Ślady
>
Archiwum
>
2004
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2004 (listopad / grudzieĹ) DoĹwiadczenie ZostaĹ przyjaciĂłĹkÄ piÄciorga - zyskasz piÄÄdziesiÄciu PoczÄ tek lat siedemdziesiÄ tych, Uniwersytet Katolicki w Mediolanie. Nie byĹo miejsca na zorganizowanie spotkaĹ, aby zaznaczyÄ obecnoĹÄ chrzeĹcijaĹstwa. Jednak znalazĹa siÄ grupa mĹodzieĹźy owĹadniÄta przyjaĹşniÄ z ks. Giussanim Laura Cioni âWkraczajÄ c z wielkÄ dyskrecjÄ , staraĹ siÄ, abyĹmy zrozumieli jak piÄkne moĹźe byÄ chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie i Ĺźe jest ono pierwszym do zakomunikowania, waĹźniejszym niĹź zwalczanie cudzych poglÄ dĂłw na rzeczywistoĹÄâ. Notatki z czasu poczÄ tku, ktĂłry nadal trwa.
Na poczÄ tku lat siedemdziesiÄ tych wydawaĹo siÄ, Ĺźe ks. Giussani nie angaĹźuje siÄ zbytnio w prowadzenie ruchu. CzÄsto miewaĹ wolne poranki i zdarzaĹo mi siÄ spÄdzaÄ je razem z nim przy ulicy Martinengo, gdzie zajmowaĹ niewielkie mieszkanie, skĹadajÄ ce siÄ z pokoju i biura. Tam przyjmowaĹ odwiedzajÄ cych go ludzi i odbieraĹ telefony, przerywajÄ ce nieustannie liczne, speĹniane w ciÄ gu dnia obowiÄ zki. PisaĹ lub czytaĹ, ja siÄ uczyĹam. Potem, czasami rozmawialiĹmy o wielu sprawach i za kaĹźdym razem dziwiĹo mnie, Ĺźe odĹÄ czaĹ telefon. ZachowywaĹ siÄ tak, jakby caĹÄ swojÄ uwagÄ koncentrowaĹ na osobie, ktĂłrÄ miaĹ przed sobÄ . Kiedy wiele lat potem opowiadaĹ, Ĺźe mĂłc mnie wtedy ujrzeÄ, znaczyĹo dla niego jakby zobaczyĹ pomnoĹźonych do tysiÄcy synĂłw â byĹam wzruszona. Na pierwszym piÄtrze mieszkaĹ ojciec Scalfi, ktĂłry co ranoczÄstowaĹ ks. Giussaniego czajem - herbatÄ po rosyjsku. To byĹ piÄkny widok, dwĂłch mÄĹźczyzn, zjednoczonych wokóŠidei sĹuĹźenia KoĹcioĹowi, cieszÄ cych siÄ swoim towarzystwem w czasie kilku chwil, kiedy pili herbatÄ. Ks. Giussani nazywaĹ ojca Scalfi âwyĹźszymâ, poniewaĹź ten mieszkaĹ piÄtro wyĹźej. Pozdrawiali siÄ czÄsto na schodach mocnymi gĹosami. Na zewnÄ trz, w ogrodzie siĂłstr rosĹy krzaki róş, a przy murze klasztoru zakorzeniĹa siÄ glicynia o sÄkatym pniu. KaĹźdego roku moĹźna byĹo podziwiaÄ zakwitajÄ cy ogrĂłd. Na ziemi, wzdĹuĹź Ĺcian pokoju, zawsze byĹ rozsypany biaĹy proszek, poniewaĹź ks. Giussani baĹ siÄ insektĂłw i w ten sposĂłb powstrzymywaĹ je przed wejĹciem do mieszkania.
PrzywrĂłciÄ cielesny wymiar Ĺźyciu chrzeĹcijaĹskiemu Pewnego dnia zastaĹam go podczas czytania Biblii. ZamknÄ Ĺ ksiÄ ĹźkÄ, zatrzymawszy siÄ chwilÄ nad jednÄ ze stron i przyjÄ Ĺ mnie, cytujÄ c fragment Ewangelii: âJak mogÄ poĹciÄ goĹcie weselni, kiedy pan mĹody jest z nimi?â i skomentowaĹ krĂłtko: âTo jest koncepcja chrzeĹcijaĹskiej pokutyâ. Koncepcja, w ktĂłrej pokuta zbiega siÄ z radoĹciÄ , a radoĹÄ ta byĹa widoczna na jego twarzy. Tak samo, gdy mĂłwiĹ: ânasze stanowisko wnosi ciaĹo do chrzeĹcijaĹskiego Ĺźycia, nie zdarzaĹo siÄ to od czasĂłw OjcĂłw KoĹcioĹaâ, albo kiedy, oceniajÄ c charakter jednej z naszych przyjaciĂłĹek, uwaĹźanej raczej za sĹabÄ , posĹuĹźyĹ siÄ metaforÄ : âczuĹoĹÄ jest nie tylko kwiatem, czuĹoĹÄ jest ĹodygÄ â. Jeszcze sĹowo na temat radoĹci. Jednym z najĹźywszych wspomnieĹ obecnoĹci Giussaniego na Uniwersytecie Katolickim jest pewne zdarzenie, kiedy na pierwszym dziedziĹcu, na wysokoĹci auli Jana XXIII, natknÄ Ĺ siÄ na parÄ narzeczonych, ktĂłrzy go pozdrowili. PrzeszedĹ z nimi kawaĹek drogi, jak zwykle w poĹpiechu, wykorzystujÄ c jednak ten czas, aby im przypomnieÄ sĹowa ĹwiÄtego PawĹa: Hilarem datorem Deus diligit. (BĂłg kocha tego, kto daje z radoĹciÄ ). Kiedy lat później, zostaĹam odpowiedzialnÄ wspĂłlnoty, liczÄ cej wtedy prawie piÄÄset osĂłb i pytaĹam siÄ jak wykonaÄ tak odpowiedzialne zadanie. StojÄ c prawie w tym samym miejscu, daĹ mi zalecenie, ktĂłre od tamtej chwili zawsze stosowaĹam, niezaleĹźnie od zmieniajÄ cych siÄ warunkĂłw Ĺźycia: âZostaĹ przyjaciĂłĹkÄ piÄciorga a zyskasz piÄÄdziesiÄciuâ. I naprawdÄ tak byĹo: znalazĹam siÄ blisko Simone, Amicone, Intiglietty, Banterlea, Fontolana, zaczÄliĹmy czytaÄ Miguela ManarÄ oraz Zwiastowanie Maryi. StaliĹmy siÄ przyjaciĂłĹmi na caĹe Ĺźycie, mimo, Ĺźe potem nie Ĺatwo byĹo o spotkanie. Oni, majÄ c znacznie wiÄkszÄ zdolnoĹÄ nawiÄ zywania kontaktĂłw niĹź ja, rozszerzali to, co wydarzyĹo siÄ miÄdzy nami. Opowiadali o wszystkim swoim przyjacioĹom, tak spotkali Testori, Tobagi i wiele innych, znamienitych w tamtych niespokojnych latach, postaci. PowstaĹ takĹźe dziennik, zatytuĹowany Kaccomatto, zamieszczajÄ cy obok listĂłw dziaĹaczy Lotta Continua, cytaty z Shakespeara.
Nigdy nie wysĹany list do Passoliniego PowrĂłcÄ jeszcze do mieszkanka przy ulicy Martinengo. ByĹam bardzo wzruszona widzÄ c ks. Giussaniego czytajÄ cego wiadomoĹÄ o nagĹej Ĺmierci Pasoliniego. Na biurku zauwaĹźyĹam list zaadresowany do pisarza. List, ktĂłry miaĹ pozostaÄ niedokoĹczony. WyraĹźona w nim zostaĹa caĹkowita zgodnoĹÄ ze stanowiskiem zajmowanym przez pisarza, prezentowanym w licznych artykuĹach publikowanych w dzienniku Corriere della Sera. WynajÄliĹmy dwa pomieszczenia, aby sĹuĹźyĹy za miejsce spotkaĹ. ZnajdowaĹy siÄ one na szĂłstym piÄtrze starego budynku przy ul. Magenta. NazywaliĹmy je w zwiÄ zku z tym âczerwone straĹźeâ, tak jak nazwano jednÄ z bitew. Nazwa miaĹa charakter konspiracyjny, dlatego zganiĹ jÄ ks. Giussani. Mimo to, pokonywaĹ piÄtra aby uczestniczyÄ w naszych spotkaniach i towarzyszÄ cych im obiadach. Na uniwersytecie nie mieliĹmy wĹaĹciwie Ĺźadnego miejsca, gdzie moĹźna by siÄ spotkaÄ i zaznaczyÄ naszÄ obecnoĹÄ, zawiesiÄ plakat czy podyskutowaÄ. Faktycznie, byĹy to lata, kiedy doĹwiadczenie Comunione e Liberazione pozostawaĹo w duĹźej izolacji, zarĂłwno w Ĺrodowisku koĹcielnym jak i Ĺwieckim. Rektor Uniwersytetu, Lazzati patrzyĹ na CL bez sympatii, mimo, Ĺźe obecnoĹÄ naszego ruchu doceniaĹo kilku wykĹadowcĂłw, przede wszystkim na WydziaĹach Literatury i Filozofii. Ruchy pozaparlamentarne staraĹy siÄ zakĹĂłcaÄ kaĹźde nasze publiczne wystÄ pienie na terenie uniwersytetu i w szkoĹach, czÄsto nawet przemocÄ . Ta sytuacja sprawiĹa, Ĺźe przyjmowaliĹmy pozycjÄ obronnÄ , co ostatecznie przytĹaczaĹo nas samych. Ks. Giussani, wkraczaĹ w nasze dziaĹania z wielkÄ dyskrecjÄ . StaraĹ siÄ, abyĹmy zrozumieli jak piÄkne moĹźe byÄ chrzeĹcijaĹskie doĹwiadczenie. Ono jest pierwszÄ sprawÄ do zakomunikowania, waĹźniejszÄ niĹź zwalczanie cudzych poglÄ dĂłw. Po jego wyjaĹnieniach poprawiliĹmy gazetkÄ ĹciennÄ , znajdujÄ cÄ siÄ na zewnÄ trz budynku Uniwersytetu, gdyĹź przekonaĹ nas, Ĺźe powinna byÄ ona wyrazem otwartoĹci i pozytywnych aspektĂłw doĹwiadczenia jakim Ĺźyjemy, a nie reakcjÄ wobec ideologii. To byĹ, moim zdaniem, pierwszy moment, kiedy zmiana strategii, wyraĹźona w peĹni w 1976 r. w Riccione, zaczÄĹa wpĹywaÄ na nasz sposĂłb rozumowania.
Spotkanie o 8:30 w DuĹźej Auli PoczÄ tkowo, wykĹady ks. Giussaniego nie gromadziĹy duĹźej liczby studentĂłw. Moje zdziwienie budziĹ fakt, Ĺźe na spotkania odbywajÄ ce siÄ o godzinie 8:30 we wtorki, Ĺrody i czwartki w DuĹźej Auli, nie przychodzili rĂłwnieĹź czĹonkowie CL. Giussani prowadziĹ dwa kursy: jeden na temat zmysĹu religijnego, drugi o KoĹciele. CzÄsto byĹ zmartwiony, Ĺźe zagadnienia nie sÄ starannie przygotowane, ze wzglÄdu na rosnÄ ce obowiÄ zki zwiÄ zane z prowadzeniem ruchu. ByĹ to jednak czas uwaĹźnego sĹuchania, gdyĹź z katedry wciÄ Ĺź padaĹo wezwanie do porĂłwnywania z wĹasnym doĹwiadczeniem, do stawiania pytaĹ i udzielania wyjaĹnieĹ. Fakt wĂłwczas bardzo rzadki na uniwersytecie. Jedna z trzech godzin zajÄÄ ks. Giussaniego, zostaĹa zorganizowana w formie serii seminariĂłw. Wtedy DuĹźa Aula wypeĹniaĹa siÄ maĹymi grupami studentĂłw. W zespoĹach, pod przewodnictwem ekspertĂłw, rozprawiano nad przeróşnymi problemami z dziedziny interpretacji literatury, zagadnieniami dotyczÄ cymi KoĹcioĹa, Europy Wschodniej, wychowania. Ks. Giussani czuwaĹ nad caĹoĹciÄ i zabieraĹ gĹos wtedy, gdy ktoĹ potrzebowaĹ wyjaĹnieĹ. ZdawaĹo siÄ, Ĺźe jego bardzo wnikliwe spojrzenie bada rozmĂłwcÄ, co niektĂłrych wprawiaĹo niemal w przeraĹźenie. Kiedy jednak coĹ powiedziaĹ, nawet w przypadku dĹuĹźszej dygresji, wbrew kamiennemu brzmieniu gĹosu, byĹo to przejrzyste i nigdy nie przerywaĹo toku rozmowy. SĹuchanie przypominaĹo spoĹźywanie dobrego, pachnÄ cego chleba. Powoli, powoli DuĹźa Aula wypeĹniaĹa siÄ. Przekazywanie wraĹźeĹ miÄdzy studentami, zachwyconymi tak staroĹwieckim a zarazem nowoczesnym nauczycielem, okazywaĹo siÄ niezawodnÄ metodÄ oddziaĹywania. Obecnie caĹy ruch cieszy siÄ takim wpĹywem dziÄki Szkole wspĂłlnoty. Niezwykle Ĺźywym pozostaje wspomnienie schodĂłw, w pobliĹźu ktĂłrych znajdowaĹo siÄ maĹe biuro zajmowane przez wykĹadowcĂłw przedmiotu âWprowadzenie do teologiiâ. IleĹź osĂłb schodziĹo i wchodziĹo po tych stopniach, w porze, gdy ks. Giussani przyjmowaĹ studentĂłw, ileĹź decyzji zostaĹo podjÄtych w tamtym pokoiku? Wiele idei, waĹźnych dla caĹego ruchu, jak chociaĹźby Bractwo, zrodziĹo siÄ wĹaĹnie tutaj, z naglÄ cej potrzeby koĹczÄ cych studia, myĹlÄ cych o maĹĹźeĹstwie, ale pragnÄ cych nadal ĹźyÄ doĹwiadczeniem CL. MogĹabym wymieniÄ imiÄ i nazwisko inspiratora caĹego pomysĹu. PamiÄtam teĹź inne spotkanie na schodach z inteligentnym, ale sceptycznym przyjacielem. WychodziĹ wĹaĹnie po rozmowie z ks. Giussanim. ZaszokowaĹa mnie jego twarz, poniewaĹź przypominaĹa twarz dziecka.
Kolacja i wieczĂłr w Trezzano Pewnego wieczoru, garstka przyjacióŠorganizowaĹa kolacjÄ w Trezzano. W uroczystoĹci braĹ udziaĹ ks. Giussani. ByĹo nas okoĹo trzydziestu. W kulminacyjnym momencie Simone wyciÄ gnÄ Ĺ, nie wiadomo skÄ d, ogromne sombrero i podarowaĹ je ksiÄdzu. Niespodzianka wszystkich rozbawiĹa. Potem rozpoczÄĹy siÄ taĹce. To naprawdÄ coĹ piÄknego przebywaÄ tak razem, oddychaÄ przyjaĹşniÄ . W pewnym momencie Giussani przerwaĹ taniec i wypowiedziaĹ do nas mniej wiÄcej takie sĹowa: âBardzo przyjemnie widzieÄ was tego wieczoru tak zgranych i zadowolonych. Kiedy jednak wewnÄ trz radowania siÄ piÄknem odkryjecie jakÄ Ĺ nutÄ smutku, spostrzeĹźecie piÄkno jeszcze wiÄksze. ĹťyczÄ wam, aby szybko nadszedĹ taki momentâ. Ostatnie wspomnienie jest bardzo osobiste i dotyczy mnie samej. ZmÄczona odpowiedzialnoĹciÄ prowadzÄ cej, pojechaĹam w gĂłry, aby odpoczÄ Ä, zabraĹam tylko BibliÄ. CzytaĹam jÄ z wielkÄ uwagÄ . OdkryĹam pewien werset z PieĹni nad PieĹniami, ktĂłry wydaĹ mi siÄ bardzo piÄkny: âKim jest ta, ktĂłra przychodzi z pustyni, wsparta na swym umiĹowanym?â. Po powrocie do Mediolanu opowiedziaĹam o swoim przeĹźyciu ks. Giussaniemu, a on dodaĹ: âTy przybywasz z pustyni wĹasnego upodobania i dziĹ poszĹabyĹ za Jezusem wszÄdzie. To, co musisz jeszcze rozpoznaÄ to znak i my nim jesteĹmyâ. Tego dnia uksztaĹtowaĹo siÄ i zdecydowaĹo moje powoĹanie. MoĹźe nie w formie jakÄ potem przybraĹo. Niemniej staĹo siÄ jakby nowym korytem rzeki, z czasem nabierajÄ cym ksztaĹtĂłw. Opowiedziane epizody, sÄ drobnymi fragmentami prawdy, ktĂłre zapadajÄ c w pamiÄÄ stajÄ siÄ niczym nasiona w ziemi. OfiarujÄ je, w ĹwiÄto piÄÄdziesiÄciolecia CL, jako dĹug wdziÄcznoĹci, za to, co dostaliĹmy, oraz jako zadatek dla naszej nadziei. |