Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2010 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2010 (maj / czerwiec)

Od Redakcji

Wsparci na Pełni


W ostatnich tygodniach był taki moment, kiedy nawet burza, która rozpętała się wokół Kościoła, nagle ucichła. Tylko jedna chwila, jedna z tych, kiedy oddech zostaje wstrzymany i zapada przepełniona zdumieniem cisza. Papież płakał – na Malcie, wobec niektórych ofiar nadużyć, o których mówi się od jakiegoś czasu. Oni opowiadają o swoim cierpieniu i zranieniu, a on – przygarnia ten ból i rany do końca. Po łzy. Tam nawet najbardziej zacietrzewione media mogły się tylko zadziwić. Tylko chwila. No właśnie. Następnego dnia były – byliśmy – pochłonięte czymś innym. Już gotowe redukować, ciąć, zapominać.

Co można było tam zobaczyć? Z pewnością ojcowskie człowieczeństwo Benedykta XVI. Wrażliwość duszy, przed uznaniem której wielu wciąż się wzbraniało, a która teraz rozkwitła z całą swoją intensywnością. Jego odwagę – bo trzeba również odwagi, by stanąć przed tym, kto tak bardzo cierpi z powodu winy twoich dzieci. Wszystko to jest w Ojcu Świętym. Ale to nie wystarcza. Nie wystarcza, by wytłumaczyć jego łzy, a przede wszystkim to, co zrodziły te łzy: niewyobrażalny pokój w samych ofiarach, jak przeczytacie w niniejszym numerze „Śladów”. Wydawało się to niemożliwe. Zdarzyło się jednak. Dlaczego?
 

Jest to znak, że w tym geście Papieża zawiera się o wiele więcej niż tylko wzruszenie człowieka. W tym geście tkwi istota chrześcijaństwa, które nie jest ciągiem praw i dobrych działań, ale jest faktem. Relacją. Przygarnięciem człowieka przez tajemnicze i niezmierzone miłosierdzie; przez tajemniczą i wykraczającą poza naszą miarę Obecność: przez Chrystusa.

Dlatego sprawa jest jasna, jak przypominał ksiądz Julián Carrón w czasie rekolekcji Bractwa: „Jeśli wydarzenie Chrystusa krystalizuje się w doktrynie, zredukowane do etyki lub spirytualizmu, nie jest już w stanie rozbudzić całego człowieczeństwa, a więc zmierzyć się z prawdziwymi ludzkimi wymogami. Jeśli Papież nie miałby pasji do Chrystusa, nie byłby w stanie spojrzeć w twarz sytuacji, nie bojąc się konsekwencji, które mogły się pojawić; mógł stawić czoła całej sprawie, ponieważ jest pewny, ponieważ wspiera się na pełni jedynej obecności Chrystusa, który sprawia, że można postępować w ten sposób”. A „my będziemy mogli stanąć wobec całego wymogu sprawiedliwości, wobec wszystkich wymogów naszego «ja» bez uciekania się do redukowania ich do obrazów, które mogą pochodzić ze środków masowego przekazu, jeśli tak jak on wspieramy się na Pełni, jeśli podtrzymuje nas obecność Chrystusa. Doświadczanie Chrystusa teraz – teraz! – jest decydujące, by oddychać po ludzku. I jest możliwe tylko dlatego, że pośrodku znajduje się Tajemnica. Tylko Boskość może zbawić człowieczeństwo”.
 

Papież nie jest po prostu symbolem. Jest obiektem, na który – chcąc się go pozbyć – uwzięła się ta dziwna instytucja, która naprzykrza się światu, wychodząc ze swoimi roszczeniami. Albo jest sztandarem, którego trzeba bronić, stosownie do tego, po której stronie się stoi. Piotr jest rzeczywistą obecnością. Jest towarzystwem Chrystusa dzisiaj. Jest sposobnością do tego, by przeżywać chrześcijaństwo takim, jakie ono jest: jako relację z Ty. Z Tajemnicą, która wzrusza się dla ciebie.
Oto dlaczego 16 maja wszyscy byliśmy w Rzymie, na Placu Świętego Piotra, by wraz z Papieżem modlić się słowami modlitwy Regina Coeli. Był to sposób na to, by stanąć u boku Papieża, „tak jak dzieci przy ojcu, pragnące wesprzeć go w jego zobowiązującej służbie, okazując mu miłość oraz wdzięczność za jego pasję do Chrystusa i do całej ludzkości” – jak zostało napisane w zaproszeniu, które skierowano do ruchów oraz stowarzyszeń. Jest to także sposób, by pozwolić się objąć i ulec tym łzom; by ulec wobec Ty Boga, wzruszonego moim „ja”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją