Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2011 (maj / czerwiec)

Rozmowa

Marina Olmo. Warto tak żyć

Pochodzi z Mediolanu. Języka polskiego nauczyła się podczas studiów w Mediolanie oraz na stypendium w Polsce. Zawsze marzyła o mężu i co najmniej piątce dzieci, tymczasem Pan przygotował dla niej coś, o czym dziś mówi: „Najpiękniejszy podarunek na świecie”. MARINA OLMO – od ponad 20 lat należy do Memores Domini. Na co dzień pracuje jako sekretarka arcybiskupa Palermo Paola Romea. Zaprzyjaźniona od wielu lat z Ruchem w Polsce w maju przyjechała do Opola, aby wygłosić referat o dziewictwie.

Gabriela Cyrys


Kto zaprosił Cię do udziału w sympozjum zorganizowanym na Wydziale Teologicznym w Opolu 14 maja 2011 roku? Czy od razu odpowiedziałaś na zaproszenie?

Zaproszenie dostałam drogą mailową od księdza Andrei d’Aurii, który w mailu wyjaśniał, jak doszło do tego, że kierowano je właśnie do mnie. Otóż ksiądz Jurek został poproszony przez księdza Jana, organizatora tego sympozjum, o pomoc w znalezieniu osoby – w miarę możliwości świeckiej – która wygłosiłaby referat o dziewictwie. Ksiądz Jurek przesłał tę prośbę do Międzynarodowego Sekretariatu CL, do Mediolanu, który z kolei zwrócił się o opinię w tej sprawie do księdza Andrei d’Aurii. Ksiądz Andrea stwierdził, że propozycja jest interesująca i że w miarę możliwości warto, aby ktoś pojechał. Chodziło tylko o znalezienie odpowiedniej osoby. Po otrzymaniu takiej odpowiedzi Sekretariat porozumiał się z księdzem Carrónem oraz księdzem Ambrogio Pivonim, którzy pomyśleli o mnie.

Po otrzymaniu maila skontaktowałam się z księdzem Jurkiem, a za jego pośrednictwem z księdzem Janem. Uzgodniliśmy temat mojego wystąpienia [Dziewictwo: doświadczenie możliwe tylko dla niektórych? – przyp. red.], po czym zaczęłam załatwiać sprawy związane z samą podróżą. Okazało się, że trudno jest znaleźć lot, tak żeby dotrzeć do Opola w odpowiednim terminie. Wtedy z pomocą przyszedł mi ksiądz Jurek, który zwrócił się z prośbą o pomoc do osób z warszawskiej wspólnoty. Tym sposobem przed konferencją gościłam w domu Krzysztofa Prokopa, a w drodze powrotnej u Piotra Szulara, w samym Opolu natomiast przyjęła mnie Barbara Łabiak.

Temat sympozjum brzmiał: „Wychowanie do czystości – utopia czy oczywistość?”. W swoim wystąpieniu mówiłaś przede wszystkim o tym, czym jest dziewictwo, oraz o wychowaniu do dziewictwa. Ksiądz biskup Gerard Kusz w swojej homilii wygłoszonej podczas mszy św., będącej centralnym punktem sympozjum, przytoczył w formie anegdoty pewną myśl: „Czy opłaca się żyć w czystości? Nie, nie opłaca się. Ale warto”. Dlaczego, Twoim zdaniem, warto tak żyć? Dlaczego warto żyć w dziewictwie?

Tak jak powiedziałam podczas konferencji, dziewictwo jest sposobem odnoszenia się do rzeczywistości, który stara się nie wyłączać niczego, nadawać wartość wszystkim aspektom rzeczywistości, a wszystko to dla osiągnięcia większej pełni, dla większego smaku życia. Nie dotyczy więc tylko kogoś, kto jest powołany do życia konsekrowanego, ale także relacji mężczyzna-kobieta, rodzice-dzieci itd. To jest szansa na przeżywanie życia w sposób pełniejszy, a więc nie tylko warto, ale przede wszystkim tego sobie życzę. Z jakiej racji trzeba zadowalać się czymś mniejszym?

Wykład wygłosiłaś po polsku, wzbudzając tym nasz podziw… Jak to się stało, że tak dobrze opanowałaś ten język?

Uczyłam się polskiego na Uniwersytecie w Mediolanie. Ukończyłam języki słowiańskie ze specjalizacją: język polski. Często mam okazję mówić po polsku, rzadko jednak piszę w tym języku, dlatego poprosiłam Krystynę Borowczyk o przetłumaczenie mojego wystąpienia. Przesłałam jej tekst napisany po włosku, ona go przetłumaczyła, a potem telefonicznie wyjaśniłyśmy trudniejsze miejsca. Po otrzymaniu ostatecznej wersji tekstu czytałam go sobie na głos, by popełnić jak najmniej błędów w wymowie, ale też by dobrze go wygłosić, odpowiednio intonując zdania i robiąc przerwy we właściwych miejscach.

Mogłabyś nam opowiedzieć, jak spotkałaś ruch Komunia i Wyzwolenie i jak odkryłaś w sobie powołanie do Memores Domini?

Ruch poznałam, mając 14 lat, w liceum. Do tej samej szkoły chodziła też moja siostra (rok starsza ode mnie), która spotkała Ruch dzięki jednej ze swoich nauczycielek. To były lata tuż po studenckich protestach w 1968 roku. Zobaczyłam w tej nauczycielce i w młodych ludziach, którzy za nią podążali, zdolność do wydawania osądów o faktach mających miejsce w szkole i poza nią, która mnie zafascynowała.

Pierwsze przeczucie powołania pojawiło się właśnie w Polsce. Dzięki stypendium włoskiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych spędziłam rok akademicki 1986/1987 w Krakowie, gdzie mieszkałam z dwoma innymi studentami – Barbarą, której mąż odbywał służbę wojskową, oraz z Tomkiem, studentem geografii. Kiedy mąż Barbary wracał na przepustkę, jechali razem do swojego rodzinnego domu, do Rzeszowa, janatomiast na całe tygodnie zostawałam w mieszkaniu z Tomkiem. Właśnie w tej sytuacji, kiedy przed nikim nie musiałam się tłumaczyć, z dala od domu, bez telefonu, żyłam z tym chłopakiem pod jednym dachem jak brat i siostra. Zdałam sobie wtedy sprawę, że jeśli było to możliwe w tej sytuacji, to było możliwe zawsze. Decydującym momentem był jednak dzień 4 czerwca 1988 roku, kiedy ksiądz Giussani prowadził spotkanie zatytułowane „«Tak» Maryi”. Nie pamiętam niczego z treści tego spotkania, wiem tylko, że ksiądz prałat Giussani miał w sobie taki rodzaj napięcia, kiedy mówił, że sobie pomyślałam: „Chcę żyć z takim wewnętrznym napięciem. Jeśli moją drogą mają być Memores Domini, przystaję na to”. Tak zaczęła się ta wędrówka.

Dla współczesnego człowieka temat życia w dziewictwie, życia w czystości jest być może trudniej przyswajalny niż dawniej. Pewnie wielu słuchającym Twojego wykładu na usta cisnęło się pytanie: „Czy można tak żyć w dzisiejszym świecie?”. Dla mnie jesteś „żywym dowodem” na to, że owszem,tak, że można tak żyć. Co szczególnie pomaga Ci pozostawać wierną powołaniu do dziewictwa?

Wiele jest narzędzi, które pomagają mi trwać w wierności tej drodze, pierwszym jednak i najważniejszym jest moja osobista relacja z Chrystusem, poszukiwanie Go w tym wszystkim, co robię, oraz we wszystkich okolicznościach, którymi żyję, a On jest obecny w taki sposób, że zawsze udaje Mu się mnie zaskoczyć. Mamy następnie regułę Memores Domini, która nie jest zwykłą serią powinności do wypełniania, ale „towarzystwem prowadzonym ku Przeznaczeniu”, jak określił stowarzyszenie sam ksiądz Giussani. Chodzi o twarze, osoby, które są mi dane, abym nieustannie była przywoływana do obecności Chrystusa; oprócz tego jest kilka określonych chwil w ciągu dnia, jak recytacja jutrzni, modlitwy w ciągu dnia, nieszporów, komplety, codzienne uczestnictwo we mszy św. oraz milczenie. Są to narzędzia ułatwiające i przyzywające moją relację z Chrystusem.

Jak wygląda Twoje życie codzienne, czym się zajmujesz zawodowo? Pamiętam, że w czasie jednych z wakacji Ruchu w Polsce, w których również brałaś udział (bodajże było to w Zakopanym w 2006 roku), pytałam Cię dość szczegółowo o to, jak spędzasz na przykład niedzielę.

Od zawsze zajmowałam się pracą w sekretariacie w dwóch miejscach: najpierw w Międzynarodowym Sekretariacie CL, a potem w Nuncjaturze Apostolskiej we Włoszech, teraz natomiast pracuję jako osobista sekretarka kardynała Paola Romea, arcybiskupa Palermo.

Moje codzienne życie nie różni się zasadniczo od życia jakiejkolwiek innej osoby. Pobudka o godzinie 6.00, o 6.50 wspólne odmawianie jutrzni. O godzinie 7.30 msza św., a potem biegiem do biura. Przychodzę o godzinie 8.15, ale pracę zaczynam o 9.00. W ten sposób mam czas, by odbyć znaczną część godziny milczenia, ponieważ nie zawsze mam pewność, czy będę mogła robić to wieczorem. Zostaję w biurze do godziny 18.00, potem zazwyczaj udaję się do działającego w Palermo Sekretariatu CL, który w tej chwili przeorganizowuję. Jeśli jest taka potrzeba, zostaję tam do 19.30, w przeciwnym razie wracam do domu. Między godziną 19.00 a 20.00 jest godzina milczenia, po której odmawiamy wspólnie nieszpory. Potem kolacja i kompleta o 22.00.

Raz w tygodniu kolacja odbywa się w milczeniu. Przełożona domu czyta wówczas jakiś fragment z historii Kościoła, życia świętych albo o Jezusie. Raz w tygodniu przed kolacją robimy spotkanie całego domu, coś w rodzaju Szkoły Wspólnoty na ustalony wcześniej, za każdym razem inny, temat: dni skupienia, rekolekcje albo jakiś inny ruchowy tekst. Raz w tygodniu ma miejsce również „popołudnie milczenia”, czyli najdłuższy, trwający minimum trzy godziny, moment medytacji. W domu, w którym obecnie mieszkam, jest to akurat niedzielne popołudnie.

Jeśli nie pojawiają się jakieś specjalne obowiązki, w niedzielę śpię trochę dłużej, idę na mszę św., a potem włączam się w domowe obowiązki. Popołudniu, po chwili odpoczynku, odprawiam „popołudnie milczenia”, które kończy się odmawianiem nieszporów o godzinie 20.00. Potem kolacja i o godzinie 22.00 kompleta.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją