Wspomnienia. Ksiądz Zdzisław Seremak
22 maja minęła 19. rocznica śmierci księdza Zdzisława Seremaka, pierwszego odpowiedzialnego za ruch Komunia i Wyzwolenie w Polsce. Z tej okazji 16 maja w rodzinnym Miliczu została odprawiona Msza św. o spokój duszy księdza Zdzisława. Jak co roku, nie zabrakło także wspólnej modlitwy przy jego grobie oraz spotkania w gronie rodziny i przyjaciół z Ruchu.
Przez całe nasze życie każdego roku świętujemy wiele dni. Poza świętami patriotycznymi i religijnymi, obchodzimy nasze osobiste uroczystości: urodziny, imieniny, rocznice. Odchodząc do Pana, pozostawiamy naszym bliskim kolejną ważną datę w ich kalendarzu – dzień naszej śmierci. Dzień, który świętujemy potem razem z nimi inaczej niż wszystkie inne dotychczasowe uroczystości, dzień naszych narodzin dla Nieba.
Dla mnie oraz dla moich przyjaciół takim świątecznym dniem od dziewiętnastu lat jest 22 maja, dzień narodzin dla nieba księdza Zdzisława Seremaka, pierwszego odpowiedzialnego za ruch Komunia i Wyzwolenie w Polsce.
Każdego roku małą grupką spotykamy się z tej okazji w majowy dzień przy grobie księdza Zdzicha. Każdego roku czeka tam na nas siostra księdza, pani Teresa Radecka. Uderzająco podobna do brata, stała się nam bliska przez te wszystkie lata wspólnej modlitwy i Eucharystii. W tym roku Mszę św. za spokój duszy księdza Zdzisława odprawił ksiądz doktor Ryszard Kempiak z Papieskiego Wydziału Teologicznego we Wrocławiu. W swojej homilii dużo miejsca poświęcił patronowi tego dnia, świętemu Andrzejowi Boboli, mówił także o bólu, jaki przysparza mu brak jednego, wspólnego głosu katolików w tak wielu ważnych sprawach.
Wieczorem, starym zwyczajem, spotkaliśmy się przy kawie, aby wspólnie wspominać. Wielu z nas pamięta dobrze tamten maj sprzed dziewiętnastu lat – równie zimny jak tegoroczny. Zastanawialiśmy się nad tym, co przetrwało w nas z tego, co wszczepił nam ksiądz Seremak. Wspominaliśmy też opowieść, którą wiele lat temu w Częstochowie usłyszeliśmy od księdza Gianniego Calchiego Novatiego. Opowiadał nam wówczas, jak to Ruch zauroczył księdza Zdzicha, wkrótce potem mu się oświadczył, a zakochany ksiądz Seremak, nie zastanawiając się długo, przyjął oświadczyny i się ożenił, my zaś jesteśmy owocem tego związku.
W tym roku zastaliśmy panią Teresę w żałobie po jej zmarłej córce Basi. Pani Terenia przyniosła ze sobą rodzinny album. Przez te wszystkie lata poznaliśmy wielu członków rodziny Seremaków. Razem z nami do stołu zasiadali przyjaciele księdza Zdzicha, jego nauczycielki, ciocie, te prawdziwe i te „przyszywane”, a także młode pokolenie wnuków pani Tereni, które nie znało osobiście wujka Zdzisia, ale bardzo dużo o nim wie. W tym roku dołączył do nas chrześniak księdza Seremaka, syn pani Tereni, pan Włodzimierz, który z wyglądu łudząco przypomina księdza Seremaka, zwłaszcza że liczy sobie teraz mniej więcej tyle lat, co ksiądz Zdzisław, kiedy od nas odszedł. Przyniósł ze sobą stare listy, napisane do księdza Zdzisława przez biskupa Bolesława Kominka. Listy o rzeczach ważnych, dzięki którym poznaliśmy nieznaną nam dotąd część życia księdza Seremaka.
Byłam zauroczona tym energicznym człowiekiem. Każdy jego uśmiech przypominał mi uśmiech księdza Zdzicha: pamiętam, że z tym uśmiechem na ustach przywitał mnie on wiele lat temu na Górze Świętej Anny. Powróciły wspomnienia, które rozbudziły pamięć oraz pragnienie, aby wciąż na nowo przeżywać tę Komunię będącą „smakiem nowego życia”, którym obdarował nas Chrystus poprzez charyzmat księdza Giussaniego.
Izabela Prypin
Ksiądz kanonik Zdzisław Seremak (30.09.1937 – 22.05.1991) zmarł w 31. roku kapłaństwa. Jego kapłańskim mottem były słowa z Pierwszego Listu świętego Jana Apostoła: „Bóg jest miłością” (J 4, 8.16). Realizował je, służąc prawdzie w miłości.
Po skończonym liceum młody Zdzisław Seremak zamiast na studia medyczne postanowił wstąpić do seminarium duchownego we Wrocławiu. Po święceniach kapłańskich w 1960 roku został wysłany na studia z historii Kościoła na Katolicki Uniwersytet Lubelski. Następnie studiował w Rzymie w latach 1961–1966, w czasie gdy odbywał się tam Sobór Watykański II. Znał sześć języków obcych i był soborowym tłumaczem. Dzięki temu mógł pracować blisko prymasa Stefana Wyszyńskiego i kardynała Karola Wojtyły.
Po powrocie do kraju pracował na parafiach w Jeleniej Górze, Kotliskach, Chojnowie, Zgorzelcu, Lądku Zdroju i we Wrocławiu. Był wykładowcą teologii moralnej w Wyższym Arcybiskupim Seminarium Duchownym we Wrocławiu.
W latach 1983–1991 ksiądz Seremak był pierwszym odpowiedzialnym krajowym za wspólnoty ruchu Komunia i Wyzwolenie w Polsce, wyznaczonym przez księdza prałata Luigi Giussaniego.
(JS)
WSPOMNIENIE - KS. ZDZISŁAW SEREMAK
Niczym łgodny powiew wiatru
W moim życiu są dwie osoby, które zmieniły radykalnie moje patrzenie na Boga, a tym samym na samego siebie. Pierwszą z nich jest ksiądz Józef Adamowicz, który wszedł w moje życie niczym wicher, przewracając wszystko do góry nogami. Bóg jest obecny tu i teraz. Ja też mogę spotkać dziś Chrystusa, mogę być z Nim poprzez bycie w konkretnym towarzystwie osób, które w Niego wierzą.
Drugą osobą – pomimo tego, że odeszła już do Pana – jest ksiądz Zdzisław Seremak. Jego wejście w moje życie było jak łagodny powiew wiatru, prawie niezauważalne, a jednak wniosło w nie świeżość, nowość i głęboką radość. Dzięki jego osobie zobaczyłem, że „Bóg jest Miłością”. Słuchając i patrząc na księdza Zdzisława, stale tego doświadczałem. Jego miłość do Boga i do człowieka nieustannie poruszała moje serce. To Bóg kształtował mnie swoją Miłością za pośrednictwem osoby księdza Zdzisława, ucząc mnie kochać i przebaczać. Pragnąc odpowiedzieć na pytanie, kim jestem, Ruch uczy mnie, że moja tożsamość jest w Chrystusie – mną jesteście wy, poprzez których On przychodzi do mnie. Jest to trudne dla mnie w codzienności, ale kiedy myślę o księdzu Zdzisławie, wiem, że on jest częścią mnie. To dzięki niemu mogę się uśmiechać – przede wszystkim w trudnych chwilach, przypominając sobie, że Chrystus zmartwychwstał, że prawdą o mnie nie są moje grzechy, ale Chrystus – Bóg, który jest Miłością.
Podczas naszej ostatniej rozmowy (bywałem u niego kilka razy w tygodniu, kiedy był proboszczem jednej z wrocławskich parafii) ksiądz Zdzisław powiedział mi, że Bóg jest sensem istnienia każdego człowieka. „Gdyby nie było Boga, moje istnienie – mówił, wskazując na siebie, ubranego w sutannę – byłoby zupełnie bez sensu”. Pomyślałem wtedy, że moje istnienie tym bardziej – bo moje poczucie piękna, moja inteligencja, moja osobowość są o wiele mniejsze od jego.
Poprzez niego, poprzez księdza Józefa, księdza Giussaniego i tylu innych ludzi Bóg daje mi intuicję, pozwala mi widzieć, choć przeważnie tylko zarysy, kontury... – to mi jednak wystarcza, aby iść dalej drogą, którą oni podążają przede mną, a ja idę, wpatrując się w nich i słuchając ich: księdza Zdzisława, księdza Józefa i innych.
Marek Biernacki