Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
marzec / kwiecień
|
||
Ślady, numer 2 / 2020 (marzec / kwiecień) Ścieżki Żeby zrozumieć, kim jestem Niezdany egzamin, pytania o politykę, pytania od znajomych ze studiów oraz list od profesora. Studentka pierwszego roku w Argentynie i jej odkrycie samej siebie. Alessandra Stoppa Pilar Giles skończyła pierwszy rok studiów ekonomicznych na Uniwersytecie w Buenos Aires. Jej wydział inżynierii był oddalony 45 km od stolicy, w której mieszkali jej rodzice. Tuż po wakacjach (wakacje w Argentynie są w styczniu i lutym - przyp. red.) przeprowadziła się do stolicy, gdzie miała zamieszkać sama, aby zacząć swój drugi rok studiów. Ta zmiana jej nie przerażała, mówiła: „w ubiegłym roku wszystko, co podejmowałam było obiecujące”. Mówiła to z wielkim przekonaniem po tym, jak spędziła rok z dala od bliskich, znajomych oraz studenckiego życia w Buenos Aires. Będąc na wydziale, zastanawiała się, jak to zrobić, żeby się nie zagubić w tej nowej dla niej okoliczności. Z dala od znajomych oraz przyjaciół, którzy zmienili jej życie, zastanawiała się: „Jak będzie teraz?”. Znajdowała się w towarzystwie upolitycznionym, ponadto był to czas przygotowań do wyborów prezydenckich, ale z punktu widzenia akademickiego nie było to środowisko konkurujące ze sobą. Głównym jej celem było zdać egzaminy i obronić się, unikając zbędnej presji związanej z osiągnięciem dobrych wyników w nauce. Do samodzielnego życia na uniwersytecie najbardziej prowadzi to, że „w pewnym sensie każdy jest wolny i może żyć, jak chce”. Pilar rozpoczęła samotne życie i zaczęło jej brakować cotygodniowej Szkoły Wspólnoty, gestu charytatywnego oraz tego, co wydarza się pomiędzy przyjaciółmi, którzy studiują w Buenos Aires. W Wielki Czwartek wracała autobusem do domu i spieszyła się na mszę świętą, ale niestety przez opóźnienie nie dotarła na czas. Wybuchnęła płaczem. „To był ból. Nie rozumiałam, dlaczego tak się dzieje...”. W tym samym czasie przeczytała Ewangelię o tym, jak Jezus umył stopy swoim uczniom. Jest w niej ukazany Jezus stojący naprzeciw Szymona Piotra, który pyta go: „Panie, Ty myjesz mi nogi?”, „Teraz nie zrozumiesz tego, co robię, ale później zrozumiesz” - odpowiedział Jezus. I to był początek całej historii. Pilar przebywała dużo na uniwersytecie, dlatego spędzała czas ze znajomymi, a jej sposób życia sprowokował ich do zadawania pytań: „Dlaczego jesteś szczęśliwa?”, „Dlaczego aż tak bardzo lubisz studiować?”, „Nie masz tego dość?”. I to ich „dlaczego?” zadziwiło ją. „Mogę powiedzieć, że wiara na uniwersytecie zaczęła mnie ratować i zaskakiwać za każdym razem, kiedy coś przeżywałam. Zdziwiło mnie, że inni są tu dla mnie, żebym zrozumiała, kim jestem, począwszy od tego spotkania. Jak tylko zdałam sobie z tego sprawę, nie byłam już sama. Jeśli coś jest prawdziwe, mogę tym żyć wszędzie”. Okoliczności zaczęły do niej mówić, a ona zdumiewała się wszystkim, nawet profesorem, który twierdził, że istnienie studentów i jego samego w sali wykładowej jest „owocem przypadku” i to budziło jej serce. „Zaczęłam zdawać sobie sprawę z mojego doświadczenia. Ono jest dla mnie? Czy nic nie ma sensu? Jaką ja mam wartość? Kim jestem?”. Najpierw podjęła refleksję nad tym, co da lub nie da rady zrobić. Następnie niezdanie egzaminu z analizy matematycznej popchnęło ją do zauważenia, w jaki sposób nauczyciel tego przedmiotu podejmuje nauczanie. „Sposób, w jaki nas uczył i towarzyszył nam, zawsze pokazywał mi więcej. Nie zatrzymywał się tylko na naszym sukcesie zawodowym”. Zdała egzamin za trzecim razem, ale zanim jeszcze otrzymała wyniki, napisała list do swojego nauczyciela. „Napisałam mu to, co zauważyłam, że jego celem nie były nasze dobre wyniki i sposób wykonywania swojej pracy. Był dla mnie znakiem tego, że nie jestem tu sama. Odpowiedział mi, że właśnie taki był jego cel, aby pokazać nam, kim jesteśmy i udowodnić, że nie jesteśmy tylko oceną z egzaminu. To był dla mnie punkt kulminacyjny: odkrycie mnie przede mną dodaje mi jeszcze więcej wolności wobec wszystkiego”. Pilar pozostaje dotknięta rozmową ze znajomym ze studiów, który nie potrafił zrozumieć, jak może być szczęśliwa nie mając chłopaka i nie nakładając na siebie presji, żeby go znaleźć. „Był zdumiony moim sposobem postrzegania relacji; jako nie coś, czego się szuka i posiada, ale jako odkrycie okoliczności, które są mi dane. Poruszyło mnie, że on widział to, czego ja nie «robiłam» (nie miałam chłopaka, presji); ja natomiast nie potrafiłam odpowiedzieć na jego pytania, dlatego że jedyne, co przychodziło mi do głowy, to wspólnota Komunia i Wyzwolenie. To tutaj uczę się zaufać okolicznościom oraz przeżywać je jako odpowiedź na wyzwanie, które przede mną staje. I oto siedząc po południu w bibliotece, zdałam sobie sprawę z łaski, która przełamuje jej miary”. Podczas lekcji, kiedy w pełni trwała kampania przed wyborami prezydenckimi, jeden nauczyciel zaczął mówić o polityce: „Lepiej byłoby nie głosować, dlatego że nie ma nikogo, kto mógłby wybawić nas z sytuacji, w której jesteśmy”. „Sprowokował mnie. Dlaczego ja głosuję? I na kogo głosuję? A co, jeśli wygra kandydat, na którego nie głosowałam? Zadawałam sobie pytanie za pytaniem, zastanawiając się, czy któryś z polityków jest w stanie odpowiedzieć mi na pragnienie sprawiedliwości, które w sobie mam. I kto mi na nie odpowie...? Znowu zdałam sobie sprawę z mojej świadomości”. Pewnego dnia na jej wydział przyjechała Melina. Ona również spotkała ruch Komunia i Wyzwolenie w Buenos Aires. Kiedy Pilar zaproponowała jej, żeby robiły razem Szkołę Wspólnoty, ona jej odpowiedziała: „Dobrze, to pozwoli nam «być» z naszymi przyjaciółmi, którzy są daleko”. Dla obu stało się to, jak mówiła Pilar, „przezwyciężeniem kilometrów, które nas dzielą, żyjąc tam, gdzie byłyśmy, decydując się podjąć drogę Szkoły Wspólnoty, która pomaga nam nie stracić z oczu tego, co nam się wydarza. I to było nasze «tak», dzięki któremu jesteśmy jednością z przyjaciółmi, którzy odpowiedzieli na swoje życie tam, gdzie byli”.
|