Ślady
>
Archiwum
>
2019
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2019 (listopad / grudzieĹ) Listy Caroline i ZmysĹ religijny Od okoĹo oĹmiu miesiÄcy mieszkam w Arizonie. Jeszcze kilka miesiÄcy temu w Tucson mieszkaĹa wĹoska rodzina z Ruchu. Rodzina ta ma czworo maĹych dzieci, dlatego teĹź zatrudniĹa do pomocy amerykaĹskÄ baby sitter. Dziewczyna, Caroline, z czasem nawiÄ zaĹa przyjacielskÄ , peĹnÄ powaĹźania relacjÄ z rodzicami tych dzieci, do tego stopnia, Ĺźe za ich sugestiÄ tego lata wziÄĹa udziaĹ w wakacjach studentĂłw z CL w Ameryce. Caroline pojechaĹa, nie znajÄ c nikogo, ale peĹna pragnienia i pytania, by zrozumieÄ, do czego przynaleĹźÄ rodzice, ktĂłrzy tak jÄ poruszali. Ta dziewczyna dosĹownie spotkaĹa Ruch i po powrocie do Tucson poprosiĹa o moĹźliwoĹÄ robienia SzkoĹy WspĂłlnoty, mimo Ĺźe w miÄdzyczasie wĹoska rodzina musiaĹa przeprowadziÄ siÄ do Teksasu. W ten sposĂłb co tydzieĹ spotykaliĹmy siÄ ja, ona i trĂłjka innych przyjacióŠz Tucson. Ze spotkania na spotkanie zaskakiwaĹo mnie to, w jaki sposĂłb ta dziewczyna zmieniaĹa swĂłj sposĂłb podejĹcia do rzeczywistoĹci oraz do okolicznoĹci. JakiĹ czas temu pojechaliĹmy do Phoenix, by wziÄ Ä udziaĹ w Dniu Inauguracji Roku. PowiedziaĹa mi, Ĺźe od wrzeĹnia tworzy grupkÄ z kilkoma swoimi przyjaciĂłĹmi, ktĂłrzy tak jak ona pracujÄ na uniwersytecie, czytajÄ c z nimi dziesiÄ ty rozdziaĹ ZmysĹu religijnego. ZamurowaĹo mnie, a potem zapytaĹem jÄ , dlaczego zainicjowaĹa coĹ takiego. OdpowiedziaĹa mi: âZrozumiaĹam, Ĺźe potrzebujÄ przyjacióŠw miejscu, w ktĂłrym jestem; nie przyjaciĂłĹ, ktĂłrzy wypeĹniliby mi czas, ale osĂłb, ktĂłre pomogĹyby mi zgĹÄbiÄ to, co sĹuĹźy mojemu Ĺźyciu. I w tym momencie chcÄ zgĹÄbiÄ to, co zobaczyĹam w Ruchu. W ten sposĂłb postanowiĹam rozpoczÄ Ä od dziesiÄ tego rozdziaĹu, proponujÄ c go takĹźe ludziom bÄdÄ cym razem ze mnÄ na uniwersytecieâ. ZamilkĹem. Za tÄ dziewczynÄ nie stoi Ĺźadna struktura, nie ma Ĺźadnej cl-owskiej przeszĹoĹci, nigdy nie widziaĹa Ĺźadnej wspĂłlnoty. Nic. A jednak w jej sercu wybuchĹa ta potrzeba wspĂłĹdzielenia i lepszego zrozumienia tego, co jej siÄ przydarzyĹo. Caroline dla mnie, w tym momencie, staĹa siÄ autorytetem, poniewaĹź jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani podczas ostatniego Dnia Inauguracji Roku, âautorytet jest osobÄ , na ktĂłrÄ gdy siÄ patrzy, widzi siÄ, Ĺźe to, co mĂłwi Chrystus, odpowiada sercuâ. Federico, Tucson (USA)
ChciaĹem tam iĹÄ ze wzglÄdu na siebie Kilka tygodni temu zmarĹ mĂłj 17-letni przyjaciel. W obliczu tego rodzaju wydarzeĹ zawsze ogarnia mnie wielki strach. OprĂłcz tego, Ĺźe zmarĹ on nagle, rzecz w tym, Ĺźe wszystko naprawdÄ siÄ koĹczy. Przy takich okazjach zawsze staram siÄ unikaÄ RóşaĹca odmawianego za zmarĹych, mĂłwiÄ c sobie: âCo ja tam mogÄ zrobiÄ?â. Tamtej soboty odbywaĹ siÄ mecz Roma-Milan, w tym samym czasie miaĹ byÄ Róşaniec. Nie mogĹem siÄ zdecydowaÄ, czy pĂłjĹÄ na mecz, czy nie. RozprawiaĹem o tym z samym sobÄ , mĂłwiÄ c sobie: âOn byĹby szczÄĹliwy, gdybym poszedĹ na stadionâ, i takie tam. RozpoznawaĹem jednak, Ĺźe te myĹli ostatecznie nie odpowiadaĹy temu, co miaĹem w sercu, caĹemu cierpieniu, ktĂłrego doznawaĹem. Lecz rozmawiajÄ c z moimi przyjaciĂłĹmi i mojÄ dziewczynÄ , zrozumiaĹem, Ĺźe chciaĹem pĂłjĹÄ na Róşaniec, ale chciaĹem tam pĂłjĹÄ dla samego siebie. MĂłj przyjaciel miaĹ brata bliĹşniaka, ktĂłrego bardzo dobrze znam â tamtego dnia w jego spojrzeniu byĹo coĹ niewiarygodnego. PodszedĹem przywitaÄ siÄ z nim, na co on, obejmujÄ c mnie, powiedziaĹ: âNie opuszczaj nas. Jestem pewny, Ĺźe mĂłj brat jest teraz w Raju, poniewaĹź w dniu, w ktĂłrym zmarĹ, Ewangelia mĂłwiĹa o tym, Ĺźe kobiety szĹy do grobu, a grĂłb byĹ pusty, i zadawaĹy sobie pytanie, co siÄ staĹoâ. Róşaniec odmawiano potem jeszcze w innych miejscach, a ja nie stawiaĹem juĹź sobie problemu, czy tam iĹÄ czy teĹź nie, gdyĹź staĹo siÄ to dla mnie czymĹ decydujÄ cym, poniewaĹź zobaczyĹem coĹ, co przezwyciÄĹźaĹo mĂłj strach, przezwyciÄĹźaĹo strach przed ĹmierciÄ , przed tym, Ĺźe wszystko siÄ koĹczy. To, niezmiennie z pomocÄ moich przyjaciĂłĹ, rozlewa siÄ na wszystko, poniewaĹź jest wiele rzeczy, na ktĂłre patrzÄ z lÄkiem, a zatem zauwaĹźam, Ĺźe czasem uciekam, umykam, posĹugujÄ c siÄ nawet Bogiem jako wymĂłwkÄ . W tamtych dniach nauczyĹem siÄ, Ĺźe chcÄ patrzeÄ na moje lÄki. To miejsce, wyraĹşnie przeciwne temu, czego chciaĹem, okazaĹo siÄ zwyciÄstwem nad strachem. Alessandro, Rzym
âMamo, jesteĹ trochÄ dziwnaâŚâ Moja 13-letnia cĂłrka zapowiedziaĹa nam juĹź, Ĺźe po przyjÄciu sakramentu bierzmowania w przyszĹym roku nie bÄdzie juĹź wiÄcej chodziĹa na niedzielnÄ MszÄ Ĺw. PrzyjÄĹam to i pozostawiĹam sprawÄ w zawieszeniu, modlÄ c siÄ szczegĂłlnie do Ducha ĹwiÄtego. Kilka dni temu, podczas doĹÄ oĹźywionej dyskusji â szczerze mĂłwiÄ c, ona byĹa zdesperowana, ja zachowywaĹam siÄ jak histeryczka â ktĂłra rozpoczÄĹa siÄ od zakazu ufarbowania wĹosĂłw na czarno, a potem przeszĹa na bardziej powaĹźne tematy jak szkoĹa-przyjaciele-Ĺźycie, w pewnym momencie mĂłwi mi: âMamo, to oczywiste, Ĺźe jesteĹ trochÄ dziwna. Daj spokĂłj, wszyscy to wiedzÄ , nawet moi przyjaciele!â. Ja nieco zaniepokojona: âPrzepraszam, w jakim sensie?â. Na co ona: âTy do nikogo nie czujesz nienawiĹciâ. Zdumiona, biorÄ oddech i naciskam: âA wedĹug ciebie, jak to jest moĹźliwe, Ĺźe tak siÄ dzieje?â. I myĹlÄ sobie: moĹźe powie, Ĺźe taki mam charakter⌠Tymczasem rozkĹada mnie na Ĺopatki. âMamo, wiem, Ĺźe jesteĹ taka, poniewaĹź spotkaĹaĹ Jezusaâ. Te dzieci, ktĂłre (prawie) nigdy nie sÄ takie, jakbyĹ chciaĹ, widzÄ istotÄ i dostrzegajÄ PiÄkno pomimo ubĂłstwa i ograniczeĹ swoich rodzicĂłw. JakĹźe wyzwalajÄ ce jest dostrzeĹźenie na nowo, przepeĹnieni wdziÄcznoĹciÄ i zdumieniem, Ĺźe dzieci naleĹźÄ do KogoĹ Innego, kto chciaĹ ich wĹaĹnie tu i takimi, jakie sÄ , wolnymi, by siÄ zdumiewaÄ Tym, ktĂłry przyciÄ ga jak magnez ich rodzicĂłw, ale wolnych takĹźe w tym, by do tego nie przylgnÄ Ä. WyjĹcie od tej âdanejâ w relacji z nimi to zupeĹnie inna historia! Autorka znana Redakcji
Dlaczego tu jesteĹ? 1 listopada postanowiĹam pĂłjĹÄ na MszÄ Ĺw. odprawianÄ na Cmentarzu Monumentalnym w Mediolanie oraz odwiedziÄ grĂłb ksiÄdza Giussaniego. MiaĹam wiele spraw do zawierzenia mu. Po zakoĹczonej Mszy Ĺw. idÄ na grĂłb. I oto pierwsza niespodzianka: moja koleĹźanka z pracy, mimo Ĺźe mnie nie widzi, idzie w mojÄ stronÄ. Z wielu powodĂłw jest jednÄ z mniej bliskich mi osĂłb. WoĹam jÄ i takĹźe ona spoglÄ da na mnie oszoĹomiona tym, Ĺźe mnie spotyka. Pytam jÄ , co tu robi, a ona opowiada mi, Ĺźe wiele lat temu zmarĹa jej cĂłreczka, tuĹź po narodzinach. PrzyszĹa na cmentarz jÄ odwiedziÄ, tak jak robi to co roku. MĂłwi mi: âJeĹli czĹowiek potrafi znaleĹşÄ przyczynÄ jakiejĹ rzeczy, potrafi umieĹciÄ jÄ w jakichĹ ramach i jest w porzÄ dku. Ale w tym przypadku tak nie jestâ. CaĹkowicie jÄ rozumiaĹam. ByĹam tam takĹźe po to, by powierzyÄ w rÄce Giussaniego trudnÄ sprawÄ, ktĂłrej nie rozumiaĹam. W tym momencie spojrzaĹam na niÄ , mĂłwiÄ c jej: âMasz racjÄ. TakĹźe PapieĹź mĂłwi, Ĺźe przyczyn pewnych rzeczy nigdy nie poznamy na tej ziemi. I rozumiem, takĹźe ze wzglÄdu na to, co ja sama przeĹźywam, Ĺźe bÄdziemy mogli ĹźyÄ z tym zranieniem przez caĹe Ĺźycie. Ale wszystko zostanie nam objawione tam w gĂłrze i odnajdziemy to Dobro, ktĂłrego nigdy nie utraciliĹmyâ. Ona patrzy na mnie, zadajÄ c mi pytanie: âCzy moĹźemy znĂłw siÄ objÄ Ä?â. Na co ja odpowiadam: âJasneâ. Ona znĂłw patrzy na mnie, a potem mnie obejmuje. Przed poĹźegnaniem pyta mnie: âA ty dlaczego tu jesteĹ?â. PowiedziaĹam jej, Ĺźe przyszĹam odwiedziÄ ksiÄdza Giussaniego. Na co ona: âIdÄ c do mojej cĂłrki, przechodzÄ koĹo jego grobu. NastÄpnym razem ja teĹź zatrzymam siÄ u niegoâ. To spotkanie bÄdzie drogÄ , by inaczej spojrzeÄ na niÄ jutro w pracy. Nicoletta
Ten biedak na modlitwie w koĹciele Kilka niedziel temu weszĹam do koĹcioĹa póŠgodziny przed rozpoczÄciem Mszy Ĺw., przyprowadzajÄ c moje dwie cĂłrki, ktĂłre musiaĹy wczeĹniej siÄ przebraÄ, by sĹuĹźyÄ do Mszy Ĺw. BÄdÄ c pochĹoniÄta myĹlami, zauwaĹźam kolorowego mÄĹźczyznÄ â ktĂłry w kaĹźdÄ niedzielÄ prosi o jaĹmuĹźnÄ przed koĹcioĹem â wchodzÄ cego i udajÄ cego siÄ przed figurÄ ĹwiÄtego, gdzie wrzuciĹ monetÄ, by zapaliÄ ĹwiecÄ. ByliĹmy tylko ja i on. MÄĹźczyzna ten pozostaĹ na modlitwie niezauwaĹźony przez nikogo, a potem wyszedĹ, by jak zawsze ĹźebraÄ. WyobraĹźam sobie, jakÄ wartoĹÄ mogĹa mieÄ dla niego ta moneta podarowana w koĹciele â on, Ĺźebrak, ofiarujÄ cy wszystko, co ma, w relacji synostwa takiej jak relacja dziecka proszÄ cego swojego ojca albo matkÄ o to, czego najbardziej pragnie. Razem z doznanym wstydem z powodu mojej maĹoĹci, z powodu roztargnienia podczas niedzielnej Mszy Ĺw.oraz poĹrĂłd zapomnienia moich dni zapragnÄĹam prostoty tego czĹowieka i dzisiaj wciÄ Ĺź pragnÄ jej kaĹźdego dnia dla siebie. Nigdy wiÄcej nie spotkaĹam juĹź tego mÄĹźczyzny, ale jego obraz, klÄczÄ cego w skupieniu przed tÄ figurÄ , wciÄ Ĺź jeszcze sprawia, Ĺźe proszÄ, bym mogĹa dostrzec nowoĹÄ, ktĂłrÄ Chrystus wprowadza w moje Ĺźycie z takim samym impetem, jaki ja odnalazĹam w nim tego dnia. Z innym nastawieniem szĹam nastÄpnego dnia do pracy, poniewaĹź wobec osĂłb, ktĂłre zazwyczaj spotykam, albo w stosunku do mojego mÄĹźa czy cĂłrek, pragnÄĹam dostrzec tÄ samÄ nowoĹÄ, ktĂłra wypeĹniĹa mi oczy w koĹciele. Daniela, Caravaggio (Bergamo)
Zaproszenie na obiad NajdroĹźszy JuliĂĄnie, pod koniec lekcji z antropologii religii jeden z moich uczniĂłw zapytaĹ mnie, czy jestem pewny zmartwychwstania Jezusa, i poprosiĹ o spotkanie, by o tym porozmawiaÄ. SpotkaliĹmy siÄ na obiedzie razem z jego kolegÄ , ktĂłrego zaprosiĹ. OpowiedziaĹ mi, Ĺźe znajduje siÄ w okresie, w ktĂłrym pochĹania go wiele pytaĹ dotyczÄ cych Ĺźycia. A zwaĹźywszy, Ĺźe doroĹli mĂłwiÄ mu, Ĺźe nie ma na nie odpowiedzi, poszukuje w Internecie, by coĹ znaleĹşÄ. ByĹ zaskoczony, stwierdziwszy, Ĺźe ja takĹźe mam te same pytania, oraz mojÄ sugestiÄ , by sprĂłbowaÄ sprawiÄ, by pytania wchodziĹy w interakcjÄ z okolicznoĹciami, by znaleĹşÄ odpowiedĹş. RozmawialiĹmy teĹź o zmartwychwstaniu Jezusa, ale sÄ dzÄ, Ĺźe najbardziej pomogĹo mu to, Ĺźe znalazĹ kogoĹ, kto szanuje pytania i uĹźywa ich, by ĹźyÄ, poszukujÄ c odpowiedzi w Ĺźyciu. GĹos zabraĹ takĹźe jego przyjaciel, mĂłwiÄ c, Ĺźe obserwujÄ c mnie podczas lekcji w ciÄ gu tych dwĂłch lat, zrozumiaĹ, czym jest szczÄĹcie. To wyznanie, tak jak to o poszukiwaniu w Internecie, pozwoliĹo mi zrozumieÄ, Ĺźe wszyscy poszukujÄ autorytetu, by ĹźyÄ. Wszyscy szukajÄ kogoĹ, by za nim podÄ ĹźaÄ. Pod koniec obiadu wyznali mi, Ĺźe nigdy z nikim (nawet miÄdzy sobÄ ) nie wspĂłĹdzielili tego, o czym mi opowiedzieli. Wreszcie mama tego ucznia napisaĹa do mnie, dziÄkujÄ c mi, poniewaĹź widziaĹa, jak szczÄĹliwy jej syn wrĂłciĹ do domu, co nie zdarzaĹo siÄ od dĹuĹźszego czasu. Jestem ciekawy, jak wszystko siÄ potoczy, i proszÄ Boga o uwaĹźnoĹÄ, by pojÄ Ä wskazania, ktĂłre nadejdÄ , oraz na to, czego chce mnie nauczyÄ. Matteo
âJestem pewna, Ĺźe sobie poradziszâ Drogi JuliĂĄnie, od wrzeĹnia pomagam w nauce chĹopcu z problemami. Okazuje siÄ, Ĺźe problemĂłw jest o wiele wiÄcej, niĹź myĹlaĹam. Ten chĹopiec ma miÄdzy innymi trudnoĹci z czytaniem. Na poczÄ tku, kiedy musieliĹmy czytaÄ, rozgrywaĹ siÄ prawdziwy dramat: pĹakaĹ, tupaĹ nogami, przestraszony tym, czemu nie czuĹ siÄ w stanie sprostaÄ, w czym nie czuĹ siÄ wystarczajÄ co dobry. JedynÄ rzeczÄ , jakÄ przychodziĹo mi zrobiÄ spontanicznie wtedy, byĹo dowartoĹciowanie choÄby tylko tych niewielu rzeczy, ktĂłre robiĹ dobrze. Z czasem zauwaĹźyĹam zmianÄ. Na zadanie czÄsto musi czytaÄ trzy razy ten sam fragment, jednak jeszcze niedawno nigdy nie dawaĹ rady sam, a wiÄc zazwyczaj pierwszy raz czytaĹ on, drugi raz ja, a trzeci czytaliĹmy razem. Powoli zaczÄ Ĺ sam, polepszajÄ c intonacjÄ zdaĹ i zwracajÄ c uwagÄ na interpunkcjÄ. ByĹ jednak epizod, ktĂłry zaskoczyĹ mnie szczegĂłlnie. Czyta po raz pierwszy, wszystko poprawnie, odwraca siÄ w moim kierunku i mĂłwi: âCzy dobrze przeczytaĹem?â. Na co ja: âTak, bardzo dobrze, jestem jednak pewna, Ĺźe moĹźesz o wiele lepiejâ. Na co on: âTo byĹa tylko rozgrzewkaâ. Po raz drugi przeczytaĹ poprawnie, mylÄ c siÄ tylko przy jednej podwĂłjnej literze, po czym spojrzaĹ na mnie szczÄĹliwy, przybiĹ piÄ tkÄ i dodaĹ: âChcÄ przeczytaÄ sam takĹźe trzeci razâ. Nigdy dotÄ d nie zdarzyĹo siÄ coĹ takiego. Rozpoczyna zdanie, ale zatrzymuje siÄ w poĹowie przestraszony: âNie, nie, ty przeczytajâ. SpojrzaĹam na niego: âTo ten sam fragment, ktĂłry przeczytaĹeĹ przed chwilÄ . Jestem pewna, Ĺźe sobie poradziszâ. Wtedy daĹ siÄ przekonaÄ i przeczytaĹ. WzruszyĹ mnie ten gest zaufania. W moim Ĺźyciu dzieje siÄ dokĹadnie to samo: w obliczu moich lÄkĂłw i nieudolnoĹci jedynÄ rzeczÄ , ktĂłra jest w stanie wysadziÄ z zawiasĂłw mojÄ miarÄ, jest ten gest zaufania, to znaczy ktoĹ naprzeciw mnie, kto mĂłwi mi: âJestem z tobÄ ! Jestem pewny, Ĺźe jesteĹ w stanie wszystko zrobiÄ!â. Ale tym, co zdumiaĹo mnie jeszcze bardziej, byĹa jego mama. Pewnego dnia zatrzymaĹa mnie i powiedziaĹa: âChciaĹam ci podziÄkowaÄ, poniewaĹź od kiedy zaczÄ Ĺ siÄ z tobÄ spotykaÄ, staĹ siÄ innym dzieckiem. Wraca do domu i ma wiÄkszÄ ochotÄ, by ze mnÄ byÄ, prosi mnie, by zrobiÄ razem jakieĹ zadanie, podczas gdy wczeĹniej musiaĹam go do tego przymuszaÄâ. Znam siebie, wiem dobrze, Ĺźe tym, co sprowokowaĹo tÄ zmianÄ, nie byĹam jedynie ja. Tym, co uczyniĹo to najbardziej oczywistym, jest to, Ĺźe w tym, co mama mĂłwiĹa o tym dziecku, rozpoznaĹam dziaĹajÄ cego Chrystusa: âWraca do domu i ma wiÄkszÄ ochotÄ, by odrabiaÄ lekcjeâ. To mĂłwi o kimĹ, kto zaczyna szanowaÄ siebie, traktowaÄ siebie powaĹźnie, wierzyÄ, Ĺźe jest coĹ wart! Ale ja nigdy nie powiedziaĹam mu, by miaĹ wiÄkszÄ ochotÄ przebywaÄ ze swojÄ mamÄ albo Ĺźeby zaczÄ Ĺ szanowaÄ siebie, pomogĹam mu tylko odrabiaÄ lekcje. Gioia, Bolonia (WĹochy)
Afryka w domu MiesiÄ c misyjny, ktĂłry PapieĹź ogĹosiĹ na paĹşdziernik, zaskoczyĹ mnie. Misje od dziecka zawsze wydawaĹy mi siÄ czymĹ przepiÄknym, ale zasadniczo mi dalekim. W gruncie rzeczy nieosiÄ galnym. Potem ĹźyjÄ c w Ruchu, stopniowo, czĹowiek zauwaĹźa, Ĺźe wewnÄ trz KoĹcioĹa, w Ruchu, misyjnoĹÄ jest codziennym faktem. Dwa lata temu, dziÄki wystawie o dzieciach migrantĂłw prezentowanej podczas Meetingu, zawarĹem znajomoĹÄ z nowymi muzuĹmaĹskimi przyjaciĂłĹmi. ZawiÄ zaĹa siÄ przyjaĹşĹ, a wraz z niÄ nowa zdolnoĹÄ przyjmowania osĂłb. Przyjmowania takĹźe ich wiary, czemu towarzyszy pewne ugruntowanie mojej. NastÄpnie pewnego dnia zaproponowano mi przyjÄcie do domu afrykaĹskiego imigranta z Mali, Harouny, muzuĹmanina. Nie byĹo Ĺatwo powiedzieÄ âtakâ. Harouna mieszka w moim domu od 15 miesiÄcy. ChĹopak ten jest gĹÄboko wierzÄ cym muzuĹmaninem i posiada przepiÄkny zmysĹ religijny. MoĹźna z nim rozmawiaÄ o kwestiach mĂłwiÄ cych o Bogu oraz o BoĹźych sprawach. MieszkajÄ c razem, mogliĹmy zrozumieÄ, czym jest ramadan i czym jest dla mnie Wielki Post; kazaĹ sobie wytĹumaczyÄ âszaleĹstwoâ zmartwychwstania. Natychmiast wyszĹo na jaw, Ĺźe intensywnoĹÄ, z jakÄ on Ĺźyje islamem, nie prosiĹa mnie o to, bym go nawrĂłciĹ, ale o pogĹÄbienie racji, dla ktĂłrych podÄ Ĺźam za Jezusem. JeĹli racje te sÄ Ĺźywe, on moĹźe widzieÄ je w dziaĹaniu we mnie. I byÄ moĹźe jeszcze bardziej zaciekawiÄ siÄ Jezusem. Misja nie odbywa siÄ tam daleko w Afryce. Jezus przyprowadziĹ mi jÄ do domu. Ale najbardziej niewiarygodny owoc tej âdomowejâ misji byĹ nastÄpujÄ cy: Harouna ma mamÄ, ktĂłra mieszka w znajdujÄ cej siÄ na koĹcu Ĺwiata wiosce, i sÄ w stanie rozmawiaÄ ze sobÄ przez telefon jedynie co trzyâcztery miesiÄ ce. Kiedy opowiedziaĹ jej, Ĺźe mieszka z chrzeĹcijaĹskÄ rodzinÄ , nie byĹa w stanie uwierzyÄ; nie sÄ dziĹa, Ĺźe Europejczycy mogli przyjÄ Ä jej syna. Ale w miarÄ upĹywu czasu oraz na podstawie jego opowiadaĹ, takĹźe jego mama ulegĹa wobec tej nowej rzeczywistoĹci. Podczas ostatniej rozmowy telefonicznej nie zapytaĹa nawet swojego syna, jak siÄ czuje, ale powiedziaĹa mu: âBĹogosĹaw rodzinÄ, u ktĂłrej mieszkasz!â. Oto niewiarygodne jest to, Ĺźe zawsze myĹlaĹem, iĹź misje w Afryce nie sÄ dla mnie, a jednak Jezus sprawiĹ, Ĺźe Afryka przyszĹa do mnie. W ten sposĂłb Jezus przyszedĹ do tej kobiety na Mali. Ignazio, Rimini (WĹochy)
Kurs dla opiekunek Tutaj w Wenezueli znam wiele osĂłb, ktĂłre przeĹźywajÄ trudnoĹci, zachowujÄ c ludzkÄ godnoĹÄ, ktĂłra jest mocniejsza od kryzysu. Jest pewien chĹopak, ktĂłry ukoĹczyĹ kurs mechanika samochodowego. ZorganizowaliĹmy go razem ze Stowarzyszeniem âTrabajo y Personaâ we wspĂłĹpracy z Fordem Moto, ktĂłry przyjmuje na staĹź pojÄtnÄ uczÄ cÄ siÄ mĹodzieĹź. Jest pewna kobieta, ktĂłra jest przedsiÄbiorcÄ w sektorze wyrobĂłw czekoladowych i jej produkty sÄ sprzedawane w róşnych rejonach kraju â przemierza go ona wszerz i wzdĹuĹź w poszukiwaniu kakao. SÄ fryzjerki, ktĂłre pracujÄ na wĹasnÄ rÄkÄ i z tego siÄ utrzymujÄ . To samo dzieje siÄ w innych branĹźach. UkoĹczyliĹmy pierwszy oficjalny kurs dla opiekunek. Kurs nazywa siÄ âCuidadores 360â, poniewaĹź jest to integralna koncepcja opieki nad osobami starszymi, a ten, kto go ukoĹczyĹ, oferuje juĹź swoje usĹugi. MiÄdzy jednÄ a drugÄ przerwÄ w dostawach prÄ du, pewnego dnia, kiedy byĹ prÄ d, udaĹo nam siÄ przeprowadziÄ szkolenie dla tych osĂłb, ktĂłre oddajÄ siÄ ludziom tak bezbronnym jak osoby starsze. Otóş w Ameryce ĹaciĹskiej Wenezuela jest krajem z najwiÄkszym odsetkiem osĂłb starszych. ZwaĹźywszy na to, Ĺźe wielu, czÄsto caĹe rodziny, wyjeĹźdĹźa, jest bardzo duĹźo samotnych osĂłb starszych, ktĂłre potrzebujÄ opieki. Historie sÄ poruszajÄ ce. Pewna dziewczyna, ktĂłra mieszka w maĹym miasteczku poĹoĹźonym daleko od Caracas i wychodziĹa z domu o 4:30 rano, by dotrzeÄ do sali wykĹadowej na godzinÄ 9:00, opuĹciĹa tylko jeden dzieĹ lekcji, i jedynie dlatego, Ĺźe burza zablokowaĹa drogi. Dzisiaj juĹź pracuje w miejscu poĹoĹźonym bliĹźej jej miejsca zamieszkania. Inna, ktĂłra sprzedawaĹa kawÄ na przystankach autobusowych, by mieÄ na bilet tam i z powrotem, odbywaĹa trzygodzinnÄ podróş Ĺrodkami komunikacji publicznej, by dotrzeÄ na lekcjÄ. W ten sposĂłb jest mnĂłstwo historii osĂłb, ktĂłrych Ĺźycie zmieniĹo siÄ dziÄki temu, Ĺźe otwarĹa siÄ przed nimi moĹźliwoĹÄ. Alejandro, Caracas (Wenezuela)
Listy z Kuby Przyjaciele! Misje to budzenie religijnoĹci, ktĂłra byĹa tu przede mnÄ . ReligijnoĹci serca, potrzeby Boga i nieskoĹczonoĹci. ObserwujÄ c wiarÄ ludzi z ulicy (ktĂłrzy nie majÄ nic wspĂłlnego z KoĹcioĹem instytucjonalnym, ale czy to oznacza, Ĺźe nie majÄ wiary ewangelicznej?), zadziwiam siÄ i nie raz zawstydzam, Ĺźe jeszcze do caĹkowitego przylgniÄcia do Boga jest mi tak daleko. Misje to zapatrzenie w oczy drugiego czĹowieka i wsĹuchanie siÄ w jego ĹwiÄtÄ historiÄ â ileĹź w tym wiary i obecnoĹci Boga! Takie zatrzymanie siÄ przy czĹowieku bez uprzedzeĹ, oceniania, a nawet (!) bez natychmiastowej pokusy nawracania go, bo tak naprawdÄ, nie wiem, kto kogo nawraca. W ubiegĹym tygodniu posiedziaĹem chwilÄ z moim chrzeĹniakiem (a mam ich juĹź 47!). Leo ma zespóŠDowna, teraz przygotowuje siÄ ze mnÄ do Pierwszej Komunii ĹwiÄtej. Rozmawiamy o Bogu, rodzinie, miĹoĹci i w koĹcu prowokacyjnie (hm, taki juĹź jestem) pytam go: âLeo, czy myĹlisz, Ĺźe BĂłg ciÄ kocha?â. Leo zamyĹliĹ siÄ, wstaĹ z Ĺawki i patrzÄ c mi w oczy, powiedziaĹ: âGdyby mnie nie kochaĹ â to byĹbym juĹź tam, gdzie mĂłj tata!â (jego ojciec zginÄ Ĺ w wypadku szeĹÄ miesiÄcy wczeĹniej, jadÄ c na motorze z Leo). I dodaĹ: âPan BĂłg mnie ocaliĹ, abym byĹ silny i kochaĹ mamÄ!â. OĹmielam siÄ zapytaÄ mojego dziewiÄcioletniego rozmĂłwcÄ: âA nie masz Bogu za zĹe, Ĺźe twĂłj tata nie Ĺźyje?â. Leo spokojnie odpowiedziaĹ: âJa tam za bardzo tego Boga nie rozumiem, ale ja bym lepiej tego Ĺwiata nie zorganizowaĹ, wiÄc wierzÄ, Ĺźe On wie, co robi!â. MyĹlÄ, Ĺźe Leo jest gotowy do Pierwszej Komunii ĹwiÄtej, w koĹcu to mĂłj chrzeĹniak. Misje to pokazywanie wszystkim studni, do ktĂłrej kaĹźdy moĹźe przyjĹÄ, aby siÄ napiÄ i chwilÄ odpoczÄ Ä. Misje to odpowiadanie na gĹĂłd czĹowieka i gĹĂłd Boga. Od dwĂłch tygodni przychodzÄ do koĹcioĹa⌠MyĹlÄ, Ĺźe jest ich okoĹo czterdziestki. SiadajÄ obok siebie i uwaĹźnie sĹuchajÄ (tak mi siÄ wydaje) wszystkiego⌠To, mĂłwiÄ c delikatnie, âkochajÄ cy inaczejâ. MuszÄ przyznaÄ, Ĺźe trochÄ mnie to jeszcze draĹźni i niesmak maĹy pozostawia, ale przeĹamaĹem siÄ, aby po Mszy Ĺw. podaÄ im rÄkÄ i podarowaÄ ksiÄ Ĺźeczki z tekstami do Eucharystii. MoĹźe oni bardziej niĹź inni potrzebujÄ przyjĹÄ do studni? Czy mam jÄ ogrodziÄ pĹotem i drutami kolczastymi? Pewnie po jakimĹ czasie sobie pĂłjdÄ â niech zapamiÄtajÄ , Ĺźe studnia jest zawsze i Ĺźe BĂłg na nich teĹź czeka⌠Najpierw miaĹem pokusÄ bycia Zbawicielem â aby coĹ powiedzieÄ â ale zapytaĹem siebie, co zrobiĹby na moim miejscu Jezus⌠I uczÄ siÄ cierpliwoĹci, aby nie wyrwaÄ zboĹźa z chwastami â niech rosnÄ , choÄ z czasem spokojnie prawdÄ powiedzieÄ bÄdzie trzeba. Misje to zmaganie z samym sobÄ . W ostatnim czasie przeszedĹem oczyszczenie organizmu poprzez czterodniowe biegunko-wymioty â dobry czas na zwolnienie tempa i maĹe rekolekcje przy okazji. MyĹl skupieniowa: nasza wielkoĹÄ nie tkwi w tym, co robimy, ani nawet w tym, kim jesteĹmy. Ostatecznie nasza wielkoĹÄ tkwi w tym, co On robi w nas i przez nas. UczÄ siÄ tego, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo to bardziej dziaĹanie Boga niĹź moje⌠Gdy zakoĹczyĹem sezon biegunkowo-wymiotny, uĹamaĹy mi siÄ dwa zÄby i teraz juĹź wiem, Ĺźe od wizyty u dentysty wolÄ tydzieĹ toaletowy. PojechaĹem do szpitala stomatologicznego w Bayamo, ale zamkniÄty â wszak dziĹ wszyscy rzucajÄ kwiaty do wody ku czci wojownika rewolucyjnego CamilloâŚWybraĹem siÄ kolejnego dnia i, o dziwo, nie ma kolejek, nie ma ludzi⌠Okazuje siÄ, Ĺźe nie ma wody w szpitalu. Lekarze i dentyĹci spokojnie sobie rozmawiajÄ , wiÄc siÄ doĹÄ czyĹem, wszak rozmawiaÄ lubiÄ â nawet z uĹamanymi zÄbami, przy okazji namĂłwiĹem na chrzest trĂłjki maĹych dzieci z rodzin dentystĂłw i umĂłwiĹem siÄ na obrzÄd za dwa tygodnie. Teraz czeka mnie jeszcze odbudowywanie korzenia â juĹź na samÄ myĹl pocÄ siÄ jak w saunie⌠Przy okazji podwoĹźenia ludzi: pewnego dnia jechaĹ ze mnÄ ojciec nowonarodzonego dziecka, jechaĹ do swojej kobiety (bo nie Ĺźony). WiÄc pytam, dialogujÄ â czy to pierwsze dziecko? jak bÄdzie miaĹo na imiÄ? â aby byĹo od czego zaczÄ Ä, i jest. MĹody czĹowiek mĂłwi: âTo pierwsze dziecko, ktĂłre daĹa mi naturaâ⌠I jest â mam punkt zaczepienia. âJa ci dam naturÄ!â â pomyĹlaĹem sobie i powiedziaĹem: âMĂłwisz natura â to jak to jest, Ĺźe natura jednym daje dziecko, a innym nie?â. ZmieszaĹ siÄ trochÄ i wyskoczyĹ z teoriami ewolucji i innymi takimi tam bajkami dla dorosĹych dzieci, ktĂłre chcÄ wierzyÄ we wszystko, byleby nie w Boga-OsobÄ. I zaczÄ Ĺem tĹumaczyÄ wszystko jak dziecku, aĹź w koĹcu powiedziaĹ: âTak, moja cĂłreczka to dar Boga!â (satysfakcja jest, ale jeszcze niepeĹna). KontynuujÄ o tym, Ĺźe dzieci trzeba wychowywaÄ (zwalniam jazdÄ, bo maĹo czasu zostaĹo) i trzech magicznych sĹĂłw uczyÄ, i âdziÄkujÄâ⌠A on: âTak, tak!â. I Ĺźe wychowuje siÄ przykĹadem, a nie gadaniem. A on: âTak, takâ. I dajÄ ostro: âTo jak ty bÄdziesz wychowywaĹ, jeĹli nie umiesz dziÄkowaÄ?â. A on nic juĹź nie rozumie. âKto ci daĹ dziecko?â. MĂłwi posĹusznie: âBĂłg. â To Mu podziÄkujâ â mĂłwiÄ. â Ale On chce specjalnego âdziÄkujÄâ, ktĂłre nazywa siÄ chrzest Ĺw.!â. I jesteĹmy w domu. PomyĹlaĹ chwilÄ, a ja juĹź daĹem obrazek z telefonem i datÄ chrztu â ha! Zobaczymy, co z tego bÄdzie. Ale tak dla pewnoĹci, to jego numer teĹź wziÄ Ĺem â w koĹcu jest elektrykiem. I szczÄĹliwie dojechaliĹmy pod szpital⌠Misje to radoĹÄ Ewangelii i radoĹÄ bycia razem. OdkryĹem teĹź nowe talenty mĹodych do bycia pajacami, wiÄc poszyliĹmy stroje â hm, niektĂłre moje ubrania teĹź pasowaĹy â i jeĹşdzimy po maĹych wioskach z teatrzykami pajacykowymi â ile w tym zabawy! â i pajace teĹź ewangelizujÄ â w koĹcu w KoĹciele teĹź ich nie brakuje. To taki maĹy KoĹcióŠwychodzÄ cy na ulice, aby szukaÄ tych, co nie chcÄ juĹź szukaÄ⌠A przy tym radoĹÄ i zabawa. W sumie to ja lubiÄ pajacowaÄ. ZrobiliĹmy teĹź ewangelizacjÄ mĹodzieĹźy. ZaprosiĹem grupÄ 54 mĹodych z sÄ siedniej diecezji i rozmawialiĹmy przez cztery godziny w sobotniÄ noc z mĹodymi na ulicy. PiÄknie byĹo na nich patrzeÄ, rozmawiaÄ, ale smutno teĹź byĹo widzieÄ ich brak wiary, a nawet pytaĹ o CoĹ wiÄcej⌠Ale coĹmy posiali, toĹmy posiali. DziÄkujÄ za wszystkie listy, maile, sms-y, wszelkie oznaki przyjaĹşni i wsparcia! ks. Adam WiĹski, Jiguani (Kuba), listopad 2019 |