Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2010 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2010 (maj / czerwiec)

Pierwszy plan. Ojciec Cipriani

Spór nieugiętych i czystych

W historii chrześcijaństwa wiele było ciemnych momentów. Tak jak w IV wieku, kiedy biskup kartagiński Donat chciał odłączyć się od Kościoła składającego się (również) z grzeszników, zapominając, że w takim Kościele uobecnia się Chrystus. Według ojca NELLO CIPRIANIEGO, teologa z Instytutu Patrystycznego Augustinianum w Rzymie, cała ta historia może nas wiele nauczyć...

Giuseppe Bolis


W Kościele zawsze obecne było ograniczenie i „brud”, począwszy od Piotra i Judasza, a zarazem – przede wszystkim – doświadczenie zwycięstwa miłosierdzia. Były jednak takie momenty, kiedy dynamika ta przejawiała się w sposób bardziej dramatyczny, na przykład w IV wieku na terenach Północnej Afryki, w miejscu występowania niezwykle kwitnących oraz bogatych w świadectwo chrześcijańskich wspólnot (tutaj ponieśli śmierć najważniejsi męczennicy pierwszych wieków), a zarazem w teatrze nigdy niespotykanych, bardzo gwałtownych i groźnych dla chrześcijaństwa starć: schizmy donatystów.

 

O wydarzeniach tych rozmawiamy z ojcem Nello Ciprianim, wykładowcą teologii w Instytucie Patrystycznym Augustinianum w Rzymie, znawcą życia i dzieł świętego Augustyna.

 

Przede wszystkim nie możemy z góry zakładać, że nasi Czytelnicy wiedzą coś o donatyzmie oraz antydonatystycznych działaniach świętego Augustyna...

 

Chodzi o ruch schizmatyczny, który między IV a V wiekiem podzielił Kościół znajdujący się na terenach dzisiejszej  północno-zachodniej Afryki. Jego nazwa wywodzi się od biskupa Kartaginy Donata, który odegrał bardzo ważną rolę u jego zarania, a właściwie był jego inicjatorem.

 

Jakich kwestii dotyczyła „kontestacja” i co zaproponowano innym chrześcijanom?

 

Purystyczną i tradycjonalistyczną koncepcję Kościoła. Wszystko zaczęło się tuż po zakończeniu ostatniego wielkiego prześladowania Dioklecjana (303–304), w wyniku którego doszło do wielu aktów zdrady w Kościele. Gdy na mocy edyktu mediolańskiego przywrócona została wolność religijna, wielu traditores [ten, kto „przekazał” – łac. tradere – święte księgi w czasie prześladowań – przyp. red.] zwróciło się z prośbą o ponowne przyjęcie do Kościoła. Ci, którzy pozostali wierni, domagali się, by penitenci zostali ponownie ochrzczeni. Kościół jednak był przekonany, że chrzest na zawsze naznacza wierzącego, niezależnie od jego moralnej spójności.

 

Również dlatego, że w pewnym momencie, dyskusja stała się polityczna...

 

Sprawa donatystów stała się sztandarem grupy buntowników, nazywanych circumcellioni. Wykorzystali oni podziały w łonie Kościoła w celu dokonania przewrotów o charakterze społecznym oraz dopuszczali się aktów przemocy.

 

Jak w tak dramatycznym kontekście zachował się Augustyn?

 

Przede wszystkim zabiegał o dialog, przekonany, że posługiwanie się rozumem może przezwyciężyć wszelkie podziały. Niestety potem zdał sobie sprawę, że niemożliwe jest uzdrowienie schizmy. Zdecydowanie stawił czoła donatystom, wykazując ich błąd z punktu widzenia treści, jak i chrześcijańskiej metody. Pozostał jednak niezmiennie otwartym na ich powrót, zwłaszcza wtedy, gdy po rozprawie katolików z donatystami na konferencji w Kartaginie w 411 r. zostali potępieni, a co za tym idzie wyłączeni z Kościoła.

 

W obliczu grzechu zawsze istnieje pokusa drastycznego oddzielenia zła od dobra. Jaka była postawa Augustyna?

 

Donatyści odłączyli się od Kościoła, ponieważ twierdzili, że czyści nie mogą przebywać z grzesznikami. Święty Augustyn sprzeciwiał się zawsze tej schizmatycznej logice. W świetle Ewangelii postrzegał Kościół jako pole, na którym jego właściciel posiał dobre ziarno; nocą jednak nieprzyjaciel rzucił pośród pszenicę chwasty, kąkol. Robotnicy chcieli go wyplenić, ale właściciel zaprotestował, istniało bowiem ryzyko, że zostanie wyplenione także dobre ziarno. Wolał, by zarówno pszenica, jak i chwasty wzrastały razem aż do żniw, kiedy miał dokonać ostatecznego rozdzielenia. Pomijając metaforę, Kościół jest polem, na którym Bóg posiał dobre ziarno. W Kościele jednak diabeł sieje zło i wyrastają grzesznicy. A jednak Bóg okazuje cierpliwość wobec wszystkich; nie chce śmierci grzeszników, ale by się nawrócili i żyli. Dlatego Augustyn zachęcał wiernych do tolerancji, cierpliwości oraz modlitwy o nawrócenie schizmatyków, pewny że „dobrym nie zaszkodzą źli, którzy albo pozostają nieznani, albo znoszeni są przez wzgląd na miłość do pokoju, w oczekiwaniu na przyjście Chrystusa, który oddzieli kąkol od pszenicy”.

 

Istota kontrowersji dotyczyła natury Kościoła: co jest istotą prawdziwego Kościoła? Czy tylko moralna spójność jego członków może uczynić go autorytatywnym podmiotem w historii?

 

Prawdziwy Kościół jest tam, gdzie wraz ze Swoim Duchem obecny jest zmartwychwstały Chrystus. Obiecał On: „Będę z wami aż do skończenia świata”. Piotrowi, który wyznał wiarę w Niego, powiedział: „Na tobie zbuduję mój Kościół, a bramy piekielne go nie przemogą”. Nie można zrozumieć Kościoła, jeśli człowiek nie uświadamia sobie tej obecności Chrystusa w nim, niewidzialnej, ale bardzo rzeczywistej. Kościół w minionych wiekach przechodził przez momenty jeszcze ciemniejsze od tych obecnych, zawsze jednak się odradzał, ponieważ Chrystus go nie opuszcza i mocą Swojego Ducha go odnawia. Święty Augustyn wierzył w to niezłomnie. Zresztą temu, kto naprawdę kocha prawdę, nietrudno jest dostrzec, że także dzisiaj w Kościele, obok złych chrześcijan, jest równie dużo, a może nawet więcej, dobrych i świętych.

 

Oskarżenie wysunięte przez donatystów dotyczyło także moralności kapłanów. Czy tylko ten, kto jest czysty i bez grzechu, może w sposób ważny sprawować sakramenty?

 

Donatyści uważali, że skuteczność sakramentów zależy od świętości sprawującego urząd kościelny. Jeśli sprawujący urząd, mówili, nie ma Ducha Świętego, ponieważ jest grzesznikiem, nie może uświęcać innych, gdyż nikt nie daje tego, czego sam nie ma. Według świętego Augustyna natomiast w sakramentach obecny jest sam Chrystus, który działa i uświęca, choć posługuje się sprawującym urząd: „Duch Święty jest tak bardzo czynnie obecny w sprawującym urząd kościelny, że nawet jeśli jest on hipokrytą, Duch Święty za jego pośrednictwem dokonuje zarówno wiecznego zbawienia, jak i odrodzenia i umocnienia tych, którzy są konsekrowani lub ewangelizowani”. Komentując Ewangelię świętego Jana, wyraża się z największą jasnością: „Może chrzcić Piotr, ale to chrzci Chrystus; może chrzcić Paweł, ale to chrzci Chrystus; może nawet chrzcić Judasz, ale to chrzci Chrystus”.

 

Donatyści atakowali Augustyna, wypominając mu także jego grzeszną przeszłość, on jednak pokonał rozmówców... Widzimy Augustyna, który cierpi, który nie przymyka oczu na zło, jest jednak jednocześnie pogodny, ponieważ ma pewność, że Chrystus w nim zwycięży. To tak jakby się patrzyło na oblicze Benedykta XVI w ostatnim czasie...

 

Niezwykle bolesny jest dzisiaj widok Papieża obrażanego i sadzanego na ławie oskarżonych z powodu pedofilii księży. On jak nikt inny cierpiał z powodu tych zbrodni i je potępia. Święty Augustyn znajdował się w innej sytuacji. Z racji tego, że angażował się w zwalczanie schizmy, donatyści oskarżali go o jego przeszłość. „Kimże ty jesteś – mówili niektórzy – że zarzucasz nam tyle rzeczy?”. Augustynowi nie sprawiło już trudności uznanie swoich dawnych grzechów, potępił je publicznie już wcześniej w Wyznaniach. Mógł więc odpowiedzieć: „Wobec moich grzechów jestem bardziej surowy niż ty: to, co ty skrytykowałeś – ja potępiłem. Oby Bóg sprawił, że będziesz mnie naśladował i że przeszłością stanie się również twój błąd”. Papież natomiast jest oskarżany o zbrodnie, których nie popełnił, które zwalcza. Jest to sytuacja bardziej bolesna, która nie może nie sprawiać nam bólu. To potępianie niewinnego człowieka przez media!


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją