Ślady
>
Archiwum
>
2012
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2012 (maj / czerwiec) Kultura. Zwiastowanie MiĹoĹÄ jako rodzenie czĹowieczeĹstwa Lektura Zwiastowania Paula Claudela ks. Luigi Giussani Nasz Ruch zrodziĹ siÄ na bazie tego tekstu; czÄsto z niego korzystaĹem, uczÄ c w drugiej klasie liceum. Obiektywnie rzecz biorÄ c, Zwiastowani jest jednym z najwiÄkszych dzieĹ literackich naszego stulecia. Nie jest zbyt rozreklamowane, bo nie zostaĹo zrozumiane, ale skupia siÄ w nim geniusz katolickiego chrzeĹcijaĹstwa. Dla mnie reprezentuje ono najwyĹźszych lotĂłw poezjÄ tego [XX] wieku. Temat Zwiastowania moĹźna zdefiniowaÄ nastÄpujÄ co: miĹoĹÄ jest rodzicielkÄ czĹowieczeĹstwa w jego caĹoĹciowym wymiarze, co oznacza, Ĺźe miĹoĹÄ jest rodzicielkÄ historii osoby w takiej mierze, w jakiej jest rodzeniem ludu. Centralna postaÄ dramatu zawiera siÄ i rozjaĹnia w trzech bohaterach: Piotrze z Craon, Wiolenie, Anne Vercors. Anne Vercors jest starcem i surowym budowniczym rodziny, domu; on przewodzi pracy, ktĂłra czyni ziemiÄ uĹźytecznÄ . Wiolena jest jego cĂłrkÄ , prostÄ , piÄknÄ , posĹusznÄ . Przygotowuje siÄ do Ĺlubu z kimĹ, kogo przeznaczyĹ jej ojciec, ktĂłry â szczÄĹliwym trafem â jest wĹaĹnie tym, kto bardzo jej siÄ podoba â z Jakubem. Piotr z Craon jest od razu najbardziej ekspresywnÄ postaciÄ przesĹania dramatu. WspĂłlnym mianownikiem tych trzech postaci jest miĹoĹÄ: ale nie miĹoĹÄ jako wyraz samowoli; nie jako reaktywnoĹÄ, nie jako âckliwoĹÄâ. Mounier w swojej ksiÄ Ĺźce Lâavventura cristiana (ChrzeĹcijaĹska przygoda) mĂłwi, Ĺźe mĹode pokolenia nie rozróşniajÄ juĹź pomiÄdzy miĹoĹciÄ a czuĹoĹciÄ . Jeden z najwybitniejszych wspĂłĹczesnych filozofĂłw wĹoskich powiedziaĹ: âDziĹ, po tym jak skoĹczyĹa siÄ przemoc ideologii, pozostaje przemoc czuĹoĹciâ. SposĂłb Ĺźycia dzisiejszej mĹodzieĹźy ukazuje jej etycznÄ kruchoĹÄ: czuĹoĹÄ jest wĹaĹnie emocjÄ reaktywnÄ , tymczasem miĹoĹÄ nie. MiĹoĹÄ oznacza bycie dla, bycie dla IdeaĹu, bycie, ktĂłre ma na uwadze zamysĹ caĹoĹciowy, gdzie ocalone sÄ piÄkno i sprawiedliwoĹÄ. Tematem Zwiastowania jest twĂłrcza miĹoĹÄ caĹoĹci (totalitĂ ): osoba moĹźe byÄ bowiem Ĺwiadoma caĹoĹci rzeczywistoĹci, Ĺwiadoma uniwersum. MajÄ c to na uwadze, moĹźna zrozumieÄ tekst. Anne Vercors jest korzeniem roĹliny, to czĹowiek, ktĂłry wzbogaciĹ siÄ uczciwÄ pracÄ ; dba o rodzinÄ. Utrzymuje swÄ pracÄ klasztor siĂłstr klauzurowych, akt caĹkowicie darmowy, ktĂłry objawia wielkoĹÄ jego serca. Ale ten, ktĂłry ma wszystko, nie potrafi dalej ĹźyÄ we Francji, w ktĂłrej nie wiadomo juĹź, kto jest krĂłlem, w KoĹciele, w ktĂłrym nie wiadomo juĹź, kto jest papieĹźem, w ludzie chrzeĹcijaĹskim podzielonym, zagubionym, zdezorientowanym; a wiÄc podejmuje wielkÄ decyzjÄ, aby udaÄ siÄ do Ziemi ĹwiÄtej i ubĹagaÄ u Grobu Chrystusa przywrĂłcenie jednoĹci ludu, z krĂłlem i z papieĹźem. ZauwaĹźmy, Ĺźe w 1200 roku taka pielgrzymka oznaczaĹa prawie pewnÄ ĹmierÄ: nieliczni powracali. CaĹoĹciowoĹÄ (totalitĂ ), jako wymiar ĹwiadomoĹci tego czĹowieka, ukazana jest juĹź przez miĹoĹÄ, z jakÄ jego uwaga odwraca siÄ od zagonĂłw i rodzinnych interesĂłw, aby myĹleÄ o âniebieskich ptaszÄtachâ, jak je nazywa, o owych goĹÄbiach, ktĂłre coraz rzadziej gruchajÄ , bo nikt juĹź nie wstÄpuje do klasztoru, a czasy sÄ smutne. Przeczuwa, Ĺźe umiera wielkodusznoĹÄ i decyduje siÄ, aby pĂłjĹÄ na ĹmierÄ, opuszczajÄ c ĹźonÄ, cĂłrki i domownikĂłw. To pierwszy bohater, nasienie (zalÄ Ĺźek) rozwoju dramatu. Anne Vercors jest jak korzeĹ, ktĂłrego za bardzo nie widaÄ: pojawia siÄ na poczÄ tku i znika, aby ukazaÄ siÄ ponownie na koĹcu, wbrew wszelkim przewidywaniom. Z takiego korzenia wyrosnÄ Ä mĂłgĹ jedynie kwiat cudowny: Wiolena, bohaterka najbardziej przykuwajÄ ca uwagÄ. Jest kobietÄ bardzo prostÄ , ktĂłrej bogactwo polega na odpowiadaniu sercem â chwila po chwili â na pytanie, ktĂłre stawia jej tajemnica Boga poprzez Ĺźycie. Wielka, rozumna, natychmiastowa jest jej dyspozycyjnoĹÄ wobec ĹźÄ daĹ, ktĂłre zgĹasza BĂłg poprzez Ĺźyciowe wydarzenia. Ma to szczÄĹcie, Ĺźe wszystko, czego domaga siÄ od niej BĂłg, odpowiada temu, czego ona pragnie. Powie w Prologu do Piotra z Craon: âAch! jaki piÄkny jest Ĺwiat i jaka jestem szczÄĹliwa!â (s. 84). âNie kamieĹ wybiera swe miejsce, ale Mistrz Budowniczy, ktĂłry go wpierw wybraĹâ (s. 83), mĂłwi jej Piotr z Craon, ktĂłry jako budowniczy katedr dobrze wie, jak kĹaĹÄ kamienie. Wiolena odpowiada wiÄc: âChwaĹa wiÄc Bogu za to, Ĺźe przydzieliĹ mi miejsce i Ĺźe nie muszÄ go szukaÄ. Niczego wiÄcej nie pragnÄ. / Jestem Wiolena, mam osiemnaĹcie lat, ojcem moim jest Anne Vercors, a matkÄ ElĹźbieta. / Mam siostrÄ MarÄ i narzeczonego Jakuba. Niczego wiÄcej o mnie wiedzieÄ nie trzeba. / Wszystko jest jasne, ustalone od dawna i jestem szczÄĹliwa. / Jestem wolna, niczego siÄ nie lÄkam, bo prowadzi mnie inny, a ten przecieĹź wie, co czyniÄ naleĹźyâ (s. 83). Ale w pewnym momencie ta prosta, opatrznoĹciowa, peĹna wdziÄku korespondencja pomiÄdzy jej czuĹoĹciÄ , jej kobiecÄ reaktywnoĹciÄ , jej ludzkim pragnieniem a tym, czego domaga siÄ Ĺźycie, ta zachwycajÄ ca zgodnoĹÄ niespodziewanie pÄka, kruszy siÄ, a ona wskutek tego umrze. I tak oto, gdy powraca Anne Vercors, wbrew wszelkim przewidywaniom, on, ktĂłry powinien byĹ umrzeÄ, napotyka zwĹoki dopiero co zmarĹej cĂłrki, tej, ktĂłra powinna byĹa ĹźyÄ. Niespodziewany obrĂłt spraw ukazuje ostatecznÄ logikÄ porywu Ĺźycia u Wioleny. W istocie, dotÄ d stawaĹa ona zawsze w obliczu codziennych sytuacji, normalnych, zwyczajnych, i przeĹźywaĹa je rozumnie, z wielkim sercem, z gotowoĹciÄ do posĹuszeĹstwa; kiedy wiÄc spotyka jÄ sytuacja nadzwyczajna, peĹna powabu i bĂłlu (miĹoĹÄ Piotra z Craon i jego trÄ d), logika owej dyspozycyjnoĹci nie moĹźe kazaÄ jej niczego innego, jak tylko przylgniÄcia, to znaczy wspĂłĹdzielenia owego wyjÄ tkowego i âpotÄpionegoâ bĂłlu. Ta sama miĹoĹÄ, dziÄki ktĂłrej dba kaĹźdego dnia o porzÄ dek, prowadzi jÄ , popycha jÄ , by wspĂłĹdzieliÄ tÄ fascynujÄ cÄ i bolesnÄ obecnoĹÄ. Ale owa obecnoĹÄ niesie z sobÄ straszne zĹo, trÄ d, i tak oto, przez gest miĹoĹci (caritĂ ) â pocaĹunek w usta, jakim Wiolena obdarza Piotra z Craon, chcÄ c okazaÄ mu wspĂłĹczucie i wspĂłĹdzieliÄ bĂłl â zaraĹźa siÄ trÄ dem. Z jednej strony mamy wiÄc zamoĹźnego ojca, poruszonego wyjÄ tkowÄ sytuacjÄ historycznÄ , z drugiej WiolenÄ, ktĂłra przestrzega porzÄ dku wszystkich spraw w swoim normalnym Ĺźyciu (âWybacz mi, gdyĹź jestem zbyt szczÄĹliwa!â, s. 84); trzecim aspektem tego âjedynegoâ i fundamentalnego bohatera sztuki jest Piotr z Craon, ktĂłry reprezentuje aktora bÄdÄ cego kluczem do zrozumienia caĹoĹci. Piotr z Craon jest bohaterem doskonale wyraĹźajÄ cym to, kim jest czĹowiek, ludzkie âjaâ. Jest geniuszem, architektem, tym, ktĂłry tworzy dla wszystkich, tym, ktĂłry urzeczywistnia Ĺwiat, gdzie wszyscy stanowiÄ jedno, dÄ ĹźÄ do ideaĹu i pomagajÄ sobie nawzajem. Jest budowniczym katedr, ktĂłre sÄ najwyĹźszym symbolem jednoĹci ludu. W istocie, geniusz jest kimĹ, kto wyraĹźa rĂłd, a wyraĹźajÄ c w niezwykĹy sposĂłb rĂłd, okreĹla go, jednoczy. Funkcja jednoczenia ludzi w naturalny sposĂłb przysĹuguje geniuszowi, ktĂłry, niezaleĹźnie od tego, na jakim polu siÄ wyraĹźa, peĹni funkcjÄ âskrzepuâ i zwornika. Z tego powodu geniusz charakteryzuje siÄ absolutnÄ wraĹźliwoĹciÄ na piÄkno, sprawiedliwoĹÄ, uĹźytecznoĹÄ, jakie w tajemniczy sposĂłb wywoĹuje rzeczywistoĹÄ. Z tÄ najwyĹźszej miary wraĹźliwoĹciÄ na znak ideaĹu, ktĂłrym sÄ rzeczy, Piotr Craon ulega pokusie w kontakcie z WiolenÄ , symbolem piÄkna: zapomina o sprawiedliwoĹci, o poĹźytku i prĂłbuje zdobyÄ jÄ siĹÄ : to wszystko dzieje siÄ przed wĹaĹciwÄ akcjÄ dramatu, a wspomina o tym Prolog. Ona, peĹna sprawiedliwoĹci, opiera siÄ, sprzeciwia siÄ, i Piotr nie jest nawet w stanie fizycznie nad niÄ zapanowaÄ; kpi z niego. Ale powiedzieliĹmy, Ĺźe Piotr z Craon jest geniuszem, ktĂłry bardziej od innych rozumie przeznaczenie i uĹźytecznoĹÄ wszystkiego, dlatego zaangaĹźowanie, z jakim usiĹuje posiÄ ĹÄ coĹ czÄ stkowego, zapominajÄ c o swoim poĹwiÄceniu na rzecz caĹoĹci, natychmiast Ĺmiertelnie go rani i staje siÄ czĹowiekiem âpogrÄ Ĺźonym w bĂłluâ. W symboliczny sposĂłb, wedĹug tradycji biblijnej, kara BoĹźa czyni go trÄdowatym. I tak oto ten, ktĂłry daje Ĺźycie natchnieniu wszystkich innych, jest dla nich kimĹ obcym (trÄdowaty musiaĹ ĹźyÄ poza granicami spoĹecznoĹci). Ten, kto wszystkich jednoczyĹ, musi byÄ kimĹ obcym dla wszystkich. Piotr z Craon, uznajÄ c chwilÄ swego bĹÄdu, akceptuje jego konsekwencje; staje siÄ kimĹ, kto poĹwiÄca caĹoĹÄ swojego Ĺźycia i, paradoksalnie, jest czĹowiekiem dziewiczym (lâuomo vergine). PoĹwiÄca caĹe swoje Ĺźycie, aby tworzyÄ to, co jest znakiem ideaĹu, do ktĂłrego wszyscy dÄ ĹźÄ . PoĹwiÄca swoje Ĺźycie, aby budowaÄ poĹrĂłd ludzi znak przywoĹujÄ cy pamiÄÄ o przeznaczeniu, dlatego jest kimĹ, kto wszystkim pomaga. Tak wiÄc, obok niezwykĹej decyzji poĹwiÄcenia siÄ, mamy oto uznanie tego, czym jest miĹoĹÄ, pomimo wĹasnego bĹÄdu i wĹasnego zĹa. Piotr akceptuje konsekwencje swojego grzechu â trÄ d, i poĹwiÄca swoje Ĺźycie dla jedynego dobra czĹowieka, ktĂłrym jest budowanie nadziei. W istocie, katedra poĹwiÄcona jest nadziei. SprawiedliwoĹÄ jest fundamentem nadziei, katedra jest miejscem nadziei. Wszystko to naszkicowane jest w Prologu, kiedy Piotr mĂłwi do Wioleny: âBĹogosĹawione niech bÄdzie twoje czyste serce! / Nie jest wcale ĹwiÄtoĹciÄ daÄ siÄ ukamienowaÄ Turkom, ani ucaĹowaÄ usta trÄdowatych, / Lecz speĹniaÄ wolÄ BoĹźÄ natychmiast, / PozostaÄ na miejscu czy teĹź wznieĹÄ siÄ wyĹźejâ (s. 83â84). Akceptuje on, by zĹo, ktĂłre go dotknÄĹo, przez jego Ĺźycie poĹwiÄcone zostaĹo dla wszystkich, poniewaĹź wszystko wkracza na powrĂłt w horyzont tego grzesznego geniusza. Wiolena: âAch! jaki piÄkny jest Ĺwiat i jaka jestem szczÄĹliwa! Piotr z Craon: Ach! jaki piÄkny jest Ĺwiat i jaki jestem nieszczÄĹliwy! (âŚ) / Tyle dzwonnic, ktĂłrych cieĹ, przesuwajÄ c siÄ, kreĹli godziny na caĹym mieĹcie! CzyĹź nigdy nie przyjdzie mi naszkicowaÄ domowego ogniska albo dziecinnego pokoju?â (s. 84â85). Wiolena pociesza go. Piotr z Craon: âNie lituj siÄ nade mnÄ ; jesteĹmy odosobnieni. / Nie ĹźyjÄ na rĂłwni z innymi ludĹşmiâ (s. 85). Oto jest wĹaĹnie jedyna w swoim rodzaju definicja dziewictwa. ZnajdujÄ siÄ na werandzie, na dziedziĹcu domu. Wiolena wskazuje Piotrowi najkrĂłtszÄ drogÄ i swoimi delikatnymi rÄkami otwiera bramÄ. CzystoĹÄ wskazuje drogÄ najkrĂłtszÄ . W koĹcu, w geĹcie wspĂłĹczucia obejmuje Piotra i caĹuje go. JuĹź wczeĹniej miaĹ miejsce znaczÄ cy gest: daje Piotrowi jedynÄ rzecz, jakÄ posiada â pierĹcieĹ, znak zarÄczyn z Jakubem. Drugi akt jest bardziej caĹoĹciowy i radykalny, daje mu siebie samÄ , pocaĹunek. Mara, siostra Wioleny, widzi tÄ scenÄ.
Ta postaÄ otwiera drugÄ czÄĹÄ dramatu. Mara (amara = gorzka) jest pewnym aspektem drugiego protagonisty, jawiÄ cego siÄ rĂłwnieĹź w potrĂłjnym wydaniu: Mara, ElĹźbieta, Jakub. Jakub jest czĹowiekiem objaĹniajÄ cym te trzy postacie. Jakub jest doskonaĹy, pracowity, wierny, twĂłrczy. Ale miĹoĹÄ w nim jest definiowalna, jest wymierna. Trzecia scena drugiego aktu (dla mnie najpiÄkniejsza scena miĹosna, jaka kiedykolwiek zostaĹa napisana) rozwija dramatycznÄ parabolÄ ludzkiej miĹoĹci. DzieĹ zarÄczyn Jakuba z WiolenÄ , ona zbliĹźa siÄ, a on zauwaĹźa, Ĺźe nie ma pierĹcienia. Mara natychmiast podchodzi do niego, Ĺźeby oskarĹźyÄ siostrÄ o zdradÄ, ale Jakub wierzy Wiolenie, bo jÄ kocha. Jednak w pewnym momencie Wiolena musi powiedzieÄ swemu narzeczonemu rzecz strasznÄ : rano budzÄ c siÄ, zauwaĹźyĹa bowiem na swej piersi pierwsze oznaki trÄ du, musi mu to powiedzieÄ. CaĹa ogarniÄta jest trwogÄ , peĹna tajemnicy, poniewaĹź musi wyprĂłbowaÄ aĹź do koĹca, jak on jÄ kocha. Nie znaczy to, iĹź Wiolena myĹli, Ĺźe Jakub jej nie kocha, ale jego zachowanie w sytuacji oznak trÄ du bÄdzie dowodem, Ĺźe jÄ kocha. Musi poddaÄ go prĂłbie. JeĹli chodzi o pierĹcieĹ, Jakub jej wierzy. Potem, w pewnym momencie Wiolena, jak zauwaĹźa Jakub, zaczyna wypowiadaÄ âdziwneâ zdania i wprowadzaÄ âdziwneâ wymiary do ich rozmowy. A punkt kulminacyjny, zwrotny, nastÄpuje wtedy, kiedy Wiolena stwierdza: âAch, jak wielki jest Ĺwiat i jakĹźe jesteĹmy w nim sami!â (s. 104). WĂłwczas on siÄ niepokoi i mĂłwi jej, Ĺźeby siÄ nie baĹa, Ĺźeby zaufaĹa jego mocnym ramionom, ktĂłre podtrzymajÄ jÄ w Ĺźyciu. Ale Wiolena kontynuuje drogÄ swoich myĹli i zaczyna pytaÄ go, czy naprawdÄ jÄ miĹuje, jak Chrystus pytaĹ Piotra. Jakub niepokoi siÄ jeszcze bardziej, ale ona nalega, Ĺźe skoro jÄ miĹuje, musi caĹkowicie jej zaufaÄ. Jakub zapewnia, Ĺźe tak jest, Ĺźe jej ufa. Wtedy ona odsĹania swoje ciaĹo i ukazuje siÄ oznaka trÄ du. Zgodnie z ĂłwczesnÄ mentalnoĹciÄ trÄ d oznaczaĹ karÄ za grzech, a zatem oznaka trÄ du jest w oczach Jakuba oczywistym dowodem potwierdzajÄ cym oskarĹźenie Mary. Jakub i Wiolena kontynuujÄ dialog, ale ich drogi natychmiast siÄ rozchodzÄ . Teraz jest juĹź niepokonalna przepaĹÄ miÄdzy WiolenÄ , ktĂłra coraz bardziej pogrÄ Ĺźa siÄ w bĂłlu zawodu, a Jakubem, ktĂłry coraz bardziej zacietrzewia siÄ w swym, skierowanym przeciwko niej, oskarĹźeniu, aĹź w koĹcu krzyczy na niÄ , Ĺźeby sobie poszĹa. Ona stara siÄ odzyskaÄ jego zaufanie, prosi, Ĺźeby jÄ przytuliĹ, choÄ jest trÄdowata, poniewaĹź, jeĹli ktoĹ kocha drugiego, obejmuje go nawet, jeĹli jest trÄdowaty. Ale on mĂłwi jej, Ĺźeby udaĹa siÄ za granice miasta i ĹźyĹa na odludziu, jako wykluczona ze spoĹecznoĹci. Kiedy Jakub staje w obliczu pewnych stwierdzeĹ Wioleny, gdy przypomina ona, Ĺźe âwielki jest Ĺwiat i jakĹźe my jesteĹmy samiâ, odpowiada jej, Ĺźe mĂłwi rzeczy dziwne, Ĺźe on nie umie filozofowaÄ, prosi, Ĺźeby nie komplikowaĹa spraw, bo on jest czĹowiekiem konkretnym, ktĂłry umie pracowaÄ, siaÄ i zbieraÄ plony: jest czĹowiekiem, dla ktĂłrego miarÄ Ĺźycia jest obowiÄ zek, pojmowany tak, jak on to czuje. Jakub nie jest czĹowiekiem, ktĂłry rozpoznaje istotÄ swojej osoby, jako pozostajÄ cej w sĹuĹźbie caĹoĹci, czegoĹ wiÄkszego i tajemniczego. Tajemnica w istocie objawia mu siÄ za poĹrednictwem paradoksalnej obecnoĹci tej kobiety, rzekomej zdrajczyni. Jakub jest symbolem dĹźentelmena, ktĂłry speĹnia swojÄ powinnoĹÄ. Ale nie to okreĹla czĹowieka; tym, co okreĹla Ĺźycie, jest bowiem wiÄĹş z nieskoĹczonoĹciÄ . Natomiast Jakub nie stawia w swoim Ĺźyciu na TajemnicÄ, ânie pozbywa siÄâ Ĺźycia; dla dĹźentelmena wszystko musi byÄ obrachowane, dokĹadne i opĹacalne. WychodzÄ c od tych spostrzeĹźeĹ na temat Jakuba, zrozumieÄ moĹźna rĂłwnieĹź dwie pozostaĹe postacie dramatu. Mara jest Ĺmiertelnie zakochana w Jakubie i nie rozumie, dlaczego powinien byÄ on mÄĹźem siostry, skoro to ona jest w nim zakochana. Jakub jest osobÄ âwĹaĹciwÄ â dla niej. Mara w imiÄ tej sĹusznoĹci zabije siostrÄ. ElĹźbieta jest matkÄ ; trzyma jednak bardziej stronÄ pechowej Mary. Tu rozgrywa siÄ walka pomiÄdzy miĹoĹciÄ , ktĂłra pozwala pojmowaÄ wĹasne Ĺźycie jako pozostajÄ ce w sĹuĹźbie czegoĹ bez miary, a pewnym ideaĹem Ĺźycia, ktĂłry, przeciwnie, utoĹźsamia siÄ z wĹasnÄ miarÄ , z wĹasnÄ sprawiedliwoĹciÄ . Tak wiÄc Wiolena odchodzi, Ĺźyje sama, z dala od ludzi, przynoszÄ jej codzienne poĹźywienie. Kiedy zbliĹźa siÄ, Ĺźeby je sobie zabraÄ, pobrzÄkuje kastanietami, ostrzegajÄ c ludzi, by siÄ do niej nie zbliĹźali. A trÄ d w koĹcu czyni jÄ ĹlepÄ . Kiedy ona jest daleko, Mara poĹlubia Jakuba: majÄ cĂłrkÄ, ktĂłra jednak umiera. Mara myĹli, Ĺźe to siostra siÄ zemĹciĹa. Wczesnym rankiem zanosi trupa do trÄdowatej: ciska nim w niÄ , mĂłwiÄ c, Ĺźe zabija maĹe dzieci. Wiolena bierze ciaĹo maleĹstwa w ramiona, kropla mleka sÄ czy siÄ z jej piersi, dotyka ust dziewczynki i ta oĹźywa. Wydarza siÄ cud. OszalaĹa z radoĹci Mara zanosi dziecko do domu. Jej mÄ Ĺź od pierwszej chwili nie odrywa wzroku oczu dziewczynki, bo sÄ one tego samego koloru, co oczy Wioleny. Dziewczynka posiadĹa kolor oczu Wioleny. To wĹaĹnie symbol nostalgii za Absolutem, za IdeaĹem, ktĂłra nie moĹźe obejĹÄ siÄ bez ofiary: straszny bĂłl Piotra z Craon, zĹamane Ĺźycie Wioleny, ryzyko Ĺmierci Anne Vercors. Zwiastowanie jest zaproszeniem Boga, aby byÄ na swoim miejscu w Ĺwiecie, a to urzeczywistniÄ siÄ moĹźe jedynie na drodze krzyĹźa, od krzyĹźa do zmartwychwstania, nie w zaĹwiatach â tutaj. Logika ta pozostaje jednak zawsze wierna samej sobie, logika dobra i logika zĹa wzmaga siÄ: Mara, widzÄ c, Ĺźe mÄ Ĺź odtÄ d przyglÄ da siÄ oczom wskrzeszonej dziewczynki, dosiÄga szczytu nienawiĹci i morduje swojÄ siostrÄ, popychajÄ c jÄ pod wĂłz ze Ĺźwirem. Obok miejsca, gdzie znajduje siÄ Ĺmiertelnie zranione ciaĹo Wioleny, przechodzi ten, ktĂłry dla spoĹeczeĹstwa jest kimĹ obcym, ktĂłry trzyma siÄ z dala od Ĺźycia wszystkich ludzi; ten, ktĂłry trzymajÄ c siÄ z dala od ludzi, obejmuje wszystkich i daje wszystkim przybytek oraz sens â Piotr z Craon. On jest jedynym trÄdowatym, a zatem moĹźe dotknÄ Ä ciaĹa i przynosi je do rodzinnego domu Wioleny. Z punktu widzenia estetycznego dramat ten jest peĹen wzajemnych odniesieĹ, symetrii; nie ma w nim sĹowa, ktĂłremu by nie odpowiadaĹo inne, wypowiedziane później; bezgraniczne piÄkno. Gdy Piotr z Craon skĹada ciaĹo na stole, o brzasku dnia przybywa Anne Vercors, ojciec; szuka swego domu, czuje wielkie poruszenie, odkrywa, co siÄ staĹo. I tam razem z Piotrem z Craon i zmarĹÄ cĂłrkÄ , w monologu koĹcowym, juĹź niezdolny, by odwrĂłciÄ to, co zostaĹo zniszczone, Anne Vercors wskazuje na kwintesencjÄ caĹej tej historii. âPokĂłj, któş go zna, skoro radoĹÄ i bĂłl jednakowo go wspĂłĹtworzÄ . Moja pani umarĹa. Wiolena umarĹa. Tak jest dobrzeâ. âBo czy celem Ĺźycia jest, aby ĹźyÄ? Czy stopy dzieci BoĹźych przywiÄ zane sÄ do tej nÄdznej ziemi? / Celem naszym nie jest ĹźyÄ, lecz umrzeÄ (âŚ) i oddawaÄ z uĹmiechem to, co posiadamy! / W tym jest radoĹÄ, w tym jest wolnoĹÄ, w tym Ĺaska, w tym mĹodoĹÄ wieczna! / I po cóş trwoĹźyÄ siÄ, gdy tak prosto jest byÄ posĹusznym i iĹÄ za rozkazem?â (s. 129â130). Droga Wioleny jest najbardziej prosta, obok tej bolesnej Piotra z Craon i tej wyjÄ tkowej Anne z Vercors. Te stronice zawierajÄ ideaĹ wszystkiego. Ich tematem jest miĹoĹÄ, to znaczy koncepcja wĹasnego bytu jako pozostajÄ cego w sĹuĹźbie caĹoĹciowego (uniwersalnego) zamysĹu. Ten zamysĹ ma okreĹlone imiÄ, jest czĹowiekiem â to Chrystus. Sednem Ĺźycia jest pozostawaÄ w jego sĹuĹźbie, poprzez palÄ cy bĂłl, wyjÄ tkowe, wielkoduszne zaangaĹźowanie, poprzez normalne, codzienne posĹuszeĹstwo. AlternatywÄ jest miernota. Musimy codziennie wybieraÄ pomiÄdzy tymi dwoma korzeniami: korzeniem Anne Vercors albo korzeniem ElĹźbiety.
* Lektura przedstawiona podczas zebrania studentĂłw w sierpniu 1982 roku. Tekst zostaĹ opublikowany w zbiorze Le mie letture. Cytaty pochodzÄ z: P. Claudel, Zwiastowanie, tĹum. M. CichoĹ, w: tenĹźe, WybĂłr dramatĂłw, wybĂłr, opracowanie i wstÄp H. Sawecka, Lublin 1998, s. 77â134. |