Ślady, numer 4 / 2010 (lipiec / sierpieĹ) SpoĹeczeĹstwo. WiÄcej niĹź aborcja
DoskonaĹe Ĺźycie Podczas jednego ze swoich koncertĂłw Andrea Bocelli ze sceny podziÄkowaĹ swojej mamie za to, Ĺźe zdecydowaĹa siÄ go urodziÄ, pomimo tego, Ĺźe wiedziaĹa o jego chorobie. Czym naprawdÄ jest wybĂłr pozostawienia przy Ĺźyciu dziecka, ktĂłre nie jest zdrowe? Oto doĹwiadczenie tych, ktĂłrzy dotarli do wnÄtrza bolesnej rzeczywistoĹci, i odkryli, Ĺźe naprawdÄ ĹźyjÄ
, aĹź po wyznanie: âWiarÄ zawdziÄczam mojemu dzieckuâ. Alessandra Stoppa
âDlaczego mama daje siÄ dziecku? [âŚ] Ĺťeby rosĹo, czyĹź nie? Ale rosĹo dlaczego?Aby mogĹo staÄ siÄ bardziej samym sobÄ
, aby mogĹo staÄ siÄ czĹowiekiem! [âŚ] W jÄzyku religijnym powiedziaĹoby siÄ: aby byĹo zbawione. Co to znaczy, Ĺźe matka zbawia swoje dziecko? ZbawiÄ to znaczy pozwoliÄ ĹźyÄ, to znaczy ocaliÄ. OcaliÄ po Ĺacinie oznacza zachowaÄ. ZachowaÄ dla czego? Dla speĹnienia, aby staĹo siÄ w peĹni sobÄ
, a zatem, aby mogĹo ĹźyÄ wiecznieâ.
Luigi Giussani, Czy moĹźna tak ĹźyÄ?, tĹum. A. Idebska, KrakĂłw 2009, s. 349
USG trwaĹo pĂłĹtorej godziny. Lekarz caĹy czas milczaĹ. Potem usiadĹ za biurkiem i zaczÄ
Ĺ mĂłwiÄ. ZĚycie rozpadĹo siÄ na pĂłĹ. Paola wracaĹa do domu samochodem, nie przestajÄ
c pĹakaÄ; nie byĹa w stanie nawet spojrzeÄ na swĂłj brzuch. âTo nie byĹa moja cĂłrka. To byĹ problemâ. CiÄĹźki przypadek kardiopatii: uszkodzona zastawka, za maĹy przedsionek, niepewne szanse na przeĹźycie, moĹźliwe inne deformacje. Z jednej strony diagnoza, z drugiej â âto wszystko, co sĹyszaĹaĹ i w co wierzyĹaĹ do tej poryâ: postanowienia, zasady â wszystkie zmiaĹźdĹźone w zderzeniu z rzeczywistoĹciÄ
.
Ta dziewczynka z chorym sercem miaĹa dziewiÄtnaĹcie tygodni. Nie byĹa tak sĹawna jak Andrea Bocelli, nie miaĹa zostaÄ gwiazdÄ
. Ich historie sÄ
jednak takie same. RóşniÄ
siÄ tylko nagĹoĹnieniem. RozeszĹa siÄ wieĹÄ o tym, Ĺźe najsĹawniejszy wĹoski gĹos, o ktĂłrym dziĹ wszyscy wiedzÄ
na caĹym Ĺwiecie, mĂłgĹ nigdy nie zostaÄ odkryty. W Ĺrodku koncertu niewidomy tenor podziÄkowaĹ swojej mamie, Ĺźe wydaĹa go na Ĺwiat, pomimo tego, Ĺźe wiedziaĹa o jego chorobie. Sprawa trafiĹa do gazet, zmuszajÄ
c do zadania sobie pytania, co wynikĹo z âtakâ âtej odwaĹźnej dziewczynyâ â jak powiedziaĹ o swojej mamie zasiadajÄ
cy za fortepianem artysta. Wydaje siÄ, Ĺźe owoc tego âtakâ mamy przed oczami: 70 milionĂłw sprzedanych pĹyt, gwiazda w Alei Gwiazd w Hollywood; gdy siÄ go jednak sĹucha, zauwaĹźa siÄ, Ĺźe jego âdziÄkujÄâ nastrojone jest w zupeĹnie innej skali.
CĂłrka wszystkich. Ten majowy dzieĹ byĹ dla Paoli tylko faĹszywÄ
nutÄ
, ktĂłrej nie sposĂłb byĹo sĹuchaÄ. Jej cĂłrka Maria miaĹa urodziÄ siÄ powaĹźnie chora. SĹowa nie byĹy nic warte. âWydaje ci siÄ, Ĺźe masz wiarÄ, ale juĹź wobec pierwszej prĂłby stajesz przepeĹniony tylko bĂłlem i strachemâ â opowiada jej mÄ
Ĺź Fabio. ZĚadne z nich nie myĹlaĹo w tamtej chwili o aborcji. âByĹam jednak zrozpaczona: jak bÄdziemy potrafili stawiÄ czoĹa temu wszystkiemu?â. Gdy Paola zadawaĹa sobie to pytanie, wiadomoĹÄ szybko rozeszĹa siÄ wĹrĂłd przyjaciĂłĹ: zaczÄĹy siÄ modlitwy, odwiedziny w szpitalu, pielgrzymki, róşaniec kaĹźdego wieczoru. âNigdy nie zostawili nas samych. Maria od razu staĹa siÄ cĂłrkÄ
ich wszystkichâ. Pewnego dnia, z czasem, zaczÄli czekaÄ wĹaĹnie na niÄ
, a nie na jej kardiopatiÄ. Kiedy siÄ urodziĹa, pokochali jÄ
. Nie dlatego, Ĺźe byĹa zdrowa, diagnoza bowiem okazaĹa siÄ bezbĹÄdna. âUrodziĹam jÄ
, ale to nie ja jÄ
stworzyĹamâ. W tamtej chwili jÄ
kontemplowaĹa, tak samo jak jedenaĹcie miesiÄcy później, gdy maĹa Maria leĹźaĹa w Ĺóşeczku, w ktĂłrym zmarĹa.
âCzy juĹź raczkuje?â Opowiada o dniach spÄdzonych na intensywnej terapii i pĹacze tak, jak pĹacze matka po Ĺmierci mĹodego syna â tutaj wiek nie jest istotny. âByliĹmy w szpitalu z naszymi przyjaciĂłĹmi â mĂłwi Paola. â Tamtego dnia przekonaĹam siÄ o prawdziwoĹci tego wszystkiego, o czym mĂłwiono mi w Ĺźyciu. UwierzyĹam. Maria dopeĹniĹa swojego przeznaczenia, a nas przepeĹniaĹ spokĂłj. Ona byĹa dla nas ĹaskÄ
od Bogaâ. Ĺaska â najsĹodsza i najpotÄĹźniejsza rzecz, jaka moĹźe wkroczyÄ w nasze Ĺźycie wraz z dzieckiem, ktĂłre siÄ ânie udaĹoâ. SÄ
rodziny, w ktĂłrych dotykasz tej tajemnicy. Idziesz do nich, by jÄ
zobaczyÄ, i zadajesz sobie pytanie, jak to moĹźliwe, Ĺźe zawĹadnÄĹo nimi takie szczÄĹcie.
Na swĂłj sposĂłb pytajÄ
o to w domu rĂłwnieĹź Andrea i Giovanni. ZadrÄczajÄ
pytaniami. ChcÄ
dowiedzieÄ siÄ od mamy, czy ich siostrzyczka roĹnie tam, gdzie teraz jest: âJuĹź mĂłwi? Raczkuje?â. Paola musi wrĂłciÄ myĹlami do tamtego dnia, Ĺźeby mieÄ pewnoĹÄ co do tej Ĺaski. Jej mÄ
Ĺź patrzy na synĂłw, gdy kĹadzie ich spaÄ: âOni rzucajÄ
wyzwanie naszej pewnoĹci. JeĹli nie bÄdzie odnawiana kaĹźdego dnia, bÄdzie po nasâ. Maria jest ânaszym ĹÄ
cznikiem z Rajemâ. WyrwaĹa tÄ rodzinÄ z wymiaru czasu. Nie mogÄ
juĹź nie braÄ pod uwagÄ wiecznoĹci. âWraz z niÄ
w naszych dniach pojawiĹa siÄ perspektywa wiecznoĹci. Czas nie jest przekleĹstwem ani czymĹ, czym moĹźna zarzÄ
dzaÄ; jest nam dany po to, by nas otworzyÄ â mĂłwi Paola. â WidzÄ to, poniewaĹź nie robiÄ rzeczy z przyzwyczajenia, ale po to, by znĂłw otrzymaÄ potwierdzenie tego, co widziaĹamâ.
SĹyszysz Ĺoskot, myĹlisz, Ĺźe wali siÄ na ciebie caĹy Ĺwiat â âa tymczasem on siÄ przed tobÄ
otwieraâ. Letizia wĹaĹnie nakarmiĹa SarÄ i opowiada o tychâtrzech sekundachâ, w przeciÄ
gu ktĂłrych usĹyszaĹa: âZespóŠTurneraâ. Dwa piÄkne i doskonaĹe lata maĹĹźeĹstwa, takie jak ich dom w Brianzy â niczym z okĹadki jakiegoĹ kolorowego czasopisma. NastÄpnie przyjaciele, ktĂłrzy decydujÄ
siÄ na dzieci â piÄkne, doskonaĹe. Oni tymczasem sparaliĹźowani: âJakie bÄdzie nasze Ĺźycie?â. Wszyscy wokóŠdodawali im otuchy, oni jednak patrzyli na nich nieobecnym wzrokiem i nie rozumieli, tak jakby nagle ktoĹ wyĹÄ
czyĹ gĹos. âJakÄ
moc musiaĹbym posiadaÄ? â pyta Francesco. â Nie byĹem w stanie zrobiÄ jedynej rzeczy, jakiej wtedy pragnÄ
Ĺem: cofnÄ
Ä czasu i uleczyÄ mojej cĂłrkiâ. W ich gĹowach pojawiĹa siÄ bardzo okrutna myĹl, ktĂłrej nie chcieli wymĂłwiÄ na gĹos nawet przed samymi sobÄ
: âNadzieja, Ĺźe Ĺźycie, ktĂłre nosisz w Ĺonie, obumrzeâ. Letizia nienawidziĹa swojego pragnienia. SpowiadaĹa siÄ. âPrzyjaciele, KoĹcióŠpomogli nam nie baÄ siÄ nawet grzechu, byÄ szczerymi, wyrzucaÄ z siebie wszystkoâ. AĹź wreszcie to âwszystkoâ â gdy siÄ tym ĹźyĹo â przybraĹo zupeĹnie inny obrĂłt. âTe miesiÄ
ce staĹy siÄ przepiÄknym czasem. ByĹy to miesiÄ
ce Ĺaski. Nieraz siÄ zastanawiam: ale czy to byĹem ja?â. Kiedy Francesco patrzy w przeszĹoĹÄ, sam siebie nie poznaje. Te siĹy, ktĂłre miaĹ, nie byĹy jego siĹami. To pytanie o znaczenie wszystkiego nie byĹo jego pytaniem. âĹťyliĹmy z takÄ
intensywnoĹciÄ
, z jakÄ
chcielibyĹmy ĹźyÄ takĹźe teraz. CzuliĹmy siÄ wtedy jakby niesieni przez kogoĹâ. MaĹa Sara Ĺpi w Ĺóşeczku. Ona jest pierwszym cudem, bo przecieĹź wcale nie byĹo pewnoĹci co do tego, czy w ogĂłle siÄ urodzi. Drugim cudem sÄ
oni, siedzÄ
cy teraz przy stole. âZaczÄliĹmy prosiÄ, by nadzieja, ktĂłra zostaĹa obiecana naszemu Ĺźyciu, objawiĹa siÄ za poĹrednictwem ksiÄdza Giussaniego. Tak teĹź siÄ staĹoâ.
Francesco spoglÄ
da na paczkÄ z e-mailami, ktĂłre zachowaĹ. NapisaĹ ich dziesiÄ
tki: odpowiadaĹ wszystkim, przyjacioĹom i nieznajomym, ktĂłrzy siÄ za nich modlili. âOpowiadaĹem o nas, poniewaĹź potrzebowaĹem ich towarzystwa, a oni â przywoĹania przez to, czym ja ĹźyĹemâ. OdrodziĹy siÄ zerwane relacje; te, ktĂłre zawsze byĹy â zapĹonÄĹy. âKiedy przytrafia ci siÄ coĹ, czego nie pragnÄ
ĹeĹ, zadajesz sobie pytanie: czego naprawdÄ pragnÄ?â. Francesco wracaĹ wieczorem do domu i widziaĹ, Ĺźe juĹź zaczÄ
Ĺ otrzymywaÄ na nie odpowiedĹş: jego Ĺźona byĹa szczÄĹliwa, a on zadowolony z minionego dnia. âTeraz pragniemy tylko tego, by nadal ĹźyÄ rĂłwnie intensywnieâ.
Alfonso i jego bracia. Kto moĹźe pragnÄ
Ä tego, co zawsze od siebie odsuwaĹ? Jak moĹźna wejĹÄ w przeraĹźajÄ
cÄ
rzeczywistoĹÄ i odkryÄ, Ĺźe naprawdÄ Ĺźyje siÄ dziÄki dwĂłm nieco skoĹnym oczom, zbyt nisko osadzonym uszom i spĹaszczonemu noskowi? Pilar wie, co to znaczy. Nie mĂłwi wiele, tylko kilka sĹĂłw, po hiszpaĹsku: âCaĹy pĹacz pierwszego dnia przemieniĹ siÄ w peĹniÄ radoĹciâ. Z Juanem Antoniem sÄ
rodzicami piÄciorga dzieci. Nigdy nie robili badaĹ prenatalnych. âDzieci majÄ
nasze geny, ale nie naszÄ
duszÄ: sÄ
takie, jakimi chce ich BĂłg dla swojego planu Zbawieniaâ. Dotyczy to tak Alfonso, jak pozostaĹej czwĂłrki, nawet jeĹli ma on zespóŠDawna. UrodziĹ siÄ w Ăłsmym miesiÄ
cu ciÄ
Ĺźy z powodu przedwczesnego pÄkniÄcia pÄcherza pĹodowego. TuĹź po porodzie Pilar wziÄĹa go w ramiona, pobĹogosĹawiĹa i ucaĹowaĹa. Potem lekarz potwierdziĹ diagnozÄ. UjÄ
Ĺ jÄ
za rÄkÄ i powiedziaĹ: âJeĹli BĂłg zesĹaĹ wam to dziecko, uczyniĹ to dlatego, Ĺźe nigdzie nie bÄdzie mu lepiej niĹź w waszej rodzinieâ. PamiÄta te sĹowa i to, Ĺźe pĹakaĹa wtedy do utraty siĹ. WrĂłciĹa do domu, a Alfonso zostaĹ w inkubatorze.
NastÄpnego dnia przyprowadziĹa do szpitala pozostaĹe dzieci, Ĺźeby go zobaczyĹy. SpodziewaĹy siÄ ujrzeÄ potwora. PrzeszĹy pojedynczo koĹo braciszka. Gdy na niego patrzyĹy, zobaczyĹa, jak zmieniaĹy siÄ ich twarze. MinÄĹo siedem lat, a ich twarze wciÄ
Ĺź siÄ zmieniajÄ
. âAlfonso jest cudem dla nas wszystkich. Tylko dlatego, Ĺźe jest taki a nie inny, Ĺźe przeĹamuje wszelkie schematy, schematy planĂłw dotyczÄ
cych przyszĹoĹci. Pozwala nam odkrywaÄ w Ĺźyciu prawdziwe uczucieâ. JednoĹÄ w ich domu w MĂłstoles, maĹym miasteczku poĹoĹźonych 20 kilometrĂłw na poĹudnie od Madrytu, nie jest owocem dyskusji prowadzonych przy stole, ale tego, Ĺźe: âAlfonso jest tutaj z namiâ.
Nawiedzeni przez tak wielkÄ
ĹaskÄ jak ten dom na wsi w Lodigiano, w ktĂłrym jakby dopiero co odbyĹ siÄ Ĺlub: powietrze wibruje, masz wraĹźenie, Ĺźe ktoĹ wygraĹ na loterii najwiÄkszÄ
kumulacjÄ nagrĂłd. W salonie jest winda, wszÄdzie przestronne pokoje â teraz jednak to wszystko wydaje siÄ niepotrzebne. Po wĂłzku Maddaleny pozostaĹy tylko Ĺlady w postaci odrapanych futryn, o ktĂłre zawsze zawadzaĹa. Sabina byĹa sama, kiedy zrobiono USG. Z zamieszania, jakie siÄ zrobiĹo, natychmiast wywnioskowaĹa, Ĺźe coĹ jest nie tak: najpierw byĹo przy niej dwĂłch lekarzy, potem trzech, czterech... Tego samego wieczora poszli na kolacjÄ do przyjaciĂłĹ. âNie mogliĹmy byÄ wtedy gdzie indziejâ. Przywitali ich bukietem kwiatĂłw. âOczekiwaliĹmy przecieĹź dziewczynki, a nie rozszczepu krÄgosĹupaâ â opowiada mÄ
Ĺź Luca. Podczas nastÄpnych echografii lekarz pokazywaĹ im zawsze twarz Maddaleny: âZobacz, jaka jest Ĺliczna! Niesamowite!â â tak samo jak jej Ĺźycie.
Z punktu widzenia medycyny jednak Ĺźycie ich cĂłrki nie byĹo Ĺźyciem: urodziĹa siÄ niema, miaĹa na staĹe wprowadzony cewnik, nie rozstawaĹa siÄ z wĂłzkiem, w szyi miaĹa otwĂłr. DziesiÄÄ razy przechodziĹa operacjÄ gĹowy oraz najróşniejsze zabiegi przeprowadzane na plecach, chodziĹa jednak wszÄdzie i robiĹa wszystko ze swojÄ
mamÄ
, tatÄ
, MariÄ
, Cate i Giovannim oraz swoim rodzeĹstwem. NauczyĹa siÄ mĂłwiÄ, co w jej przypadku wydawaĹo siÄ czymĹ niemoĹźliwym. Ludzie przychodzili do niej peĹni wspĂłĹczucia, a odchodzili oczarowani. âNiepeĹnosprawnoĹÄ Maddaleny nie byĹa w naszym Ĺźyciu ciemnym punktem, ale tym najbardziej Ĺwietlistymâ â mĂłwi Sabina.
BoĹźa pedagogia. Cierpienie przyszĹo potem, kiedy odeszĹa w wieku szeĹciu lat. âBardzo cierpiaĹam. PowiedziaĹam ksiÄdzu, Ĺźe umarĹa, a on na to: ÂŤJakie to piÄkneÂť. W tamtej chwili pragnÄĹam jednak, Ĺźeby powiedziaĹ mi coĹ wiÄcej, bo przecieĹź chodziĹo o coĹ wiÄcej. Maddalena zawsze pokazywaĹa nam to wiÄcejâ.
W domu Enrico i Angeli pokazywanie tego wiÄcej przypada w udziale Paolo i Lele. RobiÄ
to w milczeniu albo wydajÄ
c z siebie bliĹźej nieokreĹlony krzyk. SÄ
bliĹşniakami. NiewystarczajÄ
ca iloĹÄ tlenu w czasie ciÄ
Ĺźy doprowadziĹa do uszkodzenia mĂłzgu, czego skutkiem sÄ
zmiany w caĹym organizmie, widoczne od stĂłp do gĹĂłw. Na poczÄ
tku Angela te dwie opadajÄ
ce bezwĹadnie gĹĂłwki postrzegaĹa tylko jako zdradÄ, jakiej dopuĹciĹ siÄ wobec niej i jej mÄĹźa BĂłg. âByĹam na Niego wĹciekĹa. Nie potrafiĹam byÄ szczÄĹliwaâ. Nie robiĹa jednak nic innego, jak tylko zwyczajnie z nimi byĹa. KupiĹa maĹy zeszyt, w ktĂłrym zapisywaĹa cele, ktĂłre mieli osiÄ
gnÄ
Ä, ale ich stan siÄ nie poprawiaĹ. WyrzuciĹa wiÄc zeszyt. ZachodzÄ
ce zmiany zobaczyĹa dopiero wtedy, gdy sama siÄ zmieniĹa.
Jej mÄ
Ĺź Enrico dĹugo byĹ âwkurzony na Ĺźycieâ â jak sam mĂłwi. AĹź pewnego wieczoru podniĂłsĹ gĹowÄ znad talerza i zobaczyĹ jÄ
: siedziaĹa na dywanie w salonie z dwĂłjkÄ
dzieci. ByĹa szczÄĹliwa. âNigdy nie zapomnÄ tamtej chwili. ZadaĹem sobie wtedy pytanie: kto sprawia, Ĺźe moja Ĺźona jest szczÄĹliwa? Jak to jest moĹźliwe?â. Angela mĂłwi, Ĺźe wystarczyĹo zadaÄ sobie to pytanie. âWciÄ
Ĺź przychodziĹo mi na myĹl zdanie, ktĂłre sĹyszaĹam wiele razy: wszystko to, co jest nam dane, jest po to, ÂŤaby wasza radoĹÄ byĹa peĹnaÂť. Od narodzin Paolo i Lele nigdy nie przestaĹam modliÄ siÄ o to, by staĹo siÄ ono prawdziwe. I staĹo siÄ. ZaczÄĹam odnajdywaÄ szczÄĹcie w byciu z moimi dzieÄmi, w przeĹźywaniu mojego Ĺźycia razem z nimiâ. Dwoje 28-letnich dzieci, ktĂłre potrzebujÄ
wszystkiego: âTo im zawdziÄczam wiarÄâ. SÄ
jej ĹÄ
cznikiem z wiecznoĹciÄ
.
Jak maĹa Maria dla Paoli i jej mÄĹźa. âDoĹwiadczyliĹmy czegoĹ, co od siebie odsuwaliĹmy â mĂłwi Fabio â ale to dziÄki temu wĹaĹnie doĹwiadczeniu nasze Ĺźycie zyskaĹo prawdziwÄ
perspektywÄâ. MiÄdzy sobÄ
bardzo lubiÄ
nazywaÄ to BoĹźÄ
pedagogiÄ
.
|