Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2007 > wrzesień / październik

Ślady, numer 5 / 2007 (wrzesień / październik)

Od redakcji

Prawdziwy początek jest wyzwaniem dla życia


Podczas Międzynarodowego Spotkania Odpowiedzialnych Comunione e Liberazione ks. Carrón powiedział, że „jeżeli potwierdzenie «ja» nie odpowiada prawdziwej naturze «ja» staje się więzieniem” Czym zatem jest natura «ja»? – pytał – czy jest nią to, co człowiek musi robić, a skoro musi, to znaczy, że nie czerpie satysfakcji? Czy są to rzeczy, które jesteśmy w stanie zrealizować, czy też naturą «ja» jest relacja z Tajemnicą? Wiele razy grzęźniemy, ponieważ przyjmujemy w tym względzie powszechnie dominującą mentalność”.

Bycie w szkole oznacza bycie „ja” w szkole, z całą przestrzenią mojego człowieczeństwa: ucznia, nauczyciela, jak i rodzica. Pragnienie ludzkiego „ja” jest większe od każdego osiągniętego efektu, od każdego rozczarowania, i trwa nawet pod całą górą gruzu i odpadków. Jeżeli czegoś nie rozpoczyna „ja” człowieka, nic się tak naprawdę nie zaczyna. Wydaje się wówczas, że rzeczywistość kontynuuje swój bieg, a człowiek żyje znosząc okoliczności, czując się niewolnikiem lub znudzonym już przy pierwszym podejmowanym kroku.

Tylko kiedy rozpoczyna się coś na nowo podejmując na serio własne pytania i pilne potrzeby, kryjące się za pragnieniem znaczenia, prawdy i piękna, które nas tworzą, rzeczywistość otwiera swój skarbiec okazji, spotkań, odkryć. Jeżeli nie jest tak, szkoła – jak i każde inne miejsce życia – stanie się anonimową pustynią, gdzie osoby spotykają się powierzchownie, ukazując jedynie swoją zewnętrzną stronę, często bardzo płytko, a więc i gwałtownie. Klasy. Lekcje, rozmowy, zamiast stanowić miejsce, gdzie człowiek uczy się być wolnym, stają się jarmarkiem pół niewolników. Zamiast nadzieją na przyszłość kraju, przypadkiem społecznym. „Kryzysy nauczania – pisał Charles Péguy w 1904 roku, w artykule poświęconym szkole – nie są kryzysami nauczania, są kryzysami życia. Społeczeństwo, które nie naucza jest społeczeństwem, które nie kocha siebie, które się nie szanuje. Jest to właśnie przypadek współczesnego społeczeństwa” (On jest tu, Bur, s. 39)

Szkoła nie żyje poza światem, to ona właśnie znajduje się u korzeni narodu i jednocześnie jest jego kwiatem. Tym niemniej żadne socjolog, żaden demokratyczny pedagog ani żaden najlepszy minister nie są w stanie sprawić, aby „«ja» osoby podjęło” bycie w szkole na właściwym poziomie, to znaczy na poziomie wolności. Potrzebne jest spotkanie. Wolności doświadcza się, jak dobrze wiemy z życia, kiedy spotyka się coś – kogoś, kto prowokuje w nas, kto wyzwala w nas pragnienie pełni, które w sobie nosimy. Jest wiele fałszywych obietnic wolności, które są nam wtłaczane, jednak wszystkie te złudzenia upadają wobec szczerego pytania o prawdziwe wyzwolenie.

„Prawdziwy początek – powiedział ks. Giussani do nauczycieli, zgromadzonych w sierpniu 1977 roku w Viterbo – jest wyzwaniem dla naszego życia. To, co nie jest wyzwaniem zabiera nam niepotrzebnie czas, energię i staje się przeszkodą dla prawdziwej radości”.

Dobra szkoła to taka, która pomaga swym wychowankom, by dostrzegali, rozwijali i chronili to, co w nich szlachetne. Taka szkoła pomaga im, by nie tylko rozumieli przedmioty szkolne, ale też by coraz dojrzalej rozumieli samych siebie oraz sens swojego życia. Dobra szkoła wprowadza w relacje i wartości, które chronią rozwój człowieka i prowadzą do trwałego szczęścia.

Dobry wychowawca to realista, który uczy realizmu. To ktoś, kto potrafi wyjaśnić, że nie jest możliwa spontaniczna samorealizacja, że wiedza nie jest jeszcze mądrością, że być przyjacielem samego siebie, to stawiać sobie mądre i twarde wymagania. Dzięki takim wychowawcom szkoła staje się miejscem prawdziwego rozwoju, a uczniowie bardziej cieszą się tym, kim są , niż tym, co posiadają.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją