Ślady
>
Archiwum
>
2007
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2007 (styczeĹ / luty) Strona Pierwsza BliskoĹÄ z Chrystusem Notatki z wykĹadu ks. Luigi Giussaniego wygĹoszonego podczas Rekolekcji Bractwa Komunia i Wyzwolenie, Rimini, 8 maja 1982 r. Luigi Giussani RozpoczynajÄ c, czujÄ siÄ trochÄ onieĹmielony i zmieszany, poniewaĹź uporczywie przychodzÄ mi na myĹl imiona moich pierwszych uczniĂłw, ktĂłrym Pan pozwoliĹ dotrzeÄ aĹź do tego miejsca; po nich przychodzÄ mi na myĹl rĂłwnieĹź inni, ktĂłrych poznaĹem, jak tez wszyscy znajdujÄ cy siÄ tutaj, a ktĂłrych nie znam osobiĹcie. W kaĹźdym razie, mĂłj zwiÄ zek z nimi ma wielkie znaczenie, tak, jakbym ich znaĹ; ma znaczenie duĹźo wiÄksze niĹź z wieloma innymi, ktĂłrych znam, ale z nimi nie kroczÄ. NaprawdÄ drĹźenie wywoĹuje we mnie myĹl o pierwszych mĹodych, ktĂłrych spotkaĹem, i ktĂłrzy teraz sÄ tutaj, jako znakomicie ojcowie i matki rodzin, z dzieÄmi majÄ cymi jedenaĹcie, dwanaĹcie i wiÄcej lat, odnoszÄ cy sukcesy zawodowe, moĹźe nawet jako âdostojniâ wykĹadowcy uniwersyteccy. Moje drĹźenie nie wynika jednak ze zdumienia przeĹźytÄ historiÄ ; nie dotyczy tez tego, co mnie z nimi ĹÄ czy, a zatem, co mnie ĹÄ czy rĂłwnieĹź z wami, i jest najbardziej znaczÄ ce i najwaĹźniejsze dla mojego i waszego Ĺźycia. Jan PaweĹ II powiedziaĹ: âNie byĹoby wiernoĹci, jeĹźeli w sercu czĹowieka nie byĹoby pytania, na ktĂłre jedynie BĂłg daje odpowiedĹş, powiem dobitniej, na ktĂłre tylko BĂłg jest odpowiedziÄ â[1]. âPytanie na ktĂłre jedynie BĂłg daje odpowiedĹşâ. Od czasu, kiedy spotkaliĹmy siÄ wĹrĂłd Ĺaw szkolnych, aĹź po to obecne zgromadzenie â jak wczoraj wieczorem zaznaczyĹem pod wpĹywem liturgii â dzisiejszego ranka moje zdumienie wywoĹaĹa wĹaĹnie powaga tego ludzkiego pytania tak, Ĺźe odczuĹem je w caĹej jego gwaĹtownoĹci, w caĹej jego sile i w caĹej kruchoĹci konsystencji, jaka ma ono w Ĺźyciu czĹowieka. Faktycznie nawet, kiedy pozostaje Ĺźywe w ĹwiadomoĹci, to jednak w natĹoku minut i godzin dnia czÄsto bywa zapomniane! KrĂłtko mĂłwiÄ c, jakby oddalamy siÄ od siebie samych wraz z upĹywem naszego czasu! Tym, co dzisiejszego ranka wywoĹaĹo moje drĹźenie byĹo rzeczywiĹcie zdumienie, Ĺźe tak wielkie oddalenie jest moĹźliwe dla mnie samego, gdyĹź moja osoba jest czymĹ, co musi siÄ stawaÄ: czĹowiek jest projektem, i jego definicja wynika z realizacji owego projektu. Moja poranna myĹl pozwala mi pojÄ Ä, jak zasadniczo daleki jestem od tego, co zarĂłwno Ĺwiadomie, jak i uporczywie podejmujÄ, wciÄ Ĺź na nowo rozwaĹźam oraz innym do rozwaĹźania podsuwam. To znaczy, jak niezwykle pilnÄ rzeczÄ jest, aby czĹowieczeĹstwo, ktĂłre spotkaliĹmy wiele lat temu â poniewaĹź tym, co pozwala nam siÄ spotkaÄ byĹo czĹowieczeĹstwo - , jak niezwykle pilna rzeczÄ jest, aby to czĹowieczeĹstwo, ktĂłre pozwoliĹa nam siÄ spotkaÄ wiele lat temu, gdyĹź wibrowaĹo w was i znalazĹo odpowiedĹş we mnie, jak waĹźne jest, aby to nasze czĹowieczeĹstwo ponownie siÄ zebraĹo,. PomagajÄ c nie zapominaÄ o nim! JednakĹźe, aby nie âzapomnieÄâ potrzebna jest obecna odpowiedĹş. âCzĹowiek, aby mĂłc uwierzyÄ w siebie musi uwierzyÄ w Boga â powiedziaĹ przy innej okazji Karol WojtyĹa â poniewaĹź jest on stworzony na obraz i podobieĹstwo BoĹźe. Kiedy czĹowiekowi zabiera siÄ Boga, nie przywraca siÄ go samemu sobie, ale siÄ go samemu sobie zabieraâ[2]. Kto wie, czy nadal potrafimy wzruszyÄ siÄ tak, jak wzruszaliĹmy siÄ w Varigotti, czytajÄ c fragmenty wydrukowane w krĂłtkich antologiach przygotowanych na trzydniowe spotkanie przed WielkanocÄ , albo na trzy dni we wrzeĹniu? Kto wie, czy jeszcze wzruszymy siÄ tak jak wĂłwczas? W tym roku naszym przyjacioĹom studentom kilkakrotnie przypomniaĹem â powtĂłrzyĹem takĹźe dorosĹym w Mediolanie podczas spotkania rozpoczynajÄ cego nowy rok pracy â poezje Pära Lagerkvista, autora ksiÄ Ĺźki Barabasz, ktĂłra bardzo lubiÄ, gdyĹź jest niejako streszczeniem caĹego ludzkiego punktu wyjĹcia, na ktĂłrym opieraliĹmy siÄ przez pierwsze dziesiÄÄ lat naszej historii. âPewien nieznajomy jest moim przyjacielem, ktoĹ, kogo nie znam. / KtoĹ mi nieznany, odlegĹy, daleki. / Ku niemu wzdycha moje serce, a przecieĹź nie ma go przy mnie / (âŚ). KimĹźe jesteĹ ty, ktĂłry wypeĹniasz me serce swojÄ nieobecnoĹciÄ ? KtĂłry swojÄ nieobecnoĹciÄ napeĹniasz ziemiÄ?â[3]. DziĹ rano ponownie pomyĹlÄ Ĺm: kto wie, czy to pytanie jest prawdziwe? JeĹli dla poszukujÄ cego ateisty byĹo moĹźliwe tego rodzaju wyraĹźenie, to co powinno dziaÄ siÄ we mnie? W jaki sposĂłb powinna odezwaÄ siÄ we mnie, zabrzmieÄ niczym echo, proĹba MojĹźesza: âPokaĹź mi swoje obliczeâ[4], skierowana do Boga po spotkaniu w momencie, kiedy BĂłg siÄ oddalaĹ? Przede wszystkim chciaĹem powiedzieÄ, prawdopodobnie sytuacja, ku ktĂłrej siÄ skĹaniamy, uczyni intelektualnymi lub intencjonalnymi nasze przekonania, nasze sĹowa, sĹowa naszych dyskursĂłw. Nie jakoby serce byĹo dalekie od nich, ale jednak jest tak, jakby to, co te sĹowa wyraĹźajÄ , pozostawaĹo dalekie sercu, czyli jakby to nie byĹo obecnoĹciÄ . StaliĹcie siÄ doroĹli, zdobyliĹcie umiejÄtnoĹci dotyczÄ ce zawodu, a jednoczeĹnie jesteĹcie zagroĹźeni pewnym oddaleniem siÄ od Chrystusa ( przede wszystkim wzglÄdem wzruszenia sprzed lat, wzglÄdem wzruszenia pewnÄ sytuacjÄ sprzed wielu lat). Istnieje jakby oddalenie od Chrystusa, z wyjÄ tkiem pewnych okreĹlonych momentĂłw. ChcÄ powiedzieÄ, Ĺźe istnieje oddalenie od Chrystusa z wyjÄ tkiem momentu, kiedy siÄ modlicie; istnieje oddalenie od Chrystusa, za wyjÄ tkiem momentu, zaĹóşmy, kiedy podejmujecie wykonanie jakichĹ dzieĹ w Jego imiÄ, w imiÄ KoĹcioĹa czy w imiÄ Ruchu. Jest tak, jakby Chrystus byĹ daleki od serca. ChciaĹoby siÄ powiedzieÄ za dawnym poetÄ wĹoskiego Odrodzenia, Ĺźe pozostaje ono: âW coĹ zupeĹnie innego zaangaĹźowaneâ[5], nasze serce jest jakby wyĹÄ czone, albo mĂłwiÄ c dobitniej: Chrystus zostaje jakby oddzielony od serca, z wyjÄ tkiem momentĂłw pewnych dziaĹaĹ (chwila modlitwy lub zaangaĹźowania, podczas jakiegoĹ ogĂłlnego spotkania czy prowadzenia SzkoĹy WspĂłlnoty, itd.) To oddalenie Chrystusa od serca, z wyjÄ tkiem sytuacji, gdy Jego obecnoĹÄ zdaje siÄ dziaĹaÄ w pewnych okreĹlonych momentach, rodzi takĹźe innego rodzaju oddalenie, wyraĹźajÄ ce siÄ skrajnym zakĹopotaniem miÄdzy nami â mĂłwiÄ takĹźe o mÄĹźach i Ĺźonach â wzajemnym skrajnym zakĹopotaniem. Brak znajomoĹci Chrystusa (znajomoĹci w znaczeniu biblijnym, jako bliskoĹci, harmonii, utoĹźsamienia, obecnoĹci serca), oddalenie Chrystusa od serca, czyni jakiĹ waĹźny aspekt czyjegoĹ serca odlegĹym od istotnego aspektu serca kogoĹ drugiego, z wyjÄ tkiem pewnych wspĂłlnych dziaĹaĹ (dom do poprowadzenia, opieka nad dzieÄmi, itd.). Istnieje relacja rĂłwnieĹź wĂłwczas, i niewÄ tpliwie jest to relacja wzajemna, ale tylko w dziaĹaniach, w dzieĹach, we wspĂłlnych gestach, dziÄki ktĂłrym moĹźna siÄ spotkaÄ lub wy moĹźecie siÄ spotkaÄ. Kiedy jednak spotykacie siÄ we wspĂłlnym dziaĹaniu, ono nieco â mniej lub bardziej â zaciemnia horyzont waszego spojrzenia lub waszego odczuwania. A przecieĹź prawdÄ jest, Ĺźe wszystko, co otrzymaliĹmy w Ĺźyciu, zakorzeniĹo siÄ i dziaĹa w miarÄ jak stajemy siÄ dorosĹymi: dziaĹa, przynoszÄ c owoce. MĂłwiÄ w taki sposĂłb wychodzÄ c od wraĹźenia, ktĂłre odnoszÄ do siebie samego, pamiÄtajÄ c, Ĺźe to dziÄki czemu jestem tutaj, jest przede wszystkim tym, dziÄki czemu sÄ tutaj moi pierwsi uczniowie, jestem szukajÄ c tego, czego oni szukajÄ ; jest to takĹźe sens, jak wspomniaĹem wczoraj wieczorem, obecnoĹci wielu kapĹanĂłw (stanowi to wzruszajÄ cy, a moĹźe nawet najbardziej wzruszajÄ cy aspekt naszego spotkania, poniewaĹź nigdy nie byli z nami z takÄ prostotÄ prawdy, z jakÄ sÄ tutaj). KrĂłtko mĂłwiÄ c, rzeczywiĹcie wszyscy jesteĹmy ludĹşmi poszukujÄ cymi swojego przeznaczenia i ludĹşmi, ktĂłrzy zostali powiadomieni, wstrzÄ ĹniÄci, spotkani przez swoje przeznaczenie. To wĹaĹnie nas okreĹla i daje nam konsystencjÄ. W kaĹźdym razie wyszedĹem od spostrzeĹźenia dotyczÄ cego mnie samego oraz od leku, onieĹmielenia, jakiego doznajÄ, rozpoczynajÄ c dziĹ naszÄ rozmowÄ, poniewaĹź czujÄ siÄ, jakby obdarty ze wszystkiego, co powinienem czyniÄ codziennie, co powinienem czyniÄ poĹrĂłd was, i po dĹuĹźszym czasie, bardziej niĹź kiedykolwiek wczeĹniej, doĹwiadczam na nowo w sobie samym, dwuznacznoĹci âstawania siÄ dorosĹymâ. Faktycznie, to co otrzymaliĹmy, zakorzenia siÄ w sposĂłb taki, Ĺźe nawet przynosi owoce, gdy tymczasem serce, wĹaĹnie serce, w dosĹownym znaczeniu tego sĹowa, uczestniczy jakby w onieĹmieleniu, jakie przeĹźywam dzisiejszego ranka. Jest jakby zakĹopotane wobec Chrystusa, zachowujÄ c siÄ tak, jakby nie pogĹÄbiaĹo tej dajÄ cej siÄ odczuÄ zaĹźyĹoĹci, chociaĹźby nawet z czystym sentymentalizmem charakterystycznym dla pewnego wieku w naszym Ĺźyciu. Istnieje pewne zakĹopotanie Jego oddaleniem, jakby byĹ nieobecnoĹciÄ , bytem nieterminujÄ cym serca. Nie dotyczy to podejmowanych dziaĹaĹ, w nich owszem, moĹźe byÄ determinujÄ cy ( chodzimy do koĹcioĹa, ârobimyâ ruch, nawet odmawiamy KompletÄ [modlitwa na zakoĹczenie dnia, odmawiana przed spoczynkiem â dop. tĹum.], uczestniczymy w Szkole WspĂłlnoty, angaĹźujemy siÄ w gest charytatywny, udajemy siÄ to tu, to tam, by zakĹadaÄ grupy a nawet ârzucamyâ siÄ w politykÄ). Nie brakuje Go w dziaĹaniach: w rozlicznych dziaĹaniach moĹźe byÄ determinujÄ cy, ale dla serca? Dla serca nie! Serce, bowiem jest jakby sposobem, w jaki ktoĹ patrzy na swoje dzieci, na ĹźonÄ czy mÄĹźa, sposobem, w jaki patrzy na przechodnia, na osoby ze wspĂłlnoty, czy kolegĂłw z pracy, albo teĹź â i to przede wszystkim â jest jakby sposobem, w jaki wstaje rano. To oddalenie wyjaĹnia inne jeszcze oddalenie, objawiajÄ ce siÄ w najwiÄkszym zakĹopotaniu istniejÄ cym w relacjach miÄdzy nami, w naszych wzajemnych spojrzeniach, poniewaĹź tylko Chrystus, bÄdÄ c naszym bratem, moĹźe nas uczyniÄ prawdziwymi braÄmi â braÄmi! JeĹźeli uwaĹźamy, ze wartoĹÄ, konsystencja i wartoĹÄ naszego Ĺźycia wynika z odpowiedzialnoĹci wobec tej bliskoĹci Chrystusa, a zatem i z bliskoĹci miÄdzy ludĹşmi, tej bliskoĹci miÄdzy nami, to powinniĹmy zrozumieÄ, ze przyjaźŠi towarzystwo, ktĂłrymi zamierzamy ĹźyÄ, sÄ po to, abyĹmy nie dopuĹcili do zawieszenia naszej inicjatywy w tej dziedzinie, nie zrezygnowali z niej. Moja wiÄĹş z Bogiem: oto, co moĹźe podtrzymaÄ Ĺźycie jako dzieĹo budujÄ ce Ĺwiat, jako coĹ prawdziwego. Pierwszym owocem wypĹywajÄ cym z tej relacji jest jednak budowanie towarzystwa, towarzystwa z tymi, ktĂłrzy tym dzieĹem zamierzajÄ ĹźyÄ oraz je realizowaÄ. Nasze towarzystwo nie chce juĹź wiÄcej dopuĹciÄ, aby czas naszego Ĺźycia upĹywaĹ bez bĹagania, bez pragnienia, bez uciekania siÄ do relacji z Bogiem obecnym, oraz nie chce juĹź wiÄcej dopuĹciÄ, abyĹmy w naszym Ĺźyciu nie chcieli lub nie akceptowali tego towarzystwa, bez ktĂłrego nie mielibyĹmy nawet prawdziwego pojÄcia o Jego obecnoĹci. Nie wiem, czy zdoĹaĹem naleĹźycie wyraziÄ to niespokojne, chociaĹź niejasne wraĹźenie, jakie opanowaĹo mnie dzisiejszego ranka: to, co okreĹliĹem âdwuznacznoĹciÄ stawania siÄ dorosĹymiâ jest w rzeczywistoĹci momentem ĹwiadomoĹci, od ktĂłrego powinniĹmy zaczynaÄ. Nie sÄ dzÄ, aby faktycznie istniaĹ jakiĹ przejaw, ktĂłry by pokazywaĹ, Ĺźe stawanie siÄ dorosĹymi wprowadza nas w wiÄkszÄ zaĹźyĹoĹÄ z Chrystusem, sprawiajÄ c, ze owa âwielka nieobecnoĹÄâ dla nas staje siÄ bardziej obecnoĹciÄ , Ĺźe czyni bliĹźszÄ odpowiedĹş na pytanie, ktĂłre dwadzieĹcia piÄÄ lat temu pozwoliĹo nam usĹyszeÄ propozycjÄ. Nie sÄ dzÄ. Paradoksalnie â upieram siÄ jednak â to wĹaĹnie Chrystus jest motywem, dla ktĂłrego podejmujemy pewien rodzaj Ĺźycia, jakiego nie podjÄlibyĹmy w innej sytuacji, a jednak pozostaje On tak odlegĹy od serca! W ten sposĂłb jesteĹmy âwplÄ taniâ bÄ dĹş wmieszani w towarzystwo, jakiego sami byĹmy z pewnoĹciÄ nigdy nie wybrali, czy teĹź, pomimo wszystko, nie mielibyĹmy takiego, jakie mamy teraz, a przecieĹź stawanie siÄ dorosĹymi wprawia nas w pewne zakĹopotanie i oddalenie miÄdzy nami. Powiem zatem â i w ten sposĂłb dojdÄ do tego, nad czym chcÄ siÄ zatrzymaÄ dzisiejszego ranka - , Ĺźe z wyjÄ tkiem chwil rozproszenia, ktĂłre moĹźe doskonale przesĹoniÄ gĹÄbiÄ problemu, niczym zasĹona dymna, w stawaniu siÄ dorosĹymi czymĹ niezwykle trudnym jest unikniÄcie pewnego rodzaju âdemoralizacjiâ. Nie mĂłwiÄ tu o dzieĹach: mĂłwiÄ o sercu, nie o dzieĹach. OczywiĹcie, zobaczymy, ze potem takĹźe dzieĹa zostanÄ dotkniÄte konsekwencjami takiej sytuacji: nie bÄdÄ mogĹy staÄ siÄ dzieĹami rzeczywiĹcie rzucajÄ cymi wyzwanie czasowi, nie bÄdÄ miaĹy peĹnej Ĺźycia ĹmiaĹoĹci w obliczu czasu, Ĺźywotnej ĹmiaĹoĹci, z jakÄ liturgia okreĹla Boga, z jakÄ liturgia opisuje prawdziwe trwanie, prawdziwÄ konsystencjÄ wszystkiego. Taka kulturalna godnoĹÄ, Ĺźywotna ĹmiaĹoĹÄ w obliczu czasu zaleĹźy od serca. Dlatego teĹź problemem jest rzeczywiĹcie nasze serce: ĹşrĂłdĹo uczuÄ, myĹli, wyobraĹźeĹ, a ostatecznie osÄ dĂłw, decyzji i energii sprawczej. Nie w dzieĹach, ale w sercu, tam ostatecznie zachodzi pewna demoralizacja. âDe-moralizacjaâ (brak moralnoĹci â dop. tĹum.) Znaczenie tego sowa przedstawia siÄ doĹÄ interesujÄ co w tegorocznej Szkole WspĂłlnoty: jeĹli moralnoĹÄ jest dÄ Ĺźeniem do czegoĹ wiÄkszego od nas, to demoralizacja oznacza brak tego typu dÄ Ĺźenia[6]. PodkreĹlam z naciskiem, Ĺźe jako dyskursy i rĂłwnieĹź jako dzieĹa â nie przez kĹamstwa, ale z prawdomĂłwnoĹciÄ â dÄ Ĺźenie to wyĹania siÄ wciÄ Ĺź na nowo, lecz nie ma go ostatecznie w sercu. PoniewaĹź temu, co ostatecznie jest w sercu Ĺźaden czas, ani warunki, nie zdoĹajÄ przeszkodziÄ ani tego zawiesiÄ; rĂłwnieĹź ono moĹźe ĹźyÄ zapomnieniem o sobie, lecz niepamiÄÄ ta mimo wszystko pozwala mu ĹźyÄ. Ludzkie âjaâ nie jest w stanie zawiesiÄ swojego Ĺźycia, i tak samo serce, jeĹźeli jest moralne. Kiedy serce nie jest zdemoralizowane, wĂłwczas dÄ Ĺźenie ku âczemuĹ wiÄcejâ, do czegoĹ wiÄcej jakby nigdy nie sĹabnie. Podobnie jak wasza matczyna i ojcowska obecnoĹÄ wobec waszych dzieci: kiedy wasze dziecko bawi siÄ jakby o niej nie pamiÄta, lecz kiedy siÄ oddalacie, natychmiast to zauwaĹźa i przerywa zabawÄ. ChcÄ, zatem powiedzieÄ, ze istnieje w nas pewna demoralizacja, cechujÄ ca nasze stawanie siÄ dorosĹymi. Nasze towarzystwo musi przede wszystkim pobudzaÄ nas do walki przeciwko tej demoralizacji: winno byÄ podstawowym narzÄdziem przeciwko tej demoralizacji. Nie na zasadzie naszej sytuacji w Ruchu (nasze uczestnictwo w Ruchu nie zostawia nas w spokoju w zakresie rzeczy do wykonania, w podjÄtych zadaniach czy w zarysie planĂłw i perspektyw do wziÄcia pod uwagÄ), lecz to nasze towarzystwo musi iĹÄ coraz bardziej w gĹÄ b, aĹź do koĹca, i musi dotyczyÄ nas samych, musi odnosiÄ siÄ do naszego serca. Jest to odpowiedzialnoĹÄ, ktĂłrej paradoksalnie nie wolno zrzucaÄ na towarzystwo. Serce jest jedynÄ rzeczÄ , ktĂłra jak gdyby nie ma partnerĂłw, dlatego teĹź nie istnieje jednolita struktura, gdzie wĹrĂłd wielu osĂłb, kaĹźda miaĹaby jakÄ Ĺ rolÄ. JeĹli znajdujemy siÄ w zespole, gdzie kaĹźdy peĹni okreĹlonÄ rolÄ, wĂłwczas jeden pociÄ ga drugiego, i tak siÄ dzieje w Ĺźyciu Ruchu, w aktywnoĹci w Ruchu. Tutaj nie! Dlatego nasze towarzystwo jest dziwne: jest to towarzystwo na ktĂłre nie moĹźna niczego zrzucaÄ. PodsuniÄto mi pewien wiersz Alaina Bosqueta: âPoniewaĹź byĹem dwoma zanim staĹem siÄ jednym: / byÄ jednym oznacza cierpieÄ [byĹem dwoma, ojciec i matka, zanim staĹem siÄ jednym]. PoniewaĹź byĹem trzema, zanim staĹem siÄ jednym: / byÄ jednym oznacza umrzeÄ [ojciec, matka i syn; ale kiedy syn staje siÄ osobÄ , staje siÄ dojrzaĹy, dorosĹy, to znaczy staje siÄ sobÄ samym, musi decydowaÄ sam o swoim przeznaczeniu i o swojej drodze]. / PoniewaĹź byĹem tysiÄ cem zanim staĹem siÄ jednym; / byÄ jednym, po byÄ umarĹym, chce byÄ Bogiem. / PoniewaĹź â zapomniaĹem â byĹem zerem, / szczÄĹliwym i wolnym, zanim staĹem siÄ jednym. / PoniewaĹź â zapomniaĹem â zanim staĹem siÄ / jednym, byĹem owsem, rzekÄ , / byĹem podzielony, bardzo zwielokrotniony, / byĹem ptakiem, obĹokiem [zanim staĹem siÄ jednym, byĹem niczym, to znaczy byĹem nagromadzeniem tego wszystkiego, co biologicznie czyniĹo mnie grudkÄ ]: / byÄ jednym [teraz] to znaczy czuÄ siÄ nieznoĹnie odpowiedzialnymâ[7]. To znaczy: najpierw byli ojciec i matka, najpierw byli ksiÄ dz i diakonia, najpierw byliĹmy razem we wspĂłlnocie albo w diakonii, i bycie sobÄ samym, wewnÄ trz tego wszystkiego, byĹo wĹaĹnie âumieraniemâ. Najpierw byliĹmy niczym i wszystkim; ale w pewnym okreĹlonym momencie, bycie jednym, bycie samym sobÄ , musi staÄ siÄ ânieznoĹnie odpowiedzialnymâ. PrzeczytaĹem ten wiersz, gdyĹź jak mi siÄ wydaje ma on wielkie znaczenie. W naszym towarzystwie tak wĹaĹnie musi siÄ dziaÄ: jest to dziwne towarzystwo, w ktĂłrym czĹowiek nie moĹźe na nie niczego zrzuciÄ, poniewaĹź to dotyczy jego. Ale co dotyczy jego? Co jest przeciwieĹstwem demoralizacji? PrzeciwieĹstwem demoralizacji, mĂłwiÄ c jednym krĂłtkim i szybkim sĹowem, jest nadzieja. Nadzieja jest czymĹ, co bezpoĹrednio odnosi siÄ do siebie samego, jest nadziejÄ wzglÄdem wĹasnego przeznaczenia, nadziejÄ odnoszÄ cÄ siÄ do wĹasnego koĹca. Nie istnieje ona w Ĺwiecie, po prostu nie ma jej.; jest tylko tam, gdzie BĂłg przemĂłwiĹ do czĹowieka. I dlatego PĂŠguy, w Portico del mistero della seconda virtĂš [Portyk tajemnicy drugiej cnoty] napisaĹ: âWiarÄ , ktĂłra mi odpowiada, mĂłwi BĂłg, jest nadziejaâ[8]. Tym, co okreĹla treĹÄ nadziei sÄ sĹowa wypowiedziane przez anioĹa do Maryi: âU Boga, bowiem nie ma nic niemoĹźliwegoâ[9]. UwaĹźam, ze tu zawarte jest wszystko. Nowym czĹowiekiem, ktĂłrego przyszedĹ obudziÄ w Ĺwiecie Chrystus, jest czĹowiek, uznajÄ cy to stwierdzenie za serce Ĺźycia: âU Boga, bowiem nie ma nic niemoĹźliwegoâ, tam gdzie BĂłg nie jest âBogiemâ naszych myĹli, ale Bogiem prawdziwym, Ĺźywym, ĹźyjÄ cym, tzn. jest to BĂłg, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem, czyli Chrystus. âU Boga, bowiem nie ma nic niemoĹźliwegoâ. To wĹaĹnie moĹźemy odnaleĹşÄ jako wielkoĹÄ Starego Testamentu. Przeczytajmy przepiÄkny rozdziaĹ 18, wiersz 14 KsiÄgo Rodzaju: âCzy jest coĹ, co byĹoby niemoĹźliwe dla Pana?â. JakieĹź dziwienie, budzi myĹl, Ĺźe BĂłg mĂłwiÄ c to do Abrahama, myĹlaĹ o sĹowach, ktĂłre potem, po wielu wiekach, skierowaĹ przez anioĹa do Maryi: âU Boga, bowiem nie ma nic niemoĹźliwegoâ. To wĹaĹnie zdanie, stoi zatem u poczÄ tku prawdziwej historii ludzkoĹci, stoi u poczÄ tku wielkiego proroctwa ludu izraelskiego, stoi u poczÄ tku historii nowego ludu, nowego Ĺwiata zawartego w orÄdziu anioĹa do Maryi, stoi takĹźe u poczÄ tku ascezy nowego czĹowieka, u poczÄ tku perspektywy i poruszenia nowego czĹowieka, jak czytamy w rozdziale 19 Ewangelii Ĺw. Mateusza. Po tym jak bogaty mĹodzieniec wobec zaproszenia Chrystusa (âIdĹş, sprzedaj wszystko, co masz i pĂłjdĹş za MnÄ â) âodszedĹ zasmucony, gdyĹź miaĹ wiele majÄtnoĹciâ[10] â byĹ przywiÄ zany do tego, co posiadaĹ â Chrystus napominaĹ bogatych. Ostatecznie jednak nie chodziĹo o pieniÄ dze, gdyĹź prawdÄ jest, Ĺźe apostoĹowie sĹuchajÄ c Jego sĹĂłw: âĹatwiej jest wielbĹÄ dowi przejĹÄ przez ucho igielne niĹź bogatemu wejĹÄ do krĂłlestwa niebieskiegoâ, zapytali: âKtóş, wiÄc moĹźe siÄ zbawiÄ?â. Byli przecieĹź ludĹşmi naprawdÄ ubogimi, pozostawili nawet nieliczne rzeczy, ktĂłre posiadali. Jezus odpowiedziaĹ: âU ludzi to niemoĹźliwe ale u Boga wszystko jest moĹźliweâ[11]. Jak moĹźna przeĹźywaÄ rzeczywistoĹÄ naszej egzystencji i Ĺwiata z takim dystansem â poniewaĹź ubogi to ktoĹ taki â charakteryzujÄ cym osÄ d i posĹugiwanie siÄ rzeczami w Ĺwietle ich ostatecznej funkcji? Inaczej mĂłwiÄ c, jak moĹźna ĹźyÄ dla krĂłlestwa BoĹźego? Jezus chwilÄ wczeĹniej to wyjaĹniaĹ, mĂłwiÄ c o maĹĹźeĹstwie. Jak moĹźna przeĹźywaÄ maĹĹźeĹstwo dla krĂłlestwa BoĹźego? Do odpowiedzi âdorzuciĹâ jeszcze sprawÄ dziewictwa. Jak moĹźna ĹźyÄ w Ĺwiecie bez kobiety, dla krĂłlestwa BoĹźego? âU ludzi to niemoĹźliwe ale u Boga wszystko jest moĹźliweâ. Dla Boga nie ma nic niemoĹźliwego. Dlatego PĂŠguy na pierwszych stronach swojego dramatu przyrĂłwnuje nadziejÄ do postaci dziecka, tzn. utoĹźsamia ubogiego w duchu â jak to uczyniĹ Pan â z postaciÄ czĹowieka ĹźyjÄ cego nadziejÄ [12]. Aby ĹźyÄ nadziejÄ potrzebne jest ubĂłstwo ducha, trzeba byÄ jak dziecko, albowiem ostatecznym motywem nadziei jest oparcie siÄ na czymĹ innym, oparcie siÄ na Bogu Ĺźywym, bÄdÄ cym obecnoĹciÄ , stajÄ cym siÄ naszym sercem. DemoralizacjÄ zwiÄ zanÄ z procesem stawania siÄ dorosĹym, demoralizacjÄ, ktĂłra jest nieuchronna gdyĹź maleje wraĹźliwoĹÄ â a jeĹli nie wystÄpuje to, wedĹug mnie, jest znakiem przyÄmienia wraĹźliwoĹci moralnej â demoralizacjÄ dokonujÄ ca siÄ w procesie stawania siÄ dorosĹymi, nie w banalnym znaczeniu tego sĹowa, ale w stosunku do zaĹźyĹoĹci z Bogiem, a przecieĹź w tej zaĹźyĹoĹci tkwi sens Ĺźycia czĹowieka, istota ludzkiego powoĹania ( âOtrzymaliĹmy Ducha, w ktĂłrym moĹźemy woĹaÄ Abba, Ojczeâ[13]), demoralizacjÄ tÄ nasze towarzystwo musi zastÄpowaÄ pomocÄ po to, aby nasze Ĺźycie mogĹo wnosiÄ w czas i przestrzeĹ nadziejÄ, aby nasze Ĺźycie byĹo okreĹlane przez nadziejÄ. Nadzieja jest dominujÄ cÄ ideÄ , dominujÄ cym uczuciem â jeĹli wolicie â dominujÄ cym bardziej niĹź cokolwiek innego, przenikajÄ cym wszystko inne i okreĹlajÄ cym wszystko inne: âU Boga, bowiem nie ma nic niemoĹźliwegoâ. Nie chodzi jednak o Boga naszych myĹli, powtarzam, ale o Boga, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem, Boga Ĺźywego, ktĂłry staĹ siÄ obecny poĹrĂłd nas. Dlatego naleĹźy przeczytaÄ obronÄ Abrahama, przeprowadzonÄ przez Ĺw. PawĹa w LiĹcie do Rzymian, rozdziaĹ 4, wersety 18-25 (postaÄ Abrahama jest tÄ , do ktĂłrej kaĹźdy z nas winien siÄ upodobniÄ) oraz w LiĹcie do HebrajczykĂłw, caĹy rozdziaĹ 11. Podobnym do dziecka, ubogim w duchu, jest Efrem Syryjski, wielki mistrz duchowy, wielka postaÄ chrzeĹcijaĹska z pierwszych wiekĂłw. Z duchem dziecka pisze pewnÄ modlitwÄ, modlitwÄ czĹowieka dorosĹego, starca: âMoje Ĺźycie dzieĹ po dniu chyli siÄ i przybywa moich grzechĂłw. O Panie, BoĹźe dusz i ciaĹ, Ty znasz mojÄ sĹaboĹÄ. Daj mi Panie TwojÄ moc, wspieraj mnie w mojej nÄdzy [âŚ]. O Panie nie gardĹş mojÄ modlitwÄ [âŚ] zachowaj mnie w Twojej dobroci aĹź do koĹcaâ[14]! âDzieĹ po dniu przybywa moich grzechĂłwâ: - jest to oczywiste, wĹaĹciwe ĹşrĂłdĹo â wĹaĹciwe w takim sensie, Ĺźe wyjaĹnia, usprawiedliwia demoralizacjÄ. W nas musi siÄ jednak dokonaÄ coĹ jakby zupeĹnie innego od pewnej âludzkiej racjonalizacjiâ, cos dziÄki czemu czĹowiek przestaje liczyÄ wyĹÄ cznie na siebie, dziÄki czemu nie pokĹada juĹź nadziei w tym co czyni, dziÄki czemu osÄ d nad wartoĹciÄ Ĺźycia nie jest dyktowany przez jego programy. Otóş, to jest wĹaĹnie ten dziwny korzeĹ, ktĂłry nazwaĹem âsercemâ: i bliskoĹÄ Chrystusa dla naszego serca, obecnoĹÄ Chrystusa dla naszego serca jest tym, co musi dokonaÄ gĹÄbokiej przemiany naszego podmiotu; a zatem wszelkie nasze projekty, nasze dziaĹania i zaangaĹźowanie nabywajÄ energiÄ, zdolnoĹÄ konsystencji, uĹźytecznoĹÄ, jakiej byĹmy siÄ nie spodziewali. Kiedy jeden z naszych drogich przyjaciĂłĹ, zakonnik z Cascinazza, przekazaĹ nam pewnÄ ĹredniowiecznÄ modlitwÄ, ktĂłra nastÄpnie rozprzestrzeniĹa siÄ (przynajmniej w Mediolanie), byÄ moĹźe nie zdawaĹ sobie nawet sprawy, ze robi coĹ uĹźytecznego dla wielu? GdyĹź jest prawie niemoĹźliwe, a na pewno bardzo rzadkie znalezienie serca jakie on wyraĹźa, i spotkanie takiego sposobu wyraĹźenia nowego czĹowieka, ku ktĂłremu wszyscy wzdychamy, ku ktĂłremu wszyscy jesteĹmy zwrĂłceni! Bardziej niĹź czegokolwiek potrzeba nam takiego rodzaju ubĂłstwa serca albo takiej nowoĹci serca. Oddalenie, o ktĂłrym mĂłwiĹem wczeĹniej, w istocie jest nie tylko oddaleniem od Chrystusa, ale w gruncie rzeczy takĹźe od Ĺźony, poniewaĹź oddalenie od Chrystusa wprowadza nas w zakĹopotanie wobec kaĹźdego czĹowieka, rĂłwnieĹź wobec siebie. Powraca siÄ do âbycia dwomaâ. Bez przezywania odpowiedzialnoĹci, jak wskazaĹ Bosquet, wraca siÄ do bycia dwoma, trzema, tysiÄ cem, wraca siÄ do bycia zerem. Modlitwa mĂłwi: âOjcze mĂłj, proszÄ CiÄ, uczyĹ Ĺźe mnie to, co chcesz. Jestem nÄdzarzem, Panie, Ty to wiesz: zbaw mnie tak, jak Ty chcesz. Nikt, wiÄc mi nie przeszkodzi, kiedy w gĹÄbi serca wierzÄ w Ciebie. Wydaje mi siÄ, jakby caĹa moja energia mnie opuszczaĹa, ale Ty jesteĹ moim zbawieniem. Jestem Ĺlepy i wciÄ Ĺź na nowo CiÄ szukam. UpadĹem, podĹşwignij mnie. Twoja dĹoĹ mnie uczyniĹa. O nic innego, jak tylko o Ciebie proszÄ. Ojcze mĂłj, proszÄ CiÄ: uczyĹ ze mnÄ to, co chceszâ[15]. PrzykĹad jakim dla chrzeĹcijanina byĹ ktoĹ ĹźyjÄ cy w klauzurze lub zakonnik, mieĹci siÄ na poziomie takiej prostoty. ChcÄ jednak dodaÄ, Ĺźe nie jest to w Ĺźadnym przypadku dyskurs sentymentalny czy charakterologiczny, zwiÄ zany z temperamentem: jest to wskazanie pewnego kierunku, bez ktĂłrego czĹowiek nigdy nie odnajdzie samego siebie in ie bÄdzie mĂłgĹ wnieĹÄ odpowiedniego wkĹadu w budowanie nowego Ĺwiata. MoĹźe zrozumiemy to lepiej dziÄki tekstowi, nadesĹanemu przez pewnÄ studentkÄ: âNiekiedy jest tak, jakby nikt nie uznawaĹ Pana, poniewaĹź wszystkie gĹowy pochylajÄ siÄ nad wĹasnymi cudzymi bĹÄdami, nad wĹasnymi problemami i projektami. Wydaje siÄ, Ĺźe trud odwrĂłcenia wzroku od siebie, by skierowaÄ go na ObecnoĹÄ przekracza nasze moĹźliwoĹci.. W ten sposĂłb Chrystus nie moĹźe niczego w nas poruszyÄ, nie oddajemy Mu chwaĹy. MyĹlimy o Chrystusie, czynimy coĹ w imiÄ Chrystusa, ale nie uznajemy Pana zmartwychwstaĹego, zwyciÄskiego i obecnegoâ. W ciÄ gu szeĹÄdziesiÄciu lat Ĺźycia, nie znalazĹem bardziej syntetycznego i precyzyjnego wyraĹźenia dla okreĹlenia Ĺmiertelnego zĹa, obecnego w ludzie chrzeĹcijaĹskim, a dokĹadniej, w osobach pragnÄ cych ĹźyÄ po chrzeĹcijaĹsku, jak wĹaĹnie osoby z Ruchu. I przyznajÄ, Ĺźe jest to wyraĹźenie syntetyczne takĹźe w znaczeniu prostoty. Dlatego przeczytam to raz jeszcze, gdyĹź dzisiejszego poranka chciaĹbym wyraziÄ, obwieĹciÄ tylko to, Ĺźe Bractwa Comunione e Liberazione [Komunia i Wyzwolenie] chce formowaÄ takie wĹaĹnie sumienia, i tyle. Tylko w ten sposĂłb moĹźna byÄ pewnym wydarzajÄ cej siÄ w Ĺwiecie nowoĹci. âNiekiedy jest tak, jakby nikt nie uznawaĹ Pana, poniewaĹź wszystkie gĹowy pochylajÄ siÄ nad wĹasnymi cudzymi bĹÄdami, nad wĹasnymi problemami i projektami. Wydaje siÄ, Ĺźe trud odwrĂłcenia wzroku od siebie, by skierowaÄ go na ObecnoĹÄ przekracza nasze moĹźliwoĹci.. W ten sposĂłb Chrystus nie moĹźe niczego w nas poruszyÄ, nie oddajemy Mu chwaĹy. MyĹlimy o Chrystusie, czynimy coĹ w imiÄ Chrystusa, ale nie uznajemy Pana zmartwychwstaĹego, zwyciÄskiego i obecnegoâ Od paru lat zawsze uĹźywaĹem pewnego porĂłwnania, ktĂłre jako obraz, na nowo proponuje takÄ ĹwiadomoĹÄ. SÄ dzÄ, Ĺźe musimy potraktowaÄ dosĹownie to, co mĂłwi Chrystus: âJeĹli siÄ nie odmienicie i nie staniecie jak dzieci, nie wejdziecie do krĂłlestwa niebieskiegoâ[16]. Gdzie dziecko wyraĹźa caĹkowicie siebie? Kiedy jest naprawdÄ i caĹkowicie sobÄ , jeĹli nie wĂłwczas, gdy w spokojnej i radosnej okolicznoĹci, jak rĂłwnieĹź w sytuacji niesprzyjajÄ cej i bolesnej, spoglÄ dajÄ c na matkÄ, jakby przez uĹamek sekundy o wszystkim zapomina? JeĹli nie wĂłwczas gdy tym, co wypeĹnia jego twarz, co wypeĹnia jego osobÄ, to znaczy jest jego konsystencjÄ , jest ta kobieta, jest ten mÄĹźczyzna, ojciec? Dla dziecka charakterystyczne jest to, Ĺźe jego konsystencjÄ stanowi obecnoĹÄ kogoĹ innego, kogoĹ dorosĹego, kobiety lub mÄĹźczyzny: w tym jest caĹa jego konsystencja. W Ĺredniowiecznej modlitwie Ĺw. Efrema Syryjskiego wszystko sprowadza siÄ do posiadania serca dziecka, natomiast posiadanie serca dziecka oznacza odwrĂłcenie twarzy od wĹasnych problemĂłw, projektĂłw, wĹasnych i cudzych defektĂłw, by wpatrywaÄ siÄ w Chrystusa: âPodniesienie spojrzenia z siebie na tÄ ObecnoĹÄâ. Jest to jak wiatr, odzierajÄ cy nas ze wszystkiego, czym jesteĹmy. WĂłwczas serce staje siÄ na nowo wolne, albo lepiej, staje siÄ wolne nadal Ĺźyje w ciele, tzn. nadal bĹÄ dzi tak, jak przedtem (âDzieĹ po dniu pomnaĹźajÄ siÄ moje grzechyâ, mĂłwi wielki Ĺw. Efrem), rĂłwnoczeĹnie jednak jakby coĹ innego przyszĹo na Ĺwiat. Na Ĺwiat przyszedĹ nowy czĹowiek, a wraz z nim nowa droga. âOto otwiera siÄ przed wami droga na pustyni, czy nie widzicie jej?â[17]. Na pustyni Ĺwiata otwiera siÄ droga, czyli moĹźliwoĹÄ dzieĹ, ale przed wszystkim jego âdzieĹaâ. âDzieĹaâ sÄ wyrazem czĹowieczeĹstwa, âdzieĹemâ jest nowe czĹowieczeĹstwo, nowe towarzystwo. Bez takiej prostoty, bez takiego ubĂłstwa, bez zdolnoĹci podniesienia wzroku z siebie na tÄ ObecnoĹÄ, niemoĹźliwe jest towarzystwo zrzucajÄ ce z siebie to ostateczne zakĹopotanie, aby mĂłc staÄ siÄ na nowo wÄdrĂłwkÄ . Jest to niemoĹźliwe. JeĹźeli niemoĹźliwe jest towarzystwo bÄdÄ ce prawdziwa pomocÄ w drodze ku przeznaczeniu, to znaczy Ĺźe dla osĂłb z tego towarzystwa przeznaczenie nie jest wszystkim. Tymczasem przeznaczenie staĹo siÄ kimĹ, czĹowiekiem takim jak ja, ktĂłry umarĹ i zmartwychwstaĹ, a wydarzenie tego zmartwychwstania trwa w Ĺwiecie i wibruje we mnie. Trzeba podnieĹÄ wzrok z siebie na tÄ ObecnoĹÄ, na obecnoĹÄ Chrystusa zmartwychwstaĹego. Teraz chcÄ przypomnieÄ wam OrÄdzie Wielkanocne Jana PawĹa II, odczytujÄ c dwa, trzy jego fragmenty, a nastÄpnie pozostawiÄ wam do medytacji pewne cytaty z Pisma ĹwiÄtego. PapieĹź mĂłwi: âOd samego poczÄ tku toczy siÄ batalia miÄdzy dobrem i zĹem. DziĹ jej szala przechyla siÄ w jednÄ stronÄ: wygrywa Ĺźycie; wygrywa Dobro. UkrzyĹźowany Chrystus powstaĹ z grobu i przechyliĹ szalÄ na rzecz Ĺźycia. Na glebie ludzkich dusz na nowo zaszczepiĹ Ĺźycie. ĹmierÄ odtÄ d ma juĹź pewne ograniczenia. Chrystus rozbudziĹ wielka nadziejÄ [âŚ]. To jest orÄdzie. Lecz w jakiej sytuacji Ĺźyjemy? MijajÄ lata, upĹywajÄ wieki. Jest rok 1982. Ofiara paschalna trwa podobnie jak latoroĹl winna zaszczepiona w glebie ludzkoĹci. W Ĺwiecie nadal rozgrywa siÄ walka pomiÄdzy dobrem a zĹem. Ĺťycie Ĺciera siÄ ze ĹmierciÄ , grzech walczy z ĹaskÄ . Jest rok 1982. Z niepokojem musimy myĹleÄ o tym, ku czemu zmierza wspĂłĹczesny Ĺwiat. Struktury grzechu, zakorzeniajÄ c siÄ w ludzkoĹci naszych czasĂłw niczym rozlegĹe korzenie zĹa, zdajÄ siÄ przesĹaniaÄ horyzont Dobra [âŚ]. Wydaje siÄ, iĹź groĹźÄ zniszczeniem czĹowieka i ziemi. Lecz nawet jeĹli w historii czĹowieka, jednostki, rodzin, spoĹecznoĹci i wreszcie caĹej ludzkoĹci zĹo rozpleniĹo siÄ nieproporcjonalnie i w reszcie caĹej ludzkoĹci zĹo rozpleniĹo siÄ nieproporcjonalnie, przesĹaniajÄ c horyzont dobra, ono w kaĹźdym razie juĹź ciÄ nie pokona. Chrystus zmartwychwstaĹy juĹź wiÄcej nie umiera. Nawet gdyby w historii czĹowieka [âŚ] wzmogĹo siÄ zĹo, nawet gdyby po ludzku nie widziaĹo siÄ powrotu do Ĺwiata, w ktĂłrym czĹowiek Ĺźyje w pokoju i sprawiedliwoĹci, do Ĺwiata miĹoĹci spoĹecznej, nawet jeĹli po ludzku nie widaÄ tego przejĹcia, nawet jeĹli nasila siÄ atak mocy ciemnoĹci i mocy zĹa Ty â jako Ofiara paschalna, Baranek bez skazy, Zbawiciel â juĹź odniosĹeĹ zwyciÄstwo. Twoja Pascha jest owym przejĹciem! Ty uczyniĹeĹ z niej nasze zwyciÄstwo! [âŚ] W sercu kaĹźdej ludzkiej Ĺmierci zawiera siÄ tajemnica zmartwychwstania. Ona pozostaje w sercu rzesz: w samym sercu nieprzebranych rzesz [âŚ] Paschalna tajemnica pojednania pozostaje w gĹÄbi ludzkiego Ĺwiata. I nikt juĹź jej stamtÄ d nie wyrwieâ[18]. âPodnieĹ wzrok na tÄ ObecnoĹÄâ. W terminologii liturgicznej: âĹťyÄ Jego pamiÄciÄ â. ChciaĹem jedynie przypomnieÄ, ze kwestia caĹej naszej historii, nasza chrzeĹcijaĹska historia, nasz historia Ruchu osiÄ gnÄĹa pewnÄ granicÄ, gdzie jest przynaglona do caĹkowitego uproszczenia. Pan postawiĹ nas razem a my zgodziliĹmy siÄ na to wĹaĹnie dlatego, aby ta prostota staĹa siÄ prawdziwa, aby siÄ potwierdziĹa, aby siÄ wydarzyĹa i zrealizowaĹa. ZgromadziliĹmy siÄ, aby ta ostateczna prostota objawiĹa siÄ miÄdzy nami: z jednej strony musi przyczyniÄ siÄ do wzrostu Ĺźywej ĹwiadomoĹci naszego grzechu, jako âstruktury zĹaâ, jak powiedziaĹ papieĹź, zakorzeniajÄ cego siÄ w nas (to jest niemajÄ ca rĂłwnej sobie maĹostkowoĹÄ, w takim sensie, Ĺźe âzamykaâ, âprzekreĹlaâ kaĹźdy nasz dzieĹ); z drugiej zaĹ strony musi wzrastaÄ pewnoĹÄ i wiara, Ĺźe caĹe zĹo obecne we mnie, juĹź zostaĹo pokonane, zwyciÄĹźone przez pewnÄ obecnoĹÄ. Jak w przypadku dziecka: niezaleĹźnie od sytuacji, w jakiej siÄ znajduje, obecnoĹÄ matki lub ojca daje mu pewnoĹÄ, Ĺźe wszystko siÄ uĹoĹźy, ze wszystko jest w porzÄ dku. ChciaĹbym, abyĹcie dzisiejszego ranka, podczas medytacji, przeczytali na nowo piÄkne proroctwo o czĹowieku, ktĂłry spotkaĹ Chrystusa, czyli proroctwo dotyczÄ ce kaĹźdego z nas. ChciaĹbym, abyĹcie w 38 rozdziale Izajasza przeczytali Kantyk Ezechiela[19], a nastÄpnie caĹy rozdz. 41 i 55, poniewaĹź uwaĹźam, Ĺźe w nich jest wyraĹźony pewien duch lub poczucie siebie, a my jesteĹmy wezwani, aby takie poczucie siebie âodzyskaÄâ teraz w sposĂłb dojrzaĹy (âodzyskaÄâ, poniewaĹź jest to poczucie, ktĂłre mieliĹmy jako dzieci, a w sposĂłb dojrzaĹy poniewaĹź jesteĹmy doroĹli). JesteĹmy wezwani aby âodzyskaÄ jeâ w Ĺźyciu. Aby zaistniaĹo w nas nowe Ĺźycie i staĹo siÄ ĹşrĂłdĹem obecnoĹci innego czĹowieczeĹstwa, ĹşrĂłdĹem innej wspĂłlnoty i ĹşrĂłdĹem innych dzieĹ. Lektura trzech fragmentĂłw z Izajasza, naleĹźÄ cych do najpiÄkniejszych kart caĹej Biblii sĹuĹźy temu, abyĹmy lepiej zrozumieli i poczuli, rĂłwnieĹź od strony psychologicznej nowÄ postawÄ, jakÄ powinniĹmy przyjÄ Ä, z naszÄ wraĹźliwoĹciÄ wobec wĹasnego zĹa, ale wraĹźliwoĹciÄ i bĂłlem, ktĂłre sÄ bezpoĹrednio objÄte i przemienione przez pewnoĹÄ â peĹnÄ wdziÄcznoĹci, peĹnÄ wesela ducha i peĹnÄ perspektywy, stÄ d teĹź pĹodnÄ w swojej perspektywie â i przez myĹl o obecnoĹci Chrystusa. WĹaĹnie po to zostaĹo nam dane proroctwo, abyĹmy potrafili lepiej zrozumieÄ to, co nam przyniĂłsĹ Chrystus. Aby Chrystus staĹ siÄ obecnoĹciÄ w naszym sercu, u poczÄ tku tego wszystkiego, co wyraĹźa naszÄ osobÄ i nasz byt: uwaĹźam, ze jest to przemiana jakiej powinniĹmy pragnÄ Ä. Jest to przemiana nie tego, co czynimy, nie tego, co winniĹmy czyniÄ, ale naszego serca. Nasze towarzystwo bÄdzie istnieÄ tylko z tego powodu, bÄdzie dÄ ĹźyÄ jedynie do tego. PrawdÄ jest, Ĺźe nie moĹźna przebywaÄ w towarzystwie, ktĂłre w tym pomaga, jeĹli nie zapragnÄĹo siÄ tego, to znaczy jeĹli w jakiĹ sposĂłb prostota ta nie jest juĹź tym, co siÄ wybiera, jeĹli nie odczuwa siÄ ubĂłstwa serca i obecnoĹci Chrystusa, jako rzeczy najbardziej upragnionej. JeĹli to nie jest juĹź obecne i dominujÄ ce, jeĹli cokolwiek innego wypeĹnia nasze serce, jest niemoĹźliwe abyĹmy odnaleĹşli siÄ w tego rodzaju towarzystwie: powracamy do towarzystwa takiego, jakie zawsze mieliĹmy. Tymczasem nie powinniĹmy traciÄ okazji, tego szczytu, tej zawrotnej okazji, oferowanej nam przez Pana. Ks. Biskup Crox, sekretarz Papieskiej Rady ds. Rodziny, powoĹanej przez papieĹźa Jana PawĹa II, udaĹ siÄ do Turynu na spotkanie zorganizowane przez nasze rodziny. NiektĂłrzy uczestnicy napisali mi, Ĺźe zapytany co sÄ dzi na temat naszych CentrĂłw Kulturalnych, w ktĂłrych miaĹ okazjÄ przebywaÄ, Cox odpowiedziaĹ, Ĺźe we WĹoszech spotkaĹ siÄ z KoĹcioĹem bardzo zinstytucjonalizowanym i formalistycznym, spotkaĹ siÄ z wieloma duszpasterzami oderwanymi od ludzi i obcymi ich doĹwiadczeniu, co wywarĹo na nim zĹe wraĹźenie. Kiedy poznaĹ wspĂłlnoty Cl bardzo siÄ ucieszyĹ, poniewaĹź zobaczyĹ ludzi otwartych, ktĂłrzy radoĹnie ĹźyjÄ wiarÄ w róşnych sytuacjach wewnÄ trz Ĺwiata. WedĹug niego CL ma bardzo interesujÄ cÄ i oryginalnÄ metodÄ, poniewaĹź jako Ĺźywa wspĂłlnota chrzeĹcijaĹska jest w stanie tworzyÄ narzÄdzia i struktury obecnoĹci w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre nie identyfikuje siÄ ze wspĂłlnotÄ czy ruchem, a zatem sÄ dla wszystkich, rĂłwnoczeĹnie jednak nie bojÄ siÄ one deklarowania swojego pochodzenia i wĹasnej toĹźsamoĹci, co wedĹug niego jest bardzo oryginalne i bardzo waĹźne. Ta sĹuszna i dotykajÄ ca samej natury ruchu obserwacja bpa Coxa, razem z historycznym znaczeniem, jakie ma nasze doĹwiadczenie, tak jak je uznaĹ KoĹciĂłĹ, po raz kolejny, tym razem w sposĂłb, ktĂłrego nie moĹźna pominÄ Ä, ukazuje iĹź problemem sÄ osoby. Problemem jest to, aby osoby ĹźyjÄ ce tym doĹwiadczeniem, ĹźyĹy nim do koĹca. Ĺťycie nim aĹź do koĹca nie oznacza, ze przestaje siÄ byÄ grzesznikiem, ale zaczyna siÄ byÄ prawdziwym: ta prawda wynika z wiary, a wiara jest uznaniem, Ĺźe BĂłg stal siÄ czĹowiekiem i zmartwychwstaĹ dla nas, ze juĹź dla nas zwyciÄĹźyĹ i Ĺźe ten czĹowiek, ktĂłry zwyciÄĹźyĹ jest obecny. Nie jest jednak obecny, jeĹli nie przenika serca. JeĹźeli zaĹ przenika serce staje siÄ bardziej bezpoĹredniÄ treĹciÄ naszego spojrzenia, a nasze spojrzenie przestaje byÄ wiÄĹşniem tego, czym jesteĹmy albo tego, czym sÄ inni, albo okolicznoĹci. Nasze serce powinno byÄ jak dziecko spoglÄ dajÄ ce na matkÄ. ProszÄ c was, abyĹcie siÄgnÄli do Biblii i przeczytali Psalm 131[20], chciaĹbym, abyĹmy siÄ nauczyli na pamiÄÄ tego bardzo krĂłtkiego psalmu, poniewaĹź on powinien staÄ siÄ programem osobistej wÄdrĂłwki kaĹźdego, kto naleĹźy do Bractwa. Przykro mi, ze tego, co chciaĹem powiedzieÄ nie wyraziĹem krĂłcej i w prostszy sposĂłb. ChciaĹem wam zakomunikowaÄ â dzisiejszego ranka, jak powiedziaĹem na poczÄ tku, zupeĹnie nieoczekiwanie, znajdujÄ c siebie na poziomie tych, ktĂłrzy wiele lat temu siedzieli w Ĺawkach szkolnych, kiedy ja zajmowaĹem miejsce przy biurku â tylko jedno, a sĹowem najpeĹniej to wyraĹźajÄ cym jest sĹowo ânadziejaâ. âNadzieja jest wiarÄ , ktĂłra najbardziej podoba siÄ Boguâ[21], jak powiedziaĹ PĂŠguy, poniewaĹź nadzieja jest pogodÄ w patrzeniu na Ĺźycie, pogodÄ ducha jaka ma dziecko, kiedy spostrzega, ze jest mama i w pierwszej chwili na niÄ patrzy. KaĹźdy z nas zostaĹ powoĹany, aby patrzeÄ i stawiaÄ czoĹa Ĺwiatu z taka pogodÄ ducha, z prosta pewnoĹciÄ , ze wszystko juĹź siÄ speĹniĹo poniewaĹź Chrystus zmartwychwstaĹ i ZmartwychwstaĹy jest w nim. I wĹaĹnie âtoâ towarzystwo czyni moĹźliwym ânaszeâ towarzystwo takie, jakim ono jest, natomiast oddalenie od Chrystusa w naszym Ĺźyciu ludzi dorosĹych jest ostatecznym rdzeniem zakĹopotania, jakie istnieje takĹźe w naszych grupach Bractwa, aĹź po rzeczywistoĹÄ rodzinnÄ , miÄdzy mÄĹźczyznÄ a kobietÄ . ProsiĹabym wam, abyĹcie pozostali w milczeniu, przez godzinÄ; niech kaĹźdy w tym czasie sam odmĂłwi AnioĹ PaĹski, to jest bowiem praktyka, o ktĂłrej nie moĹźna zapominaÄ, praktyka, ktĂłra przynagla, aby wciÄ Ĺź zaczynaÄ, aby stale odnawiaÄ pamiÄÄ. Dzisiaj rano chciaĹem wam w prosty sposĂłb powiedzieÄ, gdzie znajduje siÄ serce sprawy. RĂłwnieĹź dlatego, powtarzam, Ĺźe bez takiego serca bÄdzie wam trudno, aby grupy Bractwa ĹźyĹy, to znaczy, aby byĹy razem, aby razem siÄ trzymaĹy. Czy wiecie, dlaczego zaczÄ Ĺ siÄ Ruch? Ruch zaczÄ Ĺ siÄ dlatego, Ĺźe byĹa âmĹodzieĹźâ; aby budowaÄ Bractwo trzeba na nowo staÄ siÄ âmĹodymiâ, w przeciwnym razie jego powstanie bÄdzie niemoĹźliwe. Lecz ten âpowrĂłt do bycia mĹodymiâ majÄ c czterdzieĹci, piÄÄdziesiÄ t czy szeĹÄdziesiÄ t lat jest rzeczywiĹcie punktem kulminacyjnym Ĺźycia i ĹşrĂłdĹem mĹodoĹci, mĹodzieĹczoĹci, ktĂłra pozwala dziaĹaÄ, czyli tworzyÄ: jest ĹşrĂłdĹem pĹodnoĹci.
[1] Jan PaweĹ II, Homilia. Podróş do Republiki DominikaĹskiej. Meksyk i Wyspy Bahama. 26 stycznia 1979 r. [2] K. WojtyĹa, PrzemĂłwienie z okazji ĹwiÄta Ĺw. Szczepana, 26 grudnia 1976 r., w: PrzemĂłwienia do Ludu BoĹźego, Rubbettino, Soviera Mannelli 2006 r., s. 187. [3] P. Lagerkvist, Uno sconosciuto è il mio amico [KtoĹ nieznajomy jest moim przyjacielem] w: Poesie, Forli 1991 r. [4] DosĹownie: âSpraw, abym ujrzaĹ TwojÄ chwaĹÄâ (Wj 33, 18) [5] G. Gusti, Sant`Ambrogio, w: Poesie, Mediolan 1945 r. [6] L. Giussani, Moralita: memoria e desidero [MoralnoĹÄ: pamiÄÄ i pragnienie] w: Alla ricerca del volto umano [W poszukiwaniu ludzkiego oblicza], Mediolan 1995 r., s. 231-232. [7] A. Bosquet, Essere uno [ByÄ jednym], w: Il dubio e la grazia [ZwÄ tpienie i Ĺaska]. Reggio Emilia 1981 r. [8] Ch. Peguy, Il Portico del mistero della seconda virtĂš [Portyk drugiej cnoty], Mediolan 1997. [9] Ĺk 1, 37 [10] Zob. Mt 19, 21-22 [11] Zob. Mt 19, 23-26 [12] Zob. Ch. Peguy, Il Portico della seconda virtu [Portyk drugiej cnoty], dz. cyt. [13] Zob. Ga 4, 6. [14] Ĺw. Efrem, Preghiera nella vecchiaia [Modlitwa w staroĹci]. [15] Zob. Pater mi w: Canti [Ĺpiewy], Cooperativa Editoriale Nuovo Mondo, Mediolan 2002 r., s. 50. [16] Mt 18, 3. [17] Iz 43, 19. [18] Jan PaweĹ II, OrÄdzie Ubi et orbi, 11 kwietnia 1982 r. [19] Zob. Iz 38, 9-20. [20] âPanie, moje serce siÄ nie pyszni i nie patrzÄ wynioĹle moje oczy. Nie dbam o rzeczy wielkie, ani o to, co przerasta me siĹy. Lecz uspokoiĹem i uciszyĹem moja duszÄ; jak dziecko na Ĺonie swej matki, jak ciche dziecko jest we mnie moja dusza. Izraelu, zĹóş nadziejÄ w Panu, teraz i na wiekiâ. [21] Zob. przypis 8. |