Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2007 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2007 (styczeń / luty)

Pierwszy plan. Bractwo 1982-2007

Żyć pamięcią o Chrystusie w każdym środowisku. Ukazywać rozumność wiary

Kardynał Tarcisio Bertone, Sekretarz Stanu Stolicy Apostolskiej, z okazji 25. rocznicy pappieskiego uznania Bractwa Komunia i Wyzwolenie chętnie zgodził sie na okolicznościowy komentarz dla Śladów. "Doświadczenie, które rodzi się z charyzmatu ks. Giussaniego zadziwia przede wszystkim dlatego, że pokazuje, jak bardzo wiara może pobudzać zainteresowanie człowieka rzeczywistością".

Roberto Fontolan


Benedykt XVI pragnął mieć obok siebie do posługi najbardziej delikatnej – Sekretarza Stanu Stolicy Apostolskiej. W liście skierowanym do wiernych diecezji Genua, w którym zostało im zakomunikowane, że ich Kardynał opuszcza, by udać się do Rzymu, Papież przedstawił go jako pasterza „szczególnie zdolnego do łączenie troski duszpasterskiej z przygotowaniem doktrynalnym” i mówił o „wzajemnej znajomości i zaufaniu, które dojrzewały w latach wspólnej posługi w Kongregacji Nauki Wiary, i które sprawiły, iż wybrał go do tego wzniosłego i delikatnego zadania w służbie Kościoła powszechnego”. Rzeczywiście, zanim został mianowany arcybiskupem Genui, ówczesny prałat Bertone był przez 7 lat sekretarzem Kongregacji kierowanej przez kardynała Ratzingera. Urodziny w Romano Canavese, w diecezji Ivrea, piąty z ośmiorga rodzeństwa, salezjanin, kardynał Bertone „stoi dzisiaj na czele dykasterii, która – według konstytucji apostolskiej Pastor Bonus – wspomaga Papieża w wykonywaniu najwyższej posługi w Kościele”. Jako nowy Sekretarz Stanu, chętnie zgodził się na komentarz dla Śladów z okazji 25. rocznicy papieskiego uznania Bractwa Komunia i Wyzwolenie. Kiedyś nazwał księdza Giussaniego „Janem Bosko Roku Dwutysięcznego”, a powiedział to, zauważmy, salezjanin.

 

Przed 25 laty, w momencie otrzymania papieskiego uznania, Bractwo było fenomenem głównie włoskim. Od tamtego czasu, określane przez ks. Giussaniego jako „najbardziej dojrzały owoc doświadczenia ruchu Komunia i Wyzwolenie”, przeżyło ono rozkwit i objęło tysiące osób w wielu państwach. Jego członkami są zarówno młodzi robotnicy, jak i emeryci, małżonkowie i osoby konsekrowane, osoby każdego stanu i pochodzenia. Jakie Ksiądz Kardynał zauważa najbardziej żywotne niepokoje, troski, na które powinna zwracać uwagę rzeczywistość, jaką jest Komunia i Wyzwolenie, aby służyć Kościołowi?

Wyzwaniem dla Bractwa Komunia i Wyzwolenie, podobnie jak dla każdej innej rzeczywistości kościelnej rodzącej się z nieprzewidywalnej darmowości i kreatywności Ducha Świętego, jest przede wszystkim to, aby bogactwo i żywotność własnego charyzmatu oddać na służbę budowania Kościoła, zaświadczając w ten sposób, poprzez fakty, o głębokiej i pierwotnej jedności, która istnieje pomiędzy każdym charyzmatem a instytucją Kościoła.

Aby to wyrazić, nie znajduję słów lepszych od tych, wypowiedzianych przez Ojca Świętego Benedykta XVI podczas ostatniej Wigilii Uroczystości Zesłania Ducha Świętego: „Wielokształtność i jedność są ze sobą nierozdzielne”. Obydwie – jedność i wielokształtność – są darem Ducha Świętego, tego Ducha –mówił Papież – który „nie zwalnia nas od trudu, jakim jest uczenie się budowania naszych wzajemnych relacji; ale ukazuje nam, że Jego działanie zmierza ku jedności Ciała i dokonuje się w jedności jedynego Ciała. Tylko tak właśnie jedność zyskuje swą moc i piękno”.

Kościół jest powołany, aby świadczyć w konkretnych sytuacjach życiowych, ze ta wielokształtna jedność – wpisana już w plan Stworzenia, a której świat szuka „po omacku”- realizuje się tylko w Chrystusie i w uległości Jego Duchowi. Celem Kościoła jest świadczenie „w sercu historii”, że ta wielokształtna jedność między ludźmi jest nade wszystko Bożym darem. Uczynię moją zachętę Ojca Świętego: „Włączajcie się w budowanie jednego ciała..., ażeby życie człowieka, sprawiedliwszy ład społeczny i pokojowe współistnienie narodów miały w Chrystusie swój «kamień węgielny», na którym należy budować autentyczną cywilizację, cywilizację miłości!”.

Przed Bractwem Komunia i Wyzwolenie otwierają się horyzonty każdego środowiska i miejsca, w których dzisiejszy człowiek żyje, pracuje, uczy się, buduje, cieszy się i cierpi, aby tam o Chrystusie świadczyć i aby tam był On poznany i kochany. Nieprzypadkowo, z doświadczenia takiego jak Komunia i Wyzwolenie wyrośli Memores Domini, to znaczy świeccy, którzy w dziewictwie, ubóstwie i posłuszeństwie ofiarują siebie, aby żyć pamięcią o Chrystusie w każdym środowisku, gdzie człowiek żyje i pracuje, w konkretnych okolicznościach życia. W końcu używając wyrażenia, jak wiem drogiego ks. Giussaniemu, powiedziałbym: „Uczyńcie z Chrystusa serce świata”. I to jest zadanie najbardziej zobowiązujące i fascynujące, w które wasz Ruch już się angażuje na różnych frontach i w różnych miejscach, za co – w imieniu Kościoła – wyrażam wdzięczność Bogu i również wam.

 

Ksiądz Kardynał poznawał ruch Komunia i Wyzwolenie przy różnych okazjach i w różnych miejscach. Co najbardziej utkwiło w pamięci po tych spotkaniach. Co, zdaniem Księdza Kardynała, decyduje o tym, że ta propozycja jest interesująca w dzisiejszym świecie?

Doświadczenie zrodzone z charyzmatu księdza Giussaniego zadziwia przede wszystkim dlatego, że pokazuje, jak bardzo wiara może pobudzić zainteresowanie człowieka rzeczywistością, tym wszystkim co istnieje, tym wszystkim czym człowiek żyje, całą rzeczywistością. Myślę, że Meeting w Rimini jest pięknym dowodem tego zainteresowania całą rzeczywistością, jakie rodzi wiara, gdy jest przeżywana w całej swej pełni.

Wydaje mi się, że równie zadziwiający jest wasz poważny wkład w świadczenie o rozumności wiary. Wiara uwydatnia rozum, poszerza jego horyzonty i popycha do zgłębiania rzeczywistości, prowadząc go coraz bardziej w kierunku niezbadanych horyzontów. W ten sposób wiara ukazuje całą swoją zdolność do dowartościowywania wszystkiego, co jest po ludzku prawdziwe. Dlatego też jest mi drogie, podobnie jak księdzu Giussaniemu, zdanie retora Vittorino (IV wiek): „Kiedy spotkałem Chrystusa, odnalazłem siebie jako człowieka”. Co więcej, dodałbym, od kiedy spotkałem Chrystusa, wszystko co jest prawdziwie ludzkie stało się dla mnie bliskie.

Właśnie dlatego można powiedzieć, że wasze doświadczenie pokazuje także wielkie zainteresowanie człowiekiem, wszystkimi jego potrzebami, od materialnych po najgłębsze potrzeby serca. Niektóre z dzieł waszego Ruchu – które mogłem poznać z bliska – ukazują wzruszającą troskę o człowieka. Myślę, na przykład o wielu waszych rodzinach, które otwierają się w sposób bardzo zwyczajny na przyjęcie do swojego domu wielu dzieci, o rodzinach, które adoptują dzieli lub przyjmują jena wychowanie. Myślę też o Banku Żywności, który przychodzi z pomocą tysiącom rodzin mającym trudności ze znalezieniem chleba powszedniego. Jeśli się nie mylę, to właśnie ksiądz Giussani osobiście pragnął tego dzieła. Sam osobiście nie omieszkał również zgłębić tajników głodu ludzkiego serca – myślę, na przykład o Zmyśle religijnym, przypominając nam, że jest to głód nie mniej konkretny od żołądkowego.

 

Kilkanaście dni po 25. rocznicy uznania Bractwa przypada druga rocznica śmierci ks. Giussaniego. Podczas spotkania poświęconego jego wspomnieniu, które odbyło się dwa lata temu w Rzymie na Wzgórzu Kapitolińskim Ksiądz Kardynał nazwał księdza Giussaniego „Janem Bosko Roku Dwutysięcznego”. Dlaczego?

Myśl, żeby go tak nazwać pojawiła się spontanicznie, ponieważ, będąc „synem” księdza Jana Bosko, zauważam pewne podobieństwa zachodzące pomiędzy księdzem Giussanim a naszym Założycielem; przede wszystkim w zainteresowaniu młodzieżą oraz w tym, że miał genialny zmysł wychowawczy. Ksiądz Jan Bosko towarzysząc młodym w ich konkretnych potrzebach wspólnoty, ojcostwa, zabawy, pomocy w nauce i pracy, ofiarował im, organizując oratoria miejsce, które ich wychowywało, wyrywało z ulicy, czyniąc chrześcijanami, autentycznymi przyjaciółmi Chrystusa. W ten sam sposób, jak mi się wydaje, także ksiądz Giussani, umiał towarzyszyć tysiącom młodych ludzi, zwłaszcza w szkole, rozbudzając całe bogactwo ich serca, współdzieląc ich najgłębsze potrzeby, jako cenny środek prowadzący do Chrystusa oraz ucząc, jak przeżywać wspólnotę chrześcijańską swego środowiska jako miejsce nigdy niewyczerpanego dojrzewania wiary i człowieczeństwa.

Obaj, jako prawdziwi ojcowie w wierze, potrafili zrodzić licznych synów i córki. Obaj, jako autentyczni przyjaciele Jezusa, umieli doprowadzić do przyjaźni z Jezusem serca wielu ludzi. Obaj mieli serce przepełnione miłością do Kościoła, do Kościoła takiego, jakim jest, z całym jego pięknem, które prześwituje także przez jego rany. Ponadto, zawsze mnie zadziwiał fakt, że ksiądz Giussani była absolutnie pewien ludzkiej wolności, traktując ją bardziej jako możliwości i szansę niż jakiś problem, któremu trzeba zaradzać lub przed którym trzeba się bronić. Jednocześnie nie zamykało to jego realistycznego spojrzenia na ludzką biedę i słabość. Właśnie takie pozytywne, pełne nadziei i ojcostwa spojrzenie w stosunku do wszystkiego, co bliskie człowiekowi, łączy księdza Giussaniego z księdzem Bosko. W końcu, powiedziałbym, że tych dwóch wielkich ludzi charakteryzują pewne wspólne cechy osobowości: obaj zadziwiali radosnym wyrazem twarzy, radością ludzi potrafiących należeć do Chrystusa. Tej radości na co dzień chciałbym życzyć wszystkim „synom i córkom” księdza Giussaniego.

 


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją