Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2011 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2011 (styczeń / luty)

Spotkania. We wspólnotach

W towarzystwie przyjaciół

Wspólne roraty (a po nich śniadania), wigilijna wieczerza, jasełka, kolędowanie i pochód Trzech Króli ulicami miasta – Adwent i Boże Narodzenie to czas szczególnych spotkań, wspólnego radosnego oczekiwania na spotkanie z największą Radością i samo spotkanie. Oto jak te wyjątkowe dni roku liturgicznego przeżywały ruchowe wspólnoty w różnych miejscach Polski.


BOŻA RADOŚĆ
Wystawianie jasełek podczas wigilii wspólnoty ruchu Komunia i Wyzwolenie w Białymstoku stało się już tradycją. Jako odpowiedzialna za tegoroczną inscenizację, zajęłam się scenariuszem i reżyserią. Przerobiłam istniejący już tekst, a następnie razem z siedmioma rodzinami podjęliśmy się wystawienia bożonarodzeniowego misterium. Było to niełatwe zadanie przede wszystkim ze względu na liczebność i przekrój wiekowy aktorów – nasz zespół liczył aż siedemnaście osób w wieku od 8 do ponad 40 lat.

 

Było to dla mnie niesamowite doświadczenie – doświadczenie jedności, której źródłem jest Nowonarodzony Chrystus. Zrozumiałam, że każde przedsięwzięcie, jeśli służy dobru, jest możliwe do zrealizowania, gdy tylko zawierzymy wszystko Bogu. Sam tekst jasełek był bardzo zabawny: zwierzęta mówiły, Herod urwał Diabłu ogon, Anioł był tak bardzo roztargniony, że przez przypadek zdradził Herodowi, jak dotrzeć do małego Jezusa, Królowie ochotnie podążali za atrakcyjną Gwiazdą Betlejemską... Te wszystkie perypetie, przyjęte z wielkim entuzjazmem, rozbawiły publiczność. Radość znalazła jednak uzasadnienie w epilogu: „Żarty, żartami, ale ta eksplozja radości jest jak najbardziej zasadna. Dla nas bowiem Bóg nie jest odległą hipotezą, abstrakcją czy starcem z groźną miną. Objawił się nam w Jezusie Chrystusie, który stał się konkretnym człowiekiem, Dzieciątkiem narodzonym w stajni. Jego przyjście na świat nie budzi lęku, wręcz przeciwnie – ufność, radość i wesele. Pewność co do Jego obecności miały nawet zwierzęta. Tym bardziej więc w tę Obecność wierzymy my, ponieważ doświadczamy jej tu i teraz. Ta pewność Obecności rodzi w nas nadzieję i wdzięczność, którą chcemy się dzielić z każdym spotkanym człowiekiem”.

Agnieszka Bielawska, Białystok

 

„COŚ, CO MNIE BUDZI”
„Życie pamięcią o Chrystusie po pierwsze przynosi chęć życia (...) – intensywną chęć życia; a po drugie pociąga za sobą spójność życia, a życie jest spójne, gdy ma swój cel” (L. Giussani, Czy można tak żyć?, tłum. A. Idebska, Kraków 2009, s. 360) – te słowa księdza Giussaniego najlepiej opisują moje doświadczenie przeżywania ostatniego Adwentu. Był to czas radosnego oczekiwania i jeszcze większego przylgnięcia do Chrystusa dzięki towarzystwu przyjaciół z Ruchu.

Najważniejszym i stałym punktem niemal całego grudnia były wspólne roraty (a po nich śniadania), co nadawało tym dniom zupełnie inny porządek. Zaskakiwała radość i ogromna energia do życia w tym czasie. Mogłoby się wydawać, że codzienna rzeczywistość była taka sama, co więcej, pojawiło się jeszcze większe zmęczenie i niewyspanie, a jednak to, czego doświadczyłam w tych dniach, z jasnością pokazało mi, gdzie znajduje się źródło prawdziwego szczęścia – tylko w Chrystusie obecnym w konkretnych twarzach.

Poza wspólnymi roratami grudzień obfitował także w inne wspólnotowe wydarzenia. Jednym z nich był dzień skupienia, który odbył się we Wrocławiu 11 grudnia. Po odmówieniu Jutrzni przyszedł czas na lekcję, którą poprowadził Marek Biernacki. Powróciliśmy w niej do kluczowych treści tekstów ważnych dla nas w ubiegłym roku: Rekolekcji Bractwa, tekstu z Dnia Inauguracji Roku oraz ze Spotkania Odpowiedzialnych w La Thuile. Marek przypomniał o związku doświadczenia chrześcijańskiego z człowieczeństwem, jak również o zagrożeniach płynących z dualizmu. Ponownie usłyszeliśmy, że rzeczywistość prowokuje nas poprzez konkretne znaki, które my często redukujemy, sprowadzając je do pozoru, zawężając serce do sentymentu oraz pozwalając, aby nad Wydarzeniem górę brała ideologia.

Synteza ta pomogła mi lepiej zrozumieć i na nowo odkryć bogactwo kryjące się w nauce księdza Giussaniego. Świadectwo jednego z odpowiedzialnych na nowo otworzyło mi oczy i wyostrzyło zmysły na to, aby być bardziej uważnym na znaki, aby z większą otwartością i pokorą przyjmować i podejmować swoje codzienne obowiązki. Jako nowe i zaskakujące odebrałam stwierdzenie, że „nie istnieje żaden większy znak nieszczerości, czyli niemoralności, jak dostrzeganie przede wszystkim samych wad. (...) Jeśli dominuje w tobie zło, będziesz narzekał na zło; jeśli w tobie dominuje poszukiwanie prawdy, odkryjesz prawdę” (J. Carrón, Kiedyś zapytał się, kto to, tekst z Dnia Inauguracji Roku Pracy, Mediolan 2010, s. 10).

Wspólne kolędowanie u Jacka i udział w Orszaku Trzech Króli, który odbył się we Wrocławiu 6 stycznia, to bardzo piękne chwile, dzięki którym mogę wzrastać i lepiej przeżywać swoje chrześcijaństwo.

Doświadczenie wspólnych rorat zaowocowało też pragnieniem podjęcia konkretnej pracy po to, by kontynuować to, co mnie poruszyło. W ten sposób powzięłam postanowienie, by chociaż raz w tygodniu uczestniczyć w porannej Mszy św. Ten realny wysiłek nasuwa mi na myśl słowa księdza Giussaniego: „Praca bowiem jest najbardziej oczywistym znakiem, że chrześcijaństwo jest wydarzeniem, to znaczy że dokonuje się we mnie coś, co mnie budzi” (J. Carrón, „Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić?”, Rekolekcje Bractwa Comunione e Liberazione, Rimini 2010, s. 6).

Beata Kuciukisz, Wrocław

 

SPOTKANIA
Adwentowy dzień skupienia, prowadzony przez księdza Joachima Waloszka, odbył się w Warszawie 19 grudnia. W samym okresie Bożego Narodzenia, 29 grudnia, spotkaliśmy się natomiast w domu rodzinnym Mirka Januszki na wspólnym kolędowaniu, podczas którego rodzina Szularów wystawiła jasełka według scenariusza Wandy Chotomskiej, w opracowaniu Anny Ziarno. Na instrumentach przygrywali Antek Szular – pianino, Klara Szular – flet oraz Ania Czyżewska – skrzypce.

Agnieszka Szular, Warszawa

 

PEWNA DROGA
Z treści przypomnianej podczas adwentowego spotkania w Opolu, które odbyło się w III Niedzielę Adwentu 2010 roku, zwaną także Niedzielą Radości, szczególny oddźwięk znalazła we mnie myśl, że tak często przyłapujemy się na tym, jak nietrwała jest w nas więź pomiędzy spotkaniem a pewnością co do jego znaczenia. Pomiędzy tym, co do nas przychodzi poprzez okoliczności, co jest nam dane, co już przeżyliśmy – a pewnością. A skoro tak, to musimy sobie pomagać w umacnianiu tego związku. W przeciwnym razie wątpliwość uczyni nasz marsz„męczącym kuśtykaniem”. Potrzebujemy tej pewności, by żyć, potrzebujemy jej jak powietrza, którym oddychamy. Aby wzrastać w niej, potrzebna jest praca. Każdy z nas musi ją wykonać. Nikt nikogo w niej nie wyręczy. Tę pracę można porównać do wędrówki. Każdy człowiek ma do pokonania swoją drogę, odległość dzielącą go od Celu. Okres Adwentu i Bożego Narodzenia w sposób szczególny przypomina nam o tym. Przypomina o drodze życia, drodze ku Przeznaczeniu, o drodze przyjaźni Boga z człowiekiem, którą zainicjował Stwórca, a dowartościował jeszcze bardziej, stając się Człowiekiem...

Ten czas przypomina o drodze dojrzewania do prawdziwego człowieczeństwa oraz o tym, że w procesie tym nieodzowny jest codzienny trud nawracania się, „przyrównywania” swojego sposobu reagowania i dokonywania wyborów, do znaczenia tego, co jest nam przekazywane w Słowie, przez znaki, poprzez przykład życia świadków, których codziennie spotykamy, jeżeli czuwamy, jeśli jesteśmy uważni. Chrystus bowiem objawia nam się w codzienności, a nie tylko w spektakularnych, często wstrząsających, okolicznościach życia. Czuwajcie! Pan jest blisko! Radujcie się!

Spotkanie adwentowe oraz kolędowanie, w których uczestniczyliśmy, uwydatniają tę treść. Kolędując, dajemy świadectwo o tym, że Pan jest blisko nas, że Chrystus się narodził, ale też że rodzi się codziennie w naszym życiu. Tą pewnością i radością z Obecności Pana pośród nas chcemy dzielić się z innymi, dlatego tradycja kolędowania jest w naszej wspólnocie żywo pielęgnowana. Od kilku lat kolędujemy też wspólnie z samotnymi matkami i ich dziećmi w Domu Matki i Dziecka, prowadzonym przez siostry elżbietanki w Opolu-Grudzicach.

Czytaliśmy niedawno na Szkole Wspólnoty o tym, że ofiarowanie siebie drugiemu jest czymś bardzo konkretnym. Konkretnym, tak jak trzymanie dziecka w objęciach, śpiew kolęd, uśmiech, rozmowa, wspólny posiłek, obecność... Matki z dziećmi patrzą na nas, gdy śpiewamy, rozmawiamy z nimi... To sam Chrystus dociera do nich „poprzez naszą obecność, poprzez nas, którzy jesteśmy niczym cienka skóra, niczym liche przebranie, kryjące w swoim wnętrzu jakąś moc, którą jest On” (ks. L. Giussani). Nie spełniamy „dobrego uczynku”, raczej uczymy się być bardziej pewnymi tego, że nasze życie nabiera nowego blasku, kiedy dajemy siebie innym.

Gabriela Cyrys, Opole


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją