Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2012 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2012 (marzec / kwiecień)

Caritas

Tim Guénard. Kibicuję ci

Wiedzą, co to narkotyki, alkohol, przemoc. Niektórzy również poznali więzienne kraty. Dla większości ludzi ci młodzi są „bezpowrotnie straceni”. TIM GUÉNARD gości ich na farmie w Pirenejach, ponieważ „żadne przeznaczenie nie jest z góry przesądzone”. W ten sposób zbierając drewno i hodując pszczoły, rodzą się na nowo. Tak jak on, kiedy spotkał „Szefa chrześcijańskiej bandy”.

Fabrizio Rossi


„Wskakuj!”. Rząd topoli, kilka zakrętów, kamienista droga. Swoim Suzuki Tim w kilka minut znów jest w domu, wraz z gościem, dopiero co odebranym z dworca. Jest nim 20-letni Jean, który zadzwonił do niego tydzień wcześniej. Przeczytał o nim na łamach starego czasopisma, znalezionego przez przypadek u dentysty. Poruszyła go historia tego 50-letniego mężczyzny, porzuconego w dzieciństwie i dorastającego z pragnieniem zemszczenia się na rodzicach, który dzięki szeregowi faktów i spotkań odkrył przebaczenie, a teraz odnajduje się w roli ojca tego, kto tak jak Jean, prosi go o pomoc. W La Ferme Notre Dame (Gospodarstwie Naszej Pani), niedaleko Lourdes, gdzie Tim mieszka i pracuje z żoną Martine oraz czwórką dzieci. A poza tym z Michelem, Pierrem, Danielem, Thomasem, Philippem i Nicolasem… Młodsi i starsi w trudnej sytuacji, uwikłani w problemy z narkotykami, alkoholem, przemocą, depresją, wielu ostemplowanych przez instytuty, które się nimi opiekowały, pieczątką: „bezpowrotnie straceni”. Myślisz o tym, co przeszli, i pytasz, jak znaleźli się w tym miejscu zadedykowanym „Pięknej Pani”, która objawiła się Bernadetcie. Na starej, odbudowanej farmie w sercu Pirenejów, gdzie dzień wyznacza rytm, do którego nikt z nich nie był przyzwyczajony: porządki w domu, zajmowanie się zwierzętami, zbieranie drewna… I co czwartek chwila modlitwy w przekształconym w kaplicę szałasie, znajdującym się w pobliżu Gospodarstwa.

Przybywają poznać tę rzeczywistość, często natykając się wcześniej na książki Tima (oficjalnie Philippe Guénard, jego autobiografia Silniejszy od nienawiści obiegła pół świata), widząc go w gazecie, telewizji albo podczas jednego z wielu spotkań, które odbyły się we Francji oraz za granicą. Potem procedura wygląda następująco: najpierw muszą napisać list, uzasadniając w nim, co ich do tego skłania, potem przeprowadzają się tam na około dziesięć dni. „Po czym odsyłam ich do domu – tłumaczy Tim. – Proszę ich o zrobienie sobie przerwy, żeby się zastanowili i podjęli decyzję całym sercem”. Wreszcie, kiedy ktoś dołącza, zostaje powierzony temu, kto przybył przed nim jako ostatni – będzie jego ojcem chrzestnym przez cały, trwający zazwyczaj przynajmniej rok, okres pobytu w Gospodarstwie. „Czasem przysyłają nam również osoby niepełnoletnie z więzienia. Powierzają je nam – nigdy nikt nie uciekł”. I pomyśleć, że państwo nie przeznacza ani centa na wsparcie tego dzieła: „Nie stanowi to jednak problemu. Dzięki temu jestem wolny w przyjmowaniu każdego, kto przyjdzie. A przede wszystkim – wierzę w Opatrzność”. Co więcej, Tim żyje w takiej zażyłości z Bogiem – codziennie rano wstaje o godzinie 6:00, by odmówić Różaniec – że wręcz wymyślił Mu przezwisko, tak jak robi się to w przypadku najbliższych osób: Big Boss [Wielki Szef].

To jest właśnie ta relacja, która podtrzymuje życie w Gospodarstwie, a także pomaga wykonywać wszystkie prace, od zbierania siana po hodowlę pszczół (miód jest jednym ze źródeł dochodu). Szkoła pod każdym względem dla tego, kto dotąd sobie odpuszczał: „Pierwszą pracą dla tych młodych jest poranne wstawanie. Potem skonfrontowanie się z koniem, który również w niedzielę potrzebuje porcji jedzenia”. A kiedy kończą się pieniądze, pole do popisu ma kreatywność. Stąd na przykład pomysł samofinansowania przez przystosowywanie okolicznych górskich szlaków do potrzeb osób niepełnosprawnych, między innymi stawianie ławek i „panoramicznych toalet”: „Używamy kamieni, które inni by odrzucili. Niektórzy uważali mnie za szaleńca. Teraz natomiast zostaliśmy zatrudnieni przez Gminę do prac w Parku Pirenejskim. W ten sposób również osoba na wózku inwalidzkim może cieszyć się obserwowanym ze szczytu zachodem słońca”. Innym razem Tim wysyła swoich chłopaków do pomocy rodzinom, które w wiosce budują domy: „W zamian proszę tylko o to, by mogli razem z nimi zjeść obiad. Po to, by zobaczyli, co znaczy być częścią rodziny”. I mieli ambicje: „W przeciwnym razie, jak mogą zwyciężyć bitwę? Jest tak jak w Tour de France – potrzeba kogoś, kto będzie ci kibicował”. I trzeba było widzieć twarz monsieur Bousqueta, emerytowanego policjanta z małą willą do remontu, kiedy trzy miesiące temu zobaczył, że na plac budowy przyszło czterech mieszkańców Gospodarstwa: „Możemy panu pomóc?”. Po jakimś czasie nieufność ustąpiła miejsca wzruszeniu: „Życie minęło mi na aresztowaniu takich przestępców jak wy – powiedział. – Nigdy bym nie pomyślał, że pewnego dnia będę pracował ramię w ramię z wami. Czy przyszedł ktoś z moich dawnych przyjaciół?”. Monsieur Bousquet otrzymał jednak jeszcze więcej: „Zawsze mówił, że jest agnostykiem – tłumaczy Tim. – Nawet chłopaki mieli wątpliwości. Ja natomiast powtarzałem: «Nie musicie przecież mówić mu o Bogu, ale Nim żyć». I właśnie dzięki temu, co zobaczył, powiedział mi potem: «Teraz zaczynam poznawać twojego Big Bossa»…”.

 

Pierwszy cud. Podczas rozmowy Tim opowiada o serii cudów. Pierwszym cudem jest jednak on sam. Wystarczy na niego spojrzeć, aby się domyślić, jak długa była droga, która zawiodła go aż tutaj. Ponieważ życie Tim ma wypisane na twarzy. Począwszy od spłaszczonego nosa, który był złamany 27 razy: 23 z powodu boksu, a cztery z powodu ojca. Z matki pamięta tylko dwa białe, oddalające się kozaki. Opuściła go, gdy miał trzy lata. Zostawiła przywiązanego do słupa znajdującego się przy wiejskiej drodze. Odnaleziony następnego ranka zostaje powierzony ojcu i jego towarzyszce. Ona go nienawidzi, on się upija i go bije. Wreszcie wysyła go do szpitala z połamanymi nogami: „Zostałem tam trzy lata. Nikt nigdy mnie tam nie odwiedził – opowiadał Tim podczas odbywającego się w Mediolanie spotkania dla Rodzin Zastępczych. – Marzyłem o tym, by znów zacząć chodzić po to, by się zemścić”. Wypuszczony rozpoczyna swoją drogę krzyżową po klinikach i domach poprawczych. Potem ucieczka w wieku 12 lat: „Prawie 800 kilometrów, aż do Paryża”. Miesiącami śpi pod Wieżą Eiffla oraz w przechowalniach rowerów. Kończy w kręgu rabusiów i prostytutek, znajduje jednak również osoby, które – podobnie jak kloszard Léon – w swojej prostocie okazują się mistrzami życia: „To był pierwszy prezent od Big Bossa”. Drugi – areszt. Trzeci – spotkanie z sędzią, który przejął się jego losem i wysłał go na praktykę do rzeźbiarza. On, który po to by sobie ulżyć, miał do czynienia z boksem, swoimi rękami tworzy teraz świętych i madonny: „Miałem dość słuchania, że moje przeznaczenie jest przesądzone. Policja wzięła odciski moich palców, ponieważ są niepowtarzalne. I oto w pewnym momencie pojąłem, że również moje serce jest niepowtarzalne – nie jestem owocem popełnionych przez siebie błędów”. By to zrozumieć, trzeba było jednak jeszcze innego spotkania. Z kimś „nie z tej ziemi” – z Jeanem-Marie, towarzyszem z placu budowy, który „mnie fascynował, a jednocześnie budził mój niepokój”. Zawsze z tym Bogiem na ustach. Dla Tima stał się łatwym celem ataków: „Gdzie On był, kiedy…”, i dalej z epizodami. A jednak Jean-Marie jest radosny, odpowiada na wszystko: „Wydawał mi się Marsjaninem”. Tim odkrywa przede wszystkim, że ten chłopak mieszka z niepełnosprawnymi we wspólnocie Arka, dziele założonym przez Jeana Vaniera. Idzie ich odwiedzić: „Jeden z nich, gdy tylko mnie zobaczył, powiedział: «Jesteś dobry». Nikt nigdy mi tego nie powiedział. Potem zaprowadzono mnie do kaplicy – tam zrozumiałem, że nie trzeba być nie wiadomo kim, by być z Bogiem”. To była rewolucja: „Przedstawiono mi ojca Thomasa, ich przyjaciela. Razem z nim odkryłem, że Jezus również stał na czele bandy, pochylił się jednak, by umyć nogi swoim przyjaciołom. Warto było za Nim podążać”. Więc Tim przechodzi do „chrześcijańskiej bandy” – i tam znajduje również Martine, z którą żeni się w wieku 23 lat.

 

Oszalały z miłości. W ten sposób dzisiaj to on odpowiada temu, kto go pyta: dlaczego Bóg dopuszcza zło? „Tylko dzięki temu, że tak jest, spotkałem Chrystusa”. Koniec, kropka. Nie byłoby też tego Gospodarstwa, powstałego z zamiarem kontynuowania doświadczenia wspólnoty ojca Thomasa. To ta świadomość pozwala przygarnąć każdego, kto przybędzie: „Widzę przerażające sytuacje, szaleję jednak z miłości. I wiem, że każdy biedak ma przynajmniej jedno bogactwo – może prosić”. Dlatego też oprócz stałych mieszkańców na Wielkanoc i Boże Narodzenie w Gospodarstwie goszczą również rodziny z niepełnosprawnymi dziećmi: „W przeciwnym razie nie mogliby sobie pozwolić na wakacje. Przyjeżdżają również samotne starsze osoby – młodzi widzą w nich korzenie, których nigdy nie mieli, zajmują się nimi”. To jest recepta Tima: „Tutaj nie ma psychologów, specjalnych terapii ani czarodziejskich różdżek. To raczej ja uczę się od tego, kogo spotykam – tak jak to było z kobietą, która z dwójką niepełnosprawnych dzieci i chorym na raka mężem dziękowała Matce Bożej za przeżycie pięknego roku… Codziennie znajdujesz nauczycieli”. A rany z przeszłości? „Nie zniknęły. Przebaczyć nie znaczy zapomnieć. Wystarczy niewiele – jedno słowo, gest, by wspomnienia powróciły. Dana mi była jednak łaska znalezienia osób, które pomogły mi znów się podnieść. Przebaczenie nie jest magią, jednak różdżka znajduje się w naszych rękach”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją