Ślady, numer 1 / 2011 (styczeĹ / luty) Kultura. "Ludzie Boga"
Z wiÄkszej miĹoĹci Paolo Matei
WiÄĹş z miejscowÄ
ludnoĹciÄ
, groĹşby ze strony islamistĂłw, decyzja o pozostaniu po samo mÄczeĹstwo. Efekt? W przepiÄknym filmie, ktĂłry opowiada historiÄ mnichĂłw zamordowanych w Algierii, znajduje siÄ âklucz do zrozumienia caĹej historii czĹowiekaâ. Oto dlaczego.
JeĹli ofiara â pisze ksiÄ
dz Giussani â jest akceptacjÄ
okolicznoĹci Ĺźyciowych, ktĂłre majÄ
miejsce, poniewaĹź czyniÄ
nas one uczestnikami Ĺmierci Chrystusa, to ofiara staje siÄ kluczem do zmiany caĹego Ĺźycia â Ĺźycie jest warte tyle, ile jest w nim ofiary â ale rĂłwnieĹź kluczem do zrozumienia caĹej historii czĹowiekaâ (L. Giussani, Czy moĹźna tak ĹźyÄ?, tĹum. A. Idebska, KrakĂłw 2009, s. 392). Kiedy w filmie Ludzie Boga trapiĹci z Tibhirine po raz ostatni spoĹźywajÄ
razem wieczerzÄ, reĹźyser powoli filmuje ich twarze, ukazujÄ
c je na pierwszym planie z peĹnym zatroskania wahaniem kogoĹ, kto pragnÄ
Ĺby opowiedzieÄ w kilku ujÄciach sedno ich historii. To tylko twarze, twarze ubogich ludzi. W kaĹźdej z nich daje siÄ jednak uchwyciÄ delikatny przebĹysk caĹego Ĺźycia Ĺaski i modlitwy, Ĺmiechu i pĹaczu, oczekiwania i przeczucia, nadziei i radoĹci. I ofiary â âklucza do caĹego Ĺźyciaâ. Oczy, ktĂłre pĹaczÄ
Ĺzami radoĹci: habet et laetitia lacrimas suas â pisaĹ ĹwiÄty AmbroĹźy; rĂłwnieĹź radoĹÄ ma swoje Ĺzy. PĹaczÄ
z powodu wdziÄcznego zdumienia, niczym wobec cudownego widowiska, ktĂłre nie jest ich dzieĹem. To widowisko jest ĹaskÄ
, ktĂłra jaĹnieje w ich Ĺźyciu.
Scena ta pojawia siÄ w ostatnim filmie Xaviera Beauvoisa (oryginalny tytuĹ brzmi: Des hommes et des dieux; film zdobyĹ Grand Prix podczas ostatniego Festiwalu Filmowego w Cannes), opowiadajÄ
cym historiÄ oĹmiu francuskich mnichĂłw ze Zgromadzenia CystersĂłw ĹciĹlejszej Obserwancji (TrapistĂłw). Siedmiu z nich zostaĹo zamordowanych w 1996 roku w niewyjaĹnionych wciÄ
Ĺź okolicznoĹciach, w klasztorze w Tibhirine, gdzie przebywali na misjach, niedaleko miasta Al-Midija (fr. MĂŠdĂŠa), 90 kilometrĂłw na poĹudnie od Algieru. To dzieje ich Ĺźycia w klasztorze, praca i modlitwa, przyjaźŠi uczucia ĹÄ
czÄ
ce ich z muzuĹmanami, z ktĂłrymi wspĂłĹdzielÄ
trudy i radoĹci. To opowieĹÄ o dzieĹach miĹosierdzia â podeszĹy juĹź w latach ojciec Luc przyjmuje codziennie nawet 150 osĂłb, przychodzÄ
cych do niego z róşnymi dolegliwoĹciami. Historia milczÄ
cej rzeki Ĺask, ĹźywiÄ
cej tÄ maĹÄ
wspĂłlnotÄ â Ĺpiewnej recytacji Brewiarza i codziennej Mszy Ĺw.
DO SAMEGO KOĹCA. W powolnym, ale dramatycznym rozwoju akcji, zakonnicy gromadzÄ
siÄ w jednej z klasztornych sal, wieczorem, wokóŠpustego stoĹu, by zdecydowaÄ, czy zostaÄ w Algierii, czy teĹź wrĂłciÄ do Francji. NiebezpieczeĹstwo groĹźÄ
ce im ze strony islamskich terrorystĂłw wydaje siÄ coraz bliĹźsze. Wojsko chce ustawiÄ wokóŠklasztoru garnizon, staĹby siÄ on jednak nieusuwalnym murem oddzielajÄ
cym Ĺźycie mnichĂłw od Ĺźycia ich przyjaciĂłĹ. Wymiana zdaĹ jest burzliwa, przepeĹniona jednak pokornÄ
szczeroĹciÄ
. Pojawia siÄ nieocenzurowany strach â nie wolno przecieĹź samemu poszukiwaÄ mÄczeĹstwa, byĹoby to grzechem pychy. Ostatecznie decydujÄ
siÄ zostaÄ. W miÄdzyczasie spotkali siÄ juĹź z terrorystami, w samÄ
noc BoĹźego Narodzenia, kiedy ci, uzbrojeni, wdarli siÄ do klasztoru. Rozmawiali. Ojciec Christian cytowaĹ im Koran, fragment odnoszÄ
cy siÄ do Jezusa, KsiÄcia Pokoju. Gdy skoĹczyĹ, wzruszony przywĂłdca terrorystĂłw podjÄ
Ĺ przerwany fragment tekstu, ktĂłry znaĹ na pamiÄÄ. Ojcu Lucowi zdarzyĹo siÄ rĂłwnieĹź leczyÄ ktĂłregoĹ z nich, rannego, nie wiadomo gdzie.
Chcieli zostaÄ i zostajÄ
do samego koĹca.
Kamera filmujÄ
ca tÄ ostatniÄ
wieczerzÄ porusza siÄ powoli, przystaje, a potem na chwilÄ siÄ cofa, pĹynÄ
c lekko w takt melodii Jeziora ĹabÄdziego Czajkowskiego; wydaje siÄ, Ĺźe chce zaczerpnÄ
Ä z Ĺźywych i milczÄ
cych spojrzeĹ mnichĂłw gĹÄboki sens podróşy, ktĂłra zaprowadziĹa ich na inny kontynent, do maĹego klasztoru otoczonego zaĹnieĹźonym pasmem Atlasu. I udaje jej siÄ to.
Odnosi siÄ wraĹźenie, Ĺźe w tych twarzach streszczajÄ
siÄ wszystkie okolicznoĹci, ktĂłrymi zgodzili siÄ ĹźyÄ ci zakonnicy â kaĹźdy z osobna: powoĹanie, wyjazd, codzienne Ĺźycie z przyjaciĂłĹmi innej wiary i kultury. Jak opowiada ojciec Luc pewnej zakochanej dziewczynie, on i jego wspĂłĹbracia sÄ
tam âz powodu wiÄkszej miĹoĹciâ. Z wiÄkszej miĹoĹci, ze wzglÄdu na jakiĹ wiÄkszy powab. OfiarÄ
tych mnichĂłw, kluczem do zrozumienia ich historii, jest wiÄksza miĹoĹÄ, jakiĹ powab, âpowab Jezusaâ, za ktĂłrym podÄ
ĹźajÄ
, zanoszÄ
c do Niego codziennie bĹagania i dziÄkujÄ
c Mu Ĺpiewem modlitwy Godzin.
OSTATNIA ĹASKA. âNajbardziej prawdziwÄ
ofiarÄ
â mĂłwi ksiÄ
dz Giussani â jest rozpoznanie obecnoĹci, to znaczy najbardziej prawdziwÄ
ofiarÄ
jest miĹoĹÄâ (tamĹźe, s. 398). DziÄki sfilmowaniu twarzy podczas ostatniej wieczerzy w klasztorze, wÄdrĂłwka tych ubogich ludzi zostaje opowiedziana cudownÄ
intensywnoĹciÄ
ich spojrzeĹ, w ktĂłrych odmalowujÄ
siÄ, niczym wersy wielkiej poezji, wszystkie chwile spÄdzone w tym miejscu; wszystkie okolicznoĹci, ktĂłre sÄ
takĹźe twarzÄ
kaĹźdego z nich: âJeĹli Chrystus pozwoliĹ ci siÄ poznaÄ przez okolicznoĹci, ukazane poprzez te twarze, to poprzez te twarze i te okolicznoĹci zmienia ciÄ, sprawia, Ĺźe wzrasta twoje serce, dusza, umysĹâ (tamĹźe, s. 401).
Ostatnia wieczerza w klasztorze w Tibhirine stanowi punkt kulminacyjny caĹego filmu Beauvoisa, laickiego reĹźysera, zdolnego jednak do caĹkowicie âkatolickiegoâ spojrzenia. Podczas niej wszystko powraca, nic nie zostaje zgubione, kaĹźda okolicznoĹÄ, ktĂłrÄ
ĹźyjÄ
ci ludzie, odsĹania powoli swoje miejsce w ukĹadajÄ
cej siÄ mozaice przeznaczenia. Praca w polu, opieka nad ubogimi i chorymi, ĹwiÄta wywodzÄ
ce siÄ z tradycji muzuĹmaĹskiej, w ktĂłrych uczestniczÄ
, spotkanie z islamskimi terrorystami. Te oczy wydajÄ
siÄ mĂłwiÄ: âDziÄkujÄâ. To jest âdziÄkujÄâ, ktĂłre ojciec Christian zapisaĹ w swoim testamencie; âdziÄkujÄâ skierowane do osĂłb, ktĂłre najbardziej kochaĹ, ale takĹźe do czĹowieka, ktĂłry â jak przeczuwaĹ â miaĹ go zabiÄ kilka miesiÄcy później: âW tym ÂŤdziÄkujÄÂť, w ktĂłrym powiedziane juĹź jest wszystko o moim Ĺźyciu, zawieram obok mojej matki i mojego ojca, moich siĂłstr i moich braci, oczywiĹcie was, przyjaciele wczorajsi i dzisiejsi, przyjaciele stÄ
d; i to stokroÄ, ktĂłre otrzymaĹem zgodnie z obietnicÄ
. I dziÄkujÄ takĹźe za ciebie, przyjacielu ostatniej chwili, ktĂłry nie wiedziaĹeĹ, co czynisz. Tak, rĂłwnieĹź za ciebie chcÄ wypowiedzieÄ to ÂŤdziÄkujÄÂť i to ÂŤĹźegnajÂť (ad-Dio). I oby byĹo dane nam â dobrym Ĺotrom â spotkaÄ siÄ w Raju, jeĹli tak podoba siÄ Bogu, Ojcu naszemu, spotkaÄ siÄ tam obydwu. Amen! Insh Allah!â.
Nic nie moĹźe zginÄ
Ä, nawet ostatnie najkrĂłtsze sĹowo wypowiedziane w filmie â to âtakâ, bÄdÄ
ce odpowiedziÄ
starego ojca Luca na pytanie zadane przez ojca Christiana, ktĂłry pomagajÄ
c mu w ostatniej podróşy, w lesie poĹrĂłd Ĺniegu, pyta go: âDasz radÄ?â. Nawet najwiÄksza ofiara staje siÄ sĹodkim jarzmem, lekkim brzemieniem. I moĹźna powiedzieÄ, nawet wĂłwczas, âtakâ tej ostatniej Ĺasce, o ktĂłrÄ
prosi dawna adwentowa modlitwa z liturgii ambrozjaĹskiej, tak bardzo droga ksiÄdzu Giussaniemu: Corrigamus nos ad laudem Christi â korygujmy siÄ, bÄ
dĹşmy dla siebie wsparciem z miĹoĹci do Chrystusa. |