Ślady, numer 3 / 2011 (maj / czerwiec) Lektura na lato
Jezus z Nazaretu. Pytanie, które teraz rodzi się na nowo Czy ma jeszcze sens i przynosi jakąś korzyść – po tym wszystkim, co zostało powiedziane i o czym słyszało się przez całe wieki – stawianie sobie na nowo pytania, kim jest Jezus? Costantino Esposito
Czy nie dotarły do nas wszystkie wiadomości i komentarze, wszystkie refleksje i możliwe interpretacje? Co jeszcze chcielibyśmy o Nim wiedzieć, my, przekonani, że wiemy już, o co chodzi? Chyba jak w żadnej innej kwestii, tak w sprawie Jezusa ludzie są przekonani, że wiedzą już wszystko. Swoją wiedzę zawdzięczają temu, co dotarło do nich za pośrednictwem kulturowej tradycji, która często stała się czystym przekonaniem; albo dzięki temu, co wypracowali, wychodząc od kategorii, ideologii i dominujących utopii, czyli tego wszystkiego, co tkwi w ich umyśle lub też jest rozpowszechnione w danej epoce; albo też na podstawie uczuć i emocji swojego serca.
Podobnie wszyscy myślimy też, że wiemy, kim powinien być Jezus, i balansując między przesądami a obojętnością, w zależności od pory roku, mody czy dominujących wartości chcemy uczynić Go nauczycielem moralności, przykładem etycznej spójności (to dzisiaj niezwykle modny wizerunek) albo prototypem zaangażowania społeczno-politycznego przybywającym, by zmienić świat (dzisiaj ta wersja wyszła już nieco z użycia). Innymi słowy, Jezus nie jest nikim innym, jak tym, co ludzie od czasu do czasu mogą, chcą albo muszą zrobić o własnych siłach.
Tymczasem w książce Ojca Świętego najbardziej uderza fakt, że Jezus jest „postacią”, której nie można uznać za „coś”, co zostało poznane, dlatego pisze on: „(...) starałem się ukazać takie wpatrywanie się w Jezusa Ewangelii i słuchanie Go, które by mogło stać się spotkaniem oraz – we wspólnym z uczniami Jezusa wszystkich czasów słuchaniu Go – mieć także pewność rzeczywiście historycznej postaci Jezusa” (s. 8–9). Również dla tych, którzy uznali Jego rzeczywistą i żywą obecność w wierze Kościoła, najwłaściwszym sposobem, by nadal Go poznawać jest pytanie o Niego, spotykanie Go w sposób historyczny i prośba, by sam powiedział, kim jest. I tak naprawdę dotyczy to wszystkich ludzi, co więcej, właśnie fakt, że to pytanie zawsze odradza się na nowo, konstytuuje najbardziej ewidentny znak, kim jest Ten, który je budzi. W istocie chodzi o poznanie, w którym jest On „przedmiotem” przejmującym inicjatywę przez rozbudzanie pytania o samego Siebie.
O co jednak konkretnie Go pytamy i co chcemy o Nim wiedzieć? Nic innego jak to, czy w historii możliwa jest jeszcze jakaś nowość, czy nasze pragnienie istnienia i życia jest skazane na niepowodzenie ze względu na niemożność osiągnięcia o własnych siłach przeznaczenia do szczęścia, czy też znajduje ono rzeczywistą odpowiedź, którą można znaleźć w czasie. Szansa człowieczeństwa, niemożliwa dla nas, a jednak rzeczywista. To jest stawka, o którą toczy się gra w Zmartwychwstaniu Jezusa: nie reanimacja zwłok (to, do czego w gruncie rzeczy redukują się nasze postanowienia i strategie), ale „doświadczenie jedyne w swoim rodzaju, przekraczające horyzonty zwykłych doświadczeń, a jednak dla uczniów – niezaprzeczalne” (s. 262).
Ludzie, którzy spotkali Jezusa z Nazaretu, doświadczyli historycznie tej niewyobrażalnej możliwości. Dlatego od tamtego czasu i potem – także dla nas dzisiaj – wiara w Boga przechodzi przez poznanie Żyda, Jezusa z Nazaretu, wraz z którym nasza historia zaczęła być nie tylko tym, co nieuchronnie „przemija”, ale czymś, albo lepiej Kimś, kto wychodzi nam na spotkanie teraz. Wiara nie jest zwyczajnie czymś poza historią, ale jest uznaniem tego, bez czego nie byłoby w ogóle historii.
|