Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2018 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Pierwszy Plan Rodzenie siÄ nowego âjaâ Notatki z rozmowy ksiÄdza JuliĂĄna CarrĂłna z grupÄ studentĂłw podczas Ekip CLU, studentĂłw CL, zatytuĹowanej âPo tym poznasz, Ĺźe ja jestem Panemâ (Corvara, 30 sierpnia 2018) JuliĂĄn CarrĂłn Ks. JuliĂĄn CarrĂłn. âPo tym poznasz, Ĺźe ja jestem Panemâ (Wj 7, 17). Taki byĹ tytuĹ wakacji. Ale, jak sobie powiedzieliĹmy, warunkiem uchwycenia faktĂłw, na podstawie ktĂłrych moĹźemy siÄ dowiedzieÄ, Ĺźe On jest Panem, jest miĹoĹÄ, w takim sensie, w jakim mĂłwi o niej ksiÄ dz Giussani, kiedy opowiada o mĹodym czĹowieku, ktĂłry wchodzÄ c na gĂłrÄ Pana ĹcieĹźkÄ prowadzÄ cÄ z jednej z wiosek w dolinie Val Gardena, nie przestawaĹ patrzeÄ w ziemiÄ i zbieraÄ kamienie to tu, to tam. Po chwili ksiÄ dz Giussani zrozumiaĹ: chodziĹo o skamieliny. Ten czĹowiek byĹ naukowcem, caĹym sobÄ nastawionym na znajdowanie skamielin i dlatego zauwaĹźaĹ ich obecnoĹÄ. On nie wymyĹlaĹ skamielin, skamieliny byĹy, ale bez tego peĹnego napiÄcia nastawienia, tego zainteresowania, tego rodzaju zaciekawienia, ksiÄdzu Giussaniemu, mimo Ĺźe przechodziĹ tÄ ĹcieĹźkÄ wiele razy, nigdy nie udaĹo siÄ ich zauwaĹźyÄ. Tylko miĹoĹÄ do prawdy rzeczywistoĹci wyostrza nasz wzrok na rzeczy. Teraz, z myĹlÄ o naszym spotkaniu, zadaliĹmy sobie kilka pytaĹ celem uporzÄ dkowania pewnych zagadnieĹ: czy w tym, co przeĹźyliĹmy tego lata (wakacjach, gestach, Meetingu w Rimini, pielgrzymce do Rzymu, czasie wolnym), miaĹy miejsce fakty, ktĂłre wzbudziĹy w nas zdumienie, ktĂłre ogarnÄĹy caĹoĹÄ naszego âjaâ, skĹaniajÄ c nas do rozpoznania Chrystusa, do wypowiedzenia Jego imienia? Kiedy zĹapaliĹmy siÄ na tym, Ĺźe Go rozpoznaliĹmy? Co takiego siÄ ukazaĹo, co byĹo w stanie zrodziÄ na nowo nasze Ĺźycie?
Matteo. Po tym wszystkim, co wydarzyĹo siÄ tego lata, mogÄ z wiÄkszÄ pewnoĹciÄ powiedzieÄ jednÄ rzecz: opĹaca mi siÄ podÄ ĹźaÄ za tym, co proponuje mi Ruch, poniewaĹź, jak powiedziaĹeĹ teraz, to odradza moje Ĺźycie. SprĂłbujÄ powiedzieÄ, w jaki sposĂłb, przytaczajÄ c to, co mi siÄ wydarzyĹo, gdy braĹem udziaĹ w dwĂłch gestach. Podczas wakacji wspĂłlnoty kilkoro z nas zaproponowaĹo wprowadzenie do utworĂłw Rachmaninowa, ktĂłre mieliĹmy sĹuchaÄ. ByĹa to godzina przepiÄknej muzyki, podczas ktĂłrej na trwaĹe odcisnÄĹa siÄ we mnie jedna rzecz: oblicze jego muzyki byĹo owocem przynaleĹźnoĹci do historii narodu rosyjskiego, do tego stopnia, Ĺźe kiedy wyemigrowaĹ do StanĂłw Zjednoczonych, praktycznie przestaĹ komponowaÄ. Ta rzecz mnie oĹwieciĹa; natychmiast pomyĹlaĹem: czy ja mam swĂłj ânarĂłd rosyjskiâ? Co takiego nadaje mi konsystencjÄ? OdpowiedĹş byĹa prosta: moim ânarodem rosyjskimâ jest KoĹciĂłĹ, ktĂłry dociera do mnie poprzez to towarzystwo. Kim byĹbym, gdyby pozbawiono mnie tej wiÄzi? âTo, kim jestemâ przechodzi juĹź przez tÄ przynaleĹźnoĹÄ. Jakby to powiedzieÄ, to byĹ zawrĂłt gĹowy: od tego spotkania zaleĹźy caĹe moje Ĺźycie. Nie mĂłwiÄ tego, jakbym zaleĹźaĹ od jakiegoĹ stowarzyszeniowego faktu, od jakiejĹ, choÄby nawet piÄknej, organizacji, w ktĂłrej czĹowiek ma swoich przyjacióŠi przez to jest nieco mniej pusty od innych. Nie, zauwaĹźyĹem, Ĺźe przynaleĹźÄ c do tej historii, przynaleĹźÄ do Chrystusa, to znaczy do tej ObecnoĹci, ktĂłrÄ wciÄ Ĺź spotykam w jednoĹci tych, ktĂłrzy w Niego wierzÄ . Konkretnie jestem z CL, to prawda, ale o wiele gĹÄbiej naleĹźÄ do Niego. ZrozumiaĹem to lepiej w Rzymie, uczestniczÄ c w czuwaniu zaproponowanym przez PapieĹźa. SposĂłb odbywania siÄ gestu mĂłgĹ odpowiadaÄ bardziej takiej czy innej wraĹźliwoĹci, ale kiedy PapieĹź poprosiĹ o ciszÄ, wydarzyĹa siÄ ta sama dziwna jednoĹÄ widziana na wakacjach i zdumiaĹa mnie na nowo. Gdy patrzyĹem na te tysiÄ ce mĹodych ludzi wokóŠmnie, pomyĹlaĹem: âDo nich wszystkich dotarĹa ta sama rzecz, ktĂłra dotarĹa do mnieâ, i dodaĹem: âTy, Panie, jesteĹ czymĹ o wiele wiÄcej niĹź to, co ja myĹlÄ o Tobie, niĹź schemat, w ktĂłrym CiÄ umieszczam, niĹź sposoby i gesty, ktĂłre przecieĹź mi odpowiadajÄ , jesteĹ czymĹ wiÄcejâ. W tym momencie poczuĹem siÄ jedno ze wszystkimi, nie ze wzglÄdu na podobieĹstwo myĹli albo jÄzyka, ale ze wzglÄdu na ten wspĂłlny punkt: obecnego Chrystusa. Tym, co zrodziĹo mnie na nowo, byĹo rozpoznanie Jego, odkrycie, Ĺźe na Jego obecnoĹci opiera siÄ caĹe moje Ĺźycie: BĂłg dotarĹ do mnie poprzez ludzki znak, jednak to On do mnie dotarĹ. MaĹym znakiem tego, co powiedziaĹem, byĹa nastÄpujÄ ca rzecz: zaczÄ Ĺem czuÄ siÄ dobrze wszÄdzie, z kaĹźdym, nie w banalnym znaczeniu; w nastÄpnych dniach zauwaĹźaĹem, Ĺźe do tego, by odczuwaÄ pokĂłj, nie byĹo niezbÄdne jakieĹ konkretne Ĺrodowisko albo konkretne twarze; rozpoczynaĹem dni, pragnÄ c, by wszystko byĹo narzÄdziem tej wiÄzi, relacji z Chrystusem. SierpieĹ byĹ przepiÄkny. Alternatywa byĹa prosta: kiedy prĂłbowaĹem siÄ obejĹÄ bez tej relacji, pojawiaĹ siÄ strach, niepewnoĹÄ, zwĹaszcza wobec przyszĹoĹci; kiedy wchodziĹem w okolicznoĹci, poszukujÄ c Go, odkrywaĹem, Ĺźe sama przyjaźŠz Nim byĹa w stanie wypeĹniÄ Ĺźycie. CarrĂłn. Jaka jest róşnica miÄdzy âprzynaleĹźnoĹciÄ â takÄ , jak ty jÄ opisujesz, a âstowarzyszeniemâ? Wielokrotnie moĹźemy siÄ zredukowaÄ do przeĹźywania naszej przyjaĹşni jako stowarzyszenia. Co takiego w tobie wzrosĹo? Otóş tylko wtedy, gdy przeĹźywa siÄ przeobfitoĹÄ, czĹowiek uĹwiadamia sobie, Ĺźe czegoĹ brakuje. JakÄ dostrzegasz w twoim Ĺźyciu róşnicÄ miÄdzy przynaleĹźnoĹciÄ a stowarzyszeniem? Co jest jej znakiem? Matteo. Znakiem jest to, co wydarzyĹo siÄ później, kiedy byĹem w domu z moimi rodzicami i siostrami. A róşnicÄ zauwaĹźyĹem, poniewaĹź przynaleĹźnoĹÄ mnie rodzi. CarrĂłn. PrzynaleĹźnoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwimy, rodzi nowy podmiot. Bycie czĹonkiem stowarzyszenia nie jest w stanie tego zrobiÄ. Matteo. KonsekwencjÄ jest to, Ĺźe wszystko zaczyna przemawiaÄ. CarrĂłn. To, Ĺźe rzeczywistoĹÄ zaczyna przemawiaÄ, oznacza, Ĺźe przynaleĹźnoĹÄ do Chrystusa podarowuje nam na nowo Ĺźycie, relacje, podarowuje nam wszystko, pomnoĹźone nieskoĹczenie, âstokroÄ wiÄcejâ. PrzynaleĹźnoĹÄ do Ruchu nie sprawia, Ĺźe pojawiajÄ siÄ gĂłry, nie sprawia, Ĺźe pojawiajÄ siÄ relacje, ale sprawia, Ĺźe uĹwiadamiam sobie istnienie gĂłr, sprawia, Ĺźe przeĹźywam relacje z innÄ ĹwiadomoĹciÄ . Wszystko to byĹo takĹźe wczeĹniej, ale nie przemawiaĹo do mnie, tak jak skamieliny ksiÄdza Giussaniego. Tylko wtedy, gdy czĹowiek przynaleĹźy do Tego, ktĂłry go stwarza, kiedy Jego obecnoĹÄ wkracza w jego Ĺźycie, do koĹca uĹwiadamia sobie rzeczywistoĹÄ: to, co siÄ wydarza, zaczyna stawaÄ siÄ tak znaczÄ ce, Ĺźe jest tak, jakby to byĹo inne Ĺźycie, Ĺźycie bÄdÄ ce âbardziej Ĺźyciemâ. W ramach tego doĹwiadczenia dochodzi siÄ do wniosku: âAle wĂłwczas nie naleĹźÄ do CL tak, jak naleĹźy siÄ do jakiegoĹ stowarzyszenia; przynaleĹźÄ c do CL, przynaleĹźÄ do Tego, ktĂłry w taki sposĂłb rodzi na nowo moje Ĺźycie, naleĹźÄ do Niegoâ. Jest to przepiÄkne, poniewaĹź jest odkryciem, ktĂłrego zaczniecie dokonywaÄ w tym, co przeĹźywacie. MĂłgĹbym zrobiÄ ci Ĺwietny wykĹad, by ci powiedzieÄ, Ĺźe do Niego naleĹźysz, ale nie przydaĹby ci siÄ on do tego, byĹ dotarĹ tu, gdzie teraz siÄ znajdujesz, do twojego odkrycia. Zdumiewa mnie to, Ĺźe podÄ ĹźajÄ c za tym, co proponuje ci Ruch, widzisz, Ĺźe w tym, co przeĹźywasz jako twoje odkrycie, wyĹania siÄ to, o czym mĂłwimy. To jest rodzenie siÄ nowego âjaâ. PrzynaleĹźnoĹÄ do jakiegoĹ âstowarzyszeniaâ nie jest w stanie wzbudziÄ w podmiocie nowoĹci, ktĂłra odbijaĹaby siÄ echem w kaĹźdej sytuacji Ĺźycia. Wielu idzie w gĂłry i delektuje siÄ tym, ale kiedy wracajÄ do codziennego zabiegania albo do rodziny, albo do relacji, wciÄ Ĺź marzÄ o tym, by wrĂłciÄ w gĂłry, poniewaĹź w nich samych nic siÄ nie zmieniĹo. Natomiast doĹwiadczenie, o ktĂłrym mĂłwimy, jest nastÄpujÄ ce: przynaleĹźÄ c do jakiegoĹ historycznego miejsca, konkretnego, zostaje ci ofiarowane na nowo caĹe twoje Ĺźycie, z mocÄ zdumiewajÄ cÄ przede wszystkim nas samych.
Chiara. Opowiem o trzech faktach w porzÄ dku chronologicznym. Pierwszy dotyczy przygotowania wakacji. PracujÄ c razem z innymi, doszĹam do stwierdzenia: âPragnÄ, by wakacje i wszystko, co zrobimy, byĹo narzÄdziem sĹuĹźÄ cym temu, by nasze spojrzenie byĹo wychowywane do tego, by nie zatrzymywaÄ siÄ na naszej dobrze znanej nam nÄdzy, ile raczej na tym, co czyni On, by mnie zdobyÄ, jak zakochany robi ze swojÄ ukochanÄ â. Opowiem, jak zobaczyĹam wyĹanianie siÄ tego pragnienia, ktĂłre mnie stopniowo uksztaĹtowaĹo. ByĹ to trudny dzieĹ, nie udaĹo mi siÄ przygotowaÄ na kolacjÄ, na ktĂłrej mieliĹmy siÄ spotkaÄ z myĹlÄ o geĹcie wakacji (chodziĹo o prezentacjÄ ksiÄ Ĺźki), a wiÄc czuĹam siÄ nieco pusta. PiszÄ do przyjaciĂłĹki, ktĂłrÄ poprosiĹam, by wziÄĹa na siebie ten gest, Ĺźe nie przyjdÄ na kolacjÄ, poniewaĹź nie jestem gotowa. âW porzÄ dku â odpowiedziaĹa, dodajÄ c. â DziÄkujÄ za to, o co mnie poprosiĹaĹ, poniewaĹź tego wĹaĹnie teraz potrzebujÄâ. Jej odpowiedĹş mnie zraniĹa: spojrzaĹam na siebie i zauwaĹźyĹam, Ĺźe w tamtej chwili nie przyjÄĹam jej postawy, ale jej pragnÄĹam. Od razu napisaĹam: âPrzyjdÄâ. ByĹ to moment, w ktĂłrym nie podjÄĹam decyzji, kierujÄ c siÄ miarÄ , ktĂłrÄ nieustannie do siebie przykĹadam, ale zwyciÄĹźyĹo pragnienie piÄkna, pragnienie bycia z niÄ . ZauwaĹźyĹam, Ĺźe zaspokojenie tego nienasyconego pragnienia piÄkna, relacji, jest sposobem, poprzez ktĂłry mogÄ byÄ otwarta na to, by On mnie spotkaĹ, i chcÄ dalej to robiÄ. W drugim fakcie, o ktĂłrym opowiem, zobaczyĹam, jak wydarza siÄ dla mnie to, o czym byĹa mowa takĹźe wczeĹniej, to znaczy Ĺźe ja zostajÄ tu zrodzona, uczÄ siÄ ufaÄ mojemu sercu. ByĹam na wakacjach wspĂłlnoty. Podczas assemblei poĹrĂłd wyĹaniajÄ cych siÄ spraw pojawiĹa siÄ róşnica miÄdzy Ĺźyciem wtedy, gdy podÄ Ĺźa siÄ za sercem, a kierowaniem siÄ emocjami. Tutaj wydarzyĹa mi siÄ ciekawa rzecz. PoszliĹmy na wycieczkÄ: caĹy ranek upĹynÄ Ĺ mi na prĂłbie zdumienia siÄ, ale nic tak naprawdÄ mnie nie angaĹźowaĹo. PrzyszedĹ czas obiadu, okazja, kiedy mogĹam spotkaÄ ludzi z pierwszego roku, ale nie miaĹam nic do powiedzenia, czuĹam siÄ wyjaĹowiona. Jednak na fali tego, co wyĹoniĹo siÄ podczas assemblei, powiedziaĹam: jest to jedyny moment, kiedy mogÄ ich zobaczyÄ, idÄ. PoszĹam i siÄ przedstawiĹam: âJestem tutaj, by nauczyÄ siÄ od was owej ĹwieĹźoĹci, ktĂłrej ja nie mamâ. ByĹ to wspaniaĹy moment, odradzajÄ cy. Owa okolicznoĹÄ pozwoliĹa mi zrobiÄ krok: moje âtakâ nie jest juĹź zwiÄ zane z chwilami, kiedy jestem peĹna energii, entuzjastyczna. Chrystus poprzez wiele prowokacji jest w stanie sprawiÄ, Ĺźe peĹnia zrodzi siÄ nawet z mojej jaĹowoĹci, jeĹli ja podejmÄ prowokacje. To zdanie, ktĂłre czÄsto mnie denerwowaĹo, ânie spodziewajcie siÄ cudu, ale drogiâ, staje siÄ najpiÄkniejszÄ rzeczÄ , jakÄ otrzymaĹam, poniewaĹź skĹania mnie do tego, bym byĹa otwarta na Jego towarzystwo w kaĹźdej chwili, nie tylko wtedy, kiedy jestem w porzÄ dku. Wszystko to zaowocowaĹo takĹźe w domu, nie dlatego, Ĺźe jestem w stanie utrzymaÄ ten standard, ale poniewaĹź szybciej zauwaĹźam, kiedy On mnie wybiera. Pokazuje to ostatni drobny fakt. WracaĹam z gĂłr z bratem (byliĹmy na wakacjach swoich wspĂłlnot), byĹam zmÄczona, prowadziĹam samochĂłd i myĹlaĹam: âTeraz wreszcie siÄ wyĹÄ czÄâ. Gdy wyobraĹźaĹam sobie ten âzredukowanyâ odpoczynek, on, nie wiedzÄ c o tym, mĂłwi mi: âChiara, pomóşmy sobie w tych dniach nie traciÄ czasu, wstawajmy o jakiejĹ przyzwoitej godzinie i moĹźe odmawiajmy razem jutrzniÄâ. Natychmiast mu odpowiedziaĹam: âJasne, dziÄki!â. Dla mnie nie byĹo to banalne. Jakbym staĹa przed naukowcem od skamielin. Zamiast powiedzieÄ: âAch, dlaczego to nie ja zauwaĹźyĹam skamieliny?â, powiedziaĹam: âJak wspaniale, Ĺźe on mi je pokazaĹâ. CarrĂłn. Musimy uczyniÄ skarbem to, co zostaje dane kaĹźdemu z nas, kto zabiera gĹos. Nie jest to Ĺźaden pewnik. Wiele razy, mĂłwiĹa Chiara, zatrzymujemy siÄ na naszej nÄdzy albo na naszej mierze. Kto tego nie robi? Niech podniesie rÄkÄ! Wszyscy to robimy. ZdaÄ sobie sprawÄ, Ĺźe zamiast zatrzymywaÄ siÄ na wĹasnej nÄdzy, na tym, co siÄ nie ukĹada, na tym, czego nie dajemy rady zrobiÄ i co nas przygnÄbia, bardziej inteligentnÄ rzeczÄ jest zaczÄ Ä patrzeÄ na âto, co czyni On, by mnie pozyskaÄâ, oznacza to odkrycie innej metody. CzÄsto sÄ dzimy, Ĺźe stajemy siÄ lepsi, poniewaĹź analizujemy naszÄ nÄdzÄ i staramy siÄ jÄ przezwyciÄĹźyÄ, prĂłbujemy siÄ zmieniÄ. Ona natomiast odkryĹa, Ĺźe opĹaca jej siÄ pozwoliÄ zdobyÄ siÄ przez inicjatywÄ ObecnoĹci, mimo Ĺźe na poczÄ tku, jak to byĹo w przypadku kolacji, nie przychodzi jej natychmiast ochota, by na niÄ pĂłjĹÄ. DziÄki rozmowie ze swojÄ przyjaciĂłĹkÄ mĂłwi: âPrzyjdÄâ. Co jÄ zmienia? Jak powiedziaĹa, poprzez tÄ okolicznoĹÄ âwygraĹaâ sposĂłb, w jaki Chrystus jÄ wzywaĹ. My nie jesteĹmy w stanie osiÄ gnÄ Ä peĹni, przemiany, ktĂłrej pragniemy. Wszystkie usiĹowania, jakie podejmujemy, ponoszÄ klÄskÄ, pogrÄ ĹźajÄ nas. Zaczynamy widzieÄ, Ĺźe jest inna metoda, metoda Jezusa: âChodĹş ze MnÄ â; âKto idzie za MnÄ , bÄdzie miaĹ stokroÄ wiÄcejâ. Jak za Nim podÄ ĹźaÄ? Chodzi tylko o podÄ Ĺźenie za sposobem, w jaki On ciÄ wzywa. Sprawy, ktĂłre siÄ wyĹaniajÄ , ktĂłre mogÄ wydawaÄ siÄ banalne, sÄ odkryciem innego Ĺwiata, podwaĹźajÄ albo przesuwajÄ o 180 stopni postawÄ, z ktĂłrÄ zazwyczaj przeĹźywamy i zmieniamy nasze Ĺźycie. Na przykĹad, mĂłwiĹa Chiara, ktoĹ sĹyszy sĹowo âzdumienieâ i natychmiast tĹumaczy je moralistycznie: âPrĂłbowaĹem siÄ zdumieÄ, samemu doprowadziÄ do zdumieniaâ. Rezultat? Ĺťaden. W ten sposĂłb potem czĹowiek siÄ mierzy: âNie udaĹo mi siÄ zdumieÄâ. Ale my nie jesteĹmy w stanie zrodziÄ zdumienia! A wiÄc idzie na obiad z ludĹşmi z pierwszego roku, mimo Ĺźe nie miaĹa ochoty, byĹa wyjaĹowiona, i zdumiewa siÄ tym, o czym jej opowiadajÄ . CzĹowiek rodzi siÄ na nowo tylko wtedy, gdy podÄ Ĺźa za sposobem, w jaki Chrystus go wzywa. Tak jak wezwaĹ jÄ tamtego ranka, tak samo wzywa mnie, bym poszedĹ odwiedziÄ wspĂłlnotÄ albo byĹ z wami w tym momencie. MoĹźemy byÄ bardziej lub mniej dynamiczni, nie musimy siÄ tym przejmowaÄ ani nie moĹźemy teĹź sami wzbudziÄ pewnego zapaĹu. Ale tutaj albo na Szkole WspĂłlnoty, nawet gdybym byĹ mniej niĹź zerem, zawsze mogÄ tam iĹÄ jako Ĺźebrak, z tÄ miĹoĹciÄ , o ktĂłrej mĂłwiĹ ksiÄ dz Giussani, by zobaczyÄ, w jaki sposĂłb Chrystus mnie zdumiewa, wzywa mnie, przy pomocy jakiego narzÄdzia i w jaki sposĂłb mnie odradza. IleĹź czasu tracimy na narzekanie na wyjaĹowienie, kiedy tymczasem chodzi o KogoĹ Innego, kto wchodzi w nasze Ĺźycie w niewyobraĹźalny sposĂłb. My chcemy wszystko kontrolowaÄ. MĂłwimy âChrystusâ, ale tak naprawdÄ redukujemy Chrystusa, to, co przyszedĹ nam przynieĹÄ, do serii rzeczy do osiÄ gniÄcia. A jeĹli mylimy chrzeĹcijaĹstwo z czymĹ, co najzwyczajniej podnosi poprzeczkÄ etyki, ten fakt jeszcze bardziej uwidoczni to, Ĺźe nie dorastamy do tego. W ten sposĂłb skoĹczy siÄ na tym, Ĺźe ostatecznie odejdziemy; powiemy: âChrzeĹcijaĹstwo jest zachwycajÄ ce, ale ja nie jestem w stanie nim ĹźyÄ, moja niezdolnoĹÄ jest zbyt gĹÄbokaâ. Ale to wĹaĹnie Chrystus powiedziaĹ: âBeze Mnie nic nie moĹźecie uczyniÄâ. UsĹyszenie tego zdania jest wyzwoleniem. Jest to zaprzeczenie tego, co mĂłwiÄ wszyscy: âDasz radÄ, uda ci siÄ o wĹasnych siĹach daÄ sobie wszystko, czego poszukujeszâ. Ale kto moĹźe o tym pomyĹleÄ naprawdÄ? To nie oznacza, Ĺźe peĹnia Ĺźycia nie jest moĹźliwa. Jest inna moĹźliwoĹÄ, w zasiÄgu rÄki wszystkich: obecnoĹÄ, ktĂłra wychodzi nam na spotkanie, wydarzenie, ktĂłre wkracza w Ĺźycie i je zmienia. Dlatego, kiedy to odkrywacie, zaczynacie cieszyÄ siÄ Ĺźyciem. Problemem jest redukowanie chrzeĹcijaĹstwa, ktĂłrego dokonujemy. Zamiast byÄ wydarzeniem, ktĂłre, jak opowiadaĹa Chiara, moĹźe mieÄ miejsce za poĹrednictwem jej brata, poprzez ludzi z pierwszego roku, na kolacji, na ktĂłrÄ byĹa zaproszona i na ktĂłrÄ nie miaĹa ochoty pĂłjĹÄ, staje siÄ zbiorem zasad. Wyrzucamy Chrystusa poza rzeczywistoĹÄ. JakbyĹmy mĂłwili: âOdszedĹ, jest w niebie, po WniebowstÄ pieniu poszedĹ sobie i teraz to my musimy dziaĹaÄâ, jak myĹli przewaĹźajÄ ca wiÄkszoĹÄ chrzeĹcijan: âChrystus sobie poszedĹ, zostawiĹ nam zasady, ktĂłrych mamy przestrzegaÄ, musimy sobie poradziÄ samiâ. Nie, nie poszedĹ sobie, jest obecny poprzez ludzkÄ rzeczywistoĹÄ, ktĂłrÄ postanowiĹ siÄ posĹuĹźyÄ; i zamiast zmieniaÄ nam gĹowÄ przy pomocy teologii, sprawia, Ĺźe przytrafiajÄ nam siÄ fakty, poprzez ktĂłre moĹźemy rozpoznaÄ Jego obecnoĹÄ i wejĹÄ w zaĹźyĹoĹÄ z Nim. Jest to problem miĹoĹci, ubĂłstwa ducha, otwartoĹci serca, koniecznej, by podÄ ĹźaÄ za nieprzewidzianym sposobem, w jaki On wydarza siÄ w naszym Ĺźyciu, takĹźe kiedy jesteĹmy mocno wyjaĹowieni. Co Go to obchodzi? âSpĂłjrzcie, Ĺźe Ja, na pustyni waszej jaĹowoĹci, mogÄ zaczÄ Ä tworzyÄ nowÄ drogÄ, czy jÄ widzicie?â. Prorocy przedstawiali jaĹowoĹÄ przy pomocy obrazu pustyni: âTak, na pustyni, na ktĂłrej siÄ znajdujesz â mĂłwi BĂłg â mogÄ sprawiÄ, Ĺźe zakieĹkuje coĹ nowego. Czy tego nie widzicie?â. Jest to wyzwanie dla rozumu, dla spojrzenia, dla uwagi, dla miĹoĹci, dla wszystkiego. PodkreĹliĹem te rzeczy, poniewaĹź sÄ to waĹźne odkrycia i byĹoby szkoda, gdybyĹmy ich sobie nie uĹwiadomili: nawet tylko jedno z nich moĹźe zmieniÄ Ĺźycie bardziej niĹź tysiÄ c myĹli, ktĂłre przychodzÄ nam do gĹowy. Chrystus nie odszedĹ z historii, zostawiajÄ c nas samych jak palec, ale zaskakuje nas nieustannie w rzeczywistoĹci, w najróşniejszych sytuacjach, nie tylko kiedy jesteĹmy razem, ale wszÄdzie, mimo Ĺźe obok nie ma tych co zwykle twarzy, i wszÄdzie staje siÄ okazjÄ do dobra.
Massimiliano. W tym roku w domu studenckim, w ktĂłrym mieszkam, spotkaĹem chĹopaka studiujÄ cego ze mnÄ na Uniwersytecie Katolickim. ZaprzyjaĹşniliĹmy siÄ i zapragnÄ Ĺem zaprosiÄ go na wakacje wspĂłlnoty. ZgodziĹ siÄ: âPojadÄ, by poobserwowaÄ Ruch i lepiej poznaÄ, kim jesteĹâ. OdpowiedĹş ta mnie zaskoczyĹa: znamy siÄ od roku, jemy razem kolacjÄ prawie co tydzieĹ, a jednak by mnie poznaÄ, potrzebuje âpoobserwowaÄ Ruchâ. Na moich piÄ tych wakacjach wiedziaĹem juĹź, co mieliĹmy robiÄ, ale jego obecnoĹÄ uczyniĹa wszystko nowym: prĂłbowaĹem wspĂłĹdzieliÄ z nim caĹy tydzieĹ wakacji, takĹźe niektĂłre trudnoĹci. Ostatniego dnia, podczas assemblei, zabraĹ gĹos, mĂłwiÄ c: âPo tym, jak poznaĹem Maxa, byĹem bardzo ciekawy przyjazdu tutaj do Cervinii, by zobaczyÄ, jaki jest wasz Ruch, i by lepiej zrozumieÄ jego pragnienie poznania mnie, jego zaciekawienie. ZnalazĹem je takĹźe w wielu innych osobach tutaj. ZadaĹem sobie pytanie: skÄ d wypĹywa ta wasza ciekawoĹÄ, by poznaÄ drugiego? WidzÄ wiele osĂłb, ktĂłre lgnÄ c do Ruchu, zbliĹźyĹy siÄ do KoĹcioĹa i zwiÄ zaĹy siÄ z instytucjÄ . W jakiej mierze moĹźna pielÄgnowaÄ relacjÄ z Bogiem bez poĹrednictwa KoĹcioĹa?â. Z tego, co powiedziaĹ, uderzyĹa mnie droga: spotkaĹem osoby zaciekawione mnÄ ; wszystkie te osoby naleĹźÄ do Ruchu; skÄ d siÄ bierze to zaciekawienie? Wreszcie, czy KoĹcióŠnaprawdÄ jest konieczny? MyĹlÄ o tym, co mĂłwiĹeĹ wczoraj wieczorem: âDlaczego mieszkaĹcy Palestyny szukali Jezusa? By dorzuciÄ sobie kolejny ciÄĹźar?â. Nie, poszukiwali Go ze wzglÄdu na to, co przydarzyĹo siÄ mojemu przyjacielowi: spotkanie z twarzami, wszystkimi przynaleĹźÄ cymi do konkretnego miejsca, przez ktĂłre poczuĹ siÄ obejmowany mocno zaciekawionym spojrzeniem, do tego stopnia, Ĺźe zadaĹ sobie pytanie: skÄ d siÄ ono bierze? W moim Ĺźyciu widziaĹem, Ĺźe tylko Chrystus budzi to pytanie, tylko On przebudza tak mocno âjaâ. TakĹźe odpowiedĹş na pytanie o KoĹcióŠznajdujÄ w tym samym fakcie. Po wakacjach przyjechaĹ mnie odwiedziÄ. Zadaje sobie pytanie, po co przynaleĹźeÄ do KoĹcioĹa, ale w faktach juĹź siÄ w nim znajduje. âJak bÄdziemy mogli pozostaÄ w KoĹciele BoĹźym?â â mĂłwiĹeĹ wczoraj. I odpowiedziaĹeĹ: tym, co pozwoli nam pozostaÄ w KoĹciele BoĹźym, jest dokĹadnie ten sam fenomen, ktĂłry przyciÄ gnÄ Ĺ nas do niego na poczÄ tku. CarrĂłn. PrzepiÄkny przykĹad: to wĹaĹnie spotkanie z zaciekawionym czĹowiekiem budzi zainteresowanie drugim czĹowiekiem aĹź po chÄÄ poznania go, wywoĹuje zdumienie, poniewaĹź to, co powinno byÄ zwyczajne (Ĺźe czĹowiek naprawdÄ interesuje siÄ drugim), takie nie jest. To zaciekawienie, to zainteresowanie drugim zdumiaĹo tego mĹodego przyjaciela do tego stopnia, Ĺźe nie mĂłgĹ nie zadaÄ sobie pytania: skÄ d siÄ to bierze? Tutaj jeszcze raz widzimy w dziaĹaniu to, o czym mĂłwiliĹmy wczeĹniej: nasza przynaleĹźnoĹÄ nie jest po prostu przynaleĹźnoĹciÄ do jakiegoĹ klubu, do jakiegoĹ stowarzyszenia, poniewaĹź rodzi âjaâ, ktĂłre gdy wchodzi w relacjÄ z drugim, budzi pytanie. Potem to on, ĹźyjÄ c, podÄ ĹźajÄ c za tym, co spotkaĹ, bÄdzie musiaĹ rozpoznaÄ odpowiedĹş.
Bernardo. Opowiem o trzech faktach, ktĂłre tego lata przykuĹy mojÄ uwagÄ. Pierwszy miaĹ miejsce podczas wakacji Ruchu. Pewna dziewczyna, ktĂłra studiuje filozofiÄ, zaprosiĹa swojego chĹopaka, by wziÄ Ĺ udziaĹ w dwĂłch pierwszych dniach wakacji. On nie studiuje, pracuje i nie naleĹźy do Ruchu. Po raz pierwszy przyjechaĹ na takie wakacje jak te. Przez dwa dni, ktĂłre z nami spÄdziĹ, uczestniczyĹ we wszystkich gestach, a potem musiaĹ wrĂłciÄ do Mediolanu. MĂłgĹ zostaÄ tylko dwa dni. Zaraz po powrocie, w wiadomoĹci wysĹanej do swojej dziewczyny napisaĹ: âWydaje mi siÄ, Ĺźe w ciÄ gu tych dwĂłch dni nasza relacja siÄ zmieniĹaâ. Potem dodaĹ z rozbrajajÄ cÄ prostotÄ : âCzy wiesz dlaczego?â. Pytanie szczere i proste. Jakby powiedzieÄ: âRelacja miÄdzy tobÄ a mnÄ po dwĂłch dniach jest inna. Jak to moĹźliwe? Co takiego weszĹo pomiÄdzy nas, Ĺźe my, bÄdÄ c ze sobÄ od dawna, zaczÄliĹmy traktowaÄ siebie inaczej?â. Pytanie byĹo konsekwencjÄ rzeczywistego zdumienia, byĹo wyrazem punktu, do ktĂłrego zostaĹ doprowadzony jego rozum uczuciowo zaangaĹźowany w to, co miaĹ przed sobÄ . Prawda naszego doĹwiadczenia nie znajduje siÄ w gĹowie, ale spoczywa w tym, co siÄ wydarza, i wzbudza pytanie w pierwszej kolejnoĹci rzeczywiste dla nas i przez to nie przestaje nas pociÄ gaÄ. Drugi znaczÄ cy fakt miaĹ miejsce w Kalabrii, gdzie po wakacjach wspĂłlnoty spÄdziĹem tydzieĹ z kilkoma przyjaciĂłĹmi z mojego wydziaĹu. PojechaĹ z nami takĹźe chĹopak z drugiego roku, urodzony w rodzinie z Ruchu, ktĂłry w liceum oddaliĹ siÄ od niego. W ciÄ gu dwĂłch lat studiĂłw z czasem zaprzyjaĹşniĹ siÄ z niektĂłrymi z nas, aĹź wreszcie postanowiĹ pojechaÄ na wakacje. Podczas assemblei zabraĹ gĹos i opowiedziaĹ, Ĺźe czuje siÄ przemieniony przez tÄ przyjaĹşĹ. RzeczywiĹcie miaĹ innÄ twarz, byĹ radosny. W Kalabrii, podczas obiadĂłw i kolacji zdarzaĹo siÄ wszczynaÄ dyskusje na gorÄ ce tematy, i on, jako ostatni przybyĹy, zajmowaĹ stanowisko mnie najbardziej odpowiadajÄ ce. Entuzjazm poczÄ tku? Euforia nawrĂłconego? Nie sÄ dzÄ. Dla mnie on osÄ dzaĹ, majÄ c wydarzenie przed oczami. Stanowisko odmienne od innych stanowisk moĹźe siÄ wyĹoniÄ tylko w relacji z czymĹ, co ktoĹ przeĹźywa. Trzecim faktem byĹ dzieĹ 11 sierpnia w Rzymie u PapieĹźa. Pierwszym elementem jest zadowolenie, z jakim wrĂłciĹem do domu. Co takiego mi siÄ przydarzyĹo w ciÄ gu tych 24 godzin? Z pewnoĹciÄ sĹowa PapieĹźa byĹy cenne, ale to, co mnie naznaczyĹo, dokonaĹo siÄ jeszcze wczeĹniej, wiÄ Ĺźe siÄ z samym naszym wyjazdem do Rzymu, by posĹuchaÄ PapieĹźa: pobudka o 5.00, podróş w najbardziej zakorkowany weekend lata, powrĂłt do domu nocÄ . Ale w tym dniu wyĹaniaĹa siÄ prawda o naszym towarzystwie: jesteĹmy razem, by podÄ ĹźaÄ za czymĹ innym od nas. Ta istota naszej przyjaĹşni wyraĹźaĹa siÄ poprzez to, co siÄ wydarzaĹo: najróşniejsi ludzie â ze wzglÄdu na wydziaĹy, przyzwyczajenia, znajomoĹci â w podróşy razem tylko po to, by posĹuchaÄ jednej osoby. OdkryĹem metodÄ: moja peĹnia przechodzi przez âtakâ wypowiadane Osobie, ktĂłra kieruje do mnie zaproszenie. By za NiÄ podÄ ĹźaÄ, wystarczy zaangaĹźowaÄ siÄ w towarzystwo, ktĂłre akceptuje ciÄ takim, jakim jesteĹ, i ktĂłre nie byĹoby razem, gdyby nie chodziĹo o ĹÄ czÄ ce nas przeznaczenie. MetodÄ jest owo âwypĹyniÄcie na poĹĂłw z Jezusemâ, o ktĂłrym nam mĂłwiĹeĹ i ktĂłre wydaje mi siÄ tak decydujÄ ce. W jaki sposĂłb zweryfikowaĹa siÄ prawdziwoĹÄ tej metody dla mnie? Przez odpowiednioĹÄ dla mojego serca, przez peĹniÄ, z jakÄ wrĂłciĹem do domu. âWypĹyniÄcie z Nim na poĹĂłwâ jest tym, co jest dla mnie czymĹ wiÄcej niĹź pomocÄ w Ĺźyciu, i to stanowisko wĹÄ cza siÄ w mojÄ codziennÄ bitwÄ. Dni czÄsto sÄ naznaczone trudem; otóş niektĂłre kwestie z czasem staĹy siÄ bardziej nachalne i zmuszajÄ mnie do zajÄcia stanowiska. A jednak muszÄ przyznaÄ, Ĺźe wĹaĹnie te trudne momenty, w ktĂłrych zauwaĹźam, Ĺźe nie mam wszystkiego pod kontrolÄ , pozwalajÄ mi z wiÄkszÄ radykalnoĹciÄ zadaÄ sobie pytanie, czego potrzebujÄ do tego, by ĹźyÄ. Te momenty trudu pozwalajÄ mi, w istocie, zauwaĹźyÄ, Ĺźe czÄsto âwiem wszystkoâ. SĹownie wydarzenie jest poznane, zanalizowane i wczeĹniej przemyĹlane. Jest tylko jeden problem: z tym wszystkim, co wiem, co najwyĹźej jestem w stanie odsunÄ Ä w czasie nadejĹcie peĹni, stawiajÄ c jej warunki. MogÄ spÄdzaÄ caĹe dnie, zalecajÄ c sobie, co trzeba by zrobiÄ, Ĺźeby nie zatonÄ Ä, ale to mnie nie wyzwala. Rozumiem, Ĺźe to, czego najbardziej potrzebujÄ, zaczyna siÄ dokĹadnie wtedy, gdy koĹczÄ siÄ moje analizy i kiedy na nowo wydarza siÄ coĹ poza mnÄ . Dlatego jestem wdziÄczny za to, Ĺźe zawsze jest ktoĹ, kto na nowo zaprasza mnie na âpoĹĂłwâ. CarrĂłn. ZdumiewajÄ ce jest to, Ĺźe tak prosta formuĹa moĹźe byÄ tak determinujÄ ca, poniewaĹź â widzicie â alternatywa jest bardzo wyraĹşna: jest to alternatywa miÄdzy Jezusem a faryzeuszami. Gdyby zamiast wypĹynÄ Ä z Nim na poĹĂłw, uczniowie poszli do faryzeuszy, co by od nich otrzymali? ReguĹy! WĹaĹnie w to ponownie wpadamy, gdy uciekamy od âwypĹyniÄcia z Nim na poĹĂłwâ. Jest to walka miÄdzy dwoma nastawieniami: albo chrzeĹcijaĹstwo jest czymĹ, co budujÄ ja, przy pomocy analiz i moich usiĹowaĹ, albo teĹź jest to rzeczywistoĹÄ, na ktĂłrÄ siÄ natykam. FormuĹa âwypĹynÄ Ä z Nim na poĹĂłwâ proponuje radykalnÄ alternatywÄ wobec kaĹźdej prĂłby stworzenia chrzeĹcijaĹstwa przy pomocy wĹasnej spĂłjnoĹci i wĹasnych usiĹowaĹ. Jest to dramat, wyzwanie, ktĂłre nas dotyczy, mimo Ĺźe wszyscy wiemy, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest wydarzeniem i wciÄ Ĺź to powtarzamy. Bernardo mĂłwi: âJa ÂŤwszystko wiemÂťâ. To prawda, gdybym zrobiĹ wam test, jestem przekonany, Ĺźe przewaĹźajÄ ca wiÄkszoĹÄ powiedziaĹaby, Ĺźe chrzeĹcijaĹstwo jest âwydarzeniemâ. To wiemy. A jednak mĂłwi on: âAle ja potem zawsze odsuwaĹbym w czasie nadejĹcie peĹni: ÂŤGdyby wydarzyĹo siÄ toÂť, ÂŤgdyby wydarzyĹo siÄ tamtoÂť, a wiÄc umknÄĹaby mi teraĹşniejszoĹÄâ. Jezus oferuje nam innÄ i o wiele prostszÄ metodÄ, metodÄ, ktĂłrÄ rozpoznajÄ jednak tylko ludzie proĹci, tak jak przyjaciel, ktĂłry po latach ponownie zbliĹźyĹ siÄ do Ruchu, albo chĹopak, ktĂłremu wystarczyĹy dwa dni, by doĹwiadczyÄ zmiany relacji ze swojÄ dziewczynÄ i zadaÄ sobie pytanie dlaczego. To jest zdumiewajÄ ce! Gdyby ktoĹ zaĹoĹźyĹ jakÄ Ĺ instytucjÄ, by nauczaÄ, w jaki sposĂłb uczuciowa relacja miÄdzy chĹopakiem i dziewczynÄ moĹźe staÄ siÄ naprawdÄ peĹna (âstokroÄ tyleâ), ustawiĹaby siÄ kolejka: kto tego nie pragnie? Ale Ĺźadna instytucja na Ĺwiecie nie moĹźe tego zrodziÄ. Tutaj wiÄc mĂłwi siÄ o sprawach z innego Ĺwiata: Ĺźe ktoĹ, kto nie uczestniczy w Ĺźyciu Ruchu, kto przypadkowo jedzie na wakacje wspĂłlnoty, poniewaĹź zaprasza go dziewczyna, w dwa dni nie moĹźe zrobiÄ nic innego jak tylko uznaÄ, Ĺźe relacja siÄ zmieniĹa! To jest prawdziwe wyzwanie dla nihilizmu. Rozpoczyna siÄ bitwa: miÄdzy naszym usiĹowaniem, albo naszÄ wolÄ , by daÄ sobie spokĂłj, naszÄ kruchoĹciÄ , naszym ustÄpowaniem wobec nihilizmu (âTo nie jest moĹźliweâ), a natykaniem siÄ na fakty, ktĂłre rzucajÄ wyzwanie temu wszystkiemu. UsĹyszawszy te rzeczy, kaĹźdy musi zdecydowaÄ, jest zmuszony do podjÄcia decyzji â niepodejmowanie decyzji juĹź jest decyzjÄ . Ten chĹopak pojechaĹ tam przypadkowo, ale potem znalazĹ w sobie niewyobraĹźalnÄ nowoĹÄ, natknÄ Ĺ siÄ na ludzkÄ rzeczywistoĹÄ, ktĂłra sprowokowaĹa go do zadania sobie pytania. Zobaczcie, Ĺźe natknÄ Ĺ siÄ na was, ktĂłrzy czÄsto rywalizujecie w tym, by zobaczyÄ wasze ograniczenie, by podkreĹliÄ caĹÄ nÄdzÄ, jakÄ jesteĹcie. On sprawia, Ĺźe zauwaĹźacie, co takiego niesiecie (co takiego niesiemy). ByÄ moĹźe coĹ nam umyka! Jak widzicie, nie chodzi o to, Ĺźe tÄ ludzkÄ rzeczywistoĹÄ, ktĂłra nazywa siÄ KoĹcioĹem, by staĹa siÄ interesujÄ ca, powinni tworzyÄ ludzie bez ograniczeĹ. Wszyscy mamy ograniczenia, ale nie w tym rzecz, poniewaĹź temu chĹopakowi rzeczy, ktĂłre opisaĹ, przytrafiĹy siÄ z nami. Tutaj widaÄ wyraĹşnie, Ĺźe Ĺwiadectwo Chrystusa, ktĂłre niesiemy, nie moĹźe byÄ zredukowane tylko do naszej spĂłjnoĹci etycznej albo do naszego dobrego przykĹadu; przechodzi ono przez wszystkie ograniczenia, ktĂłre mamy. CoĹ nowego wkroczyĹo w nasze Ĺźycie; my dalej Ĺźyjemy w ciele, to znaczy popeĹniamy bĹÄdy jak wczeĹniej, ale nie moĹźemy juĹź usunÄ Ä z naszego wnÄtrza tej nowoĹci, ktĂłra wniknÄĹa w nasze wĹĂłkna. Mylimy siÄ jak wczeĹniej, ale jest coĹ innego, co wchodzÄ c w nasze Ĺźycie, zrodziĹo w nim niedajÄ cÄ siÄ pomyliÄ z niczym nowoĹÄ. Znakiem, jak powiedziaĹ Bernardo o drugim przyjacielu, jest to, Ĺźe patrzy siÄ na wszystko, âmajÄ c wydarzenie przed oczamiâ, albo wraca siÄ do domu, jak opowiedziaĹ o sobie, zadowolonym, Ĺźe pojechaĹo siÄ do Rzymu do PapieĹźa w najbardziej zatĹoczony weekend w roku. A daĹ nam ku temu powĂłd. Dlaczego skuteczna jest metoda, ktĂłrÄ oferuje nam Jezus? WidaÄ to po odpowiednioĹci serca. Jezus na poczÄ tku nie odwoĹuje siÄ do tego, Ĺźe jest Bogiem, ale tylko do doĹwiadczenia stokroÄ wiÄcej, to znaczy do doĹwiadczenia odpowiednioĹci. âPĂłjdĹşcie za MnÄ , poniewaĹź jeĹli za MnÄ pĂłjdziecie, bÄdziecie mogli doĹwiadczyÄ Ĺźycia stokroÄ wiÄcejâ, tak jak to siÄ przydarzyĹo dwĂłjce zakochanych. Jezus nie szantaĹźuje nas w Ĺźaden sposĂłb. Podaje nam racjÄ: stokroÄ. W istocie, kiedy stokroÄ siÄ wydarza, czĹowiek pyta siÄ dlaczego, jak to zostaĹo powiedziane. Nie musimy siÄ oddalaÄ, poniewaĹź KoĹcióŠma ograniczenia: my za nim podÄ Ĺźamy, poniewaĹź wydarza siÄ w nim coĹ, co jest czymĹ wiÄcej od ograniczeĹ, ktĂłre wszyscy mamy.
Paolo. ZaleĹźy mi na tym, by opowiedzieÄ o dwĂłch faktach, z ktĂłrych wyszedĹem nowy, dziÄki ktĂłrym pojÄ Ĺem, Ĺźe metoda âwypĹyniÄcia na ĹĂłw z Panemâ jest jedynÄ metodÄ , ktĂłra moĹźe mnie naprawdÄ zmieniÄ. Pierwszy miaĹ miejsce pod koniec czerwca. JechaĹem wraz z innymi do Chieti, by wziÄ Ä udziaĹ w spotkaniu tamtejszej wspĂłlnoty. Natychmiast zdarzyĹa siÄ nieprzewidziana rzecz: piÄÄ osĂłb w Ĺźadnym razie nie z CL przychodzi na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Ale jak tam trafiĹy? Jest pewien przedfakt. Cztery osoby na piÄÄ to studenci, ktĂłrzy uczÄszczali na wykĹad prowadzony przez profesora z Ruchu. Na zakoĹczenie kursu pojawiĹo siÄ wĹrĂłd nich pragnienie pogĹÄbienia wraz z profesorem zagadnieĹ, ktĂłre siÄ wyĹoniĹy. WypĹynÄĹa z tego propozycja: kilkudniowy wspĂłlny wyjazd naukowy. WziÄĹo w nim udziaĹ dwie trzecie studentĂłw, w sumie dziewiÄÄ osĂłb (chodzi o niewielkie liczby). Czworo z nich przychodzi na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. Rozpoczyna siÄ spotkanie: modlitwa, Ĺpiewy, porzÄ dek spotkania. Nowo przybyli rozglÄ dajÄ siÄ wokóŠpytajÄ cym wzrokiem. ProwadzÄ cy SzkoĹÄ WspĂłlnoty zauwaĹźa to i natychmiast zwraca siÄ do nich: âMogÄ zadaÄ wam jedno pytanie? Dlaczego tu jesteĹcie? To znaczy co szczegĂłlnego znaleĹşliĹcie, co was pociÄ gnÄĹo w profesorze, na ktĂłrego zajÄcia uczÄszczaliĹcie, do tego stopnia, Ĺźe skĹoniĹo was to do udziaĹu w wyjeĹşdzie naukowym, a dzisiaj do bycia tutaj?â. Rodzi siÄ z tego fascynujÄ cy dialog, na zasadzie âzawoĹanie â odpowiedĹşâ, ktĂłre nastÄpujÄ po sobie jedno po drugim: âNaucza w odmienny sposĂłbâ; âMa odmienny sposĂłb odnoszenia siÄ do nasâ; âSpotykajÄ c go, zbliĹźyliĹmy siÄ do siebieâ. Z czwĂłrkÄ studentĂłw byĹ takĹźe chĹopak, chĹopak jednej z przybyĹych dziewczyn. On takĹźe chce odpowiedzieÄ, mimo Ĺźe nie studiuje, pracuje, a wiÄc nie pojechaĹ na wyjazd naukowy i jest na Szkole WspĂłlnoty tylko dlatego, Ĺźe jest tu jego dziewczyna: âJestem tutaj, poniewaĹź zobaczyĹem wraĹźenie, jakie wywarĹo na mojej dziewczynie spotkanie z profesorem oraz udziaĹ w wyjeĹşdzie naukowym: nie wrĂłciĹa stamtÄ d po prostu inna albo zmieniona, ale nowaâ. Rozmowa nabiera tempa. âSkÄ d pochodzi ten odmienny sposĂłb Ĺźycia, ktĂłry sprowokowaĹ tÄ aktywnoĹÄ? â WedĹug mnie u podstaw znajduje siÄ Ĺźyciowy wybĂłr. â Tak â zauwaĹźa ktoĹ inny â ale nawet jeĹli staĹby za tym Ĺźyciowy wybĂłr, pozostaje pytanie: skÄ d bierze siÄ ten Ĺźyciowy wybĂłr? A przede wszystkim, co go karmi kaĹźdego dnia? PoniewaĹź nie wystarcza kantowska moralnoĹÄ, by umotywowaÄ ten wybĂłr ani teĹź podtrzymywaÄ go kaĹźdego dniaâ. Trzecia osoba odpowiada: âTak naprawdÄ ja tego jeszcze nie zrozumiaĹem, chcÄ to zrozumieÄ i po to tu jestemâ. Oto jest fakt. ByĹem tam i widziaĹem, jak ten fakt siÄ wydarzaĹ, i w naturalny sposĂłb budziĹy siÄ we mnie pytania: co takiego przydarza siÄ tym mĹodym ludziom? Czy nie to samo przypadkiem przydarzyĹo siÄ takĹźe mnie? Czy to nie jest przypadkiem chrzeĹcijaĹstwo? Osoby pociÄ gniÄte przez kogoĹ, przez jakÄ Ĺ obecnoĹÄ! I czy ja takĹźe nie pragnÄ, teraz, zrozumieÄ, kto czyni to wszystko, dokĹadnie tak, jak staraĹem siÄ to zrozumieÄ na poczÄ tku? W pewnym momencie znĂłw zadaĹem sobie pytanie wobec tego wszystkiego, co widziaĹem: âAle kim Ty jesteĹ?â. Ten fakt wymiĂłtĹ to, co wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe juĹź wiem, to znaczy to, w jaki sposĂłb Chrystus przychodzi mnie pochwyciÄ. Tam po prostu ulegĹem, podÄ ĹźyĹem za Jego inicjatywÄ , za tym, co siÄ wydarzaĹo, i niespodziewanie powiedziaĹem: âTo jesteĹ Ty, Panieâ. W drodze powrotnej do Mediolanu w samochodzie wciÄ Ĺź miaĹem ten fakt przed oczami i takĹźe miÄdzy nami nie mieliĹmy nic do dodania, panowaĹa caĹkowita cisza. PoszedĹem spaÄ, âpragnÄ c siÄ obudziÄâ, jak mĂłwi piosenka. Nazajutrz powinienem byÄ Ĺmiertelnie zmÄczony, niezdolny do nauki ze wzglÄdu na rozkĹad poprzedniego dnia; tymczasem nastÄpnego ranka wszystko rozpoczÄĹo siÄ od tego wydarzenia, ktĂłre miaĹo miejsce, i stawiaĹem czoĹa Ĺźyciu inaczej, nie dlatego, Ĺźe zmieniĹy siÄ okolicznoĹci, ale poniewaĹź ja takĹźe byĹem nowy: zostaĹem zrodzony. Drugi fakt miaĹ miejsce podczas wakacji wspĂłlnoty. SiÄgnÄ Ĺem po tekst SzkoĹy WspĂłlnoty z kilkoma ludĹşmi z pierwszego roku i jedna z dziewczyn mĂłwi coĹ bardzo prostego, opowiadajÄ c o tych pierwszych dniach spÄdzonych razem: âJestem szczÄĹliwa, czujÄ siÄ kochana i uĹwiadamiam sobie, Ĺźe nie wkĹadam w to Ĺźadnego wysiĹku, podejmujÄ tylko to, co jest mi proponowane, to, co jestâ. SĹuchajÄ c jej, mogĹem powiedzieÄ: âTÄ historiÄ juĹź sĹyszaĹemâ. Tymczasem podskoczyĹem na krzeĹle, poczuĹem zazdroĹÄ, poniewaĹź pragnÄ tej samej prostoty serca, tego samego ubĂłstwa ducha, tej samej miĹoĹci, i zaczÄ Ĺem o niÄ prosiÄ, ĹźebraÄ o niÄ . I zadaĹem sobie pytanie: âCzy ja wierzÄ, Ĺźe w moim Ĺźyciu jest KtoĹ, kto mnie zmienia, Ĺźe jest KtoĹ, kto czyni mnie szczÄĹliwym, a nie to, co ja myĹlÄ, jakieĹ moje wyobraĹźenie albo jakieĹ wyjÄ tkowe wydarzenie?â. OdkryĹem, Ĺźe to wĹaĹnie On, Pan, wydarzajÄ c siÄ, przekonuje mnie, Ĺźe jest âwszystkim we wszystkimâ (por. Ef 1, 23): to nie ja muszÄ przekonaÄ siebie, Ĺźe tak jest. Dla czegoĹ mniej od tego nie jestem w stanie juĹź ĹźyÄ. Jego obecnoĹÄ staje siÄ wciÄ Ĺź coraz bardziej naturalna w moim Ĺźyciu, nie dlatego, Ĺźe wiem o niej wciÄ Ĺź coraz wiÄcej, ale poniewaĹź On chwyta mnie wciÄ Ĺź coraz mocniej przy pomocy swojej inicjatywy i przekonuje mnie wciÄ Ĺź coraz bardziej, Ĺźe On jest Panem, Ĺźe jest wszystkim, Ĺźe tylko On moĹźe mi podarowaÄ peĹniÄ, stokroÄ wiÄcej teraz. CarrĂłn. PodÄ Ĺźenie za inicjatywÄ kogoĹ innego sprawia, Ĺźe dziewczyna wraca nowa; to tak bardzo zdumiewa jej chĹopaka, Ĺźe on podÄ Ĺźa za niÄ , aĹź wreszcie idzie na SzkoĹÄ WspĂłlnoty. To tak, jakby na nowo wydarzyĹy siÄ pierwsze spotkania z Ewangelii: Jezus spotyka Jana i Andrzeja i od tego wszystko siÄ zaczyna, spotkania nastÄpujÄ po sobie jedno po drugim: Piotr, Filip, Natanael⌠Nie jest to sprawa z przeszĹoĹci, jest to ten sam fenomen, ktĂłry wydarza siÄ teraz. W ten sposĂłb Paolo nastÄpnego dnia âbyĹ nowyâ, âwychodziĹ od wydarzeniaâ. IleĹź przeĹźywamy rzeczy, ktĂłre nie pozostawiajÄ Ĺźadnego Ĺladu! Tymczasem jakÄ Ĺź zmianÄ musiaĹ zobaczyÄ chĹopak w swojej dziewczynie, Ĺźe powiedziaĹ: âByĹa nowaâ? On nie wziÄ Ĺ w niczym udziaĹu, ale widziaĹ efekt, jaki wywoĹaĹy w niej te dni: zrodziĹy jÄ . ByĹa jak poczÄta na nowo, uksztaĹtowana, byĹa innym stworzeniem, za sprawÄ spotkania, uczestniczÄ c w naukowym wyjeĹşdzie. My albo te rzeczy wymazujemy, albo jesteĹmy sprowokowani, by pĂłjĹÄ do ĹşrĂłdĹa. âAle co takiego pociÄ gnÄĹo was w tej osobie, ktĂłra was zaprosiĹa?â. Nie tylko âĹźyciowy wybĂłrâ. Ale, nawet gdyby tak byĹo, âco takiego podtrzymuje ten Ĺźyciowy wybĂłr, ktĂłrego nie moĹźe zrodziÄ Ĺźadna kantowska moralnoĹÄ?â. âJestem tu, by zrozumieÄâ. Jak mĂłwiĹ Ĺredniowieczny mnich: âNam przydarzyĹo siÄ coĹ tak wielkiego, Ĺźe caĹe Ĺźycie zajmie nam zrozumienie tego, co nam siÄ przytrafiĹoâ. To jest to samo, dokĹadnie to samo. Dlatego stajemy wobec takiej samej alternatywy: albo wysiĹek, albo podÄ Ĺźanie za; albo roszczenie, albo ubĂłstwo ducha, o ktĂłrym mĂłwiĹ Paolo. NastÄpnie zadawaĹ sobie pytanie: âAle czy ja wierzÄ, Ĺźe to wĹaĹnie ten KtoĹ mnie zmienia?