Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2011 (maj / czerwiec)

Kościół

W klasztorze w Azeir. Syryjskie siostry

W kraju zranionym przez starcia, gdzie wciąż leje się krew, na wzgórzu w pobliżu granicy z Libanem sześć trapistek, śpiewając jutrznię oraz wyrabiając gipsowe figurki, daje świadectwo o tym, co jest „źródłem pokoju” . Odwiedziliśmy je, by zobaczyć, jak można patrzeć na drugiego „oczami Boga”.

Giorgio Paolucci


O Pani nasza, źródło pokoju” – te słowa zapisane w języku arabskim widnieją na wielkim drewnianym krzyżu na wzgórzu Azeir w Syrii, w pobliżu granicy z Libanem. Z góry wznoszącej się nad rzeką, która do samego morza wyznacza granicę między dwoma państwami, roztacza się cudowny widok. Pośrodku – wielka zielona dolina usiana wioskami. Wszystkie zamieszkane są przez muzułmanów, za wyjątkiem dwóch, w których większość stanowią chrześcijanie. Gdy się tu jest, trudno uwierzyć, że kilka kilometrów stąd leje się krew – trwają protesty przeciwko rządowi oraz represjom reżimu, są ofiary... Myśląc o tym wszystkim, jeszcze bardziej uderza napis na krzyżu. Nadaje imię miejscu, którego nie spodziewałbyś się znaleźć w tych okolicach – osadzony na wzgórzu klasztor cystersów ścisłej reguły. Od kilku miesięcy żyje tu pięć włoskich sióstr, pochodzących z domu zakonnego w Valserenie w prowincji Pizy, Belgijka oraz francuski kapelan. Klasztor trapistek w islamskim kraju: szalony pomysł? „Pojawił się po uprowadzeniu i zamordowaniu siedmiu braci z Tibhirine w Algierii w 1996 roku – opowiada siostra Marta, przełożona. – Ich męczeństwo pozostawiło niezmywalne znamię w naszym sercu, a duchowy testament przeora Christiana de Chergé’a stał się wyzwaniem: jak można patrzeć na islam oczami Boga? Spuścizną, jaką nam pozostawili bracia, mocniejszą aniżeli śmierć, jest świadectwo życia w całkowitym poświęceniu się Bogu w służbie ludziom, którzy ich otaczali, muzułmanów i chrześcijan. Coś, co jest możliwe tylko za sprawą wielkiej miłości – przylgnięcia do Chrystusa jako jedynego źródła naszego życia”. W małym kapitularzu pozostały dwie pamiątki po mnichach z Tibhirine (których przedstawiono ostatnio wspaniale w filmie Ludzie Boga) – używane przez braci i podarowane żeńskiej wspólnocie kielich i patena. Jest to znak braterstwa, które nie przestaje być żywe w mistycznym ciele Kościoła.

SIEDEM MODLITW. Dzień w Azeir zaczyna się, jak we wszystkich klasztorach trapistów, zanim słońce pokaże się na niebie. Pobudka o godzinie 3.30, matutinum (modlitwa nocna) o 4.00, a jutrznia o 6.00, cicha modlitwa w kaplicy, gdzie docierają pierwsze promienie słońca, potem msza św. i zebranie w kapitularzu. Ora et labora – mówi reguła świętego Benedykta, ojca mnichów Zachodu. W ciągu dnia, przeplatanego siedmioma momentami modlitwy, siostry oddają się zwykłym pracom służącym utrzymaniu wspólnoty – kuchnią, robieniem przetworów, praniem – oraz zajęciom rzemieślniczym i rolniczym. Na razie wykonują małe przedmioty (gipsowe figurki, różańce), mają jednak w planach otwarcie warsztatu produkcji szkła artystycznego, które w Syrii jest bardzo cenione. Na terenach otaczających klasztor uprawiają oliwki, są w trakcie zakładania sadu, uprawiają warzywa i hodują kwiaty. „Robimy to nie tylko po to, by mieć co jeść, ale także, by ofiarować przybywającym tu piękne miejsce, sprzyjające modlitwie i medytacji” – tłumaczy siostra Marta. Część przyszłego klasztoru będzie przeznaczona dla gości; będą tu przyjmowani odwiedzający i pielgrzymi, których nie brakuje już w tych pierwszych miesiącach.

Przyjeżdżają z Włoch, ale nie tylko. Pojawiają się mieszkańcy z pobliskich wiosek, zaciekawieni wspólnotą kobiet żyjących w całkowitym oddaniu się Bogu. „Zdarzają się nieoczekiwane momenty. Nasze małe doświadczenie wiary rozpala zmysł religijny ludzi, pobudza do stawiania ostatecznych pytań. Największą ciekawość przejawiają młodzi: pytają, kim jesteśmy, dlaczego żyjemy razem. Nie potrzeba wielu słów, całą naszą odpowiedzią jest świadectwo przyjaźni z Jezusem, przeżywanej wspólnie w tym miejscu”.

Z myślą o możliwości współdzielenia modlitwy z miejscową ludnością, jednym z wyzwań, któremu trzeba stawić czoła, jest postępująca arabizacja liturgii. Praca nad tekstami jest bardzo absorbująca: trzeba przestrzegać form kanonicznych, znaleźć terminy odpowiednie do wyrażenia benedyktyńskiego ducha oraz cysterskiej tradycji, używając jednocześnie pojęć zrozumiałych dla ludzi. Do tłumaczeń tekstów dochodzi skomponowanie muzyki, dostosowanej do skali arabskiej. Siostra Marita, odpowiedzialna za tę „inkulturację” liturgii, nie kryje trudności, ale również zadowolenia: „Nawet jeśli tłumaczenie nie jest doskonałe, ludzie posiadają religijną wrażliwość i rozumieją to, co staramy się wyrazić. «Nie dbajcie zbytnio o doskonałość – mówią nam – wasza modlitwa i tak dociera do naszych serc»”.

DAWNE KORZENIE. Benedyktyński charyzmat zakorzeniony jest na tych terenach od najdawniejszych czasów. W średniowieczu, kiedy do „Wielkiej Syrii” należał też Liban i Palestyna, znajdowało się tu jedenaście klasztorów cysterskich, zlikwidowanych podczas inwazji islamskiej. Pod koniec XIX wieku, w wyniku ustanowienia antyklerykalnego prawa we Francji, kilka klasztorów stworzyło tutaj miejsca, w których przebywali wydaleni z kraju francuscy zakonnicy. W 1882 roku, na północ od Aleppo, został założony klasztor trapistów w Akbès, gdzie zamieszkiwał Karol de Foucauld. Dzisiaj po tym monasterze nie ma śladu – wszystko zostało zniszczone w czasie prześladowań tureckich pod koniec ubiegłego wieku. Obecnie klasztor w Azeir jest jedynym klasztorem benedyktyńskim w Syrii, a jego założenie stanowi małe potwierdzenie wolności, jaką cieszą się tutaj chrześcijanie. Nie ma całkowitej swobody działań, wykluczona jest między innymi możliwość nawracania z islamu na inną wiarę lub poślubienie przez niemuzułmanina muzułmanki, o ile wcześniej nie przyjmie on islamu. Z pewnością jednak warunki życia chrześcijan są tu dużo bardziej dogodne niż w innych rejonach Bliskiego Wschodu. W dużej mierze jest tak dzięki szczególnej formie laicyzacji zagwarantowanej przez prezydenta Bashara al Assada. W państwie obowiązuje opcja bezwyznaniowa (islam nie jest religią państwową), społeczeństwo znajduje się pod żelazną kontrolą, walczy się z fundamentalizmem; do tego dochodzi względna wolność działań zagwarantowana mniejszościom, do których należą chrześcijanie i alawici. Trzęsienie ziemi, które w tych miesiącach nawiedza świat arabski, dotknęło jednak także Syrię – doszło do protestów i starć, w których zginęły setki osób. By uniknąć epilogu podobnego do tego w Tunezji i w Egipcie, Assad zaproponował więcej wolności oraz reformy na polu politycznym i społecznym. Czy to wystarczy?

NA PLACU BUDOWY. Współwystępowanie obok siebie religii stanowi tutaj wielowiekową tradycję, która przejawia się również przy budowie klasztoru. Kierownikiem budowy jest inżynier wyznania syryjsko-ortodoksyjnego, jego prawa ręka to muzułmanin, a robotnicy przynależą do obu wspólnot. „Ludzie są gościnni, pomaga nam wiele osób, narodziły się proste i nieoczekiwane przyjaźnie z wyznawcami islamu”. Pochodząca z Mediolanu siostra Marita mogłaby długo opowiadać. W latach 60. była sekretarką GS (Gioventù Studentesca – Młodzieży Uczniowskiej), prawdziwym wulkanem energii. W roku 1973 przywdziała biały habit, wstępując do nowicjatu w Valserenie. Wraz z siostrą Martą należy do pomysłodawczyń założenia nowej fundacji w środowisku, gdzie przeważają wyznawcy islamu. Pomysł został zrealizowany w 2005 roku, kiedy we cztery zamieszkały w Aleppo, gdzie zaczęły życie wspólnotowe oraz naukę języka arabskiego. Stamtąd przeprowadziły się na wzgórze Azeir, potem dołączyły do nich dwie inne siostry. Kilka faktów, które przydarzyły się Maricie, świadczy o szacunku, jakim cieszy się tutaj ich mała wspólnota. Pewien mężczyzna poprosił je o modlitwę w intencji żony, która nie mogła zajść w ciążę. Kiedy indziej spotkana przy grobie Zachariasza w Aleppo wdowa błagała Maritę o błogosławieństwo dla córki cierpiącej na nieuleczalną chorobę. Innym razem, gdy wracała autobusem ze mszy św., podeszła do niej zaprzyjaźniona z nimi muzułmańska kobieta i wręczyła jej karteczkę, mówiąc: „Błagam cię, zanieś tę prośbę do stóp Matki Bożej, módl się, by wejrzała na moje cierpienie i okazała mi miłosierdzie”. Porzucona przez męża, zwracała się do Najświętszej Maryi Panny (także muzułmanie są czcicielami Maryi), by wyjednała jej widzenie się z dziećmi, które odebrał jej sąd. Opowiadając o tym wydarzeniu, Marita wciąż jest wzruszona: „Wszyscy potrzebujemy doświadczenia Bożego miłosierdzia. I każdy dzień w życiu klasztornym jest dniem spotkania z tym miłosierdziem”.

O godzinie 8.00 wieczorem, gdy księżyc czuwa nad spokojem w Azeir, ostatnią modlitwą wspólnoty jest śpiew Salve Regina przed oświetloną przez wotywną lampkę ikoną Maryi Panny. Z serca Marity i jej sióstr do nieba wznosi się prośba muzułmańskiej kobiety, zostaje zawierzona naszej Orędowniczce, Matce Tego, który wszystko może. Ziarno zasiane przez zakonników z Tibhirine w Algierii wykiełkowało na syryjskiej ziemi. Krew męczenników wydała owoce.

KWIATY NA PUSTYNI
W Syrii żyje 2,5 miliona chrześcijan, co stanowi 10% tamtejszej ludności. Występuje tam wielka mozaika wyznań i obrządków, co stanowi spuściznę dawnej tradycji Kościoła na tej ziemi. Tutaj chrześcijaństwo stawiało pierwsze kroki: kilka kilometrów od Damaszku Saul doznał oświecenia, które zrewolucjonizowało jego życie. Syria jest również jedną z kolebek monastycyzmu, zarówno w formie indywidualnej (anachoretyzm), jak i wspólnotowej (cenobityzm). Święty Hieronim opisując to miejsce w roku 375, nazywał je „pustynią pełną Chrystusowych kwiatów”. W pobliżu Aleppo, drugiego pod względem liczby ludności miasta w Syrii, znajduje się Deir Samaan, z pozostałościami zabudowań bazyliki św. Szymona Słupnika, klasztor wzniesiony między IV a V w. i poświęcony najbardziej popularnemu syryjskiemu eremicie, ascecie, który spędził na słupie 30 lat.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją