Ślady
>
Archiwum
>
2020
>
marzec / kwiecień
|
||
Ślady, numer 2 / 2020 (marzec / kwiecień) Pierwszy Plan Dzień na oddziale Ciągłe oczekiwanie i nieustająca nadzieja w pracy na oddziale. Problemy, relacje z pacjentami, setki telefonów, modlitwa... Historia Amedea Capettiego, specjalisty chorób zakaźnych w Sacco w mediolańskim szpitalu na pierwszej linii od początku epidemii. Piątek 21 lutego. Amedeo Capetti, specjalista chorób zakaźnych w szpitalu Sacco w Mediolanie, po zdaniu egzaminów z fizjologii na studiach pielęgniarskich, ponownie włącza telefon komórkowy. Widzi nieskończoną liczbę wiadomości i pytań: „Co się dzieje?”, „Co robimy?”. Włącza stronę internetową regionu Lombardii - liczby wskazują, że epidemia trwa. Pierwsi pacjenci z Codogno i Lodi są natychmiast przenoszeni do Sacco. Jest to początek sytuacji kryzysowej, której szpital w Mediolanie będzie przewodził. Otwarto nowe oddziały intensywnej terapii i tworzono kolejne przestrzenie, aby przyjąć pacjentów. Capetti jest odpowiedzialny za oddział zajmujący się chorobami przenoszonymi drogą płciową, znajduje się tam około sześciuset pacjentów zakażonych wirusem HIV. Kontynuując swoją pracę, na ile to możliwe działa w pogotowiu i na oddziale. Kilka razy trzeba było próbować do niego zadzwonić, aby się połączyć. Na początku, podczas przerwy w barze szpitalnym, zaczyna: „Zawsze na pytanie pacjenta, który mówi do mnie: «Doktorze, zdrowie jest wszystkim», odpowiadam: «Spójrz, to przegrana bitwa. Wcześniej czy później umrzesz. Zdrowie jest narzędziem życia, które pozwala poznać, Kto nam je dał, Kto nas pragnął, i wtedy osiąga ono piękno i wielkość». W tych chwilach jest to jeszcze bardziej prawdziwe. Prawdą jest to, czego nauczył nas ks. Luigi Giussani i to, co Julián Carrón podjął w swoim artykule w «Corriere della Sera», który w tych dniach nam towarzyszy - świadomość samych siebie, którą osiągnęliśmy, zdolność lub niemoc mierzenia się z życiem, które w sobie odkrywamy. Zrozumienie, jakie znaczenie ma twój wkład w życie”.
W pierwszą niedzielę epidemii na oddziale każdy z 19 pacjentów niemających objawów COVID-19 musi zostać zwolniony do domu lub przeniesiony, aby ustąpić miejsca nowo przybyłym. Ostatni z nich to starszy mężczyzna, który dostał się do szpitala z podejrzeniem zapalenia płuc, ale najprawdopodobniej choruje na raka. Ma on zostać odesłany do domu, gdy tylko przybędzie jego żona. Kiedy kobieta do nich dociera, Amedeo wyjaśnia sytuację i oferuje swoją pomoc. W końcu kobieta wyznaje mu: „Mam nadzieję, że z tego wyjdzie, ponieważ jest naprawdę dobrym mężczyzną. Ja jestem znacznie młodsza od męża, ale kiedy go poznawałam, zdałam sobie sprawę, że był wyjątkowy. Zakochałam się i kochałam go przez te wszystkie lata”. Wieczorem Amedeo powiedział swoim przyjaciołom z grupy Bractwa: „Gdybym przekazał im tę informację w pośpiechu, przegapiłbym to spotkanie pełne piękna”. Kilka dni później przyjaciółka pielęgniarki, która uzyskała pozytywny wynik testu na obecność wirusa, została hospitalizowana w Sacco. Jej rodzina była zmuszona poddać się kwarantannie. Żona Amedeo mówi: „Zadzwońmy do nich, aby dowiedzieć się, czy nie potrzebują zakupów”. Amedeo idzie zobaczyć się z nią na oddziale, ale w pokoju, nie tylko z powodów medycznych, nie może zostać długo, więc każdego ranka daje jej oraz jej współlokatorom ciastko. Z czasem ten podarunek trafia też do innych pacjentów. „To ludzie, których przyjaciele proszą, abym się nimi opiekował. Jak tylko mam taką możliwość, idę lub rozmawiam z nimi przez telefon. Te osoby, które są bardzo chore, potrzebują przede wszystkim leczenia. A pacjenci w dobrym stanie lub poddani kwarantannie czują się praktycznie jak w więzieniu i są owładnięci strachem, więc czasami musisz po prostu użyć telefonu komórkowego, aby go minimalizować.”
Strach to słowo powracające w wielu rozmowach telefonicznych, które otrzymuje każdego dnia. Wielu z jego pacjentów cierpi z powodu wirusa HIV. Pytają go, jaka jest sytuacja, po czym chcą zamienić z nim dwa słowa. Często z powodu braku czasu zmuszony jest skracać rozmowę. „Walczę ze strachem mówiąc, że jestem przywiązany do wskazanych środków ostrożności, ale nigdy nie tracę pytania o sens życia nie tracąc więzi przyjaźni i wciąż szukając potrzebujących. Oczywiście było to łatwiejsze, zanim został wydany nakaz zamknięcia wszystkiego i pozostania w domu. Ale i tu nie brakuje kreatywności. Ograniczenia mogą uruchomić wyobraźnię. Pacjenci odczuwają potrzebę przekazania mi swojego strachu, ponieważ wiedzą, że chcę dla nich jak najlepiej. Zawsze tak było, nawet przed koronawirusem. Nie byłoby to jednak możliwe, gdyby nie bogactwo historii, które znam. Wstaję rano i dziękuję za cud tego dnia. Jest to oczekiwanie w okolicznościach, w których objawia się piękno i nadzieja. I każdego dnia tak się dzieje.”
„Walczę ze strachem mówiąc, że jestem przywiązany do wskazanych środków ostrożności, ale nigdy nie tracę pytania o sens życia nie tracąc więzi przyjaźni i wciąż szukając potrzebujących. Ale i tu nie brakuje kreatywności. . Ograniczenia mogą uruchomić wyobraźnię.” Tekst pogrubiony
Podobnie jak w przypadku barmanki uniwersyteckiej. Pewnego dnia hospitalizowany przyjaciel prosi go o lazanię. Amedeo idzie do baru uniwersyteckiego, gdzie przygotowywane są gorące potrawy. Jest tylko spaghetti z małżami. Bierze je i w momencie zapłaty barmanka mówi mu: „Gotuję im. Przynajmniej to mogę zrobić.” Po kilku godzinach wraca do niej z bukietem kwiatów. Kobieta zawstydziła się: „Ale nie musiałeś.” A on: „To się nazywa wdzięczność. Ta sama, która zaprowadziła mnie dziś na lunch i jest najpiękniejszą rzeczą.”
Niektórzy pacjenci, gdy warunki na to pozwalają, są wysyłani na kwarantannę domową w oczekiwaniu na wynik wymazu. W ciągu tygodnia Amedeo podjął się zadania dzwonienia do pacjentów w celu przekazania wyniku. „Przez rozmowę w ciągu kilku minut nawiązujesz z nimi relację. Rodzi się nieoczekiwana znajomość, która trwa nadal.” Pewnego dnia Capetti dzwoni do mamy małego chłopca. Wymaz jest pozytywny i musi wrócić do szpitala. Amedeo oferuje całą swoją dyspozycyjność, aby pomóc w leczeniu syna. O to samo pyta lekarza stażystę, którego niedawno zatrudnił. „Jak tylko przyjedzie, idę go przywitać” - mówi natychmiast. „Nie znaliśmy się przed tą zmianą”. A chłopiec stał się jednym z pacjentów, któremu przynosi poranne ciastko.
Rano, jak tylko dotrze do szpitala, Amedeo przepisuje nazwiska swoich pacjentów zakażonych wirusem HIV, aby zalecić im terapię. Na początku fotografuje listę za pomocą telefonu komórkowego i wysyła ją do żony, która dzwoni do nich, aby powiedzieć im, gdzie muszą iść po leki ratujące życie, ponieważ operacje w Sacco są wstrzymane. Pewnego ranka, o wpół do piątej, jego żona wstała razem z nim na śniadanie, a w środku dnia wysłała mu fragment Szkoły Wspólnoty. „Moje serce się poszerzyło. To pieszczota Boga, tak mówi Carrón: «Ludzie, w których udokumentowane jest zwycięstwo Boga, jego prawdziwa i współczesna obecność». Są to twarze moich przyjaciół, którzy stoją przed moimi oczami i o których pamiętam na co dzień. Są też zakonnice Martinengo, z którymi od samego początku kontaktuję się, aby zrozumieć, jak poradzić sobie z sytuacją, z moimi dziećmi, które uczęszczają do ich żłobków. Ich radość i konstruktywność są wyraźnym znakiem obecności Jezusa i nie pochodzą od nich samych.” Gdy ruch samochodowy spadł, praktycznie do zera, podróż do Sacco zajmuje tylko chwilę, to jest czas na modlitwę z recytacją brewiarza, powodując, że rodzina, chorzy i potrzebujący wzruszają się w sercu. „Dzień zaczynamy z innym nastawieniem. W tym okresie modlitwa jest wdzięcznością i ciekawością. W jakim sensie? To tak, jakby zobaczyć cień osoby i zadać sobie pytanie: co z nią będzie? Dziwne jest to, że każdego ranka znajduję się przed tym cieniem, prosząc Go o obecność, ujawnienie się. Do tego stopnia, że pytam: kim jesteś Ty, który w ten sposób wypełniasz moje życie? Jest to krzyk, o którym pisał Carrón w liście do Ruchu. «Gdy okoliczności stają się tak trudne, że trzeba krzyczeć, by móc wobec nich stawać!»”.
|