Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2014 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2014 (styczeń / luty)

Kino. Wielkie piękno

Tylko jedna godzina jest szczęśliwa

Film Paola Sorrentina, który zdobył Złoty Glob i otrzymał nominację do Oskara, jest nie tylko freskiem słodkiego rzymskiego życia. Jest opowieścią o dotykającym nas kryzysie oraz o tęsknocie za czymś, czego człowiek zawsze pragnie. I co pozostaje nam wierne. Niemal wbrew nam.

Fabrizio Sinisi


Powrócił na pole walki, podbijając Europejską Akademię Filmową i zdobywając Złoty Glob, a także nominację do hollywoodzkiego Oskara. Oprócz nagród jest jednak wiele powodów, dla których warto obejrzeć (być może ponownie) Wielkie piękno, film Paola Sorrentina. Pomimo tego, że zawiera w sobie slogan, który mimo że jego celem jest promowanie filmu, redukuje jego treść.

Nie chodzi, jak zostało to już powiedziane i napisane, o film o słodkim rzymskim życiu w naszych czasach – jest to przede wszystkim film o kryzysie. Co więcej, o ile kryzys finansowy jest symptomem kryzysu osoby, Wielkie piękno jest filmem, który z tym większym dramatyzmem kieruje spojrzenie ku przerażającemu zagrożeniu, w którym znajduje się człowiek naszych czasów. Ciekawe jest to, że krytycy – być może z przesadną zawiścią – za defekt filmu uznali wszystkie kwestie naznaczające rzeczywistość człowieka naszych czasów: brak jedności, niespójne i niepowiązane ze sobą epizody, brak prawdziwej akcji narracyjnej, aluzyjne i mało rozbudowane postaci, niezdolność do tego, by relacja z pięknem mogła pokonać prostą sugestię i stać się opowieścią.

 

Ubóstwo życia. Rzymska światowość, która wielu wydawała się tematem filmu, jest tylko łańcuchem faktów i okoliczności, służących przywołaniu do świadomości o egzystencjalnej kondycji człowieka. Obraz zredukowany do mechanicznego biegu życia. To nie przedstawienie przepychu, ale ubóstwa. Świata, który mówi o sobie: „Wszyscy znajdujemy się na krawędzi rozpaczy”. Nie jest to jednak świat przygnieciony bogactwem. Przeciwnie, posługuje się nim, by uciec od nieludzkiego i bolesnego życia. To nie światowość może stać się zasadzką, ale życie.

W tym zagubionym, pełnym zamętu, wyobcowanym świecie porusza się bohater Jep Gambardella, zamożny dandys, „człowiek skazany na uczuciowość”, pisarz jedynej, napisanej w młodości, powieści, o której wszyscy mówią, ale z której w filmie zostaje przytoczony tylko jeden cytat: „W migocącym świetle miłość przysiadła w kącie. Była niewolnicza i roztargniona. Z tego powodu nie akceptowaliśmy już życia”. A więc jedyne dzieło Jepa zakończyło się rozczarowaniem i zranieniem – miłość nie była wierna. Nie żeby jej nie było albo żeby nie istniała. Była „niewolnicza i roztargniona” – nie dotrzymała swojej obietnicy.

 

Punkt przełomowy. Film pozbawiony jest jakiejkolwiek narracyjnej jedności, o ile nie uznać, że jest nią obecność jego bohatera – można powiedzieć, że filmową opowieścią jest on sam, wydarzenie człowieka, który czasami, gdy patrzy, coś dostrzega. Film ma jednak swój punkt przełomowy, jest nim pojawienie się postaci Ramony (w tej roli Sabrina Ferilli), striptizerki, córki dawnego przyjaciela Jepa – kobiety, która pośród wszystkich postaci spotkanych do tej pory wydaje się mieć umiejętność posiadania nienaruszonej zdolności zdumiewania się. Ramona wprowadza w egzystencję Jepa nowy czynnik, świeżą nieprzewidywalność życia. To ona dostrzeże płacz Jepa na pogrzebie syna jego przyjaciółki Violi (płacz, przed którym on sam się wzbrania); to ona wreszcie wyciągnie Jepa ze znudzenia sobą i doprowadzi do doświadczenia rzeczywistego dramatu i cierpienia, spojrzenia nie apatycznego, ale zranionego.

Niewiele osób zauważyło, że tytuł filmu nie jest opisowy, ale „zapowiadający” – obiekt opisany w filmie nigdy się nie pojawia. W rozmowie ze starą zakonnicą, od której bije zapach świętości i która pyta Jepa, dlaczego po napisaniu młodzieńczej powieści Jep nie napisał już żadnej innej książki, ten odpowiada: „Poszukiwałem wielkiego piękna, ale nigdy go nie znalazłem”. A siostra na to: „Czy wie pan, dlaczego zawsze jem korzenie? – Nie. Dlaczego? – pyta Jep. Na co ona: „Ponieważ korzenie są ważne”. Przypomina to anegdotę w stylu New Age, gdyby następny kadr nie pokazał nam znaczenia naiwnego, ale potężnego przesłania tego dialogu: Jep na łódce (on, który nigdy nie opuszczał Rzymu), płynący ku wyspie, na której jako dwudziestolatek przeżył swoją pierwszą miłość do „niesłychanie pięknej” dziewczyny. Scenografia jest przypisem: „Niezdefiniowane piękno pierwszego razu”. Jest to decydujący moment, w którym życie się wydarzyło, odsłaniając naturę swojej obietnicy. A „powrót do korzeni” nie jest cofnięciem się do przeszłości, ale odzyskaniem tej chwili całkowitej czystości, powrotem do „niezdefiniowanego zdumienia” pierwszego razu. Drogą Jepa będzie weryfikacja tego przeczucia młodości – pytanie o wierność, o szczęście wierne życiu. Pytanie być może zagłuszone „gadaniną i zgiełkiem”, ale przez to nie mniej prawdziwe. Myśleliśmy, że tytułowe piękno jest nadzwyczajnym pięknem Rzymu. Tymczasem odkrywamy, że to nie o tym pięknie mówi film – i że wszystko było tylko znakiem, wskazówką, przebłyskiem bardziej ludzkiego piękna, „większego”, które się przeczuwa i za którym film rozbudza tęsknotę, a które nigdy nie ukazuje się w sposób spełniony.

 

Podważona teza. Dlatego zakładając niemożliwe do osiągnięcia piękno, redukowalne do „sztuczki”, film podważa swoją własną tezę. Jak inaczej wytłumaczyć wielki sukces, jakim film cieszy się wśród publiczności, jeśli nie pasją i tęsknotą za pięknem, żywymi wciąż w ludzkim sercu? Teza, prawdę mówiąc, także podważona od środka. A by to zauważyć, wystarczyłoby przeczytać tłumaczenie piosenki I lie Davida Langa, pojawiającej się w pierwszej, przepięknej scenie filmu, śpiewanej przez chór kobiet: „Tak, on jest blisko, noc składa się z wielu godzin / i każda jest smutniejsza od tej następnej. / Tylko jedna jest szczęśliwa – kiedy nadchodzi mój ukochany. / Ktoś przyszedł, ktoś puka, / ktoś przyzywa moje imię. / Wybiegam na zewnątrz boso: / tak, przybył”, jak gdyby świadcząc o tym, że piękno nie umarło, a oczekiwanie nie zakończyło się.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją