ZOBACZYÄ PIÄKNO, KTĂRE SIÄ WYDARZA
âNie chcÄ rozmawiaÄ o problemach, ktĂłrych na pewno macie wiele. WolaĹbym pomĂłwiÄ o tym, co piÄknego i poruszajÄ
cego wydarzyĹo siÄ ostatnio w Waszym Ĺźyciuâ â tymi sĹowami Davide Biasoni, odpowiedzialny w ruchu Comunione e Liberazione (Komunia i Wyzwolenie) za EuropÄ rozpoczÄ
Ĺ spotkanie polskiej diakonii w sobotÄ, 14 maja, we WrocĹawiu. Po takim wstÄpie Davide opowiedziaĹ o swoim pobycie w Rzymie z racji beatyfikacji Jana PawĹa II. WspomniaĹ o poruszajÄ
cym Ĺwiadectwie âluduâ, ktĂłry przybyĹ z caĹego Ĺwiata; o wielu, bardzo wielu Polakach zrodzonych i zjednoczonych przez Ĺwiadectwo Ĺźycia naszego wielkiego Rodaka; o tym, Ĺźe udziaĹ w tych wydarzeniach sprawiĹ, Ĺźe potem nawet jedzenie obiadu w restauracji nie byĹo juĹź banalnÄ
czynnoĹciÄ
. Davide przyjechaĹ do nas z wĹasnej inicjatywy, skontaktowaĹ siÄ z nami, proponujÄ
c jedyny wolny termin, jakim dysponowaĹ. Jako odpowiedzialny za EuropÄ po raz pierwszy odwiedziĹ nas rok temu razem z ksiÄdzem AndreÄ
DâAuriÄ
w Warszawie. WczeĹniej, mniej wiÄcej 18 lat temu, jako student towarzyszyĹ polskim studentom, a przyjaĹşnie z tamtych lat, na przykĹad z Markiem Biernackim i jego rodzinÄ
, przetrwaĹy do dziĹ.
Swojego rodzaju kontynuacjÄ
diakonii byĹo otwarte dla wszystkich spotkanie pytaĹ, ktĂłre odbyĹo siÄ w sobotÄ popoĹudniu w Auli Jana PawĹa II na Uniwersytecie Ekonomicznym we WrocĹawiu. Po tym jak Davide i ksiÄ
dz Jurek zaprosili wszystkich do zadawania pytaĹ, zapadĹa dĹuga cisza. PrzerwaĹa jÄ
Anette Murdzek, opowiadajÄ
c o âsztywnejâ kolacji z krĂłlem Szwecji i prezydentem RP w Warszawie, w ktĂłrej wziÄĹa udziaĹ, towarzyszÄ
c mÄĹźowi Wojtkowi, prezydentowi Ĺwidnicy. PozostaĹy mi w pamiÄci jej sĹowa, ktĂłre dotyczyĹy tego, o czym myĹlaĹa przed tÄ
kolacjÄ
: âPanie BoĹźe, jeĹli stawiasz mnie w takim miejscu,to na pewno czegoĹ ode mnie oczekujesz, daj mi rozpoznaÄ, co to jestâ. Po czym opowiedziaĹa o rozmowie ze swoim sÄ
siadem, zasiadajÄ
cym obok niej za krĂłlewskim stoĹem, biznesmenem z miÄdzynarodowej korporacji, ktĂłry powiedziaĹ jej o swojej potrzebie poszukiwania w Ĺźyciu âczegoĹ wiÄcejâ.
WiedzÄ
c, Ĺźe Davide ma licznÄ
rodzinÄ, oraz znajÄ
c jego zaangaĹźowanie w Ĺźycie Ruchu (przez wiele lat byĹ takĹźe wizytatorem w SĹowenii), zadaĹem pytanie, ktĂłre nurtowaĹo mnie i mojÄ
ĹźonÄ NataliÄ: jak pogodziÄ Ĺźycie rodzinne z pracÄ
, a âdo tegoâ jeszcze z zaangaĹźowaniem w Ĺźycie Ruchu? RozmawiaĹem o tym z Davide juĹź podczas diakonii, ale pytanie powtĂłrzyĹem na spotkaniu, aby usĹyszeÄ peĹnÄ
odpowiedĹş. No i wĹaĹnie wszystko rozbija siÄ o to, co kryje siÄ za sformuĹowaniem âa do tegoâ. JeĹli moje zaangaĹźowanie w Ĺźycie Ruchu jest czymĹ dodatkowym, co âmuszÄâ jeszcze zrobiÄ oprĂłcz wszystkich innych rzeczy, to prÄdzej czy później zabraknie mi siĹ albo zacznÄ wydzielaÄ: trochÄ czasu dla Ruchu, trochÄ dla rodziny, trochÄ dla pracy itd. Nie jest jednak moĹźliwe znalezienie âzĹotego Ĺrodkaâ, by wszystko pogodziÄ. JeĹli Ruch jest tym wyjÄ
tkowym miejscem, czÄĹciÄ
KoĹcioĹa, w ktĂłrym dane mi jest rozpoznawaÄ obecnoĹÄ Pana, jeĹli jest miejscem, w ktĂłrym zostajÄ przytulony i przygarniÄty, to caĹe moje Ĺźycie planujÄ juĹź z tÄ
perspektywÄ
, biorÄ jÄ
pod uwagÄ, podejmujÄ
c kaĹźdÄ
decyzjÄ. Nie oszczÄdza mi to problemĂłw i trudu, ale wtedy wĹaĹnie moje Ĺźycie moĹźe byÄ spĂłjne, wtedy staje siÄ prawdziwÄ
drogÄ
. OtwartoĹÄ serca, o ktĂłrÄ
bĹagam w modlitwie, moĹźe mnie uwraĹźliwiaÄ na PiÄkno, ktĂłre obiektywnie siÄ wydarza; bez prostego serca mogÄ Go zwyczajnie nie dostrzec. ChcÄ bĹagaÄ o Jego obecnoĹÄ, bo tylko ona moĹźe daÄ mi siĹÄ i wielkie serce do zaangaĹźowania w rzeczywistoĹÄ i odrzucenia sceptycyzmu z mojej listy problemĂłw i spraw do zaĹatwienia.
MiĹosz, WrocĹaw
ZDUMIENIE CODZIENNOĹCIÄ
Ostatni miesiÄ
c obfitowaĹ w wiele wydarzeĹ. MyĹlÄ
c o nich wszystkich, nie mogÄ nie przestaÄ siÄ zdumiewaÄ BoĹźÄ
miĹoĹciÄ
i czuĹoĹciÄ
, ktĂłrych doĹwiadczyĹam w tym czasie. 1 maja miaĹa miejsce beatyfikacja Jana PawĹa II. Na tÄ uroczystoĹÄ poleciaĹam wraz z moimi rodzicami i ich przyjaciĂłĹmi do Rzymu. PojechaĹam tam, by podziÄkowaÄ Bogu za dar Ĺźycia i ĹwiÄtoĹci Jana PawĹa II oraz prosiÄ dla siebie o dar wiary, bo tak czÄsto mi jej brakuje. BÄdÄ
c we WĹoszech, mieliĹmy plan, a przynajmniej ogĂłlny zarys, przede wszystkim jednak byliĹmy otwarci na wszelkie okolicznoĹci. WĹaĹnie w nich, w tych okolicznoĹciach, ktĂłrych nie sposĂłb byĹo sobie nawet wymarzyÄ, Pan BĂłg okazaĹ mi swojÄ
dobroÄ. StojÄ
c w kolejce na via della Conciliazione, spotkaĹam przyjacióŠz Ruchu, z grupy Bractwa. Wbrew wszelkim oczekiwaniom to z nimi wĹaĹnie przyszĹo mi przeĹźywaÄ mszÄ Ĺw.: przyleciaĹam do WĹoch ze swojÄ
rodzinÄ
, a beatyfikacjÄ spÄdzaĹam z rodzinÄ
Jarka! Tak wtedy, jak i dzisiaj dostrzegam w tym âpalec BoĹźyâ, wskazujÄ
cy mi na konkretne twarze, ktĂłre pomagajÄ
mi byÄ bliĹźej Niego. Maj to takĹźe miesiÄ
c, w ktĂłrym do Polski przyleciaĹa z Palermo z wykĹadem o dziewictwie Marina Olmo z Memores Domini. DziÄki niej lepiej rozumiem teraz, czym jest dziewictwo, a przez to w Ĺźyciu codziennym czÄĹciej i z wiÄkszÄ
ĹatwoĹciÄ
dostrzegam piÄkno relacji z drugim czĹowiekiem. Koniec maja to takĹźe Rekolekcje Bractwa, podczas ktĂłrych po raz kolejny doĹwiadczyĹam niesamowitej troski ksiÄdza CarrĂłna o moje czĹowieczeĹstwo. To rĂłwnieĹź miesiÄ
c, w ktĂłrym dostaĹam pracÄ w wymarzonym szpitalu. Te wszystkie wydarzenia przepeĹniajÄ
mnie ogromnym wzruszeniem, bo doĹwiadczam piÄkna Ĺźycia juĹź tu i teraz, mĂłwiÄ
c z ufnoĹciÄ
: âNiech Twoja wola siÄ stanie, bo Ty mnie czyniszâ.
Ania, KrakĂłw
MĂJ SYN UCZY MNIE MĂWIÄ âTAKâ
MĂłj syn jest zaraĹźony chorobÄ
, ktĂłra nie pozwala mu ĹźyÄ poza moim Ĺonem. To on jednak jest potwierdzeniem tego, Ĺźe jeĹli mĂłwi siÄ âtakâ okolicznoĹciom, do ktĂłrych jest siÄ wezwanym, moĹźna staÄ siÄ silniejszym i prawdziwszym. On radykalnie zmienia mĂłj sposĂłb postrzegania rzeczy. Wydaje siÄ to czymĹ niewiarygodnym, nigdy przecieĹź nie sĹyszaĹam jego gĹosu, jest tak maĹy. Zalicza siÄ do tych, ktĂłrych Ĺwiat uwaĹźa za niepotrzebnych, dlatego najczÄĹciej matkom znajdujÄ
cym siÄ w sytuacji podobnej do mojej zaleca siÄ przerwanie ciÄ
Ĺźy. A przecieĹź dziÄki temu, czym teraz ĹźyjÄ, pogrÄ
Ĺźona w cierpieniu, nieustannie mĂłwiÄ
c âtakâ, wreszcie wzrastam. Kiedy wydarzajÄ
siÄ takie rzeczy, czĹowiek chce wiedzieÄ wszystko: co dolega dziecku, ile Ĺźycia mu jeszcze zostaĹo, czy przyjdzie na Ĺwiat⌠TrzymaĹam siÄ kurczowo tych myĹli, dopĂłki po amniopunkcji nie pojÄĹam, Ĺźe jeĹli nadal bÄdÄ myĹleÄ o tym, ile czasu musi trwaÄ ta agonia, bÄdÄ ĹźyĹa w nieustannym niepokoju i strachu. ZdaĹam sobie natomiast sprawÄ, Ĺźe w ostatnim miesiÄ
cu najbardziej pogodna byĹam wtedy, gdy nie koncentrowaĹam siÄ na trudzie i jego trwaniu, ale na miĹoĹci, jakÄ
mogÄ daÄ mojemu dziecku. ZrozumiaĹam, Ĺźe teraz muszÄ tylko z nim byÄ, zaakceptowaÄ je i kochaÄ takim, jakie jest, ze wzglÄdu na jego przeznaczenie. Moim zadaniem jest tylko towarzyszenie mu na tyle, naile jest to moĹźliwe; nie narzucanie swojej woli, ale towarzyszenie, zgoda na to, by byĹo takie, jakie musi byÄ. Rozumiem, Ĺźe o czasie, w ktĂłrym pozostanie ono jeszcze z nami, nie decydujemy ani my, ani lekarze, ale zdecyduje o tym Pan. Po drugie poznaĹam wartoĹÄ bĂłlu. Ĺťyjemy w Ĺwiecie, w spoĹeczeĹstwie, w ktĂłrym rzeczami majÄ
cymi wartoĹÄ wydajÄ
siÄ tylko pensja, wakacje, posiadanie piÄknych rzeczy itd. Ja tymczasem dotarĹam do punktu, w ktĂłrym byĹam tym wszystkim nieco zmÄczona, bo wartoĹÄ mojej osoby wykracza przecieĹź poza to, ile zarabiam, co robiÄ, gdzie jadÄ na wakacje, ile mam dzieci itd. Ĺťycie skĹada siÄ z radoĹci i cierpienia, ktĂłre posiadajÄ
pewnÄ
wartoĹÄ, gĹÄbokie znaczenie dla czĹowieczeĹstwa, dla Ĺźycia, dla osoby. RĂłwnieĹź cierpienie, tylko wtedy jednak, gdy stawia mu siÄ czoĹa, wnosi coĹ w twoje Ĺźycie, moĹźe ciÄ wzbogaciÄ, czyni ciÄ silniejszym, zmienia ciÄ, a wiÄc nie jest niepotrzebne. ModlÄ siÄ do Pana, by pomagaĹ mi mĂłwiÄ âtakâ w kaĹźdej chwili, w najtrudniejszych momentach. Mam nadziejÄ, Ĺźe w gronie przyjacióŠpomoĹźemy sobie patrzeÄ na maĹe i duĹźe okolicznoĹci, do ktĂłrych jesteĹmy wzywani, uwzglÄdniajÄ
c ich prawdziwÄ
wartoĹÄ; patrzeÄ nie jak na jakieĹ nieszczÄĹcie, ale jak na osobiste wyzwanie, ktĂłre zostaje nam dane, byĹmy doroĹli i byli bardziej tacy, jakimi chce nas Pan.
Autorka znana redakcji
WARSZAWSKA DROGA KRZYĹťOWA
NaboĹźeĹstwo drogi krzyĹźowej w czasie Wielkiego Postu jest podejmowana we wspĂłlnotach ruchu Komunia i Wyzwolenie w wielu miejscach na Ĺwiecie. Od kilku lat staraliĹmy siÄ odprawiÄ wspĂłlnÄ
drogÄ krzyĹźowÄ
rĂłwnieĹź w Warszawie. SzukaliĹmy stosownego do tego miejsca â waĹźny byĹ dla nas aspekt misyjnoĹci i moĹźliwoĹÄ dania publicznego Ĺwiadectwa naszej wiary. Ostatecznie zachÄceni przez odpowiedzialnego Piotra Szulara w tym roku podjÄliĹmy prĂłbÄ realizacji plenerowej drogi krzyĹźowej w GĂłrze Kalwarii. Po pierwszym rozpoznaniu terenu okazaĹo siÄ, iĹź w tym historycznym miejscu pielgrzymek i religijnej formacji Mazowszan, niegdyĹ zwanym NowÄ
JerozolimÄ
, niewiele pozostaĹo po dawnych dróşkach, przystosowanych do odprawiania naboĹźeĹstw pasyjnych. ZaĹoĹźenie urbanistyczne z XVII wieku, oparte na planie krzyĹźa ĹaciĹskiego, ktĂłre znacznie siÄ dziĹ zatarĹo, opracowano na podstawie Ĺredniowiecznych planĂłw Jerozolimy (prawdopodobnie z udziaĹem Tylmana z Gameren) i zrealizowano z wykorzystaniem naturalnego uksztaĹtowania terenu. SzczÄĹliwie po kilkusetletniej przerwie powrĂłcono do tradycji celebrowania Misterium MÄki PaĹskiej w tym mieĹcie. Od 2010 roku w NiedzielÄ PalmowÄ
, w samym centrum, miÄdzy koĹcioĹem âna GĂłrceâ(dawnym ratuszem PiĹata) a ratuszem miejskim, odgrywanych jest szeĹÄ scen mÄki Chrystusa z udziaĹem 70 aktorĂłw i kilku tysiÄcy widzĂłw.
NaszÄ
drogÄ krzyĹźowÄ
zaplanowaliĹmy na sobotÄ 16 kwietnia â w przeddzieĹ wspomnianego misterium. Przygotowania do tego wydarzenia odbyĹy siÄ w maĹych ekipach, ktĂłre zajÄĹy siÄ odpowiednio wyborem i odczytaniem tekstĂłw medytacji, opracowaniem pieĹni, zaplanowaniem trasy. ByĹo to dla nas proste doĹwiadczenie wspĂłlnego wysiĹku podjÄtego na rzecz caĹej wspĂłlnoty, dla naszego osobistego wzrostu, ale i dla Chrystusa, jako nasz udziaĹ w Jego ĹwiÄtej ofierze. W przeddzieĹ drogi krzyĹźowej czuĹam siÄ doprawdy szczÄĹliwa, iĹź udaĹo siÄ nam doprowadziÄ te przygotowania do koĹca i chciaĹam mĂłwiÄ o tym wszystkim, z ktĂłrymi kontaktowaĹam siÄ w tym dniu.
WÄdrowaliĹmy po zacisznej skarpie od strony WisĹy, wyruszajÄ
c spod pobernardyĹskiego koĹcioĹa Niepokalanego PoczÄcia NMP. NastÄpnie zeszliĹmy malowniczÄ
ĹcieĹźkÄ
, by przejĹÄ krĂłtki odcinek waĹu wiĹlanego. Dwukrotnie przeciÄliĹmy na tej trasie rzekÄ o nazwie Cedron, a takĹźe ruchliwÄ
trasÄ GrĂłjec â MiĹsk Mazowiecki, po czym podeszliĹmy starÄ
brukowanÄ
drogÄ
obok kaplicy i cudownego ĹşrĂłdĹa Ĺw. Antoniego, aby powrĂłciÄ do miejsca, w ktĂłrym rozpoczÄliĹmy nasze rozwaĹźania.
Nasza droga z krzyĹźem Chrystusa byĹa mocno osadzona w miejscowych realiach i okolicznoĹciach sobotniego popoĹudnia: mijaliĹmy spacerowiczĂłw, parÄ zakochanych, rowerzystĂłw, ludzi pielÄgnujÄ
cych ogrody, ale takĹźe pÄdzÄ
ce samochody, szczekajÄ
ce psy, przydroĹźne dzikie wysypiska Ĺmieci, pokonywaliĹmy bĹoto i wzniesienia. Podczas przygotowaĹ obawiaĹam siÄ konfrontacji z ruchliwÄ
drogÄ
, przypadkowymi ludĹşmi, nagĹymi okolicznoĹciami w tak maĹo nam znanym miejscu. Potem pomyĹlaĹam jednak, Ĺźe te okolicznoĹci sÄ
zaproszeniem Chrystusa do naszej codziennoĹci, do kaĹźdego aspektu naszego Ĺźycia. DĹşwiganie krzyĹźa podejmowaliĹmy spontanicznie. WspĂłlnie odkrywaliĹmy doĹÄ trudne, ale gĹÄbokie i niezwykle aktualne rozwaĹźania Karola WojtyĹy z 1976 roku.
Agnieszka, Warszawa
KTO NAPISAĹ TÄ KSIÄĹťKÄ O MNIE?
Podczas jednej z naszych podróşy do Ugandy znaleĹşliĹmy siÄ w Matany, w szpitalu ojcĂłw kombonianĂłw, poĹoĹźonym poĹrĂłd pĂłĹpustynnej sawanny. W niedzielÄ popoĹudniu miaĹa odbyÄ siÄ SzkoĹa WspĂłlnoty. OgĹoszenie o spotkaniu byĹo wywieszone na szpitalnej tablicy informacyjnej. PrzyszĹo okoĹo 30 osĂłb, kilka osĂłb z personelu, przede wszystkim jednak chorzy. OprĂłcz naszej dwĂłjki, z Ruchu byĹy jeszcze tylko dwie osoby â dyrektor szpitala Daniele Giusti i Joseph, mĹody UgaĹczyk pracujÄ
cy w administracji. Pozostali po czÄĹci byli katolikami, po czÄĹci protestantami, muzuĹmanami i animistami. Wszyscy sĹuchali i uczestniczyli w spotkaniu z wielkÄ
uwagÄ
. CzytaliĹmy ZmysĹ religijny. Joseph w wieku szeĹciu lat wypasaĹ wraz z bratem krowy ojca, nie wracajÄ
c czasem do domu przez wiele dni. W wieku 10 lat uciekĹ z domu, by pĂłjĹÄ do szkoĹy; po jej ukoĹczeniu dostaĹ posadÄ pomocnika administratora w szpitalu. Pewnego dnia opowiedziaĹ mi, w jaki sposĂłb poznaĹ Ruch. âPewnej niedzieli, na krĂłtko po przyjeĹşdzie do szpitala, zobaczyĹem ogĹoszenie o Szkole WspĂłlnoty. Nie miaĹem nic do roboty, dlatego postanowiĹem pĂłjĹÄ, bez wielkiego entuzjazmu jednak, poniewaĹź do mojej wioski przyjechali pewnego dnia biali ludzie i czytali z wielkiej ksiÄgi (byli to protestanci), nie podobali mi siÄ jednak. Kiedy przyszedĹem, spotkanie wĹaĹnie siÄ zaczÄĹo, stanÄ
Ĺem wiÄc w drzwiach. Czytali jakÄ
Ĺ niewielkÄ
ksiÄ
ĹźkÄ, co wydaĹo mi siÄ interesujÄ
ce. WsĹuchaĹem siÄ w tekst i nagle mnie poraziĹo: zdaĹem sobie sprawÄ z tego, Ĺźe rozmawiano o mnie. Nie byĹem w stanie siÄ ruszyÄ, doznaĹem szoku. MyĹlaĹem, Ĺźe wszyscy wiedzÄ
, Ĺźe mĂłwiÄ
o mnie i dlatego powinni siÄ odwrĂłciÄ, by na mnie patrzeÄ, nie patrzyli jednak. PytaĹem samego siebie, kim jest czĹowiek, ktĂłry napisaĹ ksiÄ
ĹźkÄ o mnie? Kto w Europie znaĹ moje myĹli, ktĂłre przychodziĹy mi do gĹowy podczas wypasania krĂłw? MogĹem o nich opowiedzieÄ co najwyĹźej mojemu bratu! To byĹ piÄ
ty rozdziaĹ ZmysĹu religijnego, w ktĂłrym znajduje siÄwiersz Leopardiego: PieĹĹ koczujÄ
cego po Azji pasterza. Kiedy spotkanie dobiegĹo koĹca, nie mogĹem siÄ doczekaÄ nastÄpnej niedzieli, aby dowiedzieÄ siÄ, o czym jeszcze jest ta ksiÄ
Ĺźkaâ.
Maria Rosa, Madryt (Hiszpania)
ABY STAÄ SIÄ WIELKIM
CieszyĹam siÄ na ten czas rekolekcji... WiÄcej ciszy, oderwanie siÄ od codziennych zajÄÄ, spotkania z przyjaciĂłĹmi. Jeszcze tylko kilka spraw do zaĹatwienia, ciasto upieczone, torba spakowana, nuty wydrukowane i mogÄ jechaÄ. Tymczasem, gdy odbieram najmĹodszÄ
cĂłrkÄ ze szkoĹy, okazuje siÄ, Ĺźe zĹapaĹo jÄ
przeziÄbienie. Na pierwszy rzut oka wyglÄ
da na to, Ĺźe ma gorÄ
czkÄ. OpanowujÄ
mnie paniczne myĹli: âCo teraz? JechaÄ czy nie jechaÄ? Panie BoĹźe, co mam zrobiÄ? Czego ode mnie oczekujesz w tej sytuacjiâŚâ. I pokusa: âJeĹźeli nie pojadÄ, ileĹź problemĂłw siÄ rozwiÄ
Ĺźe: wiadomo przecieĹź, Ĺźe na chorobÄ najlepszym lekarstwem jest mama; zagram na pogrzebie w parafii, na ktĂłry musiaĹam zaĹatwiÄ zastÄpstwo; osoba z ktĂłrÄ
miaĹam jechaÄ samochodem do Ĺwidnicy, zostanie do koĹca rekolekcji, zamiast wracaÄ z mojego powodu wczeĹniej. Na dodatek tekst rekolekcji juĹź przeczytaĹam, a Pan Jezus jest przecieĹź wszÄdzie obecnyâ. WĹaĹciwie juĹź przekonaĹam samÄ
siebie, Ĺźe rozsÄ
dniej bÄdzie zostaÄ w domu. To mnie jednak nie satysfakcjonowaĹo, Pan Jezus jakby znikĹ mi z oczu tutaj na miejscu. Wszystkie przywoĹane argumenty za i przeciw nie byĹy wystarczajÄ
co przekonywujÄ
ce, aby ânastÄ
piĹo wyzwolenieâ, to znaczy by pojawiĹa siÄ jasnoĹÄ co do sĹusznoĹci takiej czy innej decyzji. Wtedy pomyĹlaĹam: âPanie BoĹźe, jeĹźeli nie bÄdzie miaĹa gorÄ
czki, jadÄâ. Nie miaĹa. Na dodatek mÄ
Ĺź siÄ zgadzaĹ, a starsza cĂłrka (12 lat) zapewniĹa mnie: âMamo, jedĹş, ja siÄ niÄ
zaopiekujÄ!â.
