Ślady, numer 6 / 2010 (listopad / grudzień) Wychowanie. Nauczyciel - kim jest?
Polowanie na racje „Najpierw trzeba kształtować siebie”. To jest punkt wyjścia. A dojścia? „Samoświadomość”. Sztuka nauczania według Carla Wolfsgrubera, rektora campusu szkół w Mediolanie. Paola Bergamini
„Nauczyciel nie jest aktorem, nie jest akrobatą, ani narzędziem, choćby nawet żywym, w działaniu – nauczyciel jest osobą. Źródło wychowania, źródło komunikowania życia, źródło komunikowania pomocy życiu po to, by mogło się rozwijać – wypływa z mojego życia, a nie z tego, że jestem nauczycielem. Jeśli nauczam greki, a nie znam greki, nie przygotowuję dobrze lekcji, niszczę coś, co przez to nie wydaje już więcej owoców, które powinno wydawać. Będąc jednak nauczycielem greki, jestem wychowawcą, jeśli komunikuję coś, co mieści się w horyzoncie, który określany jest najprostszym z możliwych słów – słowem «ja». Jestem wychowawcą, jeśli komunikuję samego siebie”.Luigi Giussani, Realtà e giovinezza. La sfida [Rzeczywistość i młodość. Wyzwanie]
Chcę szkoły, w której młody człowiek odkryje, że będąc człowiekiem, jest podmiotem zdolnym poznawać; że ograniczenia mogą być okazją, a nie przeszkodą; i wreszcie, że trud może przynieść satysfakcję”. Tak znienacka pogawędkę o kształceniu zaczyna Carlo Wolfsgruber, rektor szkół Fundacji Wasilija Grossmana, do których przynależą społeczne szkoły im. św. Tomasza More’a oraz Alexisa Carrela w Mediolanie. Niezła prowokacja, co więcej, niezłe wyzwanie – co do tego nie ma wątpliwości. Zacznijmy jednak od początku: kim jest nauczyciel? „Nauczyciel w pierwszej kolejności jest człowiekiem. A prawdziwym problemem człowieka jest samoświadomość, czyli to, co jest treścią słowa «ja», które dojrzale spełnia się w wolnej i świadomej zależności. Konkretnym wyobrażeniem takiej zależności jest dla mnie zdjęcie z 30 maja 1998 roku, przedstawiające księdza Giussaniego klękającego przed Ojcem Świętym. Według mnie jest ono ikoną dojrzałej samoświadomości. Nie ma nic bardziej wzniosłego, dumnego, a zarazem pokornego od tego gestu”. Wejść do klasy w ten sposób... „Wchodząc do klasy w ten sposób, uwalniasz się od «problemu» wychowywania, to znaczy od tego, że musisz wychować dzieciaki. Wychowanie w pierwszej kolejności jest problemem osoby dorosłej. Najpierw trzeba kształtować siebie. Wtedy celem staje się samoświadomość uczniów, to znaczy to, żeby uczeń zauważył – doświadczając tego – że posiada swój rozum i że jest wolny”. Coś, co nie pozostawia w spokoju. „Żadna świadoma osoba, będąc nauczycielem, nie pozostaje spokojna”.
POSIADAĆ RACJE. W porządku. Spróbujmy wskazać kilka zasadniczych punktów po to, by zrozumieć cały proces. Wychodząc od tego wszystkiego, co wydarzyło się w ubiegłym roku szkolnym w szkole św. Tomasza More’a, Carlo Wolfsgruber zaproponował nauczycielom pracę nad książką Conoscenza e significato [Poznanie i znaczenie] Eddo Rigottiego, wykładowcy na Wydziale Komunikacji Społecznej na Uniwersytecie Włoskiej Szwajcarii [Università della Svizzera Italiana] w Lugano, w której opisuje on swój model kształcenia. „Rozmawiałem z Rigottim i zgodził się spotykać z nami regularnie, by razem pracować. To prawdziwy nauczyciel! Uczącym dałem do przeczytania jeden rozdział z jego książki, dotyczący argumentacji”. Dlaczego? „Nie można argumentować bez samoświadomości. Posiadanie argumentów, podawanie racji, nauczenie się rozumowania to nie tyle jakaś technika – ten aspekt też występuje, nie jest on jednak zasadniczym problemem – to coś, co ma związek ze mną. Jestem przekonywujący, kiedy podane przeze mnie racje nie są wartościami abstrakcyjnymi, ale wartościami, których doświadczyłem. Każda doświadczona wartość pogłębia moją samoświadomość. Jest to pewien sposób pozostawania w relacji z samym sobą, z kolegami oraz z uczniami. Sprawa argumentowania dotyczy każdej materii. Sprowokowałem moich nauczycieli”. W jaki sposób? „Każąc im zdecydować, czy celem szkoły jest zwiększanie samoświadomości uczącego oraz uczniów, czy też wiedzy, umiejętności, zdolności uczniów. Ci, którzy wybierają drugą możliwość, lepiej, żeby pomyśleli o pracy w innej szkole”.
TWIERDZENIE PITAGORASA. Wszystko jasne. Czym jednak jest wiedza? „Jest narzędziem, przy pomocy którego szkoła przyczynia się do uzyskania samoświadomości. Dokonuje się to jednak, o ile wiedza proponowana jest w sposób uargumentowany, ponieważ tylko w ten sposób przekonywanie jest świadome, krytyczne i pozwala się zweryfikować. Trzeba przekonywać przy pomocy racji, które dotyczą nie tyle najbardziej doniosłych kwestii, ale właśnie przedmiotów takich jak na przykład język włoski czy matematyka. W przeciwnym razie ograniczamy się do samego – użytecznego oczywiście – rozpowszechniania wiedzy”. Przykład? „Twierdzenie Pitagorasa tłumaczysz, wychodząc nie od definicji, ale od doświadczenia, a następnie, popchnięty przez twój rozum, docierasz do abstrakcji, którą on definiuje. Tłumaczenie polega na zaryzykowaniu postawienia hipotezy, która dotyczy znaczenia sprawdzalnego doświadczalnie faktu – tego, co jest i co się wydarza – pozwalając nam odkryć aspekty oraz wymiary rzeczywistości, które w pierwszym momencie pozostają ukryte przed naszą obserwacją, potem jednak tłumaczą to, co widzimy”. Oczywiście, wymaga to niemałej pracy od tego, kto staje na katedrze. „Nauczyciel to ktoś, kto postanowił uczyć się przez całe życie. Ten rodzaj pracy jest jednak dla wszystkich bogactwem”. |