Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2012 (maj / czerwiec)

Kultura. Rok arcydzieł

Trzy misteria miłości

Miguel Mañara, Misterium świętych niewiniątek, Zwiastowanie. Sto lat temu Paryż ujrzał trzy wielkie dzieła. Odmienny styl, rytm, akcenty. Ten sam początek jednak – oczywistość pragnienia. Oraz to samo zakończenie – nieoczekiwana odpowiedź, która się wydarza.

Pigi Colognesi


Jakże wspaniały był ten rok 1912 w Paryżu! W dwunastym numerze trzynastej serii swoich Cahiers de la Quinzaine Péguy publikuje Misterium świętych niewiniątek*. W tomie z pierwszego półrocza „Nouvelle Revue Française” pojawia się Zwiastowanie Claudela, a w następnym znajdziemy Miguela Mañarę Miłosza. Nieźle, nieprawdaż?

Paul Claudel jest najstarszy z całej trójki, rocznik 1868, i z pewnością cieszy się największym uznaniem w literackich kręgach francuskiej stolicy. Wychowany w laickiej atmosferze, nawróci się niespodziewanie na katolicyzm, słuchając śpiewu Nieszporów w katedrze Notre Dame. Z zawodu dyplomata, spędza dużo czasu za granicą, dopracowując skrupulatnie swoją twórczość teatralną i poetycką. Umiera jako członek Akademii Francuskiej w 1955 roku. Charles Péguy, urodzony w 1873 roku, spędzi swoje życie w redakcji założonego przez siebie czasopisma, które z trudem stara się utrzymać przy życiu, pomimo obojętności i pogardy, jakie go otaczają. On także niedawno nawrócił się po socjalistycznej młodości. Nie chodziło jednak o jakieś niespodziewane oświecenie, ale o długą drogę, której towarzyszyła medytacja nad życiem Joanny d’Arc, bohaterki pochodzącej z jego rodzinnego Orleanu. Zginie na polu bitwy we wrześniu 1914 roku. Oskar Miłosz, rocznik 1877, pochodzi ze szlacheckiej rodziny litewskiej. Do Paryża trafia jako dziecko i na język swojej twórczości wybiera właśnie język francuski. Po zakończeniu pierwszej wojny światowej zostanie ambasadorem Litwy, która stała się niepodległym krajem. Żyje zawsze w odosobnieniu. Umiera w 1939 roku, praktycznie w samotności.

Trzy dzieła roku 1912 są całkowicie od siebie niezależne i nie można znaleźć bezpośrednich wpływów jednego na drugie. Jest jednak jedna rzecz, która je wyraźnie łączy. Otóż wszystkie nazywają się misteriami. Ewidentny jest w nich zamysł nawiązania do kultury średniowiecznej, kiedy to dzieło teatralne nabierało charakteru uroczystości liturgicznej, co wiązało się z tematyką sakralną. Wspólne jest im także – pomimo odmienności stylów, akcentów, umiejscowienia i rytmów – misterium, o którym mówią, misterium miłości.

 

O, jak zasypać tę otchłań życia?” Punktem wyjścia jest oczywistość pragnienia. Młody Miguel Mañara jest ubóstwiany przez swoich kompanów w bogatej siedemnastowiecznej Sewilli z racji godnej pozazdroszczenia serii podbojów niewieścich serc. Przyznaje, że uwodził kobiety w każdym wieku i wszystkich stanów, a jednak pożera go niezaspokojenie: „O, jak zasypać tę otchłań życia?” (O. Miłosz, Miguel Mañara, tłum. B. Ostrowska, w: tenże, Misteria, wybór i wstęp I. Sławińska, Lublin 1999, s. 19). On, który pociągnął do swoich stóp dziesiątki dziewcząt i służył z oddaniem Wenerze, bogini miłości, teraz skręciłby jej kark „ziewając”: wszystkie przyjemności, na które sobie pozwolił, nie zaspokoiły jego gwałtownej potrzeby.

