Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2020 (marzec / kwiecieĹ) ĹcieĹźki U ĹşrĂłdĹa W Ugandzie wszystko byĹo przygotowane na wakacje Ruchu dla osĂłb pochodzÄ cych z róşnych afrykaĹskich krajĂłw. Ale okazuje siÄ, Ĺźe z powodu epidemii przyjaciele z WĹoch nie mogÄ przyjechaÄ â wybucha strach, paraliĹź. A potem⌠OpowieĹÄ z Kampali o drodze wolnoĹci. Rose Busingye Wszystko byĹo gotowe, dobrze zorganizowane. MiaĹo przyjechaÄ kilkoro przyjacióŠâ siedmioro, oĹmioro â z WĹoch i mieliĹmy spotkaÄ siÄ pod koniec lutego w Entebbe niedaleko Kampali, nad ugandzkim brzegiem Jeziora Wiktorii, jak co dwa lata od jakiegoĹ czasu, w zwiÄ zku z tymi co zwykle trzydniowymi wakacjami âU ĹšrĂłdeĹâ, jak nazwaliĹmy je po raz pierwszy. W sumie okoĹo 40 osĂłb z krajĂłw afrykaĹskich, w ktĂłrych istniejÄ wspĂłlnoty Ruchu. Moment wspĂłĹdzielenia, skĹadajÄ cy siÄ z rozmĂłw, wycieczek oraz wspĂłlnotowego Ĺźycia, by pomĂłc sobie stawaÄ wobec tej ObecnoĹci, ktĂłra pochwyciĹa nasze Ĺźycie i ktĂłra dzisiaj nas jednoczy. WĹaĹnie ĹšrĂłdĹa naszej przyjaĹşni. NastÄpnie kilka tygodni temu nadchodzÄ pierwsze wiadomoĹci. Koronawirus, zwiÄkszajÄ ca siÄ liczba przypadkĂłw zachorowaĹ we WĹoszech, odwoĹane loty, niepewnoĹÄ. Jednym sĹowem to, o czym wszyscy wiemy. Powoli stawaĹo siÄ zrozumiaĹe, Ĺźe przyjaciele z WĹoch nie bÄdÄ mogli przyjechaÄ. ZaczÄĹam siÄ martwiÄ, denerwowaÄ. Dla mnie byĹ to waĹźny moment, a ich obecnoĹÄ byĹa zasadniczÄ pomocÄ . Informacje zaczÄĹy siÄ kumulowaÄ. TakĹźe z Nigerii, z ktĂłrej mieli przyjechaÄ przyjaciele, nadchodzÄ gĹosy o jednym przypadku zaraĹźenia. OgarnÄ Ĺ mnie strach. Co robiÄ? SpotkaÄ siÄ tak czy inaczej bez WĹochĂłw? PrzeĹoĹźyÄ wszystko? ZapytaĹam CarrĂłna i innych, z ktĂłrymi czÄsto siÄ konfrontujÄ. PoszukiwaĹam odpowiedzi, a tymczasem⌠âJakÄ kolwiek podejmiesz decyzjÄ, jesteĹmy z tobÄ â. ByĹam zdezorientowana. ByĹoby mi Ĺatwiej, gdyby ktoĹ mi powiedziaĹ: âNiezaleĹźnie od wszystkiego zorganizujcie wakacjeâ. Albo: âNie rĂłbcie ich, lepiej przeĹoĹźyÄâ. ByĹam prawie zablokowana. PrzyszĹa moja kolej, byĹam zmuszona w tamtym momencie podjÄ Ä ryzyko osobiĹcie, wezwana do zaczerpniÄcia ze swojego wnÄtrza tego wszystkiego, czego nauczyĹam siÄ w Ruchu. I to nie âsĹownieâ â sĹowa by nie wystarczyĹy, poniewaĹź przewaĹźyĹyby myĹli, ktĂłre krÄ ĹźyĹy mi juĹź po gĹowie: âJeĹli przyjadÄ do Ugandy i postawiÄ nas w ryzykownej sytuacji? A jeĹli ktoĹ siÄ zarazi?â. Co za wdziÄcznoĹÄ, jakiĹź oddech, kiedy myĹlÄ c o tych przyjacioĹach, ktĂłrzy mieli przyjechaÄ, uĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe to nie ja miaĹam ich ocaliÄ, Ĺźe nawet jeden wĹos na ich gĹowie nie zaleĹźaĹ ode mnie. ByĹo to odkrycie na nowo tego, Ĺźe ja sama siebie nie czyniÄ oraz Ĺźe to nie ja stanowiÄ nawet o jednej sekundzie czyjegokolwiek Ĺźycia. Nie wystarczaĹo podjÄcie takiej decyzji jeden raz. WziÄĹam ponownie do rÄki list, ktĂłry CarrĂłn napisaĹ do âCorriere della Seraâ z okazji BoĹźego Narodzenia: âNasze ÂŤjaÂť jest wiÄcej warte niĹź wszechĹwiatâ â przeczytaĹam. I zadaĹam sobie pytanie: âAle jeĹli tak jest, czy ÂŤjaÂť moĹźe zostaÄ zredukowane przez wirusa? Czy moĹźe byÄ unicestwione przez to wszystko, co siÄ wydarza?â. No wĹaĹnie. Od tego trzeba byĹo zaczÄ Ä, od tego punktu. I zorganizowaÄ wakacje, wskazujÄ c jako temat to zagadnienie, razem z prowokacjÄ SzkoĹy WspĂłlnoty, kiedy w ksiÄ Ĺźce ZostawiÄ Ĺlady w historii Ĺwiata mĂłwi siÄ o wierze jako o âmiĹosnym uznaniuâ âcaĹego ÂŤjaÂť â czyli inteligencji i afektywnoĹci â poruszonymâ przez rzeczywistÄ odpowiednioĹÄ. A jeĹli Jezus nas pociÄ gnÄ Ĺ do siebie, to kto albo co moĹźe nam to zabraÄ?
To tutaj wĹaĹnie odblokowaĹam siÄ. To jest to, co mi pozwala staÄ na nogach, to, co pozwala ĹźyÄ w okolicznoĹci z odmiennÄ perspektywÄ , wychodzÄ c od pytania: âDo kogo naleĹźÄ?â. Czyja, nie âkim jestemâ i tyle: âczyja jestemâ w tej konkretnej chwili? W Entebbe, w piÄ tek wieczorem 29 lutego, byliĹmy w maĹej grupce z róşnych krajĂłw: Ugandy, Kenii, KamerunuâŚTo byĹo rozumne w tamtym momencie. PrzepiÄknym momencie. ByliĹmy pogodni, mimo Ĺźe brakowaĹo wielu przyjaciĂłĹ. W pewnym momencie, gdy zawĹadnÄĹa nami myĹl, Ĺźe jesteĹmy nieco âopuszczeniâ, rzuciĹam: âTym lepiej, Ĺźe tak siÄ dzieje. Ten moment ponownie jest okazjÄ , by uĹwiadomiÄ sobie to, o czym zawsze sobie mĂłwimy, to, czego uczymy siÄ, bÄdÄ c w Ruchu oraz podÄ ĹźajÄ c za CarrĂłnem. Czy doĹwiadczenie, ktĂłre przeĹźywamy, usuwa strach czy teĹź nie? Czy pozwala mi pamiÄtaÄ, ÂŤdo kogo naleĹźÄÂť? My nie dajemy sobie ani chwili naszego Ĺźycia. Jedynie to moĹźe przynieĹÄ ten pokĂłj, to uspokojenie. To, ktĂłre widziaĹam poĹrĂłd nasâ. Na zakoĹczenie odbyĹa siÄ rozmowa, za poĹrednictwem poĹÄ czenia wideo, z Davide Prosperim, zastÄpcÄ przewodniczÄ cego Bractwa CL. Tutaj teĹź, w miejscu takim jak Afryka, gdzie ludzie generalnie majÄ skĹonnoĹÄ siÄ baÄ, nie mĂłwiÄ c juĹź o takim zdarzeniu, lÄkajÄ c siÄ, Ĺźe ten, kto rzÄ dzi, nic nie powie, ukryje informacje albo gorzej, nie ostrzeĹźe nas przed niebezpieczeĹstwem. Pomimo tego wszystkiego to uspokojenie i Ăłw pokĂłj, o ktĂłrych mĂłwiĹam, byĹy namacalne w rozmowach oraz wypowiedziach. Jestem wdziÄczna Tajemnicy, Bogu, Ĺźe daje mi tÄ okolicznoĹÄ, te chwile, by znĂłw stanÄ Ä na nogach, jakby po raz kolejny prosiĹ mnie: âCo takiego spotkaĹaĹ? Kim jesteĹ? Do kogo naleĹźysz?â. I przyciÄ ga mnie do siebie nieustannie. I nie ma nic bardziej odpowiadajÄ cego.
Urodzona w 1968 r. w Kampali w Ugandzie jest pielÄgniarkÄ specjalizujÄ cÄ siÄ w chorobach zakaĹşnych. ZaĹoĹźyĹa Meeting Point International w Kampali, gdzie sÄ przyjmowane dzieci i kobiety chore na AIDS. Jest odpowiedzialnÄ za ruch CL w Afryce.
|