Ślady
>
Archiwum
>
2019
>
styczeĹ / luty
|
||
Ślady, numer 1 / 2019 (styczeĹ / luty) Listy Na wakacjach z owym âdlaczego?â... SÄ dzÄ, Ĺźe w Ĺźyciu kaĹźdy poczÄ tek rodzi siÄ z jakimĹ pytaniem. MiesiÄ c temu odeszĹa moja 19-letnia kuzynka Vittoria. Nie byĹa chora, zostawiĹa nas niespodziewanie. Ta pustka, ktĂłra wydaje siÄ nie do zapeĹnienia, znak tak silnej i waĹźnej obecnoĹci, zmieniĹa siÄ w najprostsze pytanie, jakie mogĹo przyjĹÄ mi na myĹl: âDlaczego?â. Od chwili, kiedy siÄ pojawiĹo, pytanie to juĹź mnie nie opuĹciĹo. SkĹoniĹo mnie do oszacowania na nowo wartoĹci kaĹźdej rzeczy wokóŠmnie, do rzeczywistego uznania tego, dla czego warto ĹźyÄ, zrozumienia, Ĺźe nic nie jest z gĂłry przyjÄtym pewnikiem i Ĺźe warto o tym pamiÄtaÄ. SkĹoniĹo mnie do poszukiwania czegoĹ, co mogĹoby zapeĹniÄ tÄ pustkÄ, o ktĂłrej czÄsto prĂłbujemy zapomnieÄ. UĹwiadomiĹem sobie, Ĺźe w chwili takiej jak ta, w ktĂłrej stawaĹem wobec rozpaczy, kaĹźda osoba i kaĹźde doĹwiadczenie nabieraĹy wartoĹci. ZaczÄ Ĺem doceniaÄ kaĹźdÄ rzecz, poniewaĹź porĂłwnywaĹem jÄ z tÄ wielkoĹciÄ . PojechaĹem do Monachium z GS, gdzie postawiliĹmy sobie pytanie: âJak siÄ nie baÄ?â. Natychmiast zrozumiaĹem, Ĺźe odpowiedĹş znajdowaĹa siÄ w zasiÄgu mojego wzroku, poniewaĹź nawet strach staje siÄ nieznaczÄ cy wobec âdlaczegoâ. Wyjazd potwierdziĹ to, jak bardzo poszukujÄ odpowiedzi, dziÄki historii mĹodych ludzi z BiaĹej Róşy (niemieckiej organizacji antyfaszystowskiej â przyp. red.), ktĂłrzy walczyli o coĹ wiÄkszego od nich. To wĹaĹnie pamiÄÄ o tej wielkoĹci podtrzymuje nas obudzonymi takĹźe w ciemnych momentach, kiedy najproĹciej byĹoby zamknÄ Ä siÄ w sobie. Mimo Ĺźe pytanie wydaje siÄ dla nas zbyt wielkie, czy teĹź odpowiedĹş nieosiÄ galna, waĹźne jest, by nie przestawaÄ poszukiwaÄ. Pietro, Genua (WĹochy)
Dlaczego moja teĹciowa Ĺźyje w ten sposĂłb? W zwiÄ zku z adwentowym dniem skupienia poprosiliĹmy mojÄ teĹciowÄ , by przyszĹa w sobotÄ rano pomĂłc nam i zostaÄ z naszym synem. Wszystko byĹo zorganizowane, ale nikt nie przewidziaĹ, Ĺźe ja bÄdÄ czuĹa siÄ Ĺşle. Istotnie, w sobotÄ miaĹam kryzys depresyjny, ktĂłry zatrzymaĹ mnie w Ĺóşku. CaĹy dzieĹ nie byĹam w stanie siÄ podnieĹÄ; leĹźaĹam w ciemnoĹciach, przeĹladowana przez zjawy z przeszĹoĹci, powracajÄ ce tylko wtedy, gdy Ĺşle siÄ czujÄ. W miÄdzyczasie sĹyszaĹam, jak teĹciowa zajmowaĹa siÄ synkiem, pomagaĹa mojemu mÄĹźowi w przygotowaniu obiadu, zamiataĹa, myĹa kuchniÄ. Wieczorem trochÄ siÄ pozbieraĹam. UtuliĹam synka do snu, zastanawiajÄ c siÄ nad caĹym dniem. ZrozumiaĹam wtedy, Ĺźe obecnoĹÄ teĹciowej byĹa czuĹoĹciÄ Boga w stosunku do mnie. OgarnÄ Ĺ mnie wielki pokĂłj, ktĂłry uwolniĹ mnie takĹźe od ostatnich wyrzutĂłw sumienia i wstydu z powodu tego, Ĺźe zostaĹam w Ĺóşku caĹy dzieĹ. Od dĹuĹźszego czasu obserwujÄ mojÄ teĹciowÄ . Ona troszczy siÄ o wszystkich, nie tylko o swojÄ rodzinÄ, ale takĹźe o mnie oraz o grono samotnych krewnych niemajÄ cych nikogo, na kogo mogliby liczyÄ, gdyby nie ona i mĂłj teĹÄ. PrĂłbowaĹam sobie interpretowaÄ to jej zachowanie na wiele sposobĂłw: tym, Ĺźe pochodzi z Emilii Romanii, przez co kieruje siÄ nastÄpujÄ cÄ ĹźyciowÄ filozofiÄ : przygotujÄ sos, posprzÄ tam, wyprasujÄ, przypilnujÄ dzieci, pĂłjdÄ do apteki po recepty, wszystko naraz; jej charakterem: jest osobÄ wolÄ cÄ mieÄ coĹ do roboty, niĹź leĹźeÄ na kanapie; robi to z poczucia obowiÄ zku; jest na emeryturze, a wiÄc ma wiÄcej czasu. Ale Ĺźadne z tych tĹumaczeĹ ani ich suma nie wyjaĹniajÄ czuĹoĹci, troskliwej gorliwoĹci, wspĂłĹczucia i miĹoĹci, z jakimi zajmuje siÄ wszystkimi. Czasem widaÄ, Ĺźe jest zmÄczona, ale nigdy nie przewaĹźa w niej trud, zawsze ma to prawdziwie wspĂłĹczujÄ ce spojrzenie, ktĂłre w niej dominuje. Tego wĹaĹnie nie jestem w stanie sobie wyjaĹniÄ. W podobnych sytuacjach udaĹo mi siÄ widzieÄ co najwyĹźej speĹnianie obowiÄ zku, na przykĹad w opiece, do ostatniej kropli, i z pewnoĹciÄ to oddanie oraz zadanie doprowadzone do koĹca sÄ ĹşrĂłdĹem âzasĹugiâ w obliczu samych siebie i Boga jako odpowiedĹş na to, do czego jesteĹmy powoĹani. Ale kiedy nie jestem w stanie siÄ podnieĹÄ, potrzebujÄ nie tylko opieki, ale tego spojrzenia peĹnego miĹosierdzia i przyjÄcia (przyjÄcia takĹźe caĹej tajemnicy, jakÄ jestem, przyjÄcia choroby, ktĂłra przy pierwszym zetkniÄciu z niÄ jest trudna do strawienia), ktĂłrego nie potrafiÄ sobie wytĹumaczyÄ. To spojrzenie, na ktĂłre z poczÄ tku nie zwracaĹam uwagi, zaczÄĹo rzucaÄ mi siÄ w oczy i nie jestem w stanie poĹÄ czyÄ go z ogĂłlnÄ dobrociÄ wynikajÄ cÄ z charakteru. Prawdopodobnie wiÄ Ĺźe siÄ ono z lekturÄ âTracceâ, kiedy siada na piÄÄ minut, czytaniem Ewangelii wieczorem przed zaĹniÄciem, SzkoĹÄ WspĂłlnoty, od lat tÄ samÄ grupkÄ Bractwa, MszÄ Ĺw. Zapytam jÄ o to. CzÄsto myĹlÄ, Ĺźe obecnoĹÄ Boga w moim Ĺźyciu powinna siÄ objawiÄ jako wielka ĹwiatĹoĹÄ albo goĹÄbica zlatujÄ ca z nieba. Tymczasem dziĹ ukazaĹa siÄ w prostocie, w sposobie bycia mojej teĹciowej, w odmiennoĹci i nieredukowalnoĹci jej gestĂłw, jak bryza, ktĂłrÄ odczuĹam dziÄki mojemu caĹkowitemu ubĂłstwu wynikajÄ cemu z choroby. Nigdy bym nie pomyĹlaĹa, Ĺźe Chrystus objawi mi siÄ w teĹciowej. Ale na tym polega róşnica miÄdzy moimi myĹlami a Chrystusem: âteĹciowaâ to abstrakcja, âmoja teĹciowaâ jest konkretem. Jego ukazanie siÄ jest wydarzeniem, to znaczy siĹÄ rzeczy jest konkretne, historyczne. Jak mogĹam o tym zapomnieÄ? Autorka znana Redakcji
Oto co wytrzymuje prĂłbÄ czasu CzeĹÄ JuliĂĄnie, prawdopodobnie nigdy dotÄ d moje przylgniÄcie do rekolekcji nie byĹo tak mocne, jak w tym roku. Jestem mniej wiÄcej na ostatnim roku studiĂłw, wreszcie. MĂłwiÄ âwreszcieâ, poniewaĹź zawsze pragnÄ Ĺem skoĹczyÄ studia, by wyjĹÄ na spotkanie temu, co zawsze uwaĹźaĹem za prawdziwe Ĺźycie: Ĺźyciu dorosĹych, pracy i, takÄ mam nadziejÄ, zaĹoĹźeniu rodziny. WĹaĹnie teraz jednak, gdy zbliĹźam siÄ ku koĹcowi tego okresu, odczuwam nieco lÄku przed utratÄ tak wielkiego bogactwa, ktĂłre czÄsto nieĹwiadomie miaĹem pod rÄkÄ : Ĺaski posiadania towarzyszy ze studiĂłw, z ktĂłrymi moĹźna wspĂłĹdzieliÄ Ĺźycie, wiarÄ oraz odwoĹywaÄ siÄ do istoty spraw. ZdarzyĹo mi siÄ juĹź, Ĺźe w róşnych sytuacjach dla mnie pĹaskich albo trudnych, w ktĂłrych fizycznie byĹem daleko od tego towarzystwa, oĹźywaĹy mi w pamiÄci twarze niektĂłrych z nich, jakby mi przypominaĹy: âĹťycie jest piÄkne, musimy jedynie odpowiedzieÄ na miĹoĹÄ Pana, ktĂłry zawsze przychodzi do nas, by nas pochwyciÄâ. PotrzebujÄ, by to spotkanie wytrzymaĹo prĂłbÄ czasu, nigdy mnie nie opuĹciĹo. Wiem, Ĺźe nie jestem doskonaĹy, proszÄ wiÄc Pana, by nigdy mnie nie opuszczaĹ, nawet gdybym miaĹ Go zdradziÄ. ProszÄ o to i aĹź do dzisiaj zawsze byĹ mi wierny. Oto co wytrzymuje prĂłbÄ czasu: miĹoĹÄ Pana. Federico, Turyn (WĹochy)
Spotkanie w Ziemi ĹwiÄtej Drogi JuliĂĄnie, czytajÄ c wywiad z tobÄ w âCorriere della Seraâ, znalazĹam jednÄ z kwestii, ktĂłrÄ zabraĹam ze sobÄ z domu w podróş do Ziemi ĹwiÄtej z bratem Francesco Ielpo. Po wyjĹciu ze sklepu z pamiÄ tkami w Betlejem, gdy czekaliĹmy na autokar, podszedĹ do nas uliczny sprzedawca, ktĂłry handlowaĹ wszystkim po trochu. Ielpo, ktĂłry go znaĹ, zaprosiĹ go, by wsiadĹ do stojÄ cego autokaru, i improwizujÄ c licytacjÄ, pomĂłgĹ mu sprzedaÄ nam niektĂłre z jego rzeczy. Kiedy ruszyliĹmy w drogÄ, Ielpo opowiedziaĹ nam, Ĺźe ludzie, ktĂłrych spotyka za kaĹźdym razem, gdy towarzyszy pielgrzymom, i z ktĂłrymi siÄ zaprzyjaĹşnia, nie proszÄ o nic innego jak tylko o to, by ktoĹ ich posĹuchaĹ, spojrzaĹ na nich. Po powrocie z tej podróşy Ĺźebrakom, ktĂłrych czÄsto mijam na ulicy i ktĂłrzy nieraz budzÄ we mnie pewien niepokĂłj, zaczÄĹam odpowiadaÄ uĹmiechem, pozdrowieniem, zamiast odwracaÄ wzrok; za kaĹźdym razem jest to dla mnie okazja, by przypomnieÄ sobie o dobru, ktĂłrego nieustannie doĹwiadczam w Ĺźyciu. MogÄ stawaÄ wobec tych osĂłb, ktĂłrych problemĂłw nie rozwiÄ ĹźÄ, ze wzglÄdu na obfitoĹÄ, ktĂłrÄ przeĹźywam w moich dniach, poprzez chrzeĹcijaĹskie towarzystwo moich przyjacióŠi mojego mÄĹźa, ktĂłrzy wspierajÄ mnie w drodze. Kiedy 22 grudnia w wypadku w gĂłrach zginÄ Ĺ Davide, ojciec trĂłjki dzieci, ogarnÄĹo mnie wielkie przeraĹźenie. CzytajÄ c twĂłj artykuĹ, ktĂłry ukazaĹ siÄ nastÄpnego dnia, zrozumiaĹam, co mnie zasmucaĹo: niespodziewanie po tym fakcie wypeĹniĹo mnie przeraĹźenie, kryjÄ ce w swojej gĹÄbi obawÄ, Ĺźe nie mamy nad niczym kontroli. PrzypomniaĹ mi siÄ epizod z Ewangelii, opowiadajÄ cy o zaniepokojonych uczniach znajdujÄ cych siÄ na Ĺodzi miotanej przez wody wzburzonego jeziora, kiedy tymczasem obok nich spaĹ Jezus. Gdzie podziaĹa siÄ caĹa moja pewnoĹÄ? Ku wĹasnemu zaskoczeniu zdaĹam sobie sprawÄ, Ĺźe moje Ĺźycie jest piÄkne, intensywne, peĹne pytaĹ, ale wewnÄ trz perymetru pewnoĹci zdefiniowanego przez mojÄ miarÄ, w ktĂłrym mieĹci siÄ BĂłg, ale tak naprawdÄ nie rozbijajÄ c mojego wyobraĹźenia o moim Ĺźyciu, a wiÄc droga zaczyna siÄ na nowo od tego, od proĹby o serce otwarte i pragnÄ ce rozpoznaÄ i przyjÄ Ä Jego ObecnoĹÄ, konkretnÄ i bliskÄ , ktĂłra pozwala siÄ spotkaÄ. Elena, Mediolan (WĹochy)
âKomu moĹźe na mnie zaleĹźeÄ, jeĹli jestem taka?â Podczas jednego z wieczorkĂłw na wakacjach GS kilku przyjacióŠzaproponowaĹo nam przepiÄknÄ drogÄ, na ktĂłrÄ skĹadaĹy siÄ nagrania video, film, piosenki. WĹrĂłd wielu tekstĂłw byĹo takĹźe zdanie ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna, ktĂłre poraziĹo mnie kilka miesiÄcy temu: âTo, Ĺźe wstydzisz siÄ samej siebie, pokazuje, Ĺźe istniejesz. A jeĹli istniejesz, znaczy to, Ĺźe jesteĹ chciana. DostrzegajÄ c to, nauczysz siÄ kochaÄ siebieâ. Nie mogĹam w to uwierzyÄ. NatknÄ Ä siÄ ponownie na te sĹowa! Jeszcze kilka miesiÄcy temu obwiniaĹam siÄ za wszystko, nawet za najdrobniejsze rzeczy, poniewaĹź nie lubiĹam siebie: nie chciaĹam siebie takiej, jaka jestem. Jestem fizycznie uĹomna, nie mam jednej dĹoni, i zawsze myĹlaĹam: kto moĹźe mnie kochaÄ, jeĹli jestem taka? Istotnie, zawsze miaĹam trudnoĹci z zawieraniem nowych przyjaĹşni. SpÄdziĹam lato z tym pytaniem, ktĂłre mnie przeszywaĹo, gdy przebywaĹam w domu sama. Pewnego dnia moja przyjaciĂłĹka Rosa chciaĹa przyjĹÄ mnie odwiedziÄ, ale powiedziaĹam jej, Ĺźeby tego nie robiĹa. Ona nalegaĹa, Ĺźebym nie byĹa sama, ale ja nie chciaĹam. Wtedy mi powiedziaĹa: âMĂłdl siÄ przynajmniej. IdĹş na MszÄ Ĺw. U mnie to dziaĹaâ. ZaczÄĹam to robiÄ, nawet jeĹli wydawaĹo mi siÄ to dziwne: zaczÄĹam prosiÄ o to, bym byĹa wolna, nawet bez rÄki. Powoli zaczÄĹam siÄ zmieniaÄ. We wrzeĹniu na Ekipach GS nie byĹam juĹź zablokowana, przebywaĹam ze wszystkim, poznaĹam nowych ludzi. ByĹam wolna, przeĹźywaĹam wolnoĹÄ, o ktĂłrÄ prosiĹam, ale nieĹwiadomie. To wĹaĹnie tam CarrĂłn powiedziaĹ mi te sĹowa. Gdy usĹyszaĹem je na nowo, uĹwiadomiĹam sobie nastÄpujÄ cÄ rzecz: narzekam, zapominam o wszystkim, co siÄ wydarza, a przecieĹź zawsze jest KtoĹ, kto na mnie patrzy. Nie uznajÄ Go, wypieram siÄ Go tysiÄ c razy, ale On jest i daje mi na nowo tÄ rzecz, ktĂłra wydarzyĹa siÄ kilka miesiÄcy wczeĹniej. Oto wĹaĹnie, jestem jaka jestem, ale czujÄ, Ĺźe On na mnie patrzy i siÄ uĹmiecha, z czuĹoĹciÄ . CzujÄ siÄ tak bardzo ogarniÄta przez Niego spojrzeniem. Po raz enty. Czy po wakacjach wszystko siÄ koĹczy? Nie, poniewaĹź to, co siÄ wydarzyĹo, przebudziĹo moje pragnienie, ktĂłre jest zawsze ze mnÄ : pragnienie, by wszystko mnie zdumiewaĹo, by widzieÄ, jak On mi towarzyszy w codziennoĹci, zauwaĹźaÄ âcudâ, ktĂłry wydarza siÄ kaĹźdego dnia. PomiÄdzy piosenkami tego wieczoru jedna dziewczyna mĂłwiĹa o pragnieniu znalezienia miĹoĹci, dla ktĂłrej byĹaby w stanie oddaÄ caĹe Ĺźycie. Ja spotkaĹam jÄ w GS. I to dlatego na nowo odrodziĹo siÄ pragnienie Ĺźycia w takiej wolnoĹci wszÄdzie, takĹźe w domu z moimi rodzicami. PragnÄ Ĺźycia spĂłjnego. Co znaczy czuÄ siÄ chcianym? Dla mnie znaczy to czuÄ, Ĺźe jest zawsze ktoĹ, kto mi towarzyszy we wszystkim, co robiÄ. I zdumiewaÄ siÄ. ZdumiewaÄ siÄ tym, Ĺźe kolacja jest gotowa, kiedy wracam do domu; mojÄ mamÄ , ktĂłra zawsze mi przebacza⌠Fabrizio de AndrĂŠ kochaĹ w Genui takĹźe to, co brzydkie, âz diamentĂłw nie rodzi siÄ nic, z obornika rodzÄ siÄ kwiatyâ. MyĹlÄ o sobie, o tym, jaka jestem âmaĹaâ, i chciaĹabym, by narodziĹy siÄ kwiaty. I jest ktoĹ, kto mi mĂłwi: spĂłjrz, Ĺźe siÄ rodzÄ ! Bianca, Bolonia (WĹochy)
W pokoju taty Towarzyszenie naszym drogim rodzicom na tym ostatnim odcinku drogi. CzekaĹem na to, byĹem przygotowany i zaczÄ Ĺem z najwiÄkszymi motywacjami, z najbardziej trwaĹymi racjami, ale odkryĹem, Ĺźe jest coĹ wiÄcej: tak byĹo z mamÄ , teraz kolej na tatÄ. U taty choroba postÄpuje szybko: najpierw usunÄĹa jego bariery i pozwoliĹa mi odkryÄ jak nigdy wczeĹniej jego wielkÄ dobroÄ, sympatiÄ i wolÄ dawania dobra, bez miary, a potem niewiarygodnÄ miĹoĹÄ do mnie i do mojego brata. Zdarza siÄ, Ĺźe przychodzÄ c do domu opieki, woĹasz go z âdalekaâ. ZgiÄty na wĂłzku inwalidzkim podnosi gĹowÄ i mĂłwi: âTu jestem!â, nie widzÄ c mnie jednak, a potem, kiedy mnie widzi, otwiera szeroko oczy i wyciÄ gajÄ c ramiona, mĂłwi mi: âOto moja siĹa!