PojechaĹam. MÄczyĹa mnie jednak niepewnoĹÄ: dlaczego chcÄ tam jechaÄ? dlaczego uwaĹźam, Ĺźe warto? Tymczasem podczas lekcji znĂłw usĹyszaĹam o tym, co fascynuje mnie w Ruchu, otrzymujÄ
c niejako odpowiedĹş na nurtujÄ
ce mnie wÄ
tpliwoĹci. Po raz kolejny utwierdziĹam siÄw przekonaniu, Ĺźe moim miejscem w KoĹciele jest Ruch i proponowany mi w nim sposĂłb postrzegania siebie, rzeczywistoĹci, Ĺźycia i wiary. I choÄ ciÄ
gle siÄ uczÄ, a droga jest ârĂłwnie prowokujÄ
ca, co bolesnaâ, chcÄ dzieliÄ siÄ z innymi radoĹciÄ
, Ĺźe warto iĹÄ tÄ
drogÄ
. Jak powiedziaĹ nam ksiÄ
dz CarrĂłn, nagrodÄ
za trud juĹź tutaj na ziemi bÄdzie âstabilnoĹÄ mojej osoby, mojego ÂŤjaÂťâ, wyzwolenie spod wĹadzy narzucanej nam przez Ĺwiat, intensywnoĹÄ Ĺźycia, wiÄcej âĹźycia w Ĺźyciuâ. MusiaĹ siÄ znĂłw wydarzyÄ cud jednoĹci, Ĺźebym odkryĹa po raz kolejny, Ĺźe Pan jest ze mnÄ
, Ĺźe pozwala mi siÄ rozpoznaÄ, Ĺźe ma oblicze tego wĹaĹnie Towarzystwa, Ĺźe ono prowokuje mnie do tego, aby odkrywaÄ siebie i to, czym naprawdÄ jestem; do tego, aby wciÄ
Ĺź pogĹÄbiaÄ to jakĹźe ludzkie pragnienie czegoĹ âwiÄcejâ. âBardziej fascynujÄ
cym jest bycie towarzyszami drogi niĹź wspĂłlnikami chwilowej przyjemnoĹciâ, dlatego to wĹaĹnie Towarzystwo jest dla mnie waĹźne. Ono przypomina mi o Chrystusiei o tym, Ĺźe nic mniej mi nie wystarczy.
Tymczasem sprawy, ktĂłre mnie niepokoiĹy i ktĂłre mogĹy staÄ siÄ przeszkodÄ
w dotarciu na rekolekcje, przybraĹy zupeĹnie nieoczekiwany obrĂłt. W ten sposĂłb âto, co kaĹźdego dnia byĹoby dla nas ograniczeniem, jest przeznaczone do tego, abyĹmy mogli staÄ siÄ wielcy, poniewaĹź treĹÄ kaĹźdej ludzkiej sytuacji wypeĹnia zamysĹ KogoĹ Innego; nie zamysĹ wĹasnego serca, ale zamysĹ serca BoĹźegoâ (ks. Giussani).
Gabriela, Opole
CHRZEST CECIL
WIDOWISKO, KTĂRE DZIEJE SIÄ NA NASZYCH OCZACH
Cecil pochodzi z WybrzeĹźa KoĹci SĹoniowej, ma 18 lat, a do WĹoch przyjechaĹa dwa lata temu ze swoim tatÄ
. Gdy tylko przyszĹa do szkoĹy, w ktĂłrej uczÄ, zaczÄĹa teĹź uczestniczyÄ w spotkaniach GS (GioventĂš Studentesca â MĹodzieĹźy Uczniowskiej). Z czasem jednak â mimo Ĺźe przychodziĹa na spotkania i zacieĹniaĹa przyjaĹşnie z niektĂłrymi osobami, a przede wszystkim otrzymywaĹa pomoc od naszych nauczycieli z róşnych przedmiotĂłw â wciÄ
Ĺź prosiĹa mnie o lekcje katechizmu. Dopiero po jakimĹ czasie zrozumiaĹam, Ĺźe chciaĹa przyjÄ
Ä chrzest. Po rozmowie z proboszczem ustaliliĹmy, Ĺźe miaĹam daÄ jej kilka lekcji; kapĹan radziĹ teĹź, by Cecil dalej uczestniczyĹa w spotkaniach GS. 6 marca nadszedĹ dzieĹ udzielenia sakramentu. Do wspĂłlnoty KoĹcioĹa przyjÄci zostali: trĂłjka maĹych dzieci, dwoje dzieci w wieku 10 i 11 lat oraz Cecil. UroczystoĹÄ zostaĹa przygotowana bardzo starannie. Przyjaciele z GS, z pomocÄ
kilku osĂłbdorosĹych, opracowali dwie pieĹni: On jest na komuniÄ oraz tradycyjnÄ
piosenkÄ afrykaĹskÄ
â przed udzieleniem koĹcowego bĹogosĹawieĹstwa. ChĂłr parafialny chciaĹ byÄ z nami, uczestniczÄ
c we mszy Ĺw. poprzez Ĺpiewy znane caĹej wspĂłlnocie. Fizycznie dotknÄliĹmy jednoĹci KoĹcioĹa â wszyscy z zaangaĹźowaniem uczestniczyli w obrzÄdzie. W tym naszym zgromadzeniu, ktĂłre zrodziĹo siÄ z pragnienia Cecil przyjÄcia chrztu Ĺw., doĹwiadczyliĹmy tego, co czasem teoretycznie nazywamy teraĹşniejszoĹciÄ
Chrystusa. Nasza jednoĹÄ, ktĂłra rozlaĹa siÄ potem na czas zorganizowanego dla przyjacióŠi krewnych poczÄstunku, na ktĂłry skĹadaĹy siÄ potrawy wĹoskie i afrykaĹskie, byĹa dla nas prawdziwym widowiskiem. NiektĂłrzy z naszych przyjaciĂłĹ, nie znajÄ
c nawet Cecil, przyszli, Ĺźeby po prostu tam byÄ i patrzeÄ na to, co siÄ tam wydarzaĹo, na to, jak i czym ujÄ
Ĺ nas Pan.
Rossana, Civitanova Marche (Mecerata)
SPOTKANIA PRZED KOĹCIOĹEM PODCZAS SPRZEDAĹťY âTRACCEâ
Co miesiÄ
c we czwĂłrkÄ wspinamy siÄ do sanktuarium maryjnego, gĂłrujÄ
cego nad naszym miastem, by zaproponowaÄ âTracceâ ludziom wychodzÄ
cym z koĹcioĹa po mszy Ĺw. Czasem idziemy na mszÄ Ĺw. popoĹudniowÄ
, czasem porannÄ
, by mĂłc spotkaÄ oprĂłcz staĹych bywalcĂłw, rĂłwnieĹź tych, ktĂłrzy do sanktuarium przyjeĹźdĹźajÄ
po raz pierwszy.Pewnej niedzieli, gdy proponowaliĹmy marcowy numer âTracceâ, podeszĹa do nas okoĹo 40-letnia kobieta, zaciekawiona naszym pismem. Cristina, wskazujÄ
c na konkretne przykĹady, staraĹa siÄ jej wyjaĹniÄ, Ĺźe wiÄkszÄ
czÄĹÄ naszego miesiÄcznika stanowiÄ
Ĺwiadectwa. UsĹyszawszy to, kobieta oĹźywiĹa siÄ i z entuzjazmem opowiedziaĹa nam o swojej inicjatywie, w ktĂłrÄ
jest zaangaĹźowana od kilku lat. Otóş po tym jak odszedĹ od niej mÄ
Ĺź, zaczÄĹa co jakiĹ czas zapraszaÄ do siebie na kolacje osoby znajdujÄ
ce siÄ w podobnej sytuacji. Obecnie ich grono liczy 43 osoby. Gdy skoĹczyĹa swojÄ
opowieĹÄ, zaskakujÄ
c nas wszystkich, zakupiĹa âTracceâ. PowiedziaĹa, Ĺźe dziÄki temu, kiedy spotka swoich przyjaciĂłĹ, bÄdzie mogĹa podzieliÄ siÄ z nimi dobrym sĹowem. UmĂłwiliĹmy siÄ teĹź z niÄ
na spotkanie za miesiÄ
c po mszy Ĺw. o tej samej godzinie, chciaĹa bowiem poznaÄ to, co oĹźywia naszÄ
przyjaĹşĹ.
Cristina, Giorgio, Angelo, Luisa, Gussago (Brescia)