Lud. PĂłĹtora miliona osĂłb pociÄ
gniÄtych przez Ĺźycie czĹowieka, ktĂłrego pochwyciĹ Chrystus. Oto co wydarzyĹo siÄ na placu Ĺw. Piotra. A wszystko niejako na potwierdzenie tego, co wielu z nas usĹyszaĹo w Rimini.
âJest bĹogosĹawiony ze wzglÄdu na swÄ
wiarÄ, mocnÄ
i wielkodusznÄ
, wiarÄ apostolskÄ
. (...) Na mocy tej wiary Szymon staje siÄ Piotrem, OpokÄ
, na ktĂłrej Jezus moĹźe zbudowaÄ swĂłj KoĹciĂłĹ. Bycie bĹogosĹawionym na wieki Jana PawĹa II (...) wpisane jest w te wĹaĹnie sĹowa Chrystusa: ÂŤBĹogosĹawiony jesteĹ, SzymonieÂť i ÂŤBĹogosĹawieni, ktĂłrzy nie widzieli, a uwierzyliÂťâ.
Benedykt XVI
âÂŤNie lÄkajcie siÄ! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na oĹcieĹź drzwi Chrystusowi!Âť. To, o co nowo wybrany PapieĹź prosiĹ wszystkich, sam wczeĹniej uczyniĹ: otworzyĹ dla Chrystusa spoĹeczeĹstwo, kulturÄ, systemy polityczne i ekonomiczne, odwracajÄ
c z siĹÄ
olbrzyma â siĹÄ
, ktĂłrÄ
czerpaĹ z Boga â tendencjÄ, ktĂłra wydawaĹa siÄ byÄ nieodwracalnaâ.
Benedykt XVI
âPomĂłgĹ chrzeĹcijanom na caĹym Ĺwiecie, by nie lÄkali siÄ byÄ chrzeĹcijanami (...). Jednym sĹowem: pomĂłgĹ nam nie lÄkaÄ siÄ prawdy, gdyĹź prawda jest gwarancjÄ
wolnoĹciâ.
Benedykt XVI
W pewnym momencie, na krĂłtko przed mszÄ
Ĺw., rozglÄ
dnÄliĹmy siÄ wokĂłĹ. ZnajdujÄ
cy siÄ u wylotu ulicy Conciliazione plac Risorgimento â alternatywa wybrana o godzinie 6.00 rano, po dwĂłch godzinach spÄdzonych w kolejce bez Ĺźadnej nadziei na dostanie siÄ gdzieĹ bliĹźej placu Ĺw. Piotra â rĂłwnieĹź pÄkaĹ w szwach. WokóŠmĹodzieĹź z GS (GioventĂš Studentesca â MĹodzieĹźy Uczniowskiej) z Romanii i eleganckie panie z Filipin; grupa LibaĹczykĂłw i Chorwatki w strojach regionalnych; flagi hiszpaĹskie, argentyĹskie, chilijskie. Polacy na kaĹźdym kroku. I mĹodzi â wszÄdzie. Oto prĂłbka tego, co moĹźna byĹo zobaczyÄ na kilkukilometrowym odcinku dzielÄ
cym plac Ĺw. Piotra od Circo Massimo.
PĂłĹtora miliona osĂłb. KaĹźdy przybyĹ z sobie znanych powodĂłw, ze swojÄ
racjÄ
poczucia wdziÄcznoĹci Janowi PawĹowi II, bĹogosĹawionemu PapieĹźowi, ktĂłry zmieniajÄ
c serca, naprawdÄ zmieniĹ historiÄ. Powody gruntownie przestudiowane, zanalizowane, przypomniane na dziesiÄ
tkach stronic gazet, w ktĂłrych przywoĹano upadek muru berliĹskiego i wielkie podróşe, zamach i Ĺwiatowe Dni MĹodzieĹźy. A nastÄpnie ruchy, Loreto, AsyĹź, wyznanie win (mea culpa). Cierpienie ostatnich lat. KaĹźdy miaĹ w pamiÄci swojego Karola WojtyĹÄ, ktĂłremu chciaĹ zĹoĹźyÄ hoĹd. Na placu byĹo to oczywiste.
WystarczyĹo jednak siÄgnÄ
Ä gĹÄbiej i poczekaÄ nieco, zaledwie do pierwszych sĹĂłw Benedykta XVI, by zdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe na dnie tych wszystkich racji znajduje siÄ tylko jedna, najpotÄĹźniejsza. Ta, ktĂłra naznaczaĹa kaĹźdÄ
chwilÄ tego nadzwyczajnego pontyfikatu, od pierwszych sĹĂłw po ostatniÄ
ciszÄ â wiara w Chrystusa, âoĹrodek wszechĹwiata i historiiâ. Ten czĹowiek przez caĹe swoje Ĺźycie byĹ tego Ĺwiadkiem. Tak jak jego przyjaciel, ktĂłrego wszyscy widzieli zadowolonego, a najbardziej w chwili, gdy mĂłgĹ powiedzieÄ: âOto nadszedĹ oczekiwany dzieĹ; przyszedĹ szybko, poniewaĹź tak podobaĹo siÄ Bogu: Jan PaweĹ II jest bĹogosĹawionyâ. Jest bĹogosĹawiony, kontynuowaĹ Benedykt XVI, âze wzglÄdu na swojÄ
wiarÄ, mocnÄ
i wielkodusznÄ
, wiarÄ apostolskÄ
â.
A wiÄc wiara. Przede wszystkim i we wszystkim. Jako jedyny wÄ
tek zdolny powiÄ
zaÄ kaĹźdÄ
rzecz i podtrzymaÄ Ĺźycie â Ĺźycie nowego BĹogosĹawionego, jego nastÄpcy i kaĹźdego, kto byĹ na placu. Jest zdolny nadaÄ oblicze temu placowi, konkretnÄ
fizjonomiÄ. To nie byĹa masa â to byĹ lud. Dziwny lud. Chaotyczny i wielopostaciowy, na pewno jednak nie zdezorientowany. PotrafiÄ
cy wÄdrowaÄ, udĹşwignÄ
Ä trud: bezsennÄ
noc, godziny spÄdzone w samochodzie albo w autokarze, popchniÄcia, Ĺcisk. Trud drogi. To wszystko, co w codziennym Ĺźyciu odbiera nam siĹy, nie tutaj jednak. To byĹ wysiĹek, a jakĹźe! ByĹo wiele ograniczeĹ. Nie stanowiĹy jednak problemu. Serce byĹo inne. ByĹo tam, teraĹşniejsze.
Z Rimini do Rzymu. ByĹ jeden fragment homilii Benedykta XVI, ktĂłry przyprawiĹ nas o drĹźenie: âPiotr nie nakazuje, lecz wskazuje. Pisze bowiem: ÂŤDlatego radujecie siÄÂť â i dodaje: ÂŤWy, choÄ nie widzieliĹcie, miĹujecie Go; wy w Niego teraz, choÄ nie widzicie, przecieĹź wierzycie, a ucieszycie siÄ radoĹciÄ
niewymownÄ
i peĹnÄ
chwaĹy wtedy, gdy osiÄ
gniÄcie cel waszej wiary â zbawienie duszÂť (1P 1. 6, 8â9). Wszystko jest w trybie wskazujÄ
cym, gdyĹź zaistniaĹa nowa rzeczywistoĹÄ, zrodzona ze Zmartwychwstania Chrystusa, rzeczywistoĹÄ dostÄpna w wierze. ÂŤStaĹo siÄ to przez Pana â mĂłwi Psalm â i cudem jest w naszych oczachÂť, w oczach wiaryâ. Przeczytajcie go jeszcze raz, spokojnie. Jest w nim wszystko. TeraĹşniejszoĹÄ Chrystusa, korzyĹci pĹynÄ
ce z wiary, nowe Ĺźycie zrodzone ze Zmartwychwstania. Te same tematy, ten sam wÄ
tek, dobrze znany, wciÄ
Ĺź brzmiÄ
cy w uszach wielu obecnych w Rzymie, poniewaĹź przybywali oni z Rimini, z miejsca, w ktĂłrym w poprzednich dniach mĂłwiĹo siÄ wĹaĹnie o tym, mĂłwiĹo siÄ dogĹÄbnie.
Ja i historia. Dla tych, ktĂłrzy dotarli na plac Ĺw. Piotra z Rimini bezpoĹrednio po Rekolekcjach Bractwa CL, zakoĹczonych specjalnie dzieĹ wczeĹniej, by umoĹźliwiÄ 26 tysiÄ
com ich uczestnikĂłw podróş do Rzymu (gdzie byli wraz z innymi dorosĹymi z Ruchu, studentami oraz uczniami szkóŠĹrednich), beatyfikacja Jana PawĹa II staĹa siÄ szczegĂłlnÄ
ĹaskÄ
. Z pewnoĹciÄ
przyjdzie jeszcze czas, by do tego wrĂłciÄ. Jednak w pierwszym odczuciu jakby fizycznie i natychmiast moĹźna byĹo zobaczyÄ wiele z tego, o czym usĹyszaĹo siÄ w pawilonach Fiery. Od poczÄ
tku, od ânowego stworzeniaâ, o ktĂłrym mĂłwiĹ wĹaĹnie ĹwiÄty PaweĹ, po zakoĹczenie, po zwrĂłcenie uwagi na autorytet jako na âdĹoĹ, ktĂłra podaje nam wydarzenie terazâ, âgdzie przeĹźywa siÄ weryfikacjÄ proroctwaâ, a âChrystusa doĹwiadcza siÄ jako odpowiedzi na wymogi sercaâ. Ten, kto byĹ na placu, byĹ tam z tego powodu, nie z innego. A to, czym moĹźe byÄ ten autorytet, w Ĺwiadectwie âĹźycia czĹowieka, ktĂłry pozwala siÄ Chrystusowi pochwyciÄ i pociÄ
gnÄ
Äâ (jak powiedziaĹ ksiÄ
dz JuliĂĄn CarrĂłn, mĂłwiÄ
c o owym BĹogosĹawionym w wywiadzie dla âLâOsservatore Romanoâ), znajdowaĹo siÄ â znajduje â przed oczami wszystkich.
Tak samo jak dla kogoĹ, kto miaĹ w pamiÄci zaakcentowanie podczas rekolekcji kwestii wĹadzy, âktĂłra nie moĹźe przeszkodziÄ rozbudzeniu siÄ ÂŤjaÂť w spotkaniu z Chrystusemâ, ale âstara siÄ przeszkodziÄ, by spotkanie to staĹo siÄ historiÄ
â, czymĹ imponujÄ
cym byĹo znalezienie siÄ wobec Ĺwiadka, ktĂłry rzuciĹ wyzwanie historii i jÄ
przeobraziĹ. WychodzÄ
c wĹaĹnie od nieustannego przyzywania, od pamiÄci o tym Fakcie: âÂŤNie lÄkajcie siÄ! OtwĂłrzcie, otwĂłrzcie na oĹcieĹź drzwi Chrystusowi!Âť. To, o co nowo wybrany PapieĹź prosiĹ wszystkich, sam wczeĹniej uczyniĹ: otworzyĹ dla Chrystusa spoĹeczeĹstwo, kulturÄ, systemy polityczne i ekonomiczne, odwracajÄ
c z siĹÄ
olbrzyma â siĹÄ
, ktĂłrÄ
czerpaĹ od Boga â tendencjÄ, ktĂłra wydawaĹa siÄ byÄ nieodwracalnaâ â przypomniaĹ Benedykt XVI. â Na nowo ukierunkowaĹ chrzeĹcijaĹstwo ku przyszĹoĹci, BoĹźej przyszĹoĹci, wykraczajÄ
cej poza historiÄ, lecz rĂłwnieĹź w niej zakorzenionej. Ten Ĺadunek nadziei, ktĂłry w pewien sposĂłb zostaĹ zawĹaszczony przez marksizm oraz ideologiÄ postÄpu, sĹusznie oddaĹ on chrzeĹcijaĹstwu. W ten sposĂłb przywrĂłciĹ nadziei jej autentyczne obliczeâ.
Ten sam wÄ
tek. Te same sĹowa-klucze. Nawet jednak cisza, ktĂłra zapanowaĹa na placu podczas dwĂłch dĹugich momentĂłw modlitwy â cisza caĹkowita, zupeĹna, po ludzku niemoĹźliwa, jeĹli pomyĹleÄ o kontekĹcie â byĹa echem innej ciszy â tej, ktĂłra wypeĹniaĹa serce w autokarze w Rimini, podczas dojazdĂłw na spotkania. To byĹ znak tej ObecnoĹci.
Potem oczywiĹcie cisza siÄ skoĹczyĹa. ZnĂłw rozlegĹ siÄ Ĺpiew, pojawiĹy siÄ flagi i zapanowaĹa atmosfera ĹwiÄta, ktĂłra nasunÄĹa nam na myĹl to usĹyszane jakiĹ czas temu zdanie ksiÄdza Giussaniego: âZwyciÄstwem Chrystusa jest chrzeĹcijaĹski ludâ. Ten lud, ktĂłry opuszczaĹ Rzym stopniowo, tĹoczÄ
c siÄ w kierunku pociÄ
gĂłw, autokarĂłw, powodujÄ
c korki na obwodnicy. PoniedziaĹek. Praca do podjÄcia i pogĹÄbienia. Po prostu Ĺźycie. Nowe jednak.
PIÄKNA JEST DROGA...
Na beatyfikacjÄ do Rzymu wyruszyliĹmy dwiema rodzinami wypoĹźyczonym busem. DziÄki wczeĹniejszym przygotowaniom takĹźe dzieci Ĺwiadomie i dzielnie podjÄĹy trud pielgrzymowania. KaĹźde jechaĹo ze swoimi intencjami. ChÄtnie podejmowana przez nie modlitwa i duch sĹuĹźby wzbudzaĹy nasz podziw. Mimo ogromnego zmÄczenia byĹy uwaĹźne i wyciszone.
W niedzielny poranek, po noclegu w nadmorskiej Santa Marinella, oddalonej 60 kilometrĂłw od Rzymu, 30-osobowÄ
juĹź grupÄ
(w tym 14 dzieci) udaliĹmy siÄ pociÄ
giem do stacji San Pietro. JakĹźe wyjÄ
tkowy byĹ Rzym w ten poranek! Morze kwiatĂłw KoĹcioĹa, piÄkne twarze, ale niestety takĹźe... niedoinformowane sĹuĹźby porzÄ
dkowe. DostrzegliĹmy teĹź znaki sprzeciwu â mijajÄ
cy nas na przejĹciu dla pieszych WĹosi uĹmiechali siÄ szyderczo, mÄĹźczyzna teatralnie zakrywaĹ na nasz widok twarz, a kobieta wykrzykiwaĹa: âNon possoâ. Te reakcje nie odebraĹy nam jednak radoĹci. SzliĹmy pewnym krokiem, czujÄ
c siÄ w Wiecznym MieĹcie jak u siebie.
WkrĂłtce okazaĹo siÄ jednak, Ĺźe wejĹcie na plac Ĺw. Piotra byĹo dla naszych rodzin zbyt trudne. Tramwajem, autobusem, a wreszcie metrem dotarliĹmy wiÄc do bazyliki Ĺw. PawĹa za Murami. ZdumiaĹa nas cisza, kameralna atmosfera i majestat tej ĹwiÄ
tyni. Nad garstkÄ
skupionych wokóŠtelebimu pielgrzymĂłw roztaczaĹo siÄ bĹÄkitne niebo, a przez parasole sosen przebijaĹo sĹoĹce. Ziemia jest peĹna Twojej chwaĹy! CzekaliĹmy w radoĹci i skupieniu. Pan jest blisko. PozwoliĹ nam dotknÄ
Ä siebie, swojego miĹosierdzia w Ĺwiadectwie Ĺźycia umiĹowanego SĹugi. Nasze oczy widziaĹy, nasze rÄce dotykaĹy jego ĹwiÄtoĹci. W znaku beatyfikacji Jana PawĹa II Pan z czuĹoĹciÄ
przychodziĹ do Wieczernika naszych oczekiwaĹ, obaw i trudu drogi. Rzymski Wieczernik oczekiwania na beatyfikacjÄ i radoĹÄ z wydarzenia znalazĹy kontynuacjÄ w wieczornych rozmowach. PadaĹy pytania: jakÄ
pracÄ podjÄ
Ä? jakie owoce przyniesie to wydarzenie? co z PolskÄ
? czy nie zmarnujemy dziedzictwa naszego bĹogosĹawionego PapieĹźa?
PokĂłj wam! Nie lÄkajcie siÄ! OtwĂłrzcie na oĹcieĹź drzwi Chrystusowi. DziÄkujemy ci, bĹogosĹawiony Janie Pawle II, za Ĺwiadectwo niezĹomnej wiary, za to, Ĺźe caĹym swoim Ĺźyciem wskazywaĹeĹ na swojego Mistrza â Jezusa Chrystusa. On zmartwychwstaĹ, Ĺźyje i ma moc przenikaÄ przez mury â beton niedowiarstwa i ograniczeĹ. DziÄkujemy za horyzonty nadziei. KiedyĹ tak jak Ty ucieszymy siÄ niewymownÄ
radoĹciÄ
, gdy osiÄ
gniemy cel naszej wiary â zbawienie dusz.
Agnieszka Szular, Warszawa
NA DRODZE DO ĹWIÄTOĹCI
Gdy ogĹoszono termin beatyfikacji Jana PawĹa II, dla wielu moich znajomych oczywistym byĹo, Ĺźe trzeba zrobiÄ wszystko, by 1 maja 2011 roku znaleĹşÄ siÄ na placu Ĺw. Piotra w Rzymie i osobiĹcie uczestniczyÄ w tym âwielkim i powszechnym ĹwiÄcie wiaryâ, jak okreĹliĹ to wydarzenie Benedykt XVI. Ja jednak widziaĹam gĹĂłwnie przeszkody: obowiÄ
zki, praca, no i przede wszystkim spore koszty samego wyjazdu.
PojawiaĹy siÄ coraz to nowe â wydawaÄ by siÄ mogĹo coraz bardziej szalone â pomysĹy na to jak, czym i na jak dĹugo udaÄ siÄ do Rzymu. KaĹźdy z nich wydawaĹ mi siÄ jednak z róşnych powodĂłw nierealny w realizacji, ale pragnienie pojechania do Rzymu mimo wszystko nie ustawaĹo. Gdy wreszcie okazaĹo siÄ, Ĺźe i ja mogÄ udaÄ siÄ do Wiecznego Miasta, pojawiĹo siÄ nurtujÄ
ce pytanie: dlaczego, dla kogo warto podjÄ
Ä wysiĹek, wydaÄ pieniÄ
dze i tam jechaÄ? WĂłwczas przyszĹo mi do gĹowy takie oto porĂłwnanie: gdyby ktoĹ waĹźny, bliski, znaczÄ
cy, zaprosiĹ mnie na przykĹad na swoje urodziny, wtedy rĂłwnieĹź mogĹabym pozostaÄ w domu, Ĺźyczenia i prezent wysĹaÄ pocztÄ
, później zaĹ posĹuchaÄ uwaĹźnie relacji znajomych i oglÄ
dnÄ
Ä zdjÄcia, ale czy tak bym zrobiĹa? JeĹli ten czĹowiek jest dla mnie waĹźny, to trzeba po prostu tam byÄ. A ja przecieĹź Janowi PawĹowi II zawdziÄczam wiele â bardzo duĹźo jako Polka, o czym sporo ostatnio mĂłwi siÄ i pisze, ale jeszcze wiÄcej jako chrzeĹcijanka. To wĹaĹnie Jan PaweĹ II przez kilkanaĹcie lat konsekwentnie pokazywaĹ mi atrakcyjnoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa.
O Ĺwicie 1 maja przyozdobiony wielobarwnymi flagami i transparentami plac Ĺw. Piotra byĹ gÄsto wypeĹniony pielgrzymami. MiaĹam wraĹźenie, Ĺźe wiÄkszoĹÄ z nich stanowili Polacy, ale moĹźna byĹo dostrzec teĹź na przykĹad czarnoskĂłre kobiety ubrane w egzotyczne garsonki z wizerunkiem nowego BĹogosĹawionego. ZdawaÄ by siÄ mogĹo, Ĺźe to jakiĹ chaotyczny tĹum zmÄczonych ludzi, a jednak sÄ
dzÄ, Ĺźe kaĹźda z tych osĂłb przyjechaĹa ponaglana wdziÄcznoĹciÄ
odczuwanÄ
wobec Jana PawĹa II. Mimo Ĺźe zapewne wielu z nas nigdy nie spotkaĹo go osobiĹcie, to jednak wszyscy przybyliĹmy tam wĹaĹnie ze wzglÄdu na niego. Benedykt XVI na poczÄ
tku homilii jasno wskazaĹ natomiast, Ĺźe w gruncie rzeczy powĂłd jest jeszcze gĹÄbszy: âJeden jest BĂłg, jeden Chrystus Pan, ktĂłry niczym most ĹÄ
czy ziemiÄ z niebem, a my czujemy siÄ w tym momencie bardziej niĹź kiedykolwiek uczestnikami niebieskiej liturgiiâ. Ostatecznym powodem zawsze jest Pan. Na Niego wĹaĹnie nieustannie kierowaĹ nasz wzrok, serce, rozum, uwagÄ Jan PaweĹ II. Dlatego zostaĹ nam wskazany jako wzĂłr ĹwiÄtoĹci. JeĹli chce siÄ byÄ ĹwiÄtym, warto na niego patrzeÄ. Co wiÄcej, tego dnia Jan PaweĹ II zostaĹ nam wskazany jako konkretna pomoc dla nas w tym zmaganiu o swojÄ
ĹwiÄtoĹÄ.KtoĹ, kto byĹ zainteresowany czĹowiekiem za Ĺźycia, nie moĹźe przecieĹź tak nagle przestaÄ siÄ nim interesowaÄ po swojej Ĺmierci â bĹogosĹawiony Jan PaweĹ II, bÄdÄ
c w niebie, nadal interesuje siÄ naszymi sprawami. Co wiÄcej, teraz jest nam jeszcze bliĹźszy, bo wie wiÄcej od nas. To wĹaĹnie zostaĹo obiektywnie stwierdzone w NiedzielÄ BoĹźego MiĹosierdzia w Rzymie. OdtÄ
d mogÄ modliÄ siÄ do kogoĹ, na kogo kiedyĹ patrzyĹam wĹasnymi oczami. Tylko czy naprawdÄ wierzÄ w to, Ĺźe Jan PaweĹ II realnie pomaga mi na drodze do ĹwiÄtoĹci?
Gdy Benedykt XVI wyrzekĹ sĹowa: âNaszÄ
wĹadzÄ
apostolskÄ
zezwalamy, aby sĹuga BoĹźy Jan PaweĹ II, PapieĹź, od tej pory nazywany byĹ bĹogosĹawionymâ, a nad jego gĹowÄ
odsĹoniÄto wizerunek uĹmiechajÄ
cego siÄ nowego BĹogosĹawionego, przez kilka nastÄpnych minut na placu rozlegĹy siÄ gromkie oklaski, pojawiĹy siÄ powiewajÄ
ce flagi, a nasze oczy wypeĹniĹy Ĺzy wzruszenia. Wzruszenie jednak z definicji jest czymĹ, co mija. StojÄ
c tam, na placu Ĺw. Piotra, patrzÄ
c, sĹuchajÄ
c, nie sposĂłb byĹo obok wdziÄcznoĹci i tego wĹaĹnie wzruszenia nie odczuÄ naglÄ
cej potrzeby nawrĂłcenia: âTen znakomity Syn narodu polskiego przywrĂłciĹ nam siĹÄ wiary w Chrystusa, gdyĹź jest On Redemptor hominis, Odkupicielem czĹowiekaâ â przypominaĹ Benedykt XVI.
PojechaĹam do Rzymu, aby znĂłw obudziĹo siÄ we mnie pragnienie Pana, ktĂłre nie pozwala rozsiÄ
ĹÄ siÄ leniwie w Ĺźyciu, pojechaĹam z konkretnÄ
intencjÄ
, pojechaĹam, by w jednoĹci z caĹym KoĹcioĹem dziÄkowaÄ Bogu za tego wyjÄ
tkowego Ĺwiadka Chrystusa. Chyba dlatego wĹaĹnie mogliĹmy udĹşwignÄ
Ä trud tej drogi: godziny spÄdzone w autokarze, samochodzie czy samolocie, bezsenne noce, dĹugie godziny stania w kolejce na plac, zmÄczenie, Ĺcisk, popchniÄcia, zniecierpliwienie. Trud drogi, ktĂłry w codziennym Ĺźyciu tak Ĺatwo wywoĹuje zniechÄcenie, niszczy siĹy, ktĂłry prowadzi do nieporozumieĹ i sporĂłw, ktĂłry czÄsto gasi entuzjazm i pragnienia, tutaj nie stanowiĹ problemu. Bo znaliĹmy cel.
âBĹogosĹawiony jesteĹ, umiĹowany PapieĹźu Janie Pawle II, poniewaĹź uwierzyĹeĹ. Prosimy, byĹ nadal umacniaĹ z nieba wiarÄ Ludu BoĹźego. Amenâ â zakoĹczyĹ swÄ
niedzielnÄ
homiliÄ papieĹź Benedykt XVI.
Agnieszka Kazun, WrocĹaw