â. Ale koniec jest nieuchronny i duch niknie, dzieĹ po dniu coraz bardziej, i wydaje siÄ, Ĺźe gaĹnie spojrzenie. A ja czÄsto wychodzÄ z jego pokoju, mĂłwiÄ c sobie: jego widok w takim stanie sprawia mi wiÄcej bĂłlu niĹź radoĹci! Dlaczego tu przychodzÄ? Z trudem mnie rozpoznaje, a jeĹli to robi, zapomina o tym w przeciÄ gu kilku minut; zapomina teĹź, jak siÄ je, jak wykonuje siÄ wszystkie codzienne czynnoĹci. W najgorszych momentach z trudem otwiera oczy, a nieliczne sĹowa, ktĂłre mamrocze, jeĹli je rozumiem, czÄsto nie majÄ Ĺźadnego sensu. DziĹ w nocy przyszĹo mi na myĹl to, co on z mamÄ robili dla nas, najpierw kiedy byliĹmy noworodkami, a potem kiedy zaczÄliĹmy posĹugiwaÄ siÄ wolnoĹciÄ : najpierw âodĹÄ czenieâ od rodzicĂłw, potem kiedy Ĺwiadomie popeĹnialiĹmy bĹÄdy, a oni patrzyli i zawsze byli, z jasnym osÄ dem, ale szanujÄ cym wolnoĹÄ nas, dzieci, by sugerowaÄ, pomagaÄ, ale takĹźe czekaÄ, aĹź rozkwitniemy. A wiÄc wracam do tego jego pokoju, juĹź bez mojej miary, przestajÄ âwiedzieÄâ i kontemplujÄ tajemnicÄ bezinteresownoĹci. Tak jak wtedy, gdy bierzesz na rÄce swoje nowonarodzone dziecko w nocy, kiedy nie przestaje pĹakaÄ; tak jak wtedy, gdy szukasz i pielÄgnujesz z dyskrecjÄ szczelinÄ, przez ktĂłrÄ twoje dorastajÄ ce dzieci wpuszczajÄ ciÄ w ich Ĺwiat. I odczuwam pokĂłj, poniewaĹź sens nie przechodzi przez moje zdolnoĹci, poprzedza mnie, jest wczeĹniej. Gianandrea, Mediolan
âCurriculumâ pana od zajÄÄ wyrĂłwnawczych Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, odbyĹem moje pierwsze doĹwiadczenie pracy na zastÄpstwie w gimnazjum jako nauczyciel od zajÄÄ wyrĂłwnawczych dla autystycznego chĹopca, ktĂłry zostaĹ mi przedstawiony jako ten, ktĂłry âniczego nie rozumie, a praca z nim to jakby uderzanie gĹowÄ w murâ. OczywiĹcie nie byĹo Ĺatwo rozpoczÄ Ä drogÄ, ale wszedĹem na niÄ , otwierajÄ c siÄ na miriady prĂłb, ponoszÄ c poraĹźki, poznajÄ c jego trudnoĹci, ale takĹźe odnoszÄ c wiele sukcesĂłw, odkrywajÄ c jego moĹźliwoĹci (a ma ich mnĂłstwo). PoruszyĹa mnie jego znajomoĹÄ geografii albo obsĹugi laptopa. MajÄ c na uwadze ten fakt, stawiĹem czoĹa jÄzykowi francuskiemu (ktĂłry sprawiaĹ mu ogromne trudnoĹci; on sam jest anglojÄzyczny i juĹź z samym wĹoskim ma problemy), wychodzÄ c wĹaĹnie od geografii. Gdy oglÄ daliĹmy zdjÄcia PĂłl Elizejskich na laptopie, mĂłwi mi: âWiesz, kto to jest?â. Byli to kibice mistrzostw Ĺwiata pod Ĺukiem Triumfalnym, ale on poĹpiesznie mĂłwi: âTo şóĹte kamizelkiâ. Co za wzruszenie, kiedy widzi siÄ, Ĺźe takĹźe o tym zagadnieniu, z dziedziny polityki, ekologii, wiedziaĹ wszystko! To jest uĹpiony wulkan, ale jeĹli go przebudzisz, przejawia tysiÄ ce zainteresowaĹ i wykazuje siÄ umiejÄtnoĹciami nawet wiÄkszymi od swoich kolegĂłw. KoleĹźanki patrzÄ na niego jak na nowonarodzonego. Zmieniono nawet podziaĹ godzin, Ĺźebym mĂłgĹ zostaÄ z nim caĹy rok. Jedna nauczycielka w szczegĂłlnoĹci nie przestawaĹa zadawaÄ mi pytaĹ dotyczÄ cych mojego Ĺźycia, chciaĹa znaleĹşÄ âw moim curriculumâ coĹ, co wytĹumaczyĹoby relacjÄ, jakÄ z nim mam. KiedyĹ powiedziaĹa mi: âCzy zauwaĹźyĹeĹ, jak na ciebie patrzyĹ, kiedy mu coĹ tĹumaczysz? Nie byĹ roztargniony ani przez chwilÄ, w ciÄ gu trzech lat nigdy taki nie byĹâ. Ja tego nie zauwaĹźyĹem. Ale wzruszyĹem siÄ, gdy zobaczyĹem, Ĺźe wreszcie takĹźe moi koledzy zaczÄli na niego patrzeÄ. RozpoznajÄ to, Ĺźe nie szukam oparcia w nie wiadomo jakich zewnÄtrznych strategiach, ale wszystko rodzi siÄ z nadziei, jakÄ mamy w Ĺrodku, ktĂłra zaraĹźa, a kiedy inni jÄ dostrzegajÄ , znĂłw we mnie rozkwita ĹwiadomoĹÄ. Gabriele
âChcÄ z wami zjeĹÄâ Nie spodziewaĹem siÄ ani sobie nie wyobraĹźaĹem, Ĺźe to, co spotkaĹem ponad 28 lat temu, moĹźe byÄ jeszcze tak Ĺźywe i wpĹywaÄ na moje Ĺźycie. Comunione e Liberazione poznaĹem w Muggiò we WĹoszech, gdzie mieszkaĹem, nie sÄ dziĹem jednak, Ĺźe to spotkanie bÄdzie trwaĹo do dzisiaj i Ĺźe pewnego dnia osoba reprezentujÄ ca Ruch przyjedzie do mojego miasta, do Aleksandrii w Egipcie, by zaprezentowaÄ ksiÄ ĹźkÄ, ktĂłra traktuje o istocie wiary oraz odkryciu piÄkna i obecnoĹci Boga w Ĺźyciu (zob. artykuĹ na s. 7 â przyp. red.). PowiedziaĹem sobie: âDystanse, kultury, jÄzyki nie sÄ juĹź tak odlegĹe i z pewnoĹciÄ nie sÄ przeszkodÄ w rozpowszechnianiu piÄkna i miĹoĹci Jezusa Chrystusaâ. ĹťyjÄ, obserwujÄ c, Ĺźe sĹowo Jezusa urzeczywistnia siÄ na moich oczach, a wiÄc jest On Ĺźywy poĹrĂłd nas. Jezus posĹaĹ swoich uczniĂłw do wszystkich czÄĹci Ĺwiata, by rozgĹosili Jego miĹoĹÄ wĹrĂłd narodĂłw. Tamtego dnia w Bibliotece Aleksandryjskiej podczas prezentacji ksiÄ Ĺźki wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe Jezus wysĹaĹ swoich uczniĂłw, by pozwoliÄ odkryÄ piÄkno wszystkim obecnym. ZobaczyĹem, Ĺźe miĹoĹÄ przenika ludzkie serce i pokonuje wszelkiego rodzaju przeszkody, uderza bezpoĹrednio w ludzkÄ ciekawoĹÄ, by odkryÄ racje istnienia i posiadania peĹnej ĹwiadomoĹci rzeczywistoĹci. Biblioteka Aleksandryjska byĹa tego dnia Ĺźywym KoĹcioĹem. Na zakoĹczenie ksiÄ dz CarrĂłn powiedziaĹ nam: âChcÄ zjeĹÄ z wamiâ, i to tak, jakby nam powiedziaĹ, Ĺźe jest naszym bratem, Ĺźe nie chce nas zostawiÄ samych i pragnie wspĂłĹdzieliÄ z nami naszÄ drogÄ. DrogÄ miĹoĹci ku bliĹşniemu, charakteryzujÄ cÄ siÄ piÄknem, ktĂłre spotkaliĹmy. Said, Aleksandria (Egipt)
âKim jesteĹ, Ĺźe tak mnie sobie upodobaĹeĹ?â Drogi JuliĂĄnie, pragnÄ opowiedzieÄ ci o tym, co mi siÄ przydarza, od kiedy wrĂłciĹam do domu po piÄciu latach spÄdzonych w CLU w Bolonii. PowrĂłt, poczÄ tek pracy w barze, a w miÄdzyczasie pisanie pracy magisterskiej⌠To wszystko doprowadziĹo do prawdziwego kryzysu. Jak mawiaĹ jeden z przyjaciĂłĹ, Ĺźycie jest naznaczone takimi âkryzysamiâ, ktĂłre sÄ darem, jaki BĂłg nam ofiarowuje, poniewaĹź zmusza nas do osÄ du. Podczas Dnia Inauguracji Roku poruszyĹ mnie fragment, w ktĂłrym ksiÄ dz Giussani mĂłwiĹ o ânadziei we mnieâ, ale nie rozumiaĹam go. MyĹlaĹam na poczÄ tku, Ĺźe odnosiĹ siÄ do performance, ktĂłrÄ musiaĹam byÄ w stanie utrzymaÄ: to znaczy âmuszÄ mieÄ nadziejÄâ. Ale patrzÄ c na siebie, ta hipoteza szybko zniknÄĹa: spÄdzaĹam dnie w swoim pokoiku, piszÄ c pracÄ, ktĂłrÄ wybraĹam i ktĂłra mnie fascynuje, a jednak nie byĹam zadowolona. W pewnym momencie zadaĹam sobie pytanie: od czego mogÄ zaczÄ Ä na nowo? Czym jest tak naprawdÄ ta ânadzieja we mnieâ? PrzypomniaĹam sobie o tym, co w Bolonii stanowiĹo punkty staĹe: o poniedziaĹkowej diakonia z tobÄ i Szkole WspĂłlnoty. Bez wiÄkszej ochoty zaczÄĹam uczestniczyÄ w tych gestach takĹźe w ForlĂŹ. I z czasem zauwaĹźyĹam, Ĺźe niespodziewanie diakonia na nowo mnie poruszaĹa i Ĺźe wracajÄ c ze SzkoĹy WspĂłlnoty, gdzie sÄ osoby, ktĂłre wedĹug mnie doĹwiadczajÄ wiary w sposĂłb naprawdÄ niezwykĹy, rodziĹa siÄ we mnie zazdroĹÄ, ktĂłra mnÄ dosĹownie wstrzÄ snÄĹa. ChciaĹam ĹźyÄ jak oni, delektowaÄ siÄ znĂłw naukÄ tak, jak jedna z nich mĂłwiĹa, Ĺźe rozsmakowuje siÄ w pracy. To byĹo dla mnie Wydarzenie: coĹ nieprzewidywalnego, co ocaliĹo mnie od nicoĹci moich dni i ponownie wzbudziĹo we mnie caĹe pragnienie, przypominajÄ c caĹÄ historiÄ. W pierwszej kolejnoĹci byĹ to powrĂłt do wiernoĹci tym gestom oraz temu towarzystwu, ktĂłre zmienia oblicze. Dlatego przypomniaĹam sobie o geĹcie charytatywnym. Przypomnieli mi siÄ bezdomni, ktĂłrym chodziĹam rozdawaÄ Ĺniadanie. Gdy rozmawiaĹam o tym z jednÄ z przyjaciĂłĹek, okazaĹo siÄ, Ĺźe takĹźe w ForlĂŹ istnieje podobne miejsce. PoszĹam, by ich poznaÄ, i postanowiĹam rozpoczÄ Ä gest charytatywny. W ubiegĹym tygodniu kolejny raz spotkaĹam tam chĹopaka dwa lata mĹodszego ode mnie, z ktĂłrym chodziliĹmy razem do gimnazjum. PowiedziaĹ mi, Ĺźe jest tam, by skrĂłciÄ ostatnie miesiÄ ce aresztu domowego. OpowiedziaĹ mi, Ĺźe nigdy nie zrobiĹ niczego w Ĺźyciu, nigdy nie pracowaĹ. Teraz w tym miejscu jest mu trudno, poniewaĹź budzÄ go o 8.00, kaĹźÄ czyĹciÄ ĹazienkÄ, sprzÄ taÄ biura, a on nie jest do tego przyzwyczajony, w dodatku ma poczucie poniĹźenia. Potem zapytaĹ mnie, co ja robiÄ, wtedy opowiedziaĹam mu o prawie oraz o pracy w prokuraturze, ktĂłra jest jednÄ z moich hipotez, jakie mam na przyszĹoĹÄ, i mĂłwiÄ mu, Ĺźe niektĂłrzy moi przyjaciele prokuratorzy pomagajÄ mi zrozumieÄ tÄ drogÄ. Na co on: âTy masz przyjacióŠprokuratorĂłw, natomiast wszyscy moi przyjaciele sÄ w wiÄzieniuâ. UsĹyszawszy to, pomyĹlaĹam sobie: kim Ty jesteĹ, Ĺźe tak mnie sobie upodobaĹeĹ? ĹťegnajÄ c siÄ z nim, powiedziaĹam mu po prostu, Ĺźe teraz co tydzieĹ, kiedy bÄdÄ przychodziÄ, musi siÄ przyĹoĹźyÄ i powiedzieÄ mi przynajmniej o jednej rzeczy, w ktĂłrej odkryĹ, Ĺźe jest dobry, poniewaĹź jestem pewna, Ĺźe tak jest. Jego spojrzenie zmieniĹo siÄ caĹkowicie, prawie nie wierzyĹ w to, co mu powiedziaĹam. Gdy wracaĹam do domu, tak czy inaczej pozostawaĹ we mnie niepokĂłj: kiedy uĹwiadamiam sobie dramatyczne poĹoĹźenie czĹowieka, nie moĹźe nie narodziÄ siÄ we mnie poczucie niemocy i pytania. Do tego stopnia, Ĺźe powierzam to w moich modlitwach. Gioia, ForlĂŹ (WĹochy)
Listy z Kuby Przyjaciele! DĹugo juĹź nie pisaĹem, wiÄc przynaglony zbieram rozproszone myĹli i przelewam je na papier. MinÄĹy ĹwiÄta â razem z siostrami z Polski, AniÄ i IwonkÄ , odwiedziliĹmy wszystkie wspĂłlnoty. NajpiÄkniejszym akcentem tegorocznych ĹwiÄ t byĹ sakrament maĹĹźeĹstwa dwojga mĹodych ludzi â Yaniela i Yalis. Prawdziwe ĹwiÄto mĹodych, a do tego impreza w salach parafialnych â uczestniczyĹo w niej ponad czterdziestu mĹodych. Dla mnie wyjÄ tkowy moment, pokazujÄ cy, Ĺźe moĹźna, Ĺźe Ĺlub nie jest tylko dla starszych paĹ z dwĂłjkÄ dzieci. CieszyĹem siÄ nimi jak dziecko. Jak to piÄknie karmiÄ ludzi wiecznoĹciÄ w sakramentach! W styczniu rozpoczÄliĹmy przygotowania do odpustu przypadajÄ cego w dniu NawrĂłcenia Ĺw. PawĹa. OdwiedziliĹmy z misjami, chodzÄ c od domu do domu, jedenaĹcie caĹych wiosek i dzielnic miasto-wsi. IluĹź ludzi jeszcze nie sĹyszaĹo o Bogu i KoĹciele! RuszyĹa ekipa ponad trzydziestu osĂłb, gĹĂłwnie mĹodych. ZrobiliĹmy wystawÄ starych zdjÄÄ, aby ludzie pocieszyli siÄ sobÄ , oraz konkurs na kolejny list Ĺw. PawĹa i obrazek przedstawiajÄ cy ĹwiÄtego. DzieĹ przed odpustem zorganizowaliĹmy w koĹciele koncert chĂłru miejskiego (czytaj: czerwonego) z Bayamo. O dziwo, nauczyli siÄ czÄĹci staĹych Mszy Ĺw. po Ĺacinie⌠Później zorganizowaĹem maĹy poczÄstunek dla artystĂłw. To byĹ pierwszy wielki koncert w katolickiej ĹwiÄ tyni, nawet pierwszy sekretarz z obowiÄ zku musiaĹ przyjĹÄ do koĹcioĹa. To oznaki dobrych relacji. Mszy Ĺw. przewodniczyĹ arcybiskup biaĹostocki Tadeusz. ByĹem dumny z bycia biaĹostockim kapĹanem: juĹź trzech pracuje nas w diecezji Bayamo-Manzanillo. Biskup przyjechaĹ jak ojciec do swoich dzieci. ByĹ to czas niezwykĹy i niezapomniany. Biskup doskonale wczuĹ siÄ w misyjny klimat i panowaĹa wyjÄ tkowo rodzinna atmosfera. Po Mszy Ĺw. ruszyliĹmy w procesji, ktĂłrej przewodziĹ⌠deputowany partii czerwonych, zastÄpca sekretarza. To ze wzglÄdu na starÄ przyjaźŠze mnÄ . To takie maĹe cuda! CzĹowieczeĹstwo jest wiÄksze niĹź ideologie. Teraz czas na nowinki. Na proĹbÄ biskupa Alvaro zmieniĹem parafiÄ z dniem 27 stycznia⌠Trudne i dziwne to dla mnie, ale nie tracÄ radoĹci z bycia ksiÄdzem i sĹuĹźby tam, gdzie chce Pan, a nie ja. Teraz pracujÄ w Bayamo, w katedrze. Teren chyba nieĹatwyâŚ, wiÄc bÄdzie co uprawiaÄ i porzÄ dkowaÄ. Parafia dosyÄ duĹźa i rozlegĹa â najdalsze dojazdĂłwki to prawie 50 km⌠Ogarniam siÄ z tym wszystkim i czujÄ siÄ trochÄ jak sĹoĹ w skĹadzie porcelany. UwaĹźam, Ĺźeby nie porozbijaÄ tego, co jest dzieĹem Pana. I jak to bywa â przejĹciowe trudnoĹci z poprzednikiem, ktĂłry jakoĹ nie bardzo chciaĹ i wciÄ Ĺź nie chce siÄ wyprowadziÄ⌠ŝyjÄ wiÄc, dojeĹźdĹźajÄ c, jak gdyby zawieszony w dwĂłch rzeczywistoĹciach⌠Ale to tylko przejĹciowe⌠Takie jest BoĹźe dziaĹanie, Ĺźe co siÄ zbuduje, to siÄ rozpada, aby korzenie kapĹana byĹy w Bogu, a nie w miejscach⌠UczÄ siÄ wykorzeniaÄ, aby bardziej zakorzeniaÄ siÄ w Nim, tylko w Nim. Kilka sĹĂłw o poĹźegnaniach, w wiÄkszoĹci tradycyjnych â chyba warto siÄ przenosiÄ, aby usĹyszeÄ tyle piÄknych sĹĂłw. WspomnÄ tylko o trzech wyjÄ tkowych. Pastor protestancki przyszedĹ i ĹźegnaĹ siÄ ze Ĺzami w oczach, mĂłwiÄ c mi: âDziÄkujÄ, Ĺźe byĹeĹ bardzo nieformalny i nieszablonowy i Ĺźe zaprzyjaĹşniliĹmy siÄ po ludzkuâŚâ. NastÄpnie ci, ktĂłrzy dawno temu walczyli ze mnÄ w Ĺw. Ricie â teĹź najczulej Ĺźegnali i pisali ciepĹo, Ĺźe miaĹem do nich cierpliwoĹÄ⌠Czas porzÄ dkuje nieporzÄ dki i wiara buduje siÄ na czĹowieczeĹstwie. NajĹmieszniejsze poĹźegnanie to wspomniany juĹź deputowany, stary komuch. PrzyszedĹ z pracownikami Domu Kultury, z nocnÄ serenadÄ pod oknami i oczywiĹcie z butelkÄ rumu â takiego taniego rzecz jasna. Ze Ĺzami w oczach, mimo Ĺźe butelka rumu siÄ jeszcze nie skoĹczyĹa, powiedziaĹ: âTy nie byĹeĹ dla mnie ojcem, ale przyjacielem â narĂłd nie zapomni tobie tego, co dla nas uczyniĹeĹâ, i czerwony zapĹakaĹ⌠Ja zresztÄ teĹź wraz z upĹywem lat coraz Ĺatwiej siÄ wzruszam. PrzeĹźywaliĹmy teĹź Ĺluby zakonne siostry Anabelis â pierwszej Kubanki â jezuitki. Dla mnie wzruszajÄ ce wydarzenie â a do tego poprosiĹa mnie o homiliÄ. Teraz uczÄ siÄ wszystkiego od nowa. PrzyleciaĹ juĹź ksiÄ dz Radek Kowalski. Zobaczymy, jak to bÄdzie. UczÄ siÄ na nowo zakochiwaÄ w moim ludzie, cieszyÄ siÄ i pĹakaÄ z nim. ChcÄ byÄ dobrym, jak dobry jest BĂłg. DziÄki za wsparcie, bliskoĹÄ i modlitwÄ. ks. Adam, Bayamo (Kuba), 12.02.2019 r.
SzkoĹa WspĂłlnoty wĹrĂłd nieznajomych NajdroĹźszy JuliĂĄnie, chciaĹam Ci podziÄkowaÄ za prezent w postaci wystÄ pienia ksiÄdza Giussaniego podczas Dnia Inauguracji Roku (zob. âĹladyâ 5/2018 â przyp. red.). Towarzyszy mi ono nieustannie, zwĹaszcza w tym momencie zmian dla mnie i mojej rodziny, bowiem wĹaĹnie przeprowadziliĹmy siÄ z Chin do Anglii. Otóş niespodziewanie znalazĹam siÄ w obcym kraju, gdzie z jednej strony zostaĹam poproszona o odpowiedzialnoĹÄ polegajÄ cÄ na zatroszczeniu siÄ o mojÄ rodzinÄ, a z drugiej muszÄ zaczÄ Ä od nowa pod kaĹźdym wzglÄdem, wĹÄ czajÄ c w to przyjacielskie relacje. To na poczÄ tku wzbudziĹo mĂłj niepokĂłj, poniewaĹź wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe wszyscy sÄ urzÄ dzeni i szczÄĹliwi, ja natomiast nie wiedziaĹam, w ktĂłrÄ stronÄ siÄ obrĂłciÄ, by zaczÄ Ä, pomimo dobrych planĂłw oraz jasnoĹci, z jakÄ wyjechaliĹmy. NastÄpnie miaĹ miejsce jeden fakt: w ubiegĹym tygodniu zaproszono mnie na SzkoĹÄ WspĂłlnoty do poĹoĹźonej niedaleko miejsca naszego zamieszkania miejscowoĹci. PojechaĹam, mimo Ĺźe nikogo tam nie znaĹam. Wieczorem tego samego dnia, kĹadÄ c do Ĺóşka mojego synka, uĹwiadomiĹam sobie, Ĺźe byĹam niewytĹumaczalnie radosna i wdziÄczna i Ĺźe nawet zmÄczenie i trud przebywania w domu w osamotnieniu w tym nieznanym miejscu juĹź mi tak nie ciÄ ĹźyĹy jak dzieĹ wczeĹniej. W ten sposĂłb musiaĹam zadaÄ sobie pytanie, co takiego siÄ staĹo, i jedynÄ moĹźliwÄ odpowiedziÄ byĹo to, Ĺźe tego dnia, w tym kraju, w ktĂłrym nigdy wczeĹniej nie byĹam, z osobami, o ktĂłrych nic nie wiedziaĹam, niespodziewanie moje serce znowu znalazĹo wytchnienie, poniewaĹź po raz enty w moim Ĺźyciu zobaczyĹam KogoĹ Innego dziaĹajÄ cego za poĹrednictwem tych twarzy. I nastÄpne dni nie byĹy w niczym gorsze, poniewaĹź pomimo trudu i strachu, ktĂłre co jakiĹ czas znĂłw siÄ pojawiaĹy, nie potrafiĹam juĹź usunÄ Ä sprzed oczu tego, co zobaczyĹam, i tak bardzo przepeĹniaĹo mnie to, co siÄ wydarzyĹo, Ĺźe nie potrzebowaĹam dodawaÄ juĹź niczego innego, ale tylko prosiÄ, by ta peĹnia wniknÄĹa w sprawy, ktĂłre miaĹam do zrobienia, takie jak gotowanie, zabawa z moim synem, rozmowa z mÄĹźem o jego pracy. Otóş to, nie rozumiem tego wszystkiego, co mĂłwi ksiÄ dz Giussani, wrÄcz przeciwnie; ale czujÄ, Ĺźe to, co zobaczyĹam w ostatnim tygodniu â jak moĹźliwoĹÄ peĹni i pewnoĹci co do tego, Ĺźe mogÄ oprzeÄ caĹÄ siebie na CzymĹ, co istnieje â jest obietnicÄ , ktĂłra zostaje mi dana, gdy podÄ Ĺźam za doĹwiadczeniem Ruchu, przez co pragnÄ wciÄ Ĺź coraz wiÄcej przestrzeni dla tego w moim Ĺźyciu. Cecilia, Londyn (Wielka Brytania)
Londyn. âJuĹź teraz mam to wszystko, co jest potrzebne do bycia szczÄĹliwymâ Choroba nowonarodzonego dziecka. Rozgoryczenie i zĹoĹÄ. NastÄpnie coĹ, co toruje sobie drogÄ w Ĺźyciu i staje siÄ objÄciem, powoli zagarniajÄ cym wszystkie okolicznoĹci: od trudnoĹci w pracy po relacjÄ z mamÄ âŚ W ostatnich miesiÄ cach jestem wciÄ Ĺź coraz bardziej poruszony kreatywnoĹciÄ i tajemniczym sposobem, w jaki BĂłg stara siÄ do mnie dotrzeÄ i objÄ Ä mnie poprzez przyjaĹşnie, pracÄ i codzienne sprawy. A takĹźe poprzez bolesne chwile. Odkrywam, wciÄ Ĺź coraz bardziej, Ĺźe juĹź teraz mam wszystko, by byÄ szczÄĹliwym. Chrystus naprawdÄ posĹuguje siÄ wszystkim, zwĹaszcza mojÄ niewystarczalnoĹciÄ . NajwyraĹşniejszym tego przykĹadem byĹy narodziny naszego ostatniego dziecka. Po kilku tygodniach zauwaĹźyliĹmy na jego ciele dziwne fioletowe plamy. Na poczÄ tku Ĺźaden pediatra nie potrafiĹ odgadnÄ Ä, od czego to zaleĹźaĹo, i zaczÄliĹmy siÄ martwiÄ. Pierwszym momentem nawrĂłcenia w tym wszystkim byĹ chrzest Ĺw., ktĂłry byĹ okazjÄ uznania, Ĺźe nasz syn, my i wszystkie nasze pytania sÄ objÄte. ByĹa to prawdziwa i poruszajÄ ca okolicznoĹÄ przeĹźyta z krewnymi, przyjaciĂłĹmi, a takĹźe z biskupem Johnem Wilsonem, biskupem pomocniczym Londynu, ktĂłry staje siÄ dla nas wciÄ Ĺź coraz bardziej ojcowskÄ obecnoĹciÄ . Z czasem odkryliĹmy, Ĺźe nasz syn cierpi na rzadkÄ chorobÄ, o ktĂłrej bardzo maĹo wiadomo i ktĂłrej nie leczy siÄ w Ĺźaden sposĂłb. Lekarze powiedzieli nam, Ĺźe dziecko moĹźe wyzdrowieÄ albo teĹź z biegiem lat choroba siÄ zaostrzy i doprowadzi do uszkodzeĹ albo problemĂłw neurologicznych. MojÄ pierwszÄ reakcjÄ byĹo rozgoryczenie i zĹoĹÄ. I rozpoczÄ Ĺ siÄ trudny dialog z dobrym Bogiem o tym, dlaczego przydarza nam siÄ coĹ takiego. W pierwszej kolejnoĹci zrozumiaĹem, w kontekĹcie tego pytania, Ĺźe w tajemniczy sposĂłb caĹa historia naszego syna zaczyna nabieraÄ sensu. Kiedy moja Ĺźona odkryĹa, Ĺźe jest w ciÄ Ĺźy, lekarze powiedzieli, Ĺźe byÄ moĹźe chodzi o ciÄ ĹźÄ pozamacicznÄ . CaĹy tydzieĹ upĹynÄ Ĺ na chodzeniu do szpitala, by dowiedzieÄ siÄ, czy dziecko istniaĹo naprawdÄ. NastÄpnie, mimo Ĺźe jest to nasze czwarte dziecko, musieliĹmy czekaÄ wiele dni po wyznaczonym terminie porodu. Wszystko to, co siÄ wydarza, wiÄ zaĹo siÄ z cierpliwoĹciÄ . Kroki, jakie trzeba byĹo postawiÄ, musieliĹmy odkrywaÄ stopniowo. W czasie gdy zastanawialiĹmy siÄ nad tymi sprawami, poszliĹmy na kolacjÄ, po ktĂłrej odbyĹ siÄ wieczorek ze Ĺpiewami, zorganizowany przez kilkoro przyjacióŠze wspĂłlnoty. Byli takĹźe prawosĹawni, ktĂłrych nigdy wczeĹniej nie widzieliĹmy, oraz inne osoby nigdy wczeĹniej przez nas niespotkane. Wraz z ĹźonÄ nie spodziewaliĹmy siÄ nie wiadomo czego po tym wieczorze. A tymczasem byĹ on, zarĂłwno dla mnie, jak i dla niej, jasnÄ i poruszajÄ cÄ chwilÄ . PiÄkno piosenek oraz atmosfera panujÄ ca miÄdzy nami w tych miesiÄ cach byĹy najwyraĹşniejszym znakiem, Ĺźe moje Ĺźycie jest objÄte. NaprawdÄ piÄkno moĹźe otworzyÄ serce. UsĹyszaĹem wyraĹşnie skierowane do siebie pytanie: âCzy ty Mnie kochasz? Czy wierzysz, Ĺźe twĂłj syn jest kochany i chciany?â. Ĺzy smutku â Ĺzy mojej Ĺźony â przemieniĹy siÄ w Ĺzy radoĹci. Od tamtej pory wszystko byĹo tajemniczym odkrywaniem, Ĺźe mĂłj syn juĹź jest ocalony teraz, Ĺźe wszystko, co go dotyczy, ma znaczenie teraz, mimo Ĺźe nie wiemy, jak rozwinie siÄ choroba. I odkryĹem, Ĺźe tak samo jest ze mnÄ : mogÄ byÄ szczÄĹliwy teraz i Ĺźe jedynÄ moĹźliwoĹciÄ jest podÄ Ĺźanie tÄ drogÄ i przeĹźywanie tego dramatycznego dialogu, traktujÄ c powaĹźnie to, czego pragnÄ. Dramatycznego nie dlatego, Ĺźe negatywnego, ale poniewaĹź nie zawsze rozumiemy, dokÄ d prowadzi. To odkrycie zaczÄĹo zmieniaÄ wszystkie sprawy w Ĺźyciu i kreatywnoĹÄ, ktĂłra mnie dotknÄĹa, staĹa siÄ nieco moja. MiaĹem bardzo skomplikowanÄ sytuacjÄ z jednym z czĹonkĂłw mojego zespoĹu w pracy: dziewczynie naprawdÄ groziĹo zwolnienie. Wiele razy szedĹem do pracy, majÄ c nadziejÄ, Ĺźe sprawa siÄ zamknie i Ĺźe wszystko skoĹczy siÄ jak najszybciej. Ale po tym, co staĹo siÄ mojemu dziecku, oraz tamtym wieczorze ĹpiewĂłw zaczÄ Ĺem patrzeÄ na ten problem w nowy sposĂłb. Za kaĹźdym razem gdy wracaĹem do domu i widziaĹem mojego uĹmiechajÄ cego siÄ syna, na nowo rozpoczynaĹ siÄ Ăłw dialog z Chrystusem. Im bardziej odkrywaĹem nieograniczonÄ iloĹÄ prĂłb, przy pomocy ktĂłrych staraĹ siÄ On do mnie dotrzeÄ codziennie, tym lepiej rozumiaĹem, Ĺźe jedynÄ prawdziwÄ rzeczÄ dla mnie jest prĂłba spojrzenia na wszystko i wszystkich w taki sam sposĂłb, w jaki On patrzy na mnie. TakĹźe skomplikowana sytuacja z mojÄ koleĹźankÄ nie zniknÄĹa, ale zaczÄ Ĺem widzieÄ wyraĹşniej i odkrywaÄ w niej kruchoĹÄ oraz gĹÄbokÄ samotnoĹÄ, ktĂłrych wczeĹniej nie zauwaĹźaĹem. JednoczeĹnie ona zaczÄĹa odnosiÄ siÄ do mnie inaczej, zaczÄĹa lepiej pracowaÄ. Kiedy powiedziaĹem jej, Ĺźe sytuacja siÄ poprawiĹa, podziÄkowaĹa mi, poniewaĹź nie tylko w tym czasie wiÄcej siÄ nauczyĹa, ale miaĹa teĹź moĹźliwoĹÄ porozmawiaÄ o sobie z kimĹ, kto jÄ wysĹuchaĹ, do tego stopnia, Ĺźe odkryĹa, Ĺźe byĹa czymĹ o wiele wiÄcej, niĹź jej siÄ wydawaĹo oraz byĹa w stanie zrobiÄ. Podam inny przykĹad. Pewnego dnia moja mama, gdy pomagaĹem jej w gotowaniu, wybuchĹa pĹaczem, myĹlÄ c o chorobie mojego syna. PowiedziaĹa mi, Ĺźe trudno jest na niego patrzeÄ, gdy siÄ uĹmiecha, nie wiedzÄ c, jak wszystko siÄ potoczy, i nie mogÄ c nic dla niego zrobiÄ. Wtedy opowiedziaĹem jej o tym, co odkrywam, i Ĺźe wszystko, co go dotyczy, juĹź siÄ dokonaĹo i jest ocalony. ByÄ moĹźe byĹa to pierwsza tego rodzaju rozmowa, jakÄ z niÄ odbyĹem. ByĹem poruszony tym, w jaki sposĂłb poprzez bolesnÄ i niepewnÄ sytuacjÄ juĹź istnieje caĹa obietnica szczÄĹcia, juĹź sÄ znaki, Ĺźe moĹźna byÄ szczÄĹliwym teraz. Ale to wyzwanie musi byÄ podejmowane kaĹźdego dnia w maĹych cudach, w trudzie, a takĹźe w tak wielu ânieâ, jakie Mu mĂłwiÄ, a ktĂłrymi On posĹuguje siÄ, by objÄ Ä mnie na nowo. Fabio, Londyn (Wielka Brytania) |