Ślady, numer 1 / 2011 (styczeĹ / luty) Strona pierwsza
ZmysĹ religijny, sprawdzian wiary ks. JuliĂĄn CarrĂłn
1. ZMYSĹ RELIGIJNY, SPRAWDZIAN WIARY
âKiedy patrzÄ jak pĹonÄ
miriady, | w duchu pytam sam siebie: | po co pochodni tyle? | Co znaczy przestwĂłr i ten niezgĹÄbiony | bez koĹca bĹÄkit? Albo jak zrozumieÄ | tÄ niezmiernÄ
samotnoĹÄ? Czym jestem?â (G. Leopardi, PieĹĹ nocna wÄdrownego pasterza w Azji, (w:) tegoĹź, NieskoĹczonoĹÄ. WybĂłr pieĹni, tĹum. G. Franczak, Warszawa 2000). Ten wiersz Giacomo Leopardiego w godny podziwu sposĂłb wyraĹźa doĹwiadczenie, w ktĂłrym ukazuje siÄ zmysĹ religijny czĹowieka. Zderzenie osoby z rzeczywistoĹciÄ
wyzwala ludzkie pytanie. Innymi sĹowy, jest w nas taka wrodzona struktura, ktĂłra w zderzeniu z rzeczywistoĹciÄ
zostaje nieodwoĹalnie wprawiona w ruch, poruszajÄ
c caĹÄ
dynamikÄ osoby.
O tyle, o ile Ĺźyje, nikt nie moĹźe uniknÄ
Ä pewnych pytaĹ, niezaleĹźnie od wĹasnej przynaleĹźnoĹci etnicznej czy kulturalnej: âJakie jest ostateczne znaczenie istnienia? Dlaczego istnieje bĂłl, ĹmierÄ, dlaczego tak naprawdÄ warto ĹźyÄ? Albo, z innego punktu widzenia: z czego i dla czego jest zrobiona rzeczywistoĹÄ?â. ZmysĹ religijny â uczyĹ nas zawsze ksiÄ
dz Giussani â jest toĹźsamy z naturÄ
âjaâ, poniewaĹź wyraĹźa siÄ w tych pytaniach, âzbiega siÄ z radykalnym zaangaĹźowaniem siÄ naszego ÂŤjaÂť w Ĺźycie, ktĂłre przez tego typu pytania siÄ wyraĹźaâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, tĹum. K. Borowczyk, PoznaĹ 2000, s. 77) *).
Ale dlaczego podejmowaÄ na nowo teraz i czyniÄ przedmiotem naszej wspĂłlnej pracy tekst ZmysĹu religijnego? Jest to pytanie, ktĂłre stawiano mi wiele razy od kiedy podjÄliĹmy tÄ decyzjÄ. PomysĹ pojawiĹ siÄ po doĹwiadczeniu ostatnich Rekolekcji Bractwa, w ktĂłrych podjÄ
Ĺem lekturÄ dwĂłch rozdziaĹĂłw ZmysĹu religijnego, z punktu widzenia wiary, jak podkreĹliĹem.
Wszystko narodziĹo siÄ ze stwierdzenia, Ĺźe rĂłwnieĹź i w nas, ktĂłrzy mamy ĹaskÄ byÄ zanurzeni w okreĹlonej historii, dosyÄ sĹaba jest wiara rozumiana jako poznanie (tÄ sĹaboĹÄ nazwaliĹmy pÄkniÄciem miÄdzy wiedzÄ
a wiarÄ
). RĂłwnieĹź my, mĂłwiÄ
c inaczej, bierzemy udziaĹ w sprowadzaniu wiary do sentymentu albo do etyki. KsiÄ
dz Giussani zaobserwowaĹ, Ĺźe dzieje siÄ to nie tylko tam, gdzie chrzeĹcijaĹstwo nie jest juĹź ukazywane wedĹug swojej natury â jako wydarzenie â ale wynika to rĂłwnieĹź z braku czĹowieczeĹstwa w nas samych. ChrzeĹcijaĹstwo, rzeczywiĹcie, ma pewien bardzo âniewygodnyâ aspekt: wymaga od ludzi, by byĹo rozpoznawane i przeĹźywane. W czasie zeszĹorocznych Rekolekcji Bractwa prĂłbowaĹem, czytajÄ
c ponownie niektĂłre rozdziaĹy ZmysĹu religijnego, ukazaÄ naturÄ i dynamikÄ tego âczĹowieczeĹstwaâ, ktĂłrego nam brakuje, ktĂłre sĹabnie, blokuje siÄ. Wiele osĂłb byĹo poruszonych aktualnoĹciÄ
tych rozdziaĹĂłw w kontekĹcie drogi, ktĂłrÄ
pokonujemy, i poprosiĹy mnie, by podjÄ
Ä razem, z tej perspektywy, caĹy tekst.
Ale co to znaczy podejĹÄ do ZmysĹu religijnego z punktu widzenia wiary? My jesteĹmy przyzwyczajeni do tego, by traktowaÄ âzmysĹ religijnyâ jako po prostu wstÄp do wiary; dlatego wydaje siÄ nam on niemal bezuĹźyteczny, kiedy juĹź do wiary doszliĹmy. Tak jakby byĹa to drabina, ktĂłrej potrzebujemy, by wejĹÄ na najwyĹźsze piÄtro: kiedy juĹź weszliĹmy, moĹźemy poradziÄ sobie bez drabiny. Nie! Nie tylko potrzeba zmysĹu religijnego wciÄ
Ĺź Ĺźywego, by chrzeĹcijaĹstwo byĹo rozpoznawane i doĹwiadczane takie, jakim jest â jak przypominaĹ nam zawsze ksiÄ
dz Giussani cytujÄ
c Niebuhra: âNic nie jest bardziej niewiarygodne jak odpowiedĹş na problem, ktĂłrego nie postawionoâ (Por. R. Niebuhr, The Nature and Destiny of Man: A Christian Interpretation, Westminster 1996, s. 6), albo ktĂłrego juĹź siÄ nie stawia; ale â po drugie â to wĹaĹnie w spotkaniu z chrzeĹcijaĹskim wydarzeniem zmysĹ religijny objawia siÄ w caĹej swojej pierwotnej treĹci, osiÄ
ga caĹkowitÄ
jasnoĹÄ, jest wychowywany i zostaje ocalony. Chrystus przyszedĹ, by wychowywaÄ nas do zmysĹu religijnego, jak powtarzaĹ ksiÄ
dz Giussani (później powiem wiÄcej na ten temat). Ĺťywy zmysĹ religijny jest wiÄc sprawdzianem wiary.
Bardzo znaczÄ
ca jest w tym kontekĹcie odpowiedĹş ksiÄdza Giussaniego na pytanie Angelo Scoli w trakcie sĹynnego wywiadu: âKsiÄdza propozycja pedagogiczna â pyta Scola â opiera siÄ na zmyĹle religijnym, czy tak?â. âSercem naszej propozycji â odpowiada Giussani â jest raczej gĹoszenie czegoĹ, co siÄ wydarzyĹo, co zaskakuje ludzi w taki sam sposĂłb, jak dwa tysiÄ
ce lat temu anielska nowina zaskoczyĹa w Betlejem ubogich pasterzy. CoĹ, co siÄ wydarza, przed wszystkimi rozwaĹźaniami o czĹowieku religijnym czy niereligijnym. WĹaĹnie spostrzeĹźenie tego wydarzenia wzbudza i wzmacnia elementarne poczucie zaleĹźnoĹci i jÄ
dro pierwotnych oczywistoĹci, ktĂłremu nadajemy nazwÄ ÂŤzmysĹu religijnegoÂťâ (L. Giussani, Un avvenimento di vita cioè una storia, Roma/Milano 1993, s. 38). Wydarzenie chrzeĹcijaĹskie na nowo wzbudza albo wzmacnia wiÄc ten zmysĹ religijny, czyli poczucie pierwotnej zaleĹźnoĹci i pierwotnych oczywistoĹci.
JeĹli praca w ostatnich latach nad ksiÄ
ĹźkÄ
ksiÄdza Giussaniego Czy moĹźna tak ĹźyÄ? pozwoliĹa nam zobaczyÄ ludzkÄ
nowoĹÄ, ktĂłra rodzi siÄ z wiary i sĹuĹźy jako sprawdzian aktualnoĹci wiary wobec wymogĂłw Ĺźycia, to to, co podejmiemy w ZmyĹle religijnym, pozwoli nam pogĹÄbiÄ spojrzeniena tÄ aktualnoĹÄ: dowodem na tÄ nowoĹÄ jest w istocie fakt, Ĺźe wiara jest zdolna przebudziÄ âjaâ, pozwoliÄ mu staÄ siÄ bardziej sobÄ
, utrzymaÄ je w odpowiedniej postawie, by mogĹo stawiÄ czoĹa caĹej egzystencji, ze wszystkimi prĂłbami i problemami.
Oto zatem perspektywa, z ktĂłrej bÄdziemy czytaÄ tekst: przechodzÄ
c przez ZmysĹ religijny i umacniajÄ
c siÄ przez to, bÄdziemy mogli sprawdziÄ, do jakiego stopnia to, czego doĹwiadczyliĹmy w tych latach zdoĹaĹo wpĹynÄ
Ä na nasze Ĺźycie; sprawdziÄ, innymi sĹowy, âjak Chrystus jest uĹźyteczny w drodze, ktĂłrÄ
czĹowiek przemierza w relacji z rzeczami, idÄ
c w kierunku swojego przeznaczenia. [âŚ] jeĹli nie byĹoby tego wpĹywu rzeczywistej obecnoĹci, to Chrystus staje siÄ czymĹ, co nie ma zwiÄ
zku, co nie miaĹoby zwiÄ
zku z Ĺźyciem. MiaĹby zwiÄ
zek z Ĺźyciem przyszĹym, ale nie miaĹby zwiÄ
zku z tym Ĺźyciem; i to jest stanowisko protestantyzmuâ (L. Giussani, Lâattrattiva GesĂš, Milano 1999, s. 287). JeĹli Chrystus jest obecny, to faktycznie nie mocÄ
tego, Ĺźe my to mĂłwimy, ale poprzez znaki, w ktĂłrych moĹźemy Go rozpoznaÄ. âJest, skoro dziaĹaâ (L. Giussani, List do Bractwa, 7 sierpnia 1997), taka jest zasada, ktĂłrÄ
zawsze nam powtarzano. MogÄ odkryÄ, Ĺźe Chrystus jest obecny przez znaki przebudzenia czĹowieczeĹstwa, ktĂłre Chrystus czyni we mnie i w innych. Jego obecnoĹÄ jest tak obiektywna jak obiektywne sÄ
znaki, ktĂłre o niej ĹwiadczÄ
.
AngaĹźujÄ
c siÄ w tekst ZmysĹu religijnego, bÄdziemy mogli wiÄc sprawdziÄ, czy spotkanie z Chrystusem âwzbudziĹo i umocniĹoâ podstawowe poczucie zaleĹźnoĹci, jÄ
dro pierwotnych oczywistoĹci i potrzeb (prawdy, sprawiedliwoĹci, szczÄĹcia, miĹoĹci), ktĂłre ksiÄ
dz Giussani nazywa âzmysĹem religijnymâ, a ktĂłre budzi siÄ w zderzeniu osoby z rzeczywistoĹciÄ
. IdĹşmy dalej: chociaĹź prawdÄ
jest, Ĺźe natarczywoĹÄ tych pierwotnych pragnieĹ i oczywistoĹci jest w pewnym sensie nieunikniona, to jest tak samo prawdÄ
, Ĺźe ich ĹwiadomoĹÄ jest zwykle zredukowana, pomniejszona, przyciemniona albo stĹumiona. To wĹaĹnie moĹźna zobaczyÄ w sĹaboĹci albo braku, rĂłwnieĹź miÄdzy nami, czasem po latach trwania w Ruchu, poczucia tajemnicy w patrzeniu na wĹasne âjaâ, ktĂłre zostaje â znacznie czÄĹciej niĹź myĹlimy â tak tragicznie sprowadzone do sumy dziaĹaĹ i reakcji, do konsekwencji wczeĹniejszych wydarzeĹ historycznych i biologicznych, do produktu okolicznoĹci. Oto dlaczego zmysĹ religijny rozbudzony, bez odkĹadania na bok i cenzurowania czegokolwiek, stanowi znak i sprawdzian spotkania z czymĹ innym, wiÄkszym ode mnie.
To samo moĹźna odnieĹÄ do rozumu, ktĂłry doĹwiadczenie ukazuje jako âskuteczny wymĂłg wyjaĹnienia rzeczywistoĹci z wszystkimi jej elementami, tak iĹź czĹowiek jest doprowadzony do prawdy rzeczyâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 155). Kiedy zderzenie z rzeczywistoĹciÄ
rzuca rozumowi wyzwanie, by staĹ siÄ naprawdÄ sobÄ
(âniewyczerpanym otwarciemâ) i by wyruszyĹ na poszukiwanie swojego wyczerpujÄ
cego wyjaĹnienia, osiÄ
ga on swĂłj prawdziwy moment kulminacyjny, przeczuwajÄ
c istnienie jakiegoĹ âpozaâ, z ktĂłrego rodzi siÄ wszystko i do ktĂłrego wszystko odsyĹa. âSzczytowym osiÄ
gniÄciem rozumu jest percepcja, Ĺźe istnieje ktoĹ nieznany, niedosiÄgĹy, ku ktĂłremu jednak zmierza kaĹźde ludzkie poruszenie, dlatego Ĺźe od niego takĹźe zaleĹźy. Jest to pojÄcie tajemnicyâ (tamĹźe, s. 185). CzĹowiek, ktĂłry nie blokowaĹby dynamiki rozumu wprawionej w ruch przez zderzenie z rzeczywistoĹciÄ
, doszedĹby do przeĹźywania ĹwiadomoĹci tajemnicy. I im bardziej intensywnie przeĹźywaĹby rzeczywistoĹÄ, tym bardziej zĹźywaĹby siÄ z tym wymiarem tajemnicy.
Ale rĂłwnieĹź w tym momencie wielka, prawie nieodparta jest pokusa pomniejszania rozumu, uĹźywania go jako miary, a nie jako okna otwartego na oĹcieĹź âw obliczu bezmiernego wezwania rzeczywistoĹciâ (tamĹźe, s. 156). NieuniknionÄ
konsekwencjÄ
jest tu redukowanie pojmowania rzeczywistoĹci pozbawionej tajemnicy. I to moĹźna zauwaĹźyÄ w dokonywanym przez nas zwykle âusuwaniu widzialnegoâ, w spĹaszczaniu albo opróşnianiu z treĹci tego, co siÄ wydarza, okolicznoĹci, w ktĂłrych Ĺźyjemy: rzeczywistoĹÄ, ktĂłra ukazuje siÄ pierwotnie naszemu rozumowi jako znak, zostaje sprowadzona do tego aspektu, ktĂłry moĹźna dostrzec bezpoĹrednio, zostaje pozbawiona swojego znaczenia, swojej gĹÄbi. Dlatego czÄsto â kaĹźdy moĹźe to sprawdziÄ w swoim doĹwiadczeniu â dusimy siÄ w okolicznoĹciach: kiedy zostajÄ
sprowadzone do tego, co siÄ widzi, rzeczywistoĹÄ staje siÄ klatkÄ
.
Jak wiele lat temu zauwaĹźaĹ Ăłwczesny kardynaĹ Ratzinger, âbynajmniej niepoĹledniÄ
funkcjÄ
wiary jest to, Ĺźe oferuje ona zbawienie rozumowi jako rozumowi, nie pogwaĹca jego praw, nie zostawia na zewnÄ
trz, lecz przywraca go samemu sobieâ (J. Ratzinger, Wiara, prawda, tolerancja, tĹum. R. ZajÄ
czkowski, Kielce 2005, s. 110). WywyĹźszenie rozumu, wyzwolenie go z jego redukcji, jest kolejnÄ
weryfikacjÄ
prawdziwej wiary.
A dlaczego tak bardzo decydujÄ
ce dzisiaj jest przebudzenie na nowo zmysĹu religijnego? Czemu ta potrzeba jest tak natarczywa? Jest to decydujÄ
ce, poniewaĹź zmysĹ religijny jest ostatecznym kryterium kaĹźdego osÄ
du, osÄ
du prawdziwego i autentycznie âmojegoâ: jeĹli nie chcesz âbyÄ oszukiwanym, wyobcowanym, niewolnikiem innych i czyimĹ narzÄdziemâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 26), musisz przyzwyczaiÄ siÄ do porĂłwnywania wszystkiego z tym wewnÄtrznym i obiektywnym kryterium, jakim jest zmysĹ religijny. Po chrzeĹcijaĹskim spotkaniu nadal przecieĹź Ĺźyjemy w Ĺwiecie i jesteĹmy wzywani, by stawiaÄ czoĹa, jak wszyscy, wyzwaniom Ĺźycia. Musimy stawiaÄ im czoĹa w tym konkretnym momencie, w ktĂłrym krĂłluje zamÄt i âspadek pragnieniaâ, duszÄ
cy racjonalizm z jednej strony, a z drugiej zalewajÄ
cy wszystko sentymentalizm, sprowadzanie rzeczywistoĹci do tego, co widaÄ na pierwszy rzut oka, a serca do sentymentu. JeĹli Chrystus nie ma na nas wpĹywu, budzÄ
c nasze czĹowieczeĹstwo,poszerzajÄ
c nasz rozum i nie redukujÄ
c rzeczywistoĹci, wtedy okazuje siÄ, Ĺźe myĹlimy jak wszyscy, poniewaĹź kryterium osÄ
du, ktĂłre przecieĹź od poczÄ
tku posiadamy, âserceâ, czyli jednoĹÄ rozumu i uczucia, jest pogrÄ
Ĺźone w caĹym tym zamÄcie. Oznacza to, Ĺźe nie da siÄ potwierdzaÄ wciÄ
Ĺź âprawdyâ wiary, a jednoczeĹnie nie przyjmowaÄ pierwszoplanowej roli w historii, bo nie ma wtedy Ĺźadnej istotnej odmiennoĹci: jak powiedziaĹ Benedykt XVI, âwkĹad chrzeĹcijan jest decydujÄ
cy tylko wtedy, gdy rozumienie wiary staje siÄrozumieniem rzeczywistoĹciâ (Benedykt XVI, PrzemĂłwienie do uczestnikĂłw zgromadzenia plenarnego Papieskiej Rady ds. Ĺwieckich, 21.05.2010; ĹşrĂłdĹo: www.opoka.org.pl).
Taka postawa nie tylko sprawia, Ĺźe stajemy siÄ bezuĹźyteczni dla historii (zdominowanej przede wszystkim przez âwĹadzÄâ, ktĂłra dÄ
Ĺźy do tego, by wpÄdziÄ czĹowieka w zamÄt, by zredukowaÄ jego pragnienie i promowaÄ zredukowane uĹźycie rozumu); kaĹźe teĹź postawiÄ pytanie o rozumnoĹÄ wiary. Dlaczego rozumnie jest byÄ chrzeĹcijanami? Dlaczegowiara po ludzku siÄ opĹaca? Motywem, dla ktĂłrego wielu ludzi odchodzi od wiary, jest to, Ĺźe nie odczuwajÄ
w Ĺźaden sposĂłb jej opĹacalnoĹci. Przez to wĹadza moĹźe coraz bardziej rozszerzaÄ swoje wpĹywy, znajdujÄ
c czĹowieka coraz bardziej bezbronnym. âTo tak, jakby wĹadza, czyli dominujÄ
ca mentalnoĹÄ, przymuszaĹa wychowawcĂłw, wĹÄ
czajÄ
c w to rodzicĂłw, by wykrzywiali prostotÄ naszej natury [ÂŤpierwotne oczywistoĹciÂť, jak mĂłwiliĹmy wczeĹniej] juĹź od dziecka. Dlatego trzeba odzyskaÄ prostotÄ naszej natury. Ta szkoĹa wspĂłlnoty pracujÄ
ca nad ZmysĹem religijnym nie ma byÄ niczym innym jak zaproszeniem i bodĹşcem do odzyskiwania prostoty, autentycznoĹci naszej natury (nie bez przyczyny w trzeciej przesĹance moralnoĹÄkonieczna do poznawania nazwana jest ÂŤubĂłstwem duchaÂť)â (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro, Milano 2010, s. 162).
My moĹźemy byÄ wspĂłlnikami tego wpĹywu wĹadzy, jeĹli zarozumiale sÄ
dzimy, Ĺźe moĹźemy poradziÄ sobie sami, bez pĂłjĹcia â ze zrozumieniem i uczuciem â za tym jedynym punktem ofiarowanym nam przez TajemnicÄ, by wyrwaÄ nas z nicoĹci. ZamÄt, rĂłwnieĹź wĹrĂłd nas, moĹźe byÄ tak gĹÄboki, Ĺźe prĂłbujÄ
c wskazaÄ rozwiÄ
zania dla sytuacji, w ktĂłrej Ĺźyjemy, bÄdziemy powtarzaÄ wyĹÄ
cznie odpowiedzi udzielane przez wszystkich: niektĂłrzy sÄ
dzÄ
, Ĺźe rozwiÄ
zaniem bÄdzie szukanie ugody (âbycie razemâ), inni, Ĺźe moĹźna je znaleĹşÄ w polityce, dostajÄ
c wiÄkszÄ
porcjÄ w podziale wĹadzy, albo w karierze,albo w nowej przygodzie miĹosnej i tak dalej. Po dwĂłch tysiÄ
cach lat chrzeĹcijaĹskiej historii, po latach Ĺaski charyzmatu, moĹźemy siÄ znaleĹşÄ w sytuacji czĹowieka sprzed przyjĹcia Chrystusa: nieskoĹczona lista prĂłb, ostatecznie bezsilnych, w ktĂłrych kaĹźdy wyraĹźa wĹasne uprzedzenia albo to, co najbardziej odpowiada jego usposobieniu. âKtóş nas wyzwoli z tej Ĺmiertelnej kondycji?â, spytalibyĹmy za ĹwiÄtym PawĹem. Czego nam trzeba? Jakiego doĹwiadczenia? To z tej nieskoĹczonej iloĹci ostatecznie bezsilnych prĂłb wyzwala nas Chrystus. SprĂłbujmy wrĂłciÄ do ĹşrĂłdĹa.
2. CHRYSTUS ROZJAĹNIA ZMYSĹ RELIGIJNY
ZapraszajÄ
c nas do utoĹźsamienia siÄ z postaciami z Ewangelii Ĺw. Jana, Giussani opisuje we wspaniaĹy sposĂłb, jak siÄ to wydarzyĹo.
âWreszcie ten Jan, zwany chrzcicielem, przyszedĹ, ĹźyjÄ
c w taki sposĂłb, Ĺźe ludzie byli wstrzÄ
ĹniÄci i, od faryzeuszy po ostatniego wieĹniaka, zostawiali domy by pĂłjĹÄ go posĹuchaÄ, chociaĹź jeden raz. Czy byĹo ich duĹźo czy maĹo, tego nie wiemy; wtedy jednak byĹo tam dwĂłch, ktĂłrzy przyszli po raz pierwszy i stali cali w napiÄciu, z otwartymi ustami, z podejĹciem czĹowieka, ktĂłry przybywa z daleka i patrzy na to, co chciaĹ zobaczyÄ, z ciekawoĹciÄ
bez granic, w ubĂłstwie ducha, po dzieciÄcemu i w prostocie serca [...]. W pewnym momencie jeden czĹowiek odrywa siÄ od grupy i odchodzi wzdĹuĹź szlaku biegnÄ
cego w gĂłrÄ rzeki. Kiedy on siÄ oddala, prorok Jan Chrzciciel, nagle natchniony, zaczyna krzyczeÄ: ÂŤOto Baranek BoĹźy. Oto ten, ktĂłry gĹadzi grzechy ĹwiataÂť. Ludzi to nie zaskakuje [âŚ]. Ale tych dwĂłch, z otwartymi ustami i oczami w sĹup, jak dwoje dzieci, patrzÄ
, gdzie kieruje siÄ wzrok Jana Chrzciciela: na tÄ postaÄ, ktĂłra odchodzi. I wtedy, instynktownie, ruszajÄ
jego Ĺladem, idÄ
za nim, nieĹmiali, skrÄpowani. Ten orientuje siÄ, Ĺźe ktoĹ za nim idzie. Odwraca siÄ: ÂŤCzego chcecie?Âť. ÂŤNauczycielu â odpowiadajÄ
â gdzie mieszkasz?Âť. ÂŤChodĹşcie, a zobaczycieÂť, odpowiada im grzecznie. IdÄ
, ÂŤi zobaczyli, gdzie mieszka, i tego dnia pozostali u niegoÂť. Ĺatwo nam jest utoĹźsamiÄ siÄ z tymi dwoma, ktĂłrzy siedzÄ
i patrzÄ
jak ten czĹowiek mĂłwi rzeczy, ktĂłrych nigdy nie sĹyszeli, a jednak tak bliskie, tak przystajÄ
ce, jakby bÄdÄ
ce echem czegoĹ. [âŚ] Oni nie rozumieli, byli po prostu pochwyceni, pociÄ
gniÄci, porwani przezto, co mĂłwiĹ: Patrzyli jak mĂłwiĹ. PoniewaĹź to poprzez âpatrzenieâ [...] ci ludzie zdali sobie sprawÄ, Ĺźe miÄdzy nimi byĹo coĹ, czego nie da siÄ opowiedzieÄ: jakaĹ ObecnoĹÄ nie tylko niepowtarzalna, ale i nie do pojÄcia, chociaĹź tak bardzo pochĹaniajÄ
ca. PochĹaniajÄ
ca, bo odpowiadaĹa temu, czego oczekiwaĹy ich serca, w sposĂłb nieporĂłwnywalny z niczym: ojciec i matka nie pokazali im, kiedy byli mali, w sposĂłb tak oczywisty i skuteczny, tej rzeczy, dla ktĂłrej warto byĹo przeĹźyÄ czas ich Ĺźycia. Nie mogli, nie potrafili tego wypowiedzieÄ; mĂłwili wiele innych sĹusznych, dobrych rzeczy, ale byĹy one jak fragmenty czegoĹ, co trzeba byĹo prĂłbowaÄ uchwyciÄ po omacku, by zobaczyÄ, czy jedno pasowaĹo do drugiego. To byĹo gĹÄboko odpowiednie. [...] W miarÄ jak sĹowa do nich docieraĹy, i jak ich spojrzenie, osĹupiaĹe i zachwycone, wbijaĹo siÄ w tego czĹowieka, czuli, Ĺźe siÄ zmieniajÄ
, czuli, Ĺźe rzeczy siÄ zmieniajÄ
: znaczenie rzeczy siÄ zmieniaĹo, echo rzeczy siÄ zmieniaĹo, ruch rzeczy siÄ zmieniaĹâ. Opowiadanie nie koĹczy siÄ tutaj, bo Giussani pokazuje powrĂłt do domu Jana i Andrzeja po spotkaniu z Chrystusem: âA kiedy wrĂłcili wieczorem, u schyĹku dnia â przemierzajÄ
c drogÄ zapewne w milczeniu, poniewaĹź nigdy nie rozmawiali ze sobÄ
tak jak w tej wielkiej ciszy, kiedy mĂłwiĹ KtoĹ Inny, w ktĂłrej On dalej mĂłwiĹ i odbijaĹ siÄ echem w ich wnÄtrzach â i wrĂłcili do domu, wtedy Ĺźona Andrzeja, patrzÄ
c na niego, powiedziaĹa: ÂŤCo takiego siÄ staĹo, Andrzeju, co siÄ staĹo?Âť. A dzieciaczki, zdziwione, patrzyĹy na ojca: to byĹ on, tak, on, ale ÂŤbardziejÂť on, byĹ inny. To byĹ on, ale byĹ inny. A kiedy â jak powiedzieliĹmy kiedyĹ, wzruszeni, w obrazie Ĺatwym do wyobraĹźenia, bo tak realistycznym â ona spytaĹa go: ÂŤCo siÄ staĹo?Âť, on jÄ
objÄ
Ĺ, Andrzej objÄ
Ĺ swojÄ
kobietÄ i ucaĹowaĹ swoje dzieci: to byĹ on, ale nigdy nie objÄ
Ĺ jej w taki sposĂłb! To byĹo jak jutrzenka albo Ĺwit, albo brzask odmiennego czĹowieczeĹstwa, nowego czĹowieczeĹstwa, czĹowieczeĹstwa prawdziwszego. Tak jakby powiedziaĹ ÂŤNareszcie!Âť, nie wierzÄ
c wĹasnym oczom. Ale to byĹo zbyt oczywiste, by nie wierzyÄ wĹasnym oczom!â (L. Giussani, Il tempo si fa breve, Rekolekcje Bractwa Komunia i Wyzwolenie. Notatki z medytacji, Milano 1994, s. 23-25).
Ta scena pokazuje lepiej niĹź tysiÄ
c sĹĂłw, jak w historii rozjaĹniĹ siÄ zmysĹ religijny czĹowieka, poniewaĹź odnalazĹ swĂłj prawdziwy przedmiot. SpotykajÄ
c Jezusa, Andrzej byĹsobÄ
, ale byĹ âbardziejâ sobÄ
, byĹ inny. RzeczywiĹcie, âprzedmiotem zmysĹu religijnego jest ostatecznie niezgĹÄbialna Tajemnica; dlatego jest zrozumiaĹe, Ĺźe czĹowiek myĹli o tym tak, Ĺźe ma tysiÄ
c róşnych myĹli. Ale prawda jest jedna, tyle Ĺźe czĹowiek nie jest w stanie do niej dotrzeÄ. WiÄc Tajemnica staĹa siÄ ludzkim wydarzeniem, staĹa siÄ czĹowiekiem, czĹowiekiem, ktĂłry chodziĹ na nogach, ktĂłry jadĹ ustami, ktĂłry pĹakaĹ oczami, ktĂłry umarĹ: to jest prawdziwy przedmiot zmysĹu religijnego. A zatem, kiedy odkrywam ten fakt, Ĺźe jest Chrystus, objawia mi siÄ, rozjaĹnia mi siÄ w potÄĹźny sposĂłb rĂłwnieĹź sam zmysĹ religijnyâ (L. Giussani, Lâautocoscienza del cosmo, Milano 2000, s. 17). I w ten sposĂłb wyzwala mnie od wszystkich moich usiĹowaĹ.
To jest wyĹÄ
cznie zastosowanie powszechnego prawa, od kiedy czĹowiek jest czĹowiekiem â âOsoba odnajduje siebie samÄ
w Ĺźywym spotkaniuâ (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro, s. 182); ale tutaj, w spotkaniu z obecnoĹciÄ
Tajemnicy, ktĂłra staĹa siÄ ludzkim faktem, to prawo siÄ wypeĹnia, staje siÄ ostatecznie prawdziwe: âKiedy spotkaĹem Chrystusa, odkryĹem, Ĺźe jestem czĹowiekiemâ(Komentarz do Listu do Efezjan, II, 4, 14, (w:) tegoĹź, DzieĹa egzegetyczne, tĹum. A. Baron, KrakĂłw 1999), powiedziaĹ rzymski retor Mariusz Wiktoryn, ogĹaszajÄ
c publicznie swoje nawrĂłcenie. PoniewaĹź âto w spotkaniu zdajÄ sobie sprawÄ z siebie samego. [...] ÂŤJaÂť budzi siÄ z uwiÄzienia w swoim pierwotnym ĹoĹźysku, podnosi siÄ ze swojego grobu, ze swojej mogiĹy, ze swojej poczÄ
tkowej sytuacji zamkniÄcia i â jakby to powiedzieÄ â ÂŤzmartwychwstajeÂť, zdaje sobie sprawÄ z siebie, wĹaĹnie w spotkaniu. Wynikiem spotkania jest wzbudzenie rozumienia osoby. To tak, jakby osoba siÄ narodziĹa: nie rodzi siÄ tam, ale w spotkaniu zdaje sobie sprawÄ z siebie, dlatego rodzi siÄ jako osobaâ (L. Giussani, Lâio rinasce in un incontro, s. 206-207).
To spotkanie uzdalnia nas do tego, by odkryÄ tajemnicÄ naszego âjaâ. âTo byĹ on, ale ÂŤbardziejÂť onâ, nigdy nie byĹ tak bardzo sobÄ
. Dlatego, w czasie pewnej rozmowy, odnoszÄ
c siÄ do tekstu ZmysĹu religijnego, ksiÄ
dz Giussani pyta: âDlaczego ksiÄ
ĹźkÄ o zmyĹle religijnym napisaliĹmy wĹaĹnie my? PoniewaĹź my spotkaliĹmy Jezusa, patrzÄ
c na Niego i sĹuchajÄ
c Go, zrozumieliĹmy, cojest w nas: ÂŤKto pozna Ciebie, pozna siebieÂť, mĂłwiĹ ĹwiÄty Augustyn. [...] PoniewaĹź by poznaÄ zmysĹ religijny i by rozwinÄ
Ä zmysĹ religijny musieliĹmy kogoĹ spotkaÄ: bez tego mistrza nie zrozumielibyĹmy siebie. Dlatego mogÄ powiedzieÄ do Chrystusa: ÂŤJesteĹ po prostu mnÄ
Âť. ÂŤTy jesteĹ mnÄ
Âť, mogÄ mu to po prostu powiedzieÄ, poniewaĹź sĹuchajÄ
c Go, zrozumiaĹem samego siebie. Natomiast ten, kto prĂłbuje zrozumieÄ siebie samego rozmyĹlajÄ
c nad sobÄ
, rozprasza siÄ na miliony szlakĂłw, miliony milionĂłw pomysĹĂłw, na miliony wyobraĹźeĹâ (L. Giussani, Lâautocoscienza del cosmo, s. 17-18).
3. CHRYSTUS WYCHOWUJE ZMYSĹ RELIGIJNY
WĹaĹnie dlatego, Ĺźe Chrystus odkrywa i rozjaĹnia ludzki zmysĹ religijny, moĹźe go rĂłwnieĹź wychowywaÄ. KtoĹ mĂłgĹby pomyĹleÄ â rĂłwnieĹź czĹowiek, ktĂłry spotkaĹ juĹź Chrystusa albo Ĺźyje w chrzeĹcijaĹskim Ĺrodowisku â Ĺźe skoro zmysĹ religijny jest wĹadzÄ
wrodzonÄ
, to nie ma Ĺźadnej potrzeby, by byĹ wychowywany, albo Ĺźe kiedy juĹź zostanie wzbudzony, to w kaĹźdej chwili dziaĹa spontanicznie sam z siebie. Fragment z ksiÄdza Giussaniego, ktĂłry przeczytam, pomaga nam zrozumieÄ, jak bardzo abstrakcyjne jest takie myĹlenie: âPodczas rozmowy, w ktĂłrej miaĹem okazjÄ uczestniczyÄ, pewnemu znanemu profesorowi uniwersytetu wymknÄĹy siÄ nastÄpujÄ
ce sĹowa: ÂŤGdybym nie miaĹ chemii, chyba bym siÄ zabiĹ!Âť. Tego rodzaju gra siĹ istnieje w naszym wnÄtrzu zawsze, nawet jeĹli wprost tego nie deklarujemy. Zawsze istnieje coĹ, co sprawia, Ĺźe Ĺźycie jest w naszych oczach godne przeĹźywania, coĹ, bez czego, nawet jeĹli nie dochodzi do tego, Ĺźe pragniemy Ĺmierci, wszystko staĹoby siÄ bezbarwne i peĹne rozczarowaĹ. Tej wĹaĹnie ÂŤrzeczyÂť [ÂŤboguÂť], [âŚ] czĹowiek dedykuje caĹÄ
swojÄ
poboĹźnoĹÄ. Nikt nie moĹźe uniknÄ
Ä ostatecznej zaleĹźnoĹci. Bez wzglÄdu na to, do czego siÄ ona odnosi, w momencie gdy odpowiada na niÄ
w Ĺźyciu ludzka ĹwiadomoĹÄ, do gĹosu dochodzi postawa religijna, religijnoĹÄ, urzeczywistnia siÄ religijny poziom Ĺźycia. CechÄ
wĹasnÄ
zmysĹu religijnego jest to, iĹź jest on ostatecznym, nieuchronnym wymiarem kaĹźdego gestu, czynu i wszelkiego rodzaju relacji (wiÄzi). [...] Brak wychowania zmysĹu religijnego [âŚ] wyraĹźa siÄ dokĹadnie w tym oto fakcie: odrzucamy (co staĹo siÄ reakcjÄ
instynktownÄ
) moĹźliwoĹÄ, by zmysĹ religijnyĹwiadomie ogarniaĹ kaĹźde nasze dziaĹanie i miaĹ na nie decydujÄ
cy wpĹyw. WyraĹşnym objawem zaniku czy niedorozwoju zmysĹu religijnego w nas jest na przykĹad powaĹźne zakĹopotanie, obcoĹÄ, ktĂłrej doĹwiadczamy wobec stwierdzenia, iĹź âbĂłgâ ma decydujÄ
cy wpĹyw na wszystko, Ĺźe jest on czynnikiem, ktĂłrego nie moĹźna pominÄ
Ä, kryterium, na podstawie ktĂłrego podejmuje siÄ decyzje, studiuje, gromadzi siÄ wytwory swojej pracy, wstÄpuje do partii, prowadzi badania naukowe, wybiera ĹźonÄ lub mÄĹźa, rzÄ
dzi narodemâ (L. Giussani, Dlaczego KoĹciĂłĹ, tĹum. D. Chodyniecki, PoznaĹ 2004, s. 13-14).
KaĹźdy moĹźe oceniÄ, jak wiele obejmuje w nim samym ten wstrÄt na myĹl o pozwoleniu, by wszystko w jego Ĺźyciu byĹo ustalane przez Boga. W ten sposĂłb moĹźna zrozumieÄ, jak bardzo potrzebuje siÄ wychowania do zmysĹu religijnego. RzeczywiĹcie: âWychowanie zmysĹu religijnego powinno z jednej strony uĹatwiaÄ uĹwiadomienie sobie faktu istnienia caĹkowitej i nieuniknionej zaleĹźnoĹci miÄdzy czĹowiekiem i tym, co nadaje sens jego Ĺźyciu, a z drugiej pomagaÄ w przezwyciÄĹźeniu z czasem owej nierealnej obcoĹci, ktĂłrej doĹwiadcza on wobec swojej pierwotnej sytuacjiâ (tamĹźe, s. 14).
Wtedy moĹźna zrozumieÄ, dlaczego nastÄ
piĹo Wcielenie: âCelem, dla ktĂłrego BĂłg staĹ siÄ czĹowiekiem, byĹo wychowanie czĹowieka do zmysĹu religijnego, poniewaĹź zmysĹ religijny jest najwĹaĹciwszÄ
postawÄ
, jakÄ
czĹowiek przyjmuje wobec caĹej rzeczywistoĹci i wobec samej Tajemnicy, ktĂłra tworzy rzeczywistoĹÄ. Dlatego pĂłjĹcie za Chrystusem daje warunki do patrzenia na rzeczywistoĹÄ i kroczenia w stronÄ przeznaczenia najlepiej jak siÄ da: to siÄ nazywa zbawienie, tak jak nazwaliĹmy je tutaj, nie w sensie definicyjnym tego pojÄcia, ale w sensie dyspozycyjnym. JeĹli czĹowiek idzie za Chrystusem, jest w najlepszej dyspozycji do patrzenia na rzeczywistoĹÄ i patrzenia na problem przeznaczeniaâ (L. Giussani, Lâattrattiva GesĂš, s. 286-287).
Ale jak my, dzisiaj, jesteĹmy wychowywani do zmysĹu religijnego? UczestniczÄ
c w Ĺźyciu tego ciaĹa, w ktĂłrym Chrystus pozostaje wciÄ
Ĺź obecny: KoĹcioĹa. âRolÄ KoĹcioĹa na scenie Ĺwiata okreĹla juĹź jego samoĹwiadomoĹÄ, iĹź stanowi on przedĹuĹźenie obecnoĹci Chrystusa: jest to zatem rola samego Jezusa. Zadaniem Jezusa w historii jest wychowywanie czĹowieka i caĹej ludzkoĹci do kierowaniasiÄ zmysĹem religijnym (wĹaĹnie po to, by mĂłgĹ On czĹowieka ÂŤzbawiÄÂť!). Przez religijnoĹÄ albo zmysĹ religijny rozumiemy â jak to juĹź zostaĹo powiedziane â wĹaĹciwÄ
ĹwiadomoĹÄ czĹowieka oraz jego praktycznÄ
postawÄ wobec swojego przeznaczeniaâ (L. Giussani, Dlaczego KoĹciĂłĹ, s. 217-218).
To pokazuje koniecznoĹÄ trwania Tajemnicy w historii. RzeczywiĹcie, jeĹli Chrystus nie towarzyszy czĹowiekowi i nie rzuca mu wciÄ
Ĺź wyzwania, ten znowu, nieuleczalnie, zostaje sam. A samemu, kaĹźdy wie, gdzie moĹźna wylÄ
dowaÄ.
Jak moĹźemy siÄ wyzwoliÄ od tego nieuchronnego upadku?
4. CHRYSTUS OCALA ZMYSĹ RELIGIJNY
Nikt nie jest w stanie samemu utrzymaÄ siÄ we wĹaĹciwej postawie, nawet, jeĹli otworzyĹo go na niÄ
spotkanie z Chrystusem. Dlatego jedynÄ
odpowiedziÄ
na naszÄ
sĹaboĹÄ jest rzeczywiste trwanie Jego obecnoĹci.
Moment historii, w ktĂłrym siÄ teraz znajdujemy na Zachodzie, stanowi w tym sensie prawdziwe wyzwanie rĂłwnieĹź dla chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłre jest zmuszone, by pokazywaÄ prawdÄ twierdzenia, Ĺźe moĹźe udzieliÄ odpowiedzi na potrzeby czĹowieka. I rzeczywiĹcie, byle jaka wersja chrzeĹcijaĹstwa nie zdoĹa przebudziÄ czĹowieczeĹstwa w czĹowieku (dobrze o tym wiemy). Ani chrzeĹcijaĹstwo sprowadzone do wykĹadu (âpojÄcioweâ w sensie Newmana), ani chrzeĹcijaĹstwo sprowadzone do etyki, nie zdoĹa wyciÄ
gnÄ
Ä czĹowieka z otÄpienia (w przemĂłwieniu do Kurii Rzymskiej 20 grudnia zeszĹego roku Benedykt XVI mĂłwiĹ o âĹnie zmÄczonej wiaryâ), z coraz bardziej widocznego spĹycenia jego pragnienia, poczÄ
tkowej energii, smaku Ĺźycia. To w zdolnoĹci ciÄ
gĹego wzbudzania czĹowieczeĹstwa bÄdzie moĹźna zobaczyÄ autentycznoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa.
Tylko chrzeĹcijaĹstwo, ktĂłre zachowuje swojÄ
pierwotnÄ
naturÄ, sobie tylko wĹaĹciwe rysy obecnoĹci i towarzyszenia w historii â towarzyszenia Chrystusa â stanie na poziomie prawdziwej potrzeby czĹowieka, a przez to bÄdzie w stanie ocaliÄ zmysĹ religijny. Nie chodzi o jakiĹ postulat do zaakceptowania, ale o ludzkÄ
nowoĹÄ, ktĂłrÄ
trzeba zobaczyÄ w dziaĹaniu: chrzeĹcijaĹskie orÄdzie poddaje siÄ temu sprawdzianowi, moĹźe stanÄ
Ä przed trybunaĹem ludzkiego doĹwiadczenia. JeĹli w czĹowieku zgadzajÄ
cym siÄ naleĹźeÄ doChrystusa w ciele KoĹcioĹa, ktĂłry konkretnie i przekonujÄ
co ukazuje siÄ w jego doĹwiadczeniu (przez charyzmat), wydarza siÄ coĹ, czego on wĹasnymi siĹami nie mĂłgĹby osiÄ
gnÄ
Ä â nie dajÄ
ce siÄ pomyĹleÄ przebudzenie i wypeĹnienie czĹowieczeĹstwa we wszystkich jego podstawowych wymiarach â wtedy chrzeĹcijaĹstwo okazuje siÄ wiarygodne, a jego roszczenie wytrzyma prĂłbÄ. âPo owocu bowiem poznaje siÄ kaĹźde drzewoâ (Ĺk 6, 44): oto niezwykĹe kryterium poznania, ktĂłre daje nam sam Jezus. Przemiana zrodzona z relacji z Chrystusem jest tak wielka, Ĺźe ĹwiÄty PaweĹ nie waha siÄ krzyczeÄ: âJeĹźeli wiÄc ktoĹ pozostaje w Chrystusie, jest nowym stworzeniem. To, co dawne, minÄĹo, a oto ÂŤwszystkoÂť staĹo siÄ noweâ (2 Kor 5, 17). Nowym stworzeniem jest czĹowiek, w ktĂłrym zmysĹ religijny urzeczywistnia siÄ w swojej â w innych okolicznoĹciach niemoĹźliwej â peĹni: w rozumie, wolnoĹci, uczuciu, pragnieniu.
âChrystus pociÄ
ga mnie caĹego, aĹź tak jest piÄkny!â (Laudae, XC, (w:) Le laude, Frienze 1989, s. 313), wykrzykiwaĹ Jacopone da Todi. To wĹaĹnie piÄkno, jak blask prawdy, jest jedynÄ
rzeczÄ
, ktĂłra jest w stanie wzbudziÄ ludzkie pragnienie i poruszyÄ uczucie tak silnie, by umoĹźliwiÄ ciÄ
gĹe otwieranie siÄ jego umysĹu na rzeczywistoĹÄ, ktĂłrÄ
ma przed sobÄ
â âWarunkiem tego, by rozum mĂłgĹ byÄ rozumem, jest to, by poruszaĹo go uczucie i w ten sposĂłb kierowaĹo caĹym czĹowiekiemâ (L. Giussani, Lâuomo e il suo destino, Genova 1999, s. 117). AtrakcyjnoĹÄ Chrystusa uĹatwia (choÄ nie uruchamia automatycznie) tÄ otwartoĹÄ, ktĂłra bez Niego byĹaby niemoĹźliwa. Towarzystwo Chrystusa pozwala w ten sposĂłb rozumowi na caĹkowite otwarcie siÄ, pozwalajÄ
c mu osiÄ
gnÄ
Ä nieznane wczeĹniej rozumienie rzeczywistoĹci: kaĹźda rzecz, kaĹźda okolicznoĹÄ, nawet najbardziej banalna, jest wywyĹźszona, staje siÄ znakiem, âmĂłwiâ, jej przeĹźywanie jest interesujÄ
ce. W ten sposĂłb przebudzony czĹowiek, podtrzymywany przez obecnoĹÄ Chrystusa, moĹźe wreszcie ĹźyÄ jak czĹowiek religijny, wytrzymywaÄ zawrotnoĹÄ Ĺźycia, sytuacja po sytuacji, mogÄ
c âwejĹÄ w kaĹźdÄ
sytuacjÄ Ĺźycia z gĹÄbokim spokojem i z moĹźliwoĹciÄ
radoĹciâ (L. Giussani, ZmysĹ religijny, s. 170-171), mĂłwi ksiÄ
dz Giussani. Towarzystwo Chrystusa okazuje siÄ w ten sposĂłb niezbÄdne do tego, by w peĹni przeĹźywaÄ zmysĹ religijny, czyli by przyjmowaÄ wĹaĹciwÄ
postawÄ wobec rzeczywistoĹci.
A jeĹli, przeciwnie, Chrystus nie jest przeĹźywany jako obecny, skutki tego nie kaĹźÄ
na siebie czekaÄ. Brak doĹwiadczenia obecnoĹci Chrystusa pozwala nam wrĂłciÄ do sytuacji poprzedzajÄ
cej chrzeĹcijaĹskie spotkanie i nawet jeĹli wciÄ
Ĺź mĂłwimy o Chrystusie (jak siÄ czÄsto dzieje), redukujemy Go tak naprawdÄ do jednej z wielu opcji zmysĹu religijnego. âDla wspĂłĹczesnego czĹowieka [to jest szalenie trafna obserwacja ksiÄdza Giussaniego, ktĂłra uĹwiadamia nam naprawdÄ, w jakiej sytuacji Ĺźyjemy] ÂŤwiaraÂť byĹaby, uogĂłlniajÄ
c, aspektem ÂŤreligijnoĹciÂť, rodzajem sentymentu, ktĂłry towarzyszy niespokojnemu poszukiwaniu wĹasnego pochodzenia oraz przeznaczenia; poszukiwanie to jest wĹaĹnie najbardziej sugestywnym elementem kaĹźdej ÂŤreligiiÂť. CaĹa wspĂłĹczesna ĹwiadomoĹÄ robi wszystko, by wydrzeÄ czĹowiekowi hipotezÄ chrzeĹcijaĹskiej wiary i sprowadziÄ tÄ wiarÄ do dynamiki zmysĹu religijnego oraz koncepcji religijnoĹci; zamieszanie to wnika niestety gĹÄboko takĹźe w mentalnoĹÄ chrzeĹcijaĹskiego luduâ (L. Giussani, S. Alberto, J. Prades, Generare tracce nella storia del mondo, tĹum. M. WĂłjcik, w przygotowaniu).
Jest pewna podstawowa i nieusuwalna róşnica pomiÄdzy sposobami dziaĹania wiary i zmysĹu religijnego: âPodczas gdy religijnoĹÄ rodzi siÄ z wymogu znaczenia,ktĂłry to wymĂłg rozbudza siÄ w zderzeniu z rzeczywistoĹciÄ
, wiara jest rozpoznaniem i uznaniem wyjÄ
tkowej obecnoĹci, odpowiadajÄ
cej w peĹni przeznaczeniu czĹowieka; jest przylgniÄciem do tej ObecnoĹci. Wiara jest uznaniem za prawdziwe tego, co pewna historyczna ObecnoĹÄ mĂłwi o sobieâ (tamĹźe). TÄ róşnicÄ dostrzec moĹźna przede wszystkim w tym, jak w kaĹźdym z kontekstĂłw dziaĹa rozum. W wierze chrzeĹcijaĹskiej nie istnieje juĹź rozum ktĂłry dyktuje, ale rozum, ktĂłry siÄ otwiera â widzÄ
c w ten sposĂłb, jak jego dziaĹanie osiÄ
ga szczyt â na objawianie siÄ samego Boga. MoĹźna wiÄc zrozumieÄ, dlaczego ksiÄ
dz Giussani mĂłwi, Ĺźe âcaĹy problem pojmowania rzeczywistoĹci [a nie sentymentu czy stanu ducha] jest ujÄtyâ w epizodzie Jana i Andrzeja (L. Giussani, Czy moĹźna tak ĹźyÄ?, tĹum. A. Idebska, KrakĂłw 2009, s. 273). Wiara jest aktem rozumu poruszonego niezwykĹoĹciÄ
CzegoĹ obecnego: âChrzeĹcijaĹska wiara jest pamiÄciÄ
o historycznym fakcie, kiedy to CzĹowiek powiedziaĹ o sobie coĹ, co inni przyjÄli jako prawdziwe, a co teraz ja takĹźe przyjmujÄ, ze wzglÄdu na wyjÄ
tkowy sposĂłb, w jaki ten Fakt wciÄ
Ĺź do mnie dociera. Jezus jest czĹowiekiem, ktĂłry powiedziaĹ: ÂŤJa jestem drogÄ
i prawdÄ
, i ĹźyciemÂť. To Fakt, ktĂłry miaĹ miejsce w historii: dziecko, zrodzone z kobiety, zapisane w mieĹcie Betlejem,ktĂłre jako dorosĹy czĹowiek gĹosiĹo, Ĺźe jest Bogiem: ÂŤJa i Ojciec jedno jesteĹmyÂť. Wiara to bycie uwaĹźnymi na czyny i sĹowa tego CzĹowieka, aĹź po wyznanie: ÂŤJa Mu wierzÄÂť; przylgniÄcie do Jego obecnoĹci poprzez potwierdzenie, Ĺźe prawdÄ
jest to, co mĂłwiĹâ (L. Giussani, S. Alberto, J. Prades, Generare tracce).
Dlatego: âWyobraĹşmy sobie, jakim wyzwaniem dla wspĂłĹczesnej mentalnoĹci jest roszczenie wiary. Istnieje czĹowiek â mogÄ zwrĂłciÄ siÄ do niego ÂŤtyÂť â ktĂłry mĂłwi: ÂŤBeze Mnie nic nie moĹźecie uczyniÄÂť, czyli istnieje CzĹowiek-BĂłg. Nikt nie mierzy siÄ do koĹca z takim roszczeniem; dzisiaj ani ludzie, ani najwiÄksi filozofowie nie stawiajÄ
juĹź czoĹa problemowi; a jeĹli to robiÄ
, to po to, by ugruntowaÄ negatywne uprzedzenie, pochodzÄ
ce z dominujÄ
cej mentalnoĹci. OdpowiedĹş na problem chrzeĹcijaĹstwa â ÂŤKim jest Jezus?Âť â wyprowadza siÄ wiÄc z ustalonych wczeĹniej koncepcji na temat czĹowieka i Ĺwiata. A przecieĹź Jezus daje odpowiedĹş: ÂŤSpĂłjrzcie na Moje dzieĹaÂť, czyli: ÂŤSpĂłjrzcie na MnieÂť, co znaczy to samo. Tymczasem nie patrzy Mu siÄ w twarz. Wyklucza siÄ Go, zanim jeszcze weĹşmie siÄ Go pod uwagÄ. Dlatego teĹź nie-wiara jest wnioskiem, ktĂłry wypĹywa z uprzedzenia, jest ona uprzedzeniem stosowanym, a nie konkluzjÄ
rozumnego poszukiwaniaâ (tamĹźe).
Ale to, co interesuje nas teraz, to przede wszystkim ukazanie w peĹnym Ĺwietle konsekwencji odrzucenia metody wybranej przez Boga, by odpowiedzieÄ na ludzkÄ
potrzebÄ objÄcia caĹkowitego znaczenia, wĹaĹciwÄ
zmysĹowi religijnemu: âBez rozpoznania obecnej Tajemnicy pogĹÄbia siÄ noc, roĹnie zamÄt i â tym samym, na poziomie wolnoĹci â wzmaga siÄ bunt; albo do tego stopnia wygrywa rozczarowanie, Ĺźe wydaje siÄ, iĹź czĹowiek niczego nie oczekuje i Ĺźyje, niczego juĹź nie pragnÄ
c, z wyjÄ
tkiem zdradliwej satysfakcji i ukradkowej odpowiedzi na chwilowe potrzebyâ (L. Giussani, CaĹa ziemia pragnie twojego oblicza, Kielce 2004, s. 112). Gdy nie rozpoznajesiÄ obecnoĹci Chrystusa, tym, co zanika, jest prawdziwe czĹowieczeĹstwo, otwartoĹÄ zmysĹu religijnego. Natomiast ten, kto jÄ
rozpoznaje, widzi, jak jego czĹowieczeĹstwo rozwija siÄ ponad wszelkie wyobraĹźenie: âJeĹli nawraca siÄ do Chrystusa nasza ĹwiadomoĹÄ, nasz sposĂłb myĹlenia, nasza uczuciowoĹÄ, nasz sposĂłb kochania, to oznacza to, Ĺźe wciÄ
Ĺź ta ĹwiadomoĹÄ i ta uczuciowoĹÄ sÄ
niesione, zanoszone w miejsca, o ktĂłrych nigdy by nie pomyĹlaĹy, sÄ
wciÄ
Ĺź ponaglane, by wychodziÄ z siebie, wychodzÄ
poza siebie, sÄ
wciÄ
Ĺź prowadzone za tereny, na terytoria poza tym, co siÄ sÄ
dziĹo czy czuĹo wczeĹniej. SÄ
wprowadzane zawsze w nieznane, to jest miara, ktĂłra siÄ poszerza: ĹwiadomoĹÄ i uczuciowoĹÄ sÄ
wciÄ
Ĺź wprowadzane w nieprzewidziane horyzonty, siÄgajÄ
ce poza ich wĹasnÄ
miarÄâ (L. Giussani, La familiaritĂ con Cristo, Cinisello Balsamo 2008, s. 135), a Ĺźycie otrzymuje zasiÄg i intensywnoĹÄ wczeĹniej nieznane.
KaĹźdy ma dziÄki temu rĂłwnieĹź kryterium weryfikacji, czy porusza siÄ na swojej drodze wiary, w wychowaniu do zmysĹu religijnego: powiÄkszenie swojego poczÄ
tkowego czĹowieczeĹstwa. âZaprawdÄ, powiadam wam: JeĹli siÄ nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do krĂłlestwa niebieskiegoâ (Mt 18, 3); te sĹowa mogĹyby streszczaÄ prawdziwe wychowanie zmysĹu religijnego. I dlatego Chrystus nazywa bĹogosĹawionymi [szczÄĹliwymi] tych, ktĂłrzy to posiadajÄ
: âBĹogosĹawieni ubodzy w duchu, albowiem do nich naleĹźy krĂłlestwo niebieskieâ (Mt 5, 3). Te teksty pokazujÄ
nam prawdziwy cel tego wychowania: otworzyÄ nas do tego stopnia, byĹmy mogli byÄ wypeĹnieni tym, czego sami nie jesteĹmy w stanie stworzyÄ, ale co musimy przyjÄ
Ä, przygarnÄ
Ä, objÄ
Ä jak podarunek. Tylko ten, kto ma takÄ
dzieciÄcÄ
prostotÄ, takie ubĂłstwo ducha, jest w stanie to przyjÄ
Ä.
Praca, ktĂłrÄ
podejmiemy w tym roku nad ZmysĹem religijnym jest wĹaĹnie tak bardzo decydujÄ
ca. Od tego, jak powaĹźnie do niej podejdziemy, bÄdzie zaleĹźaĹo nasze speĹnienie siÄ jako osĂłb i to, co bÄdziemy mogli daÄ naszym braciom, ludziom.
*ZmysĹ religijny jest âpochyleniem siÄ czĹowieka nad jego poczÄ
tkiem i ostatecznym przeznaczeniem; niejasnym przeczuciem, ĹwitajÄ
cym intuicyjnie w ĹwiadomoĹci, Ĺźe czĹowiek jest zaleĹźny i odpowiedzialny; nieuksztaĹtowanym i naturalnym pojmowaniem przez duszÄ prawdy o jej tajemniczej relacji z najwyĹźszym Bytem; przyrodzonym dla ludzkiej natury przyjmowaniem postawy adoracji i bĹagania; duchowÄ
potrzebÄ
osobowej NieskoĹczonoĹci, takÄ
jak potrzeba oka wobec ĹwiatĹa, kwiatu wobec sĹoĹcaâ. W roku 1957 takich sĹĂłw uĹźywaĹ w swoim liĹcie pasterskim na Wielki Post koĹcioĹa ambrozjaĹskiego Ăłwczesny kardynaĹ Giovanni Battista Montini. A kilka miesiÄcy potem Luigi Giussani opublikowaĹ pierwsze wydanie ZmysĹu religijnego. Po dokĹadnie czterdziestu latach ksiÄ
dz Giussani oddaĹ do druku ostatniÄ
i definitywnÄ
wersjÄ tego dzieĹa (ktĂłre jest rĂłwnieĹź pierwszym tomem jego fundamentalnej serii PerCorso). |