W Prologu do Zwiastowania ukazują się dwie kluczowe postacie całego dramatu. Młoda Wiolena jest zadowolona ze swojego życia. Bóg dał jej to wszystko, czego może pragnąć podobna do niej dziewczyna: dobrą rodzinę, wiernego narzeczonego, pewność co do pozytywnej przyszłości. „Wszystko jest jasne, ustalone od dawna i jestem szczęśliwa” (P. Claudel, Zwiastowanie, tłum. M. Cichoń, w: tenże, Wybór dramatów, wybór, opracowanie i wstęp H. Sawecka, Lublin 1998, s. 83). Nie wie, że misterium miłości przewiduje dla niej o wiele głębszą i bardziej bolesną drogę. Piotr z Craon jest budowniczym katedr; jego powołaniem jest zasiewanie francuskiej ziemi ogromnymi, modlitewnymi kamieniami. On jednak buntuje się: chciałby móc zbudować swój „dom pośród drzew” (tamże, s. 85) i zamieszkać w nim ze swoją żoną oraz dziećmi – chciałby miłości na miarę dla niego bardziej przystępną. Dlatego ośmielił się zastawić pułapkę na Wiolenę, która jest tak czysta, że oparła się jego atakom, przede wszystkim jednak okazała mu swoje współczucie pocałunkiem. Poprzez ten gest litości zaraża się trądem, którym Piotr zaraził się wcześniej, ukarany właśnie za próbę gwałtu. W tym Prologu pragnienie przybiera postać owej miłości bez granic, ze względu na jej czystość oraz uniwersalność.

W Niewiniątkach nie ma historii ludzkiej miłości, można jednak śmiało powiedzieć, że cały monolog Boga jest Jego deklaracją miłości do człowieka. Człowieka naznaczonego potrzebą bycia zbawionym; on się do tego nie przyznaje, co więcej, ukrywa to przekonany, że poradzi sobie o własnych siłach. Wówczas Bóg stroi sobie żarty z „człowieka, który nie śpi”, czyli z tego, kto kalkuluje precyzyjnie i planuje w najdrobniejszych szczegółach jutro, z tego, kto nieustannie rozpamiętuje swoje błędy i postanawia już ich więcej nie popełniać, z tego, kto analizuje swoją potrzebę, zamiast złożyć jej zaspokojenie w ręce Ojca: „Podoba mi się ten, kto się zawierza. Nie podoba mi się ten, kto nie zawierza, łatwo go zrozumieć. / (…) «Lecz znam was, jesteście zawsze ci sami. / Chcecie ponosić dla mnie wielkie ofiary, bylebyście sami je sobie wyszukali. / Pragniecie ponosić dla mnie wielkie ofiary, byle tylko nie te, których ja od was wymagam. / Wolicie ponosić własne wielkie ofiary niż małe, których bym ja od was zażądał»” (Ch. Peguy, Poezje, s. 82).

 

Najlepsze oddziały. Odpowiedzią na pragnienie jest wydarzenie się nieprzewidywalnego. Dla Miguela jest nim jaśniejąca prostota Girolamy; przy niej zapamiętały libertyn odkrywa oblicze miłości, za którą bezskutecznie podążał: „Prawdę rzekłaś, Girolamo! Nie jestem, czym byłem: (…) / wyście dopiero zapalili lampę w mem sercu. / Oto jestem jak chory, który zasnął w mroku / z głownią gorączki i lodem opuszczenia w sercu, / a potem budzi się nagle wśród pięknej komnaty, / skąpany, jak w muzyce, w złotem świetle słońca… / (…) / W taki zakąt spokoju zmieniłaś me serce, Girolamo!” (O. Miłosz, Miguel Mañara, s. 28).

Dla Wioleny jest nim odkrycie, że musi dobrze zastanowić się nad swoim małżeństwem z Jakubem Hurym, aby mogło ono zasadzić się na dużo bardziej solidnym fundamencie niż na odwzajemnionych uczuciach. Całując Piotra, zaraziła się trądem, nie chce tego ukrywać przed swoim przyszłym małżonkiem. Ofiarowuje mu i prosi go o miłość nieskończenie większą: „Nie może być sprawiedliwości między nami dwojgiem, lecz jedynie wiara i miłość” (P. Claudel, Zwiastowanie, s. 105). Jakub nie akceptuje tego: „Nie trzeba żądać, bym zrozumiał to, co nade mną” (tamże, s. 104).

Człowiek, który się trapi zamiast się zawierzać, dokonuje odkrycia, że Bóg jest jak ojciec czekający na syna marnotrawnego, który uciekł z domu, ojciec, którego surową sprawiedliwość przełamuje prosta modlitwa, ojciec, który nie wymaga od swoich dzieci doskonałości, ale tylko zaufania w wolności: „Ach, dobrze wiem, że nie są doskonali. Są, jacy są. To są moje najlepsze oddziały. Trzeba kochać te stworzenia takimi, jakie są. Kiedy kocha się jakiś byt, kocha się go takim, jaki jest” (Misterium świętych niewiniątek).

 

Wolność i ocalenie. Spotkane wydarzenie nie jest mechaniczną odpowiedzią na potrzebę osoby; otwiera ono w całej swojej rozległości dramat wolności. Miguel widzi, jak śmierć wyrywa mu ukochaną żonę Girolamę, i musi odważnie stawić czoła złym duchom, które mu wmawiają, że ta miłość była tylko snem, wtrąceniem, i że byłoby lepiej wrócić teraz na bardziej ograniczony, wcześniejszy poziom. Miguel musi znaleźć nowy ludzki kontekst, który zachowałby piękno tego, co zobaczył i czego doświadczył; to w klasztorze spędzi resztę życia na zgłębianiu, czynieniu uniwersalną, na oczyszczaniu miłości Girolamy, która wniknęła już w niego.

Wiolena akceptuje swoje przeznaczenie zarażonej trądem. „Czy miłość w mym sercu będzie uleczona? Nigdy – dopóki nieśmiertelna dusza żywić ją będzie” (P. Claudel, Zwiastowanie, s. 119). W ten sposób żyjąc wyizolowana od wszystkiego, uczestniczy bez żadnych przesłon w wielkiej budowli: „Dlatego więc ciało me udręczone za chrześcijaństwo, które się rozpada. / Potężne jest cierpienie, gdy jest tak dobrowolne jak grzech” (tamże). Jej ojciec, który udał się w pielgrzymkę do Ziemi Świętej, by wyprosić u Boga dobro dla Kościoła, zrozumie, że prosta akceptacja Wioleny była najlepszą drogą: „I po cóż trwożyć się, gdy tak prosto jest być posłusznym i iść za rozkazem? / Tak też Wiolena pokornie podąża za dłonią, która ujmuje jej dłoń” (tamże, s. 130).

W Niewiniątkach to sam Bóg staje wobec trudności, jakie niesie ze sobą wolność: „Ileż razy, kiedy trudzą się w swoich usiłowaniach, mam ochotę, kusi mnie, by włożyć im dłoń pod brzuch, by podtrzymać ich swoją szeroką dłonią jak ojciec, który w nurcie rzeki uczy swoje dziecko pływać i jest rozdarty między dwoma uczuciami. Ponieważ z jednej strony, jeśli zawsze będzie je podtrzymywał, a jeśli będzie podtrzymywał je za bardzo, dziecko zawierzy się w tym i nigdy nie nauczy się pływać. Lecz jeśli go nie podtrzyma dobrze w odpowiednim momencie, to dziecko się napije. Tak ja, kiedy uczę ich pływać pośród ich usiłowań, ja również jestem rozdarty między dwoma uczuciami. Ponieważ jeśli zawsze będę ich podtrzymywał i będę podtrzymywał ich za bardzo, nigdy nie nauczą się pływać sami. Jeśli jednak nie podtrzymam ich dobrze w odpowiednim momencie, te dzieciaki mogłyby być może się napić. Na tym polega trudność, a jest ona duża. Z jednej strony trzeba, by sami osiągnęli zbawienie. W przeciwnym razie nie byłoby to interesujące. Nie byliby ludźmi. Z drugiej strony nie mogą napić się za dużo, zanurzywszy się w niewdzięczności grzechu. To jest tajemnica wolności człowieka, mówi Bóg, oraz mojej władzy nad nim i jego wolnością. Jeśli za bardzo go podtrzymuję, nie jest już wolny, a jeśli nie podtrzymuję go wystarczająco, upada. Jeśli podtrzymuję go za bardzo, narażam jego wolność, a jeśli nie podtrzymuję go wystarczająco, narażam jego zbawienie: dwa dobra w pewnym sensie równie cenne. Ponieważ zbawienie ma wartość nieskończoną. Czym jednak byłoby zbawienie, gdyby nie było wolne? To jest wartość, jaką przypisujemy wolności człowieka. Ponieważ ja sam jestem wolny, mówi Bóg, i stworzyłem człowiek na swój obraz i podobieństwo. Ta wolność tego stworzenia jest najpiękniejszym na świecie odbiciem Wolności Stworzyciela”.

 

Największy paradoks. Autentyczna miłość zawsze jest płodna, płodność występująca z brzegów, niedająca się oszacować małostkowej księgowości natychmiastowych rezultatów.

To cud Miguela przywraca zdrowie kalekiemu Johannesowi, z którego wszyscy szydzą u wrót kościoła. Miguel może go uzdrowić, ponieważ to sam kaleka, poruszony wypowiedzianymi podczas kazania słowami zakonnika, nie przeklina swojego położenia, ale nazywa Sprawcę swojego wypełnionego cierpieniem przeznaczenia – największy paradoks – „miłością”.

To cud Wioleny przywraca życie córce jej siostry Mary i poślubionego jej Jakuba. Mara jednak zabije potem Wiolenę, ponieważ oczy małej zmieniły kolor i stały się jak oczy tej, która ją ocaliła. Bo nawet w obliczu cudu wolność nie musi powiedzieć „tak”, ale może opierać się, aż po użycie przemocy.

To cudem niewinności kończy się Misterium Péguyego. Dzieci, które cierpiały zamiast Jezusa, nie znając Go nawet, „nie mają w kącikach ust tej zmarszczki niewdzięczności i zgorzknienia, tego zranienia starością”. One jako jedyne śpiewają, w przestronnym raju Boga, „nową pieśń”, i niczym ruchliwe łobuziaki, grają w kółka swoimi aureolami.

 

* Le Mystère des Saints Innocents. W Polsce ukazały się tylko fragmenty tego dzieła (w: Ch. Péguy, Poezje, wyboru, opracowania oraz przekładu dokonał i szkicem wstępnym poprzedził B. Ostromęcki, Warszawa 1978, s. 77–95). O ile nie zaznaczono inaczej, fragmenty pojawiające się w tekście zostały przełożone przez tłumacza tekstu.

 

ZAPYTAJCIE JAKIEGOŚ OJCA…

„A więc moralność nie jako nasza zdolność; już nie jako to, jak ja postrzegam siebie, dokonując fałszywego rachunku sumienia. Już nie jako moje postanowienie, mojego przygnębiającego woluntaryzmu. Już nie autokrytyka, która zawsze, jeśli jest szczera, musi doprowadzić do rozpaczy, bo nigdy nie dociera do istoty, ponieważ «nikt nie może uczynić na nowo tego, co zrobił źle», jak zwraca uwagę Miguelowi Mañarze Girolama w dramacie Miłosza. Moralność, jak powiedzieliśmy, jako możliwość Chrystusa w nas. Siłą, która daje spełnienie naszemu życiu, jest Chrystus”.

(z Rekolekcji Bractwa, 1987)

 

„To jest jeden z najpiękniejszych opisów Péguyego, kiedy mówi o ojcu (…) [„Zapytajcie jakiegoś ojca, czy najpiękniejszą chwilą nie jest ta, w której jego dzieci zaczynają go kochać jak ludzie, jego samego, jako człowieka, w sposób wolny, bezinteresowny… Kiedy jego dzieci zaczynają stawać się ludźmi… A jego samego traktują jak człowieka, wolnego”, z Misterium świętych niewiniątek]. W istocie, pewnego razu rzuciłem hasło: „Nie uczniowie, ale dzieci”. Uczeń to ktoś, kto powtarza słowa albo sposób postępowania; dziecko zaś to ktoś, kto pojąwszy, po tym jak otrzymało korzeń, jest jak ziarno, im bardziej tkwi w ziemi, w której zostało umieszczone, niezależnie od warunków, tym bardziej rozwija się w roślinę, czyli dojrzewa”.

(z Autocoscienza del cosmo)


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją