Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2010 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2010 (maj / czerwiec)

Pierwszy plan. Ivan Rioufol

„Zrobił więcej, tak jak Chrystus”

„Bardzo marny chrześcijanin”, wróg petycji. Nie mógł jednak nie podpisać apelu w obronie Papieża. IVAN RIOUFOL, edytorialista francuskiego dziennika „Le Figaro”, wyjaśnia nam, dlaczego Kościół jest atakowany oraz dlaczego w Benedykcie XVI znajduje się „źródło odrodzenia”.

Fabrizio Rossi


Papież na Malcie nie tylko potępił gwałty, ale zapłakał wraz z ofiarami i wziął na siebie winy innych. Dokładnie tak samo jak Chrystus”. Oto dlaczego, według Ivana Rioufola, „okoliczność ta stała się źródłem odrodzenia”. Urodzony w 1952 roku, edytorialista francuskiego dziennika „Le Figaro”; jeden z umysłów „świątyni dumania” Atlantis Institute [Instytutu Atlantis]; głos dobrze znany słuchaczom radia RTL, w którym co tydzień wyraża swoje opinie w audycji Rifacciamo il mondo [Uczyńmy świat na nowo], Rioufol jest jednym z pomysłodawców akcji Appel à la vérité [Apel o prawdę] (pełny tekst apelu, pod którym do tej pory widnieje ponad 30 tysięcy podpisów, znajduje się na stronie www.appelaverite.fr). Jest to postawa, która wyrażając „przerażenie wobec zbrodni księży pedofilów oraz solidarność z ofiarami”, broni większości kapłanów, „którzy z odwagą niosą orędzie Chrystusa”. Apel podpisał kwiat francuskiej kultury, pojawiają się tam takie nazwiska, jak: Rémi Brague, Jean-Luc Marion, Fabrice Hadjadj i François Taillandier. Są jednak wśród nich podpisy, których nikt by się nie spodziewał, na przykład Rioufola. Człowieka, który utrzymuje, że „jest bardzo marnym chrześcijaninem, który nie chodzi nawet do kościoła” i „bynajmniej nie darzy sympatią apeli oraz petycji”. A jednak chciał włączyć się w tę dyskusję.

 

Jak napisał ksiądz Carrón, Ojciec Święty, zapraszając wszystkich do tego, by powrócili do Chrystusa, ocalił potrzebę sprawiedliwości tych, którzy są wciągnięci w całą sprawę. Co Pan o tym myśli?

 

To prawda. Benedykt XVI nie tylko wskazał na to, że sprawiedliwości musi stać się zadość i winni muszą odpowiedzieć za nadużycia „przed specjalnie powołanymi w tym celu trybunałami”, ale wysłuchał ofiar i zaproponował swoje przebaczenie winnym. Na Malcie natomiast zrobił jeszcze więcej: okazał tyle pokory, że zapłakał wraz z ofiarami. W tych łzach było cierpienie ofiar, cierpienie samego Papieża i wszystkich katolików. Postępując w ten sposób, dokonał swojego rodzaju zbiorowego odkupienia.

 

Czy to przekonało Pana do podpisania apelu w jego obronie?

 

Zraniły mnie oskarżenia kierowane pod adresem Kościoła. Znajduje się on w centrum niesprawiedliwego, prowadzonego przez media procesu. Bez wdawania się w kwestie teologiczne, wyraźnie widać, że powód jest prosty: nie znoszę linczowania. Oczywiście chodzi o zbrodnie, których nie można tolerować, wydaje mi się jednak, że za tą agresją skierowaną przeciwko Kościołowi kryje się również jakieś nadużywanie całej sytuacji.

 

W jakim sensie?

 

Proszę spojrzeć, w jaki sposób media przedstawiają Benedykta XVI: reakcjonista i konserwatysta. Tymi banałami podsycana jest wściekłość tłumu. I pomimo tego wszystkiego, co Papież zrobił, by zwalczyć pedofilię wśród kleru, jest teraz przedstawiany jako winny; oskarża się go o to, że zasypał sprawę piaskiem. Jest to bezzasadna sprzeczność.

 

Na łamach „Le Figaro” zauważył Pan jednak, że Watykan nie potrafił w sposób jasny zakomunikować o tej sprawie. Co miał Pan na myśli?

 

Doszło tutaj do oczywistych uchybień, a medialne społeczeństwo, podobne do naszego, nie przebacza. Papież jest subtelnym intelektualistą, nie czuje się dobrze wobec środków masowego przekazu. Jednak, o ile z jednej strony Kościół może zrobić w tej kwestii więcej, bez wynaturzania swojego przesłania, z drugiej strony myli się ten, kto utrzymuje, że Kościoła już się nie słucha i że nie ma on poparcia.

 

Na przykład?

 

Komentatorzy odmalowują Kościół jak coś nie z tego świata, oszańcowany i wyobcowany. Wielu jest takich, jeden z nich, szwajcarski teolog Hans Küng na łamach „Le Monde” [francuskiego dziennika] napisał niedawno, „że niewyobrażalna ilość ludzi nie ma już zaufania do Kościoła”. Czy dysponuje przynajmniej jakimiś danymi? Jak wytłumaczyć więc żarliwość ludzi w czasie pogrzebów ofiar katastrofy spod Smoleńska albo serdeczne przyjęcie Benedykta XVI na Malcie? Ilu z tych, którzy dają lekcje Kościołowi, ma pewność, że sami nie stracili kontaktu z ludźmi?

 

Dlaczego, Pana zdaniem, Benedykt XVI i Kościół znajdują się na celowniku tej kampani?

 

Ponieważ są wyzwaniem dla współczesności. Siłą oporu wobec tego, kto chciałby mieć monopol dominującej mentalności, oraz wobec inteligencji, która decyduje dzisiaj, co jest dobre, a co złe. Kościół, z rzadko spotykaną odwagą, potrafi bronić swojego stanowiska wobec tyranii political correctness [politycznej poprawności] oraz intelektualnego terroryzmu tych, którzy dążą do odrzucenia 2000 lat cywilizacji. Na tym świecie, gdzie panuje kult szaleństwa, gdzie wartości zmieniają się w oparciu o chwilową modę, Kościół jako jedyny opiera się tym prądom. Dlatego jest prawdziwym rewolucjonistą.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją