Ślady, numer 6 / 2010 (listopad / grudzień) Aktualności. Haiti - pilna potrzeba
Od namiotów do cegieł Po trzęsieniu ziemi – epidemia cholery. Wydawało się już, że będzie można zacząć wszystko od nowa, tymczasem wciąż priorytetem jest po prostu: przeżyć. Wolontariusze AVSI (Stowarzyszenia Wolontariuszy dla Służby Międzynarodowej) w Port-au-Prince opowiadają nam, jak nawet pośród ruin można wznieść solidne podstawy przyszłości i... nadziei. Paola Ronconi
Tak jest na Haiti – przechodzi się od jednej potrzeby do następnej, nie ma czasu się pozbierać. Od trzęsienia ziemi do epidemii cholery, która wybuchła dokładnie wtedy, gdy ewakuowana ludność zaczęła wracać do swoich domów, do swoich baraków albo do tego, co z nich zostało. W tym całym tak niestabilnym świecie „rząd Haiti z obawy przed kolejnymi wstrząsami nie wydał jeszcze pozwolenia na wzniesienie murowanego budynku – opowiada przez Skype’a Gloria Iorio z Haiti, odpowiedzialna za projekty AVSI w Cité Soleil, dzielnicy Port-au-Prince. – Z powodu cholery musieliśmy zawiesić niektóre inicjatywy. Na przykład zajęcia z dziećmi – które musimy teraz uczyć myć ręce, nie wkładać ich do buzi – odbywają się tylko rano,ponieważ opiekunowie społeczni są zajęci w związku z chorobą”. Jednak właśnie wtedy, gdy życie wydaje się zależeć od kropli skażonej wody, jeszcze bardziej konieczna jest nasza obecność w tym miejscu. Na ile to możliwe, w sposób jeszcze bardziej zdecydowany niż wcześniej, w miejscu solidniejszym niż plandeka, która jest tylko tymczasowym rozwiązaniem. „Pod spodem są fundamenty,w ten sposób pewnego dnia będzie można na nich położyć cegły i wylać zaprawę murarską” – mówi Gloria.
A więc położenie „kamienia węgielnego” wydaje się nieco naiwnym i przedwczesnym projektem. Jest to jednak inwestycja na przyszłość. 19 listopada w Cité Soleil położono kamień węgielny pod centrum edukacyjne, w którym swoją siedzibę będą miały wszystkie inicjatywy podejmowane przez AVSI. Jego budowę wesprze tegoroczna akcja „Bożonarodzeniowe Namioty” [dzieło charytatywne zapoczątkowane we Włoszech w 1990 roku dla wsparcia inicjatyw podejmowanych przez wolontariuszy AVSI na rzecz najuboższej ludności świata] oraz Banku Kredytów Spółdzielczych z Treviglio. Być może jest to akt nieco symboliczny, kryją się jednak za nim spotkane osoby, udzielane przez lata wsparcie, nadzieje wznoszone wysoko, tak by nie ugrzęzły w błocie.
Jak opowiada Fiammetta Cappellini, odpowiedzialna za AVSI na wyspie (jej dziennik z okresu po trzęsieniu ziemi, a teraz walki z cholerą krąży w Internecie): „Zaczęliśmy w 2006 roku od wynajmowanego pokoju w parafii Cité Soleil. W 2009 roku dysponowaliśmy już niezależnym budynkiem”. Został jednak zniszczony całkowicie podczas trzęsienia ziemi, 12 stycznia (250 tysięcy ofiar, milion osób, które zostały bez dachu nad głową, ponad 40 tysięcy osób, którym AVSI pomogła w nagłej potrzebie), które pomnożyło jeszcze potrzeby. „Po miesiącach pracy socjalnej, dożywiania, opieki medycznej, które odbywały się w namiocie, zaczęliśmy myśleć o budowie nowego budynku”. Prace ruszyły dzięki pomocy wielu przyjaciół. „W tym momencie nowy budynek oznacza dla nas pokazywanie ludziom, że musimy pracować dla jutra, zaczynając już dzisiaj”. To jest właśnie inwestycja. „Rozpoczęcie prac budowlanych właśnie w tym momencie oznacza zapewnienie wielu osobom, które straciły wszystko, łącznie z narzędziami, zatrudnienia i możliwości zarabiania na utrzymanie swoje i rodziny”.
POSTRACH. „To wyścig z czasem właśnie ze względu na znaczenie, jakie centrum może mieć w związku z rozprzestrzenianiem się epidemii”. Cholera sieje postrach. Jest czymś poniżającym, szerzy się szybko i niszczy. Ludzie wstydzą się prosić o pomoc, a jednocześnie boją się pozostawać w odosobnieniu. „Wirusa pokonuje się jednak i zwalcza przede wszystkim poprzez edukację. Ci ludzie muszą zmienić swoje przyzwyczajenia higieniczne i być bardziej świadomi zagrożenia, jakie niesie przebywanie w skażonym środowisku, takim jak jest obecnie między innymi w Cité”.
Słuchając o tym wszystkim, zadajesz sobie pytanie, na czym może zasadzać się nadzieja w miejscu, o którym myślisz, że padło ofiarą klątwy jakiegoś rozsierdzonego bóstwa. „Kiedy udajesz się do najbiedniejszych dzielnic, rozpoznające cię dzieci wołają za tobą. Widzisz ludzi, którzy wcale nie są zrozpaczeni – opowiada Gloria. – Wtedy pytasz ich: «Dlaczego jesteś zadowolony?», a oni odpowiadają: «Bo żyję». Tutaj wartością jest samo życie. Pewna nasza przyjaciółka widziała śmierć swojego męża i córki, ginących pod gruzami walącego się domu. Mówiła do mnie, płacząc: «Bóg zechciał dać mi inną szansę». To jest naród religijny z natury i dlatego naprawdę kochany. A propos, jutro [23 listopada] zaczynamy Szkołę Wspólnoty, na którą mogą przyjść wszyscy. Możesz pracować po 14 godzin dziennie, ale jeśli nie będziesz mówił o tym, co jest dla ciebie najważniejsze, a co jednocześnie jest powodem, dla którego pomagasz tutaj... ostatecznie wszystko jest na nic”. Wtedy warto kłaść także inne kamienie. |