Ślady, numer 3 / 2011 (maj / czerwiec) Strona pierwsza
KoniecznoĹÄ osÄ
du Notatki z Syntezy ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna z Ekip Studenckich Ruchu Komunia i Wyzwolenie. Mediolan, 26 marca 2011. ks. JuliĂĄn CarrĂłn
1. Narodziny osoby niewyobcowanej
KsiÄ
dz Giussani uchwyciĹ moment decydujÄ
cy. âW wyniku mojego wychowania w rodzinie, formacji w seminarium i moich wĹasnych przemyĹleĹ doszedĹem do gĹÄbokiego wniosku, Ĺźe wiara, ktĂłra nie moĹźe byÄ odszukana i znaleziona w bieĹźÄ
cych doĹwiadczeniach, potwierdzona przez nie, uĹźyteczna w wypracowaniu odpowiedzi na bieĹźÄ
ce wymagania, nie byĹaby wiarÄ
bÄdÄ
cÄ
w stanie oprzeÄ siÄ Ĺwiatu, w ktĂłrym wszystko, ale to wszystko, zdawaĹo siÄ jej przeciwstawiaÄâ (L. Giussani, Ryzyko wychowawcze, tĹum. A. Surdej, Kielce 2002, s. 18). Dlatego teĹź zawsze kĹadĹ nacisk na koniecznoĹÄ, by punktem wyjĹcia dla kaĹźdego byĹo doĹwiadczenie, na to, by wciÄ
Ĺź koncentrowaÄ siÄ na doĹwiadczeniu. W przeciwnym razie nikt nie bÄdzie mĂłgĹ oprzeÄ siÄ Ĺwiatu, w ktĂłrym wszystko, naprawdÄ wszystko, mĂłwi coĹ przeciwnego. Jest to ta sama koniecznoĹÄ, ktĂłra wyraĹźona jest innymi sĹowami na pierwszych stronicach ZmysĹu religijnego, co odkryliĹmy, czytajÄ
c znĂłw razem ten tekst w ostatnich miesiÄ
cach: âNiewychodzenie od badania egzystencjalnego byĹoby jakby pytaniem kogoĹ innego o istotÄ zjawiska, ktĂłrym osobiĹcie ĹźyjÄ. To natomiast gdyby nie byĹo potwierdzone, ubogacone albo odrzucone w wyniku osobiĹcie juĹź podjÄtej refleksji, sprawiaĹoby, Ĺźe cudza opinia zajÄĹaby miejsce pracy bÄdÄ
cej w mojej gestii, czyniÄ
c jÄ
noĹnikiem opinii nieuchronnie wyobcowujÄ
cejâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, PoznaĹ 2000, s. 19). KsiÄ
dz Giussani chce pomĂłc nam dorosnÄ
Ä, staÄ siÄ osobami zdolnymi do osÄ
du, nie chce naszego wyobcowania. Ma wiÄc wielkie znaczenie to, co mĂłwi nam w innym fragmencie Ryzyka wychowawczego: âCelem wychowania jest uformowanie nowego czĹowieka; dlatego teĹź aktywne czynniki wychowawcze muszÄ
zwaĹźaÄ, aby wychowywany dziaĹaĹ coraz bardziej samodzielnie i coraz czÄĹciej samodzielnie stawiaĹ czoĹa rzeczywistoĹci. Trzeba wiÄc, z jednej strony, coraz czÄĹciej wystawiaÄ go na oddziaĹywanie wszystkich elementĂłw Ĺrodowiska, z drugiej strony trzeba pozostawiaÄ mu w coraz wiÄkszym stopniu odpowiedzialnoĹÄ za wybĂłr, realizujÄ
c pewnÄ
liniÄ rozwojowÄ
, za ktĂłrÄ
kryje siÄ przekonanie, iĹź mĹody czĹowiek musi byÄ zdolny do ÂŤsamodzielnoĹciÂť we wszystkich sprawach. Metoda wychowawcza polegajÄ
ca na prowadzeniu mĹodego czĹowieka ku osobistym i coraz bardziej autonomicznym spotkaniom z otaczajÄ
cÄ
go rzeczywistoĹciÄ
powinna byÄ stosowana tym intensywniej, im bardziej zbliĹźa siÄ on do wieku dorosĹego. W tej kwestii decydujÄ
cego znaczenia nabiera wewnÄtrzna rĂłwnowaga wychowawcy. Z jednej strony rozwĂłj autonomii mĹodzieĹźy stanowi dla inteligencji, serca, a nawet miĹoĹci wĹasnej wychowawcy pewne ÂŤryzykoÂť. Z drugiej strony to wĹaĹnie z ryzyka, ktĂłre niesie konfrontacja ze Ĺwiatem, rodzi siÄ u wychowanka jego wĹasna osobowoĹÄ, ÂŤksztaĹtujeÂť siÄ jego wolnoĹÄâ (L. Giussani, Ryzyko wychowawcze, s. 98â99). To jest powĂłd, dla ktĂłrego warto wciÄ
Ĺź z naciskiem powracaÄ do osÄ
du, do koniecznoĹci porĂłwnywania tego, co przeĹźywamy, z sercem. A chodzi tu o pracÄ o tyleĹź prostÄ
, co niepopularnÄ
, jak sami widzimy. RzeczywiĹcie, bardzo Ĺatwo jest powtarzaÄ formuĹki albo ĹźyÄ od frazesu do frazesu (choÄby sĹusznego), czy odwoĹywaÄ siÄ do kogoĹ innego, by daĹ mi tÄ odrobinÄ pewnoĹci, ktĂłrej mnie brakuje. Ale, jak zawsze wam powtarzam, musicie zadecydowaÄ, czy chcecie dorosnÄ
Ä, czy nie, czyli czy chcecie doĹwiadczaÄ w taki sposĂłb, by mĂłc trwaÄ w rzeczywistoĹci dziÄki osÄ
dowi wynikajÄ
cemu z samego doĹwiadczenia, czy teĹź popadaÄ w coraz wiÄkszÄ
zaleĹźnoĹÄ od wszystkich lÄkĂłw, kiedy tylko rzeczywistoĹÄ nie pokrywa siÄ z obrazem, jaki macie w gĹowie.
2. OsÄ
d jest nieunikniony
Pierwsza rzecz, ktĂłra wypĹynÄĹa bardzo wyraĹşnie dzisiaj rano, to fakt, Ĺźe osÄ
dzamy zawsze. Na podstawie czego to stwierdzamy? Na przykĹad na podstawie tego, Ĺźe siÄ boimy, Ĺźe jesteĹmy zagubieni, lub wrÄcz przeciwnie, Ĺźe doĹwiadczamy wolnoĹci, widzimy w sobie jakÄ
Ĺ zdolnoĹÄ do lepszego pojmowania. Za tymi wszystkimi stanami ducha lub efektami â niewaĹźne jak to nazwiemy â w gruncie rzeczy zawsze stoi osÄ
d: moĹźe to byÄ osÄ
d, do ktĂłrego czĹowiek siÄ nie przyznaje nawet przed sobÄ
samym, ale ktĂłry jest, Ĺźycie go âodtwarzaâ w kaĹźdej chwili. Moment, w ktĂłrym siÄ znajdujemy, jest piÄkny, bo odczuwamy coraz bardziej jako nieznoĹne nieliczenie siÄ z osÄ
dem â zaczynamy odczuwaÄ ĹźyciowÄ
koniecznoĹÄ osÄ
du. DokonaĹ siÄ wiÄc jakiĹ postÄp: od pojmowania osÄ
du jako czegoĹ przyczepionego, dodatkowej komplikacji, czegoĹ, czego w gruncie rzeczy nie potrzebujemy, bez czego moĹźemy sobie poradziÄ i nic siÄ nie zawali, do pojmowania i przeĹźywania osÄ
du jako Ĺźyciowej koniecznoĹci. Zacznijmy od kilku przykĹadĂłw z dzisiejszego poranka.
Przypominacie sobie, co powiedziaĹ nasz przyjaciel, opowiadajÄ
c o Ĺmierci swojej babci i o ostatnich spÄdzonych z niÄ
miesiÄ
cach? âKiedy miaĹem spÄdziÄ noc w szpitalu, ogarniaĹ mnie â mĂłwiĹ â straszny strach, Ĺźe to wszystko, czym byĹa, co widziaĹem przed sobÄ
â a w konsekwencji rĂłwnieĹź czym ja jestem â moĹźe zapaĹÄ siÄ w nicoĹÄ. Dlatego robiĹem wszystko, by uciec przed pewnymi pytaniami o Ĺźycie, o to, czym jestem, i kiedy tylko mogĹem, uciekaĹem rĂłwnieĹź ze szpitala. W nastÄpnych dniach poczÄ
tkowo prĂłbowaĹem ukryÄ to, co siÄ wydarzyĹo, ale w koĹcu nie daĹem rady â to byĹy pytania, ktĂłre wciÄ
Ĺź powracaĹy. Wreszcie zdaĹem sobie sprawÄ z tego, w czym tkwiĹ problem: nie da siÄ w Ĺźyciu nie porĂłwnywaÄ tego, co siÄ dzieje, z czymĹ wewnÄ
trz siebie, ale ja, patrzÄ
c na mojÄ
babciÄ, porĂłwnywaĹem to, co siÄ dziaĹo, z tkwiÄ
cym we mnie strachem i w ten sposĂłb musiaĹem...â I w tym momencie ja zaprzeczyĹem: âNie, nie porĂłwnywaĹeĹ tego ze swoim strachem, poniewaĹź strach juĹź byĹ znakiem lub efektem porĂłwnania, ktĂłrego dokonaĹeĹ pomiÄdzy tym, co dziaĹo siÄ z twojÄ
babciÄ
, a twoimi wymogamiâ. U ĹşrĂłdeĹ nie leĹźaĹ strach, on byĹ konsekwencjÄ
juĹź wydanego osÄ
du, czyli konsekwencjÄ
porĂłwnania jego wymogĂłw z tym, co siÄ dziaĹo. A wynik tego, co siÄ dziaĹo â choroba i ĹmierÄ â byĹ dla niego wszystkim. Ale wĹaĹnie o to musimy zapytaÄ: czy to, co dziaĹo siÄ na jego oczach, albo lepiej, to, co widziaĹ, to byĹo wszystko? My uwaĹźamy za oczywiste, Ĺźe tak, nie zdajÄ
c sobie nawet z tego sprawy, a potem myĹlimy, Ĺźe porĂłwnujemy ze strachem. Nie, strach jest konsekwencjÄ
pewnego osÄ
du, a opieramy siÄ tak naprawdÄ przed zadaniem pytania o osÄ
d, nasz osÄ
d rzeczywistoĹci, tego, co jest, a raczej tego, czy jest coĹ jeszcze â czy teĹź nie ma. W sytuacji, w ktĂłrej nasz wymĂłg wiecznoĹci â w odniesieniu do osoby, ktĂłrÄ
kochamy â nie znajduje odpowiedzi, zaczynamy strasznie siÄ baÄ, co jest naturalne (to akurat Ĺwiadczy, Ĺźe jesteĹmy normalni). JeĹli to, co widzisz, to jest wszystko, ostatecznÄ
konsekwencjÄ
jest strach. Ale pytanie brzmi: czy ten osÄ
d jest prawdziwy czy nie? Co pozwala nam stwierdziÄ, Ĺźe to nieprawda? Zacznijmy od przejawĂłw. Od czego naleĹźy wyjĹÄ by stwierdziÄ, czy dany osÄ
d jest prawdziwy? Co pociÄ
ga za sobÄ
prawdziwy osÄ
d? Wyzwolenie. Prawdziwy osÄ
d wyzwala, a ten osÄ
d nie wyzwala. Widzimy wiÄc w doĹwiadczeniu oczywistoĹÄ osÄ
du prawdziwego lub faĹszywego.
Zaraz potem dodaĹ: âPo tych dniach, ktĂłre byĹy dla mnie bardzo dramatyczne, zrozumiaĹem naprawdÄ, Ĺźe albo Chrystus jest wszystkim, albo ja siÄ poddajÄâ. A ja znĂłw mu odpowiedziaĹem, Ĺźe zanim stwierdzi siÄ, czy Chrystus jest, czy nie jest wszystkim, muszÄ mĂłc powiedzieÄ, czy On jest, czy Go nie ma. JeĹli Go nie ma, to faktycznie mogÄ nawet powiedzieÄ, Ĺźe jest wszystkim, ale moje Ĺźycie nie ma oparcia; i nie trzeba tsunami, by siÄ zawaliĹo, wystarczy jakiĹ âfaĹszywy tonâ. Jest czy Go nie ma? Musimy zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe jest to problem poznania. Warto stawiÄ mu czoĹa, w przeciwnym razie zawsze bÄdziemy siÄ obawiaÄ, Ĺźe my sami wymyĹlamy przedmiot naszej wiary. DziÄki czemu stwierdzasz, Ĺźe nie jest twojÄ
projekcjÄ
to, co mĂłwisz w obliczu problemu Ĺmierci â projekcjÄ
, ktĂłrÄ
tworzysz, bo inaczej nie daĹbyĹ sobie rady z tym problemem? To sÄ
pytania, ktĂłre przed nami stajÄ
, ktĂłre przychodzÄ
do ciebie i do mnie, ktĂłre kaĹźdemu z nas zaglÄ
dajÄ
w oczy. JeĹli nie jesteĹmy w stanie powiedzieÄ, dlaczego to nie moĹźe byÄ projekcja, to pozostaje w nas ten zarazek, wÄ
tpliwoĹÄ, podejrzenie, Ĺźe ostatecznie, w gruncie rzeczy, wiara jest naszym wytworem, a nie stwierdzeniem faktu. Czy to ty wymyĹlasz i projektujesz odpowiedĹş? Wiara jest projekcjÄ
czy stwierdzeniem faktu?
ZacytujÄ innÄ
wypowiedĹş z dzisiejszego ranka, ktĂłra rzuciĹa ĹwiatĹo na inny aspekt tego samego zagadnienia. âKiedy wracaĹem do domu, zadzwoniĹ do mnie przyjaciel, mĂłwiÄ
c, Ĺźe w rodzinie pewnych naszych przyjacióŠurodziĹo siÄ trzecie dziecko z powaĹźnÄ
wadÄ
serca (juĹź pierwsza cĂłreczka urodziĹa siÄ z powaĹźnymi problemami zdrowotnymi). Ta wiadomoĹÄ oczywiĹcie mnÄ
wstrzÄ
snÄĹa, ale bardziej wstrzÄ
snÄĹo mnÄ
coĹ innego: rozmowa przez telefon z tym bliskim przyjacielem toczyĹa siÄ w dziwnym zakĹopotaniu; wynikaĹo to z faktu, Ĺźe informujÄ
c mnie o tym, nie miaĹ w zasadzie odwagi powiedzieÄ mi, co o tym myĹli; wciÄ
Ĺź krÄ
ĹźyĹ wokóŠtematu, ale jeĹli moĹźna byĹoby dorysowaÄ dymek, ktĂłry zawieraĹby treĹÄ jego myĹli, byĹoby w nim napisane: ÂŤTo niesprawiedliweÂťâ. Widzicie? Za wszystkim, chcÄ
c nie chcÄ
c, zawsze stoi osÄ
d. Nie da siÄ nie osÄ
dzaÄ. Za strachem tego, kto mĂłwiĹ dzisiaj rano, kryĹ siÄ osÄ
d; tak samo w opowieĹci przyjaciela, czy to wypowiedziaĹ, czy nie, jego rozmĂłwca czuĹ przez skĂłrÄ ukryty na dnie osÄ
d.
Prawdziwy problem, przyjaciele, nie polega na tym, Ĺźe nie osÄ
dzamy; prawdziwe pytanie brzmi, czy decydujemy siÄ spojrzeÄ w oczy tym osÄ
dom, ktĂłre wydajemy tak czy owak i czy mamy odwagÄ postawiÄ pytanie: âCzy ten osÄ
d, ktĂłry wydaĹem, jest prawdziwy czy nie?â. PoniewaĹź osÄ
dzamy ciÄ
gle. SkÄ
d to wiadomo? Z doĹwiadczenia, patrzÄ
c na efekty, ktĂłre w nas zachodzÄ
; i faktycznie jeĹli siÄ sĹyszy, Ĺźe ktoĹ opowiada w ten sposĂłb, natychmiast dostrzega siÄ jakieĹ zakĹopotanie. Ĺťycie âodtwarzaâ ten osÄ
d, ktĂłry jest, w takiej lub innej postaci, ale jest zawsze. Nie da siÄ przeĹźyÄ ani chwili, jak kaĹźe nam zaobserwowaÄ ksiÄ
dz Giussani, w ktĂłrej by siÄ nie mĂłwiĹo, dlaczego w gruncie rzeczy warto ĹźyÄ w tym momencie, nie ma ani minuty, w ktĂłrej nie stwierdza siÄ czegoĹ ostatecznego.
Ten czĹowiek mĂłwiĹ dalej: âZaczÄĹa siÄ we mnie walka, poniewaĹź ten telefon nie dawaĹ mi spokoju. ZaczÄ
Ĺem zadawaÄ sobie pytanie: ÂŤCzy to naprawdÄ jest niesprawiedliwe?Âťâ. No wĹaĹnie, tutaj pojawia siÄ koniecznoĹÄ osÄ
du. Wystarczy, Ĺźe coĹ zaczyna nas w Ĺźyciu uwieraÄ, a wtedy odczuwamy w peĹni koniecznoĹÄ osÄ
dzania. JeĹli nie dojdziemy do prawdziwego osÄ
du, nie daje nam to spokoju. Kiedy nie pojmujemy tego, Ĺźe to nie daje spokoju, wtedy oznacza to, Ĺźe nasze czĹowieczeĹstwo jest osĹabione, Ĺźe wkrĂłtce zamienimy siÄ w kamieĹ. Nie chodzi o to, Ĺźe osÄ
d jest dodatkiem dla ludzi z jakimiĹ szczegĂłlnymi kaprysami, ale Ĺźe moĹźemy zamieniÄ siÄ w kamieĹ. Kiedy jest siÄ czĹowiekiem i patrzy siÄ uczciwie na rzeczywistoĹÄ, brak osÄ
du nie daje spokoju. OsÄ
d nie jest czymĹ doczepionym, dla ludzi, ktĂłrzy majÄ
za duĹźo czasu i komplikujÄ
sobie Ĺźycie, jak czÄsto zdarza nam siÄ myĹleÄ w gĹÄbi duszy (i mĂłwimy wtedy o osÄ
dzie tak, jak ten przyjaciel mĂłwiĹ o wadzie serca, Ĺźe jest to niesprawiedliwe). MyĹlimy, Ĺźe osÄ
d to jakaĹ kolosalna komplikacja, Ĺźe nie pozwala nam cieszyÄ siÄ Ĺźyciem... aĹź do momentu, kiedy Ĺźycie zaczyna domagaÄ siÄ odpowiedzi! Wtedy nastawienie siÄ zmienia. Ale jeĹli Ĺźycie zaczyna domagaÄ siÄ odpowiedzi, co to oznacza? Czego jest znakiem? Oznacza to, Ĺźe wznieca siÄ w nas jakiĹ maĹy pĹomyczek czĹowieczeĹstwa.
âW tej walce wyobraziĹem sobie, Ĺźe stojÄ przed mojÄ
przyjaciĂłĹkÄ
, ktĂłra urodziĹa dziecko, Ĺźe ona mnie pyta: ÂŤA co ty na to powiesz, czy to nie jest niesprawiedliwe?Âť, i Ĺźe jestem zmuszony do wyjaĹnienia mojego doĹwiadczeniaâ. Czasami najprostszÄ
i najwaĹźniejszÄ
rzeczÄ
, jakÄ
musimy zrobiÄ, jest postawienie pytania, ktĂłrego ktoĹ inny nie ma odwagi postawiÄ. Wydaje siÄ to niczym, banaĹem, ale postawienie wĹaĹciwego, prawdziwego pytania, jest pierwszÄ
rzeczÄ
, jakÄ
moĹźemy daÄ drugiej osobie: nie rozwiÄ
zaÄ jej problem, ale postawiÄ pytanie. âRozpoczÄĹo siÄ to, co wydaje mi siÄ osÄ
dem, to znaczy zaczÄ
Ĺem wyszukiwaÄ w moim doĹwiadczeniu fakty, ktĂłre pozwalaĹy mi powiedzieÄ, Ĺźe to nie byĹa niesprawiedliwoĹÄ. I jest takich faktĂłw mnĂłstwo, poczÄ
wszy od pierwszego spotkania aĹź do SzkoĹy WspĂłlnoty z poprzedniego dnia: ty, na koniec, czytajÄ
c Plakat Wielkanocny, nie zrobiĹeĹ nic innego, jak tylko powtĂłrzyĹeĹ mi, Ĺźe nie byĹa to niesprawiedliwoĹÄ. PoniewaĹź jeĹli Chrystus zmartwychwstaĹ, to ten fakt nie jest niesprawiedliwy. W tym momencie rozgorzaĹa we mnie wewnÄtrzna walka, bo baĹem siÄ powiedzieÄ coĹ przesadzonego: Chrystus zmartwychwstaĹ! Ale zdawaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe to, co stwierdziĹeĹ na Szkole WspĂłlnoty: ÂŤZmartwychwstaĹy Chrystus albo jest wydarzeniem, albo Go nie maÂť i ÂŤalbo rozpoznajÄ Chrystusa teraz, albo nie uznajÄ Go w ogĂłleÂť byĹo czymĹ gruntownie odmiennym, i pozostawiĹo we mnie Ĺlad. I tak wracajÄ
c do domu, powiedziaĹem sobie: ÂŤMuszÄ mu to powiedzieÄ, muszÄ to powiedzieÄ mojemu przyjacielowiÂť. Dlatego napisaĹem do niego natychmiast: ÂŤA jednak Chrystus zmartwychwstaĹÂť. A fakt, Ĺźe Chrystus zmartwychwstaĹ, jest wciÄ
Ĺź potwierdzany przez nasze doĹwiadczenie i nie moĹźemy nie przyjmowaÄ tego faktu za punkt wyjĹcia, w przeciwnym razie dziaĹamy nieprawidĹowo, czÄĹciowoâ. Widzicie? Bardzo czÄsto rzeczy sĹuszne wydajÄ
nam siÄ przesadzone. RĂłwnieĹź po tym, jak tego doĹwiadczyliĹmy, powiedzenie: âChrystus zmartwychwstaĹâ wydaje nam siÄ przesadÄ
. Musimy zdawaÄ sobie sprawÄ z kaĹźdego cienia, ktĂłry siÄ na nas kĹadzie. JeĹli mĂłwiÄ
c: âChrystus zmartwychwstaĹâ, czujÄ jakiĹ cieĹ i nie patrzÄ mu w oczy, cieĹ staje siÄ osÄ
dem. MoĹźemy potem uĹźywaÄ caĹego ĹwiÄtego sĹownika, ale cieĹ pozostaje. A gdzie to dostrzegamy? W fakcie, Ĺźe cieĹ determinuje moje âjaâ w teraĹşniejszoĹci. Dlatego dostrzeĹźenie tego, jak drĹźy moje czĹowieczeĹstwo, zauwaĹźenie â jak mĂłwi ksiÄ
dz Giussani w przepiÄknych sĹowach â jakie jest nasze âpoczucie siebieâ, jest jak objawienie â wydaje siÄ niemal banalne, ale w naszym odczuwaniu siebie dostrzega siÄ to, co w nas przewaĹźa, jaki jest ostateczny osÄ
d, widaÄ, czy choÄ mĂłwimy: âChrystus zmartwychwstaĹâ, gdzieĹ w gĹÄbi przewaĹźa: âTo przesadaâ (nie mamy odwagi powiedzieÄ: âTo nieprawdaâ, mĂłwimy po prostu: âTo przesadaâ), i to determinuje sposĂłb, w jaki funkcjonujemy w rzeczywistoĹci, w jaki pojmujemy samych siebie. Tutaj widaÄ, jak bardzo decydujÄ
ce jest to, co podkreĹlaĹem na Szkole WspĂłlnoty: jeĹli czĹowiek nie doĹwiadcza, jeĹli chrzeĹcijaĹstwo, wiara, nie jest obecnym doĹwiadczeniem â obecnym! â i nie znajduje potwierdzenia w doĹwiadczeniu, nie oprze siÄ nie tylko wobec tsunami, ale wobec najmniejszej przeciwnoĹci.
3. PoczÄ
tek wyzwolenia
Oto wiÄc co pojawia siÄ w doĹwiadczeniu, ktĂłre przedstawiliĹcie: zaczynamy odczuwaÄ w sobie, Ĺźe pewien sposĂłb Ĺźycia nie daje spokoju, jest nie do zniesienia, Ĺźe nie jesteĹmy w stanie posunÄ
Ä siÄ naprzĂłd bez Ĺwiadomego osÄ
du. To jest dla nas wszystkich, przyjaciele, piÄkna obietnica. JeĹli rzeczywiĹcie osÄ
d jest poczÄ
tkiem wyzwolenia, to kiedy zaczyna siÄ odczuwaÄ koniecznoĹÄ osÄ
du, nastaje Ĺwit poczÄ
tku wyzwolenia. CzekajÄ
nas szczÄĹliwe dni, jeĹli jesteĹmy uczciwi wobec tego poczucia koniecznoĹci, jeĹli doĹwiadczamy coraz mocniej, Ĺźe to nie daje nam spokoju. Ale uwaga, dostrzeĹźenie, Ĺźe jest to nie do zniesienia, nie jest âproblematyzowaniemâ, ale poczÄ
tkiem wzrostu czĹowieczeĹstwa, znakiem przebudzenia naszego âjaâ, i dlatego jest pozytywne â to jest znak czĹowieczeĹstwa, poniewaĹź zawsze powinno tak byÄ, tak bardzo determinujÄ
nas wymogi i oczywistoĹci, ktĂłre nazywamy sercem (chociaĹź, jak wiemy, ĹwiadomoĹÄ tych wymogĂłw i oczywistoĹci moĹźe byÄ stĹumiona).
JeĹli wiÄc my osÄ
dzamy zawsze, to problem, ktĂłry pojawiĹ siÄ wyraĹşnie dzisiaj rano, brzmi: czy nasz osÄ
d jest prawdziwy czy nie? I musimy sprawdziÄ, czy to, co sobie mĂłwimy, jest prawdÄ
w obliczu tsunami, Ĺmierci, choroby, nudy. Musimy zdawaÄ sobie sprawÄ z kaĹźdego cienia, ktĂłry siÄ na nas kĹadzie. Przyjaciele, mĂłwiĹem wam wiele razy: nie jesteĹmy skazani na to, by przeĹźywaÄ Ĺźycie znoszÄ
c cienie, nie jesteĹmy skazani na przeĹźywanie ciÄĹźaru naszych trosk bez osÄ
du. WrÄcz przeciwnie, wĹaĹnie z powodu tego, Ĺźe nie daje nam to spokoju, moĹźemy zrozumieÄ, jak bardzo osÄ
d jest decydujÄ
cy i wyzwalajÄ
cy. I rzeczywiĹcie, zdajemy sobie sprawÄ z tego, Ĺźe wydaliĹmy osÄ
d wĹaĹnie dziÄki wyzwoleniu, jakie odczuwamy wewnÄ
trz, a nie dlatego, Ĺźe powiedzieliĹmy coĹ sĹusznego. MoĹźna powiedzieÄ coĹ sĹusznego, nie wydawszy osÄ
du, a to nie wyzwala.
OdnalazĹem notatki ze spotkania, ktĂłre ksiÄ
dz Giussani prowadziĹ w 1986 roku; mĂłwiĹ wĂłwczas o osÄ
dzie, stawiajÄ
c czoĹa naszemu pytaniu: âZwrĂłÄcie uwagÄ, Ĺźe osÄ
d wydarza siÄ czĹowiekowi, ktĂłry zaczyna; osÄ
d jest wydarzeniem czĹowieka, ktĂłry potem ksztaĹtuje siÄ i dopeĹnia w dziaĹaniu miĹoĹci. Wszyscy uznajemy, Ĺźe Chrystus jest rzeczywistoĹciÄ
[sĹuszne zdanie]; ale to nie wnika w gĹÄ
b Ĺźycia. Nie jest to prawdziwy osÄ
d, jest to idea, a nie osÄ
d; jest to idea, wokóŠktĂłrej moĹźna zbudowaÄ ideologiÄ i odpowiadajÄ
cÄ
jej praktykÄ, jak dzieje siÄ w przypadku wiÄkszoĹci ruchowego leadership [i mĂłwi to tak mimochodem...]. To jest idea â idea wiary, chrzeĹcijaĹstwa â na ktĂłrej buduje siÄ ideologiÄ mniej lub bardziej kulturalnie rozwiniÄtÄ
, a wiÄc wpĹywajÄ
cÄ
i na praktyczne wybory. Ale wiara, czyli rozpoznanie tej obecnoĹci, nie staje siÄ osÄ
dem, w prawdziwym sensie tego sĹowa, ktĂłrego uĹźywa Biblia. [I daje przykĹad:] ZaĹóşmy, Ĺźe jedziesz samochodem drogÄ
w gĂłrach, widzisz z daleka, z odlegĹoĹci kilometra, Ĺźe wielki gĹaz stacza siÄ i zatrzymuje najezdni. MĂłwisz: ÂŤNa jezdni jest gĹaz!Âť, i co prÄdzej zatrzymujesz samochĂłd. OsÄ
d jest czymĹ, co daje energiÄ i podstawÄ do dziaĹania, co rzuca wyzwanie reszcie Ĺźycia. Prawdziwy osÄ
d jest jakÄ
Ĺ podstawÄ
do dziaĹania, daje siĹÄ, ktĂłra kaĹźe odsunÄ
Ä na bok wszystko inne, ktĂłra przemienia. Czasem moĹźe siÄ nie udaÄ, ale czujesz wewnÄ
trz to popchniÄcie, odczuwasz je. Natomiast, kiedy mĂłwisz: ÂŤChrystus jest rzeczywistoĹciÄ
Âť, nic wewnÄ
trz ciÄ nie popycha, nie sĹyszysz ÂŤbum-bumÂť gĂłrnikĂłw, ktĂłrzy odĹupujÄ
zwaĹy kamienia, albo barana, ktĂłry chce przebiÄ siÄ przez mur; w tym momencie siÄ nie udaje, ale z biegiem czasu musi siÄ udaÄ. I to jest znaczenie Ĺźycia pojmowanego jako praca, jako droga; natomiast dla bardzo wielu z nas nie ma Ĺźadnej drogi. PoniewaĹź jest mnĂłstwo abstrakcyjnych pojÄÄ, ktĂłre nie wydajÄ
wewnÄ
trz Ĺźadnego ÂŤbum-bumÂť, nie rzucajÄ
Ĺźadnego wyzwania. CzĹowiek moĹźe zbĹÄ
dziÄ tysiÄ
c razy w ciÄ
gu dnia, ale jest jakiĹ bĂłl, ktĂłry go nie opuszcza, nie moĹźe go opuĹciÄ. A wiÄc moĹźna siÄ teĹź podnieĹÄ, bo bĂłl jest podniesieniem siÄ. Nie mogÄ zrozumieÄ, Ĺźe Chrystus, Ĺźe ten CzĹowiek jest rzeczywistoĹciÄ
â musiaĹbym byÄ Bogiem â ale rozumiem, co to znaczy, i to rozpoznajÄ â Ĺźe wszystko musi byÄ determinowane i przemieniane przez tÄ ObecnoĹÄ. Otóş proszÄ, to jest osÄ
d, to, jeĹli mnie przemienia, jeĹli rzuca wyzwanie, rzuca wyzwanie ciaĹu i krwi: ÂŤZa TobÄ
tÄskni moje ciaĹo, jak ziemia zeschĹa, spragniona, bez wodyÂť. ÂŤZa TobÄ
tÄskni moje ciaĹoÂť â to jest osÄ
d; i jest to osÄ
d, ktĂłry przemienia Ĺwiat. To jest pokuta, metanoia; to jest nawrĂłcenieâ.
OsÄ
d wprawia w ruch nawrĂłcenie. Tutaj widaÄ, czy wiara jest rzeczywistym osÄ
dem, czy teĹź mechanicznym powtarzaniem formuĹki â jest to rzeczywisty osÄ
d, jeĹli mnie przemienia. Dlatego ksiÄ
dz Giussani powraca zawsze do Jana i Andrzeja. JeĹli bowiem nie wydarza siÄ nam to, co wydarzyĹo siÄ Janowi i Andrzejowi, ktĂłrzy zostali przemienieni przez spotkanie i rozpoznanie tej ObecnoĹci, to nie mĂłwimy o tym samym; choÄ powtarzamy zdania opisujÄ
ce Jana i Andrzeja, nie doĹwiadczamy tego samego co Jan i Andrzej. OsÄ
d nie byĹ dla nich powtĂłrzeniem formuĹy, ale tym, Ĺźe zostali pochwyceni tak mocno, iĹź ich to przemieniĹo. I wtedy moĹźna zrozumieÄ, dlaczego wiara chrzeĹcijaĹska nie moĹźe byÄ naszym wytworem. Wiara jest rozpoznaniem, a nie wytworem, poniewaĹź Jan i Andrzej nie mogli wymyĹliÄ sami, nawet przez moment, tego, jak mocno zostali pochwyceni. To byĹo zaskakujÄ
ce: poczuli siÄ pochwyceni, przyciÄ
gniÄci. I to bycie pochwyconym, ten osÄ
d, zaciÄ
ĹźyĹ nad caĹym ich Ĺźyciem w kaĹźdym kolejnym momencie.
Fakt, Ĺźe osÄ
d, ktĂłry nazywamy wiarÄ
, panuje nad Ĺźyciem, moĹźna dostrzec w tym, jak to âbycie pochwyconymâ wypĹywa w sposobie podchodzenia do wszystkich okolicznoĹci Ĺźycia. To jest, jak to siÄ mĂłwi, opcja domyĹlna, kiedy dana osoba, niezaleĹźnie od tego, czego doĹwiadcza, co siÄ jej przydarza, jest opanowana przez pamiÄÄ o czymĹ, na czym jej zaleĹźy, o obecnoĹci, na ktĂłrej jej zaleĹźy. I wtedy widaÄ, Ĺźe relacja z Jego obecnoĹciÄ
panuje, poniewaĹź powraca w kaĹźdym doĹwiadczeniu, nie wymyĹlam jej sobie, kiedy jej potrzebujÄ, nie stwarzam jej, kiedy okolicznoĹci, w ktĂłrych ĹźyjÄ, sÄ
dramatyczne, ona przychodzi mi do gĹowy, narzuca siÄ, w kaĹźdych okolicznoĹciach, niezaleĹźnie, czy sÄ
piÄkne czy trudne. Czasem wiÄksze znaczenie majÄ
te piÄkne, poniewaĹź sÄ
mniej wystawione na âryzyko wymyĹlaniaâ; kiedy okolicznoĹci sÄ
trudne, mamy tendencjÄ do mĂłwienia, Ĺźe âto przecieĹź musi mieÄ jakiĹ sensâ, i Ĺatwo nam przychodzi ten sens wymyĹlaÄ. Kiedy Ĺźycie jest speĹnione, wtedy tego ryzyka nie ma â to rozpoznanie siÄ narzuca, ta pamiÄÄ siÄ pojawia, poniewaĹź nie mogÄ patrzeÄ na zachĂłd sĹoĹca albo na piÄkno gĂłr, albo na wspĂłlnie spÄdzony wieczĂłr bez odczucia tej koniecznoĹci, tego palÄ
cego dÄ
Ĺźenia do wypowiedzenia Jego imienia. Dlatego opowiadamy sobie fakty proste, ktĂłre zaskakujÄ
innych bardziej niĹź nas, tak wynika z naszego doĹwiadczenia, a to jeszcze bardziej potwierdza, Ĺźe to nie my stwarzamy przedmiot wiary, Ĺźe wiara jest zdrowym dziaĹaniem rozumu w obliczu tych faktĂłw. JeĹli ja nie dostrzegam Jego obecnoĹci, jeĹli nie dostrzegam rzeczywistoĹci tych faktĂłw do tego stopnia, by wypowiedzieÄ Jego imiÄ, to nie mogÄ znaleĹşÄ dla nich racji, dla faktĂłw, ktĂłre widzÄ ja i wszyscy inni.
Czasem pojawia siÄ pytanie: âAle dlaczego po przeĹźyciu pewnych momentĂłw, kiedy dostrzegam Jego obecnoĹÄ z absolutnÄ
jasnoĹciÄ
, wciÄ
Ĺź upadam?â, i wydaje siÄ ono gorszÄ
ce. Odpowiadam sĹowami, ktĂłrymi dawaĹ Ĺwiadectwo ksiÄ
dz Giussani w ostatniej czÄĹci swojego przemĂłwienia w Rzymie, przed PapieĹźem, w 1998 roku. Jest to coĹ, do czego my, zanurzeni w historii i widzÄ
cy, jak wciÄ
Ĺź upadamy, musimy wciÄ
Ĺź powracaÄ.
âW naszym sercu zawsze rodzi siÄ niewiernoĹÄ, nawet w obliczu tego, co najpiÄkniejsze i najbardziej prawdziwe. Nawet wobec tych rzeczy, z powodu sĹaboĹci oraz ziemskiego uprzedzenia, czĹowiek moĹźe zawieĹÄ w obliczu czĹowieczeĹstwa Boga oraz pierwotnej ludzkiej prostoty, tak jak zawiedli Judasz i Piotr. Nawet osobiste doĹwiadczenie niewiernoĹci, ktĂłre pojawia siÄ zawsze, obnaĹźajÄ
c niedoskonaĹoĹÄ kaĹźdego ludzkiego gestu, przynagla do tego, by nieustannie pamiÄtaÄ o Chrystusie. OdpowiedziÄ
na zrozpaczony krzyk pastora Branda, tytuĹowego bohatera dramatu Ibsena: ÂŤChĹĂłd Ĺmiertelny na mej twarzy! / GinÄ
cemu powiedz: moĹźe / WaĹźyÄ coĹ w Twych oczach, BoĹźe, / Naszej woli quantum satis?Âť) jest pokorna pozytywnoĹÄ ĹwiÄtej Teresy od DzieciÄ
tka Jezus, ktĂłra pisze: ÂŤKiedy jestem miĹosierna, wtedy Jezus sam dziaĹa we mnieÂť. Wszystko to oznacza, Ĺźe najwyĹźszÄ
i niekwestionowanÄ
formÄ
wyrazu wolnoĹci czĹowieka, ktĂłrÄ
Tajemnica zawsze warunkuje, jest modlitwa. Dlatego wolnoĹÄ â zgodnie z caĹÄ
swojÄ
prawdziwÄ
naturÄ
â jest proĹbÄ
o przylgniÄcie do Bytu, czyli do Chrystusa. MiĹoĹÄ do Chrystusa przetrwa nawet w uĹomnoĹci, nawet w wielkiej sĹaboĹci czĹowieka. W tym sensie Chrystus, ĹwiatĹo i SiĹa dla kaĹźdego swojego naĹladowcy, jest wĹaĹciwym odblaskiem tego sĹowa, w ktĂłrym Tajemnica ukazuje siÄ w swojej ostatecznej relacji ze stworzeniem jako miĹosierdzie: Dives in Misericordia. Tajemnica miĹosierdzia wykracza poza wszelkie ludzkie wyobraĹźenia o spokoju lub rozpaczy; we wnÄtrzu tej tajemnicy Chrystusa mieĹci siÄ rĂłwnieĹź uczucie przebaczenia. CzĹowiek â nawet ten najbardziej oddalony i zdeprawowany, mroczny i ponury â nie moĹźe przeciwstawiÄ temu ostatecznemu objÄciu Tajemnicy niczego; nie moĹźe wysunÄ
Ä przeciw niemu Ĺźadnego zastrzeĹźenia. MoĹźe je jednak odrzuciÄ, odrzucajÄ
c w ten sposĂłb samego siebie i wĹasne dobro. Tajemnica jako MiĹosierdzie pozostaje rĂłwnieĹź ostatnim sĹowem wobec wszystkich niegodziwych okolicznoĹci w historii. Dlatego ostateczny ideaĹ egzystencji wyraĹźa siÄ w Ĺźebraniu. Prawdziwym protagonistÄ
historii jest Ĺźebrak: Chrystus ĹźebrzÄ
cy o serce czĹowieka i serce czĹowieka, ktĂłre Ĺźebrze o Chrystusaâ (L. Giussani, Ĺwiadectwo wygĹoszone podczas spotkania Ojca ĹwiÄtego Jana PawĹa II z ruchami obecnymi w KoĹciele oraz z nowymi wspĂłlnotami, Rzym, 30 maja 1998, w: L. Giussani, S. Alberto, J. Prades, ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata, tĹum. M. WĂłjcik-Cifoletti, M. Cifoletti, Opole 2011, s. VIâVII).
4. Chrystus ZmartwychwstaĹy: OsÄ
d o nas i o historii
Na tyle, na ile to wszystko staje siÄ naprawdÄ doĹwiadczeniem, moĹźemy pojÄ
Ä, jak wiele znaczy chrzeĹcijaĹskie orÄdzie dla nas samych, i zaproponowaÄ je jako osÄ
d Ĺwiatu â to, co sĹuĹźy nam, dziÄki swojej obiektywnoĹci, sĹuĹźy rĂłwnieĹź Ĺwiatu. Dlatego tegoroczny Plakat Wielkanocny znĂłw wraca do poczÄ
tku. Jak narodziĹ siÄ plakat? Jako osÄ
d na temat historii i na temat nas samych. Co mĂłwimy w obliczu tsunami, wojny, osĹabienia âjaâ, a wiÄc w obliczu tego braku osÄ
du, w ktĂłrym przeczuwamy upadek czĹowieczeĹstwa? Naszym osÄ
dem jest treĹÄ plakatu, ktĂłry stawia dwie zupeĹnie podstawowe kwestie.
a) Potwierdzenie faktu: Chrystus zmartwychwstaĹ. JeĹli chrzeĹcijaĹstwo byĹoby czymĹ mniejszym, to nie jest nic warte, nie jest juĹź chrzeĹcijaĹstwem; byĹoby wtedy sprowadzone zaledwie do dziedzictwa, ktĂłre pozostawiĹ nam jakiĹ wielki czĹowiek, wielka osobowoĹÄ. A na co nam takie dziedzictwo w obliczu tsunami? Jak mĂłwi PapieĹź, bylibyĹmy wtedy âzdani na siebie samychâ, na naszÄ
caĹkowitÄ
niewystarczalnoĹÄ. âCoĹ rzeczywiĹcie nowego, coĹ, co zmienia Ĺwiat i sytuacjÄ czĹowieka, staĹo siÄ wtedy tylko, jeĹli Jezus rzeczywiĹcie zmartwychwstaĹ. Wtedy dopiero staje siÄ On kryterium, ktĂłremu moĹźemy naprawdÄ zaufaÄâ.
b) Lecz po to, by to uczucie staĹo siÄ osÄ
dem, w sensie, jaki podaliĹmy wczeĹniej, potrzebne jest doĹwiadczenie w teraĹşniejszoĹci. Dlatego podjÄliĹmy tekst ksiÄdza Giussaniego: âTo, co znamy [fakt, Ĺźe Chrystus zmartwychwstaĹ] lub posiadamy, staje siÄ doĹwiadczeniem, jeĹli otrzymujemy to teraz â jest jakaĹ rÄka, ktĂłra podaje mi to teraz, jest jakaĹ twarz, ktĂłra wyĹania siÄ teraz, jest krew, ktĂłra pĹynie teraz, jest zmartwychwstanie, ktĂłre dzieje siÄ teraz. Poza tym ÂŤterazÂť nie ma nic! Moje ÂŤjaÂť moĹźe byÄ poruszone, wzruszone, a wiÄc przemienione, wyĹÄ
cznie przez coĹ teraĹşniejszego â przez wydarzenie. Chrystus jest czymĹ, co mi siÄ wydarza [teraz]â. W czym mogÄ to dostrzec? W fakcie, Ĺźe mogÄ stawiÄ czoĹa rzeczywistoĹci bez strachu, Ĺźe mogÄ patrzeÄ na wszystko, nie zostajÄ
c na koniec zwyciÄĹźony. JeĹli nie zostaĹem zwyciÄĹźony, to nie dlatego, Ĺźe wszystko potrafiÄ wyjaĹniÄ, ale dziÄki czemuĹ, co wydarza mi siÄ teraz, co sprawia, Ĺźe mojego rozumu nie ogarnia strach i nie staje siÄ miarÄ
, tak Ĺźe zaczÄ
Ĺbym sÄ
dziÄ â jak ĹwiadczyĹ nasz przyjaciel o momencie Ĺmierci swojej babci â Ĺźe to wszystko, czego nie potrafiÄ zrozumieÄ, nie ma sensu. PrzywiÄ
zanie do Chrystusa, ktĂłry dzieje siÄ teraz, do Chrystusa, ktĂłry w tej chwili jest obecny, uĹatwia rozumowi wiernoĹÄ jego prawdziwej naturze â otwartoĹci na rzeczywistoĹÄ. KaĹźdy inny osÄ
d jest faĹszywy, po prostu faĹszywy, poniewaĹź nie bierze pod uwagÄ tego czynnika.
Zbawia nas nie dedukcja, ale wydarzenie dziejÄ
ce siÄ teraz: Chrystus jest czymĹ, co wydarza siÄ teraz. Dlatego przemienia mnie, determinuje mojÄ
teraĹşniejszoĹÄ, determinuje jÄ
bardziej, potÄĹźniej niĹź jakiekolwiek tsunami, jakiekolwiek cierpienie, jakakolwiek choroba, jakakolwiek ĹmierÄ, poniewaĹź nie mogÄ teraz siÄ Go pozbyÄ.
BÄdziemy mogli mĂłwiÄ o tej nadziei wszystkim, rozprowadzajÄ
c plakat na uniwersytecie, jeĹli przede wszystkim bÄdzie to praca dla nas, w przeciwnym razie bÄdziemy mĂłwiÄ o sĹusznej doktrynie, nie uczestniczÄ
c samemu w nowoĹci, jakÄ
przynosi. Ale mĂłwiÄ moĹźna tylko przez doĹwiadczenie â dlatego moĹźemy daÄ coĹ innym tylko, jeĹli ulegamy wydarzeniu, ktĂłrym Chrystus jest teraz, jeĹli jesteĹmy na tyle proĹci, Ĺźe doĹwiadczamy tego, co jest nam dawane teraz. Inni zadecydujÄ
w swojej wolnoĹci. Ten plakat jest ĹaskÄ
przydarzajÄ
cÄ
siÄ nam teraz. By mĂłc patrzeÄ na to, co siÄ dzieje, mamy w rÄkach szalenie pomocne narzÄdzie, ktĂłre proponuje nam jednoczeĹnie metodÄ, drogÄ, ktĂłrÄ
moĹźemy iĹÄ, by to, o czym mĂłwimy, stawaĹo siÄ nasze; nie ogarnia nas strach na myĹl o tym wszystkim, czego jeszcze brakuje, ale juĹź uczestniczymy w zwyciÄstwie, ktĂłrego smak zaczynamy czuÄ. Rozdawanie tego plakatu jest wspaniaĹÄ
okazjÄ
dla nas wszystkich, jest najodpowiedniejszym narzÄdziem w tym historycznym momencie, by uczestniczyÄ w zwyciÄstwie, ktĂłrym jest Chrystus w historii. MĂłwienie o tym innym jest uĹwiadomieniem sobie, Ĺźe to, co siÄ wydarza, jest dobrem dla wszystkich, by nie straciÄ prawdy sĹĂłw, ktĂłre sÄ
na plakacie napisane. Nic wiÄkszego nie moĹźemy powiedzieÄ Ĺwiatu. Dlatego wydaje mi siÄ, Ĺźe to jest fenomenalne wyzwanie dla kaĹźdego. |