Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2010 > lipiec / sierpień

Ślady, numer 4 / 2010 (lipiec / sierpień)

Życie CL. Szczyrk 2010

Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić?

Zapis podsumowania wakacji ruchu Komunia i Wyzwolenie, Szczyrk, 17 lipca 2010.

ks. Jerzy Krawczyk


1. Prowokacja rzeczywistości poprzez znaki
Widziałem wielu starców, którzy narodzili się na nowo, znów stając się dziećmi. Nie była to infantylność, ale nowa otwartość serc na rzeczywistość, ciekawość życia widoczna w skrzących się oczach i słuchających z uwagą uszach. Ufność, że życie zaczyna się na nowo. Opadłe, zrezygnowane ręce stały się ponownie gotowe do pracy, odzyskały siły, a w sercu znów pojawiła się nadzieja, pewność co do drogi.

Kiedyś pewna osoba wyznała mi: „Czułam się starą kobietą, narodziłam się jednak na nowo, bo odnalazłam sens rzeczy, cel życia”. Jak to możliwe? Czy chodziło tylko o nowe zadanie, pracę z młodzieżą? Nie! Bo narodziny to nie coś zewnętrznego, one dokonują się w ludzkim wnętrzu. To odrodzenie się „ja”.

Patrząc na Anię i śmierć jej małego dzieciątka, widzę „coś wielkiego”. Jakiś nieoczekiwany Gość przebiega mi drogę: nie pozostawia mnie samego. W tych znakach rozpoznaję wyłaniającą się Tajemnicę: to Twoje Ty, Zmartwychwstały Panie, pozwala mi stawać w wolności i z ufnością wobec życia i śmierci. Tak jak święty Paweł, z nową świadomością, że w życiu i śmierci należymy do Pana. Dla mnie żyć to Chrystus (por. Flp 1, 21). Zostałem zdobyty przez Chrystusa.

To Ty na mnie spojrzałeś. Twoje miłosne spojrzenie promienieje jak słońce. Spędziłem cały ten słoneczny tydzień, ogarnięty Twoim Światłem, które jaśniało w tylu znakach, a najbardziej w dziecięcych twarzach.

Ktoś z Was powiedział: „Najbardziej poruszyło mnie to, że mogłem patrzeć na tych, którzy powiedzieli «tak»!”. Pozwolili się na nowo zrodzić. Otrzymali nową twarz, nie z przyklejonym uśmiechem, ale w sposób autentyczny wyrażającą wesele ducha. Bo ich „ja” zostało przygarnięte przez Twoje „Ty”. „Coraz częściej dostrzegam, że właśnie to dzieje się pośród nas. Tym jest Ruch: osoby zdominowane [określone całkowicie] przez «Ty» Chrystusa” (J. Carrón, Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić? Rekolekcje Bractwa Comunione e Liberazione, Rimini 2010, s. 26).

„Do Ciebie lgnie moja dusza. Prawica Twoja mnie wspiera” (Ps 63, 9). Najbardziej, Panie, porusza mnie Twoja dobroć i wierność względem mnie. Twoja czułość jest większa od miłości matki do dziecka, większa od miłości ukochanej, ukochanego. Kim jestem dla Ciebie, Chryste, że Ty troszczysz się o mnie, że się mną zajmujesz (por. Ps 8, 5)?

Widzę, że wróciłem do siebie, do swojego „ja”. Ty jesteś bardziej mną niż ja sam sobą. Ty Jesteś Tym, który mnie czynisz. Uchroń mnie przed „sklerozą serca”, przed zapomnieniem, przed redukcją, abym po powrocie do domu nie mówił: „Tam było lepiej, bo było nas dużo; tam na wakacjach było fantastycznie, a teraz jest beznadziejnie...”.

Gdzie dwóch albo trzech jest zgromadzonych w imię Moje, tam Ja jestem pośród nich (por. Mt 18, 20). „Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one?” (Mt 6, 26). Czyż nie widzicie znaków, że nie zostawiłem was sierotami? (por. J 14, 18). „Ja jestem z wami przez wszystkie dni, aż do skończenia świata” (Mt 28, 20). Nie trwóż się trzódko mała. Jam zwyciężył świat (por. J 16, 33).

2. Żyć pamięcią
Żyć Jego Obecnością – pamięcią. Jak to możliwe? Pamięć o Chrystusie jest niesiona przez Kościół. To On, tak jak Maryja, jest Matką, która nieustannie rozważała w swym niepokalanym sercu to wszystko, co się Jej wydarzyło.

Żyć pamięcią znaczy być zanurzonym w łonie Matki Kościoła, której oczy nieustannie są skierowane na Jego Obecność. Być zanurzonym w żywej cząstce Kościoła i stale pozwalać się zradzać, odnawiać. Wraz z nią żyć pamięcią o Chrystusie, nieustannie rozważając w swym sercu prawdę o tym, że moje „ja” żyje dzięki „Ty”. Moje życie jest w Jego rękach. Uczyć się żyć pamięcią oznacza uruchamiać każdego dnia swoje człowieczeństwo, mocą Jego Ducha, poprzez charyzmat. Uruchamiać rozum i wolność, aby rozpoznawać i uznawać „Ty”.

Człowiek staje się starcem, kiedy traci nadzieję, pewność co do drogi. Ulega rezygnacji: „Co jeszcze może się zdarzyć? Nic! Wszystko już było. Nic, tylko się położyć do trumny”. Człowiek staje się młody, kiedy odzyskuje nadzieję, czyli pewność co do drogi. Jak to się dzieje? Kiedy moje „ja” sprowokowane rzeczywistością w znaku, poprzez wiarę rozpoznaje i uznaje Tego, który jest sensem wszystkiego, dla którego warto żyć. „Warto dla tej jednej miłości żyć” – śpiewamy w piosence.

Człowiek staje się starcem, gdy się wyobcowuje, odłącza się od źródła rzeczywistości. Żyć pamięcią to odkryć źródło, które wciąż bije. I nieustannie czerpać z jego zdrojów.

3. Jak człowiek może narodzić się na nowo, będąc starcem?
Nowe narodziny wydarzają się w jednej chwili przez Chrzest św. Jak powiedział kardynał Angelo Scola w homilii wygłoszonej podczas tegorocznych rekolekcji Bractwa: „W Chrzcie św. człowiek – a każdy z nas go otrzymał – zostaje poczęty jako dziecko w Synu i to dla ochrzczonego jest początkiem nowego pojmowania siebie” (Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić?, s. 28). Żyję ja, już nie ja, żyje we mnie Chrystus (por. Gal 2, 20).

Chryste, przez Chrzest św. przygarnąłeś mnie na wieki, wypowiadając przy tym słowa: „Jesteś Mój, przynależysz do Mnie... Za ciebie oddałem życie. Jesteś zanurzony w Mojej śmierci, w Mojej miłości, w Moim nowym zmartwychwstałym życiu”. Nie sposób usunąć więzi wytworzonej przez Chrystusa, ona jest na zawsze.

Łaska Chrztu św. rozkwita jako nowa koncepcja życia poprzez łaskę spotkania z Chrystusem w Kościele, poprzez charyzmat.

Sam przeżyłem swoje powtórne narodziny. Pierwszy raz dokonały się one w sakramencie pokuty w Wielki Piątek w 1981 roku w katedrze opolskiej („Sakrament pokuty jest powrotem do Chrztu św.”). Wtedy rozpoznałem tę wielką miłującą mnie Obecność w moim życiu – Chrystusa, który wkroczył w moje życie poprzez Chrzest św., a teraz objawiał się z nową mocą. Od Chrztu św. stale był obecny w moim życiu, ale ja Go nie widziałem, bo byłem zapatrzony we własny projekt życia. Z tego nawrócenia zrodziło się potem moje powołanie do kapłaństwa. Obudziło się pragnienie serca: jakże piękną rzeczą byłoby służyć tak wielkiej Miłości!

Drugi raz narodziłem się powtórnie w niespodziewanym spotkaniu z charyzmatem księdza Luigi Giussaniego. Miało ono miejsce 25 lat temu. Było to odkrycie Obecności Chrystusa wewnątrz Jego Ciała – Kościoła – Komunii – Przyjaźni. Zdumienie, że to Twoja twarz, Chryste, że to Ty żyjesz wewnątrz, odpowiadając na wymogi mojego serca; to Ty poprzez to towarzystwo mnie przygarniasz i stale zradzasz do nowego życia. Stale odnawiasz to przygarnięcie.

„Nie brakuje Jego Obecności, brakuje pracy”, gdyż owocem przeżytego spotkania jest praca. Praca służąca temu, by zachować tę pierwotną otwartość serca, rozumu i wolność w spojrzeniu na całość rzeczywistości. Codzienna troska o to, aby żyć wiarą i nadzieją, zaufaniem i miłością, przywiązaniem do Jego Obecności. Praca po to, by poznawać rzeczywistość w świetle wiary, tak by pojawił się osąd; aby rozpoznawać Jego Obecność, bez naciągania, z prostotą i uwagą, z gotowością, i przyjmować ją taką, jaka ona jest. Praca polegająca na codziennym uważnym podążaniu za tą Obecnością.

Pierwszą zdradą jest brak uwagi, życie bez pamięci, tak jakby Go nie było, a następnie wymądrzanie się i potwierdzanie siebie. To nie ja siebie uczyniłem. Ty jesteś Tym, który mnie czynisz!

Rodzić się na nowo to pozwalać Mu się czynić. Pozwalać Mu się czynić nie oznacza jednak, że to On czy też moi przyjaciele albo odpowiedzialni (jakiś szef) zastąpią mnie w pójściu za tym wydarzeniem w pracy, w wierze, w codziennych zmaganiach. Ziarno zostało posiane w Spotkaniu. Źródło zostało ponownie odkryte i nieustannie tryska. Moim zadaniem jest codzienne przebijanie się do źródła poprzez skorupę mojego „ja”, mojego egoizmu, zewnętrznych trudności, panującej mentalności, pokus, zamieszania – aby w rzeczywistości, w znaku docierać do źródła, które wciąż bije; aby nie blokować dynamiki znaku. To wymaga pracy.

Słuchając świadectwa Ani, mogliśmy zatrzymać się tylko na współczuciu, na smutku, bólu, nie dostrzegając Obecności Tego, który uczynił Anię taką a nie inną osobą, zdolną do uniesienia całej rzeczywistości, z całym bólem, z nową świadomością, że życie jej i jej dzieciątka należy do Pana. Należy do tej żywej Obecności, której bramy piekielne nie zwyciężą (por. Mt 16, 18). Analogicznie jest w sytuacji grzechu: „Gdzie jednak wzmógł się grzech, tam jeszcze obficiej rozlała się łaska” (Rz 5, 20).

„Bóg, pozwalając mi go [ks. Giussaniego] spotkać, okazał mi swoje miłosierdzie, ponieważ to on pokazał i zaproponował mi drogę, co do której każdy może zdecydować, by nią kroczyć lub nie. Można się ponownie narodzić, będąc starcem, o ile człowiek jest gotowy pozwolić się zrodzić mocą Ducha Świętego, który dosięga nas w szczególny sposób poprzez łaskę charyzmatu, bez redukowania go do własnej miary czy własnych wyobrażeń” – mówił w czasie tegorocznych rekolekcji Bractwa ksiądz Carrón (Czyż człowiek, będąc starcem, może się na nowo narodzić?, s. 23). Kardynał Ratzinger powiedział natomiast kiedyś: „Wiara jest posłuszeństwem serca tej formie nauczania, której zostaliśmy poddani”. Chrystus wyszedł mi naprzeciw poprzez charyzmat księdza Luigi Giussaniego. W tym spotkaniu daje mi wszystko. Potrzeba jednak mojego „ja”, otwarcia rozumu i wolności, gotowości do posłuszeństwa, do „pójścia za”, gotowości do pracy.

Te osoby, które okazały dojrzałość, dają świadectwo o tym, że narodziły się na nowo, będąc posłuszne temu miejscu. Ich powtórne narodziny to owoc czasu i wierności miejscu, które ich zrodziło. Aby narodzić się na nowo, trzeba czasu. Tak jak dziecko rozwija się w łonie matki przez dziewięć miesięcy, tak każdy z nas potrzebuje czasu i miejsca, aby się powtórnie narodzić. Potrzeba zagnieżdżenia się w „łonie Kościoła”, które go zradza, karmi pokarmem niebieskim, dającym życie wieczne.

Spotkanie jest ziarnem, które można próbować zagłuszyć, przeszkadzając jego wzrostowi tak, by nie odzywała się we mnie tęsknota za nowym życiem. Taka postawa jest jednak nierozumna. Potrzeba pracy rozumu, aby rozpoznawać to, co mnie poruszyło. Trzeba rozpoznać miejsce, w którym się to stało; miejsce, które ma moc dalej mnie zradzać. Potrzeba jednak także nowej, podjętej w wolności decyzji. Łaska spotkania pomaga zaryzykować i przyjąć tę propozycję nowego życia.

Po wakacjach trzeba na nowo podjąć w swojej wolności decyzję, aby chcieć to lepiej poznać, lgnąc do tego miejsca, które mnie zrodziło na nowo. Potrzeba pracy, czyli zaangażowania swojego człowieczeństwa, rozumu i wolności, całego mojego „ja”, aby odpowiedzieć na Jego wezwanie słowami: „Oto idę Panie!”


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją