Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2011 (marzec / kwiecień)

Życie CL

Szkoła Wspólnoty. „To wydarza się teraz”

„Za trudne. Stracona okazja...”. Anna, która zaprosiła dwójkę przyjaciół, ma ochotę uciec. Podobnie zresztą jak pozostali. Tata Agaty wraca jednak do domu odmieniony. Brunella nie zrozumiała wszystkiego, ale mówi, że interesuje ją to, bo chodzi o jej życie. Francesco natomiast, który przyszedł dla żartu, zmienia podejście, słuchając Ewangelii. Oto doświadczenie tych, którzy usłyszeli o Zmyśle religijnym po raz pierwszy, wskazujące jednak na nowość, która jest dla wszystkich.

Paola Bergamini


„Wiara potęguje wiązkę pierwotnych wymogów serca – ta myśl mnie przebudziła. Pomyślałam: «To dokonuje się teraz»”.

„Poszedłem przepełniony sceptycyzmem chłopaka, który kocha kino akcji, a tymczasem idzie zobaczyć romansidło. Tego wieczoru Bóg zmienił jednak program”.

„Słuchanie tego było niczym otwarcie okien wczesnym rankiem, przez które, po długiej nocy koszmarów, dostaje się świeże i czyste powietrze”.

Godzina 22.40, 26 stycznia: transmisja spotkania w Palasharp dobiegła końca. Zakończyła się prezentacja Zmysłu religijnego, prowadzona przez księdza Carróna. Chowając blok do robienia notatek, których ostatecznie nie zrobiłam, słyszę komentarze: „Trudne. Podążanie za myślą kosztowało wiele wysiłku...”. „Zaprosiłem kolegę, na pewno nic nie zrozumiał. Mam wrażenie, że straciłem jakąś okazję”. Przy wyjściu podchodzi do mnie przyjaciółka z czasów studenckich, kiedy chodziłyśmy na gest charytatywny do oratorium w jej parafii: „Sposób, w jaki zostało powiedziane, że wiara wiąże się ze zmysłem religijnym, jest doprawdy interesujący. Spodziewałam się czegoś zupełnie innego, tymczasem... Naprawdę mi się podobało”. Odniosłam to samo wrażenie: w gruncie rzeczy „znam” nieco zmysł religijny, jednak to, że wiara wypełnia, odpowiada na tę wiązkę pierwotnych wymogów, które Bóg daje człowiekowi, by móc się z nim spotkać, a wręcz je potęguje – ta myśl mnie przebudziła. Pomyślałam: „To dokonuje się teraz”. Nie ma już nic męcząco wiadomego, w ten sposób można zostawić „przeciętność serca”, w której czasem spokojnie się pławimy. A zdanie: „Wiara jako sprawdzian zmysłu religijnego”, które przeczytane po raz pierwszy wydało mi się niemal przypadkowe, nabiera zupełnie innego znaczenia. To jest punkt wyjścia, by znów zacząć patrzeć na rzeczywistość. A pierwszym tego potwierdzeniem są opowiadania tych, którzy na żywo w Palasharp albo za pośrednictwem transmisji z udziałem 180 miast, po raz pierwszy albo po raz enty dali się pochwycić Wydarzeniu, które „zaskakuje ludzi w taki sam sposób, jak dwa tysiące lat temu nowina obwieszczona przez aniołów zaskoczyła w Betlejem ubogich pasterzy. Coś, co się wydarza przed wszystkimi rozważaniami o człowieku religijnym czy niereligijnym”. Wystarczy popatrzeć na fakty.

Parter w Palasharp. Ramiro z pierwszej klasy liceum nagle się obraca: „Pani profesor, który to Carrón? Ten, który śpiewa, czy ksiądz?”. Renata się śmieje: „Ksiądz. – Dlaczego więc wszyscy patrzą na tego, który śpiewa. – Patrz dobrze na to, co się dzieje, i spróbuj zrozumieć”. Renata myśli, że dobrze zrobiła, nalegając, by uczniowie i zaprzyjaźnieni nauczyciele przyszli tutaj wcześniej, w przeciwnym razie mogliby tylko pomarzyć o tak dobrym miejscu, w odległości zaledwie kilku metrów od sceny. Po chwili Ramiro znów się odwraca: „Pani profesor, ale dużo ludzi! Młodych i starych, i wszyscy w milczeniu patrzą na niego, tak jak mi pani kazała. Wszyscy jednak piszą. Czy ja też muszę pisać? – Patrz i słuchaj”. Ramiro przyszedł kilka razy na Szkołę Wspólnoty dla Młodzieży Uczniowskiej, był też na zimowych wakacjach w Rzymie. Następnego dnia po prezentacji zatrzymuje swoją nauczycielkę na korytarzu i pyta: „Gdzie mogę kupić książkę?”. Tytuł ubiegłorocznych Rekolekcji Bractwa brzmiał: „«Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić?»”. Renata ma za sobą wiele rekolekcji, Triduów Paschalnych, Szkół Wspólnoty, jednak w spojrzeniu tego chłopca „wszystko stało się nowe”. Nic nie jest męcząco „już zrozumiałe” i zarchiwizowane. Zawsze jest jakiś nowy początek. Trzeba tylko mieć pokorę, by powiedzieć „tak”.

Ksiądz Carrón mówił od kilku minut, Anna tymczasem miała ochotę znaleźć się tysiące kilometrów od Mediolanu. Zaprosiła dwójkę sąsiadów, oddalonych od Kościoła o całe lata świetlne. Zaprzyjaźniła się z nimi w czasach, gdy ich dzieci chodziły razem do szkoły. Zanim ich zaprosiła, dobrze wszystko przemyślała niejeden raz. Zawsze miała wrażenie, że brakowało jej odpowiednich racji. „Z drugiej strony jednak, gdyby ktoś oczekiwał, że ja sama zrozumiem wszystko... z pewnością by mnie tu nie było”. Dlatego postanowiła zaryzykować. Teraz natomiast miała ochotę uciec. „Co oni z tego zrozumieją? Nic”. O wszystkim zdecydowała już sama. Te osoby, te piosenki, te nowe słowa, w których zauważali pewien odmienny akcent, z którym trzeba patrzeć na życie, co do którego można mieć całkowitą pewność, krótko mówiąc – ten konkretny gest wywarł na nich wrażenie. „W naszych rękach mamy książki, a przed oczami – fakty” – pisał święty Augustyn. Przy znajdującym się w pobliżu wyjścia stoisku z książkami mówią: „Kupimy książkę i zaczniemy czytać”. Anna jest zdumiona – okazało się, że to ona, zatrzymując się na tym, co zewnętrzne, traciła okazję, by Go zobaczyć. Wtedy zwyczajnie rzuciła: „Moglibyśmy czytać ją razem. Co więcej, to właśnie chcę wam zaproponować”.

Pięćdziesiąt kilometrów od Mediolanu Paolo, po zakończeniu transmisji zorganizowanej w wielkiej auli Politechniki w Como, odwozi do domu kilku chłopców, których zaprosił na prezentację. W sumie jest ich 30, niektórzy uczą się w szkole im. Olivera Twista, w liceum zawodowym w Comecie. Słuchali z niezwykłą uwagą, a przecież zazwyczaj nie są w stanie usiedzieć cicho nawet dziesięciu minut. Z tyłu słyszy głos: „Paolo, nie zrozumiałem za dużo, wystarczy jednak sama obecność tego człowieka”. Ktoś inny mówi: „Słyszałem, że w sobotę spotykacie się, żeby przygotować paczki dla Banku Solidarności [Banco della Solidarietà], pośpiewać i porozmawiać... Mogę przyjść?”. Tak po prostu – On działa.

Ramiro, sąsiedzi, chłopcy z Como, a pośrednio Renata, Anna, Paolo – wszyscy pochwyceni przez coś, co wydarzało się w zdumiewający sposób. W prosty sposób. Niełatwy jednak – wydarzenie Chrystusa nie czyni życia łatwym, ale piękniejszym, bardziej atrakcyjnym. To bardziej odróżnia właśnie to życie, dlatego gdy Andrzej wracał do domu po spotkaniu z Jezusem, „to był on, ale bardziej on”. Jak pisze Francesco, student Państwowego Technikum Przemysłowego [ITIS – Istituto Tecnico Industriale Statale] w Corsico, niedaleko Mediolanu: „Niemal dla żartu przyjąłem zaproszenie na spotkanie w Palasharp. Poszedłem na nie przepełniony sceptycyzmem chłopaka, który kocha kino akcji, a tymczasem idzie zobaczyć romansidło. Tego wieczoru Bóg zmienił jednak program i sceptycyzm znikł, gdy tylko rozległa się pierwsza nuta ciszy. Opowiadanie o powrocie Andrzeja do rodziny... Dzięki temu wieczorowi czuję w sobie «więcej mnie», które charakteryzuje «więcej Jego»”.

Szybować wysoko. W Gravinie w Puglii, Agata z ostatniej klasy szkoły średniej siedzi koło taty. Tym razem przyszedł, wstał nawet wcześniej, żeby skończyć pracę w polu. Powiedziała jej o tym tego ranka mama. Agata wie – dużo o tym rozmawiali – że nosi on w sobie wiele pytań dotyczących życia. Pytań, które nigdy nie znalazły odpowiedzi. Z tego powodu więcej niż jeden raz przestrzegał ją: „Daj spokój, zadowól się tym, co jest. Nie szybuj zbyt wysoko. Ja szukałem, ale to wszystko na nic”. A teraz tam jest. „Co ty na to? – Teraz wiem, że moje pytania są dobre, ponieważ jest na nie odpowiedź”. Po powrocie do domu zaczyna żartować z mamą i bratem. Zazwyczaj tego nie robi. „(...) Andrzej objął swoją kobietę i ucałował swoje dzieci – to był on, ale dotąd nie objął jej w taki sposób!”

Fabio w Gualdo Tadino, w Umbrii, był już gotowy na transmisję, gdy zauważył wchodzącą Brunellę. Nie spodziewał się jej tu zobaczyć.Poznał ją w dramatycznych okolicznościach: w szpitalu reanimował jej męża, który uległ wypadkowi samochodowemu. Przez pięć lat, kiedy mężczyzna pozostawał w wegetatywnej śpiączce, ich przyjaźń się umocniła i trwała nadal także po jego śmierci, choć przejawiała się zazwyczaj w rzucanym od czasu do czasu pozdrowieniu. Przed Bożym Narodzeniem Fabio zaprosił ją na prezentację. Potem już się nie widzieli, a teraz ona tam była. Po zakończeniu podeszła do niego: „Po raz pierwszy od śmierci mojego męża wychodzę wieczorem, zostawiając w domu dwójkę dzieci. Nie zrozumiałam wszystkiego, ale ten fragment o Janie i Andrzeju tak. Interesuje mnie to, bo tutaj chodzi o moje życie”.

Jedno mówić, co innego robić. Fabio, urzędnik w Parlamencie, chodzi na Szkołę Wspólnoty od kilku tygodni. Przychodzi na Papieski Uniwersytet Urbaniana (Rzym), gdzie odbywa się prezentacja. Jest nieco rozczarowany, bo nie spodziewał się transmisji wideo, nie traci jednak ani jednego słowa. Po powrocie do domu, na Facebooku opowiada o tym, co zobaczył i usłyszał. Na zakończenie pisze: „Słuchanie tego było niczym otwarcie okien wczesnym rankiem, przez które, po długiej nocy koszmarów, dostaje się świeże i czyste powietrze”. Jakiś przyjaciel odpowiada: „Ludzie z ruchu Komunia i Wyzwolenie jedno mówią, a co innego robią!”. Na co Fabio odpisuje: „Słuchałem nauk i refleksji, a nie prawienia kazań. I nie zauważyłem, żeby robili coś innego niż to, co mówią. Mnie wystarczy świadomość, że wychodząc stamtąd, miałem ambicję, by postępować lepiej”.

Jak pisze Camus: „To nie skrupuły sprawiają, że człowiek staje się wielki. Wielkość przychodzi, kiedy się Bogu podoba, jak piękny dzień”. Potem człowiek ma całe życie, żeby zrozumieć, tak jak to było z Andrzejem i Janem.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją