Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2020 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Pierwszy Plan SkÄ d bierze siÄ nadzieja? Publikujemy peĹny tekst rozmowy Bernarda Scholza, prezesa Fundacji Meeting w Rimini, z ksiÄdzem JuliĂĄnem CarrĂłnem, prowadzÄ cym ruch Komunia i Wyzwolenie (Comunione e Liberazione), podczas edycji specjalnej Meetingu 20 sierpnia 2020 r. Bernhard Scholz: Witam na spotkaniu z JuliĂĄnem CarrĂłnem, przewodniczÄ cym Bractwa Comunione e Liberazione. DziÄkujÄ, ksiÄĹźe Carronie, Ĺźe jesteĹ z nami tego wieczoru. SkÄ d bierze siÄ nadzieja? W tym pytaniu skupia siÄ wiele pytaĹ, ktĂłre wyĹoniĹy siÄ w tym dramatycznym okresie naszej historii: âNa co mogÄ mieÄ nadziejÄ? Jaka jest róşnica pomiÄdzy nadziejÄ a optymizmem? Gdzie rodzi siÄ zdolnoĹÄ posiadania nadziei?â. SÄ to pytania, ktĂłre podejmiemy w rozmowie dzisiejszego wieczoru. Zaczniemy od pytania dotyczÄ cego twojej publikacji, ktĂłra ukazaĹa siÄ w Ĺrodku lockdownu: Il risveglio dellâumano [Przebudzenie czĹowieczeĹstwa] (J. CarrĂłn, Il risveglio dellâumano. Riflessioni da un tempo vertiginoso, Bur, Milano 2020; wyd. pol.: Przebudzenie czĹowieczeĹstwa. Refleksje z czasu przyprawiajÄ cego o zawrĂłt gĹowy, Wydawnictwo i Drukarnia ĹwiÄtego KrzyĹźa, Opole 2020). Jak moĹźna mĂłwiÄ o âprzebudzeniuâ w momencie peĹnym ograniczeĹ, peĹnym restrykcji, ktĂłre zmusiĹy nas do pozostania w domu, niechodzenia do pracy, nieuczestniczenia w zajÄciach szkolnych?
JuliĂĄn CarrĂłn: WierzÄ, Ĺźe to, w czym uczestniczymy, jest przykĹadem przebudzenia czĹowieczeĹstwa. W sytuacji takiej jak ta kto mĂłgĹ marzyÄ o tym, Ĺźe moĹźna zorganizowaÄ Meeting na takÄ skalÄ, w ĹÄ cznoĹci ze 120 placami rozsianymi po caĹym Ĺwiecie, z trudnÄ do wyobraĹźenia inwencjÄ twĂłrczÄ ? To tylko przykĹad, ale potwierdza, Ĺźe kiedy w obliczu kryzysu stajemy otwarci na prowokacjÄ, ktĂłrÄ ten kryzys wyraĹźa, moĹźemy zobaczyÄ, jak budzi siÄ kreatywnoĹÄ i zdolnoĹÄ do zaangaĹźowania, ktĂłre wielu zaskoczyĹy. To nie przebudzenie â jak czasem myĹlimy â pomimo trudnoĹci, ale wĹaĹnie dlatego, Ĺźe sÄ trudnoĹci, ktĂłre zmuszajÄ nas do znalezienia innych drĂłg, innych moĹźliwoĹci, do wyraĹźenia ukrytych zasobĂłw, ktĂłre w przeciwnym razie nie ujawniĹyby siÄ. Wiele z nowoĹci, ktĂłre widzieliĹmy na tym Meetingu â ktĂłre widzimy i ktĂłre zobaczymy â zrodziĹy siÄ dziÄki prowokacji ostatnich miesiÄcy, bez ktĂłrej pewnie trzeba by wielu lat, aby je wymyĹliÄ i rozwinÄ Ä. ZaczÄ Ĺem od Meetingu, bo przykĹad jest najbardziej konkretnym sposobem, Ĺźeby odpowiedzieÄ na twoje pytanie. NiezaleĹźnie od wszystkiego przebudzenie dokonuje siÄ tu, wobec nas.
Scholz: Ĺťeby mĂłwiÄ o nadziei, zacznijmy od pewnego spostrzeĹźenia dotyczÄ cego naszej codziennoĹci. Nie ma dnia, nie ma godziny, ĹźebyĹmy nie mĂłwili: âMam nadziejÄ, Ĺźe to siÄ wydarzyâ, âMam nadziejÄ, Ĺźe coĹ pĂłjdzie dobrzeâ, âMam nadziejÄ, Ĺźe to siÄ nie stanieâ. Nasze Ĺźycie jest przesiÄ kniÄte, ksztaĹtowane, w caĹym swoim dziaĹaniu i przedsiÄbiorczoĹci, przez spojrzenie na przyszĹoĹÄ â mamy nadziejÄ, Ĺźe stanie siÄ coĹ dobrego albo Ĺźe nie wydarzy siÄ coĹ zĹego. Pytam: czy nadzieja jest w jakiĹ sposĂłb staĹÄ skĹadowÄ naszej egzystencji?
CarrĂłn: Z pewnoĹciÄ . Pavese pisaĹ o tym w sposĂłb dla nas niezapomniany: âCzy ktoĹ kiedykolwiek nam coĹ obiecaĹ? Wobec tego, dlaczego czekamy?â (C. Pavese, RzemiosĹo Ĺźycia (Dziennik 1935â1950), PIW, Warszawa 1972, s. 378). Geniusz Pavesego â zawsze mnie to poruszaĹo â polegaĹ na tym, iĹź uchwyciĹ on, jak bardzo do struktury ludzkiej â jego, a wiÄc naszej, kaĹźdego czĹowieka â przynaleĹźy oczekiwanie i nadzieja. SÄ one czÄĹciÄ naszej ludzkiej natury. Mamy nadziejÄ, oczekujemy, bo oczekiwanie, posiadanie nadziei jest czymĹ konstytutywnym dla naszego ludzkiego bytu. Problem pojawia siÄ jednak wtedy, kiedy rzeczywistoĹÄ staje siÄ nieubĹagana i podwaĹźa tÄ naszÄ nadziejÄ â Ĺźe tak powiem â ânaturalnÄ â. Kiedy okolicznoĹci stajÄ siÄ twarde, przeciwne, trwaĹoĹÄ naszej nadziei wystawiona jest na prĂłbÄ. âAle jest jakiĹ dysonujÄ cy akcent â mĂłwiĹ Leopardi â Rani ucho, w nicoĹÄ / obraca ten raj w jednym momencieâ (G. Leopardi, Sopra il ritratto di una bella donna, w. 47-49, w: tegoĹź, Cara beltĂ , Bur, Milano 2010, s. 96-97) Scholz: Jaka jest, w tym znaczeniu, róşnica pomiÄdzy nadziejÄ a optymizmem?
CarrĂłn: Optymizm jest pewnÄ dyspozycjÄ psychologicznÄ , Ĺźeby widzieÄ pozytywne strony rzeczywistoĹci, Ĺźeby twierdziÄ, Ĺźe wszystko idzie w dobrym kierunku, nawet za cenÄ zamkniÄcia oczu. To coĹ, co wynika z temperamentu, a zarazem coĹ ulotnego: zmienia siÄ pogoda, nadchodzi burza i wszystko siÄ koĹczy. Voltaire, kpiÄ c sobie z tego optymizmu, na pytanie: âCo to takiego optymizm?â w Kandydzie odpowiada: âAch [âŚ] to obĹÄd dowodzenia, Ĺźe wszystko jest dobrze, kiedy nam siÄ dzieje Ĺşleâ (F. Voltaire, Kandyd, czyli optymizm, rozdz. XIX, tĹum. T. Boy-ĹťeleĹski, www.wolnelektury.pl). âOptymizm â mĂłwi Bernanos â jest surogatem nadzieiâ (G. Bernanos, Pensieri, Parole, Profezie, Milano 1996, s. 68). Dlaczego? PowĂłd jest prosty: brakuje mu konsystencji, Ĺźeby mĂłc oprzeÄ siÄ zdarzeniom, nie ma moĹźliwoĹci ostania siÄ wobec przeciwnoĹci. I tak, kiedy trudnoĹÄ przekracza nasze siĹy i zasiÄg naszych staraĹ, ten surogat bierze w Ĺeb. WĹaĹnie to widzieliĹmy wszyscy, gdy zostaliĹmy zagonieni do naroĹźnika przez Covid: zmuszeni do stawienia czoĹa niebezpieczeĹstwu albo, w najlepszym wypadku, do pozostania w domu, do wymyĹlania nowych sposobĂłw przeĹźywania codziennych sytuacji; wtedy wyszĹo na wierzch, czy nasza nadzieja byĹa tylko bezuĹźytecznym optymizmem, czy teĹź czyniĹa nas zdolnymi do stawienia czoĹa trudom sytuacji z godnoĹciÄ .
Scholz: Innym doĹwiadczeniem, ktĂłre staje siÄ czÄsto naszym udziaĹem, jest to, Ĺźe kiedy znajdujemy siÄ w trudnej sytuacji, ktĂłrej nie potrafimy rozwiÄ zaÄ, przyjmujemy postawÄ pewnego rodzaju stand by, czekajÄ c, aĹź z czasem to minie. W miÄdzyczasie jednak nie Ĺźyjemy, jesteĹmy zdeterminowani oczekiwaniem, Ĺźe ta trudnoĹÄ â choroba, kĹopot albo coĹ innego â minie jak najszybciej. Czy moĹźliwe jest natomiast Ĺźycie z nadziejÄ , bÄdÄ c Ĺwiadomymi samych siebie, rĂłwnieĹź w momentach takie jak te?
CarrĂłn: Wszystko zaleĹźy od punktu oparcia, jaki mamy w Ĺźyciu. Nadzieja rzeczywiĹcie potrzebuje oprzeÄ siÄ na jakiejĹ racji. Kiedy stajÄ przed nami wyzwania wykraczajÄ ce poza naszÄ rutynÄ, poza to, co juĹź znamy, poza nasze moĹźliwoĹci, nasze siĹy, nasze starania, wtedy widaÄ, czy mamy adekwatny punkt oparcia, Ĺźeby z pozytywnym nastawieniem podjÄ Ä to, co nam siÄ wydarza. JeĹli tego brakuje, moĹźemy jedynie czekaÄ, aĹź burza minie, nie jesteĹmy w stanie stawiÄ czoĹa prowokacjom, ktĂłre przynosi rzeczywistoĹÄ, odwracamy twarz. A to nie tylko nie rozwiÄ zuje, ale pogĹÄbia trudnoĹci. WyobraĹşmy sobie jakÄ Ĺ osobÄ, ktĂłra w czasie, gdy musiaĹa zostaÄ w domu, ĹźyĹa z takim nastawieniem jak ktoĹ, kto czeka tylko, aĹź wszystko minie! To musiaĹ byÄ niemaĹy wysiĹek, budziÄ siÄ rano i czekaÄ, aĹź nastÄpnego dnia, i znowu nastÄpnego dnia, wszystko minie! W ten sposĂłb sytuacja nie tylko staje siÄ jeszcze bardziej nieznoĹna, ale traci siÄ okazjÄ, Ĺźeby nauczyÄ siÄ nowoĹci, ktĂłrÄ kaĹźda okolicznoĹÄ, tak czy owak, niesie ze sobÄ . Ĺťeby jÄ uchwyciÄ, potrzeba tylko pewnego otwarcia siÄ na to, co siÄ wydarza. W istocie moĹźe zdarzyÄ siÄ coĹ albo zrodziÄ siÄ jakaĹ inicjatywa, jakieĹ poruszenie, ktĂłrych nie przewidzieliĹmy, moĹźemy zaskoczyÄ siebie w dziaĹaniu podejmowanym w taki sposĂłb, jaki dotÄ d wydawaĹ siÄ nam niemoĹźliwy. IleĹź razy w tych miesiÄ cach, pozostajÄ c otwartymi, odkryliĹmy rzeczy nieoczekiwane albo rozpoznaliĹmy w sobie i w innych coĹ, o czym nie mieliĹmy pojÄcia, Ĺźe to istnieje! W tym kontekĹcie zawsze zadziwiaĹ mnie wers Montale: âW nieprzewidzianym jedyna nadziejaâ (E. Montale, Przed podrĂłĹźÄ , w: tegoĹź, Poezje wybrane, PIW, Warszawa 1987, s. 158).
Scholz: MĂłwiĹeĹ o âpunkcie oparciaâ. Jaki moĹźe byÄ punkt oparcia, ktĂłry pozwala nam mieÄ nadziejÄ nawet wtedy, kiedy rzeczywistoĹÄ nie odpowiada temu, czego siÄ spodziewamy? Jak uchroniÄ siÄ przed faĹszywymi nadziejami, odnajdujÄ c tÄ nadziejÄ, ktĂłra pozwala nam byÄ naprawdÄ sobÄ rĂłwnieĹź w sytuacjach, ktĂłrych nie pragnÄliĹmy? CarrĂłn: KaĹźdy musi zauwaĹźyÄ, co czyni go naprawdÄ autentycznie sobÄ . I nie moĹźe tego zrozumieÄ abstrakcyjnie, ale wyĹÄ cznie mierzÄ c siÄ z prowokacjami Ĺźycia. Teraz wĹaĹnie, w tym momencie, w obliczu pewnego wÄ skiego przesmyku kaĹźdy bada drogÄ, ktĂłrÄ przebyĹ. Dlatego czymĹ istotnym jest zderzenie z rzeczywistoĹciÄ . Jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giusssani, jednostka, ktĂłrej oszczÄdzono trudu Ĺźycia, w mniejszym stopniu doĹwiadczy drĹźenia swojego rozumu, swojej kreatywnoĹci, swojej zdolnoĹci do rozumienia [âOsoba, ktĂłra miaĹaby niewielki kontakt z rzeczywistoĹciÄ , poniewaĹź na przykĹad rzadko miaĹa okazjÄ podejmowaÄ jakiĹ trud, odznaczaÄ siÄ bÄdzie nikĹym poczuciem wĹasnej ĹwiadomoĹci, sĹabiej dostrzeĹźe energiÄ i drĹźenie wĹasnego rozumuâ, L. Giuissani, ZmysĹ religijny, Wydawnictwo M, KrakĂłw 2014, s. 170]. Kto natomiast byĹ w róşny sposĂłb ponaglany, bÄdzie bardziej mĂłgĹ zrozumieÄ siebie i to, co pomaga mu ĹźyÄ. Odkrywanie âpunktu oparciaâ to ludzka droga, najbardziej ludzka. I zakĹada ĹwiadomoĹÄ, zrozumienie tego, co siÄ nam wydarza. KtoĹ, kto przebyĹ na przykĹad drogÄ poĹrĂłd trudnoĹci, jakie niosĹy z sobÄ
te miesiÄ
ce, kiedy wrĂłciĹ do pracy, do zwyczajnych relacji z innymi, zauwaĹźyĹ ze zdziwieniem w swoim sposobie bycia w rzeczywistoĹci jakÄ
Ĺ nowoĹÄ, doĹwiadczajÄ
c zdumienia istnieniem rzeczywistoĹci i relacjami z innymi, zdumienia, ktĂłrego wczeĹniej nie byĹo; doĹwiadczyĹ innego sposobu przeĹźywania pracy. KtoĹ, kto nie przebyĹ tej drogi, kto nie uczyniĹ skarbem tego, co mu siÄ wydarzyĹo, po chwili wrĂłciĹ do dawnej rutyny. Pewien lekarz, ktĂłry byĹ bardzo zaskoczony tym, Ĺźe wielu jego kolegĂłw ze szpitala angaĹźowaĹo siÄ, dajÄ
c z siebie wszystko w najbardziej dramatycznych chwilach, powiedziaĹ mi: âZamurowaĹo mnie, bo zaledwie po kilku tygodniach od zakoĹczenia stanu zagroĹźenia prawie Ĺźe siebie nie zauwaĹźaliĹmyâ. Jak to moĹźliwe, Ĺźe tak intensywne doĹwiadczenie nie pozostawia ĹladĂłw? To zaleĹźy od drogi, ktĂłrÄ
ktoĹ przebyĹ, od ĹwiadomoĹci, ktĂłra dojrzewaĹa dziÄki temu, co mu siÄ przydarzyĹo. JeĹli nie uczyniĹ skarbem tego, co przeĹźyĹ, to po ustaniu stanu zagroĹźenia powraca do poczÄ
tku, nie nauczywszy siÄ niczego, nie odkrywszy niczego, co pozwala stawiÄ czoĹa przyszĹoĹci. To tak jakby Ĺźycie mijaĹo i nie czyniĹo nas bardziej dojrzaĹymi jako osoby, nie pogĹÄbiaĹo naszej ĹwiadomoĹci, nie rozwijaĹo naszej samoĹwiadomoĹci. Dlatego wydaje mi siÄ doskonaĹe zdanie Eliota: âGdzieĹź jest ten Ĺťywot utracony
Scholz: Co pozwala nam byÄ protagonistami w tej sytuacji?
CarrĂłn: Tu pojawia siÄ wielki problem, ktĂłry kaĹźdy â powtarzam â musi podjÄ Ä samodzielnie. CzÄsto dawaĹem taki przykĹad moim uczniom, Ĺźeby pokazaÄ im skÄ d bierze siÄ nadzieja. WyobraĹşcie sobie, Ĺźe macie bliskÄ sobie osobÄ, naprawdÄ bliskÄ , ktĂłra cierpi na chorobÄ, na ktĂłrÄ nie ma jeszcze lekarstwa. JeĹli ktĂłregoĹ dnia, oglÄ dajÄ c przypadkiem telewizjÄ albo czytajÄ c gazetÄ, dowiadujecie siÄ, Ĺźe gdzieĹ, w jakimĹ zakÄ tku Ĺwiata jakaĹ osoba, ktĂłra miaĹa tÄ samÄ chorobÄ, zostaĹa wyleczona, to choÄ ta osoba, ktĂłrÄ kochacie, jest nadal chora i jeszcze nie otrzymaĹa lekarstwa, stawicie czoĹa przyszĹoĹci w inny sposĂłb, popatrzycie na niÄ inaczej. Nadzieja zaczyna siÄ pojawiaÄ, kiedy wydarza siÄ coĹ w teraĹşniejszoĹci, co czyni moĹźliwym inne spojrzenie w odniesieniu do przyszĹoĹci. Ale to, niezaleĹźnie od przykĹadu, do ktĂłrego skĹoniĹy mnie pytania moich uczniĂłw, jak moĹźna zobaczyÄ, dzieje siÄ nieustannie. W ksiÄ Ĺźce Il brillĂŹo degli occhi [âBlask oczuâ] (J. CarrĂłn, Il brillĂŹo degli occhi. Che cosa ci strappa dal nulla, Editrice Nuovo Mondo, Milano 2020) przytoczyĹem list pewnej osoby, ktĂłra w wieku 50 lat nie oczekiwaĹa od Ĺźycie niczego nowego. Pewnego dnia, w Ĺrodowisku szkolnym swoich dzieci, poznaje rodzica podobnego do siebie, ktĂłrego oczy jednak bĹyszczaĹy, w ktĂłrym Ĺźycie drĹźaĹo z intensywnoĹciÄ , ktĂłrej nie spostrzegaĹa juĹź u siebie; zaczÄĹa spotykaÄ siÄ z nim, naĹladowaÄ, obserwujÄ c, jak Ĺźyje, aĹź w koĹcu to spojrzenie staĹo siÄ takĹźe jej spojrzeniem. Nadzieja rodzi siÄ, kiedy dostrzegamy, Ĺźe w teraĹşniejszoĹci wydarza siÄ coĹ, co otwiera na oĹcieĹź spojrzenie. MyĹleliĹmy, Ĺźe mecz siÄ zakoĹczyĹ, Ĺźe nie ma juĹź na co czekaÄ, a tymczasem wszystko rusza na nowo. WĹaĹnie teraz, nie kiedyĹ, nie potem, nie przedtem, nie w naszej wyobraĹşni, ale teraz, w sytuacji, ktĂłrÄ przeĹźywamy, wydarza siÄ coĹ, co powoduje, Ĺźe na nowo rodzi siÄ nadzieja, co otwiera przyszĹe Ĺźycie na coĹ innego. Dlatego ksiÄ dz Giussani mĂłwiĹ zwiÄĹşle: âNadzieja jest pewnoĹciÄ co do przyszĹoĹci na podstawie teraĹşniejszej rzeczywistoĹciâ (L. Giussani, tekst plakatu wielkanocnego 1996, Comunione e Liberazione). BezpoĹrednio moĹźe siÄ nic nie zmieniÄ, ale waĹźne jest, Ĺźeby widzieÄ osoby, ktĂłre podejmujÄ sytuacjÄ analogicznÄ do naszej z pewnÄ nowoĹciÄ : âJeĹli moim stanie siÄ to, co przeĹźywajÄ oni, ja rĂłwnieĹź bÄdÄ mĂłgĹ patrzeÄ i stawiaÄ czoĹa przeciwnoĹciom, trudom Ĺźycia, z nadziejÄ w oczachâ.
Scholz: Ale czy obecnoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwisz, to obecnoĹÄ jakakolwiek, czy teĹź obecnoĹÄ szczegĂłlna?
CarrĂłn: Nie jest to obecnoĹÄ jakakolwiek. PoniewaĹź nie kaĹźda obecnoĹÄ jest w stanie uzasadniÄ nadziejÄ, pozwoliÄ nam stawaÄ z podniesionÄ gĹowÄ w obliczu wszystkich wyzwaĹ rzeczywistoĹci. Kiedy prĂłba jest trudniejsza â pomyĹlmy o chorobie albo o ostatnim etapie, o Ĺmierci, albo o codziennoĹci, ktĂłra âĹcina z nĂłgâ (C. Pavese, Dialoghi con Leucò, Einaudi, Torino 1947, s. 166), co jest czasem najtrudniejszym aspektem Ĺźycia â rzecz w tym, jaki rodzaj wydarzenia musi staÄ siÄ naszym udziaĹem, jaka obecnoĹÄ musi wejĹÄ w nasze Ĺźycie, ĹźebyĹmy potrafili podjÄ Ä tÄ prĂłbÄ z nadziejÄ . KaĹźdy powinien zadaÄ sobie pytanie: âAle czy ja spotkaĹem podobnÄ obecnoĹÄ?â. Uczniowie natknÄli siÄ na pewnÄ obecnoĹÄ â Jezusa z Nazaretu â na mocy ktĂłrej, kiedy wiedli zwyczajne Ĺźycie albo znajdowali siÄ w Ĺrodku burzy, nie czekali po prostu, aĹź minie, udzielajÄ c sobie dobrych rad, ale mogli podejmowaÄ wszystko, rĂłwnieĹź burzÄ, w sposĂłb inny, bardziej prawdziwy, bardziej ludzki. Widzieli, jak Jezus stawiaĹ czoĹa chorobie, Ĺmierci, trudnoĹciom, przeciwnoĹciom. Widzieli, jak Ĺşle skoĹczyĹ i zĹoĹźyli Go do grobu. Ale potem widzieli Go Ĺźywym, zmartwychwstaĹym. Kto miaĹ tÄ ObecnoĹÄ w spojrzeniu, nie mĂłgĹ nie mĂłwiÄ jak ĹwiÄty PaweĹ: âAni ĹmierÄ, ani Ĺźycie, ani anioĹowie, ani ZwierzchnoĹci, ani rzeczy teraĹşniejsze, ani przyszĹe, ani Moce, ani co wysokie, ani co gĹÄbokie, ani jakiekolwiek inne stworzenie nie zdoĹa nas odĹÄ czyÄ od miĹoĹci Boga, ktĂłra jest w Chrystusie Jezusie, Panu naszymâ (Rz 8, 38-39). MĂłwiĹem moim uczniom, od ktĂłrych wiele siÄ nauczyĹem, bo byli nieustannym bodĹşcem, bym znajdowaĹ przyczyny róşnych rzeczy: âCzy uwaĹźasz, Ĺźe twoja mama ciÄ kocha? â Jasne. â JesteĹ tego pewien? â CaĹkowicie. â A zatem, skoro jesteĹ taki pewny, czy moĹźesz sobie wyobraziÄ, Ĺźe przyjdzie chwila, wskutek czegoĹ, co przydarza siÄ w Ĺźyciu, w ktĂłrej twoja mama moĹźe przestaÄ ciÄ kochaÄ? â Nie, absolutnie nie!â â mĂłwili mi. Dlaczego? Na czym opieraĹa siÄ ta pewnoĹÄ co do przyszĹoĹci? Na czymĹ teraĹşniejszym, na teraĹşniejszym doĹwiadczeniu. DziÄki doĹwiadczeniu wspĂłĹdzielenia Ĺźycia z mamÄ , ktĂłre staĹo siÄ ich udziaĹem, nawet nie byli w stanie wyobraziÄ sobie, Ĺźe mogĹaby przestaÄ ich kochaÄ. Prostota doĹwiadczenia tej relacji, ktĂłra dotyczy kogokolwiek, jest identyczna z tÄ , ktĂłrÄ przeĹźywali uczniowie z tÄ wyjÄ tkowÄ obecnoĹciÄ . Z jednÄ róşnicÄ : mama nie moĹźe mnie uwolniÄ od Ĺmierci albo z choroby, moĹźe mi jedynie towarzyszyÄ, podczas gdy uczniowie natknÄli siÄ na ObecnoĹÄ, ktĂłra wprowadziĹa do historii nadziejÄ, ktĂłra â mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ â nie zawodzi. W istocie jest to stwierdzenie ĹwiÄtego PawĹa: âNadzieja, ktĂłra nie zawodziâ (Rz 5, 5), w jakiejkolwiek sytuacji komuĹ przyjdzie siÄ znaleĹşÄ. To oznacza zatem, Ĺźe problemem naszej nadziei jest nasza wiara. Czy odnoĹnie do obecnoĹci Chrystusa mamy tÄ samÄ pewnoĹÄ, jakÄ dziecko ma w stosunku do obecnoĹci mamy? Czy w odniesieniu do Jego obecnoĹci, mamy pewnoĹÄ tak ludzkÄ , tak prawdziwÄ , tak zakorzenionÄ we wnÄtrznoĹciach naszego âjaâ, Ĺźe w Jego towarzystwie moĹźemy patrzeÄ z nadziejÄ na jakÄ kolwiek rzecz, ktĂłra siÄ wydarza? To znaczy, czy mamy pewnoĹÄ, cokolwiek bÄdzie siÄ dziaĹo, Ĺźe nikt nie bÄdzie mĂłgĹ odĹÄ czyÄ nas od tej ObecnoĹci? JeĹli nie ma ObecnoĹci, ktĂłra kocha mnie tak bardzo, Ĺźe cokolwiek bym uczyniĹ, cokolwiek siÄ wydarzy, mogÄ patrzeÄ w przyszĹoĹÄ z niezachwianÄ pozytywnoĹciÄ , na skutek pewnoĹci co do tej ObecnoĹci, dziÄki przeĹźytemu doĹwiadczeniu w relacji z niÄ â w koĹcu nadzieja staje siÄ pustym sĹowem. MoĹźemy nim obracaÄ jak chcemy, ale jeĹli brakuje ObecnoĹci historycznej, CzĹowieka, ktĂłry byĹ umarĹy i zmartwychwstaĹ, przez co jest realnie obecny, wspĂłĹczesny naszemu Ĺźyciu, nadzieja zawsze bÄdzie miaĹa okreĹlonÄ datÄ waĹźnoĹci. Chrystus, BĂłg, ktĂłry staĹ siÄ czĹowiekiem, ktĂłry umarĹ i zmartwychwstaĹ, obecny tu i teraz w ludzkiej rzeczywistoĹci, jest ĹşrĂłdĹem naszej nadziei. A Chrystusa spotyka siÄ dzisiaj. Tak jak to zdarzyĹo siÄ naszemu przyjacielowi Mikelowi Azurmandiemu â zaĹwiadczyĹ nam o tym w nagraniu, ktĂłre widzieliĹmy dwa dni temu. DostrzegĹ Go w osobach z krwi i koĹci, przede wszystkim sĹuchajÄ c pewnego dziennikarza w radiu, kiedy przebywaĹ w powaĹźnym stanie w szpitalu, zauwaĹźajÄ c pewnÄ róşnicÄ w jego sposobie mĂłwienia o wydarzeniach, a potem spotykajÄ c kogoĹ innego, kto spojrzaĹ na niego w sposĂłb nieporĂłwnywalnie ludzki, a potem jeszcze kogoĹ innego i jeszcze, stwierdzajÄ c, Ĺźe wszystkie te osoby cechowaĹ pewien tak ludzki sposĂłb podejmowania rzeczywistoĹci, Ĺźe go pociÄ gaĹ, napeĹniaĹ podziwem, prowokowaĹ do gĹÄbi (por. M. Azurmendi, LâAbbraccio. Verso una cultura dellâincontro, Bur, Milano 2020). W pewnym momencie zorientowaĹ siÄ, Ĺźe wszyscy zrodzili siÄ z tego samego spotkania, uznawali tÄ samÄ ObecnoĹÄ. W ten sposĂłb odkryĹ, Ĺźe Chrystus â ObecnoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwimy my, chrzeĹcijanie â jest kimĹ realnym, zmartwychwstaĹ, to znaczy dalej jest obecny w historii poprzez odmiennoĹÄ czĹowieczeĹstwa, na ktĂłrÄ siÄ natknÄ Ĺ. Chrystus poruszyĹ kogoĹ takiego jak on, kto 50 albo 60 lat wczeĹniej straciĹ wiÄĹş z wiarÄ , pozwalajÄ c odkryÄ na nowo Ĺźycie w caĹej jego intensywnoĹci. WidzÄ c te rzeczy, nie sposĂłb nie byÄ poruszonym przez fakt, Ĺźe teraz wciÄ Ĺź wydarza siÄ w teraĹşniejszoĹci ta sama historia, ktĂłra rozpoczÄĹa siÄ dwa tysiÄ ce lat temu. Scholz: Czyli zdolnoĹÄ odnajdywania siÄ w jakiejkolwiek sytuacji i stawania wobec niej jest prĂłbÄ , czy posiada siÄ nadziejÄ, ktĂłra nie zawodzi. Czy gdy przeĹźywa siÄ konfrontacjÄ z okolicznoĹciami, rĂłwnieĹź trudnymi, ta nadzieja siÄ wzmacnia, potwierdza siÄ?