â. To jest wyzwanie wiary. âCzy Chrystus, kiedy powrĂłci, znajdzie wiarÄ na ziemi?â (por. Ĺk 18, 8). Nie ludzi, ktĂłrzy mĂłwiÄ o Chrystusie, o chrzeĹcijaĹstwie, o skutkach, do jakich doprowadziĹo chrzeĹcijaĹstwo, o dzieĹach sztuki, ktĂłrych peĹna jest nasza kultura. Nie, pytanie, ktĂłre zadaje sobie Paolo, jest takie samo, jak to, ktĂłre zadawaĹ sobie Jezus: âAle czy kiedy Syn CzĹowieczy powrĂłci, znajdzie jeszcze kogoĹ, kto bÄdzie miaĹ wiarÄ, kto rozpozna, Ĺźe istnieje KtoĹ, w historii, kto go zmienia?â. Nie pytanie, czy znajdzie kogoĹ porzÄ dnego, poniewaĹź wszyscy jesteĹmy biedaczynami, ale kogoĹ, kto jeszcze wierzy, rozpozna Jego obecnoĹÄ. Jaki jest wkĹad Paolo? PowiedziaĹ: to wĹaĹnie wydarzenie siÄ na nowo Chrystusa pokazuje nam, Ĺźe On jest âwszystkim we wszystkimâ, dlatego âJego obecnoĹÄ zdobywa mnie wciÄ Ĺź coraz bardziejâ. Jest to jedyna moĹźliwoĹÄ, jakÄ mamy, by pozostaÄ w KoĹciele BoĹźym. Nie jesteĹmy tu przypadkowo. Gdyby to, co zostaĹo opisane, nie przydarzyĹo siÄ kaĹźdemu z nas, KoĹcióŠby nie przetrwaĹ. A wiÄc, zanim bÄdziemy patrzeÄ na wszystkie nasze niedoskonaĹoĹci, wszystkie gĹupoty, jakie robimy, zadajmy sobie pytanie: âAle co takiego mi siÄ przydarzyĹo, Ĺźe tutaj jestem?â. DostrzeĹźenie tego, co ci siÄ przydarzyĹo, zaczÄĹoby rodziÄ miĹoĹÄ do samego siebie, peĹne czuĹoĹci spojrzenie na samego siebie, wĹaĹnie ze wzglÄdu na szacunek, jaki ma dla ciebie Chrystus. Wszystkie bĹÄdy nie przeszkadzajÄ w tym, byĹmy tu byli. Kto wstaĹ dzisiaj rano, podskakujÄ c z zadowolenia z tego powodu? A kto natomiast podniĂłsĹ siÄ, narzekajÄ c na to, czego mu brakuje, na to wszystko, co jeszcze siÄ nie ukĹada? Paolo wstaĹ nastÄpnego ranka, zdeterminowany przez wydarzenie, ktĂłre mu siÄ przytrafiĹo. Jak wstali Jan i Andrzej dzieĹ po spotkaniu Jezusa? Jak wstajecie nastÄpnego dnia po tym, jak znaleĹşliĹcie dziewczynÄ albo chĹopaka? JesteĹcie biedaczynami tak jak wczeĹniej, ale tym, co przewaĹźa, jest ich obecnoĹÄ. Tajemnica, by przesunÄ Ä nasz wzrok z naszej nÄdzy, z naszych bĹÄdĂłw, z naszego kantyzmu, wydarza siÄ na nowo w naszym Ĺźyciu. Tak jak na poczÄ tku z Janem i Andrzejem. Wszyscy byli zdeterminowani przez faryzejskÄ mentalnoĹÄ w tamtym czasie, ale Jezus nie zatrzymaĹ siÄ na tym, nie narzekaĹ na zĹe czasy, mĂłwi PĂŠguy, uciÄ Ĺ krĂłtko, stworzyĹ chrzeĹcijaĹstwo (Ch. PĂŠguy, Lui ĂŠ qui, BUR, Milano, s. 101): wyszedĹ na spotkanie tamtym dwĂłm, tak jak w tych tak skomplikowanych czasach wychodzi na spotkanie nam.
Samuele. CzÄsto tego lata, wracajÄ c do lektury Rekolekcji, zadawaĹem sobie pytanie, jakie stanowisko zajmujÄ w alternatywie miÄdzy ideologiÄ a wydarzeniem. PatrzyĹem na siebie i mĂłwiĹem: jestem wystarczajÄ co pogodny, dokonaĹem wiele odkryÄ, mam jakiĹ tam problem, zranienia, ale koniec koĹcĂłw mam siÄ dobrze, nie przeĹźywam dramatu, ktĂłry nie daje mi w nocy spaÄ. Ponadto okres wakacji nie byĹ tak jak w poprzednich latach momentem wÄ tpliwoĹci, w ktĂłrym, pozostawiony samemu sobie, zaczynaĹem myĹleÄ i gĹupiaĹem, zacinaĹem siÄ. Tego roku ze zdumieniem zauwaĹźyĹem, Ĺźe powoli myĹli nie przewaĹźajÄ nad doĹwiadczeniem. CarrĂłn. âMyĹli nie przewaĹźajÄ nad doĹwiadczeniemâ. RzeczywistoĹÄ jest wiÄksza od idei, mĂłwi PapieĹź. DoĹwiadczenie jest potÄĹźniejsze od myĹli. JedynÄ rzeczÄ , jaka uwalnia nas od naszych myĹli, jest wydarzenie, coĹ bardziej rzeczywistego od naszych myĹli. Samuele. To siÄ wydarzyĹo dziÄki licznym faktom w tym roku, ale przede wszystkim dziÄki odpowiedzialnoĹci, nie tyle w sensie rzeczy do zrobienia, ale jako moĹźliwoĹci bycia w kontakcie z pewnym poziomem Ĺźycia, posĹugiwaniem siÄ rozumem, inteligencjÄ rzeczywistoĹci, ktĂłre widzÄ, jak eksplodujÄ w tobie, ale takĹźe w wielu osobach. CarrĂłn. ĹťyczÄ sobie, by dla wszystkich, ktĂłrzy sÄ proszeni o jakÄ Ĺ odpowiedzialnoĹÄ, byĹa ona wĹaĹnie tym: nie dodaniem ciÄĹźaru, ale moĹźliwoĹciÄ zobaczenia tego, co czyni Chrystus. Jedziemy odwiedziÄ przyjacióŠz innych wspĂłlnot, idziemy na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, uczestniczymy w jakimĹ geĹcie tylko po to, by zobaczyÄ Jego w dziaĹaniu. Dlaczego warto tu przyjechaÄ? Gdzie na caĹym Ĺwiecie wydarza siÄ rzecz taka jak ta, o ktĂłrej sĹyszymy tego ranka? Gdzie? JeĹli znajdziecie inne, bardziej interesujÄ ce miejsce, idĹşcie tam! Potem opowiecie mi o tym. Samuele. Powoli, niemal przez osmozÄ, by posĹuĹźyÄ siÄ znanym okreĹleniem, wszystko to staje siÄ moje dzieĹ po dniu, poprzez bitwy i codzienne rozmowy, rok po roku, nie bez trudĂłw i upadkĂłw, poniewaĹź jest to zbyt pociÄ gajÄ ce, a jednoczeĹnie zmienia mnie, niemal beze mnie, tak Ĺźe nawet tego nie zauwaĹźam, ale tak naprawdÄ ze mnÄ , poprzez mojÄ wolnoĹÄ, podnoszÄ c poprzeczkÄ mojego Ĺźycia: Jego rzeczywista ObecnoĹÄ, Chrystus, ktĂłry wydarza siÄ w teraĹşniejszoĹci poprzez dotykalne fakty. Chrystus, ktĂłry siÄ wydarza, przywraca to, czego samemu nie sposĂłb sobie daÄ, peĹniÄ, a jednoczeĹnie potrzebÄ Jego, tÄ ranÄ, bez ktĂłrej nic nie przemawia, wszystko milczy. Ĺťycie z Jego obecnoĹciÄ w sobie, w ciele, jest naprawdÄ innym Ĺźyciem.
CarrĂłn. Na tym koĹczymy. Ale rzucÄ wam pytanie: co nowego pojÄliĹcie tego ranka? PoniewaĹź nie zostaĹy opowiedziane tu tylko fakty. Zostawiam was z tym pytaniem i czekam na rezultaty, by zobaczyÄ, czy byliĹmy uwaĹźni na przyjÄcie tego, co Tajemnica daĹa nam poprzez tych, ktĂłrzy zabrali gĹos. |