Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2018 > wrzesień / paĹşdziernik

Ślady, numer 5 / 2018 (wrzesień / paĹşdziernik)

Ścieżki. IMF

„Od muzyki do przyjaźni, od przyjaźni do muzyki”

„Nie żaden kurs mistrzowski, ale miejsce, w którym każdy poszukuje piękna” – oto czym są spotkania Międzynarodowej Przyjaźni Muzycznej (IMF), w których bierze udział między innymi młodzież z Włoch, Niemiec i Polski. O historii tego przedsięwzięcia i jego początkach związanych z Fundacją „Ut unum sint”, Janem Adamowiczem oraz przyjaciółmi ze Świdnicy opowiada Marcus Lentz, wieloletni jego organizator i przewodnik.

Gabriela Cyrys


Jak wspominasz początki inicjatywy IMF (International Music Friendship), czyli Międzynarodowej Przyjaźni Muzycznej? Skąd wzięła się idea tego rodzaju wakacyjnych spotkań dla młodych muzyków?

Idea IMF zrodziła się ze spotkania dwóch muzyków na przełomie lat 1989 i 1990, które zaowocowało intensywną przyjaźnią. W 1989 roku poznałem Monikę Verducci, pianistkę z Recanati i nauczycielkę w szkole muzycznej Lino Livabella w Maceracie, która odwiedzała swoich przyjaciół z ruchu Comunione e Liberazione w Heildelbergu. Postanowiliśmy stworzyć duet – wypracowaliśmy pewien repertuar i wystąpiliśmy z koncertami we Włoszech i Niemczech. W 1990 roku poznałem, również poprzez wspólnotę CL z Heildelbergu, Jana Adamowicza, organistę i dyrektora szkoły muzycznej w Świdnicy. Kontakt ten został nawiązany za pośrednictwem Wojtka Murdzka, który po upadku muru berlińskiego przez sześć miesięcy uczył się niemieckiego w Heildelbergu i opowiadał o dziele pomocy dzieciom „Ut unum sint” w Świdnicy. Zagrałem na rzecz tego dzieła koncert dobroczynny w Heildelbergu, chciałem też poznać je osobiście. I tak latem 1990 roku pojechałem na dwa tygodnie do Świdnicy. Byłem dogłębnie poruszony charytatywną pracą Ruchu na rzecz dzieci i ich rodzin. Pojawiło się we mnie pragnienie, żeby również moi koledzy i uczniowie z okręgowej szkoły muzycznej w Limburgu mogli poznać to dzieło i przyjaźń. W 1991 roku Jan po raz pierwszy zaprosił mnie razem z zespołem wiolonczelowym ze szkoły muzycznej do Świdnicy. Potem w 1992 roku miała miejsce rewizyta uczniów ze szkoły muzycznej ze Świdnicy w Limburgu. Analogicznie, za pośrednictwem Moniki Verducci, został nawiązany kontakt ze szkołą muzyczną w Lino Libavella i z Ruchem w Recanati i Maceracie, przede wszystkim z rodziną Sylvii Santarelli, ówczesnej dyrektorki szkoły. W 1992 roku orkiestra symfoniczna szkoły muzycznej w Limburgu wystąpiła z gościnnym koncertem w Maceracie. Z tych pojedynczych odwiedzin uczniów szkół muzycznych i kolegów zrodziło się pragnienie, aby jeszcze bardziej pogłębić tę przyjaźń. Dlatego zdecydowaliśmy się zrobić krok dalej, zaproponowaliśmy mające trwać kilkanaście dni ferie muzyczne, w czasie których przez wspólne muzykowanie i życie moglibyśmy spotykać się intensywniej. W ten sposób miała miejsce pierwsza IMF w 1993 roku w Bawarskiej Akademii Muzycznej w Hammelburgu, która zakończyła się koncertem w Limburgu. Entuzjazm był tak wielki, że zdecydowaliśmy się regularnie kontynuować tę propozycję i organizować w kolejnych latach spotkanie w jednej z zaangażowanych szkół muzycznych. W ten sposób zawiązały się rzeczywiste przyjaźnie pomiędzy młodzieżą i nauczycielami. Inspirowało nas pragnienie poszukiwania piękna nie tylko w muzyce, ale w tym wszystkim, co współdzieliliśmy w tych dniach: śpiewie, tańcu, olimpiadzie obozowej, wycieczkach, wspólnych posiłkach, rozmowach itp. Jeden z uczniów streścił to, co się dokonywało, w następujących słowach: „Od muzyki do przyjaźni, od przyjaźni do muzyki”.

 

Co zmieniło się przez te 25 lat? Postawa, ludzie, entuzjazm?

Na początku rdzeniem naszego doświadczenia była więź z doświadczeniem Fundacji „Ut unum sint” i przyjaźń z Janem Adamowiczem. Zaznaczyło się to również w tym, że w spotkaniu w Świdnicy doświadczenie przyjaźni było dla młodych najbardziej intensywne: przede wszystkim wspólny śpiew i zabawa z dziećmi z Fundacji, rodzinne zaopiekowanie się grupą pozostawiło trwałe ślady. Ale również przyjaźń z młodzieżą z Ruchu ze szkoły muzycznej w Maceracie stanowiła ważny punkt odniesienia w pierwszych latach. Kiedy Jan, z powodu swojej choroby, nie mógł już uczestniczyć w spotkaniach, pojawiło się z biegiem czasu pytanie, czym jest tak naprawdę doświadczenie IMF. Nadal było wielu przyjaciół i rodziców, którzy wspierali nas w tej propozycji, zarówno z Polski, Włoch, jak i z Niemiec. Wszyscy zachęcali nas, żeby iść dalej i nie przestawać zgłębiać źródła piękna naszej przyjaźni, naszego muzykowania. Wciąż na nowo potwierdza się to, że piękno i pociągająca siła tej propozycji niesiona jest przez wolność każdej pojedynczej osoby w takim stopniu, w jakim angażuje się ona ze swoimi zdolnościami i temperamentem. Decydujące dla dalszej drogi były przyjaźnie z poszczególnymi osobami, takimi jak Tomasz Lewandowski, Christoph Hinz i Giovanni Grandi. Ale również z Karoliną Błędowską, która po śmierci Tomasza, swojego nauczyciela skrzypiec, w wieku 18 lat przejęła odpowiedzialność za grupę polską. Albo Mirthą Goldman, która była od samego początku. Przede wszystkim udział Giovanniego Grandiego z jego uczniami z Cremony nadał IMF nowej i istotnej dynamiki – przeżywana przyjaźń pomiędzy nauczycielami i uczniami „zarażała” innych. Dzięki Christophowi Hinzowi zostały nawiązane relacje ze szkołami muzycznymi w Jełgawie na Łotwie i w Uglich w Rosji. Urzeczywistniło się to, co powiedział Jan na początku 1992 roku podczas jakiegoś śniadania z rosyjskim przyjacielem: „Popatrz, teraz siedzimy tu przy wspólnym śniadaniu, Polak, Rosjanin i Niemiec, którzy jeszcze przed 50 laty toczyli ze sobą wojnę”. Rozwijała się również działalność muzyczna: coraz większe znaczenie miała muzyka orkiestrowa, poprosiliśmy więc Ya-Wen Köhler-Yang, profesjonalną dyrygentkę, żeby przejęła odpowiedzialność za orkiestrę symfoniczną. Powstała orkiestra dęta, a muzyka kameralna proponowana była już tylko bardziej zaawansowanym uczestnikom. Tym samym muzyczna praca, ale również przeżycia muzyczne, stały się bardziej intensywne. Liczba uczestników IMF, która na początku wynosiła 50, wzrosła tego lata do 130. W roku 2016 i 2018 udało nam się po raz pierwszy przeprowadzić IMF w kolejnych krajach, z których pochodzą uczestnicy, czyli w Rosji i na Łotwie. To była wyjątkowa droga poznawania różnych kultur i mentalności. W 2016 roku powstała Akademia Orkiestrowa IMF jako odpowiedź na życzenie młodzieży – ale również bardziej zaawansowanych uczniów, po części już studentów – żeby wykonywać wielkie dzieła orkiestrowe światowej literatury muzycznej. Spotykaliśmy się w Cremonie i koncertowaliśmy w Uroczystość Objawienia Pańskiego. Gloria Vivaldiego w 2016 roku, Niedokończona Schuberta w 2017 roku i I Symfonia Czajkowskiego w 2018 roku – to kolejno główne dzieła wykonywane przez orkiestrę. O wikt i opierunek troszczyły się rodziny z Cremony, które robiły wszystko, żebyśmy mogli przeżyć w Cremonie piękny, wspólny czas. Koncerty odbywały się w katedrze w Cremonie w Uroczystość Objawienia Pańskiego przed wieczorną Mszą św., podczas której wykonywaliśmy potem również jako chór kilka pieśni. Ponad tysiąc słuchaczy przychodzi na ten charytatywny koncert na rzecz dzieł AVSI. W 2018 roku biskup Cremony zaprosił nas nawet do seminarium duchownego, zapewniając nam tam nocleg i umożliwiając próby. Kolejnym miejscem spotkań stał się Gnatenthal koło Limburga w Niemczech. Tam na początku września odbył się koncert kameralny na rzecz fundacji klasztornej Gnadenthal, a my – nauczyciele i uczniowie – zakwaterowani byliśmy u rodzin.

 

Co odróżnia te spotkania od innych tego typu inicjatyw? Co innego zawiera ta propozycja w stosunku do różnorakich możliwości spędzania wakacji?

W dużej mierze już odpowiedziałem na to pytanie, wskazując na to wszystko, co w międzyczasie rozwinęło się z pierwotnej inicjatywy. IMF istnieje dzięki wielkiej sile przyciągania, a my postrzegamy ją jako dar – miejsce nauki i życia dla wszystkich uczestników – uczniów i nauczycieli. Czym jest IMF? Letnim kursem muzycznym? Międzynarodowymi wakacjami dla młodych muzyków? Wydarzeniem kulturalnym? Wszystko to prawda, ale nie wystarcza, żeby opisać IMF. IMF jest przede wszystkim podarunkiem! Podarunkiem, który za każdym razem zaskakuje każdego, kto w nim uczestniczy; podarunkiem, który przewyższa każdy schemat, projekt albo własne wyobrażenia. Kto wziął w nim udział, postrzega muzykę w nowy sposób: jak jakieś drzwi, przez które wchodzi się do poznania prawdziwszego i głębszego smaku życia. IMF nie jest żadnym kursem mistrzowskim, ale miejscem, w którym każdy poszukuje piękna. W ten sposób wydarza się to, co niemożliwe: młodzi ludzie mówiący różnymi językami, różniący się wiekiem i poziomem gry, odkrywają, że są zjednoczeni, że stają się protagonistami jakiejś wielkiej życiowej przygody. Zawiązują się przyjaźnie, które trwają po wakacjach i rozszerzają na wszystkie obszary życia. Radość wspólnego muzykowania porusza też nauczycieli, którzy co roku angażują się na nowo.

 

Co Tobie osobiście daje organizowanie i uczestniczenie w IMF?

Kiedy patrzę na minione 25 lat, jestem coraz bardziej świadomy, że IMF jest częścią mojego powołania. Podążanie za IMF i odpowiadanie na jego potrzeby staje się coraz bardziej odpowiedzią dawaną Chrystusowi, który w ten sposób mi towarzyszy i obejmuje. O ile na początku moje zaangażowanie było powodowane zachwytem, który mnie porywał, to obecnie jest to coraz bardziej świadoma decyzja, odpowiedź na wezwanie, które dociera do mnie poprzez twarze uczniów i nauczycieli. Nie ma prawie wieczoru, żebym nie załatwiał albo nie przygotowywał czegoś dla IMF. Poza tym udział w spotkaniach napełnia mnie wielką radością dlatego, że mogę na nowo odkrywać, co dzięki nim wydarza się w młodych ludziach i jak rodzą się nowe przyjaźnie. Ciągle na nowo zadziwia mnie to, co dokonuje się między nami podczas IMF, jak we wszystkim ukazuje się piękno. O ile na początku na pierwszym planie znajdowało się własne muzykowanie i nauczanie, to teraz coraz bardziej jest to służba, żeby te spotkania mogły dojść do skutku. Towarzyszy temu też coraz bardziej chęć poznania Tego, który daje nam ten podarunek.

 

Maria Waloszek, Memor Domini z Polski, opowiadała mi, że tego roku podczas rekolekcji dla Memores przekazałeś kierowanie chórem komuś innemu… Nie żal ci?

Przekazałem kierowanie chórem Memores Domini młodemu muzykowi, który w ubiegłym roku złożył profesję i wspierał nas w pracy chóralnej. Zauważyłem, że bardzo pomaga on chórowi lepiej się wyrazić. Pod jego kierownictwem chór po prostu lepiej śpiewał. W pierwszym momencie trudno mi było to przyjąć, ale było to zbyt ewidentne. Staraliśmy się wspólnie zrozumieć, co to oznacza dla naszej dalszej drogi. Pochylenie się nad tym pytaniem w przyjaźni było dla mnie równoznaczne z pójściem w moim powołaniu za Chrystusem. Dalej próbuję śpiewać w chórze i nadal będę towarzyszył tej pracy, tylko w inny sposób. Tak jest również z IMF – czuję się tak wolny, że w każdej chwili mogę również to zostawić, jeśli przemawiałyby za tym racje.

Z niemieckiego tłum. ks. Joachim Waloszek

 

Marcus Lintz, Memor Domini, urodzony w Trier, mieszka w Monachium, gra na wiolonczeli, jest dyrektorem szkoły muzycznej w jednej ze znanych dzielnic Monachium, przewodniczącym Stowarzyszenia Szkół Wokalno-Muzycznych w Bawarii oraz odpowiedzialnym za IMF-Niemcy.

 

Jan Adamowicz, urodzony w Legnicy w 1946 r., zmarł we wrześniu 2017 r. w Świdnicy, gdzie mieszkał i pracował; muzyk, nauczyciel fortepianu, przez ponad 20 lat pracował jako organista katedry świdnickiej, dyrektor szkoły muzycznej, jeden z założycieli Fundacji Pomocy Biednym Dzieciom „Ut unum sint” (gest charytatywny będący owocem spotkania z ruchem CL), odpowiedzialny za wspólnotę świdnicką CL, ojciec czworga biologicznych dzieci oraz kilkorga w rodzinie zastępczej, którą tworzył ze swoją żoną Anną.

 

Zachęcamy do lektury tekstu Jana Adamowicza Wykorzystywać wszystko, by proponować Ruch, poświęconego idei i początkom IMF, który ukazał się 25 lat temu w biuletynie „Ślady” (5/1993; obecnie dostępny także na www.slady.pl).


Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją