Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2004 (listopad / grudzieĹ) Spotkania Wreszcie z wami, prawdziwy rewolucjonista Ĺwiadectwo M. Caprary, dawnego sekretarza P. Togliattiego, historycznego lidera WĹoskiej Partii Komunistycznej. Tajemnicze speĹnienie mĹodzieĹczego marzenia, aby byÄ prawdziwym rewolucjonistÄ . Massimo Caprara Pragnienie, za ktĂłrym szedĹ caĹe Ĺźycie. Bez wytchnienia. AĹź do niespodziewanego spotkania, ktĂłre speĹnia oczekiwania serca. I wielkiego odkrycia: prawdziwÄ rewolucjÄ jest chrzeĹcijaĹstwo przeĹźywane w KoĹciele.
Moje nawrĂłcenie byĹo nawrĂłceniem in itinere, poprzedzonym dĹugÄ wÄdrĂłwkÄ . W latach siedemdziesiÄ tych uderzyĹ mnie, wrÄcz poraziĹ nastÄpujÄ cy fakt: byĹ ktoĹ, kto â mĂłwiÄ c o nas komunistach, ktĂłrzy odeszli z Partii Komunistycznej, twierdziĹ: ÂŤWy nie jesteĹcie komunistami, wy jesteĹcie konserwatystamiÂť. MĂłwiĹ to do nas, do ludzi ktĂłrzy poĹwiÄcili caĹe Ĺźycie, aby nie byÄ konserwatystami! UtrzymywaĹ przy tym, Ĺźe ÂŤprawdziwÄ , jedynÄ rewolucjÄ w historii jest chrzeĹcijaĹstwoÂť. Zatem rozum i wiara spotykaĹy siÄ ze sobÄ . DowiedziaĹem siÄ później, Ĺźe tym, kto powiedziaĹ to zdanie, ktĂłre tak mnie zainteresowaĹo, podbiĹo i zagarnÄĹo moje serce, byĹ niepozorny ksiÄ dz, nauczyciel religii w liceum Berchet, ksiÄ dz z Mediolanu, ktĂłry uczyĹ swoich wychowankĂłw, jak byÄ inicjatorami nowej rzeczywistoĹci. ZapragnÄ Ĺem staÄ siÄ jednym z nich, ale nigdy go nie spotkaĹem: chciaĹem byÄ jednym z nich i dzisiaj staĹem siÄ jednym z was. Tym niepozornym ksiÄdzem jest ks. Giussani. CzÄsto sĹyszÄ pytanie: ÂŤCo sprawiĹo, Ĺźe zerwaĹeĹ z komunizmem? Dlaczego porzuciĹeĹ komunizm?Âť. Odpowiadam: ÂŤPorzuciĹem go dla ks. Giussaniego; przede wszystkim dla tej prawdy, dla tej rzeczywistoĹci ks. Giussaniego, ktĂłry gĹosiĹ: âWy jesteĹcie konserwatystami, a nie rewolucjonistami; rewolucjonistÄ jest ChrystusâÂť.
PorywajÄ ca miĹoĹÄ do Ĺwiata To zdanie ks. Giussaniego mnie przekonaĹo. Owo âpeĹne pasjiâ ukochanie Ĺwiata, aby mĂłc go zmieniaÄ, aby utwierdzaÄ sprawiedliwoĹÄ: to jest prawda. ZostaĹem przez tÄ prawdÄ zdobyty. Nie odczuwam Ĺźadnej nienawiĹci, nie pozwolÄ nienawidziÄ mojej przeszĹoĹci. Gdy odchodziĹem z WĹoskiej Partii Komunistycznej, Giorgio Amendola powiedziaĹ do mnie: ÂŤTy jesteĹ nasz. Nie jesteĹ wolny, zaleĹźysz od nasÂť. Ja jednak chciaĹem byÄ tym, o kim mĂłwiĹ ks. Giussani. ChciaĹem byÄ rewolucjonistÄ . Nie znam osobiĹcie ks. Giussaniego, nigdy go nie spotkaĹem, ale jego sĹowo jest dla mnie Ĺźywe; on przemawia do mnie codziennie, przemawia do nas, dodaje nam otuchy i wychowuje. Dzisiaj zachÄca nas do powrotu do podstawowych aspektĂłw chrzeĹcijaĹstwa; mĂłwi nam, Ĺźe mamy byÄ misjonarzami. Ma racjÄ, bo to jest nasze zadanie i nasza przyszĹoĹÄ. MĂłwiÄ to ja, ktĂłry jestem stary, bo ja takĹźe, podobnie jak wy, wĹrĂłd was, jestem misjonarzem. UtoĹźsamiam siÄ z ks. Giussanim. Razem z nim my wszyscy siÄ jednoczymy i wyzwalamy, uznajemy w naszym Ĺźyciu nieodpartÄ obecnoĹÄ Boga, obecnoĹÄ Jego rzeczywistoĹci, Jego prawdy, obecnoĹÄ Jezusa.
Wpisany do KsiÄgi ChrztĂłw Po odejĹciu z WĹoskiej Partii Komunistycznej i powstaniu Manifestu, przeĹźywaĹem wielki bĂłl. Moje cierpienie byĹo bardzo gĹÄbokie, prawdziwe, odczuwalne. Po skreĹleniu mnie z listy czĹonkĂłw Partii Komunistycznej cierpiaĹem, taka byĹa rzeczywistoĹÄ. To cierpienie mnie uksztaĹtowaĹo, uformowaĹo mnie jednak razem z tym zdaniem, ktĂłre mĂłwiĹo nam: ÂŤWy nie jesteĹcie rewolucjonistami, wy jesteĹcie konserwatystami. JesteĹcie wyraĹşnie tacy sami, jak inniÂť, bo nasze Ĺźycie nie zostaĹo oĹwiecone przez chrzeĹcijaĹstwo. WĂłwczas na spotkanie wyszĹo mi coĹ innego, na spotkanie wyszĹa mi moja mama. ByĹa to Ĺźarliwa katoliczka, ktĂłra nigdy, ale to nigdy na mnie nie gĹosowaĹa! Moja mama to osoba niesamowita, dobroczyĹca wielkiego klasztoru klauzurowych siĂłstr Ĺw. MaĹgorzaty Alacoque. PamiÄtam, Ĺźe raz, w przeddzieĹ wyborĂłw z 18 kwietnia 1948 r., w siedzibie WĹoskiej Partii Komunistycznej pojawiĹ siÄ pewien ksiÄ dz, ktĂłry powiedziaĹ: âChcÄ pobĹogosĹawiÄ ulicÄ Botteghe Oscureâ (zamieszkiwali tam wojujÄ cy komuniĹci i antyklerykalni proletariusze â wyj. red.). WyobraĹşcie sobie tych, ktĂłrzy pilnowali bramy do Botteghe Oscure. To byli prawdziwy zabĂłjcy! Przychodzi do nich jakiĹ ksiÄ dz i mĂłwi: ÂŤChcÄ was pobĹogosĹawiÄÂť. Tego dnia w siedzibie partii byĹem tylko ja, Togliatti byĹ nieobecny, a ja znajdowaĹem siÄ najwyĹźej w hierarchii funkcjonariuszy partyjnych. Ci osobnicy przy bramie, partyzanci, przyszli do mnie i powiedzieli: ÂŤJest tu jakiĹ ksiÄ dz, ktĂłry chce nas pobĹogosĹawiÄÂť. Ja takĹźe patrzyĹem na niego trochÄ zaskoczony, bo nigdy ksiÄ dz nie pojawiaĹ siÄ przy ulicy Botteghe Oscure. ZamknÄ Ĺem siÄ na chwilÄ w swoim pokoju i pomyĹlaĹem: ÂŤWĹaĹciwie to nie wiem co robiÄÂť. WĹaĹnie w tym momencie przyszĹa moja mama. WyjaĹniĹa mi, Ĺźe bĹogosĹawieĹstwo to rzecz dobra i jak najbardziej sĹuszna. WĂłwczas powiedziaĹem temu ksiÄdzu: ÂŤMoĹźesz pobĹogosĹawiÄ Botteghe OscureÂť. To moja mama wpĹynÄĹa na podjÄcie przez mnie decyzji o udzieleniu bĹogosĹawieĹstwa ulicy Botteghe Oscure, ona w tamtej chwili odnowiĹa w sobie wydarzenie Chrztu, przypominajÄ c mi, Ĺźe jestem ochrzczony, Ĺźe wpisano mnie do owego rejestru, do owej KsiÄgi ChrztĂłw, gdzie stwierdzono ten fakt. W gruncie rzeczy, bycie zawsze w tym rejestrze ochrzczonych to moje Ĺźycie, wasze, nasze Ĺźycie, to Ĺźycie czĹowieka ochrzczonego, ktĂłry uznaje sĹowa ks. Giussaniego. Gdy ks. Giussani powiedziaĹ: ÂŤJesteĹcie konserwatystami, a nie rewolucjonistamiÂť, przekonaĹ mnie do rozumnego myĹlenia. ZrozumiaĹem, Ĺźe to dlatego odszedĹem z Partii Komunistycznej, chociaĹź wĂłwczas tego nie wiedziaĹem. OdszedĹem, poniewaĹź ânakazaĹâ mi to ks. Giussani. Ja tylko ten nakaz wypeĹniĹem... poszedĹem za nim, za wami, poszedĹem za nami wszystkimi.
Dlaczego nie spotkaliĹmy siÄ wczeĹniej? BĂłg wie, Ĺźe czas jeszcze nie nadszedĹ. Jego wyobraĹşnia jest zadziwiajÄ ca i wspaniaĹa. BĂłg wiedziaĹ, Ĺźe byĹem komunistÄ i miaĹem jeszcze nim byÄ, miaĹem pĂłjĹÄ do samego koĹca, nie zatrzymywaÄ siÄ wpóŠdrogi. Wielkie wraĹźenie zrobiĹ na mnie fakt, ktĂłry wydarzyĹ mi siÄ gdzieĹ koĹo lat siedemdziesiÄ tych. PojechaĹem na Uniwersytet PaĹstwowy w Mediolanie. MieszkaĹem wtedy w Rzymie. PojechaĹem do Mediolanu, by wziÄ Ä udziaĹ w otwartym zgromadzeniu. W pewnym momencie zobaczyĹem mĹodych ludzi, ktĂłrzy nie byli komunistami, jak jednoczeĹnie wstajÄ ze swoich miejsc, a stanowili oni wiÄkszoĹÄ na zgromadzeniu. ByĹa to mĹodzieĹź z GS (GioventĂš Studentesca â MĹodzieĹź Uczniowska, wychowankowie ks. Giussaniego â wyj. red.). Nie byli oni wcale agresywni, wyglÄ dali jak pokojowe zastÄpy, wszyscy wstali z miejsc i powiedzieli nam, Ĺźe sÄ z GS. UderzyĹa mnie pozytywna gwaĹtownoĹÄ, zapaĹ, ĹźywotnoĹÄ, ĹwiadomoĹÄ, siĹa, przekonanie i prawda, jakie sobÄ wyraĹźali. Od tego dnia powoli stawaĹem siÄ, na pewno nie czĹonkiem GS, bo przecieĹź juĹź dawno skoĹczyĹem uniwersytet..., ale jednym z nich. I dzisiaj chcÄ wam powiedzieÄ: ÂŤUratowaliĹcie nasÂť. OczywiĹcie nie mogÄ podziÄkowaÄ Togliattiemu. MĂłwiÄ jednak dziÄkujÄ GS, dziÄkujÄ ks. Giussaniemu, ktĂłry uczyniĹ mnie szczÄĹliwym, bo daĹ mi Ĺźycie i wolnoĹÄ.
Rewolucja to Chrystus Rewolucja to bĹÄdne sĹowo. Rewolucja to nie mĂłwienie o ekonomii. Komunista myĹli, Ĺźe jest rewolucjonistÄ , ale to nieprawda. To byĹa przystaĹ, do ktĂłrej miaĹem dopĹynÄ Ä, moĹźe z nowÄ , innÄ , uporzÄ dkowanÄ i prawdziwÄ toĹźsamoĹciÄ . MiaĹem do niej dotrzeÄ ze ĹwiadomoĹciÄ innoĹci, rewolucji, ktĂłra byĹa takĹźe sprawiedliwoĹciÄ , rewolucjÄ spoĹecznÄ i wolnÄ , ktĂłra byĹa wolnoĹciÄ , demokracjÄ i z pewnoĹciÄ konkretnÄ drogÄ . RacjÄ miaĹ ks. Giussani, gdy mĂłwiĹ: ÂŤRewolucja to ChrystusÂť. TÄ rewolucjÄ jest prawda, rewolucjÄ , jakiej nauczyĹem siÄ przez cierpienie, przez niewypowiedziany bĂłl, poniewaĹź komunizm byĹ wrogiem mojego Ĺźycia, mojej wolnoĹci, istoty mojego czĹowieczeĹstwa. Kiedy odkryĹem to po raz pierwszy, pomyĹlaĹem, Ĺźe wszystko z pewnoĹciÄ trzeba naprawiÄ, ale naleĹźy to zrobiÄ w sposĂłb prawdziwie wolny w sferze ĹwiadomoĹci, w poczuciu bycia czĹowiekiem, bÄdÄ c naprawdÄ czĹowiekiem. ByÄ rewolucjonistami, a wiÄc zmieniaÄ Ĺwiat, to znaczy czyniÄ tak, jak mĂłwi ks. Giussani: ÂŤTrzeba byÄ chrzeĹcijanami. Trzeba byÄ z ChrystusemÂť. Takiej prawdy chciaĹem, spotkaĹem jÄ i doĹwiadczyĹem. W ten sposĂłb staĹem siÄ takim, jak chciaĹ ks. Giussani: prawdziwym rewolucjonistÄ , rewolucjonistÄ mojej wolnoĹci i pasji, nareszcie rewolucjonistÄ kompletnym, wraz z wami, w KoĹciele kierowanym przez najszlachetniejszego i najwiÄkszego pasterza dusz naszych czasĂłw, PapieĹźa Polaka, ktĂłry jest mistrzem wiary i czĹowiekiem o wielkiej sile, bez dywizji, bez uzbrojonych wojsk, ugruntowanym w mocnych przekonaniach, ktĂłry przyczynia siÄ do zwyciÄstwa niezachwianych idei. WaszÄ siĹÄ jest bycie chrzeĹcijanami, katolikami. To jest naszÄ siĹÄ .
Zwierzenie OdkÄ d wiele lat temu usĹyszaĹem to zdanie ks. Giussaniego na temat rewolucji pokochaĹem was, pokochaĹem was, chociaĹź o tym nie wiedziaĹem, nie chciaĹem tego, albo moĹźe chciaĹem. ByĹem jednak zbyt sĹaby, nieskuteczny, zbyt obciÄ Ĺźony winami. Dzisiaj kocham was Ĺwiadomie i proszÄ was o to samo, o to, byĹcie byli dla mnie pobĹaĹźliwi, cierpliwi i wyrozumiali, byĹcie kochali mnie tak samo, jak ja kochaĹem was. ZresztÄ , dzisiaj wy jesteĹcie moim Ĺwiatem, mojÄ rzeczywistoĹciÄ , jesteĹcie moim istnieniem. I strzeĹźcie siÄ: jeszcze o mnie usĹyszycie, nie przestaĹem bowiem istnieÄ, nie utraciĹem jeszcze ochoty na rozliczenia, nadal chce mi siÄ mĂłwiÄ, polemizowaÄ i sprzeczaÄ. |