Ślady
>
Archiwum
>
2007
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2007 (lipiec / sierpieĹ) Listy Czemu sĹuĹźy GS? i inne... Od trzech lat uczÄ siÄ w Instytucie techniczno-przemysĹowym. JuĹź w pierwszej klasie zdaĹem sobie sprawÄ, Ĺźe jest tutaj dwĂłch profesorĂłw z Ruchu, a ja wĹrĂłd 1500 uczniĂłw jestem jedyny z GioventĂš Studentesca. OtaczajÄ ca mnie rzeczywistoĹÄ sprawiĹa, Ĺźe doĹÄ szybko zadaĹem sobie pytanie: âCzy mogÄ nie mĂłwiÄ moim kolegom o doĹwiadczeniu, ktĂłrym ĹźyjÄ?â. Pewnego ranka na korytarzu spotkaĹem profesora z CL i zaproponowaĹem abyĹmy przed zajÄciami wspĂłlnie odmawiali modlitwÄ AnioĹ PaĹski. UzyskaliĹmy pozwolenie â choÄ z niemaĹymi trudnoĹciami â, a od nastÄpnego dnia zaczÄĹa nas ĹÄ czyÄ przyjaĹşĹ. Od tamtej chwili mam przed oczyma twarz, ktĂłra przypomina mi o tym kim jestem i za czym idÄ. JakiĹ czas później, kiedy rozwieszaĹem ogĹoszenie o istnieniu naszego gestu, podszedĹ do mnie kolega, zaciekĹy komunista bardzo lekcewaĹźÄ cy KoĹcióŠi powiedziaĹ: âNie rozumiem dlaczego to robisz, nie znam przyczyny, ale doĹÄ czÄ siÄ, bo uwaĹźam, Ĺźe jest to coĹ dobregoâ. I tak, nie zwaĹźajÄ c na komentarze innych kolegĂłw wziÄ Ĺ czÄĹÄ ogĹoszeĹ i pomĂłgĹ mi je rozwiesiÄ. Od nastÄpnego dnia Andrea zaczÄ Ĺ przychodziÄ punktualnie na AnioĹ PaĹski. W ten sposĂłb chĹopiec, ktĂłry kilka miesiÄcy temu wyszedĹ ze szpitala cierpiÄ c na powaĹźnÄ formÄ anoreksji, zwiÄ zaĹ siÄ z nami wzruszony naszÄ przyjaĹşniÄ . W podobny sposĂłb pojawili siÄ Samuel, Caterina, wykĹadowca mechaniki, technik laboratoryjny, sekretarka, Chiara, Gianluca... PowstaĹo towarzystwo, jednak w pewnym momencie dyrekcja Instytutu zablokowaĹa naszÄ inicjatywÄ. Na proĹbÄ o wyjaĹnienia nie otrzymaliĹmy Ĺźadnej odpowiedzi. OdwoĹywaliĹmy siÄ do lokalnej prasy i prezydenta miasta. Po upĹywie prawie roku ponownie otrzymaliĹmy zgodÄ na spotkania. Nasza potrzeba okazaĹa siÄ silniejsza niĹź uprzedzenia i obojÄtnoĹÄ. Na poczÄ tku tego roku miÄdzy mnÄ , a piÄcioma, szeĹcioma innymi uczniami, ktĂłrzy tak jak ja schodzili na przerwie na papierosa, powstaĹa pewna wiÄĹş. Podczas wspĂłlnie spÄdzanego kwadransa kaĹźdy z nas mĂłwiĹ o tym, co sÄ dzi na temat muzyki, sportu, sztuki, religii, czy aktualnych spraw publicznych. Po kilku tygodniach takich rozmĂłw dojrzaĹa w nas potrzeba podzielenia siÄ naszymi przemyĹleniami na temat Ĺźycia ze wszystkimi uczniami. PojawiĹ siÄ pomysĹ otwarcia naszych piÄtnastu minut dla kolegĂłw. Tak zrodziĹa siÄ piÄtnastostronicowa gazetka Liberi tutti. Po kilku zamieszczonych w niej artykuĹach, niektĂłrzy nauczyciele nazwali nas faszystami. âWasza gazetka jest partyjna, a wy typowymi czĹonkami Comunione e Liberazione [Komunii i Wyzwolenia]â â tak o nas mĂłwiono pomimo, Ĺźe wĂłwczas jedynym naleĹźÄ cym do CL byĹem ja. Ponad szeĹÄdziesiÄciu profesorĂłw podpisaĹo siÄ pod petycjÄ o zawieszenie gazetki i dyrekcja zabroniĹa jej tworzenia. Przez kolejne piÄÄ miesiÄcy, przynajmniej raz w tygodniu, chodziliĹmy do dyrektora mĂłwiÄ c o âwolnoĹci sĹowaâ. W tym czasie dziesiÄ tki innych uczniĂłw, zafascynowanych naszym pomysĹem, proponowaĹo swĂłj wkĹad. NiektĂłrzy przyĹÄ czyli siÄ do redakcji, przysyĹano nam komentarze na roĹźne tematy, od kary Ĺmierci i masakry w Virgina Tech, po Spidermana 3. Byli teĹź tacy, ktĂłrzy przynosili swoje wiersze, inni oferowali siÄ jako graficy, jeszcze inny po prostu dawali nam cenne wskazĂłwki, ktoĹ takĹźe podjÄ Ĺ siÄ utworzenia forum on-line... To wĹaĹnie wszystkie te osoby domagaĹy siÄ prawa do wolnego wyraĹźania myĹli. W koĹcu udaĹo nam siÄ zdobyÄ pozwolenie na wydrukowanie drugiego numeru, zatytuĹowanego âSzkoĹa wyzwaniem dla wolnoĹciâ. Tak, poniewaĹź AnioĹ PaĹski, szkolna gazetka czy zrodzone przyjaĹşnie nie sÄ owocem dobrej organizacji, czy jakiejĹ szczegĂłlnej odwagi, ale poddania siÄ Chrystusowi i piÄknu, ktĂłrym On nas ogarnÄ Ĺ. Te trzy lata pozwoliĹy mi zrozumieÄ, Ĺźe GS istnieje nie po to, aby podawaÄ koncepcje Ĺźycia, czy âregulowaÄâ przepisami codziennoĹÄ, ale aby przywoĹywaÄ potrzeby, ktĂłre nas tworzÄ i czyniÄ ludĹşmi. Jest tylko jeden sposĂłb Ĺwiadczenia o Chrystusie w szkole: zaangaĹźowanie siÄ w swoje czĹowieczeĹstwo. Jaio
Gest charytatywny Od dwĂłch lat wĹÄ czam siÄ w gest charytatywny. W kaĹźdÄ sobotÄ po poĹudniu, wraz z dwoma przyjaciĂłĹmi, przez godzinÄ towarzyszymy starszym osobom. Po prostu rozmawiamy z nimi. Za kaĹźdym razem, kiedy do nich przychodzimy, dziÄkujÄ nam za wizyty. Mile spÄdzamy z nimi czas, sĹuchamy ich, opowiadamy o tym co robiliĹmy w danym dniu, a oni opowiadajÄ o swoim Ĺźyciu. Z czasem przyzwyczaiĹam siÄ do tych osĂłb, zwĹaszcza do niektĂłrych. Razem z przyjaciĂłĹkÄ , zaglÄ damy do kaĹźdego pokoju i spÄdzamy tam kilka minut, rozmawiajÄ c oraz pozdrawiajÄ c wszystkich. Jest to dla mnie cudowne doĹwiadczenie, bo za kaĹźdym razem kiedy tam idÄ jestem szczÄĹliwsza, nawet kiedy zdajÄ sobie sprawÄ z mojej bezsilnoĹci wobec ich problemĂłw, chorĂłb i Ĺmierci. DziÄki temu doĹwiadczeniu zrozumiaĹam, Ĺźe choÄ nie jestem w stanie rozwiÄ zaÄ problemĂłw tych ludzi, nie potrafiÄ uczyniÄ ich szczÄĹliwszymi, to jest KtoĹ inny kto moĹźe to zrobiÄ. Ja nie mogÄ wiedzieÄ czego ci ludzie naprawdÄ potrzebujÄ , tylko Chrystus o tym wie. Ale teraz trzeba zapytaÄ jakie to ma znaczenie dla mnie? PrzecieĹź mogĹabym sobotÄ spÄdziÄ z moimi przyjaciĂłĹkami w mieĹcie, zamiast przychodziÄ do domu, gdzie mieszkajÄ staruszkowie. JednakĹźe wĹaĹnie bÄdÄ c tam zrozumiaĹam, Ĺźe Chrystus ma zwiÄ zek z caĹym moim Ĺźyciem, Ĺźe jest we wszystkich okolicznoĹciach, nawet w takiej rozmowie ze staruszkÄ , kiedy mĂłwimy o pogodzie. Przebywanie z tymi osobami pomogĹo mi pojÄ Ä, Ĺźe Chrystus zawsze pozostaje obecny w naszym Ĺźyciu i Ĺźe ta obecnoĹÄ jest bardzo konkretna. Giulia, Bolonia
MiĹe rozczarowanie Drukujemy list napisany do przyjaciela po powrocie z rekolekcji dla pracujÄ cych [sÄ to rekolekcje dla osĂłb, ktĂłre uczestniczÄ w Szkole WspĂłlnoty, ale nie sÄ zapisane do Bractwa CL, a zatem nie mogÄ braÄ udziaĹu w rekolekcjach Bractwa].
Drogi Stefanie, ChciaĹem ci podziÄkowaÄ za wspaniaĹe doĹwiadczenie, ktĂłre mogliĹmy razem przeĹźyÄ podczas dwĂłch dni, ktĂłre wydaĹy mi siÄ zbyt krĂłtkie. PoznawaĹem Ruch z pewnÄ obawÄ i âpodejrzeniemâ, Ĺźe znajdÄ siÄ wobec czegoĹ zamkniÄtego i trudnego do przyjÄcia. SpotkaĹo mnie natomiast miĹe rozczarowanie. PoznaĹem wiele wspaniaĹych osĂłb, ktĂłre szukajÄ , pytajÄ i gorÄ co pragnÄ âpiÄknaâ Chrystusa w sposĂłb naturalny, gĹÄboki, ludzki i prawdziwy. We wspĂłlnych momentach modlitwy, czy refleksji nad wspaniaĹymi sĹowami ks. Eugenio, czuĹem w niedwuznaczny sposĂłb obecnoĹÄ czegoĹ wyĹźszego, potÄĹźniejszego, tajemniczego i piÄknego. ChciaĹbym umieÄ lepiej opisaÄ to, co czujÄ, ale widzÄ w twoich oczach te same myĹli i wiem, Ĺźe dobrze mnie rozumiesz. ChciaĹbym tylko mĂłc pokazaÄ tym, ktĂłrzy wokóŠmnie przebywajÄ to, czego doĹwiadczyĹem, aby pomĂłc im zrozumieÄ, Ĺźe nie jesteĹmy sami i Ĺźe musimy ĹźyÄ intensywnie aspirujÄ c do piÄkna Chrystusa. Tak jak mĂłwiĹ ks. Eugenio â musimy przeĹźywaÄ nasze dni z duchem dziecka, ktĂłre dzwoni âdzwoneczkiemâ drin... drin... drriinn... Davide
UjÄci za rÄkÄ CzÄsto ludzie spotykajÄ siÄ, jednoczÄ i bratajÄ dziÄki jakiemuĹ wydarzeniu, albo teĹź przez zupeĹny przypadek. Ja spotkaĹem siÄ z myĹlÄ ks. Giussaniego zaraz po pewnym zdarzeniu. WolaĹbym aby staĹo siÄ to przez przypadek, albo zwykĹy zbieg okolicznoĹci, ale niestety tak nie byĹo. Wydarzeniem, o ktĂłrym wspomniaĹem byĹa utrata jedynego syna â Davide. PrzyczynÄ Ĺmierci byĹa biaĹaczka â choroba, ktĂłra nie oszczÄdza nikogo, nawet dzieci. W chwilach samotnoĹci, desperacji i bĂłlu pewne osoby, ktĂłrych wczeĹniej nie znaliĹmy, ujÄĹy nas za rÄkÄ. SÄ to osoby o wielkiej wartoĹci â rzadki dar w dzisiejszym spoĹeczeĹstwie, w ktĂłrym wartoĹci sÄ juĹź tylko odlegĹym wspomnieniem. Zaproszono nas do udziaĹu w Szkole WspĂłlnoty, dziÄki czemu mogliĹmy poczuÄ siÄ jak w rodzinie. Z czasem zrodziĹa siÄ miÄdzy nami prawdziwa wiÄĹş, zwana âPrzyjaĹşniÄ â. PrzyjaźŠto sĹowo o imponujÄ cym znaczeniu zwĹaszcza w sytuacji, w ktĂłrej wszyscy inni siÄ od nas odsunÄli, gdyĹź z naszym bĂłlem staliĹmy siÄ odzwierciedleniem niedoskonaĹego Ĺwiata, w ktĂłrym widaÄ bezsilnoĹÄ i kruchoĹÄ czĹowieka. Nowi przyjaciele potrafili z naszej nihilistycznej postawy wydobyÄ cel, pokazujÄ c nam wagÄ Ĺźycia. PodjÄta droga pozwoliĹa nam poznaÄ innÄ rzeczywistoĹÄ, zupeĹnie innÄ od tej, ktĂłrÄ znaĹem dotychczas. W tej nowej rzeczywistoĹci rozmawia siÄ, dyskutuje, pomaga siÄ sobie bezinteresownie. ChciaĹbym podziÄkowaÄ ks. Giussaniemu za stworzenie tej piÄknej rodziny, do ktĂłrej moĹźe doĹÄ czyÄ siÄ kaĹźdy, kto tylko tego zapragnie. W tej rodzinie nie ma róşnic, wszyscy jesteĹmy takimi samymi synami jedynego âOjcaâ. Ojciec Davide, Katania
