Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
marzec / kwiecień
|
||
Ślady, numer 2 / 2020 (marzec / kwiecień) Ścieżki Prace w toku Uniwersytety trzeciego tysiąclecia oraz dokonująca się zmiana. Od dydaktyki po „trzecią misję” – oto jak zmienia się system. I jak wpływa na serce uniwersytetu – życiową relację między tym, kto naucza, a tym, kto się uczy. Alfredo Marra Zarządzanie, ocena, GEV, ranking, trzecia misja uczelni, AVA, open badge, ASN, soft skills, konkurowanie, ORCID, zaangażowanie publiczne, pośrednictwo pracy, DID, kwota premiowa, gwarancja jakości, VQR. Są to tylko niektóre słowa oraz skróty, które weszły już do bieżącego języka ludzi związanych z uniwersytetem (mimo że nie wszyscy profesorowie wiedzą dokładnie, o co chodzi). To nowe słownictwo – nieprzypadkowo w znacznej części pochodzenia anglosaskiego – może dać wyobrażenie o tym, jak uniwersytet zmienił się w ostatnich latach oraz jak bardzo wciąż się zmienia. Zmiana pochodzi z daleka, wiąże się z globalizacją gospodarki i wiedzy oraz z postępującą utratą centralnego miejsca Europy kontynentalnej oraz jej instytucji. Znajduje się wśród nich także uniwersytet, który od co najmniej 30 lat – a we Włoszech zdecydowanie szybciej w ciągu ostatniej dekady– jest przedmiotem głębokich przemian. W jakim kierunku? Przede wszystkim uniwersytety nie są już wezwane jedynie do prowadzenia badań naukowych oraz dydaktyki na wysokim poziomie. Są one proszone także o formowanie możliwie jak największej liczby studentów, o interesowanie się ich zawodową przyszłością, o prowadzenie prac naukowych przydatnych terytorialnemu rozwojowi gospodarczemu, sprzyjanie przemianom technologicznym, oferowanie społeczeństwu konsultacji i usług, zapewnianie stałej formacji i to na dodatek na bardzo wysokim poziomie. W obliczu tych licznych potrzeb uniwersytety muszą konkurować ze sobą o przyznanie (znikomych) środków przekazywanych im przez państwo. W związku z tym są poddawane ciągłemu procesowi oceniania pracy naukowej, dydaktyki oraz tak zwanej „trzeciej misji” (czyli działań oceniania wiedzy służących rozwojowi społeczno-gospodarczo-kulturowemu). Jednocześnie uczelnie muszą zaangażować się w poszukiwanie kolejnych środków finansowania, zwłaszcza z funduszy europejskich oraz od przedsiębiorstw. Koniec końców to, że uczelnie nie są już – jak utrzymywali ich przeciwnicy – wieżami z kości słoniowej, zamkniętymi w sobie i głuchymi na prośby przychodzące z zewnątrz, spowodowane jest sytuacją, w której zostały zmuszone do konkurowania ze sobą. Osamotnienie i wolność (Einsamkeit und Freiheit) – podstawy uniwersytetu humboldzkiego, łączące pracę naukową i dydaktykę w imię postępu narodowego z wyraźnym zaleceniem formowania elit – zostały ostatecznie zarzucone i wyparte przez koncepcję rynku (dogodnie dostosowanego do kształcenia), dzisiaj kulturowo dominującego. Tak jak w każdej transformacji – a tym bardziej w przypadku tysiącletniej instytucji uniwersytetu – trudno jest przewidzieć, jakie będą efekty dokonującej się zmiany. Niektóre tendencje są już jednak widoczne i można je pokrótce przedstawić.
Przede wszystkim po jednym stuleciu zasadniczo zmienił się referencyjny paradygmat kulturowy. Otóż aktualnie dominującą wiedzą jest wiedza techniczno-naukowa, podczas gdy kultura humanistyczna oraz nauk społecznych okazują się recesywne. W epoce sztucznej inteligencji wszystko to jest dość oczywiste, ale marginalizacja nauk humanistycznych na dłuższą metę może przynieść niepożądane efekty, bowiem formacja do głębokiej myśli oraz do krytycznej zdolności – typowa dla kultur humanistycznych– okazuje się wciąż niezbędna do świadomego przeżywania tak złożonego czasu jak obecny (wystarczy pomyśleć o problemach typu migracja, przyszłość demokracji, fake newsy albo o relacji człowieka ze środowiskiem). Po drugie, zmieniły się zasady działania uniwersytetu, co o ile z jednej strony doprowadziło do tego, że uczelnie wzięły na siebie większą odpowiedzialność w stosunku do społeczeństwa – zwłaszcza poprzez ocenianie – to z drugiej strony doprowadziło do hiperregulacji oraz biurokratyzacji każdego aspektu uniwersyteckiego życia. Według niektórych badań na przykład w samym tylko dziesięcioleciu 2004-2013 włoski ustawodawca interweniował w sprawie uniwersytetów ponad 120 razy, średnio więcej niż raz w miesiącu. Do takich interwencji trzeba następnie dołączyć ogromną masę dekretów, regulacji, linii przewodnich wydanych przez organy ministerialne – w pierwszej kolejności ANVUR – Agencję do spraw Oceny Systemu Uniwersyteckiego (w Polsce: Polska Komisja Akredytacyjna – przyp. red.) – oraz same uniwersytety.
Po trzecie, w konsekwencji wspominanych przekształceń, a zwłaszcza w wyniku wprowadzenia oceny pracy naukowej, zmienia się zawód wykładowcy uniwersyteckiego. Pomijając fakt, że wskazania oferowane przez ocenę mogą zrobić miejsce perwersyjnym dynamikom zachowawczym – na przykład sprzyjając upodobaniu do tematów prac naukowych, które mają większy dostęp do literatury (tak zwana „mainstreamowa praca naukowa”) i, odwrotnie, marginalizując tematy najbardziej niepewne i niezbadane – zasadniczą nowością jest przede wszystkim przyspieszenie czasu produkcji naukowej. W największym skrócie: trzeba publikować dużo, pośpiesznie i w najbardziej prestiżowych czasopismach. W ten sposób, o ile ilość publikacji wzrosła, tak czas na myślenie drastycznie się zredukował. Oprócz pracy naukowej i nauczania wykładowcy są proszeni o bycie dobrymi menadżerami, zarówno w kwestiach dydaktycznych – wystarczy pomyśleć o wadze przygotowania skutecznych strategii służących selekcji studentów – jak i pracy naukowej – trzeba potrafić znaleźć i zarządzać dodatkowymi środkami za pośrednictwem grantów (finansowania instytucjonalnego) oraz „osób trzecich”. Wreszcie, z powodu przedstawionych wyżej racji, od wykładowcy wymaga się większej ilości czasu przeznaczanego na prowadzenie serii działań biurokratycznych (wypełnianie raportów, kart, formularzy, dokumentów, form online, rejestrów itd.), wciąż coraz bardziej nachalnych.
A studenci? Także oni się zmieniają. Nie tyle w takim sensie – jak lubią powtarzać niektórzy profesorowie tęskniący za mitycznym złotym wiekiem – że nie są już tacy, jak niegdyś (co, krótko mówiąc, jest całkowitą prawdą: każdemu pokoleniu w stosunku do tego wcześniejszego czegoś brakuje, ale każde kolejne ma też coś więcej, co dobry nauczyciel powinien umieć rozpoznać, wydobyć i docenić). Studenci zmieniają się przede wszystkim, ponieważ instytucjonalizacja uniwersytetu dąży do stopniowego zmodyfikowania ich roli. Na przykład o ile jeszcze kilka lat temu studenci mogli być promotorami wielu inicjatyw (poczęstunki dla pierwszoroczniaków, grupy nauczania, spotkania kulturalne, kursy przygotowawcze do testów, tworzenie spółdzielni księgarskich i mieszkaniowych), dzisiaj to instytucja zajmuje się wszystkim. Pod pewnym względem zatem trudniej jest wychodzić z inicjatywami na uniwersytecie. Także dlatego, że często nie ma na to nawet czasu. W ten sposób studenci powoli stają się wciąż coraz bardziej podobni do konsumentów-użytkowników, którym uniwersytety dostarczają wystandaryzowanych usług i aktywności. Być może równieżz tego powodu notuje się zdecydowaną utratę znaczenia stowarzyszeń studenckich albo, jeśli ktoś woli, odczuwalny wzrost indywidualizmu. Ale o ile z jednej strony widać tendencję do zanikania licznych inicjatyw studenckich, z drugiej zauważa się kursy uniwersyteckie mające na celu nabycie właśnie tych tak poszukiwanych na rynku pracy, mających zastosowanie w różnych dziedzinach, kompetencji: przedsiębiorczości, umiejętności pracy w grupie, rozwiązywania problemów itd. Na uniwersytecie nowego tysiąclecia tak czy inaczej wielką wagę przypisuje się nauce skoncentrowanej na studencie (student-centred learning), co przekłada się przede wszystkim na ciążący na wydziałach i poszczególnych wykładowcach obowiązek szczegółowego zdefiniowania wyników nauki oczekiwanych na zakończenie kursu studiów oraz poszczególnych aktywności kształceniowych. Wiedza, kompetencje, zdolności muszą być szczegółowo opisane, zgodnie z ustalonymi wcześniej schematami, by pozwolić studentowi zrozumieć ex ante, co zostaje mu zaoferowane oraz zweryfikować ex post osiągnięcie przewidzianych rezultatów. Nauka skoncentrowana na studencie oznacza ponadto większą uwagę skupioną na wymiarze międzynarodowym – okresy nauki za granicą są mocno faworyzowane i uniwersytety starają się mnożyć porozumienia z zagranicznymi uczelniami oraz poszerzać katalog możliwych miejsc wyjazdu – a przede wszystkim na innowacji metodologii dydaktycznych. Zgodnie z tą ostatnią linią – przyjąwszy, że metody dydaktyczne, które przewidywałyby najbardziej „aktywną” naukę, nie są łatwe do zrealizowania w aulach zajmowanych przez kilkuset studentów oraz w kontekście charakteryzującym się zmniejszeniem liczby etatowych wykładowców oraz ogólnym niedoborem zasobów – najbardziej znaczącą nowością, prawdziwym wyzwaniem dla najbliższej przyszłości, jest uruchomienie rosnącej liczby kursów online (e-learning). Oczywiście nie jest łatwo przewidzieć, jakie efekty przyniosłyby – a tym bardziej przyniosą – wszystkie te zmiany dotyczące relacji między tym, kto naucza, a tym, kto się uczy, co pośrednio rzutuje na kształcenie. Ogólnie można by powiedzieć, że dzisiaj zasadniczo studenci są mniej stymulowani do pogłębiania i ewentualnego kwestionowania treści nauczania, a bardziej zainteresowani dostosowaniem się do zapotrzebowania, które za pośrednictwem uniwersytetu przychodzi ze świata pracy oraz od wielu organizacji międzynarodowych w różny sposób związanych z wiedzą (w pierwszej kolejności z Unii Europejskiej i OBWE). Konsekwentnie studenci są dzisiaj zdecydowanie skłonni z oddaniem trzymać się drogi oraz terminów wyznaczonych im przez instytucję. W tym znaczeniu stali się bardziej poważni, mimo że być może, za naszą przyczyną, nieco mniej krytyczni. Wyjątków w każdym razie nie brakuje i dzisiaj wciąż stanowią one główne źródło satysfakcji dla tego, kto naucza. Otóż nic nie wzbudza większego entuzjazmu u wykładowcy niż spotkanie studentów pragnących zrozumieć, zainteresowanych pogłębieniem treści nauczania. I właśnie od tych wyjątków wszyscy mamy wiele do nauczenia się.
Rocznik 1978, wykłada prawo administracyjne na Uniwersytecie Milano-Bicocca. Od kilku lat kieruje wraz z Margheritą Ramajoli Osservatorio sull’Università (www.osservatoriouniversita.unimib.it), które zajmuje się przeprowadzaniem spisów oraz analizowaniem przemian legislacyjnych włoskiego systemu uniwersyteckiego.
|