Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > marzec / kwiecień

Ślady, numer 2 / 2011 (marzec / kwiecień)

Od redakcji

Prawdziwa spuścizna


Mało jest spraw pewnych i jasnych w pełnym bólu zamęcie, który nas otacza w tych czasach. Jedną z nich jest to, że nie można żyć z beneficjów. Już nie można. Nie można już na przykład oprzeć naszego spokoju na utrwalonej od dziesięcioleci równowadze politycznej, która upada w najbardziej nieprzewidywalny sposób, co zauważamy, patrząc na to wszystko, co dzieje się w Afryce. Nie można już myśleć, że bogactwo samo z siebie będzie wytwarzać bogactwo – jak to się działo na Zachodzie w ostatnim pięćdziesięcioleciu – bez inwestowania w nie i ponoszenia ryzyka teraz. Nawet to, co jest oczywiste w życiu – dom, relacje, wszystko – mogą rozpaść się w jednej chwili albo zostać uwięzione w pułapce przez czyhające na życie zagrożenia, które zduszają przyszłość, jak to się dzieje w Japonii dotkniętej trzęsieniem ziemi i ogarniętej strachem przed katastrofą nuklearną. Jedna chwila. Teraz.

W ten sposób, gdy powoli zaczynasz patrzeć na te ogromne i bliskie dramaty – coraz bliższe – albo widzieć je w zasięgu ręki, odbijające się w zderzeniu z rzeczywistością (twój dom, twój świat), spostrzegasz, że wyzwanie dociera do głębszego poziomu. Radykalnego. Ponieważ nawet twoje bogactwo może nie wystarczyć. Nawet to, które służyło do wznoszenia fundamentów na pewnym terenie. Spotkanie, wydarzenie, wychowanie, spuścizna chrześcijaństwa jednym słowem. To, co wielu z nas zdefiniowałoby – słusznie – jako decydujący czynnik życia, to, co nadało kształt naszemu życiu. A więc nie możemy żyć z beneficjów nawet w tej kwestii. Nawet wiara zredukowana do spuścizny, do nabytego skarbu, nie wytwarza sama z siebie, automatycznie, odsetek i dywidend wystarczających na życie teraz, na stawienie czoła uderzeniu rzeczywistości teraz. To trochę tak jak w przypowieści o talentach, pamiętacie? W tej, w której pan złości się na sługę za to, że ukrył swoją monetę, aby zachować ją w całości, zamiast pozwolić jej przynosić owoce. Tą monetą są nie tylko nasze uzdolnienia, dary (talenty właśnie) – spuścizną otrzymaną dzięki wierze jest także to, co ci się przydarzyło. Jeśli tego nie zaryzykujesz teraz, w czasie, na nic się nie przyda. Jeśli nie ma obecności, która pozwoli ci ją rozwinąć i sprawi, że zaowocuje teraz, jest niepotrzebna. Co więcej, wręcz może być szkodliwa.

Nawet tutaj dociera prowokacja Wielkanocy. Tej Wielkanocy. „Prawdziwość świadectwa, że Chrystus powstał z martwych, decyduje o istnieniu lub nieistnieniu wiary chrześcijańskiej” – przypomina Benedykt XVI we fragmencie przywołanym na plakacie. Jeśli tego zabraknie, jesteśmy martwi. Ponieważ wiara redukuje się do „całej serii godnych uwagi idei” albo do „swoistej religijnej koncepcji”, wtedy jednak „jest martwa”. Zostaje „tylko nasza osobista ocena, zgodnie z którą z Jego spuścizny wybieramy to tylko, co wydaje się nam pożyteczne”. A wtedy zostajemy „zdani na samych siebie”. Sami. Niezdolni do trwania wobec pewników, które upadają, w jednej chwili.

To dlatego Chrystus zmartwychwstał. Odrzucając kamień z grobu, rozkopuje On również ziemię, w której chcielibyśmy ukryć to, co nabyliśmy; w której czasem przychodzi nam ochota ukryć spuściznę wiary. A czyni to, by nam ją przywrócić teraz, by teraz przynosiła owoce. By na zawsze usunąć ze świata nasze osamotnienie.

Na tym samym plakacie, jak widzieliście, znajduje się inny fragment. To tekst księdza Giussaniego. „To, co znamy lub posiadamy, staje się doświadczeniem, jeśli otrzymujemy to teraz – jest jakaś ręka, która podaje mi to teraz, jest jakaś twarz, która wyłania się teraz, jest krew, która płynie teraz, jest zmartwychwstanie, które dzieje się teraz. Poza tym «teraz» nie ma nic!”. W tym „teraz” jest jednak Chrystus zmartwychwstały. Możemy więc żyć. Wesołych Świąt.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją