Ślady
>
Archiwum
>
2007
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2007 (lipiec / sierpieĹ) Varigotti. Dom ĹwiÄtego Franciszka Miejsce naszej historii i goĹcinnego piÄkna 24 wrzeĹnia 1946 r. Z tarasu domu wypoczynkowego Ĺw. Franciszka w Varigotti, usytuowanego nieco nad maĹÄ liguryjskÄ miejscowoĹciÄ , spojrzenie zapada w bezmiar morza â oto inny Ĺwiat maĹej zatoki â wzgĂłrze, ktĂłre pionowo wpada do wody, niskie domy w barwach starodawnych osad. PiÄkno, ktĂłre rani â jeĹźeli ktoĹ potrafi patrzeÄ â âPrzez co serce omal siÄ nie przestraszyâ. Paola Bergamini PrzebywajÄ c w Varigotti w czasie rekonwalescencji, ks. Giussani pisaĹ do swojego przyjaciela Angelo Majo: âJesteĹ wĹaĹnie jak to morze: niezmierne i tajemnicze â zawsze sĹyszysz je mĂłwiÄ ce. Wypowiada swojÄ gĹÄbokÄ , tajemniczÄ myĹl, ktĂłrÄ rozumiesz, ale nie umiesz powtĂłrzyÄ znanymi i okreĹlonymi sĹowami. Jak morze, ktĂłre teraz jest spokojne i z trudem je sĹyszysz ledwie dyszÄ ce na brzegu i zdaje siÄ, Ĺźe Ĺni, a po niewielu godzinach jest caĹe wzburzone, sapiÄ ce i zapamiÄtaĹe, i nie wiesz dlaczego â ... jednak morze, spokojne czy wzburzone, ciche czy gniewne, ma kaĹźdego dnia i w kaĹźdej chwili, pewien minimalny wspĂłlny mianownik, pewne podstawowe znaczenie, jedyne i nieodwoĹalne, ktĂłre jest jego wielkoĹciÄ : porywajÄ ce poczucie ogromnego dÄ Ĺźenia do nieskoĹczonoĹci, do nieskoĹczonej tajemnicy. Podobnie w twoim Ĺźyciu, w niespokojnych czy pogodnych doĹwiadczeniach, ktĂłre nastÄpujÄ pozornie bez przyczyny: jest pewien gĹos, pewna pasja, pewne cierpienie, znajdujÄ ce siÄ u podstawy wszystkiego â gĹos pasji, niecierpliwego oczekiwania na Niego, SzczÄĹcie, PiÄkno, NajwyĹźszÄ dobroÄâ (Lettere di fede e di amicizia [Listy o wierze i przyjaĹşni], San Paolo, s. 37-38). DwanaĹcie lat później powrĂłciĹ wĹaĹnie w to miejsce z pierwszÄ grupkÄ GS z Liceum Berchet i przez pewien czas na Baszcie i w koĹciĂłĹku Ĺw. WawrzyĹca odbywaĹy siÄ Tygodnie Uczniowskie i Trzy Dni Wielkanocne. Emilia Smurro, przewodniczÄ ca Meetingu w Rimini miaĹa 18 lat, kiedy po raz pierwszy przyjechaĹa z GS do Varigotti. Tak wspomina przeĹźyte tam trzy dni wielkanocne: âPierwszÄ rzeczÄ , ktĂłra wywarĹa na mnie wraĹźenie byĹo doĹwiadczenie namacalnego piÄkna, ktĂłre aĹź raniĹo ciÄ, wzruszajÄ c. UtkwiĹo to we mnie do tego stopnia, Ĺźe chciaĹam powrĂłciÄ do Varigotti podczas podróşy poĹlubnej. ByĹo to tak intensywne przeĹźycie, Ĺźe pozwalaĹo na pewne nowe, caĹoĹciowe spojrzenie na rzeczywistoĹÄ. ByĹo to wĹaĹnie doĹwiadczenie caĹoĹci, doĹwiadczenie otwierajÄ ce Ĺwiat. kontynuacjÄ tego wszystkiego jest dla mnie przez caĹe lata doĹwiadczenie Meetinguâ.
DoĹwiadczenie KoĹcioĹa jako ludu 14 czerwca 1999 r. prĂłg domu Ĺw. Franciszka przekroczyĹ Ernesto. SiĂłstr franciszkanek, ktĂłre od zawsze kierowaĹy tym domem, juĹź nie bÄdzie. Przez caĹe lata udzielaĹy goĹciny dzieciom i dorosĹym, ale w ostatnim czasie staĹo siÄ to dla nich zbyt trudne. Z tego powodu zwrĂłciĹy siÄ do ks. Giussaniego â z ktĂłrym nigdy nie przerwaĹy wiÄzi â aby ich dzieĹo mogĹo byÄ kontynuowane. Na Ĺźyczenie ks. Giussaniego dom zostaĹ nabyty i jego prowadzenie powierzono osobom z Grupy Adulto (Memores Domini â przyp. tĹum.). âPamiÄtam, Ĺźe wchodzÄ c na stopnie przed wejĹciem â opowiada Ernesto âmiaĹem w myĹli jedynie sĹowa, ktĂłre powiedziaĹ mi ks. Giussani, kiedy prosiĹ mnie, aby zaproponowaÄ kierowanie domem Ĺw. Franciszka. WziÄliĹmy ten dom, gdzie chciaĹbym kontynuowaÄ przyjmowanie goĹci. MyĹlaĹem, Ĺźe bÄdzie on szczegĂłlnie dal osĂłb z Grupy Adulto. Przede wszystkim dla tych, ktĂłrzy â ze wzglÄdu na wiek lub zdrowie â sÄ utrudzeni w miĹoĹci do Chrystusa. Miejsce to powinno pomagaÄ w podjÄciu na nowo tej relacji. I ty musisz przewodniczyÄ temu drobnemu miĹosierdziu. PoniewaĹź jest wielu, ktĂłrzy mĂłwiÄ o miĹosierdziu, ale potrzeba kogoĹ kto siÄ nim zajmie. Na poczÄ tku nie bardzo wiedziaĹem, co z tego ma wyniknÄ Ä. Jego zamiar wobec Varigotti zrozumiaĹem podczas kolejnych spotkaĹâ. Dom zostaĹ odĹwieĹźony i uporzÄ dkowany, aby od razu przyjmowaÄ goĹci. Na poczÄ tku tylko osoby z Grupy Adulto, potem takĹźe rodzicĂłw Memores, a ostatecznie wszystkich, poniewaĹź, jak powiedziaĹ ks. Giussani, âto sÄ przyjaciele, osoby, ktĂłre wielokrotnie sÄ bardziej rodzicami. RĂłwnieĹź im jest ofiarowana ta moĹźliwoĹÄâ. W miÄdzyczasie rozpoczÄto prace rekonstrukcyjne. Wszystkim interesowaĹ siÄ ks. Giussani, chciaĹ wiedzieÄ o wszystkim, co dziaĹo siÄ w domu Ĺw. Franciszka. âPodczas jednej z naszych rozmĂłw âkontynuuje Ernesto â zrozumiaĹem, jakÄ wartoĹÄ ma dla niego to miejsce. Tam, w latach 1946-47, zaczÄ Ĺ przeĹźywaÄ KoĹcióŠjako lud. W tym momencie zaczÄ Ĺem ogarniaÄ nasze zadania. Jeszcze lepiej zostaĹo to okreĹlone, kiedy pewnego dnia, prawie niespodziewanie, przyjechaĹ nas odwiedziÄ. Jak tylko wszedĹ, powiedziaĹ do nas: ÂŤWydarzenie chrzeĹcijaĹskie wkroczyĹo do Europy poprzez takie miejsca, a dziĹ juĹź one nie istniejÄ . WaszÄ odpowiedzialnoĹciÄ jest uczynienie, aby na nowo rozpoczÄĹo siÄ tego rodzaju doĹwiadczenie. Miejsce to jest zwiÄ zane z caĹÄ naszÄ historiÄ , musicie strzec tej ĹwiÄtoĹci. Jest to powoĹanie w powoĹaniuÂťâ. âĹťaden z nas â wyjaĹnia Paolo, ktĂłry przyjechaĹ kilka miesiÄcy po Ernesto, aby zamieszkaÄ w domu i podjÄ Ä pracÄ dyrektora banku â nie miaĹ doĹwiadczenia hotelarskiego, tym, co podpowiadaĹo nam kolejne posuniÄcia byĹa idea goĹcinnoĹci, piÄkna i miĹosierdzia, ktĂłrÄ wskazywaĹ nam ks. Giussaniâ.
GoĹcinnoĹÄ i miĹosierdzie âGoĹcinnoĹÄ â wĹÄ czyĹ siÄ do naszej rozmowy Ernesto â jest czymĹ, co sam musisz tworzyÄ, czymĹ, co ciÄ porusza, wzywa. Jest to powoĹanie wewnÄ trz powoĹania. Znaczy to, Ĺźe rani ciÄ potrzeba osoby. Rani w znaczeniu takim, Ĺźe twoje serce jest wzruszone i niespokojneâ. Jak? âNa przykĹad w tym czasie mamy pewnego goĹcia, ktĂłry bardzo cierpi fizycznie. NormalnÄ reakcjÄ jest pomyĹlenie: ÂŤBiedaczek!Âť. Czym innym jest natomiast pomyĹleÄ, co ma wspĂłlnego mĂłj sposĂłb Ĺźycia z moĹźliwoĹciÄ realnej pomocy dal tej osoby. Pytanie: ÂŤCzego ty chcesz ode mnie?Âť, wynikajÄ ce z gotowoĹci serca w przyjÄciu potrzeby. W taki sposĂłb nawet najciÄĹźsza sytuacja staje siÄ moĹźliwoĹciÄ bogactwa powoĹania w mojej relacji z Chrystusem, burzy wszelkie przeszkody, rĂłwnieĹź uprzedzenieâ. âJak w przypadku zakonnicy z Sudanu. Jednego dnia â mĂłwi dalej Paolo â zastaliĹmy w kaplicy ubranÄ normalnie paniÄ , ktĂłra zaczÄĹa intonowaÄ pieĹni, nie nasze, o nic nie pytajÄ c. PierwszÄ reakcjÄ byĹo oczywiĹcie: ÂŤCzego ona tutaj chce?Âť. Kiedy jednak odĹoĹźysz uprzedzenie, pojawi siÄ prawdziwe pytanie: ÂŤKto to jest?Âť.poznaliĹmy jÄ i odkryliĹmy, Ĺźe jest to zakonnica, ktĂłra przez wiele lat pracowaĹa w Sudanie. SpotkaliĹmy siÄ potem na rekolekcjach Grupy Adultoâ. Jest to otwartoĹÄ serca, poniewaĹź, jak mĂłwi Ĺw. PaweĹ: âNie zapominajcie o goĹcinnoĹci, niektĂłrzy, praktykujÄ c jÄ , przyjmowali anioĹĂłw, nie wiedzÄ c o tymâ. âNigdy nie organizowaliĹmy jakiegoĹ strategicznego zebrania na temat goĹcinnoĹci â wyjaĹnia Anna, ktĂłra razem z Ernesto prowadzi dom ĹwiÄtego Franciszka â jedynÄ postawÄ jest bycie wobec rzeczywistoĹci z caĹÄ jej zĹoĹźonoĹciÄ , w oczekiwaniu czegoĹ, co zdumiewa. Zawsze zdarza siÄ coĹ, co ciÄ zmyli. ChociaĹźby listy, czy maile z podziÄkowaniami, nie tyle za organizacjÄ, co za sposĂłb w jaki byli traktowani goĹcieâ.
CzuÄ, Ĺźe jest siÄ w domu O tym wie coĹ Catia, ktĂłra od dwĂłch lat jest szefem kuchni w San Francesco. âPochodzÄ z Ancony. OdkÄ d pamiÄtam, moi rodzice zawsze prowadzili kiosk zna plaĹźy, gdzie przygotowywali jedzenie. JuĹź jako dziecko pragnÄĹam otworzyÄ restauracjÄ, w ktĂłrej ludzie czuliby siÄ jak w swoim domu. okoĹo dwa lata temu, z kilkoma osobami z mojego domu, przyjechaĹam do Varigotti. Podczas jednej z rozmĂłw, takich o wszystkim, w pewnym momencie ktoĹ powiedziaĹ Ĺźartem: ÂŤCate, to jest miejsce dla ciebieÂť. Ernesto poprosiĹ o wyjaĹnienie. OpowiedziaĹam wiÄc o moim pragnieniu, a on dodaĹ: ÂŤChcemy tego samego, przyjeĹźdĹźajÂť. ZrozumiaĹam, Ĺźe to jest moje miejsce. Po prostu wymyĹlone dla mnie. W drodze powrotnej wynajdywaĹam tysiÄ ce powodĂłw, aby powiedzieÄ ânieâ, ale Ĺźaden nie byĹ przekonujÄ cy. RzeczywistoĹÄ byĹa piÄkniejsza, bardziej pasjonujÄ ca, niĹź wszystkie moje myĹli. Potwierdzeniem byĹ fakt, Ĺźe nie czuĹam Ĺźadnego rozdarcia. ZdarzajÄ siÄ dni, kiedy jest mi ciÄĹźko gotowaÄ, myĹlÄ wĂłwczas o tym, jak ks. Giussani nam przypominaĹ, Ĺźe osoba jest szczÄĹliwa, kiedy czuje Ĺźe jest w domu. To wĹaĹnie oznacza goĹcinnoĹÄâ.
PiÄkno Podczas gdy rozmawiamy na tarasie, widok morza, ktĂłre wypeĹnia widnokrÄ g, przywoĹuje znane zdanie wypowiedziane przez matkÄ do maĹego Luigi Giussaniego, gdy pokazywaĹa mu gwiazdÄ porannÄ : âJak piÄkny jest Ĺwiat. Jak wielki jest BĂłgâ. Ernesto, kiedy tutaj przyjechaĹ, wcale nie myĹlaĹ w ten sposĂłb. âNie. Dla mnie morze byĹo... nudne, poniewaĹź wydawaĹo mi siÄ zawsze jednakowe. Potem, czytajÄ c czternasty list do Angelo Majo, pomyĹlaĹem, Ĺźe jeĹźeli chcÄ mieÄ serce, choÄ trochÄ podobne do serca ks. Giussaniego, muszÄ zaczÄ Ä patrzeÄ na rzeczywistoĹÄ tak jak on. CzytaĹem wiÄc ten list wiele razy, aĹź zauwaĹźyĹem, Ĺźe morze nie jest nigdy takie samo. Do patrzenia na piÄkno trzeba byÄ wychowywanym. Tylko w ten sposĂłb moĹźesz poczuÄ kontruderzenie, jakie rzeczywistoĹÄ wywoĹuje. PoniewaĹź piÄkno jest czymĹ, co dotyczy czĹowieka, dotyczy mojego sercaâ.
|