Ślady
>
Archiwum
>
2011
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2011 (styczeĹ / luty) Listy Laura, siostra Lorenz i metoda znaku i inne... LAURA, SIOSTRA LORENZ I METODA ZNAKU
Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, w paĹşdzierniku poznaĹem LaurÄ, ktĂłra od wielu lat jest wolontariuszkÄ u Misjonarek MiĹoĹci Matki Teresy z Kalkuty. W piÄ tek Laura przyprowadziĹa na SzkoĹÄ WspĂłlnoty dwie inne wolontariuszki, ktĂłre pracujÄ razem z niÄ . Po spotkaniu zaprosiĹy mnie, bym poznaĹ siostrÄ przeĹoĹźonÄ . NastÄpnej niedzieli udaĹem siÄ do prowadzonej przez siostry stoĹĂłwki dla ubogich. Gdy wszedĹem do Ĺrodka, zdumiaĹem siÄ tym, co tam zobaczyĹem: okoĹo stu osĂłb, wiÄkszoĹÄ w wieku okoĹo 50 lat, siedziaĹo spokojnie, oczekujÄ c na wolontariuszy roznoszÄ cych posiĹki. Od razu daĹo siÄ zauwaĹźyÄ, Ĺźe ci ludzie, wielu z nich bez dachu nad gĹowÄ , nÄdzarze, musieli zostaÄ wychowani do tego, by zachowywaÄ siÄ w ten sposĂłb. W kuchni spotkaĹem przeĹoĹźonÄ , siostrÄ Lorenz. ZaczÄliĹmy rozmawiaÄ, a wtedy ona rzuciĹa mi propozycjÄ: chciaĹa, by kilka osĂłb z Ruchu przychodziĹo do stoĹĂłwki prowadziÄ katechezy, bo jak mĂłwiĹa: âMy pomagamy bezdomnym, brakuje nam jednak systematycznoĹci, czyli jakiejĹ metody, ktĂłrÄ wy macieâ. Siostra Lorenz powiedziaĹa mi, Ĺźe zrozumiaĹa to,patrzÄ c na spojrzenie Laury, ktĂłre siÄ zmieniĹo, odkÄ d zaczÄĹa chodziÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Dlatego teĹź przeĹoĹźona zachÄcaĹa wszystkie wolontariuszki do uczÄszczania na katechezy (czyli na SzkoĹÄ WspĂłlnoty). UderzyĹa mnie bardzo metoda znaku â ta siostra, patrzÄ c na LaurÄ, zadaĹa sobie pytanie, skÄ d taka przemiana, co takiego ona spotkaĹa. To jest coĹ, co wykracza poza potrzebÄ jedzenia i picia, z ktĂłrÄ ubodzy przychodzÄ do siĂłstr. Siostra Lorenz zna Ruch tylko z opowiadaĹ Laury; chcemy zaprenumerowaÄ dla niej âTracceâ po angielsku. Nie wiem, jak wszystko potoczy siÄ w przyszĹoĹci, widzÄ jednak wyraĹşnie, Ĺźe jeĹli Ĺźyjemy ze ĹwiadomoĹciÄ tego, Ĺźe Chrystus trzyma nas w swoich objÄciach, moĹźemy pĂłjĹÄ wszÄdzie â do nÄdzarzy i do ludzi bogatych â z tym samym âroszczeniemâ mĂłwienia wszystkim, Kto jest zbawieniem Ĺwiata. Nie ma Ĺźadnej róşnicy miÄdzy czĹonkami rad nadzorczych a tymi ludĹşmi, poniewaĹź dla mnie drugi jest waĹźny ze wzglÄdu na coĹ innego â interesuje mnie twoje serce, twoje â czyli moje â szczÄĹcie. Bo dla Boga jestem waĹźny ze wzglÄdu na coĹ innego, On chce mnie, pragnie mojej wolnoĹci. Claudio, Mediolan
NAJPIÄKNIEJSZA NIESPODZIANKA
Drodzy Czytelnicy, mam 33 lata i od prawie piÄciu lat czujÄ siÄ od-rodzony, to znaczy od kiedy w czterech murach jednego z sycylijskich wiÄzieĹ spotkaĹa mnie najwiÄksza niespodzianka w moim Ĺźyciu â spotkanie z Chrystusem. Spotkanie z Nim byĹo dla mnie niczym odczucie palÄ cego siÄ w moim wnÄtrzu pĹomienia, ktĂłry ogrzewaĹ mojÄ duszÄ, a na zewnÄ trz potrafiĹ oĹwietliÄ oblicze kaĹźdej osoby, w ktĂłrej natychmiast rozpoznawaĹem i czuĹem brata. Po tym osobistym doĹwiadczeniu, kaĹźda poznana przeze mnie osoba, na swĂłj sposĂłb, dawaĹa mi Ĺwiadectwo o Jego ObecnoĹci. Od dĹuĹźszego czasu spotykaĹem w wiÄzieniu wolontariuszy Caritasu, dopiero teraz jednak wreszcie mĂłwiliĹmy tym samym jÄzykiem, oĹźywiaĹy nas te same uczucia, o ktĂłrych mĂłwiĹ mi przez caĹe piÄÄ lat odbywania kary mĂłj duchowy przewodnik, ksiÄ dz Salvatore, trwajÄ cy przy mnie bez zwaĹźania na kilometry, ktĂłre pokonywaĹ kaĹźdego miesiÄ ca, przyjeĹźdĹźajÄ c z Kalabrii, po to tylko, by siÄ ze mnÄ spotkaÄ. Z tymi uczuciami w sercu poznaĹem teĹź wyjÄ tkowÄ osobÄ â profesora BurgiÄ, ktĂłry wychodzÄ c mi na spotkanie, sĹuchajÄ c mnie, dotknÄ Ĺ mojego serca. DziÄki niemu miaĹem przyjemnoĹÄ poznaÄ ruch Komunia i Wyzwolenie, a nastÄpnie âTracceâ, w ten sposĂłb zafascynowaĹem siÄ Ruchem, w ktĂłrym Ĺźyje siÄ niczym w wielkiej rodzinie, doĹwiadczajÄ c codziennie wraz z innymi Boga. W wiÄzieniu, z wolnym juĹź sercem i umysĹem, dziÄki mojemu kapelanowi wiÄziennemu, profesorowi Burgii, wolontariuszom, dziÄki czuĹej i serdecznej obecnoĹci arcybiskupa Syrakuz Salvatore Pappalarda, oraz zawsze z mojÄ rodzinÄ przy boku, otwarĹem oczy i wreszcie mogĹem zobaczyÄ, Kto zawsze ze mnÄ byĹ i bÄdzie. I nawet jeĹli Ĺźycie obfitowaĹo w róşne przykroĹci i prĂłby, mogÄ was zapewniÄ, Ĺźe w caĹkowitym zawierzeniu BoĹźej woli nigdy nie zabrakĹo mi radoĹci z tego, Ĺźe mam Chrystusa w sercu. MĂłwiÄ o tej radoĹci, ktĂłrÄ zawsze negowaĹem, a ktĂłra zamieszkiwaĹa w sercu mojej rodziny, a zwĹaszcza w nieustraszonym sercu mojej Ĺźony Simony, ktĂłra nigdy mnie nie ponaglaĹa, czekajÄ c cierpliwie na moje spotkanie z Bogiem. Roberto, Vibo Valentia
BEZ SĹĂW, PO DRUGIEJ STRONIE OCEANU
Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, studiujÄ architekturÄ w Turynie. W styczniu, w zwiÄ zku z pracÄ magisterskÄ , wyjechaĹem do StanĂłw Zjednoczonych na uniwersytet w Troy, miejscowoĹci oddalonej od Nowego Jorku o trzy godziny drogi. Zaraz po przyjeĹşdzie zadzwoniĹem do Pietro i Marty, dwĂłjki moich przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy pracujÄ w Nowym Jorku, Ĺźeby zapytaÄ, czy moĹźemy siÄ zobaczyÄ. Wtedy powiedzieli mi, Ĺźe w tych wĹaĹnie dniach w Nowym Jorku odbywa siÄ New York Encounter [spotkanie organizowane przez amerykaĹskie wspĂłlnoty Ruchu na wzĂłr Meetingu w Rimini]. W Internecie zobaczyĹem, Ĺźe w niedzielÄ miaĹeĹ prowadziÄ spotkanie na temat ZmysĹu religijnego, postanowiĹem wiÄc pojechaÄ. Gdy tylko wszedĹem do teatru znajdujÄ cego siÄ w centrum Manhattanu, odjÄĹo mi mowÄ â przeprawiĹem siÄ przez Ocean po to, by tutaj znaleĹşÄ to, co âzostawiĹemâ we WĹoszech. Zaraz poczuĹem siÄ jak w domu. Do StanĂłw pojechaĹem nie caĹkiem przekonany do tego wyjazdu, nie wiedziaĹem, czy doĹwiadczenie i przyjaĹşnie, ktĂłre zaczÄĹy siÄ w Turynie, tutaj bÄdÄ trwaĹy nadal, tymczasem po kilku dniach otrzymaĹem niesamowitÄ odpowiedĹş na te wÄ tpliwoĹci. MogÄ tu znaleĹşÄ to wszystko, co âzostawiĹemâ, a myĹlÄ, Ĺźe jest to moĹźliwe tylko w towarzystwie takim jak nasze, w towarzystwie, w ktĂłrym obecny jest Chrystus. UczestniczÄ c w Encounterze, myĹlaĹem o wielu moich przyjacioĹach. Nie mogĹem siÄ doczekaÄ, by opowiedzieÄ im o wszystkim, co tutaj zobaczyĹem; to tak jakby to, co jest w Turynie i w Nowym Jorku, miaĹo jakÄ Ĺ ciÄ gĹoĹÄ. W niedzielÄ zadaĹem sobie pytanie, dlaczego zdecydowaĹem siÄ wybraÄ na to spotkanie, mimo Ĺźe dopiero co przyjechaĹem i miaĹem za sobÄ dĹugÄ podróş z WĹoch do StanĂłw; Ĺźeby zdÄ ĹźyÄ, musiaĹem wstaÄ o 5.30. Na poczÄ tku mĂłwiĹem sobie: âPoniewaĹź chcÄ spotkaÄ Ciebie i moich przyjaciĂłĹâ, co byĹo prawdÄ , ale nie do koĹca. Potem, kiedy mĂłwiĹeĹ o pragnieniu, spostrzegĹem, Ĺźe to, co mnie porusza, to obecne w kaĹźdym czĹowieku pragnienie szczÄĹcia i piÄkna, o ktĂłrym mĂłwiĹeĹ nam podczas rekolekcji dla studentĂłw. A towarzystwo, ktĂłrego szukaĹem takĹźe tutaj, jest odpowiedziÄ na to pragnienie. To samo pragnienie kaĹźe mi stawiaÄ czoĹa kolejnym dniom i skĹoniĹo mnie do przebycia tysiÄcy kilometrĂłw dzielÄ cych mnie od domu. Nie wiem, co wydarzy siÄ w najbliĹźszych miesiÄ cach, nie wiem nawet, jak czÄsto bÄdÄ mĂłgĹ widzieÄ siÄ z Pietro i MartÄ oraz z innymi osobami z Ruchu (najbliĹźsza wspĂłlnota znajduje siÄ w Nowym Jorku), jestem jednak pewny tego, Ĺźe to wszystko, czego szukam, jest tutaj, a proszony jestem tylko o uznanie ObecnoĹci Chrystusa w tym, co mi siÄ wydarza kaĹźdego dnia. Tego teĹź pragnÄ. Stefano, Troy (USA)
NAPADY PANIKI I TA WYJÄTKOWA SZKOĹA
Mam 15 lat i chciaĹbym opowiedzieÄ Wam o swoim doĹwiadczeniu. W drugiej klasie gimnazjum, podczas gdy moi znajomi uczestniczyli w róşnych wydarzeniach, ja byĹem wĹaĹciwie unieruchomiony i zĹoĹciĹem siÄ, bo myĹlaĹem, Ĺźe w moim Ĺźyciu juĹź nigdy nic siÄ nie wydarzy. ByĹ to okres, w ktĂłrym zaczÄ Ĺem coraz wiÄcej siÄ modliÄ. W trzeciej klasie, podczas letniego wyjazdu KawalerĂłw [nazwa grupy przynaleĹźÄ cej do MĹodzieĹźy Uczniowskiej â GS], w odpowiedzi na prowokacjÄ ojca Marcella, zdecydowaĹem siÄ zabraÄ gĹos, wyznajÄ c, Ĺźe jestem tam po to, by spotkaÄ coĹ wiÄkszego ode mnie, co uczyni mnie szczÄĹliwym. Wtedy wszystko siÄ zmieniĹo: zaangaĹźowaĹem siÄ i przylgnÄ Ĺem do koĹca; od tego momentu zaczÄ Ĺem byÄ bohaterem swojego Ĺźycia. PrzyszedĹ wrzesieĹ, zaczÄĹa siÄ pierwsza klasa liceum i⌠trudnoĹci w nauce. Ĺšle siÄ czuĹem, zdarzaĹy mi siÄ napady paniki i omdlenia. Po wizycie u lekarza zdecydowaĹem siÄ zostawiÄ szkoĹÄ. Wtedy pojawiĹo siÄ w moim Ĺźyciu niezwykĹe doĹwiadczenie â rozpoczÄ Ĺem pracÄ w oratorium ojca Marcella i wraz z moim przyjacielem Dariem nauczyĹem siÄ modliÄ rano JutrzniÄ . ZostaĹem zaproszony na Triduum Paschalne, ale z powodu napadĂłw paniki nie mogĹem pĂłjĹÄ sam. PowiedziaĹem o tym mojej mamie, ktĂłra ku mojemu zdziwieniu powiedziaĹa, Ĺźe bÄdzie mi towarzyszyÄ. Po powrocie, gdy rozmawialiĹmy o Triduum â nigdy tego nie zapomnÄ â zauwaĹźyĹem, Ĺźe bĹyszczÄ jej oczy. Poruszona powiedziaĹa mi, Ĺźe te moje napady paniki okazaĹy siÄ ĹaskÄ , bo dziÄki nim zobaczyĹa wspaniaĹÄ rzecz â przyjaźŠmoich przyjaciĂłĹ. NadeszĹo lato i musiaĹem zdecydowaÄ, do jakiej szkoĹy iĹÄ, modliĹem siÄ. Pewnego wieczoru odwiedzili nas znajomi zaangaĹźowani w dziaĹalnoĹÄ Stowarzyszenia âCometaâ z Como. PrzynieĹli mi ilustrowany folder szkoĹy im. Olivera Twista, ktĂłrÄ zaĹoĹźyli rok wczeĹniej â to byĹo coĹ dla mnie. UmĂłwiliĹmy siÄ na spotkanie, ale niestety dowiedziaĹem siÄ, Ĺźe w wybranej przeze mnie klasie nie ma juĹź miejsc. W lipcu zadzwoniĹ telefon â jeden z chĹopcĂłw zrezygnowaĹ, zwalniajÄ c miejsce. Teraz chodzÄ do szkoĹy Comety i przeĹźywam niezwykĹe doĹwiadczenie, otoczony kochajÄ cymi osobami. W soboty i niedziele brakuje mi szkoĹy. ZaprzyjaĹşniĹem siÄ z jednym kolegÄ muzuĹmaninem. Pewnego dnia powiedziaĹ mi, Ĺźe chce rzuciÄ szkoĹÄ. Na poczÄ tku prĂłbowaĹem go przekonaÄ, Ĺźeby zmieniĹ zdanie, później jednak, czytajÄ c teksty SzkoĹy WspĂłlnoty, zrozumiaĹem, Ĺźe kochaÄ to znaczy byÄ przejÄtym losem drugiej osoby, ale niekoniecznie ciÄ gle byÄ razem; trzeba pozwoliÄ, by druga osoba sama kierowaĹa swoim Ĺźyciem; wĂłwczas moĹźna byÄ szczÄĹliwym, nawet wtedy gdy ona jest daleko. OdkÄ d mam trzy lata, mĂłj tata porusza siÄ na wĂłzku inwalidzkim. Zawsze modliĹem siÄ o jego uzdrowienie. Teraz modlÄ siÄ, by byĹ szczÄĹliwy. Francesco, Buccinasco (Mediolan)
JAK TRUDNO POWIEDZIEÄ W JEDNEJ CHWILI âTAKâ CHRYSTUSOWI
Marco i Loredana musieli stawiÄ czoĹa wielkiemu cierpieniu â Ĺmierci swojego trzeciego syna, dwuletniego Gabriele. ByĹ spokojny wieczĂłr. Loredana przygotowywaĹa z synami pieczone kasztany. W pewnym momencie, jedzÄ
c kasztany, Gabriele zakrztusiĹ siÄ i zmarĹ. Oto list, ktĂłry napisaĹa Loredana jako odpowiedĹş na pytanie: Co znaczy dla ciebie i Marca ânawrĂłcenie i obecnoĹÄ Chrystusa w tamtym momencieâ? Loredana |