Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
wrzesieĹ / paĹşdziernik
|
||
Ślady, numer 5 / 2018 (wrzesieĹ / paĹşdziernik) Listy MuszÄ mu odpowiedzieÄ MuszÄ Mu odpowiedzieÄ DzielÄ siÄ radoĹciÄ z Inauguracji Roku Pracy wspĂłlnoty holenderskiej. CzujÄ wielkÄ wdziÄcznoĹÄ za towarzystwo, spotkanie i obecnoĹÄ. ByĹ czas, kiedy pragnÄ Ĺem waszej przyjaĹşni â spotkania, modlitwy, bo inaczej nie potrafiĹem ĹźyÄ wewnÄ trz tego, w czym jestem zanurzony, nie potrafiĹem stanÄ Ä twarzÄ w twarz z Ĺźyciem. Przez wasze twarze, ktĂłre nosiĹem w sercu, doĹwiadczaĹem pewnoĹci, Ĺźe Pan jest ze mnÄ . MogĹem wychodziÄ naprzeciw Ĺźyciu. Teraz zaĹ zrodziĹa siÄ we mnie postawa pragnienia, aby przyjmowaÄ wszystkie okolicznoĹci (trudne, frapujÄ ce, wymagajÄ ce) z wielkim napiÄciem i uwagÄ na to, czego On chce ode mnie. W tym momencie mojego Ĺźycia, w tych okolicznoĹciach, On wkracza tak, jak tego chce, a ja po prostu muszÄ Mu odpowiedzieÄ. Ĺťycie staĹo siÄ doĹwiadczeniem, jakiego nigdy nie przeĹźywaĹem, a co najwspanialsze â juĹź niesie ze sobÄ obietnicÄ czegoĹ jeszcze piÄkniejszego. KiedyĹ modliĹem siÄ, aby âjakoĹâ przetrwaÄ, wstaÄ rano. Bo modliÄ siÄ powinienem, bo nie dajÄ rady, bo proszÄ. DziĹ modlÄ siÄ, bo z Nim wszystko jest piÄkniejsze, szczÄĹliwsze, dobre i peĹne. NajpiÄkniejsza jest ĹwiadomoĹÄ tego, co jest mi dane. Tego, jak jestem czyniony, uzdalniany i Ĺźe to nie jest moje. To cud, jak powiedziaĹ ksiÄ dz CarrĂłn podczas ostatnich rekolekcji, mĂłwiÄ c o sposobie, w jaki âTajemnica uĹatwia nam przezwyciÄĹźenie abstrakcji, do ktĂłrej wielokrotnie ograniczamy Chrystusaâ. âTo jest cudâ, jak wykrzyczaĹ trzy lata temu Francesco na spotkaniu w Porszewicach, gdy powiedziaĹem o moim pragnieniu, aby powstaĹa polskojÄzyczna SzkoĹa WspĂłlnoty w Rotterdamie. Z Nim wszystko jest inne. Dlatego teĹź niegdyĹ pytaĹem: dlaczego muszÄ tu byÄ, poniewieraÄ siÄ, czemu nie jestem w Polsce, wĹrĂłd tych, ktĂłrych kocham? DziĹ natomiast pytam: przyprowadziĹeĹ mnie tutaj â oto jestem â co wiÄc mam czyniÄ? NoszÄ w sobie wielkÄ wdziÄcznoĹÄ i ĹwiadomoĹÄ, do czego i Kogo naleĹźÄ, tego, czyjÄ jestem wĹasnoĹciÄ . Artur, Rotterdam (Holandia)
Pomoc w osÄ dzie Drogi KsiÄĹźe Jurku, od momentu, w ktĂłrym przeczytaĹam list zapraszajÄ cy na InauguracjÄ Roku Pracy, rozbrzmiewajÄ we mnie pytania, ktĂłre w nim KsiÄ dz zadaĹ. DziÄkujÄ za stawianie pytaĹ, bo one pomagajÄ mi w osÄ dzie. Mam nadziejÄ, Ĺźe uda mi siÄ odpowiedzieÄ na pytanie dotyczÄ ce wakacji i nowoĹci. Od kilku lat doĹwiadczam piÄkna momentu, jakim sÄ wakacje Ruchu. W tym roku rĂłwnieĹź siÄ na nie zapisaĹam. Przed wyjazdem przeczytaĹam proĹbÄ PawĹa o podjÄcie kilku odpowiedzialnoĹci. PoniewaĹź pracujÄ z dzieÄmi i mĹodzieĹźÄ , bliski i moĹźliwy do podjÄcia wydaĹ mi siÄ punkt dotyczÄ cy âkonkurencji i zabaw sportowychâ. Na przedwakacyjnym spotkaniu grupy Bractwa zaproponowaĹam, abyĹmy ten moment wspĂłlnie poprowadzili. Na wakacjach doĹwiadczyĹam âprzewrotnoĹciâ Pana Boga. Zawsze wakacyjny moment wspĂłlnych konkurencji sportowych byĹ przeze mnie najmniej lubianym. âPĂłjĹcie zaâ wymagaĹo jednak podjÄcia go, ale za kaĹźdym razem przed zabawami modliĹam siÄ o deszcz, bo moĹźe dziÄki niemu zabawy siÄ nie odbÄdÄ âŚ W tym roku moje proĹby byĹy inne. Przed rozpoczÄciem zabaw pogoda byĹa Ĺliczna, ale gdy juĹź wszyscy stawili siÄ na boisku, zaczÄĹo padaÄ. Wszystko bĹyskawicznie trzeba byĹo przenieĹ pod dach. OkazaĹo siÄ, Ĺźe deszcz w niczym nie przeszkodziĹ. W twarzach przyjacióŠwidziaĹam pasjÄ i radoĹÄ. CieszÄ siÄ, Ĺźe nie budowaĹam wĹasnych koncepcji, nie stawiaĹam barier, ale w prostocie odpowiedziaĹam âtakâ. To proste âtakâ sprawiĹo, Ĺźe otrzymaĹam stokroÄ wiÄcej. CzuĹam siÄ ukochana i jedyna. ChciaĹam, aby to trwaĹo nadal. Po wakacjach doĹwiadczyĹam trudu i bĂłlu. W miÄdzyczasie okazaĹo siÄ teĹź, Ĺźe Marzena bÄdzie miaĹa zabieg chirurgiczny. Natchnienie Ducha ĹwiÄtego sprawiĹo, Ĺźe mĂłj bĂłl postanowiĹam ofiarowaÄ w jej intencji. BĂłl i trud staĹ siÄ wĂłwczas Ĺatwiejszy do udĹşwigniÄcia. Chrystus jest Ĺźywy tu i teraz. Jest w piÄknie, radoĹci i smutku. UzmysĹowienie sobie tego byĹo moĹźliwe dziÄki drodze. Ruch wychowuje mnie do podejmowania róşnych okolicznoĹci Ĺźycia. KsiÄĹźe Jurku, pragnÄ podziÄkowaÄ KsiÄdzu za prowadzenie i za niesienie Chrystusa Ĺťywego. Monika, Ĺwidnica
Jak przy rodzinnym stole Trudno jest mi zaczÄ Ä i spokojnie spojrzeÄ na miniony rok, na rok od poprzedniej Inauguracji Roku Pracy. Aby uchwyciÄ to, co siÄ wydarzyĹo w moim Ĺźyciu, muszÄ zaczÄ Ä od spotkania z Francesco, zaraz po ubiegĹorocznej Inauguracji. WĹaĹnie wtedy zaczÄĹam postrzegaÄ pewne rzeczy inaczej. DostrzegaÄ w moim Ĺźyciu znaki i obecnoĹÄ Boga. Rok temu byĹam peĹna obaw co do Ruchu i mojego w nim miejsca, czuĹam lÄk przed brakiem akceptacji. A tu nadarzyĹo siÄ spotkanie przy wspĂłlnym stole z innymi osobami ze wspĂłlnoty. Wtedy Francesco, ku mojemu zaskoczeniu, powiedziaĹ coĹ oczywistego, ale to uĹwiadomiĹo mi prostotÄ, a zarazem gĹÄbiÄ naszych spotkaĹ na Szkole WspĂłlnoty. Francesco nawiÄ zaĹ do spotkaĹ przy rodzinnym stole, przy ktĂłrym wszyscy siÄ znajÄ , wszyscy darzÄ siÄ wzajemnym szacunkiem i miĹoĹciÄ . W rodzinnym gronie nikt nikogo nie odpytuje, nikt nikogo nie âgasiâ. Po prostu siÄ rozmawia, a rozmowa otwiera nas na innych. SĹowa, ktĂłre wypowiadamy, pĹynÄ spokojnie, bez lÄku, a inni sĹuchajÄ , nie oceniajÄ . WĹaĹnie te sĹowa uĹwiadomiĹy mi, czym jest dla mnie Ruch, a listopadowe spotkanie w Krakowie pozwoliĹo mi lepiej poznaÄ jego istotÄ i to, Ĺźe âRuch jest czÄĹciÄ Tajemnicy, ktĂłra lituje siÄ nad naszÄ nicoĹciÄ â. Tak wĹaĹnie BĂłg dziÄki Ruchowi zlitowaĹ siÄ nad mojÄ marnoĹciÄ . To wĹaĹnie Ruch pozwala mi kaĹźdego dnia dostrzegaÄ to, czego pragnie moje serce. I pomaga mi w uĹwiadamianiu sobie moich potrzeb, pomaga mi w znalezieniu odpowiedzi na drÄczÄ ce mnie pytania. Po Inauguracji, to co byĹo niejasne, to czego nie potrafiĹam dostrzec i przyjÄ Ä w pokorze, nagle staĹo siÄ przejrzyste i oczywiste. Te dwa wydarzenia na tyle otworzyĹy moje serce, Ĺźe swoim Ĺwiadectwem podzieliĹam siÄ za poĹrednictwem âĹladĂłwâ z innymi â Ĺwiadectwem niewymuszonym, ale pĹynÄ cym z gĹÄbi serca i z gĹÄbi duszy. PodzieliĹam siÄ moimi przeĹźyciami, tak jak siÄ to robi przy rodzinnym stole. W trudnych chwilach wracam do tych sĹĂłw, ktĂłre dajÄ mi ponownie siĹÄ do zmagania siÄ z przeciwnoĹciami. Jak pisaĹam: by staÄ siÄ ubogÄ sercem. ZrozumieÄ i zaakceptowaÄ swojÄ niemoc i zaleĹźnoĹÄ od Boga. Odkrywam tÄ zaleĹźnoĹÄ dalej, nieustannie. Nic nie jest proste i oczywiste. A gdy wydaje mi siÄ, Ĺźe juĹź coĹ wiem, okazuje siÄ, Ĺźe tak nie jest. Gdy juĹź wydawaĹo mi siÄ, Ĺźe zaczÄĹam dostrzegaÄ obecnoĹÄ Jezusa w moim Ĺźyciu, w codziennoĹci, w prostocie Ĺźycia, wtedy zaczÄ Ĺ siÄ piÄkny czas Rekolekcji, a wraz z nimi nowe pytania, nowe spojrzenie na wĹasne Ĺźycie, na wĹasne doĹwiadczenie. To byĹo odkrywcze przeĹźycie, dziÄki ktĂłremu mogĹam dostrzec to, co tak naprawdÄ sprawia mi ogromnÄ trudnoĹÄ. Kiedy moje serce odkrywa Jego ObecnoĹÄ, obecnoĹÄ Jezusa tu i teraz, a z niÄ odkrywam rodzÄ cÄ siÄ zaĹźyĹoĹÄ, nagle owa trudnoĹÄ siÄ pojawia. UĹwiadamiam sobie, jak trudno jest mi pomyĹleÄ o âprzylgniÄciu do Boga Ojca i zaĹźyĹoĹci z Nimâ. TrudnoĹciÄ jest nawet nazwanie tego, co czujÄ. Podczas Rekolekcji padĹo pytanie: âJakÄ perspektywÄ roztacza Jezus przed naszymi oczami. DokÄ d chce nas zaprowadziÄ?â. A później sĹowa: âJezus chce nas doprowadziÄ, swoje owce, do takiego samego poznania, do tego samego poziomu intymnoĹci, w jakiej On, Pasterz, pozostaje z Ojcem. Oto celâ. Tak, oto cel, z ktĂłrym zwiÄ zana jest moja wielka trudnoĹÄ. TrudnoĹÄ odnalezienia Ojca, trudnoĹÄ w odnalezieniu owej bliskoĹci, bycia kochanym dzieckiem, dzieciÄcej ufnoĹci i zawierzenia. Czy moje przylgniÄcie do Jezusa jest tym samym, co Jego przylgniÄcie do Boga Ojca? Ania, Pyskowice
SiĹa we mnie Od poczÄ tku roku szkolnego czekaĹam na DzieĹ Inauguracji Roku Pracy. CzuĹam, Ĺźe wydarzy siÄ tam coĹ dla mnie wyjÄ tkowego, coĹ, co da mi ,,kopaâ na caĹy kolejny rok. Przed wyjazdem do CzÄstochowy miaĹam trudny tydzieĹ. PisaĹam duĹźo sprawdzianĂłw, ale obudziĹo siÄ teĹź we mnie wiele pytaĹ o istotÄ Ĺźycia, na ktĂłre nikt z klasy by mi nie odpowiedziaĹ. CzuĹam siÄ samotna, ale utrzymywaĹa mnie w nadziei myĹl, Ĺźe za niedĹugo odbÄdzie siÄ Inauguracja. Bardzo siÄ ucieszyĹam, gdy zobaczyĹam moich przyjaciĂłĹ, ich uĹmiechy napeĹniĹy mnie od razu radoĹciÄ . To byĹy szczere uĹmiechy. Podczas naszego krĂłtkiego spotkania dostaĹam odpowiedzi na wszystkie nurtujÄ ce mnie pytania: jak radziÄ sobie z dniami, ktĂłre wydajÄ siÄ takie same? Jak zachowaÄ to, co nam siÄ wydarzyĹo na tym spotkaniu? PoruszyĹy mnie takĹźe sĹowa Francesco, ktĂłry powiedziaĹ, Ĺźe widzi we mnie siĹÄ. ZrozumiaĹam to nastÄpnego dnia, gdy ktoĹ mnie zapytaĹ: ,,Jak radzisz sobie z tym, Ĺźe myĹlisz inaczej niĹź twoi rĂłwieĹnicy i Ĺźe jesteĹ wierzÄ ca?â. OdpowiadajÄ c na to pytanie, rozpĹakaĹam siÄ, poniewaĹź uĹwiadomiĹam sobie, jak byĹo to dla mnie trudne. JakĹźe miĹo byĹo poznaÄ nowych ludzi i znaleĹşÄ nowych przyjaciĂłĹ. W naszej wspĂłlnocie piÄkne jest to, Ĺźe nawet z dorosĹymi moĹźna porozmawiaÄ jak z przyjaciĂłĹmi, nie odczuwajÄ c Ĺźadnej bariery wiekowej. CieszÄ siÄ, Ĺźe mogĹam byÄ w CzÄstochowie. Teraz jestem radosna w klasie, a wszyscy pytajÄ siÄ mnie, co siÄ staĹo, bo przecieĹź nie byĹo mnie w szkole tylko dwa dni. Z niecierpliwoĹciÄ czekam na kolejne spotkanie GS. Asia, KrakĂłw
W biegu, nie dajÄ c pokonaÄ siÄ cierpieniu Drogi JuliĂĄnie, oddaliĹem siÄ od Ruchu i w ogĂłle od KoĹcioĹa co najmniej rok temu. Nie ze wzglÄdu na jakiĹ szczegĂłlny powĂłd; powoli dostrzegaĹem maĹÄ zaleĹźnoĹÄ miÄdzy tym, o czym sobie mĂłwiliĹmy, a tym, czym ĹźyĹem. Jestem mĹodym lekarzem odbywajÄ cym specjalizacjÄ i godziny pracy dajÄ mi maĹo wolnoĹci dziaĹania. Z biegiem czasu nie byĹem jednak juĹź w stanie stawiaÄ czoĹa codziennie dwunastu godzinom w szpitalu. WydawaĹo mi siÄ, Ĺźe przeĹźywam caĹkowite unicestwienie. W ten sposĂłb po dĹugich miesiÄ cach postanowiĹem wraz z moim przyjacielem powiedzieÄ pierwsze âtakâ i spÄdziĹem póŠdnia na Meetingu. PoszedĹem na spotkanie zatytuĹowane âCaritas i nauka: tajemnica relacji zatroskaniaâ. PoruszyĹ mnie sposĂłb, w jaki mĂłwiono tam o chorym, o tym, jak nie zapomnieÄ o spojrzeniu peĹnym perspektywy dobra nawet w cierpieniu. WrĂłciĹem do pracy, myĹlÄ c: âPragnÄ patrzeÄ tak, jak patrzÄ oniâ. W poniedziaĹek poszedĹem na oddziaĹ i wszystko zaczÄĹo siÄ zmieniaÄ. Podczas badaĹ pacjentka dostaĹa wstrzÄ su, prĂłbowaliĹmy jÄ reanimowaÄ, ale zmarĹa, gdy wykonywaĹem jej masaĹź serca. NastÄpnego dnia ordynator powiedziaĹ mi: âNie moĹźe byÄ ci przykro, poniewaĹź jeĹli siÄ zaangaĹźujesz, masz przechlapane. Musisz patrzeÄ na pacjentĂłw jak na numery, na wizerunki; musisz pasjonowaÄ siÄ przypadkiem, a nie osobÄ â. Nie potÄpiam go za to, co powiedziaĹ. Ale po poĹudniu wrĂłciĹem myĹlami do Meetingu i nie mogĹem wymazaÄ nieusuwalnego Ĺladu innej moĹźliwoĹci. ZobaczyĹem sposĂłb patrzenia na chorego nie jako na numer, ale jako na osobÄ, ktĂłrej przeznaczenie jest skierowane ku dobru. WidziaĹem cieleĹnie moĹźliwoĹÄ patrzenia na cierpienie bez poddawania siÄ mu. WidziaĹem oczy, ktĂłrych nie mogÄ zapomnieÄ. Jestem szczÄĹliwy, poniewaĹź gdybym nie przyjechaĹ na Meeting, uznaĹbym za prawdziwe sĹowa mojego profesora. Ale dzisiaj, po tym, jak zobaczyĹem, Ĺźe jest to moĹźliwe, ich spojrzenie staĹo siÄ w niewielkim stopniu takĹźe moim. Autor znany Redakcji
Trzy miesiÄ ce za granicÄ : okolicznoĹÄ do przeĹźycia PiszÄ z Anglii, dokĹadnie z Newcastle. Jest godzina 22.00 i jest jeszcze jasno, wydaje siÄ, Ĺźe sĹoĹce nie chce w ogĂłle zajĹÄ. MĂłwiÄ o tym tylko dlatego, Ĺźe to nastÄpowanie po sobie ĹwiatĹa i ciemnoĹci przypomina mi to, co teraz przeĹźywam. WyjechaĹam na trzy miesiÄ ce w czasie wakacji, by pracowaÄ u nieznajomej rodziny. CzekaĹam na ten wyjazd z oczywistym i zrozumiaĹym zaniepokojeniem i poruszeniem. WyjechaĹam, poniewaĹź chciaĹam doĹwiadczyÄ i odkryÄ, czy jest coĹ dla mnie takĹźe poza codziennoĹciÄ , poza cennymi rzeczami, ktĂłre kocham, by wystawiÄ na prĂłbÄ moje Ĺźycie: czy mogÄ byÄ szczÄĹliwa takĹźe z dala od mojego schronienia, od towarzystwa GS? Czy mogÄ Go znaleĹşÄ takĹźe poĹrĂłd nieznajomych? Po przyjeĹşdzie byĹo strasznie, poniewaĹź trudnoĹci, wobec ktĂłrych stawaĹam, przerastaĹy mnie. Trzeci dzieĹ przepĹakaĹam, czwartego szukaĹam innego miejsca, gdzie mogĹabym pĂłjĹÄ, piÄ tego zadzwoniĹam do domu, by oznajmiÄ: odpuszczam, poniosĹam poraĹźkÄ. Nie byĹam silna ani przedsiÄbiorcza, jak zawsze sÄ dziĹam. Tym, co mnie przebudziĹo i kazaĹo rozpakowaÄ walizki, byĹo zrozumienie tego, Ĺźe siĹ nie mogĹam czerpaÄ z siebie ani ich od siebie wymagaÄ. Jestem niedoskonaĹa, jestem uĹomna, potrzebujÄ siÄ modliÄ i prosiÄ. I wĹaĹnie to sprawia, Ĺźe jestem teraz tutaj. Zamiast przeĹźywaÄ piekĹo, narzekajÄ c na to, czego nie mam (posĹusznych dzieci do opieki, czasu dla siebie, bardziej konkretnego wynagrodzenia), zaczynaĹam kaĹźdy dzieĹ, proszÄ c Go, by ukazywaĹ siÄ w ciÄ gu mojego dnia, i koĹczyĹam kaĹźdy dzieĹ, dziÄkujÄ c Mu za to, co mi daĹ. I to byĹo wyzwolenie. To miasto, ta rodzina sÄ okolicznoĹciami, ktĂłre zostaĹy mi dane dla mojego speĹnienia, i ta ĹwiadomoĹÄ pozwala mi ĹźyÄ. W ten sposĂłb jestem w stanie badaÄ, obejmowaÄ rzeczywistoĹÄ, Ĺwiadoma, Ĺźe to wszystko, co staje przede mnÄ , jest odbiciem wiÄkszego Dobra. Viviana, Newcastle (Wielka Brytania)