CarrĂłn: Absolutnie tak! PoniewaĹź im bardziej ktoĹ staje wobec trudnoĹci, tym bardziej testuje â to znaczy weryfikuje â trwaĹoĹÄ tej nadziei. KtoĹ mĂłgĹby powiedzieÄ: âTo jest abstrakcjaâ. Nie. Dlaczego nie? PoniewaĹź â po pierwsze â to, na co natknÄli siÄ Mikel Azurmendi albo przyjaciel, ktĂłry w wieku 50 lat sÄ dziĹ, Ĺźe od Ĺźycia nie moĹźe juĹź niczego oczekiwaÄ, to sÄ osoby z krwi i koĹci, ktĂłre moĹźna spotkaÄ w Ĺwiecie, w Ĺźyciu, i ktĂłre kontestujÄ nasz sceptycyzm, nasze miary, naszÄ rezygnacjÄ. I tylko coĹ rzeczywistego, teraĹşniejszego moĹźe przywrĂłciÄ nadziejÄ, nie jakaĹ idea, abstrakcja. Nie potrzebujemy tego wszystkiego. WidzieliĹmy to wobec strachu przed koronawirusem, jak rĂłwnieĹź w zwiÄ zku z innymi sytuacjami. Potrzeba cielesnej, historycznej rzeczywistoĹci, ktĂłra nas zadziwia, by pozwoliÄ odrodziÄ siÄ nadziei. Chodzi o obecnoĹci, w ktĂłrych widzimy ucieleĹnienie adekwatnego sensu Ĺźycia, obietnicÄ. Jak mĂłwiĹ Benedykt XVI: najwaĹźniejsze koncepcje Ĺźycia staĹy siÄ ciaĹem i krwiÄ [âPrawdziwÄ nowoĹciÄ Nowego Testamentu nie sÄ nowe idee, lecz sama postaÄ Chrystusa, ktĂłry ucieleĹnia pojÄcia â niesĹychany, niebywaĹy realizmâ, Benedykt XVI, Deus caritas est, 12]. To znaczy potrzebujemy nie abstrakcyjnych wartoĹci, ale osĂłb, ktĂłre same, jako pierwsze, ĹźyjÄ nadziejÄ , w sposĂłb, ktĂłry nas fascynuje i prowokuje. Zatem Ĺźadna abstrakcja, ale coĹ realnego, co â druga kwestia â rodzi w historii nowy podmiot. Osoby takie jak te opisane przez Azurmendiego albo przez 50-letniego przyjaciela, jeĹli ktoĹ rzeczywiĹcie za nimi podÄ Ĺźa, jeĹli z prostotÄ je naĹladuje â tak jak uczniowie naĹladowali Jezusa â sÄ narzÄdziami rodzenia pewnego typu podmiotu, ktĂłry jest w stanie ostaÄ siÄ w obliczu wstrzÄ sĂłw rzeczywistoĹci; nie dlatego, Ĺźe sÄ bohaterami â jak czÄsto myĹlimy, redukujÄ c chrzeĹcijaĹstwo do moralizmu â ale dlatego, Ĺźe zostaĹy zrodzone i sÄ z kolei rodzone przez to samo wydarzenie, przez tÄ samÄ ObecnoĹÄ, dziÄki innym spotkaniom, innym osobom. Relacja z Ĺźywym Chrystusem, obecnym tu i teraz, rodzi nowy podmiot w historii, ktĂłry kroczy z nadziejÄ . Kto Go spotyka i pozwala Mu siÄ pociÄ gnÄ Ä, Ĺźyje, mĂłwi ĹwiÄty PaweĹ, jak czĹowiek âwyprostowanyâ, obecny dla samego siebie, jak ktoĹ, kto nie cofa siÄ przed rzeczywistoĹciÄ . Co wiÄcej, podejmowanie rzeczywistoĹci, jakakolwiek by ona nie byĹa, przedstawia dla niego moĹźliwoĹÄ weryfikacji konsystencji tej nadziei. Dla mnie moment odosobnienia staĹ siÄ przepiÄknÄ okazjÄ , Ĺźeby zadaÄ sobie pytanie: âCzy to, czym ĹźyjÄ, to, w co wierzÄ, to, w czym zĹoĹźyĹem mojÄ nadziejÄ, posiada konsystencjÄ, ktĂłra pozwala mi stawiÄ czoĹa tej okolicznoĹci?â. KaĹźdy musi postawiÄ sobie to pytanie, w przeciwnym razie trudno bÄdzie stanÄ Ä naprzeciw jakiejkolwiek sytuacji, ktĂłra przekracza naszÄ miarÄ. To tu objawia siÄ jako decydujÄ cy wkĹad, ktĂłry my, chrzeĹcijanie, moĹźemy wnieĹÄ do spoĹeczeĹstwa dzisiaj. Wielu dziwi siÄ, Ĺźe w tym roku zorganizowaliĹmy Meeting. To pierwszy publiczny gest po lockdownie, a wielu myĹlaĹo, Ĺźe nie bÄdzie to moĹźliwe. Jak moĹźna byĹo to zrobiÄ? PoniewaĹź sÄ osoby, ktĂłre nie poddajÄ siÄ wobec trudnoĹci, nie wciÄ gajÄ ze strachu wioseĹ do Ĺodzi, dostrzegajÄ c prowokacjÄ, ktĂłra przychodzi ze strony rzeczywistoĹci. Meeting odbywa siÄ dziÄki nadziei, ktĂłra nas wyróşnia â nie dziÄki naszym zasĹugom, to jasne, ale dziÄki Ĺasce, ktĂłra siÄ nam wydarzyĹa i ktĂłrÄ pragniemy zakomunikowaÄ wszystkim.
Scholz: ChciaĹbym przez chwilÄ zgĹÄbiÄ fakt, Ĺźe nadzieja zawsze ukonkretnia siÄ w jakimĹ historycznym kontekĹcie. W publicznych dyskusjach czÄsto mĂłwi siÄ, takĹźe w porĂłwnaniu do dzisiejszej sytuacji, o okresie powojennym. JeĹli zobaczymy, co wydarza siÄ w tym momencie, widzimy, Ĺźe kaĹźda energia, ktĂłrÄ osoba zuĹźywaĹa pracujÄ c intelektualnie, poprawiaĹa sytuacjÄ. NastÄpowaĹ ciÄ gĹy wzrost, wspierany takĹźe przez technologiczny postÄp. Nadzieja pokrywaĹa siÄ niemal z czymĹ automatycznym, przynajmniej jeĹli chodzi o materialne okolicznoĹci Ĺźycia. NastÄpnie w latach 2008-2011 po raz pierwszy nastÄ piĹ break [przerwa]. Nie byĹo juĹź ciÄ gĹego wzrostu, ale musieliĹmy skonfrontowaÄ siÄ z faktem, Ĺźe nasza sytuacja mogĹa siÄ pogorszyÄ, Ĺźe osiÄ gniÄty standard Ĺźycia moĹźe nie byÄ dalej zapewniony, Ĺźe prawdopodobnie nasze dzieci bÄdÄ miaĹy przyszĹoĹÄ nie lepszÄ od naszej, a byÄ moĹźe nawet gorszÄ . I wtedy zmieniĹ siÄ â powiedzmy â sposĂłb stawiania czoĹa takĹźe oczekiwaniu, o ktĂłrym mĂłwiliĹmy na poczÄ tku. A zatem nadzieja albo nabieraĹa wiÄkszej konsystencji, albo koĹczyĹa siÄ na rezygnacji. ZresztÄ czytaĹem ostatnio artykuĹ, w ktĂłrym w kontekĹcie ostatniego dziesiÄciolecia byĹa mowa o âepidemii rozpaczyâ (Ilsole24ore.com, 16 sierpnia 2010), o wzroĹcie depresji nie z powodĂłw chorobowych, ale wĹaĹnie jako znaku pewnej mentalnoĹci, ktĂłrÄ nazwaĹbym zrezygnowanÄ . Dlatego pytam ciÄ: jak kontekst historyczny, w ktĂłrym Ĺźyjemy, wpĹywa na naszÄ nadziejÄ, na sposĂłb pojmowania nadziei, zwĹaszcza w tym momencie pandemii? W istocie nie Ĺźyjemy odizolowani, ale w pewnym spoĹecznym, kulturowym kontekĹcie, ktĂłry wpĹywa takĹźe na sposĂłb, w jaki pojmujemy samych siebie w Ĺwiecie.
CarrĂłn: SÄ dzÄ, Ĺźe te fakty â kryzys gospodarczy, a teraz pandemia â wystawiĹy na prĂłbÄ nasze pojmowanie nadziei, a zwĹaszcza doĹwiadczenie zaufania. NastÄ piĹ break â jak mĂłwisz â w stosunku do ufnoĹci, ktĂłrÄ ĹźywiliĹmy w ciÄ gĹy postÄp, prawie mechaniczny, w sektor gospodarczy, sanitarny itd. ZobaczyliĹmy, Ĺźe to nieprawda. WciÄ Ĺź zdumiewa mnie zdanie Benedykta XVI, wedĹug ktĂłrego my uwaĹźamy, Ĺźe kaĹźdy postÄp jest kulminacyjny. Tymczasem to odnosi siÄ tylko do pewnych rzeczywistoĹci, powiedzmy mechaniczno-naukowych, ale we wszystkim tym, co dotyczy ludzkiego Ĺźycia, zawsze potrzeba nowego poczÄ tku [âPostÄp sumaryczny jest moĹźliwy tylko w zakresie materialnym. (âŚ) Natomiast w sferze ĹwiadomoĹci etycznej i decyzji moralnej nie ma podobnej moĹźliwoĹci sumowania, z prostego powodu, Ĺźe wolnoĹÄ czĹowieka jest wciÄ Ĺź nowa i wciÄ Ĺź na nowo musi decydowaÄ. Nie sÄ one nigdy po prostu podejmowane za nas przez innych â w takim bowiem przypadku nie bylibyĹmy juĹź wolni. WolnoĹÄ zakĹada, Ĺźe przy podejmowaniu fundamentalnych decyzji kaĹźdy czĹowiek, kaĹźde pokolenie jest nowym poczÄ tkiemâ, Benedykt XVI, Spe salvi, 24]. WidzieliĹmy to: gdy tylko zaufanie jest zagroĹźone, rodziny zaczynajÄ oszczÄdzaÄ, przestaje siÄ inwestowaÄ, ludzie bojÄ siÄ przyszĹoĹci, myĹli siÄ tylko o tym, jak stawiÄ czoĹa sytuacji w najbliĹźszej perspektywie. A zatem, gdy zaczyna siÄ to dziaÄ, jak z tego wyjĹÄ? To, co mĂłwisz o rozpaczy, jest zawsze czyhajÄ cym niebezpieczeĹstwem, poniewaĹź gdy zaufanie raz zostanie zawiedzione, nie jest tak, Ĺźe nastÄpnego dnia moĹźna przewrĂłciÄ stronÄ, jakby nigdy nic. PrzywrĂłcenie zaufania, kiedy weszĹy podejrzliwoĹÄ i brak zaufania, uzdrowienie zaufania nie jest natychmiastowe. Dlatego naprawdÄ na prĂłbÄ zostaje wystawiony rodzaj nadziei, jakÄ posiadamy, to znaczy czy mamy punkt oparcia dla naszego Ĺźycia, ktĂłry nie pozostawi nas we wĹadzy tego czy tamtego kryzysu. MoĹźemy zaczÄ Ä od nowa z popioĹĂłw, w jakiejkolwiek sytuacji siÄ znajdujemy, jedynie jeĹli posiadamy konsystencjÄ w czymĹ, co jest potÄĹźniejsze od wszystkich kryzysĂłw. W przeciwnym razie trudne jest autentyczne rozpoczÄcie od nowa. To, co przeĹźywamy tutaj razem w tych dniach, jest przykĹadem â widzialnym â tego, w jaki sposĂłb moĹźliwe jest rozpoczÄcie od nowa. Ale we WĹoszech i na Ĺwiecie pojawi siÄ wiele nowych inicjatyw, dowodĂłw kreatywnoĹci wyzwalajÄ cych nas z sytuacji, w ktĂłrej siÄ znajdujemy. Miejmy zatem oczy otwarte. Problemem jest tylko nasza konsystencja. Nasi dziadkowie byli doĹwiadczani bardziej niĹź my przez wojny i dramatyczne sytuacje gospodarcze, ale posiadali konsystencjÄ, o ktĂłrej my wiele razy marzymy. Nie mĂłwiÄ tego po to, by patrzeÄ w przeszĹoĹÄ, ale by podkreĹliÄ doniosĹoĹÄ tej kwestii w stosunku do dzieci. Tylko jeĹli posiadamy nadziejÄ do zakomunikowania, moĹźemy nie wprowadzaÄ do ich krwi strachu. CzÄsto zaszczepiamy w nich wszystkie nasze niepokoje, zamiast towarzyszyÄ im, by uĹwiadomiĹy sobie swoje zasoby, swoje moĹźliwoĹci. Tutaj rozgrywa siÄ mecz o przyszĹoĹÄ, jak powiedziaĹ Mario Dragi, inaugurujÄ c Meeting. JeĹli mĹodzi znajdÄ osoby, ktĂłre bÄdÄ im towarzyszyÄ w stawianiu czoĹa rzeczywistoĹci z hipotezÄ znaczenia, zamiast zaszczepiaÄ w nich strach, bÄdÄ mogli wzrastaÄ i budowaÄ, pokonywaÄ sytuacje, ktĂłre siÄ pojawiÄ . Ale potrzeba bÄdzie znaczÄ cych obecnoĹci dorosĹych, ktĂłrzy zaĹwiadczaliby, Ĺźe zawsze moĹźliwe jest nie tylko wycofywanie siÄ z rzeczywistoĹci, ale budowanie, nawet w sytuacjach nieprzewidywalnych i peĹnych przeszkĂłd.
Scholz: PogĹÄbijmy ten aspekt, ktĂłry uwaĹźam za decydujÄ cy w tej chwili. Wobec czÄsto niepewnej przyszĹoĹci jak trzeba patrzeÄ na dzieci?
CarrĂłn: MyĹlÄ, Ĺźe sÄ
sposoby, w jakie rodzice mogÄ
wejĹÄ w relacjÄ z dzieÄmi albo wychowawcy z mĹodzieĹźÄ
. Dzisiaj jest to absolutnie kluczowe: dawaÄ Ĺwiadectwo mĹodym â ktĂłrzy wiele razy mogÄ siÄ wystraszyÄ â o moĹźliwoĹci pozytywnej relacji z problemami, okolicznoĹciami, przeciwnoĹciami, pokazujÄ c jako doroĹli, Ĺźe moĹźna patrzeÄ na przyszĹoĹÄ z uzasadnionÄ nadziejÄ , nie bÄdÄ c przytĹoczonymi strachem, zdeterminowanymi trudnoĹciami, ktĂłre sÄ zawsze. Komunikowanie tego â myĹlÄ o nauczycielach â jest zasadniczÄ sprawÄ takĹźe w zgĹÄbianiu okolicznoĹci. By przywracaÄ mĹodym entuzjazm konieczny do poznawania, trzeba w istocie komunikowaÄ â poprzez sposĂłb, w jaki prowadzi siÄ lekcjÄ â nadziejÄ, z jakÄ siÄ Ĺźyje, ufnoĹÄ, ktĂłra pozwoli im wydobyÄ wszystkie zasoby, jakimi dysponujÄ , z kreatywnoĹciÄ , ktĂłra zaskoczy nawet nas. Im bardziej ponaglasz mĹodego czĹowieka do zajÄcia stanowiska, im bardziej szanujesz jego moĹźliwoĹci, tym bardziej wraz z jego i naszym zdumieniem wyĹoni siÄ jego wartoĹÄ. CzÄsto, gdy sĹyszÄ, jak rozmawiajÄ , mĂłwiÄ sobie: âGdyby ci mĹodzi zdali sobie sprawÄ z wielkoĹci tego, co mĂłwiÄ , byĹoby to dla nich cudem!â. Czasem nie zdajÄ sobie z tego sprawy, a nasza wychowawcza umiejÄtnoĹÄ polega na uĹwiadomieniu im tego wszystkiego, co jest treĹciÄ w ich doĹwiadczeniu, tego wszystkiego, co mĂłwiÄ , tak by mogli odkryÄ punkty oparcia wspierajÄ ce drogÄ Ĺźycia, pozwalajÄ ce nie poddawaÄ siÄ, czyniÄ ce moĹźliwym peĹne nadziei spojrzenie na przyszĹoĹÄ. To jest wychowawcza droga.
Scholz: A moĹźe jakiĹ mĹody czĹowiek mĂłgĹby wychowaÄ takĹźe nas samych, ĹźyjÄ c z tÄ spontanicznoĹciÄ .
CarrĂłn: Absolutnie tak! Bardzo duĹźo uczÄ siÄ od nich. CzÄsto wyprzedzajÄ nas to z prawa, to z lewa ze wzglÄdu na charakterystyczny brak filtrĂłw w relacji z rzeczywistoĹciÄ . Czasem â jak zaznaczyĹem â nie zdajÄ sobie sprawy z doniosĹoĹci tego, co mĂłwiÄ , a mnie przez wiele lat przychodzi powtarzaÄ to, co usĹyszaĹem i czego nauczyĹem siÄ od nich, podczas gdy oni byÄ moĹźe zapomnieli juĹź o tym. Problem polega na tym, Ĺźe by zachowaÄ coĹ w pamiÄci, by uczyniÄ skarbem to, co siÄ wydarza, trzeba zdaÄ sobie sprawÄ ze znaczenia, jakie ma to dla Ĺźycia.
Scholz: Historycznie, zwĹaszcza we wspĂłĹczesnoĹci, chrzeĹcijaĹstwo byĹo czÄsto oskarĹźane o odrywanie uwagi od Ĺźycia ziemskiego, od realnych problemĂłw, i o pocieszanie ludzi tym, co po Ĺmierci. To nie pozwalaĹoby wpĹywaÄ na poszukiwanie wiÄkszej sprawiedliwoĹci spoĹecznej, ksztaĹtowanie Ĺwiata w celu uczynienia go lepszym mieszkaniem dla czĹowieka. ChrzeĹcijaĹstwo, jednym sĹowem, jak mĂłwiĹ Marks, byĹoby âopium dla luduâ, ktĂłre odrywa od zaangaĹźowania w rzeczywistoĹÄ. Dzisiaj oczywiĹcie to oskarĹźenie nie jest juĹź tak obecne, jednak â pytam â czy nie istnieje ryzyko, Ĺźe ktoĹ Ĺźyje chrzeĹcijaĹskÄ nadziejÄ na minimum, to znaczy, Ĺźe siÄ wycofuje, Ĺźe tworzy sobie pewien spokojny Ĺwiat â moĹźe nawet z gorszym standardem Ĺźycia niĹź wczeĹniej, ale zasadniczo zamykajÄ c siÄ w krÄgu, w ktĂłrym ma siÄ lepiej lub gorzej â podczas gdy nadzieja, ktĂłrÄ opisaĹeĹ, jest nadziejÄ prowadzÄ cÄ do zaangaĹźowania, do ryzyka, do tworzenia, ksztaĹtowania rzeczywistoĹci? Na czym polega róşnica miÄdzy tymi dwoma rodzajami nadziei?
