Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
listopad / grudzieĹ
|
||
Ślady, numer 6 / 2018 (listopad / grudzieĹ) Pierwszy Plan Oblicze chrzeĹcijaĹskiej obecnoĹci W Hiszpanii ukazaĹa siÄ ksiÄ Ĺźka Mikela Azurmendiego o âplemieniuâ CL. Jest to pamiÄtnik z podróşy trwajÄ cej ponad rok, podczas ktĂłrej baskijski antropolog, ktĂłry odszedĹ od wiary, utrwaliĹ rysy rzeczywistoĹci, na ktĂłrÄ siÄ natknÄ Ĺ. I ktĂłra wstrzÄ snÄĹa jego kategoriami kulturowymi. AĹź po odkrycie ânadziei dla wszystkichâ. Ks. Ignacio Carbajosa âCzy czĹowiek uczony, wspĂłĹczesny Europejczyk moĹźe wierzyÄ, naprawdÄ wierzyÄ, w boskoĹÄ Syna BoĹźego, Jezusa Chrystusa?â. To pytanie Dostojewskiego, zadane ponad sto lat temu, zyskuje dzisiaj wiele implikacji, jedna jest wyjÄ tkowo aktualna: jaka chrzeĹcijaĹska obecnoĹÄ jest dzisiaj w stanie przyciÄ gnÄ Ä rozum i afektywnoĹÄ do tego stopnia, by doprowadziÄ do wyznania wiary? Niedawno opublikowana ksiÄ Ĺźka Mikela Azurmendiego El abrazo. Hacia una cultura del encuentro (âObjÄcie. W stronÄ kultury spotkaniaâ, wyd. Almuzara) odpowiada, oczywiĹcie nie roszczÄ c sobie do tego prawa, na to pytanie. O Azurmendim moĹźna z pewnoĹciÄ powiedzieÄ, Ĺźe jest âczĹowiekiem uczonym, wspĂłĹczesnym Europejczykiemâ. UksztaĹtowany w czasie walk przeciwko dyktaturze Franco, aktywista w pierwszej fazie baskijskiego nacjonalizmu, uczestnik wydarzeĹ Maja â68 w ParyĹźu, niestrudzony wojownik przeciwko przemocy szerzonej przez ETA, wykĹadowca przeĹladowany za swoje przekonania, bĹyskotliwy obserwator procesĂłw spoĹecznych, pisarz⌠Wszystko to doprawione skĹadnikiem, ktĂłrego nie moĹźe zabraknÄ Ä u liczÄ cego siÄ intelektualisty w Hiszpanii: agnostycyzmem zrodzonym z tradycji katolickiej, w ktĂłrej on sam zaczÄ Ĺ aktywnie uczestniczyÄ (zostaĹ wydalony z seminarium, kiedy studiowaĹ teologiÄ). Co sprawiĹo, Ĺźe czĹowiek taki jak on odnalazĹ wiarÄ? Co spotkaĹ Mikel Azurmendi? Jego ksiÄ Ĺźka jest studium âw terenieâ, rodzajem âzeszytu z notatkamiâ towarzyszÄ cego socjologowi i antropologowi badajÄ cemu plemiÄ, w tym przypadku chrzeĹcijaĹskie plemiÄ Comunione e Liberazione w Hiszpanii, wspĂłlnotowÄ rzeczywistoĹÄ socjologicznie rozpoznawalnÄ . PostÄpujÄ c wbrew wszystkim zasadom antropologii kulturowej oraz socjologii, Azurmendi pozwoliĹ siÄ poruszyÄ swojemu przedmiotowi badaĹ, aĹź po objÄcie wiary. Nie znajdujemy siÄ wobec doĹwiadczenia âprywatnegoâ albo âsentymentalnegoâ. Na stronach tej ksiÄ Ĺźki socjolog, w obliczu tego, kto staje przed nim, weryfikuje wiele ze swoich kulturowych kategorii i dochodzi do stwierdzenia â skierowanego do tego, kto chce go sĹuchaÄ â Ĺźe âw tym ludzie znajduje siÄ nadzieja dla naszego krajuâ. Jakie cechy okreĹlajÄ tÄ chrzeĹcijaĹskÄ obecnoĹÄ, na ktĂłrÄ siÄ natknÄ Ĺ? Czym róşni siÄ ona od tej chrzeĹcijaĹskoĹci, wszechobecnej w Hiszpanii, ktĂłrÄ on sam porzuciĹ jako nieinteresujÄ cÄ ? WydobÄ dĹşmy je ze stronic tej ksiÄ Ĺźki.
WartoĹÄ poznawcza spotkania⌠z obecnoĹciÄ , ktĂłra ma w sobie propozycjÄ peĹnÄ znaczenia CaĹa przygoda Azurmendiego rozpoczyna siÄ od trzech spotkaĹ: odmiennego gĹosu spikera radiowego, spojrzenia dobrego i rozumnego czĹowieka, objÄcia pewnego wolontariusza. To wĹaĹnie te trzy âprzypadkoweâ spotkania wzbudziĹy jego zainteresowanie, zbliĹźajÄ c do tego dziwnego ludu, i uĹatwiĹy jego drogÄ poznania. Azurmendi mĂłgĹ spotkaÄ odmienne czĹowieczeĹstwo (godne badaĹ socjologa), poniewaĹź ukazuje siÄ ono publicznie (w pracy â radiu; w osobistych albo zawodowych relacjach; w pewnych publicznych gestach). Chodzi o rozpoznawalnÄ obecnoĹÄ, ktĂłrÄ czĹowiek moĹźe spotkaÄ. Nie o jakÄ kolwiek obecnoĹÄ. Socjolog spotkaĹ obecnoĹÄ, ktĂłra ma w sobie propozycjÄ napeĹnionÄ znaczeniem. âTutaj coĹ siÄ wydarza!â â powiedziaĹ zaledwie po kilku godzinach przebywania na Encuentro Madrid w 2016 roku. I to przy tej okazji postanawia odĹoĹźyÄ na bok powieĹÄ, nad ktĂłrÄ pracowaĹ, by napisaÄ ksiÄ ĹźkÄ o tych osobach. Sam Azurmendi we wstÄpie do swojej publikacji podejmuje siÄ wyjaĹnienia, czym jest ta obecnoĹÄ z propozycjÄ napeĹnionÄ znaczeniem (dla niego i dla jego Ĺźony), implikujÄ ca radykalnÄ nowoĹÄ, âcoĹ, czego wczeĹniej nie byĹo, a teraz jest, nieprzewidywalne i nieprzewidzianeâ, jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani w sĹynnej lekcji z 1968 roku (zob. âĹladyâ 5/2018 â przyp. red.): âNa tych stronach prĂłbujÄ opowiedzieÄ o pewnym Ĺrodowisku, ktĂłre mi byĹo caĹkowicie nieznane trzy lata temu. OpisaÄ jego ĹźyciowÄ konsystencjÄ. Mimo Ĺźe te osoby blisko nas mĂłwiÄ tym samym co my jÄzykiem i ĹźyjÄ poĹrĂłd nas, sieÄ znaczeĹ, w ktĂłrych ĹźyjÄ ich doĹwiadczenia i wpĹywajÄ na siebie nawzajem, ma maĹo wspĂłlnego z naszÄ wielkÄ sieciÄ kulturowÄ (âŚ). Wnikanie w ich rzeczywistoĹÄ, stopniowe ich rozumienie, postrzeganie jako godnych pozazdroszczenia â oto podróş, ktĂłra jest wÄ tkiem narracyjnym w mojej ksiÄ Ĺźceâ (s. 15; tĹumaczenie wĹasne â przyp. red.). Oczywiste okazuje siÄ podczas lektury tej ksiÄ Ĺźki, Ĺźe ta obecnoĹÄ z propozycjÄ angaĹźuje w wyraĹźane przez siebie znaczenie przynoszÄ cÄ je osobÄ. W taki oto sposĂłb znaczenie dotarĹo do Azurmendiego: poprzez osoby przemienione, odnowione. KsiÄ Ĺźka jest peĹna imion wĹasnych, osĂłb opisanych w kontekĹcie znajdujÄ cej siÄ w nich nowoĹci, jak to siÄ dzieje w Ewangeliach albo w Dziejach Apostolskich, tekstach, ktĂłrych rodzaj literacki wspĂłĹdzieli.
Fakty i sĹowa ĹciĹle zjednoczone Azurmendi ĹÄ czy narracjÄ o âfaktachâ, ktĂłre widzi i opisuje ze skrupulatnoĹciÄ socjologa, z narracjÄ âsĹĂłwâ, nie tyle swoich (ktĂłrymi oczywiĹcie siÄ posĹuguje, zadajÄ c sobie pytania o tÄ nowoĹÄ), ale sĹĂłw, ktĂłrymi czĹonkowie tego âplemieniaâ wyjaĹniajÄ ĹşrĂłdĹo tych faktĂłw. To, Ĺźe Azurmendi daĹ posĹuch chrzeĹcijaĹskim sĹowom, to, Ĺźe obdarzyĹ ich kredytem zaufania, staĹo siÄ za sprawÄ tego, Ĺźe jego oczy widziaĹy, a jego rozum pragnÄ Ĺ wyjaĹniÄ. Ze swojej strony byĹy to sĹowa chrzeĹcijan, ktĂłrych poznawaĹ, dostarczajÄ ce mu hermeneutycznego klucza do zrozumienia ĹşrĂłdĹa faktĂłw. Bez tych sĹĂłw nigdy nie doszedĹby do nawrĂłcenia, jak dobrze widaÄ w rozdziale zatytuĹowanym âJezus z Nazaretuâ. Rozpoczyna siÄ on w ten sposĂłb: âKrĂłtki pobyt w Madrycie w zwiÄ zku z prezentacjÄ ksiÄ Ĺźki JuliĂĄna CarrĂłna byĹ bogaty w spotkania. Jedno z nich byĹo zasadnicze. SpotkaliĹmy siÄ na kolacji z dziesiÄcioma osobami konsekrowanymiâŚâ (s. 165). Rozpoczyna siÄ dialog z tymi konsekrowanymi osobami, prorokami za sprawÄ samej formy Ĺźycia. Azuramendi pisze: âRozmawiamy o Jezusie. Jasne jest dla mnie to, Ĺźe jeĹli On jest Bogiem, warto byĹoby podÄ ĹźaÄ Jego drogÄ , tak jak robiÄ to oni. Ale czy jest Bogiem? Czy ten nadzwyczajny czĹowiek byĹ Bogiem? W chwili rozstania Enrique podarowuje mi ksiÄ ĹźkÄ Jezus z Nazaretu Josepha Ratzingera (Benedykta XVI). (âŚ) Lektura ksiÄ Ĺźki pomaga mi zrozumieÄ gruntownie to, o czym mĂłwi ta wspĂłlnota chrzeĹcijan, kiedy mĂłwi w ten sposĂłb o ÂŤpiÄknie oblicza ChrystusaÂťâ (s. 166). I odwrotnie. Po przeczytaniu ksiÄ Ĺźki CarrĂłna La bellezza disarmata pisze: âSkÄ d mamy wiedzieÄ, czy naprawdÄ zrozumieliĹmy ksiÄ ĹźkÄ? Zrozumiemy to, jeĹli bÄdziemy ĹźyÄ tak, jak on nam to wskazuje. JadÄ c na rowerze. ChcÄ sprawdziÄ, jak jeĹźdĹźÄ na rowerze niektĂłrzy z tych, ktĂłrych znam. ChcÄ zweryfikowaÄ, jak to siÄ staĹo, Ĺźe zaczÄli pedaĹowaÄâ (s. 156).
Ograniczenie pewnej katolickiej tradycji Przy róşnych okazjach w ksiÄ Ĺźce Azurmendi pokazuje kontrast miÄdzy tym, co on znaĹ jako chrzeĹcijaĹskÄ propozycjÄ, miÄdzy chrzeĹcijaĹskoĹciÄ , ktĂłrÄ porzuciĹ, poniewaĹź nie byĹa znaczÄ ca ani rozumna, a tym, co teraz spotkaĹ. Kiedy byĹ mĹody, ciekawiej byĹo uczestniczyÄ w zakazanym pochodzie pierwszomajowym niĹź stosowaÄ siÄ do seminaryjnej dyscypliny. MĂłwiÄ c jeszcze o La bellezza disarmata, pisze: âDo wspĂłĹczesnej religii chrzeĹcijaĹskiej, powiÄ zanej z doktrynÄ , reguĹami, normami i zakazami, ksiÄ Ĺźka wprowadza najbardziej pierwotny element rozumu: zdumienie. NiewinnoĹÄ doprowadzonÄ do skrajnoĹci. Jakby od braku znaczenia prawa przechodziĹo siÄ do prawa znaczeniaâ (s. 148). OpowiadajÄ c o formie komunii, ktĂłrÄ dostrzega u kilku odwiedzonych przez siebie rodzin (kataloĹskich przyjacióŠz masii, domu na wsi, gdzie czÄsto siÄ spotykajÄ â przyp. red.), zadaje sobie pytanie o doĹwiadczenie, ktĂłre przeĹźyĹ, kiedy uwaĹźaĹ siÄ jeszcze za katolika, i dochodzi do wniosku, Ĺźe ânie ÂŤukonstytuowalibyĹmy KoĹcioĹaÂť, przeĹźywajÄ c wiarÄ skĹadajÄ cÄ siÄ z wierzeĹ i rytĂłw, podkreĹlajÄ cych wciÄ Ĺź naszÄ grzesznoĹÄ. Oto wskazana przyczyna, z powodu ktĂłrej wielu z nas odeszĹo od chrzeĹcijaĹskiej wiary w tamtych latach 60.â (s. 194).
ĹšrĂłdĹo nowego osÄ du. Rewizja kulturowa SposĂłb, w jaki powinno siÄ dialogowaÄ w spoĹeczeĹstwie, jest czÄsto przedmiotem dyskusji. Czasem stwierdza siÄ, Ĺźe otwartoĹÄ na wszystkich weryfikuje siÄ kosztem rozcieĹczenia wĹasnej toĹźsamoĹci. KĹadzie siÄ nacisk na to, Ĺźe trzeba koniecznie przedstawiaÄ bezpoĹrednio chrzeĹcijaĹskÄ prawdÄ o czĹowieku, o moralnoĹci, o spoĹeczeĹstwie, o Ĺźyciu. Spotkanie z Azurmendim pokazuje, gdzie rodzÄ siÄ czynniki konstytuujÄ ce nowÄ osobowoĹÄ. W tym sensie pamiÄtne sÄ przykĹady âkulturowej rewizjiâ, jakiej Azurmendi dokonuje w trzech obszarach: wychowania, caritas i fenomenologii religii. Nie trzeba dĹugo czekaÄ, by za sprawÄ odwiedzin w dwĂłch szkoĹach Azurmendi â zdobyty przez widowisko czĹowieczeĹstwa, ktĂłre kontempluje â wyraĹşnie zobaczyĹ rewolucjÄ kulturowÄ , do ktĂłrej prowadzÄ dzieĹa wychowawcze zwiÄ zane z doĹwiadczeniem CL. âBardzo chciaĹbym byÄ taki jak ci nauczycieleâ â stwierdza socjolog, ktĂłry przez dĹugie lata zajmowaĹ siÄ nauczaniem. Zdanie: âTy jesteĹ daremâ, ktĂłre zobaczyĹ na korytarzu przedszkola w Zespole SzkóŠNewmana, doprowadza go do ĹşrĂłdeĹ relacji z drugim czĹowiekiem oraz z rzeczywistoĹciÄ , nawiÄ zanej przez wychowanie. Jest to poczÄ tek pewnej rewolucji spoĹecznej: âJeĹli w ten sposĂłb definiuje siÄ sens rzeczywistoĹci, jej znaczenie ochrania ucznia wobec nieuniknionego spotkania, jakie bÄdzie musiaĹ odbyÄ z oszukaĹczymi postulatami Rousseau, jak na przykĹad z tak faĹszywym stwierdzeniem: ÂŤNienawidzÄ niewolnictwa jako ĹşrĂłdĹa wszelkiego zĹa rodzaju ludzkiegoÂť. Jest to zdanie, bÄdÄ ce inspiracjÄ dla Marksa, Engelsa, Bakunina i caĹego mnĂłstwa naprawiaczy zĹa, ktĂłrzy sÄ proponowani uczniom w liceach. ZĹo zawsze pochodzi spoza nas, ogĂłlnie ze spoĹeczeĹstwa Ĺşle ustrukturyzowanego i Ĺşle zarzÄ dzanego, ale zawsze z powodu kogoĹ innego, niezaleĹźnie od tego, czy jest to kapitalista, Cygan, Ĺťyd, imigrant czy ktokolwiek inny!â (s. 86). Po straszliwym zderzeniu siÄ z biedÄ i zgorszeniem dzielnicy nomadĂłw z CaĂąda Real, supermarketu narkotykĂłw w Madrycie, Azuramenfi przedstawia niezwykle jasny osÄ d o tym, jak socjologia w ogĂłle (a zwĹaszcza hiszpaĹskie spoĹeczeĹstwo) staraĹa siÄ wyeliminowaÄ chrzeĹcijaĹskie wydarzenie jako nieznaczÄ ce, nie zwaĹźajÄ c na caritas: âWydaje mi siÄ, Ĺźe wiem, dlaczego socjologowie religii i ja sam nie chcieliĹmy patrzeÄ na zbiorowÄ praktykÄ caritas. ZauwaĹźam takĹźe, Ĺźe trzeba byĹo skierowaÄ spojrzenie tutaj, zanim doszĹo siÄ do stwierdzenia, Ĺźe w obecnych czasach sekularyzacji ÂŤnie istniejÄ juĹź formy religii chrzeĹcijaĹskiej, ktĂłre oferowaĹyby jakÄ Ĺ toĹźsamoĹÄÂť; ale ÂŤtylko propozycje rytualnych usĹugÂť. SÄ dzÄ, Ĺźe wiem teĹź, dlaczego nie spojrzeliĹmy na wielostronnÄ chrzeĹcijaĹskÄ dziaĹalnoĹÄ charytatywnÄ w chwili, w ktĂłrej zdefiniowaliĹmy chrzeĹcijaĹstwo jako ÂŤwiarÄ bez przynaleĹźnoĹciÂť albo przeciwnie: jako ÂŤprzynaleĹźnoĹÄ bez wiaryÂť (zgodnie z najnowszymi hipotezami socjologicznymi)â (s. 134). Na koĹcu, po tym jak Azurmendi zaczÄ Ĺ wspĂłĹdzieliÄ doĹwiadczenie Boga tego ludu, odrzuca on post-sekularyzacyjnÄ ideÄ âBoga osobistegoâ, w takiej formie, w jakiej jest ona pojmowana przez wspĂłĹczesnÄ socjologiÄ: czĹowiek postmodernistyczny ksztaĹtuje sobie boga prywatnego na swojÄ miarÄ. âOsobisty BĂłg daje siÄ podzieliÄ i zĹoĹźyÄ w caĹoĹÄ na nowo jak sam czĹowiek, jest gwarantem niezaleĹźnoĹci jednostki oraz niezaleĹźnoĹci Boga (âŚ). Osobisty BĂłg mĂłgĹby byÄ religijnÄ wersjÄ Ĺźycia osobistego, prywatnej przestrzeniâ (Urlich Beck). W ten sposĂłb socjologia wyklucza wspĂłĹczesne zalÄ Ĺźki religijnoĹci. Azurmendi zobaczyĹ coĹ innegoâŚ
Chrystus jest poĹrĂłd nas OczywiĹcie Azurmendi, obdarzony zdolnoĹciami wĹaĹciwymi socjologowi przyzwyczajonemu badaÄ fenomeny czĹowieka oraz ludu, opisuje jak maĹo kto nadzwyczajnoĹÄ, jakÄ niesie w sobie to âplemiÄâ. Nazywa siÄ ono czĹowieczeĹstwem wskrzeszonym przez Chrystusa. Oto dwa przykĹady, ktĂłre doprowadziĹy Mikela do rozpoznania Chrystusa obecnego. CzÄsto traktujemy je jako pewniki. Pierwszy odnosi siÄ do jednoĹci Ĺźycia zawartej w opowiadaniu, ktĂłre jedna osoba ofiaruje innym (âĹwiadectwoâ). Nie moĹźemy myĹleÄ, Ĺźe jest to coĹ zwyczajnego⌠âDlaczego w masii wszyscy sĹuchajÄ , zanurzeni w milczÄ cym przylgniÄciu, opowieĹci o Ĺźyciu kolegi? Co oznacza to, Ĺźe juĹź od mojego pierwszego spotkania w masii zachÄcano mnie, bym mĂłwiĹ im o sobie? Czy ma moĹźe sens usiĹowanie ĹÄ czenia osobistego Ĺźycia w continuum, ktĂłre biegĹoby od dzieciĹstwa do dojrzaĹoĹci? Czy czĹowiek jest zawsze taki sam? Czy Ĺźycie moĹźe byÄ dla kogoĹ Ĺźyciowym continuum, w ktĂłrym poniedziaĹek to to samo co czwartek albo niedziela?â (s. 186). Drugi przykĹad odnosi siÄ do istnienia ludu, ktĂłrego powstanie, jednoĹÄ i postawa sÄ pozornie niemoĹźliwe. W ten sposĂłb opisuje wakacje rodzin w gĂłrach (w Maselli): âProste bycie w Maselli, zwykĹe bycie przez te szeĹÄ dni pokazaĹo bez moĹźliwej dwuznacznoĹci, Ĺźe w tych ludziach znajdowaĹ siÄ dar, ktĂłry mogÄ tylko nazwaÄ ÂŤduchowymÂť (âŚ). Nie mam nic wiÄcej do dodania. KaĹźcie ĹźyÄ razem przez szeĹÄ dni w caĹkowitej wolnoĹci siedmiuset osobom, ktĂłre w znacznej czÄĹci siÄ nie znajÄ . UmieĹÄcie razem rodziny i osoby samotne (âŚ), noworodki, dzieci, nastolatki, mĹodych, dorosĹych (âŚ). Czy uwierzylibyĹcie, Ĺźe w tym okazjonalnym zgromadzeniu nigdy nie doszĹo do kĹĂłtni; nie byĹo dziecka, ktĂłre skarĹźyĹoby siÄ na inne dziecko w basenie i biegĹoby do swojego ojca, Ĺźeby interweniowaĹ u ojca ÂŤwrogiegoÂť dziecka, albo Ĺźeby choÄ raz dzieci albo doroĹli przepychali siÄ w kolejce do restauracji czy teĹź Ĺźeby wciskali siÄ, by obsĹuĹźyÄ siÄ w pierwszej kolejnoĹci w bufecie? Czy nie spodziewalibyĹcie siÄ byÄ moĹźe, Ĺźe na miejscu, w ktĂłrym ta wspĂłlnota siÄ gromadzi, pozostanie mnĂłstwo papierĂłw, plastiku, puszek, i Ĺźeby utrzymaÄ je w przyzwoitym stanie, trzeba by uruchomiÄ firmÄ sprzÄ tajÄ cÄ ? Czy nie spodziewalibyĹcie siÄ moĹźe byÄ Ĺwiadkiem jakiejĹ zajadĹej dyskusji (âŚ)? Tymczasem nic z tego wszystkiego nie zdarzyĹo siÄ w caĹym tym ludzie, jakim byliĹmy my, owe siedemset osĂłbâ (s. 277-278).
W tym ludzie znajduje siÄ nadzieja dla naszego kraju Na poczÄ tku i na koĹcu ksiÄ Ĺźki Azurmendi wyjaĹnia dobro, jakim jest to âchrzeĹcijaĹskie plemiÄâ dla Hiszpanii i dla caĹego Ĺwiata. We wstÄpnych uwagach wskazuje siÄgajÄ cym po ksiÄ ĹźkÄ rolÄ CL w naszej demokracji: âW ten sposĂłb na poziomie spoĹecznym Comunione e Liberazione ofiaruje pomoc w rozwiÄ zaniu konfliktĂłw, a zwĹaszcza problemu wychowawczego oraz zaniedbania dzieci i emigrantĂłw; wszystko to w oparciu o zaproszenie skierowane do swoich czĹonkĂłw do staĹej osobistej przemianyâ (s. 17). W koĹcowej czÄĹci ksiÄ Ĺźki, w dĹugim passusie krytycznie ustosunkowanym do socjologii, ktĂłra nie chce zaangaĹźowaÄ siÄ w swĂłj przedmiot badaĹ, cytuje wybitnego ĹźyjÄ cego agnostycznego myĹliciela Georgeâa Steinera. Intelektualista ten stwierdza, Ĺźe nasze zachodnie spoĹeczeĹstwo Ĺźyje w âdĹugotrwaĹej sobocieâ, odnoszÄ c siÄ do ciemnej nocy oczekiwania w grobie, i zadaje sobie pytanie: âCzy dla czĹowieka nadejdzie niedziela? W Ĺźadnym razie nie widzÄ tego wyraĹşnieâ (cyt. na s. 304). Oto jak odpowiada mu Azurmendi: âTakĹźe ostatnim oĹwieceniowcom, takim jak Durkheim i Weber, przyszĹo ĹźyÄ w trwajÄ cej bez przerwy sobocie, mimo Ĺźe myĹleli, iĹź ĹźyjÄ w spoĹeczeĹstwie caĹkowicie racjonalnym. W przeciwieĹstwie do nich ta trzoda zakorzenionych w Chrystusie utrzymuje, Ĺźe nie tylko bÄdzie niedziela, ale Ĺźe juĹź jest obecna w kaĹźdym dniu tygodnia. (âŚ) KaĹźdy dzieĹ jest zmartwychwstaniem dla tego, kto wszczepia siÄ w Chrystusa zmartwychwstaĹego. Tak twierdzÄ , a dokumentuje to takĹźe styl ich codziennego Ĺźycia (âŚ). ChciaĹbym powiedzieÄ Steinerowi, Ĺźe ma jeszcze czas, by popatrzeÄ na osoby z duszÄ przesiÄ kniÄtÄ niedzielÄ oraz na oblicze zmartwychwstaĹych. Na osoby, ktĂłrych Ĺźycie wskazuje prawdÄ o czĹowiekuâ (s. 304-306). |