Ślady, numer 4 / 2010 (lipiec / sierpień) Kościół. ks. Jerzy Popiełuszko
Błogosławiony naszych czasów W niedzielę, 6 czerwca przeżywaliśmy niezwykłe wydarzenie: na placu Piłsudskiego w Warszawie odbyła się uroczystość beatyfikacji księdza Jerzego Popiełuszki. Piotr Skwara
Przed rozpoczęciem Eucharystii matka księdza Jerzego odmówiła wraz z wiernymi dziesiątkę różańca. Był to niezwykle wzruszający moment, prawdziwe świadectwo: ta prosta i podeszła już w latach kobieta, słaba w oczach świata, swoją modlitwę zaczęła łamiącym się głosem, z każdym słowem jednak rozlegała się ona coraz donośniej.
Mszy św. beatyfikacyjnej przewodniczył wysłannik Ojca Świętego, prefekt Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych arcybiskup Angelo Amato. Wraz z nim Eucharystię koncelebrowało stu biskupów i dwa tysiące kapłanów. Gospodarz uroczystości, metropolita warszawski arcybiskup Kazimierz Nycz po krótkim wprowadzeniu, jeszcze raz poprosił Ojca Świętego o włączenie księdza Jerzego Popiełuszkę w poczet błogosławionych. Był to bardzo podniosły moment: najpierw arcybiskup Amato odczytał formułę beatyfikacyjną w języku łacińskim, następnie w języku polskim zrobił to arcybiskup Nycz.
W homilii główny celebrans przybliżył wiernym postać księdza Jerzego. Mówił o jego postawie głosiciela prawdy, o walce o wolność oraz godność tych, którzy byli ciemiężeni i upokarzani przez system komunistyczny. Przypomniał, że jako kleryk musiał on odbyć służbę wojskową, w czasie której podejmowano próby złamania młodych ludzi i sprowadzenia ich na „odpowiednią” drogę. Wspominał też o prześladowaniach błogosławionego Męczennika, zadawanych mu torturach oraz bestialskim zamordowaniu. Podkreślił, że to Chrystus, Boski Pokarm, obecny w Eucharystii był jego mocą. Ksiądz Jerzy nazywał zło po imieniu, wzywając jednocześnie do modlitwy o to, byśmy byli wolni od lęku oraz nie pozwolili się zastraszyć, a przede wszystkim żyli w wolności od żądzy odwetu i przemocy.
Po skończonej Eucharystii relikwie błogosławionego Kapłana zostały przeniesione w procesji do Świątyni Opatrzności Bożej w Wilanowie, a następnie złożone w Panteonie Wielkich Polaków.
Przyjrzyjmy się lepiej postaci nowego Błogosławionego. Ksiądz Jerzy był przede wszystkim zwykłym człowiekiem, żyjącym pośród nas we współczesnej nam Polsce. Parafianie kościoła św. Stanisława Kostki na warszawskim Żoliborzu oraz ci, którzy poznali go wcześniej, gdy pracował w innych parafiach, zapamiętali go jako prostego wikarego, sumiennie spełniającego swą kapłańską posługę. Oprócz tego jednak ksiądz Jerzy był również kapelanem Solidarności. Wszystko zaczęło się bardzo zwyczajnie: strajkujący robotnicy Huty „Warszawa” zwrócili się z prośbą o wsparcie i posługę duszpasterską. Ksiądz Jerzy odpowiedział na tę prośbę zupełnie spontanicznie. Sam wspominał potem o swoich wątpliwościach i obawach, jakie mu towarzyszyły, gdy szedł na spotkanie z pracownikami Huty. Wszystkie one znikły jednak, kiedy stanął przed potrzebującymi duchowego umocnienia oraz spragnionymi żywej wiary robotnikami, których postawa napełniała prawdziwą nadzieją. To pierwsze doświadczenie było początkiem pięknej i trudnej drogi. Jej charakterystycznym i ważnym elementem były Msze św. odprawiane za Ojczyznę, podczas których kapelan Solidarności w swoich kazaniach mówił o bolesnych problemach deptania praw i godności człowieka. Zaangażował się w sprawy pracownicze, troszczył o ludzi pracy, pomagał tym, którzy byli aresztowani i sądzeni w czasie stanu wojennego.
Ta, zdawałoby się, zupełnie niewinna działalność wywoływała niepokój i budziła agresję władz. Komuniści czuli się zagrożeni Słowem głoszonym przez księdza Jerzego, dlatego też nękali go nieustannymi śledztwami, częstymi aresztowaniami, próbowali zastraszyć. Ksiądz Popiełuszko pomimo tych szykan nigdy nie żywił nienawiści do swoich wrogów. Podczas Mszy św. za Ojczyznę nieustannie wzywał do modlitwy za prześladowców, domagał się prawdy, nawoływał do tego, by „zło dobrem zwyciężać”. Za te ideały oddał życie, brutalnie zamordowany przez funkcjonariuszy SB, gdy wracał z uroczystości religijnych w Bydgoszczy.
Pamięć o księdzu Jerzym jest żywa także wśród mojego pokolenia, pokolenia 30-, 40-letnich dzisiaj warszawiaków. Opowiadają oni o nastrojach panujących w domach tuż przed oraz w dniu pogrzebu księdza Jerzego: niektórych matki prowadziły do kościoła, innych natomiast przestrzegały przed niebezpieczeństwem grożącym uczestnikom żałobnej Mszy św. Nikomu postać ta nie była ani obojętna, ani nieznana.
Beatyfikacja naszego Rodaka przypadła w szczególnym czasie: były to ostatnie dni ogłoszonego przez papieża Benedykta XVI Roku Kapłańskiego, kiedy to modliliśmy się o świętość księży, o to, by byli prawdziwymi świadkami wiary. Beatyfikacja kapelana Solidarności na zakończenie tego Roku daje nam wspaniały wzorzec kapłańskiego życia. Nie można sobie wyobrazić piękniejszej i bardziej stosownej odpowiedzi na kierowane ostatnio wyjątkowo często pod adresem księży ataki związane przede wszystkim z problemem pedofilii w Kościele. Ksiądz Jerzy jako kapelan ludzi pracy, głęboko oddany Bogu, zawsze wierny swojemu powołaniu – wierny aż po męczeńską śmierć – obdarzający troską i miłością potrzebujących, może być wzorem dla dzisiejszych kapłanów.
Ten rok jest również szczególnym czasem dla naszej Ojczyzny, czasem niezwykle trudnych i tragicznych wydarzeń. Najpierw długotrwała zima spowodowała duże straty materialne. Następnie 10 kwietnia doszło do katastrofy, w której zginęła Para Prezydencka wraz z prawie setką innych osób, wśród których znaleźli się parlamentarzyści, dowódcy sił zbrojnych, prezesi ważnych instytucji oraz duchowni. Potem Polacy zostali doświadczeni powodzią, która zniszczyła dużą część naszego kraju, odbierając cały dorobek życia oraz środki utrzymania wielu polskim rodzinom. Beatyfikacja księdza Jerzego jest niezwykle pozytywną i pełną nadziei odpowiedzią na te wszystkie okoliczności. Polska i świat otrzymują Świadka wiary, który pokazuje drogę przezwyciężania wszelkich trudności, orędownika w naszych codziennych sprawach, zwłaszcza związanych z pracą, poszanowaniem godności ludzkiej oraz dobrem naszej Ojczyzny. |