Menu strony Strona główna Śladów
   
Ślady > Archiwum > 2018 > maj / czerwiec

Ślady, numer 3 / 2018 (maj / czerwiec)

Ścieżki. Historie

Ulepieni z innej gliny

Matka zamordowanego dziecka, która zdumiewa Hiszpanię, oraz nauczycielka z Kazachstanu, która pracuje w odmienny sposób, do tego stopnia, że jej muzułmański przełożony… Dwa doświadczenia człowieczeństwa, które zmienia społeczeństwo.

Pod red. A. Stoppy i L. Fiore


HISZPANIA. Dobroć pośród furii

Patricia Ramírez fascynuje się biegami, ukończyła wychowanie fizyczne. Od kiedy ona i jej mąż Ángel się rozstali, mieszka sama z ośmioletnim synem Gabrielem w andaluzyjskim mieście Almería, gdzie pracuje w urzędzie powiatowym oraz jako komentator zawodów sportowych. Nie wiadomo o niej dużo więcej, nie jest sławna, prowadzi najbardziej przeciętne życie. Ale w momencie największej próby w jej postawie nie ma niczego zwyczajnego, zafascynowała nią wszystkich.

Opinia publiczna, zatrzymana w milczeniu albo w niedowierzaniu, pozwoliła, by ta matka, której syn zaginął pewnego lutowego popołudnia, zmusiła wielu do zadania sobie pytania. Cała Hiszpania wstrzymała oddech w czasie 12 dni skrupulatnych poszukiwań, dopóki Gabriele nie został odnaleziony martwy w samochodzie towarzyszki swojego ojca. Wtedy tragedia zmieniła się w zbiorowy rytuał, któremu towarzyszyły okrutne słowa, krążące po sieci albo po ulicach; w parlamencie toczyła się akurat debata na temat rozszerzenia kary dożywocia. Ale kiedy dzisiaj wszyscy krzyczą o wszystko, postawa i nieliczne publiczne oświadczenia Patricii miały odmienną siłę. Ona, gdy wszyscy spodziewali się z jej strony nienawiści, za każdym razem, gdy zabierała głos, dziękowała: za życie swojego pescaito, chłopczyka zakochanego w morzu, i za całą bliskość, której doświadczyła. „Nie mam słów, by wam podziękować” – powtarzała służbom, licznym wolontariuszom, którzy poszukiwali Gabriela, wszystkim osobom, które okazały jej miłość. A następnie poprosiła, jakby prosząc o miłosierdzie: „Nie szerzcie agresji, nie umieszczajcie na Twitterze słów nienawiści. Z Hiszpanii muszą płynąć informacje o czułości, wierze i dobrych działaniach. Chciałabym, by wszystko zakończyło się na tym poruszeniu dobra, które się ujawniło”.

Każdy starał się nazwać to, co widział, obserwując ją na pogrzebie, słuchając w radiu i telewizji, patrząc na czułą relację między nią a jej byłym mężem. „Kobieta, która wydaje się ulepiona z innej gliny” (Lucia Méndez, „El Mundo”). Ktoś nazywa ją „integralnością”, ktoś inny „obecnością ducha”, „moralną elegancją”, „dobrze ukształtowanym uczuciowym rozumem”. Są tacy, którzy w opinii psychologów poszukują wytłumaczenia „przeogromnej godności, równowagi emocjonalnej i wewnętrznego spokoju” kobiety, która „wyszła na scenę ze szlachetnością i statecznością greckiej bogini”. Psycholog Patricia Díaz Seoane wyjaśnia, że jej postawa jest „postawą właściwą”, ponieważ „koncentruje się na najważniejszej sprawie, na tym, kim był Gabriel”. To pozwala jej wyjść poza, ona zadaje pytanie, czy to, co się wydarzyło, czemuś służy. Na łamach „ABC” José María Carrascal pisze: „Zamiast jednoczyć się w szale, prosi nas, byśmy zapomnieli o negatywnych impulsach, najgorszych instynktach, nawet tych najnormalniejszych. Wiele kosztuje zaakceptowanie tego, wiele kosztuje także uwierzenie w to. Czy to jest świętość?”. Na myśl nasuwa mu się Jezus, „który nadstawiając drugi policzek, poszukiwał jednej z wyższych form kultury: ducha ofiary. Jedyna pozytywność tego zdarzenia to przekonanie się, że pośród furii istnieje dobro. Dobro może być obok, a my możemy nie zdawać sobie z niego sprawy”. Wielu miało wrażenie, że musnęli „Boga”. Nie jest to kwestia emocji, jest to efekt, który pokazuje całą osobę. Esteban Ordóñez na łamach „Póblico” analizuje: „Matka, prawdziwa ofiara, wzywa do rozumu”. Jej postawa „domaga się, by społeczeństwo reagowało, zachowując się tak samo. Dopomina się państwa na miarę jej sposobu bycia”. Konfrontacja z najgłębszym bólem nabiera „wielkiego znaczenia politycznego i społecznego” – pisze „El País”. Ponieważ prosi wszystkich, by się zmienili. Także w obliczu stronniczych kalkulacji dotyczących reformy kodeksu karnego: politycy muszą pamiętać „odtąd jej słowa o tym, kto zabił jej dziecko: «Niech zapłaci to, co musi zapłacić. Ale chciałabym, by z tego, co się stało, pozostały dobre działania, które wyłaniały się ze wszystkich stron»”.

Patrizia prosi ze statecznością, by nikt nie wypowiadał się w jej imieniu, nie chce mściwości ani napastliwości. To, co pragnie zakomunikować, zakomunikuje sama, tak jak w długim liście do syna: „Jest jedna część mnie, która czuje się matką bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, która jest przesiąknięta tobą, nieustannie. I jest taka część mnie, która ma nadzieję, że znów cię zobaczy, usłyszy… o wiele więcej, ma nadzieję na cud. Boże! Jakbym chciała wierzyć w cuda”.

 

KAZACHSTAN. „Jesteś taka, ponieważ jesteś katoliczką”

„Lucio, jesteś jedną z nas”. To jest największy komplement, jaki Ermek Chukubaev mógł powiedzieć nie-Kazachowi. Założenie jest następujące: ludzie z Zachodu rzadko przestają być tutaj obcy. On jest dziekanem Wydziału Stosunków Międzynarodowych i Gospodarki Światowej na Uniwersytecie Al-Farabi w Almatach. Ona, Lucia Beltrami, jest Memor Domini, która mieszka w Kazachstanie od 17 lat. Poznali się w 2013 roku, ponieważ wydział potrzebował nauczyciela języka włoskiego.

Za obliczem o typowo środkowoazjatyckich rysach Chukubaeva kryje się ekstrawertyczna dusza; Chukubaev jest człowiekiem wykształconym, kocha operę liryczną i kulturę włoską. Tak jak większość jego rodaków, pochodzi z muzułmańskiej rodziny, ale w gabinecie ma fotografię Papieża. Między Ermekiem a Lucią, z biegiem lat, wytworzyła się zadziwiająca pod tą szerokością geograficzną nić porozumienia, rzadko spotykana między dwójką wykładowców. „Kiedy wchodzę do jego gabinetu – opowiada Lucia – mogę rozmawiać w sposób wolny”.

                Tak jak wtedy, gdy Lucia walczyła z biurokracją o pozwolenie na pobyt, które trudno uzyskać. Siada przed Chukubaevem i głośno myśli: „Ale czy warto?”. Na co profesor: „Gdyby wasi Apostołowie prosili o pozwolenie na pobyt takim tonem jak ty, nigdy nie wyszliby z Palestyny…”.

                Albo, także przy okazji poważnych komplikacji biurokratycznych, Lucia narzeka: „Co za trud, chcą człowieka wykończyć...”. I znowu profesor: „Czy to nie wy mówicie, że ziemia kwitnie, kiedy jest podlewana krwią męczenników?”. I rozśmiesza Lucię: „Ja męczennikiem? Przez tyle lat nikogo nie nawróciłam!”. Na co Chukubaeve: „Nawracać, nawracać… Ale nasze życie zmieniło się przy tobie. Spójrz na Tolika: czy pomyślałabyś kiedykolwiek, że uda mu się napisać pracę magisterską po włosku? Gdybyś tu nie przyjechała, nigdy by do tego nie doszło”. Prosta obecność, ale zdolna zmieniać innych. Czasem bardziej niż zdajemy sobie z tego sprawę: „Ja tego nie zauważyłam”.

                Ostatni epizod wydarzył się w marcu, w wigilię spotkania księdza Juliána Carróna z odpowiedzialnymi CL z krajów byłego Związku Radzieckiego w Wilnie na Litwie. Lucia także została zaproszona i kupiła już bilety na samolot. Ale jest jeden problem: żeby wziąć udział w spotkaniu, musi opuścić dwa dni zajęć przed egzaminami. Lucia wchodzi do gabinetu swojego przełożonego, żeby przedstawić mu trudną sytuację i wyjście z niej: nie pojedzie do Wilna. Chukubaev znowu ją zdumiewa: „Lucio, twoja obecność na wydziale jest ważna ze względu na to, jak nauczasz i w jaki sposób jesteś ze studentami, kolegami i pracownikami. Stoisz tu przede mną, z powagą oznajmiając mi, że postanowiłaś nie jechać na spotkanie do Wilna, które jak rozumiem, jest dla ciebie decydujące. Nie jedziesz, ponieważ chcesz wykonywać dobrze twoją pracę. Nie wiem, kto tutaj, na uniwersytecie, zrobiłby tak samo. Myślę, że jesteś taka, ponieważ jesteś katoliczką. A więc, jeśli ci to pomaga, musisz jechać na Litwę”. Przerywa na chwilę, po czym mówi: „Przygotuj materiał na zajęcia, ja cię zastąpię”. Lucia niepotrzebnie protestuje: „Daj spokój, jedź! A kiedy wrócisz, opowiesz nam o tym, co usłyszałaś”.

 

ZDJĘCIA

  1. Patricia Ramírez
  2. Lucia Beltrami i Ermek Chukubaev

Polska strona Ruchu CL   |   Kontakt z redakcją