Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
lipiec / sierpieĹ
|
||
Ślady, numer 4 / 2018 (lipiec / sierpieĹ) ĹcieĹźki. Rozmowa Ĺwiadkowie w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre nie wierzy Fragmenty rozmowy o naszych czasach hiszpaĹskiego teologa z francuskim politologiem. Strach przed jutrem, brak porozumienia w sprawie wartoĹci, zadanie chrzeĹcijan (oraz religii): âDopĂłki bÄdzie istnieÄ czĹowieczeĹstwo, ktĂłre jest dobrem dla wszystkich, moĹźna mieÄ nadziejÄâ. Javier Prades / Olivier Roy Andrea Simoncini. Rozmowa tego wieczoru nosi tytuĹ Od Morza ĹrĂłdziemnego po EuropÄ, Ĺwiadectwo w wielokulturowym spoĹeczeĹstwie. Tematem, ktĂłry chcemy podjÄ Ä, jest rola, jakÄ peĹniÄ formy wielokulturowoĹci, zwĹaszcza fenomen religijny, oraz to, w jaki sposĂłb udaje im siÄ wspĂłĹistnieÄ w kontekĹcie, w ktĂłrym siÄ obecnie znajdujemy. Ale kwestiÄ, od ktĂłrej chciaĹbym zaczÄ Ä, nazwaĹbym âpotrzebÄ przyszĹoĹciâ. Wydaje mi siÄ, Ĺźe dominujÄ cym rysem naszej epoki jest bardzo ponura i dramatyczna wizja przyszĹoĹci. Dane Eurobarometru pokazujÄ , Ĺźe Europejczycy nie wyobraĹźajÄ sobie, iĹź w przyszĹoĹci sytuacja bÄdzie lepsza niĹź obecnie; ponad 60% sÄ dzi, Ĺźe bÄdzie tak samo albo gorzej. JeĹli nastÄpnie spojrzymy na kulturÄ popularnÄ â film, seriale telewizyjne, telenowele â wciÄ Ĺź coraz bardziej obecne sÄ scenariusze nazywane âdystopicznymiâ, w ktĂłrych przyszĹoĹÄ jest czÄsto przedstawiana jako koszmar. Czy ta ponura wizja ma wpĹyw na teraĹşniejszoĹÄ i na to, co przeĹźywamy? Czy istnieje owa potrzeba przyszĹoĹci? I jakie drogi znajduje?
Olivier Roy. RzeczywiĹcie panuje dzisiaj kryzys spoĹecznych wizji, ktĂłre, owszem, wyrzÄ dziĹy takĹźe wiele zĹa ludzkoĹci, takich jak faszyzmy, komunizmy, nacjonalizmy. Nasze spoĹeczeĹstwa bazujÄ na idei âkontraktuâ, to znaczy paktu zawieranego po to, by moĹźna byĹo wspĂłlnie ĹźyÄ. To jednak nie tworzy wspĂłĹdzielonej wizji. A kryzys wizji zakĹada w stosunku do przyszĹoĹci brak utopii, a w stosunku do przeszĹoĹci â brak nostalgii. Nie ma prawdziwej nostalgii, nie ma prawdziwej utopii â Ĺźyje siÄ zasadniczo w teraĹşniejszoĹci. Na tym polega problem. JeĹli spojrzymy na przykĹad na mĹodych, ktĂłrzy zaciÄ gajÄ siÄ do ISIS, widzimy, Ĺźe nie sÄ to utopiĹci. Przeciwnie, pozostajÄ oni w relacji ze ĹmierciÄ : idÄ tam nie po to, by stworzyÄ lepsze spoĹeczeĹstwo, ale Ĺźeby umrzeÄ. Wszystkie zamachy w Europie to samobĂłjstwa. Tak wiÄc powiedziaĹbym, Ĺźe w centrum tego pragnienia absolutu nie znajduje siÄ jakiĹ plan, ale ĹmierÄ. Mamy do czynienia z kryzysem utopii. Natomiast problem polega na tym, co przeciwstawiamy terroryzmowi. Przeciwstawiamy europejskie wartoĹci: lecz co to za wartoĹci? Za co jesteĹmy gotowi umrzeÄ? Terroryzm wywoĹuje w europejskich spoĹeczeĹstwach duĹźy strach, ktĂłry bardziej niĹź fizyczny jest metafizyczny, poniewaĹź obnaĹźa podstawowÄ rzecz: nie mamy zbiorowej odpowiedzi, a to budzi niepokĂłj. Nie wiemy, dlaczego nam siÄ grozi ani jak moĹźemy walczyÄ albo nie.
Javier Prades. Z jednej strony rzeczywiĹcie wystÄpuje ta percepcja âdystopicznegoâ horyzontu, negatywnej utopii, planetarnej tragedii, upadku cywilizacji. Z drugiej jednak wydaje mi siÄ, Ĺźe jest kilka stref wypracowywania utopijnych projektĂłw, na przykĹad: relacja miÄdzy biotechnologiÄ a cyberkulturÄ nie oznacza tylko postÄpu technicznego, ktĂłry pragnie zagwarantowaÄ ludzkoĹci wiÄcej moĹźliwoĹci niĹź wczeĹniej, ale czÄsto towarzyszy jej myĹl, Ĺźe moĹźna teraz wyprodukowaÄ przyszĹoĹÄ o wĹasnych siĹach. ZĹoĹźonoĹÄ tych spraw wymyka siÄ mojej zdolnoĹci ich oceny, lecz z tym wĹaĹnie spotykamy siÄ podczas lektury oraz gdy rozglÄ damy siÄ wokĂłĹ. MoĹźna przywoĹaÄ osÄ d wielkiego niemieckiego socjologa, jednego z najwiÄkszych europejskich intelektualistĂłw, Urlicha Becka, ktĂłry w opublikowanej poĹmiertnie ksiÄ Ĺźce (The Metamorphosis of the World â âMetamorfoza Ĺwiataâ â przyp. red.) twierdzi, Ĺźe brakuje mu juĹź kategorii pozwalajÄ cych osÄ dziÄ, zrozumieÄ Ĺwiat, ktĂłry widzi przed sobÄ w telewizji; przestaĹ go rozumieÄ. W tym zróşnicowanym kontekĹcie pociÄ gaĹ mnie zawsze jeden aspekt, ktĂłry pochodzi z mojej obserwacji, a nie z naukowych badaĹ: przyszĹoĹÄ wiÄ Ĺźe siÄ z okazywanym sobie dzisiaj zaufaniem. Bardzo duĹźo do myĹlenia daĹ mi wypadek samolotu niemieckiego przewoĹşnika Germanwings, ktĂłry roztrzaskaĹ siÄ w Alpach, poniewaĹź tak zdecydowaĹ pilot; zginÄĹo wĂłwczas 150 osĂłb. ChodziĹo o wydarzenie ânaszeâ, to znaczy dotyczÄ ce nas, EuropejczykĂłw. Nie mieli z nim nic wspĂłlnego islamscy terroryĹci ani ludzie pochodzÄ cy spoza naszej kultury. Konsternacja byĹa niesamowita. Konsternacja w osÄ dach, zapewne takĹźe w uczuciach okazywanych ofiarom, ale byĹ to tak naprawdÄ kryzys rozumienia rzeczywistoĹci. WyĹoniĹa siÄ jedna z tych wartoĹci, ktĂłra w dziaĹaniu jest wspĂłĹdzielona przez wszystkich: zaufanie. JeĹli brakuje zaufania, nie ma spoĹeczeĹstwa. Otóş nie podlegaĹo to Ĺźadnej dyskusji: jest to nieodzowny warunek Ĺźycia, biorÄ c pod uwagÄ to, jak przeĹźywaliĹmy go na Zachodzie przez wieki. Jest to wymiar ludzkiego doĹwiadczenia, ktĂłry wszyscy uznajemy. A jednak, mimo Ĺźe wszyscy zgadzajÄ siÄ co do wartoĹci zaufania, pomijajÄ c wszelkie ideologiczne rozwaĹźania, minutÄ później rodzi siÄ pytanie: jak moĹźna je zagwarantowaÄ? I tutaj wyĹaniajÄ siÄ bardzo ciekawe alternatywy. W debacie toczÄ cej siÄ na Ĺamach hiszpaĹskiej prasy wyodrÄbniĹem co najmniej dwa róşne tory: dla pewnego filozofa z Madrytu problem stanowiĹo ograniczenie systemu chroniÄ cego przed zamachowcem z zewnÄ trz, lecz nie przed pilotem, a wiÄc rozwiÄ zaniem byĹoby stworzenie doskonalszych systemĂłw. ZupeĹnie innego zdania byĹ pewien wybitny socjolog z Barcelony: wobec zagroĹźenia zaufania, owego pierwotnego dobra spoĹecznego, musimy postawiÄ na wolnoĹÄ i stworzyÄ ludzkie przestrzenie, ktĂłre wychowywaĹyby tÄ wolnoĹÄ, by mĂłc podjÄ Ä ryzyko rozwiniÄtego systemu spoĹecznego. Kiedy myĹlÄ o przyszĹoĹci, wydaje mi siÄ bardzo intersujÄ cym odkrycie, Ĺźe zaufanie jest czÄĹciÄ podstawowego ludzkiego doĹwiadczenia i Ĺźe jednoczeĹnie stawia nas wszystkich wobec pytania: jak rodzi siÄ, chroni siÄ, wychowuje siÄ i komunikuje siÄ zaufanie w Ĺźyciu spoĹecznym, w rodzinie, pracy, wĹrĂłd przyjacióŠoraz na wszystkich poziomach?
Simoncini. To prawda, Ĺźe religie tworzÄ wiÄzi, ale â paradoksalnie â tworzÄ wiÄzi opierajÄ ce siÄ na roszczeniach prawdy, ktĂłre jako takie czasem prowadzÄ do konfliktu. Wydaje mi siÄ, Ĺźe model sekularyzacji, ktĂłry usiĹowaĹ stworzyÄ zaufanie w sposĂłb alternatywny do religii, poniĂłsĹ klÄskÄ. Albo przynajmniej wykazuje powaĹźne ograniczenia. A wiÄc jak religijnoĹÄ, religia, w kontekĹcie takim jak nasz wspĂłĹczesny, moĹźe staÄ siÄ na powrĂłt pozytywnym czynnikiem tworzenia i nie byÄ postrzegana jako czynnik, przed ktĂłrym trzeba siÄ broniÄ?
Roy. Ĺťeby religia tworzyĹa pewnÄ wiÄĹş spoĹecznÄ , muszÄ zostaÄ speĹnione dwa warunki: albo wszyscy muszÄ byÄ religijni â co moĹźe mieÄ miejsce w jakimĹ klasztorze, ale nie w realnym spoĹeczeĹstwie; albo teĹź religia uznaje prawo do tego, Ĺźe ktoĹ nie wierzy. Staje siÄ to moĹźliwe wtedy, kiedy niewierzÄ cy i wierzÄ cy wspĂłĹdzielÄ tÄ samÄ kulturÄ religijnÄ . Kiedy pod koniec XVIII wieku francuski minister nauki i szkolnictwa Jules Ferry stworzyĹ obowiÄ zkowÄ szkoĹÄ ĹwieckÄ , natychmiast pojawiĹ siÄ problem tego, jakie wartoĹci naleĹźy w niej przekazywaÄ. By uniknÄ Ä wojny miÄdzy wierzÄ cymi i niewierzÄ cymi, napisaĹ list do nauczycieli â rzecz dzisiaj nie do pomyĹlenia â w ktĂłrym mĂłwiĹ: nie ma problemu, wszyscy posiadamy tÄ samÄ moralnoĹÄ. Dzisiaj natomiast to jest wĹaĹnie problem: w europejskim zachodnim spoĹeczeĹstwie nie ma juĹź zgody co do wartoĹci. A wiÄc religie majÄ problem, a jakie jest rozwiÄ zanie? Albo pochylÄ siÄ nad sobÄ i mĂłwiÄ c sĹowami amerykaĹskiego myĹliciela Roda Drehera, przyjmÄ âOpcjÄ Benedyktaâ â bÄdÄ ĹźyÄ w spoĹeczeĹstwie w swoistego rodzaju âklasztorze bez murĂłwâ â albo teĹź zostanie podjÄta prĂłba znalezienia wspĂłlnego terenu dziaĹania, tego, co moĹźna wspĂłĹdzieliÄ, kiedy nie wspĂłĹdzieli siÄ tych samych wartoĹci.
Prades. W historii myĹli europejskiej powstaĹ bardzo gĹÄboki rozĹam miÄdzy posĹugiwaniem siÄ rozumem a praktykowaniem zaufania, wiary: to, co jest uniwersalne, opiera siÄ na posĹugiwaniu siÄ rozumem oczyszczonym ze wszystkich skaĹźeĹ, od wszelkiego zanieczyszczenia wymiarami uczucia, wolnoĹci, relacji. W ten sposĂłb wĹaĹnie przez caĹe wieki my, Europejczycy, gwarantowaliĹmy neutralnoĹÄ, obiektywnoĹÄ i uniwersalnoĹÄ rozumu. OczywiĹcie w tej perspektywie religia mogĹa zagwarantowaÄ wiÄĹş, ale za zbyt wysokÄ cenÄ: irracjonalnoĹci, nie-uniwersalnoĹci, a wiÄc wszystkich zagroĹźeĹ bÄdÄ cych pochodnÄ fanatyzmu i arbitralnoĹci. Tych rzeczy nie przezwyciÄĹźa siÄ z dnia na dzieĹ. Dlatego bardzo ciekawe jest przeĹledzenie rozwoju myĹli niektĂłrych, przynajmniej tych wybitnych, przedstawicieli socjologii wspĂłĹczesnej religii, ktĂłrzy zaczynajÄ twierdziÄ, Ĺźe ten model epistemologii nie jest odpowiedni, poniewaĹź jeĹli w punkcie wyjĹcia odrzucimy integralnoĹÄ ludzkiego doĹwiadczenia, pozostanie nam rozum nadzwyczajny pod wzglÄdem technicznym, ale bez duszy, bez czĹowieczeĹstwa, niezdolny do tworzenia wiÄzi, i pozostanie nam doĹwiadczenie relacji caĹkowicie sentymentalnej, emocjonalnej, niezdolnej do budowania spoĹecznego pokoju. Dlatego teĹź wyzwanie, Ĺźeby zbudowaÄ albo odbudowaÄ przestrzenie, o ktĂłrych mĂłwi Roy, urzeczywistnia siÄ poprzez cierpliwie podejmowane zadanie â ktĂłre byÄ moĹźe potrwa wieki â dawania w konkretnym dziaĹaniu Ĺwiadectwa o integralnoĹci ludzkiego doĹwiadczenia. W jaki sposĂłb moĹźemy rozpoznaÄ, kiedy wyĹaniajÄ siÄ wspĂłĹdzielone wartoĹci? Nie istnieje âstĂłĹâ wartoĹci, przy ktĂłrym dojdziemy do zgody, ale za kaĹźdym razem, kiedy wszyscy moĹźemy rozpoznaÄ w dziaĹaniu jakiĹ wspĂłĹdzielony wymiar czĹowieczeĹstwa, zrobiliĹmy krok do przodu. I to wĹaĹnie o ten wymiar musimy siÄ troszczyÄ i do niego dÄ ĹźyÄ: w taki sposĂłb rozumem moĹźe posĹugiwaÄ siÄ zarĂłwno czĹowiek religijny, jak i niereligijny. Tylko patrzÄ c wspĂłlnie, jak wydarza siÄ tak naprawdÄ ten przeĹźywany wymiar czĹowieczeĹstwa, bÄdziemy mogli rzeczywiĹcie zrobiÄ krok ku wspĂłĹdzieleniu Ĺźycia i zgody spoĹecznej, ktĂłra nie jest juĹź nawet uprzednio zdefiniowanym systemem moralnym â niestety mamy tego nieskoĹczonÄ iloĹÄ przykĹadĂłw. WiÄc co takiego odbuduje wiÄĹş miÄdzy prawdÄ â wielkim ideaĹem oĹwieceniowej Europy â i wolnoĹciÄ â wielkim ideaĹem wspĂłĹczesnej Europy, ideaĹem peĹnej realizacji siebie? Co ponownie poĹÄ czy prawdÄ z wolnoĹciÄ ? Wydaje mi siÄ, Ĺźe ZachĂłd moĹźe odzyskaÄ kategoriÄ typowo hebrajskÄ i chrzeĹcijaĹskÄ : Ĺwiadectwo. Jest to sposĂłb pomocy dla wszystkich, ktĂłry przechodzi przez komunikowanie przeĹźywanego doĹwiadczenia. Jest to sposĂłb komunikowania prawdy â niezbÄdny. ZachĂłd nie moĹźe zrezygnowaÄ z prawdy i nie moĹźe teĹź zrezygnowaÄ z wolnoĹci, ktĂłra ukazuje siÄ w geĹcie Ĺwiadectwa. W tym sensie nie kaĹźde zwiÄ zanie z religiÄ bÄdzie wkĹadem w dobro wspĂłlne. Wyzwanie jest bardzo dogĹÄbne. Co takiego moĹźemy wnieĹÄ w powszechnÄ debatÄ? Nie jestem za bardzo zwolennikiem âOpcji Benedyktaâ, takiej, jak jÄ siÄ zazwyczaj przedstawia. JesteĹmy obecni w Ĺźyciu wszystkich i Ĺźyjemy ze wszystkimi: nie sÄ dzÄ, Ĺźeby âgettoâ byĹo drogÄ , ktĂłrÄ naleĹźaĹoby podÄ ĹźaÄ, natomiast jest niÄ odpowiedzialnoĹÄ za przeĹźywanie pewnego rodzaju rzeczywistoĹci, ktĂłra jako taka zakĹada wymiary, ktĂłre chcemy zaproponowaÄ wszystkim. UderzyĹo mnie, Ĺźe Beck, w tej samej ksiÄ Ĺźce, stwierdza, Ĺźe âpozaâ granice ustalonej myĹli nie wypchnie nas czysty akt myĹlenia: nie odnajdziemy kategorii ani teĹź nie wymyĹlimy nowych myĹli tylko dlatego, Ĺźe o nich myĹlimy. Potrzeba â posĹuguje siÄ on sformuĹowaniem zaczerpniÄtym z socjologii â Handlungsräume, âprzestrzeni dziaĹaniaâ. ZdaĹem sobie sprawÄ â to moja swobodna interpretacja â jak prawdziwe jest to, Ĺźe kaĹźda twĂłrcza myĹl, ktĂłra przesuwa granice âtego, co juĹź wiadomeâ, rodzi siÄ wewnÄ trz przestrzeni Ĺźycia. Nie bÄdzie nowoĹci myĹli bez wspĂłlnej wiÄzi spoĹecznej oraz bez zaufania. Nie mogÄ nie myĹleÄ o wspĂłlnotowej rzeczywistoĹci chrzeĹcijaĹskiego Ĺźycia. JeĹli chce siÄ przekazaÄ dalej nowoĹÄ myĹli, nie zasiada siÄ do stolika: Ĺźyje siÄ. I Ĺźyje siÄ razem, rodzÄ siÄ przestrzenie kreatywnoĹci, ktĂłre poprzez postawÄ, angaĹźowanie siÄ i Ĺwiadectwo prowadzÄ do rozwoju myĹli. WidziaĹem to zawsze u wielkich ĹwiadkĂłw: myĹlÄ o papieĹźu Benedykcie XVI i papieĹźu Franciszku.
Simoncini. Czy moĹźliwe byĹoby Ĺwiadectwo, owa zdolnoĹÄ utrzymywania razem prawdy i wolnoĹci, w innych religiach, w islamie na przykĹad? KrĂłtko mĂłwiÄ c, jak wejĹÄ w relacjÄ z religiami, ktĂłre nie uznajÄ wolnoĹci? Czy istnieje wspĂłlna przestrzeĹ? Jak powstaje?
Roy. SÄ dzÄ, Ĺźe problem nie jest teologiczny, to znaczy problem nie polega na porĂłwnaniu tego, co jest napisane w Biblii, z tym, co jest napisane w Koranie. Problem polega na tym, w jaki sposĂłb ludzie manifestujÄ religiÄ wewnÄ trz swojego spoĹeczeĹstwa. W islamie, od okoĹo 40 lat, mamy do czynienia z owÄ groĹşnÄ wizjÄ jednoĹci: pokusÄ ujednolicenia spoĹeczeĹstwa pod szariÄ . Ale ten projekt upadĹ: pokazuje to historia, pokazuje to polityka. Tak siÄ po prostu dzieje. Od Iranu po TunezjÄ wiÄkszoĹÄ muzuĹmanĂłw wyciÄ gnÄĹa swoje wnioski. Jest jeszcze droga DAESH, ISIS: w zwiÄ zku z tym, Ĺźe wszystko upadĹo, moĹźemy tylko umrzeÄ i zabraÄ ze sobÄ wszystkich na ĹmierÄ. Dzisiaj widzimy, Ĺźe wielu wierzÄ cych muzuĹmanĂłw zadaje sobie pytanie, co znaczy byÄ wierzÄ cym w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre wierzÄ ce nie jest. Jest to pytanie, ktĂłre zadaje teĹź sobie wielu chrzeĹcijan. Koncepcja Ĺwiadectwa pokazuje mi, Ĺźe powraca siÄ do religii sufistycznych â a widzimy to w wielu krajach, w Egipcie, w Maroku, ale takĹźe w Iranie, Turcji, poĹrĂłd klasy Ĺredniej, intelektualistĂłw i pracownikĂłw â Ĺźe wzrasta liczba wspĂłlnot sufistycznych, nie politycznych, ktĂłre koncentrujÄ siÄ na tym, co znaczy byÄ wierzÄ cym w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre nie jest wierzÄ ce.
Prades. Bardzo ciekawe jest to, Ĺźe coĹ takiego ma miejsce w Ĺwiecie muzuĹmaĹskim. Podobnie jak wyĹonienie siÄ kwestii, ktĂłrÄ Pan wysuwa: co znaczy byÄ wierzÄ cym w spoĹeczeĹstwie, ktĂłre nie jest juĹź wierzÄ ce? Jest to pytanie, ktĂłre Ĺatwiej zrozumieÄ na Zachodzie, gdzie kontekst spoĹeczny moĹźe uchodziÄ za niewierzÄ cy. ByÄ moĹźe w spoĹeczeĹstwach islamskich waĹźnÄ rzeczÄ byĹoby uchwycenie w dziaĹaniu, co znaczy ĹźyÄ elementarnie religijnym ludzkim doĹwiadczeniem: pojÄ Ä, Ĺźe BĂłg nie moĹźe chcieÄ wymuszonej relacji z Nim, pozbawionej wolnoĹci. Z biegiem wiekĂłw chrzeĹcijanie, ale oczywiĹcie takĹźe Ĺwiat muzuĹmaĹski, mogli znieksztaĹciÄ ten wymiar doĹwiadczenia religijnego, ktĂłre nie moĹźe nie byÄ wolne. Znalezienie wspĂłĹdzielonej przestrzeni, rzecz, ktĂłra â powtarzam â nie dokona siÄ przy stoliku, jest problemem narodĂłw i osĂłb, wspĂłlnot, relacji, mieszanki ludzi. Oto wyzwanie: pilna potrzeba zaangaĹźowania siÄ w odzyskanie wymiaru ĹciĹle osobistego, miÄdzyosobowego, fizycznego, cielesnego doĹwiadczenia religijnego otwartego na wszystkich, otwartego na drugiego czĹowieka. Getto nie jest dobre. Nie jest dobry abstrakcyjny kosmopolityzm. Nie jest dobra unifikacja, tak jak w przypadku islamskiej wspĂłlnoty w klasycznym znaczeniu. Potrzebujemy czegoĹ innego, doĹwiadczenia szczegĂłlnej konkretnoĹci, ktĂłra zawieraĹaby w sobie uniwersalny horyzont i oddech. Nie domagam siÄ czegoĹ absurdalnego: takie jest ludzkie doĹwiadczenie. Ĺťadne dziecko nie zadowoli siÄ ogĂłlnÄ zasadÄ : âMamy kochajÄ dzieciâ. Chce, Ĺźeby jego mama kochaĹa je, to wszystko. Jak zrozumie uniwersalny wymiar twierdzenia, Ĺźe âmama kocha dzieckoâ? Nie dlatego, Ĺźe przeczyta encyklopediÄ wspĂłĹczesnej pediatrii, ale poniewaĹź przeĹźywa relacjÄ z mamÄ , w sposĂłb konkretny, fizyczny, ludzki. JeĹli to odnosi siÄ do ludzkiego doĹwiadczenia w ogĂłle, odnosi siÄ do muzuĹmanina, buddysty, chrzeĹcijanina, ateisty, do wszystkich. To, Ĺźe istnieje ten konkretny wymiar przeĹźywanego doĹwiadczenia, ktĂłre wprowadza w wymiar uniwersalny, jest wielkÄ ĹaskÄ , ktĂłra moĹźe wydarzyÄ siÄ w Ĺźyciu kaĹźdego z nas i jest wielkim wkĹadem, ktĂłry moĹźna wnieĹÄ w dobro wszystkich. PrĂłba oderwania rozumienia wartoĹci od relacji, w ktĂłrej siÄ ono urzeczywistnia, pozostawiĹa juĹź skutek w historii Europy. MoĹźemy na niego nie patrzeÄ, moĹźemy kĹaĹÄ nacisk na kulturÄ ab-strakcyjnÄ , oderwanÄ , moĹźemy kĹaĹÄ nacisk na⌠aĹź wreszcie wszyscy przestaniemy istnieÄ. Ale jeĹli chcemy daÄ przyszĹoĹÄ, potrzebujemy ludzkich wiÄzi naprawdÄ ludzkich, ktĂłre byĹyby w stanie porĂłwnaÄ siÄ z tym pytaniem: co oznacza wiÄĹş w ĹcisĹym tego sĹowa znaczeniu, wiÄĹş z Bogiem, wobec kogoĹ, kto nie uznaje wiÄzi z Bogiem? DopĂłki na to nie odpowiemy, coĹ jest nie tak. DopĂłki nie odpowie na to muzuĹmanin, coĹ jest nie tak. Pew Research Centre twierdzi, Ĺźe w roku 2060 63% ludnoĹci na Ĺwiecie bÄdzie siÄ skĹadaÄ z muzuĹmanĂłw i chrzeĹcijan. ĹťyczÄ sobie, dla dobra wszystkich, byĹmy od dzisiaj do 2060 roku zrobili jakiĹ krok naprzĂłd w tej konstytutywnej wiÄzi miÄdzy powszechnym uĹźywaniem rozumu a zaufaniem, wiarÄ .
Simoncini. JeĹli ani w teologiach, ani w dyskursach nie ma szans na zaistnienie wiÄzi, a jest to moĹźliwe w doĹwiadczeniu miÄdzy osobami, czy widzicie coĹ w tej tak chaotycznej i trudnej sytuacji, od czego moglibyĹmy zaczÄ Ä na nowo?
Roy. PowiedziaĹbym, Ĺźe bliskoĹÄ, zaĹźyĹoĹÄ, Ĺźycie codzienne, Ĺźycie zawodowe. Nie mĂłwiÄ o wielkich ruchach âmamy juĹź wystarczajÄ co duĹźo organizacji poĹźytku publicznego czy teĹź innych, ktĂłre dobrze dziaĹajÄ â widzÄ potrzebÄ stworzenia na nowo spoĹecznej wiÄzi, wychodzÄ c od podstaw. Ĺťycie dzielnicy, zwiÄ zki zawodowe, fabryka⌠skoĹczyĹy siÄ, wszystko to siÄ skoĹczyĹo. Nasze spoĹeczeĹstwa zniszczyĹy wiÄzi horyzontalne. Teraz trzeba pracowaÄ na wĹasnÄ rÄkÄ.
Prades. Tym, co odczuwam jako najbardziej konieczne, jest zaufanie, jak mĂłwiĹem. Co je tworzy albo odbudowuje? Wszyscy doĹwiadczyliĹmy podejrzliwoĹci: miÄdzy mÄĹźem a ĹźonÄ , miÄdzy rodzicami i dzieÄmi, miÄdzy kolegami z pracy, w stosunku do politykĂłw, w stosunku do przeĹoĹźonego, w stosunku do podwĹadnego. PodejrzliwoĹÄ jest molem, ktĂłry zabija. Nie jest tak, Ĺźe ktoĹ uwalnia siÄ, dlatego Ĺźe postanawia siÄ uwolniÄ, albo mĂłwi, Ĺźe to go nie rusza. To nieprawda. A wiÄc zaufanie, owo spoĹeczne dobro, ktĂłre odbudowuje ludzkÄ tkankÄ, jest kruche. RĂłwnie konieczne, co kruche. Dlatego jeĹli nie ma nieco âwiÄcejâ zaufania, jesteĹmy skazani na sceptycyzm. Po 40 latach rozczarowania odbierajÄ nam wszystkie siĹy do dalszego budowania, idzie siÄ dalej trochÄ siĹÄ bezwĹadu, siĹÄ poczucia odpowiedzialnoĹci, w gorszym tego sĹowa znaczeniu. W moim doĹwiadczeniu tym, co odbudowuje zaufanie, jest miĹosierdzie. MuszÄ to powiedzieÄ, Ĺźe aby wspĂłĹegzystencja byĹa Ĺźywa, dobra, potrzeba duĹźo, ale to naprawdÄ duĹźo miĹosierdzia. KaĹźdy z nas mĂłgĹby prawdopodobnie daÄ jakieĹ przykĹady. Ja dam jeden, o ktĂłrym byĹo gĹoĹno w caĹej Hiszpanii, w ten sposĂłb zrozumiaĹe bÄdzie, Ĺźe to, co jest dobrem dla jednego czĹowieka, jest dobrem dla wszystkich, a jeĹli nie jest dobrem dla wszystkich, nie jest nawet dobrem samym w sobie. Fakt z kroniki wypadkĂłw (historia opisana w âĹladachâ 3/2018 â przyp. red.): 8-letni chĹopiec znika na krĂłtkim odcinku drogi dzielÄ cym jego dom od domu babci, w maleĹkim miasteczku. Przez dwa tygodnie wszyscy go szukajÄ , ale nigdzie go nie ma. ChĹopiec jest dzieckiem rozwiedzionej pary. Na poczÄ tku policja podejrzewa ojca, ale po jakimĹ czasie zatrzymuje jego nowÄ towarzyszkÄ i to ona zostaje uznana za winnÄ zaginiÄcia. Po kilku dniach dziecko zostaje odnalezione martwe. Istotnie, zabiĹa je ta kobieta, byÄ moĹźe z zazdroĹci. Matka dwa albo trzy razy zabraĹa gĹos w mediach, niosÄ c w sobie caĹy osobisty bĂłl, wyraĹźajÄ c wdziÄcznoĹÄ za Ĺźycie dziecka, ktĂłre trwaĹo osiem lat, za jego dobrÄ obecnoĹÄ. WziÄĹa na siebie bĂłl swojego byĹego mÄĹźa, wziÄĹa na siebie dramat kobiety, ktĂłra zabiĹa, i poprosiĹa wszystkich HiszpanĂłw, by nie dokĹadali rozgoryczenia, nienawiĹci ani wyrzutĂłw. OddĹşwiÄk w portalach spoĹecznoĹciowych i w mediach byĹ niewiarygodny. W Hiszpanii jesteĹmy bardzo agresywni i w podobnym przypadku pojawia siÄ grupa ludzi, ktĂłrzy krzyczÄ : âZabiÄ go! ZabĂłjca! DosyÄ tego!â. WystarczyĹa jedna kobieta potrafiÄ ca w niewiarygodny sposĂłb objÄ Ä cierpienie i zĹo, by obezwĹadniÄ nienawiĹÄ. Przez wiele dni na Ĺamach prasy rozbrzmiewaĹa poruszajÄ ca cisza wobec jedynej osoby, ktĂłra mogĹa prawomocnie domagaÄ siÄ zemsty. W imieniu swojego dziecka poprosiĹa, by nie szerzyÄ nienawiĹci. Tych rzeczy nie moĹźna wymyĹliÄ, moĹźna je tylko uznaÄ, kiedy siÄ wydarzajÄ . Nie potrafiÄ zapomnieÄ o tym wydarzeniu. Tym, co porusza, jest fakt, ale tym, co w konsekwencji daje nadziejÄ, jest to, Ĺźe nawet po ludzku âniemoĹźliweâ doĹwiadczenie braku nienawiĹci do mordercy, ktĂłry zabiĹ twoje dziecko, tworzy odpowiednioĹÄ we wszystkich sercach. Nie byĹo ani jednego dziennikarza, ktĂłry odwaĹźyĹby siÄ skrytykowaÄ tamtÄ kobietÄ. Wbrew Nietzschemu, jego krytyce âniewolniczej moralnoĹciâ, rezygnacja z nadczĹowieka. Porusza mnie spoĹeczny fakt, Ĺźe jeĹli istnieje gest prawdziwego czĹowieczeĹstwa, nie staliĹmy siÄ aĹź takimi bestiami, by nie pojÄ Ä go w jego uniwersalnej wyjÄ tkowoĹci. Nie wiem, skÄ d wziÄĹa siÄ ta kobieta, nie wydaje mi siÄ szczegĂłlnie zwiÄ zana z KoĹcioĹem, ale jest taki rodzaj czĹowieczeĹstwa, ktĂłre daje Ĺwiadectwo o swojej uniwersalnoĹci w imiÄ dobra wĹasnego i nas wszystkich. DopĂłki bÄdÄ takie osoby w Europie, moĹźna mieÄ nadziejÄ.
Javier Prades (ur. w 1960, Madryt), kapĹan diecezji madryckiej, absolwent prawa oraz doktor teologii, profesor zwyczajny teologii dogmatycznej na Uniwersytecie KoĹcielnym San Damaso, ktĂłrego obecnie jest rektorem. CzĹonek MiÄdzynarodowej Komisji Teologicznej.
Olivier Roy urodziĹ siÄ w La Rochelle (Francja) w 1949 r. Politolog oraz doĹwiadczony orientalista, wykĹadowca Europejskiego Instytutu Uniwersyteckiego oraz kierownik ĹrĂłdziemnomorskiej Katedry Roberta Schumana Centre for Advanced Studies (od 2009 r.). Konsultant francuskiego Ministra Spraw Zagranicznych, byĹy wspĂłĹpracownik ONZ i OBWE. NapisaĹ liczne ksiÄ Ĺźki o islamie oraz azjatyckiej polityce. |