Ślady
>
Archiwum
>
2000
>
Biuletyn nr 3
|
||
Ślady, numer 3 / 2000 (Biuletyn nr 3) Wydarzenia Świadectwa Dagmara (Wrocław) Momentem, kiedy zaczęłam rozumieć, czym jest Ruch na poziomie uniwersytetu i że naprawdę jego obecność tam jest czymś ważnym, było spotkanie z Lele i Giovannim, którzy odwiedzali studentów w Polsce na ich uczelniach. Przyjechali też do Wrocławia, gdzie studiuję. Zorganizowaliśmy spotkanie na Akademii Ekonomicznej. Spotkanie było całkiem zwyczajne i do tego w jednej z brzydszych sal, ale mnie uderzyła w tym spotkaniu sama obecność ruchu na mojej uczelni. Dotychczas studia i ruch były dla mnie dwiema różnymi rzeczami - a tu nagle ruch wkroczył w rzeczywistość studiów, egzaminów i ekonomii. Następnego dnia miałam wygłosić na zajęciach referat w tej samej sali. Robiąc to miałam cały czas w pamięci owe spotkanie, twarze przyjaciół i przywołanie do świadomego przeżywania każdej chwili życia. Już wtedy wiedziałam, że moja uczelnia nie będzie taka sama. Zmieniło się moje spojrzenie na nią. Wiem, że pasją do życia, której uczę się w ruchu, mogę dzielić się tu, na mojej uczelni, przez świadome studiowanie przez pasję - w moim przypadku - też do ekonomii.
Zbigniew (Lublin) Chciałbym opowiedzieć pewną historię mego życia. Ten rok był dla mnie czymś niezwykłym. To kim jestem teraz powinienem traktować jako swoisty cud, gdyż wcześniej ten cel wydawał mi się nieosiągalny. Bałem się rzeczywistości, nie rozumiałem jej, czułem się w niej kimś obcym. Najprościej powiedzieć, że brakowało normalności, która by mi pozwoliła czuć się sobą. Dziś tak to nazywam, lecz wtedy mogłem tylko ufać w przyszłości i niczego jeszcze nie nazywać. Jezus postawił szczególnych ludzi na mojej drodze: kolegę Tomka i mojego nauczyciela filozofii (dziś też przyjaciela) Arka. Mogłem ich spotkać za pośrednictwem filozofii, którą studiuję. To właśnie filozofia spełniła bardzo istotną rolę w mojej przemianie, gdyż pozwoliła mi uwierzyć we własny rozum. Nie chodzi tylko o wiedzę, ale także o zmagania wiara - rozum i piękne relacje z ludźmi na moich studiach. Nie minął rok, a widzę, że po raz pierwszy normalnie patrzę na rzeczywistość: widzę ją jako dar i przestałem się jej lękać - uczę się ją czytać. Mogę przeżywać moje życie jako przygodę.
Tomek (Lublin) Zdarzyła się w tym roku piękna rzecz w moim życiu. Spotkałem ruch. Jak każda rzecz wyjątkowa również to spotkanie było bardzo niespodziewane. Zaczęło się od wyjazdu do Krakowa na spotkanie filozoficzne. Sądziłem, że miało to być zwykłe sympozjum studenckie: trochę filozofowania i mile spędzony czas weekendu poza Lublinem. Po przyjeździe do Krakowa, w pierwszym kontakcie z osobami, które przyszły po nas na dworzec, dała się odczuć wielka przyjaźń między nimi oraz otwarcie na nowe osoby. Przez cały czas pobytu w Krakowie czułem tę piękną atmosferę. Było mi smutno, gdy musiałem wracać do Lublina. Po powrocie w poniedziałek, ja i Ewa, która także była w Krakowie, spotkaliśmy się z Arkiem (naszym nauczycielem filozofii, który zaprosił nas na ten wyjazd). Pytaliśmy go o to, co się zdarzyło, i wtedy opowiedział nam o ruchu. Powiedział, że tym, co umacnia przyjaźń ludzi spotkanych w Krakowie, jest Komunia i Wyzwolenie. Zaprosił nas na szkołę wspólnoty. Ale oprócz tego miał jeszcze jedno zaproszenie: za tydzień miały się odbyć rekolekcje Bractwa CL w Świdnicy. Powiedział: masz 12 godzin aby się zdecydować, bo trzeba zamknąć listę. Decyzja nie zajęła mi nawet 12 minut. Pojechałem i spotkanie to ugruntowało moje pragnienie bycia w tym ruchu. To jest moje miejsce. Teraz, kiedy na szkole wspólnoty mogę spotkać moich przyjaciół (Ewę, Zygmunta, Arka, Krzysia), wiem, że jest to wielki dar. Oby trwał zawsze. |