Ślady, numer 5 / 2010 (wrzesień / październik) Pierwszy plan. Meeting w Rimini
Prosto do serca 800 tysięcy obecnych, 130 spotkań, 8 wystaw... To liczby, Meeting natomiast to przede wszystkim wydarzenie, które przemawia do ludzi z całego świata, dając świadectwo o „pasji do znaczenia rzeczy”. Podsumowanie tygodnia, który trafił w samo sedno. Giorgio Vittadini
Koszulka polo, jeansy – Sergio Marchionne siedział już prawie w samochodzie, obserwowany przez ochronę, zerkającą równocześnie krzywym okiem na wskazówki zegara, które były dużo dalej, niż to było zaplanowane. Wtedy to właśnie prominent Fiata i jeden z najbardziej wyczekiwanych gości Meetingu podsumował grad pytań dotyczących wszystkich i wszystkiego, które zadał po swoim wystąpieniu w audytorium, gdy obszedł stoiska, obejrzał wystawy, zjadł obiad z odpowiedzialnymi za Meeting (stąd też niespodziewanie wizyta się wydłużyła): „Znajduje się tu coś nowego. Coś, nad czym muszę się dobrze zastanowić”.
Oto coś nowego, co trzeba zrozumieć i osądzić, by zdać sobie sprawę, dzięki czemu to wszystko stało się możliwe. To miał być Meeting serca, pragnienia, które jednoczy ludzi, ponieważ popycha ich do poszukiwania rzeczy wielkich. I takim był – jakżeby inaczej. Był takim, ponieważ ta wielkość w jakiś sposób stała się bliska, dotykalna. I nie jest to sprawa zasługi czy też brawury organizatorów. To jest łaska, która się wydarza i ukazuje w działaniu. Wszędzie: na scenie, na której odbywają się spotkania; pośród paneli wystawowych, ale także w małych rzeczach, które dzieją się za kulisami, a które wiele razy przybierają oblicze wolontariuszy, będących duszą Meetingu. Sprawiają, że taka postać jak metropolita miński Filaret, bohater historycznego spotkania z kardynałem Erdö, wyznaje, że „by nauczyć się jedności, trzeba tu przyjechać. Jest tu mnóstwo chrześcijańskich serc, dusz przepełnionych człowieczeństwem, pragnących zbawienia dla świata”. Albo doświadczony bankowiec na miarę Cesare Geronziego, który wspominał swoje spotkania z księdzem Giussanim, wyznając, że „żałuje, iż nie przyjechał tu wcześniej” (pod tym zdaniem mogłoby się podpisać wiele osób po raz pierwszy goszczących na Meetingu). Albo prezydent Irlandii Mary McAleese, która powiedziała: „W Rimini jest coś dobrego dla wszystkich – to widać”.Na tych stronicach (i w dodatkowych materiałach zamieszczonych na stronie Tracce.it) znajduje się tylko zarys pewnej drogi, bez roszczenia do dawania pełnego oglądu – byłoby to szaleństwem, a przede wszystkim czymś niemożliwym – ale po to, by mieć jakieś wyobrażenie o wielkości zjawiska, które nieustannie burzy wszelkie schematy, uprzedzenia i przesądy. Zaciekawiając wszystkich, ale to naprawdę wszystkich, którzy widzą je osobiście (nie ma takiego neofity na Meetingu, który by nie wyznał: „Jest inaczej, niż to sobie wyobrażałem”), i często podbijając ich serca. Wielkich i małych. Sędzia Trybunału Konstytucyjnego, który wyznaje przyjacielowi: „Waszym sekretem jest umiejętność wydobywania ze wszystkich tego, co pozytywne”, i polityk, który po zejściu z wizji wyznaje dziennikarce: „Jedynie świadomość tego, że człowiek pragnie dobra, pozwala mi znosić tę miernotę, którą widzę każdego dnia”. Sławny bankowiec, który z wystawy o ekonomii (po której oprowadzali studenci) chciałby zrobić „DVD i pokazać go naszym specjalistom od finansów po to, by zrozumieli, czym naprawdę jest kryzys” (Corrado Passera), oraz aktor, który na Meeting miał przyjechać tylko po to, by odegrać tytułową rolę w spektaklu Kaligula, tymczasem trzy dni później wciąż jeszcze przechadzał się między panelami wystawowymi (Stefano Pesce). Kardynał, który w jednym zdaniu odniósł się do początku tego wszystkiego („widać, że ksiądz Giussani jest obecny bardziej niż kiedykolwiek” – Stanisław Ryłko) i dziewczynka, która na zakończenie Meetingu, wesoła, a zarazem smutna, wyjawia swoje – no właśnie – pragnienie: „Chciałabym mieszkać w mieście takim jak to!”. Witaj w domu! Witajcie – Meeting jest znakiem, że to miasto już istnieje.
(D.P.)
Nowy podmiot. 800 tysięcy obecnych, 130 spotkań, 8 wystaw, 35 spektakli – także w tym roku Meeting okazał się wydarzeniem na wielką skalę. Bardziej jednak niż nagie cyfry wyobrażenie o tym, co naprawdę wydarzyło się w Rimini, daje opublikowany na koniec komunikat: „Meeting cieszył się tak wielkim zainteresowaniem, ponieważ wyszedł naprzeciw wymogom odnalezienia pozytywnego spojrzenia na rzeczywistość oraz stał się propozycją dla potrzeby przemiany i podjęcia kwestii dotyczących życia społecznego”.
W istocie, tegoroczny temat – „Tą naturą, która każe ci pragnąć wielkich rzeczy, jest serce” – zmusił wszystkich do krytycznego spojrzenia na samych siebie. Tak jak to uczyniła jedna z wolontariuszek, która w ten sposób odpowiedziała komuś, kto zachęcał ją, by pracowała „dla innych”: „W Meetingu uczestniczę przede wszystkim dla samej siebie, po to, by wzbogacić swoje doświadczenie”. Bez tego poruszenia „ja” innym daje się tylko propagandę i woluntaryzm.
Także redakcja, która prowadziła tegoroczny Meeting, od początku swojej pracy nie mogła uchylić się od postawienia sobie pytania – w dialogu prowadzonym z księdzem Carrónem – o znaczenie przewodniego tematu, stając w obliczu weryfikacji tej intuicji księdza Giussaniego, którą odkrył on w sobie po pierwszym Meetingu w 1980 roku: tworzą go ludzie traktujący życie z powagą, która jest pasją do znaczenia rzeczy; pasja do życia natomiast uzdalnia do przyjaźni.
Stąd też ani jego bohaterowie, ani poruszane kwestie nie zostały wymyślone podczas toczących się przy stole obrad, ale wyłowione z tego morza obecności poruszanej każdego dnia przez pragnienie rzeczy wielkich, jakim jest Ruch. Warto w tym roku zwrócić szczególną uwagę na twórczy wkład studentów z CLU w przygotowanie czterech wystaw (o kryzysie ekonomicznym, Ulissesie – bohaterze Boskiej Komedii Dantego, matematyce oraz Flannery O’Connor, w której zorganizowaniu pomogła im amerykańska młodzież); znaczący udział wielu dziennikarzy, który przybiera różne formy; poświęcenie 3193 wolontariuszy, wszystkich zaangażowanych w ofiarowanie swojej pracy dla większego celu, uważnych na to, by odkrywać w tym wszystkim jakąś odpowiedniość.
Meeting nie jest już rzeczywistością przede wszystkim włoską, ale międzynarodową: wśród wolontariuszy, sprawozdawców, grup odwiedzających znaleźli się przedstawiciele 29 narodowości – znak Ruchu, który potrafi przemawiać do ludzkiego serca, niezależnie od tego, z której części świata się pochodzi, oraz zdolnego do pewnego nowego osądu kluczowych dla naszych czasów kwestii.
„ROZWAŻAJCIE WSZYSTKO...” Jak co roku, do uświadomienia sobie znaczenia tematu Meetingu sprowokował wszystkich Ojciec Święty w swoim, skierowanym specjalnie na tę okazję, pozdrowieniu: „W głębi natury każdego człowieka znajduje się nieusuwalny niepokój, który popycha go do poszukiwania czegoś, co odpowie na to dążenie... [Człowiek] musi wyjść poza siebie ku temu, co jest w stanie zaspokoić ogrom jego pragnienia... Dawajcie świadectwo w naszych czasach, że rzeczy wielkie, do których usilnie dąży ludzkie serce, człowiek odnajduje w Bogu”.
Nad tym tematem dyskutowano także w czasie najważniejszych spotkań podczas Meetingu, prowadząc jawny spór z dominującą kulturą, wrogą najprawdziwszym ludzkim pragnieniom. Jak powiedział ksiądz Stefano Alberto na jednym z nich, człowiek szukający „tego, co niemożliwe” może dotrzeć do wcześniej niewyobrażalnej, ale niezwykle adekwatnej odpowiedzi, która objawia się w sposób wolny i całkowicie darmowy. Wydarzenie, w którym – jak powiedział patriarcha Wenecji Angelo Scola – „integralne pragnienie człowieka, czyli jego serce, zostaje zaspokojone”.
Świadectwa – Rose Busingye i jej przyjaciół z Ugandy, wdowy Margherity Coletty, Marii Teresy Landi, profesor prestiżowego National Institutes of Healt [części Wydziału Zdrowia i Pomocy Humanitarnej, najważniejszej rządowej instytucji w USA] w Waszyngtonie; ojca Monacellego i Davida Maurice’a Franka, Indianina z Vancouver; Fiametty Cappellini z Haiti i Mireille Yogi z Kamerunu – były jak nigdy metodologicznie przekonywującymi przykładami zaproponowanego tematu, ponieważ pokazały, że chrześcijańskie doświadczenie – w obliczu tej ludzkiej pełni, która jest odpowiedzią na obietnicę zawartą we własnym pragnieniu – jest zdolne stawić czoła najtrudniejszemu położeniu.
ZAPROSZENIE NA KOLACJĘ. Właśnie to dociekanie, które charakteryzuje ludzką naturę, otwarło nowe możliwości. Dotyczy to nie tylko pasterzy Kościoła katolickiego, takich jak Péter Erdö, Paul Josef Cordes, Jean-Louis Tauran, Diramuid Martin, ale również osób innych wyznań, których głęboka i prawdziwa przyjaźń wywarła niesamowite wrażenie.
W obecności 15 tysięcy osób metropolita prawosławny Mińska i Słucka Filaret uściskał arcybiskupa Budapesztu Pétera Erdö, prymasa europejskich biskupów,a w kulminacyjnym punkcie fascynującego świadectwa osobistej wiary wskazał na najważniejszą drogę prowadzącą do jedności katolików i prawosławnych: „W Chrystusie już jesteśmy zjednoczeni”.
Odnowiła się przyjaźń z filozofem i teologiem anglikańskim Johnem Milbankiem oraz grupą jego towarzyszy podróży, wśród których wyróżniał się Philip Blond, będący jednym z twórców programu opieki społecznej w rządzie angielskiego premiera Davida Camerona.
Na piątkową kolację, którą rozpoczynają się uroczystości szabatu, żydowski prawnik z Nowego Yorku Joseph Weiler zaprosił – co zresztą stało się już tradycją – zaprzyjaźnionych katolików, prawosławnych, protestantów i muzułmanów, a przede wszystkim przewodniczącego Komisji Europejskiej José Barroso. Wielki przyjaciel Meetingu Wael Farouq, muzułmanin, był tym tak bardzo zdumiony i poruszony, że powiedział – gdy ściskał Josepha Weilera – że jeszcze dwa lata temu nie spodziewałby się, że przyjmie zaproszenie od ortodoksyjnego Żyda. W tej atmosferze prawdziwego braterstwa, z jego inicjatywy i kilku prawników Najwyższego Trybunału w Egipcie, wyszło zaproszenie na wydarzenie łączące się z Meetingiem, które odbędzie się w dniach 28–29 października, w którym spodziewany jest udział tysiąca osób.
Ponownie odbyło się spotkanie z buddystami z góry Koya oraz z wielkimi filozofami, jak Fabrice Hadjadj, który zaprezentował książkę L’io rinasce in un incontro [„Ja” odradza się w spotkaniu], piąty tom zapisu rozmów z Ekip, prowadzonych ze studentami przez księdza Giussaniego. Pojawiła się także chińska edycja Zmysłu religijnego, pogłębił się dialog z wielkimi instytucjami, jak Tony Blair Faith Foundation [Fundacją Religijną Tony’ego Blaira] oraz z Fundacją Adenauera. Odwiedziny podobne wizycie Joshuy DuBoisa, dyrektora Biura Stosunków Międzyreligijnych w Białym Domu, brytyjskiego ambasadora przy Stolicy Apostolskiej w Watykanie Francisa Campbella oraz ambasadora amerykańskiego Miguela Diaza; dyrektorów wielkich dzienników – Mario Calabresiego z „La Stampy” i Ferruccio De Bortoliego z „Corriere della Sera” – zmusiły do jaśniejszego uzasadnienia zajmowanego przez nas stanowiska.
ZASADNICZE PYTANIA. Żyjemy w świecie bez Chrystusa po Chrystusie, ale także u schyłku czasów ideologii politycznych i ekonomicznych, które zdominowały historię ostatnich stuleci, a które teraz już się nie sprawdzają. Z jednej strony sytuacja taka może otwierać na relatywizm i nihilizm, z drugiej natomiast – bardziej uwrażliwiać w obliczu przykładów prawdziwego człowieczeństwa w działaniu.
Człowiek trwający w postawie, w której okazuje większe poszanowanie dla swoich głębokich pragnień, posiada również większą zdolność stawiania zasadniczych pytań dotyczących wszystkich dziedzin wiedzy. Dlatego też osobistości świata ekonomiczno-finansowego, takie jak dyrektor Towarzystwa Ubezpieczeniowego Generali S.A. Cesare Geronci; prezes Instytutu Dzieł Religijnych (IOR) [banku watykańskiego] Ettore Gotti Tedeschi; dyrektor generalny Fiata Sergio Marchionne; prezydent Generalnej Konfederacji Przemysłu Włoskiego Emma Marcegaglia; prezes włoskiego banku Intesa Sanpaolo S.A. Corrado Passera i włoski minister pracy Maurizio Sacconi, wychodząc od pewnych osądów, które wyłoniły się na wystawie „Zatrudnienie dla każdego. Każdy do swojej pracy. W kryzysie ponad kryzysem”, zadali sobie pytanie: co jest konieczne, aby ekonomiczna racjonalność nie była redukowana do egoistycznej maksymalizacji zysków, ale była poruszana przez to „pragnienie, które zapala motor”, o którym mówił ksiądz Giussani. Stąd też Sergio Marchionne, nawołując do wprowadzenia we Włoszech koniecznych zmian, zmierzył się z pragnieniem przemiany, dobrze opisanym przez księdza Giussaniego w nieopublikowanym dotąd tekście: „Nie ma prawdziwej idealnej percepcji, jeśli nie stanie się ona siłą przemiany, czyli miłości, siłą mobilizacji czasu i przestrzeni, rzeczywistości na rzecz ideału”. Wielki biznesmen stwierdził: „Muszę się zastanowić nad tym, co tu widziałem, ponieważ jest to większe od tego, co sobie wyobrażałem”.
Analogiczne doświadczenie obecne było w rozmowach, które wielu naszych przyjaciół prowadziło na temat praw człowieka oraz uporządkowania spraw państwowych, z takimi osobami jak Giuliano Amato, dwukrotnym premierem Włoch, współtwórcą traktatu lizbońskiego; profesorem prawa, zajmującym się bioetyką na Uniwersytecie Notre Dame Carterem Sneadem; prawnikiem oraz członkiem Trybunału Konstytucyjnego Paolo Grossim; profesorem prawa międzynarodowego na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie Davidem Kretzmerem; na różne kwestie naukowe z matematykiem Edwardem Nelsonem; profesorem językoznawstwa Andreą Moro; profesorem nanomedycyny i inżynierii biomedycznej na Uniwersytecie w Teksasie Mauro Ferrarim; neurofizjologiem Giacomo Rizzolattim; a w sztuce poprzez ponowne odczytanie Kaliguli Camusa.
Nie zabrakło również tematów politycznych, przede wszystkim międzynarodowych, podjętych w rozmowach z José Barroso oraz z prezydent Irlandii Mary McAleese. Włoski polityk, komisarz UE Franco Frattini dyskutował natomiast z przedstawicielami państw arabskich o wolności religijnej. Przyjechali też przedstawiciele aktualnej włoskiej sceny politycznej – minister gospodarki i finansów Giulio Tremonti; minister bez teki do spraw uproszczenia prawa Roberto Calderoli; minister sprawiedliwości Angelino Alfano; minister spraw wewnętrznych Roberto Maroni; były przewodniczący Izby Deputowanych Luciano Volante; eurodeputowany, prezydent regionu Lombardia Roberto Formigoni oraz różni członkowie Intergruppo Parlamentare per la Sussidiarietà [Międzynarodowej Grupy Parlamentarnej do spraw Pomocniczości], którzy zastanawiali się nad rzeczywistymi problemami dotyczącymi społeczeństwa i podejmowanych w nim dzieł, mając na uwadze dobro wspólne, ukazane na wystawie przygotowanej przez CDO [Towarzystwo Dzieł] na temat fresków Ambrogio Lorenzettiego, zatytułowanych Alegoria dobrych i złych rządów.
W ten sposób wiele znanych postaci, przybyłych po to, by porozmawiać tylko o tym, co mieli w głowach, dostrzegło sposób pojmowania rzeczywistości, który wyłania się z Meetingu. I zadali sobie pytanie o jej pochodzenie: sposób, w jaki pojmuje wiara, ukazuje się po raz pierwszy temu, kto dotąd jeszcze go nie zauważył.
„DZIWNA” RZECZYWISTOŚĆ. Nie sposób było nie opowiedzieć o tym wszystkim, co naprawdę wydarza się podczas Meetingu, przy pomocy dostępnych nam środków, takich jak telewizyjny serwis informacyjny TgMeeting czy przekazy on-line na stronie il.sussidiario.net (200 tysięcy połączeń każdego dnia).
Większość środków masowego przekazu podczas relacji ze spotkań i prezentacji osób mówiło o Meetingu jako o jakiejś „dziwnej” rzeczywistości, którą trzeba darzyć szacunkiem. Rzeczywistości jeszcze mniej pozwalającej się zaszufladkować, niż to było dotychczas.
Nie jesteśmy ani sprawiedliwi, ani bez zmazy, ani też dobrzy, ale tylko zafascynowani Czymś, co nas spotkało i odpowiedziało na nasze najprawdziwsze pragnienia. „Rozwiąźli jak dawniej, zmysłowi, samolubni jak zwykle, / chełpliwi i jak dawniej niedowidzący, / A przecież wciąż dążyli, odnajdywali kierunek, podejmowali / na nowo wędrówkę ścieżką w promieniu światła; / Potykając się nieraz, ociągając, zwlekając, zawracając, szli / jednak tą właśnie drogą” (T.S. Eliot, Chóry z „Opoki”, w: tenże, W moim początku jest mój kres, tłum. A. Pomorski, Warszawa 2007, s. 196).
To jest odwieczna walka chrześcijaństwa. Odwieczna, kluczowa walka prowadzona przez Ruch na całym świecie. |