Co pomaga mnie i moim rodzicom? CzeĹÄ JuliĂĄnie, uderzyĹo mnie to, co powiedziaĹeĹ ksiÄdzu Pigiemu przed pielgrzymkÄ do Rzymu (zob. s. 35), Ĺźe âpielgrzymowanie do Rzymu bÄdzie dodatkowym wychowaniem, poniewaĹź bÄdzie bardziej przypominaĹo to, czym bÄdzie Ĺźycie. Kiedy wrĂłcicie we wrzeĹniu, bÄdzie tak, jak w ciÄ gu tamtych dni, peĹnych roztargnieĹ, ale bÄdziecie sprowokowani do tego, by zadaÄ sobie pytanie o to, na co macie patrzeÄâ. PoĹrĂłd tysiÄ ca roztargnieĹ, samochodĂłw, krzyczÄ cych ludzi, klaksonĂłw, robĂłt drogowych itd. byĹo rzeczÄ trudnÄ , ale piÄknÄ uczenie siÄ patrzenia na to, co siÄ wydarzaĹo, bardziej niĹź na wyobraĹźenie, ktĂłre miaĹo siÄ w gĹowie. Dlatego naprawdÄ zdumiaĹ mnie na przykĹad widok niektĂłrych osĂłb, ktĂłre gdy przechodziliĹmy obok, patrzyĹy na nas z pewnym niedowierzaniem, i wiele z nich przyĹÄ czaĹo siÄ do naszego milczenia. W domu mam trudnÄ sytuacjÄ. Widok wĹasnych rodzicĂłw marnujÄ cych swoje Ĺźycie poprzez sposĂłb, w jaki ĹźyjÄ , jest bardzo bolesny. Stawanie wobec ich wolnoĹci jest naprawdÄ bardzo dramatyczne, czasem nie do zniesienia, poniewaĹź negujÄ nawet oczywistoĹÄ. Ale wracajÄ c do Rzymu, uderzyĹo mnie to, Ĺźe zauwaĹźyĹem zmianÄ takĹźe w sposobie patrzenia na tÄ sytuacjÄ. Gdzie w tym wszystkim jest utkwiony mĂłj wzrok? Co pomaga mnie, a takĹźe im? Wstanie po prostu rano i odmĂłwienie modlitwy AnioĹ PaĹski, przeczytanie kawaĹka SzkoĹy WspĂłlnoty, prĂłba codziennego udziaĹu we Mszy Ĺw., proĹba o pomoc w tym trudzie, skierowana do przyjacióŠi swojej dziewczyny. To wĹaĹnie drobne gesty przeĹźyte w Rzymie staĹy siÄ czÄĹciÄ mnie i zaczynam je uznawaÄ za budujÄ ce mojÄ toĹźsamoĹÄ. SÄ to gesty, w ktĂłrych bardziej oczywiste jest to, Ĺźe jest KtoĹ, kto nigdy nie pozostawia mnie samym i kto mnie nie zastÄpuje, ale staje siÄ moim towarzyszem, jak to byĹo powiedziane na spotkaniu o Hiobie podczas Meetingu. Autor znany Redakcji
Kiedy rzeczy nie wystarczajÄ âŚ Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, w ostatnich miesiÄ cach zaskoczyĹo mnie to, Ĺźe to wszystko, co posiadam: wspaniaĹa Ĺźona, trĂłjka Ĺlicznych dzieci, satysfakcjonujÄ ca praca, piÄkne przyjaĹşnieâŚ, nie zaspokaja mojego pragnienia szczÄĹcia. Wszystkie te rzeczy sÄ piÄkne i prawdziwe, ale tak naprawdÄ zawsze opieraĹy siÄ na moich uzdolnieniach albo ideach. Potem pewien fakt coĹ zmieniĹ. ZwĹaszcza w pewnej relacji przyjaĹşni zaczÄ Ĺem doĹwiadczaÄ na sobie, Ĺźe moĹźliwe jest szczÄĹcie o wiele peĹniejsze i bardziej odpowiadajÄ ce, ktĂłre wykraczaĹo poza mojÄ konsystencjÄ. Ta przyjaźŠnie opieraĹa siÄ na okazywanej sobie wzajemnie sympatii albo zgodnoĹci charakterologicznej. DziÄki tej relacji w moim Ĺźyciu pojawiĹo siÄ coĹ nowego: Chrystus stawaĹ siÄ dla mnie coraz bardziej namacalny i bliski. ZaczÄ Ĺem pragnÄ Ä, by ta namacalnoĹÄ i bliskoĹÄ ucieleĹniaĹy siÄ w tym wszystkim, co robimy. Po raz pierwszy w ciÄ gu 20 lat w Ruchu odczuĹem potrzebÄ pĂłjĹcia w gĹÄ b tego pragnienia. ZaczÄ Ĺem czytaÄ ksiÄ ĹźeczkÄ z Rekolekcji. Jest to rzecz, ktĂłrÄ robiÄ od lat. Ale nigdy nie czytaĹem jej tak jak tym razem, przeczytaĹem jÄ raz i drugi. JakĹźe prawdziwe jest to, Ĺźe bez Chrystusa serce pozostaje niezaspokojone. MoĹźliwoĹÄ uznania tej prawdy zmieniĹa moje Ĺźycie. ZdumiewajÄ ce byĹo odkrycie, Ĺźe te same zwyczajne wczeĹniejsze rzeczy (od bycia z mojÄ ĹźonÄ i dzieÄmi po chodzenie do pracy albo spÄdzanie dnia z przyjaciĂłĹmiâŚ) robiĹem z innym spojrzeniem. Wszystko staje siÄ nowe! Michele, Varese
âTracceâ na wyspie Syros NajdroĹźsi Roberto i Tearoso, âTracceâ docierajÄ do mnie regularnie. Zawsze czytam je w caĹoĹci, zaczynajÄ c od Ĺwiadectw, ktĂłre sÄ dla mnie wielkÄ pomocÄ duchowÄ . Tutaj, nie majÄ c moĹźliwoĹci doĹwiadczania znaczÄ cych duchowo chwil (takĹźe z powodu mojej ubogiej znajomoĹci mĂłwionego greckiego), bardzo dobrze robi mi to pobudzanie do nieustannej pamiÄci o Jezusie z Nazaretu⌠WyobraĹźam sobie, Ĺźe idzie On ze mnÄ tak jak z dwoma uczniami do Emaus! SzczegĂłlnie doĹwiadczyĹem, jak owocne jest kaĹźdego ranka po przebudzeniu oddawanie siÄ na powrĂłt do dyspozycji Ducha ĹwiÄtego na to wszystko, co BĂłg Ojciec przygotowaĹ dla mnie. WciÄ Ĺź jestem na wyspie Syros, gdzie mimo Ĺźe nie ma wielkich duszpasterskich obowiÄ zkĂłw, nie brakuje codziennych niespodzianek, ktĂłre domagajÄ siÄ przeĹźywania ich z wiarÄ . Spotkanie z wami wiele lat temu na Korfu sprowokowaĹo mnie do zgĹÄbienia charyzmatu ksiÄdza Giussaniego (przeczytaĹem z duchowÄ korzyĹciÄ caĹÄ biografiÄ napisanÄ przez SavoranÄ nie bez pewnej nostalgii ze wzglÄdu na wiele wydarzeĹ z historii KoĹcioĹa, ktĂłre przywoĹaĹy na pamiÄÄ konkretne momenty z mojej mĹodoĹci!) i za to dziÄkujÄ Panu i wam. CzujÄ siÄ wielkim dĹuĹźnikiem, poniewaĹź za waszym poĹrednictwem odkryĹem ksiÄdza Giussaniego i jego charyzmat, ktĂłrego uwaĹźnoĹÄ na codziennÄ rzeczywistoĹÄ â w ktĂłrej Pan wzywa nas do dziaĹania â wciÄ Ĺź jest dla mnie duĹźÄ pomocÄ tutaj w Grecji, gdzie wydaje siÄ, Ĺźe wszystko trzeba zaczynaÄ na nowo kaĹźdego poranka w wielkiej niepewnoĹci, ale gdzie rzeczÄ niezbÄdnÄ jest budowanie na nowo komunii miÄdzy nami w Panu. ZrobiliĹcie mi wielki prezent, przysyĹajÄ c mi tekst Rekolekcji Bractwa: zabiorÄ go ze sobÄ na nasze rekolekcje, ktĂłre my, kapucyni w Grecji, odbywamy w Atenach. Br. Paolino, Syros (Grecja)
LISTY Z KUBY Przyjaciele! SkoĹczyĹ siÄ czas urlopu i czas cieszyÄ siÄ moimi owieczkami i pracÄ . DziÄkujÄ za kaĹźdy gest przyjaĹşni, modlitwy, wsparcia materialnego podczas wakacji. Przepraszam teĹź, Ĺźe nie miaĹem wystarczajÄ co czasu, aby z kaĹźdym siÄ spotkaÄ i spÄdziÄ z nim chociaĹźby chwilkÄ. Po 14-godzinnej podróşy Hawana przywitaĹa mnie temperaturÄ 37 stopni i duchotÄ oraz przygodami na lotnisku. CzekaĹem dwie godziny na walizkÄ, a kiedy wszyscy odebrali juĹź swoje bagaĹźe, pan celnik wywoĹaĹ mnie po nazwisku i zaprosiĹ do obskurnego gabinetu. Trzy panie przepytywaĹy o zawartoĹÄ walizki, wiÄc opowiadaĹem. SolÄ w oku byĹ router do Internetu. ZaczÄĹy siÄ pytania: w jakim celu? dlaczego? skÄ d?... OdpowiedziaĹem, Ĺźe do Internetu, ale nie pomogĹo, wystawili mi cztery pisma i router zabrali⌠A spotkanie z celnikami trwaĹo cztery godziny⌠Podróş minÄĹa szybko, poza tym, Ĺźe w autobusie wyciekaĹa woda, ale szybko zawiÄ zaliĹmy komitet antykryzysowy i przy pomocy mojej taĹmy oraz rÄcznika i reklamĂłwek naprawiliĹmy autokar. ByĹ problem i nie ma problemu. NajpiÄkniejszym wydarzeniem tego roku byĹ przyjazd grupy dziewiÄciu studentĂłw z ruchu CL, ktĂłrzy po rocznych przygotowaniach dotarli na KubÄ z 18 walizkami! Nie Ĺźeby tyle potrzebowali â to wszystko zostawili dla moich owieczek. PracowaliĹmy intensywnie z dzieÄmi z szeĹciu wiosek, gdzie mam wspĂłlnoty: gry i zabawy, sporty i taĹce, malowanie i tatuaĹźe i wiele innych rozrywek â dla dzieci, ale i dla nas. Po raz pierwszy w historii wyspy polacos zorganizowali w najbardziej zapomnianych wsiach zabawy dzieciakom. Ludzie mogli zobaczyÄ KoĹcióŠmĹody, ktĂłry siÄ bawi, i to jeszcze jak! Do tej pory wielu dopytuje i modli siÄ za polacos. Stali siÄ czÄĹciÄ naszej rzeczywistoĹci. Czteroletni dzieciak powiedziaĹ, patrzÄ c mi w oczy, Ĺźe ja muszÄ byÄ bardzo wyjÄ tkowy i waĹźny, skoro oni przyjechali tutaj dla mnie. PokazaÄ czĹowiekowi, Ĺźe jest waĹźny i wyjÄ tkowy⌠to siÄ nam udaĹo. Studenci szybko wniknÄli w misyjny Ĺwiat, przemieszczajÄ c siÄ bydĹowozami i innymi dziwnymi Ĺrodkami transportu, komunikowali siÄ z ludĹşmi, integrowali siÄ z mĹodzieĹźÄ . W moich mĹodych przebudziĹa siÄ ĹwiadomoĹÄ: my teĹź tak moĹźemy⌠i zaczynamy dziaĹaÄ⌠A do tego dĹugie nocne PolakĂłw rozmowy i cieszenie siÄ przyjaĹşniÄ miÄdzy nami⌠Bezcenne. DziÄki Wam! Nie bÄdÄ ukrywaĹ, Ĺźe logistycznie nie byĹ to czas Ĺatwy â chwilowe braki paliwa, psujÄ ce siÄ bydĹowozy, poranne poszukiwania ĹźywnoĹciâŚ. to dopiero byĹ miesiÄ c! Mam nadziejÄ, Ĺźe za rok siÄ powtĂłrzy i wokóŠmaĹej misji wyrosnÄ jakieĹ piÄkne inicjatywy. Po wylocie studentĂłw z CL doĹwiadczyĹem pustki, byli i juĹź ich nie ma⌠Ale natychmiast na pocieszenie przyjechaĹ kleryk na praktyki przed uroczystoĹciami Matki BoĹźej z el Cobre. OdwiedzaliĹmy wszystkie wioski z katechezami, filmami i modlitwami. Po raz kolejny organizowaĹem uliczne RóşaĹce, a w zasadzie procesje z rozwaĹźaniami tajemnic i trzema ZdrowaĹ, bo ludzie z ulicy nie umieli siÄ modliÄ, wiÄc za pomocÄ obrazkĂłw robiĹem ulicznÄ przedkatechezÄ â na mini procesje przychodziĹo okoĹo 80 osĂłb. DzieĹ Matki BoĹźej ,,od niewierzÄ cychâ â albowiem do Matki z el Cobre przyznajÄ siÄ nie tylko katolicy, ale i santerzy, niewierzÄ cy i komuniĹci, caĹe tĹumy ludzi â spÄdziĹem w koĹciele, rozmawiajÄ c z ludĹşmi, ktĂłrzy wierzÄ po swojemu, ale wierzÄ piÄknie⌠To taka religijnoĹÄ ubogich, prostych ludzi, religijnoĹÄ Nazaretu. Nie koĹcielna, ramkowa, ale dzieciÄca â kwiatek, obietnica, Ĺwieczka i zasiedzenie siÄ w ciszy i zadumie. KtoĹ powie: za maĹoâŚ, a moĹźe jednak wszystko? Ze studentami wybraliĹmy siÄ na pielgrzymkÄ do el Cobre â 130 osĂłb autobusami i bydĹowozem. Gdy zaangaĹźowani wierzÄ cy z pierwszych Ĺawek rozmawiali ze znajomymi, robili zdjÄcia, rozglÄ dali siÄ na lewo i prawo â moja kucharka â nieochrzczona i niepraktykujÄ ca, nazwana przez studentĂłw MichaĹowÄ , usiadĹa i ze Ĺzami w oczach trwaĹa, szepczÄ c coĹ do Matki, i tak ponad 30 minut⌠I przywoĹaĹa mnie do relacji, ona â niewierzÄ ca zgodnie z przepisami koĹcielnymi⌠UczÄ siÄ od tych ostatnich⌠Skoro jesteĹmy juĹź przy Yanelis, to znaczy MichaĹowej, nadmieniÄ, Ĺźe ona staĹa mi siÄ jak matka â gotujÄ c, szukajÄ c jedzenia, pijÄ c ze mnÄ kawÄ; wie, czego potrzebujÄ, zanim coĹ powiem⌠Taki dom⌠Teraz wylatuje do Meksyku, a potem do kubaĹskiego raju podziemnym kanaĹem. To w tym roku dwudziesta trzecia osoba z moich parafian⌠IdÄ na caĹy Ĺwiat, aby ĹźyÄ godnie⌠Nie ukrywam, ukrywajÄ c, Ĺźe w tym wszystkim uczestniczÄ i pomagam. Jedna dziewczyna ze szkoĹy Ĺredniej poszĹa do szkoĹy z gazetÄ , ktĂłrÄ dostaĹa ode mnie â z diecezji Maiami wydawanÄ dla KubaĹczykĂłw. OprĂłcz tekstĂłw religijnych byĹy w niej teksty spoĹeczne. Pismo przechwyciĹa nauczycielka, dalej dyrektor, partia, policja. Wezwano rodzicĂłw, postawiono przed komisjÄ âŚ Wszak dziaĹanie przeciwko rewolucji⌠Zdegradowano w pracy⌠Do mnie przyszĹa policja i chciaĹa przeszukiwaÄ mieszkanie, ale tylko chciaĹa⌠OdesĹaĹem do biskupa, tĹumaczÄ c, Ĺźe ja tylko wedĹug papierĂłw jestem stróşem domu. Ale smutek pozostaĹ: ot i wolnoĹci uĹudy⌠Po spotkaniach z mĹodymi CL sÄ juĹź pierwsze owoce: dwie pary przygotowujÄ siÄ do sakramentu maĹĹźeĹstwa, ktĂłry tutaj jest w kryzysie. BÄdÄ wiÄc wielkie ĹwiÄta i radoĹÄ... RozpoczÄ Ĺ siÄ nowy rok duszpasterski â wiele planĂłw, pomysĹĂłw i radoĹci. A we wszystkim bĹogosĹawieĹstwa z Nieba mi nie brakuje! DziÄki za wszystko i podtrzymujmy siÄ wzajemnie modlitwÄ . ks. Adam, Jiguani (Kuba), 22.09.2018 r.
Studenci CL Polska o swojej misji na Kubie Drodzy przyjaciele, nasza misja na Kubie dobiegĹa wĹaĹnie koĹca i wracamy do Polski. ByĹ to dla nas wszystkich czas nawracania siÄ i wzrastania w duchu wspĂłlnoty. Czas pracy nad sobÄ , poĹwiÄceĹ i zadawania sobie pytaĹ. MogliĹmy odkryÄ KoĹcióŠna Kubie, ktĂłry okazaĹ siÄ naszym drugim domem na tej wyspie. Przez ten miesiÄ c wziÄliĹmy udziaĹ w szeregu spotkaĹ, dowiedzieliĹmy siÄ wiÄcej o kulturze i Ĺźyciu na Kubie, a takĹźe sami opowiadaliĹmy o naszym Ĺźyciu i polskiej kulturze mĹodym KubaĹczykom. ZaprzyjaĹşniliĹmy siÄ z mĹodzieĹźÄ z Jiguani i poznaliĹmy ich rzeczywistoĹÄ, problemy i marzenia. ZorganizowaliĹmy dla dzieci zajÄcia plastyczne, zabawy sportowe, naukÄ taĹca i zabawy ruchowe. OdbywaĹy siÄ one w szeĹciu miejscowoĹciach (Jiguani, Diamante, Cautillo, Cencerro, Santa Rita i Charco). ByĹy to gĹĂłwnie maĹe miasteczka i ubogie wioski, w ktĂłrych nikt nie organizuje dzieciom czasu wolnego. PrzywieĹşliĹmy ze sobÄ 18 walizek peĹnych ubraĹ, jedzenia, kosmetykĂłw, sprzÄtu elektronicznego oraz róşnego rodzaju przyborĂłw i materiaĹĂłw potrzebnych do prowadzenia zajÄÄ. To wszystko nie byĹoby moĹźliwe bez Was i Waszego wsparcia. DziÄkujemy wszystkim, ktĂłrzy wsparli nas finansowo i materialnie w trakcie miesiÄcy przygotowaĹ przed wyjazdem. JesteĹmy rĂłwnieĹź bardzo wdziÄczni za kaĹźde wsparcie modlitewne, za wszystkie rozmowy i spotkania przygotowujÄ ce nas do tego wyjazdu, a takĹźe za Ĺledzenie fanpageâu CL Polska i wspĂłlne przeĹźywanie z nami misji kaĹźdego dnia. KaĹźde Wasze dobre sĹowo i pamiÄÄ byĹy dla nas wsparciem w czasie naszej misji. (âŚ) Nie koĹczy siÄ ona jednak. Po powrocie zamierzamy dawaÄ Ĺwiadectwo o tym, co przeĹźyliĹmy na Kubie, oraz dziaĹaÄ na rzecz popularyzacji misyjnoĹci i brania odpowiedzialnoĹci za KoĹcióŠna caĹym Ĺwiecie. Przede wszystkim jednak czeka nas dalej codzienna misja pracy nad sobÄ , nieredukowania naszych pytaĹ i potrzeb, a takĹźe poszukiwania Chrystusa w rutynie naszej codziennoĹci w Polsce. Z wyrazami wdziÄcznoĹci Jakub, Diana, Ania, StanisĹaw, Natalia, Mateusz, PaweĹ, Karolina, David |