Spotkania w szpitalu Jestem onkologiem i pracujÄ w Instytucie zajmujÄ cym siÄ leczeniem nowotworĂłw. PrzybywajÄ cy tu pacjenci, jak tylko sĹyszÄ sĹowo ârakâ, czujÄ siÄ jak gdyby koĹczyli juĹź swoje Ĺźycie. Sama wiele razy myĹlaĹam o nich tylko w kategoriach wielkiej niesprawiedliwoĹci, widzÄ c ich sytuacjÄ jako rzeczywistoĹÄ, w ktĂłrej nic juĹź siÄ nie zmieni. Sama stawaĹam siÄ ofiarÄ takiego oczekiwania na koniec, zapominajÄ c przy tym o Jego obecnoĹci. Pewnego dnia podczas wizyty w salach weszĹam do pokoju, gdzie leĹźaĹ pacjent poddany chemioterapii. ByĹ to bardzo znany lekarz, dyrektor PaĹstwowego Instytutu Zdrowia i... cóş za niespodzianka! CzytaĹ wĹaĹnie ZmysĹ religijny. Zaraz powiedziaĹam mu, Ĺźe jestem z Ruchu, a on z wielkim wzruszeniem objÄ Ĺ mnie i powiedziaĹ, Ĺźe mam szczÄĹcie i ma je teĹź on, gdyĹź ta sytuacja staĹa siÄ sposobem przez ktĂłry mĂłgĹ poznaÄ ks. Giussaniego. OpowiedziaĹ mi, jak podczas jednej ze swych podróşy do Rzymu spotkaĹ swojego przyjaciela â ks. Abbondi, ktĂłry podarowaĹ mu tÄ ksiÄ ĹźkÄ. Od tego momentu rozpoczÄĹa siÄ wielka przygoda. ZaprosiĹam go na MszÄ 22 lutego, a potem na EucharystiÄ WielkanocnÄ . On sam opowiedziaĹ o naszym spotkaniu ks. Abbondi i podczas mojej kolejnej wizyty lekarskiej powiedziaĹ: âGdybyĹcie tylko wiedzieli kogo spotkaliĹcie!!! Teraz jestem spokojny i mogÄ umrzeÄ w spokojuâ. WidzÄ c, Ĺźe nie jest on w stanie przychodziÄ samodzielnie na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, a co dwa tygodnie zgĹasza siÄ na terapiÄ do szpitala, rozpoczÄliĹmy spotkania w te wĹaĹnie dni, kiedy przebywa na oddziale. PodarowaĹam mu ksiÄ ĹźkÄ, a on sam zaprenumerowaĹ âĹladyâ. MĂłwi mi zawsze, Ĺźe jest gotowy na kolejnÄ terapiÄ gdyĹź wie, Ĺźe wtedy na jego szpitalnej sali odbÄdzie siÄ SzkoĹa WspĂłlnoty. PatrzÄ c na wszystko, co siÄ wydarzyĹo, czy wolno mi jeszcze mĂłwiÄ o jakiejkolwiek niesprawiedliwoĹci? I jak powiedziaĹ ks. JuliĂĄn: âTo wĹaĹnie jest zwyciÄstwo nad sceptycyzmem: ten wyjÄ tkowy fakt jest czymĹ, co mnie uderza, jest jak pewien punkt widzenia, ktĂłry wyjaĹnia, nadaje sens i znaczenie kaĹźdemu szczegĂłĹowi i kaĹźdej czynnoĹciâ. Jestem bardzo wzruszona i wdziÄczna za to, co mi siÄ wydarzyĹo i nadal wydarza. Teraz patrzÄ na rzeczywistoĹÄ i kocham jÄ , gdyĹź jest ona sposobem dziÄki ktĂłremu Pan do mnie mĂłwi: âTo Ja jestemâ . Silvia, Lima
Potem poznaĹam was Pewna dziewczyna pod koniec roku szkolnego napisaĹa do swoich przyjacióŠz GS nastÄpujÄ cy list: Prawdopodobnie bÄdÄ musiaĹa powtarzaÄ rok. Ze wzglÄdu na mojÄ sytuacjÄ szkolnÄ zadawaĹam sobie pytania, ktĂłre dziĹ przeczytaĹam na plakatach GS: âCzego nauczyĹem/nauczyĹam siÄ w tym roku? Co mi daĹo to doĹwiadczenie? Czy dojrzaĹem/dojrzaĹam? JeĹli tak, to co mi pomogĹo wzrastaÄ?...â. Podobnych pytaĹ byĹo jeszcze wiele, ale zadawaĹam je sobie nie znajdujÄ c Ĺźadnej odpowiedzieÄ, i tak jest nadal. Spontanicznie pojawiĹa siÄ myĹl, po co w ogĂłle zadawaÄ sobie te wszystkie pytania? I tak wĹaĹnie kiedy zobaczyĹam plakat GS, coĹ mnie w nim zaciekawiĹo. Po raz pierwszy poczuĹam, Ĺźe jest ktoĹ z kim mogĹabym podzieliÄ siÄ moim doĹwiadczeniem, nie bÄdÄ c przy tym postrzegana jako gĹupia czy patetyczna. Nie umiem wyraziÄ tego co czujÄ, a przede wszystkim nie lubiÄ opowiadaÄ innym o tym co myĹlÄ. Dlatego wĹaĹnie czÄsto wolÄ milczeÄ. Tym razem jednak sprĂłbujÄ siÄ otworzyÄ. OdkÄ d rozpoczÄĹam szkoĹÄ ĹredniÄ ciÄ gle czuĹam siÄ nieswojo, bez przerwy wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe biorÄ udziaĹ w jakimĹ egzaminie. CiÄ gle czuĹam siÄ przez wszystkich obserwowana, sĹyszaĹam komentarze i Ĺźarty pod moim adresem. ChciaĹam pĹakaÄ i krzyczeÄ, ale wiedziaĹam, Ĺźe takie zachowanie przyniosĹoby innym tylko satysfakcjÄ. I tak postanowiĹam obserwowaÄ i udawaÄ, Ĺźe nic siÄ nie dzieje. WczeĹniej myĹlaĹam, Ĺźe w szkole Ĺredniej podobne rzeczy sÄ nie do pomyĹlenia. MyliĹam siÄ... Niestety te wszystkie przykroĹci spotykajÄ mnie do dzisiaj i nadal jest mi z tym bardzo Ĺşle. Podczas tych wszystkich lat, wakacje byĹy dla mnie wielkÄ ulgÄ i pocieszeniem. DziÄki nim mogĹam zapomnieÄ o tym, co wydarzyĹo siÄ podczas caĹego roku, o wszystkich zĹych przeĹźyciach, o wszystkim, co wpĹynÄĹo na to, Ĺźe czuĹam siÄ inna od pozostaĹych. Nie zdawaĹam sobie sprawy z tego, Ĺźe moja innoĹÄ mogĹa byÄ dla mnie czymĹ z czego mogĹabym byÄ dumna. Rok szkolny podejmowaĹam jako obowiÄ zek, jako coĹ, co muszÄ podjÄ Ä dla zrekompensowania wysiĹkĂłw mojej mamy. PrzeĹźywaĹam go w oczekiwaniu na szczÄĹliwÄ chwilÄ. I potem poznaĹam was, grupÄ osĂłb innych niĹź te, ktĂłre znaĹam wczeĹniej. ByliĹcie zawsze gotowi ofiarowaÄ mi pomoc i przyjaĹşĹ. DziÄki wam powrĂłciĹa mi wiara w innych, zrozumiaĹam, Ĺźe sÄ osoby wartoĹciowe, ktĂłre nie zwracajÄ uwagi na powierzchownoĹÄ, postrzegajÄ ciÄ takim jakim jesteĹ, a nie to jak wyglÄ dasz. Ponad to nauczyĹam siÄ, Ĺźe nie wystarczy czegoĹ pragnÄ Ä, ale Ĺźe wszystko na tym Ĺwiecie wymaga trudu. ZrozumiaĹam, Ĺźe pomimo wielkiego wysiĹku, nie zawsze moĹźna otrzymaÄ to czego siÄ pragnie, a czÄsto nic nie jest takie, jak sobie wczeĹniej wymarzyliĹmy. Ale wĹaĹnie dlatego sÄ przyjaciele, ktĂłrzy stojÄ obok ciebie kiedy tego potrzebujesz, w chwilach piÄknych ale przede wszystkim w chwilach smutnych. Nigdy nie zapomnÄ tego, co razem przeĹźyliĹmy. JesteĹcie jedynymi moimi przyjaciĂłĹmi i to wĹaĹnie wy pomogliĹcie mi przezwyciÄĹźaÄ trudne chwile i wyciÄ gaÄ ze zĹych doĹwiadczeĹ coĹ pozytywnego, coĹ, co pomaga wzrastaÄ mojemu âjaâ. Dlatego dziÄkujÄ wam wszystkim. DziÄkujÄ za to, Ĺźe jesteĹcie moimi przyjaciĂłĹmi. Autor znany redakcji
PrzygarniÄcie Drogi ksiÄĹźe CarrĂłn. Przez kilka miesiÄcy nasza przyjaciĂłĹka, ktĂłra jest lekarzem opowiadaĹa nam o Ĺmierci swojej mĹodej koleĹźanki i o jej mÄĹźu, ktĂłry podzieliĹ siÄ z niÄ swoimi przeĹźyciami. MÄĹźczyzna ten zostaĹ zupeĹnie sam, z dwĂłjkÄ dzieci (3 i 6 lat). Jest zaĹamany, zniszczony przewlekĹÄ , trwajÄ cÄ rok, chorobÄ Ĺźony, ciÄ gĹym Ĺźyciem w szpitalach. Obecnie jest bez pracy, nie wie jak poradziÄ sobie z dzieÄmi, rodzice zmarĹej Ĺźony sÄ chorzy i starzy wiÄc nie moĹźe liczyÄ na ich pomoc. Nasza przyjaciĂłĹka zwrĂłciĹa siÄ do nas o pomoc (oboje jesteĹmy juĹź na emeryturze), proponujÄ c spotkanie z tym czĹowiekiem i wspĂłlnÄ decyzjÄ. PrzyjÄliĹmy zaproszenie. Wobec pĹaczÄ cego ojca nie mogliĹmy zrobiÄ nic wiÄcej jak tylko ofiarowaÄ swojÄ obecnoĹÄ, woĹajÄ c w sercu: âCzĹowieku nie pĹaczâ. Nie mogliĹmy powiedzieÄ nie, nie mogliĹmy teĹź proponowaÄ, Ĺźe poszukamy innych osĂłb... Nie mogliĹmy powiedzieÄ, Ĺźe mamy coĹ innego do zrobienia. RĂłwnieĹź na obiektywnÄ trudnoĹÄ, jakÄ byĹ fakt, Ĺźe nie mieliĹmy samochodu, aby zabieraÄ dzieci z przedszkola, usĹyszeliĹmy odpowiedĹş: âNie martwcie siÄ, dam wam samochĂłd mojej Ĺźonyâ. âChrystus pociÄ ga mnie caĹego aĹź tak jest piÄknyâ, spotkane piÄkno bierze pod uwagÄ wszystko, nawet bĂłl. ZdecydowaliĹmy siÄ pomĂłc, i wzrusza nas fakt, Ĺźe to nasze maĹe âtakâ znaczyĹo dla Boga tak wiele, Ĺźe oddaĹ nam w opiekÄ ojca z dwĂłjkÄ dzieci i schorowanych dziadkĂłw. Codziennie zabieraliĹmy dzieci z przedszkola do siebie aĹź do wieczora, nastÄpnie zawoziliĹmy je na noc do dziadkĂłw czekajÄ c przy tym na jakieĹ nowe lepsze rozwiÄ zania. Ojciec z powodu pracy mĂłgĹ zabieraÄ dzieci do domu tylko pod koniec tygodnia. W pewnym momencie mÄĹźczyzna ten zapytaĹ nas o wynagrodzenie, a kiedy my odpowiedzieliĹmy Ĺźe nie robimy tego dla pieniÄdzy nie mĂłgĹ tego zrozumieÄ. RozmawialiĹmy o tym z przyjaciĂłĹmi z Bractwa, ktĂłrzy natychmiast ofiarowali pomoc i dyspozycyjnoĹÄ. PatrzÄ c na wszystko, o co prosi nas Pan, zdajemy sobie sprawÄ, Ĺźe ta historia nie wydarzyĹa siÄ nam przypadkiem, ale jest sposobem w jaki Chrystus uobecnia siÄ w naszym Ĺźyciu. Codzienne zmÄczenie rekompensuje radoĹÄ w sercu, kiedy maĹa dziewczynka tulÄ c siÄ do nas mĂłwi: âPowiedzcie mi co mogÄ zrobiÄ, Ĺźeby odzyskaÄ mojÄ mamÄ?â. ZostaliĹmy powoĹani do odpowiedzi na tÄ rzeczywistoĹÄ stworzonÄ przez dobrÄ TajemnicÄ i ObecnoĹÄ, ktĂłra kocha. Co bÄdzie dalej i jak dĹugo jeszcze bÄdziemy mogli pomagaÄ â nie wiemy, ale sÄ nasi przyjaciele, a my ufamy dobrej obietnicy danej nam przez Chrystusa. Lina e Luciano, Cormano
Bardziej w tamtÄ stronÄ Oto wypracowanie uczennicy gimnazjum. âÂŤJakiĹ morski ptak odleci, nie zatrzymuje siÄ nigdy, poniewaĹź wszystkie obrazy zapisane sÄ po tamtej stronie.Âť Napisz komentarz do tych sĹĂłw Montale i przedstaw doĹwiadczenie, ktĂłre pozwoliĹo ci zrozumieÄ ich wartoĹÄâ. Te wersy wspaniaĹej poezji Montale bardzo do mnie przemawiajÄ . Gdy jednak bardziej siÄ nad tym zastanawiam, to nie same wersy, ale zdolnoĹÄ poety, aby morze, skaĹy i ptaki... rzeczy prawdziwe, uczyniÄ tak gĹÄboko zrozumiaĹymi dla naszych myĹli. Montale jest w stanie zobaczyÄ pragnienia czĹowieka w piÄknych rzeczach Ĺwiata i Ĺźycia. Jak nauczycielka, wyjaĹniajÄ c dzieciom jakÄ Ĺ trudnÄ do zrozumienia rzecz, posĹuguje siÄ przykĹadami, ktĂłre dzieci znajÄ i rozumiejÄ . Tak samo poeta wskazuje nam przykĹady wielkich tajemnic Ĺźycia i gĹÄbokich pytaĹ, tkwiÄ cych od zawsze w sercu kaĹźdego czĹowieka. Wersy te mĂłwiÄ o nieskoĹczonoĹci. O rzeczach, wszystkich, tworzÄ cych wszechĹwiat, a ktĂłre kaĹźdy z nas ma ĹaskÄ badaÄ. To my jesteĹmy ptakami i to nam dano moĹźliwoĹÄ wyboru, czy pozostaÄ na gaĹÄzi drzewa i podziwiaÄ gĂłry i linie horyzontu, czy teĹź rozĹoĹźyÄ skrzydĹa i wykorzystujÄ c prÄ dy powietrza pofrunÄ Ä za gĂłry i odkryÄ to, czego wczeĹniej nie widzieliĹmy, a co ukryte jest za horyzontem. Te dwie moĹźliwoĹci moĹźna okreĹliÄ dwoma sĹowami: lenistwo i ciekawoĹÄ. To oczywiste, Ĺźe ciekawoĹÄ wywoĹuje w nas lepsze wraĹźenie: kaĹźdy z nas chciaĹby pofrunÄ Ä, przekroczyÄ nieskoĹczonoĹÄ, ale jak bardzo trudne jest opuszczenie gaĹÄzi, ktĂłra daje cieĹ swoimi liĹÄmi i karmi owocami! Ta gaĹÄ Ĺş daje nam poczucie bezpieczeĹstwa, natomiast wiatr, ktĂłry pomaga wzlecieÄ jest niepewny i budzi w nas poczucie lÄku. OsobÄ , ktĂłrÄ zawsze ponosiĹa ciekawoĹÄ byĹa moja mama. KochaĹa ona wszystko, co jest piÄkne na ziemi, dobre, prawdziwe, nieskoĹczone, tajemnicze i niedostÄpne. SĹowo âniedostÄpneâ wywoĹuje we mnie coĹ w rodzaju obawy, dla niej sĹowo to wypeĹnione byĹo radoĹciÄ . PatrzyĹam na niÄ i widziaĹam jej niebieskie jak morze oczy, ktĂłre obserwowaĹy niebo podczas burzy, tak jak gdyby czegoĹ szukaĹy. WidziaĹam te oczy, ktĂłre wpatrywaĹy siÄ w moje spojrzenie i przepeĹniaĹo mnie to radoĹciÄ . Moja mama szukaĹa gĹÄbi takĹźe w przyjaĹşniach, a gĹÄbiÄ tÄ byĹ dla niej sam BĂłg. Moja mama byĹa poetkÄ , ktĂłra potrafiĹa znaleĹşÄ odpowiedzi na wielkie pytania w maĹych i wielkich Ĺźyciowych sprawach. Temat ten wymaga ode mnie opowiedzenia doĹwiadczenia, ktĂłre pomogĹo mi zrozumieÄ wartoĹÄ poezji Montale. Ale to nie doĹwiadczenie lecz wiÄĹş pomogĹa mi zrozumieÄ tÄ wartoĹÄ. WiÄĹş z mojÄ mamÄ byĹa wiÄziÄ miÄdzy matkÄ i cĂłrkÄ , miÄdzy dwoma przyjaciĂłĹkami, miÄdzy nauczycielkÄ i uczennicÄ , i tak pozostanie na zawsze. ChcÄ nauczyÄ siÄ zdawaÄ sobie sprawÄ ze wszystkich obrazĂłw zapisanych po drugiej stronie, chcÄ opuĹciÄ gaĹÄ Ĺş, rozĹoĹźyÄ skrzydĹa i polecieÄ do tego co niedostÄpne, tak jak robiĹa to moja mama. Autor znany redakcji
WspĂłlna wÄdrĂłwka Drukujemy poĹźegnanie nauczyciela szkoĹy Ĺredniej z jego uczniami koĹczÄ cymi piÄ tÄ klasÄ. TakĹźe i tym razem, doĹÄ szybko, zadzwoniĹ ostatni dzwonek. Kiedy patrzÄ na was zmÄczonych, zatroskanych, znudzonych, ale i przejÄtych koĹcowymi egzaminami, myĹlÄ o naszej wspĂłlnie przebytej drodze. SĹyszaĹem kiedyĹ, Ĺźe sÄ tysiÄ ce zawodĂłw, ale tylko jedno powoĹanie: uczyÄ. Dla mnie jest tak naprawdÄ: co za przywilej otrzymywaÄ wynagrodzenie za codzienne przeĹźywanie wraz ze swoimi uczniami zdumienia nad rzeczywistoĹciÄ ! CzymĹ wspaniaĹym jest patrzeÄ jak stajÄ siÄ oni dorosĹymi ludĹşmi, mÄĹźczyznami i kobietami, gdyĹź dzieje siÄ to na twoich oczach, w caĹym trudzie, wobec wszystkich odcieni, caĹej zĹoĹźonoĹci Ĺwiata, w ktĂłrym Ĺźyjemy. Poznawanie to fascynujÄ ce wyzwanie, a ja staraĹem siÄ rzucaÄ je wobec was, jak tylko umiaĹem, jak potrafiĹem, tak samo byĹo dla mnie samego. MĂłwiĹem wam o tym, w co wierzÄ patrzÄ c z sympatiÄ na wasz trud. Czy to nie prawda, Ĺźe rzeczy prawdziwe to te, ktĂłre kosztujÄ najwiÄcej? Mam nadziejÄ, Ĺźe z tego, co do was mĂłwiĹem, pozostanie coĹ poĹźytecznego dla Ĺźycia. Nie wiem, czy wszystko byĹo zrozumiaĹe, choÄ pragnÄ Ĺem tego z caĹego serca, kiedy patrzyĹem na was siedzÄ cych przede mnÄ , chociaĹź, podczas tej dĹugiej szĂłstej godziny w kaĹźdy poniedziaĹek, moĹźe trudno byĹo sprawiÄ, abyĹcie wierzyli, Ĺźe tak jest. Ja nigdy tej wspĂłlnej wÄdrĂłwki nie zapomnÄ. ĹťyczÄ wam wszystkiego dobrego. Stefano
Dar Ducha MiesiÄ c temu w naszej szkole odbyĹa siÄ debata dotyczÄ ca zwiÄ zkĂłw miÄdzy Islamem a kulturÄ zachodu. W dyskusji wziÄ Ĺ udziaĹ przedstawiciel wspĂłlnoty muzuĹmaĹskiej z regionu Marche oraz dwie uczennice. Jak przewidzieli to juĹź wczeĹniej moi przyjaciele, niejednokrotnie dochodziĹo do tzw. burzliwych momentĂłw zapalnych. KaĹźda z osĂłb zabierajÄ cych gĹos, a zwĹaszcza moi koledzy, rozpoczynajÄ c przemĂłwienie, kierowaĹa siÄ wyĹÄ cznie swoimi interesami. MĂłwiono o obecnoĹci krzyĹźa w szkole, o kobiecych nakryciach gĹowy, o kamikadze. ObserwujÄ c caĹÄ sytuacjÄ osÄ dzaĹem dyskusjÄ negatywnie. OsÄ d ten odbyĹ siÄ jednak jedynie w mojej gĹowie, gdyĹź z moim charakterem przyzwyczaiĹem siÄ milczeÄ i nie wypowiadaÄ publicznie. Pod koniec spotkania nieoczekiwanie wstaĹem, wziÄ Ĺem mikrofon i powiedziaĹem, Ĺźe caĹa ta sytuacja nie przypomina rozmowy ale uderzanie murem w mur. Po czym stwierdziĹem, Ĺźe jeĹźeli chcemy podjÄ Ä jakikolwiek dialog, naleĹźy zaczÄ Ä od wĹasnych doĹwiadczeĹ i wĹasnych ludzkich potrzeb, poniewaĹź religia jest peĹniÄ ludzkiego doĹwiadczenia. Potem wrĂłciĹem na swoje miejsce zadajÄ c sobie pytanie: âJak to siÄ staĹo, Ĺźe poszedĹem, aby publicznie powiedzieÄ co myĹlÄ?â. Po jakimĹ czasie przeczytaĹem na Szkole WspĂłlnoty o darze Ducha ĹwiÄtego i zrozumiaĹem, Ĺźe to wĹaĹnie On towarzyszyĹ mi w tamtej chwili. ZrozumiaĹem, Ĺźe Duch ĹwiÄty jest darem i caĹkowitym zaskoczeniem, bo przecieĹź zanim wziÄ Ĺem mikrofon do rÄki nie pomodliĹem siÄ, nie wezwaĹem Ĺźadnego ĹwiÄtego o pomoc. âSiĹÄ czĹowieka jest KoĹ Inny, pewnoĹciÄ czĹowieka jest KtoĹ Innyâ. ObecnoĹÄ Chrystusa widoczna w tamtej dyskusji nie skoĹczyĹa siÄ. Jeden z chĹopcĂłw, ktĂłry byĹ na sali podczas debaty, spotkaĹ mnie kiedyĹ przypadkowo, podszedĹ do mnie i podziÄkowaĹ za moja postawÄ, gdyĹź byĹa bardziej prawdziwa i realistyczna od innych! Marco, Ankona |