CarrĂłn: Na rodzaju chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłrym czĹowiek Ĺźyje! Jest chrzeĹcijaĹstwo niebÄdÄ ce w stanie przebudziÄ czĹowieka, ktĂłrego spotyka, a zatem odsyĹa go do zaĹwiatĂłw, poniewaĹź boi siÄ tego Ĺwiata. I jest chrzeĹcijaĹstwo, ktĂłre przebudza caĹe czĹowieczeĹstwo, caĹÄ ludzkÄ zdolnoĹÄ, caĹÄ jego energiÄ, caĹÄ jego kreatywnoĹÄ, caĹÄ jego inteligencjÄ, caĹÄ jego wolnoĹÄ, do tego stopnia, Ĺźe czĹowiek ma ochotÄ wziÄ Ä siÄ do roboty. Ĺťadne tam uciekanie w zaĹwiaty! ChrzeĹcijaĹstwo odrywajÄ ce od rzeczywistoĹci jest przeciwieĹstwem autentycznego chrzeĹcijaĹstwa. Rzecz w tym, Ĺźe wiele razy moĹźemy naraĹźaÄ siÄ na ryzyko przeĹźywania wiary zgodnie ze sposobem, ktĂłry nie jest sposobem wprowadzonym do historii przez Jezusa. Na poczÄ tku wszyscy zdumiewali siÄ nie czĹowiekiem, ktĂłry siÄ wycofywaĹ, ale czĹowiekiem, ktĂłry odmiennie stawaĹ w relacji do wszystkiego. Dlatego wĹaĹnie mĂłwili: âNikt nigdy nie mĂłwiĹ tak jak ten czĹowiek, nikt nigdy nie dziaĹaĹ tak jak ten czĹowiek, nigdy nie widzieliĹmy takiego czĹowieka jak On!â. Nie myĹlaĹ o zaĹwiatach, jakby czekajÄ c, aĹź wszystko siÄ skoĹczy; byĹ tak zaangaĹźowany w kaĹźde spotkanie, ktĂłre odbywaĹ, w kaĹźdÄ sytuacjÄ, w ktĂłrej siÄ znajdowaĹ, w kaĹźdÄ sytuacjÄ, ktĂłra Go prowokowaĹa, a sposĂłb, w jaki patrzyĹ i traktowaĹ osoby i rzeczy, byĹ tak odpowiadajÄ cy sercu, Ĺźe wszyscy pozostawali Nim zdumieni: âJeszcze nigdy nie widzieliĹmy czegoĹ podobnegoâ (Mk 2, 12). To jest chrzeĹcijaĹstwo, kiedy jest chrzeĹcijaĹstwem, a jeĹli tym nie jest, nie jest chrzeĹcijaĹstwem, nie jest chrzeĹcijaĹstwem, ktĂłre powierzyĹa nam Ewangelia: âKaĹźdy, kto idzie za MnÄ , stokroÄ tyle otrzymaâ (por. Mk 19, 29) â mĂłwiĹ Jezus, to znaczy kto idzie za Nim, zaczyna doĹwiadczaÄ tutaj na ziemi â tutaj na ziemi! â stokroÄ wszystkiego: zdolnoĹci kreatywnoĹci, energii, zdolnoĹci kochania, zdolnoĹci dawania siebie, zdolnoĹci wÄdrowania poĹrĂłd trudnoĹci, podnoszenia siÄ z jakiejkolwiek poraĹźki, co jest normalnie niemoĹźliwe. StokroÄ czĹowieczeĹstwa! Nie wiem, jakich chrzeĹcijan spotkaĹ ten, kto wysunÄ Ĺ takie oskarĹźenie wobec chrzeĹcijaĹstwa. Ale jest to odpowiedzialnoĹÄ, ktĂłra spoczywa takĹźe na nas, poniewaĹź jeĹli nie dajemy Ĺwiadectwa, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo nie jest jakÄ Ĺ nadbudowÄ , ktĂłrÄ siÄ dodaje do Ĺźycia czĹowieka z zewnÄ trz, ale wydarzeniem, ktĂłre zbawia i speĹnia czĹowieka w jego podstawowej strukturze, to znaczy w jego oczekiwaniu, w jego pragnieniu znaczenia i speĹnienia, trudno bÄdzie chrzeĹcijaĹstwu zainteresowaÄ jeszcze kogoĹ dzisiaj. Tymczasem chrzeĹcijaĹstwo, ktĂłre jest w stanie przebudziÄ caĹe czĹowieczeĹstwo, czyniÄ wciÄ Ĺź coraz bardziej atrakcyjnym zakasywanie rÄkawĂłw, przez co czĹowiek nie moĹźe siÄ doczekaÄ, by siÄ zaangaĹźowaÄ â poniewaĹź Ĺźycie jest piÄkne, kiedy jest tracone dla dobra innych, dla dobra wszystkiego â takie chrzeĹcijaĹstwo, owszem, interesuje! Jedynie obecnoĹÄ osĂłb pokazujÄ cych podobnÄ intensywnoĹÄ Ĺźycia czyni oczywistym wkĹad, jaki chrzeĹcijaĹstwo moĹźe daÄ wspĂłĹczesnemu czĹowiekowi. Nasza nadzieja jest pewnoĹciÄ , ktĂłra pozwala nam patrzeÄ na przyszĹoĹÄ bez uciekania w zaĹwiaty. ObecnoĹÄ Chrystusa pozwala stawiaÄ czoĹa kaĹźdej przyszĹoĹci, rzucajÄ cej wyzwanie albo nie, z pewnoĹciÄ w oczach. To wĹaĹnie za sprawÄ tego, co widzimy, jak wydarza siÄ w teraĹşniejszoĹci, moĹźemy mieÄ nadziejÄ takĹźe na przyszĹe Ĺźycie. Scholz:. Podejmijmy jeszcze na zakoĹczenie poczÄ tkowe pytanie: skÄ d bierze siÄ doĹwiadczenie nadziei? Czy jest to coĹ, co musimy uczyniÄ sami z siebie, czy teĹź jest to dar, ktĂłry otrzymujemy?
CarrĂłn: Jest to dar, ktĂłry otrzymujemy. Jak mĂłwiĹ Montale, âw nieprzewidzianym [darze] / jedyna nadziejaâ. Ale jest to dar, ktĂłry moĹźemy otrzymaÄ jedynie wtedy, gdy spotykamy kogoĹ, nie spada z nieba. Jest to dar, ktĂłry czĹowiek moĹźe zobaczyÄ, jak Jan i Andrzej, ktĂłrzy go otrzymali, spotykajÄ c czĹowieka; albo jak Mikel Azurmendi, ktĂłry dostrzegĹ go, sĹuchajÄ c w radiu dziennikarza mĂłwiÄ cego inaczej; albo jak student, ktĂłry moĹźe byÄ przez niego zagarniÄty, widzÄ c profesora, ktĂłry angaĹźuje siÄ w jego sprawÄ w okreĹlony sposĂłb; albo jak osoba chora, ktĂłra odkrywa go, widzÄ c lekarza majÄ cego do niej inne podejĹcie. Jedynie obecnoĹci, w ktĂłrych uwidacznia siÄ âcoĹ innegoâ, co zdarzyĹo siÄ w ich Ĺźyciu i co je zrodziĹo, sÄ â cokolwiek siÄ dzieje â czynnikiem nadziei dla nas; ale tylko jeĹli jesteĹmy gotowi, by pozwoliÄ siÄ im zaskoczyÄ i pociÄ gnÄ Ä temu, co odpowiada w nich naszemu pragnieniu speĹnienia. JesteĹmy stworzeni dla tego speĹnienia, a nie po to, by redukowaÄ nasz gĹĂłd i pragnienie nadziei. Ten, kto odnalazĹ poprzez spotkanie z pewnÄ ludzkÄ rzeczywistoĹciÄ To, co stale go przebudza, i poszukuje â poniewaĹź potrzebuje tego, by ĹźyÄ â wspĂłĹdzielenia Ĺźycia z pewnymi osobami, ktĂłre przywracajÄ go na wĹaĹciwe tory, jest naprawdÄ w drodze â jest czĹowiekiem, ktĂłry wÄdruje â mĂłwiĹem wczeĹniej â wyprostowany, prosty, przechodzÄ c przez kaĹźdÄ okolicznoĹÄ.
Scholz: SÄ dzÄ, Ĺźe ten wieczĂłr byĹ darem, ktĂłry wzmocniĹ, zintensyfikowaĹ naszÄ nadziejÄ w wielce dramatycznym momencie, ktĂłremu bez tej nadziei groziĹoby niebezpieczeĹstwo stania siÄ tragicznym. PrzeĹźywany z nadziejÄ , o ktĂłrej daĹ nam Ĺwiadectwo ksiÄ dz JuliĂĄn CarrĂłn, moĹźe staÄ siÄ pĹodnym, twĂłrczym momentem, dziÄki ktĂłremu podejmiemy szansÄ, jakÄ jest ta epokowa przemiana, tak bardzo przyspieszona przez pandemiÄ. JeĹli patrzymy na niego z âblaskiem w okuâ, jak gĹosi tytuĹ ostatniej ksiÄ Ĺźki, wĹaĹnie opublikowanej, ukazuje siÄ on jako nieoczekiwana moĹźliwoĹÄ. Bardzo dziÄkujÄ, ksiÄĹźe CarrĂłnie!
CarrĂłn: DziÄkujÄ! |