Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2021 > styczeń / luty

Ślady, numer 1 / 2021 (styczeń / luty)

Pierwszy Plan. Ziemia Święta

„Nasze blizny”

Yisca Harani, żydówka, uczy historii chrześcijaństwa i ryzykuje wszystko w sprawie wychowania do dialogu. Mało teorii i dużo współdzielenia: „Aby rany nie determinowały życia”.

Alessandra Buzzetti


Złote mozaiki wyglądają jak iskry, gdy rankiem promienie słońca wdzierają się do Bazyliki Narodzenia Pańskiego w Betlejem. Nadzwyczajne widowisko, w którym od roku nie uczestniczy już prawie nikt. Mała grupka zwiedzających znajduje się sama w centrum sceny. Nie sposób ich nie zauważyć. Zwłaszcza jeśli dostrzega się znajomy profil żydowskiej wykładowczyni, zadzierającej głowę do góry.

Yisca zdaje sobie sprawę, że ze względów bezpieczeństwa izraelscy obywatele nie powinni wkraczać na terytoria palestyńskie, ale ta kobieta o równie łagodnym, co zdeterminowanym spojrzeniu, jest trochę w domu także tutaj. Przyprowadziła ze sobą koleżankę, wykładającą na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, która pragnęła odwiedzić dopiero co odrestaurowaną Bazylikę, gdzie nie wchodziła od czasów drugiej Intifady (powstania palestyńskiego przeciwko izraelskiej okupacji Palestyny w latach 2000–2004 – przyp. red.). „Mam wielu przyjaciół w Betlejem i mogłabym przyjść z nimi – mówi Yisca – tymczasem postanowiłam, by towarzyszył mi lokalny przewodnik, wszyscy są bezrobotni od roku. Mój mąż także stracił pracę w Izraelu, ale my mamy wszystko, czego potrzebujemy”. Yisca fotografuje każdy szczegół Bazyliki, łącznie z grotą Narodzenia Pańskiego, aby mogli zakosztować tych widoków jej studenci historii chrześcijaństwa, wszyscy żydzi.

„Zdałam sobie sprawę, że pandemia, która zmusiła mnie do prowadzenia zajęć przez Zooma, mogła stać się okazją, by wpuścić do pewnych miejsc ludzi, którzy inaczej nigdy by do nich nie weszli. Mam na myśli najbardziej ortodoksyjnych żydów. Dlatego po wykładach o chrześcijańskim Bożym Narodzeniu, które prowadziłam każdej niedzieli Adwentu, wpadłam na pomysł przetłumaczenia i skomentowania w języku hebrajskim, na żywo, pasterki, której przewodniczył w Betlejem łaciński patriarcha Jerozolimy Pierbattista Pizzaballa”. Transmisję śledziło ponad tysiąc osób – nieoczekiwany sukces w środku nocy, tak jak nieoczekiwane były liczne podziękowania napływające w następnych dniach.

 

„Próbowałam przekazać istotę obchodów – opowiada – ponieważ udział we mszy św. nie jest jak pójście do teatru. Chodzi o głęboki dialog z Bogiem, niektórzy to pojęli. Dla nas, żydów, słuchanie proroka Izajasza jest czymś znajomym, tak jak niektóre fragmenty homilii o uniwersalnej wartości, ale starałam się dotknąć istoty historii chrześcijańskiej, tłumacząc Ewangelię św. Łukasza. Pasterze byli ludźmi z marginesu społecznego i nagle wszyscy stają się posłańcami czegoś tak ważnego. Było to przepiękne doświadczenie, które zaproponuję także w przyszłym roku.

                Można się założyć, że Yisca Harani dotrzyma obietnicy, bo dla niej wychowywanie do dialogu, szacunku i wzajemnego poznania jest prawdziwą misją, którą od dzieciństwa oddychała w domu rodzinnym. Nauczyła się jej od swojego ojca, profesora Zwiego Werblowsky’ego, założyciela Katedry Religii na Uniwersytecie Hebrajskim w Jerozolimie, wielokrotnie nagradzanego protagonisty dialogu międzyreligijnego nie tylko w Ziemi Świętej. „Dorastałam w rodzinie ortodoksyjnych żydów, gdzie każdy był mile widziany. Intensywne przeżywanie wiary i tożsamości współistniało z pragnieniem poznania i spotkania wszystkich innych ludzi. Postanowiłam studiować historię religii, tak jak mój ojciec, i specjalizować się w historii chrześcijańskiej. Wydawała mi się najbardziej intrygująca. Z pewnością nie wyobrażałam sobie, że przyjdzie mi działać na polu minowym. Jesteśmy zranionym krajem z wieloma bliznami, musimy postępować delikatnie, ale jednocześnie zadać sobie zasadnicze pytanie: co chcemy zrobić z tymi bliznami? Czy chcemy pozwolić, by zdeterminowały całe nasze życie?”.

 

Nie jest to retoryczne pytanie dla Yiski, która wielokrotnie doświadczyła wrogości i niezrozumienia wobec swoich inicjatyw podejmowanych wraz z chrześcijańskimi i muzułmańskimi przyjaciółmi. Mało teorii i dużo współdzielenia. Tak jak wtedy, gdy zakasała rękawy, korzystając z dobrowolnej pomocy swoich studentów, aby posprzątać i uporządkować po kilku wandalskich atakach cmentarze trzech wyznań na Górze Syjon, jednym z najświętszych i najbardziej spornych miejsc w Jerozolimie. „Orkiestra trzech religii zawsze musi składać się tutaj z trzech instrumentów, jeśli grają tylko skrzypce, muzyka jest skazana na śmierć”.

                Ta działalność na przykład była promowana wraz z przyjaciółmi z Jerozolimskiego Centrum Międzykulturowego, do którego należy także łaciński patriarcha Jerozolimy Pierbattista Pizzaballa. „Wybrałam arcybiskupa Pizzaballę jako osobistego nauczyciela chrześcijaństwa kilka lat temu” – żartuje Yisca, ale nie za bardzo,. Z obecnym patriarchą współdzieli ścieżkę „budowania pokoju” – by posłużyć się sformułowaniem drogim papieżowi Franciszkowi – na którą składają się konkretne gesty współdzielenia życia i wzajemnej pomocy przy powstrzymywaniu radykalizacji.

 

„W ostatnich latach nastąpiło wielkie zamknięcie – wzdycha Yisca – ale moje doświadczenie mówi mi, że im wyraźniejsza jest tożsamość, tym prawdziwszy jest dialog. Prawdopodobnie mam już więcej chrześcijańskich przyjaciół niż żydów, oddałbym życie za wielu z nich, ale nie pragnę, aby przeszli na judaizm. Zaprzyjaźniona siostra zakonna nie rozumiała, dlaczego pomagam tak wielu chrześcijanom, a sama nie chcę przyjąć wiary katolickiej. Tak jak jasne jest dla mnie to, że pomaga się temu, kto tego potrzebuje, kimkolwiek on jest, tak samo jasne jest dla mnie to, że pozostanę żydówką aż do śmierci. Jest to współodczuwanie, którego nauczyłam się od mojego ojca. Oznacza ono przede wszystkim postrzeganie drugiego jako istotę ludzką. Mój najmłodszy syn odbywa służbę wojskową i podziela moją wizję rzeczywistości. Często myślę o tym, gdy otrzyma rozkaz strzelania do innego człowieka i będzie musiał zdecydować. Dzisiaj przeraża mnie w moim kraju to, że nie postrzegamy siebie nawzajem jako osób posiadających taką samą godność. To pierwszy krok w rozmowie o przebaczeniu. Waham się używać tego słowa. Nie mogę zapomnieć tego, że mój ojciec, kiedy dyskutowało się o tym, jak i czy żydzi mogliby kiedykolwiek wybaczyć nazistom Holokaust, powiedział: „Nie mamy prawa przebaczać w imieniu tych, którzy cierpieli, ale odgrywamy rolę w budowaniu przyszłości”.

Yisca mieszka obecnie w Tel Awiwie, dom ojca w Jerozolimie jest wynajmowany. Za wyjątkiem jednego pokoju, w którym jej ojciec się modlił. Rzadko chodził do Synagogi i otwierał drzwi domu na święta żydowskie. „Często znów spotykamy się w tym pokoju, by się modlić i świętować razem z rodziną i przyjaciółmi – mówi. – Na ostatnie święto Purim zaprosiłam zakonnice ze Zgromadzenia Sióstr Benedyktynek Oliwetanek z Abu Ghausz, położonego około 10 kilometrów od Jerozolimy. Znają judaizm, ale nigdy nie uczestniczyły w jakimkolwiek żydowskim święcie. Piliśmy i tańczyliśmy razem. Było to bardzo piękne, niezapomniane doświadczenie nie tylko dla sióstr, ale także dla moich siostrzenic i bratanków. Moje rodzeństwo i ja jesteśmy przyzwyczajeni do obchodzenia świąt w taki sposób, ale nie młodsze pokolenie. Musimy je wychowywać. To jest wyzwanie. Nieustannie angażuję się w dialog, ponieważ jako dziecko żyłam w Raju, ale kiedy zostałam katapultowana do rzeczywistości, zrozumiałam, że trzeba walczyć każdego ranka, by go odzyskać”.


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją