Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
maj / czerwiec
|
||
Ślady, numer 3 / 2018 (maj / czerwiec) Pierwszy Plan. Gest charytatywny W ten sposĂłb Ĺźycie moĹźe rozkwitaÄ Notatki z rozmowy z grupÄ studentĂłw zaangaĹźowanych w âgest charytatywnyâ, ktĂłry wychowuje do odkrywania samych siebie i rzeczywistoĹci (Mediolan, 12 marca 2018). JuliĂĄn CarrĂłn. Jak powiedzieliĹmy, dzisiaj pracujemy nad âgestem charytatywnymâ. Ĺwiadectwa, ktĂłre nadeszĹy, pokazujÄ , Ĺźe chodzi o gest sprawiajÄ cy, Ĺźe wielu z was rozkwita. Czasem ktoĹ wyraĹźa przeĹźywane przez siebie doĹwiadczenie z siĹÄ , ktĂłra moĹźe byÄ uĹźyteczna dla wszystkich.
Anna. W ramach gestu charytatywnego chodzÄ raz w tygodniu rano do bezdomnych, by podawaÄ im Ĺniadanie. PierwszÄ rzeczÄ , jakÄ zauwaĹźam, jest to, Ĺźe gest ten wciÄ Ĺź mnie zmienia, nigdy nie zdarza siÄ tak, Ĺźebym wyszĹa stamtÄ d taka sama, jak weszĹam. W tej kwestii zasadniczym narzÄdziem jest dla mnie tekst Sens gestu charytatywnego (L. Giussani, http://www.cl.opoka.org.pl/aktualnosci/carita.pdf), ktĂłry czytamy przed rozpoczÄciem gestu, poniewaĹź potrafi nazwaÄ to, co wydarza siÄ w ciÄ gu tej godziny. Drugi mĂłj wniosek jest taki, Ĺźe w ciÄ gu godziny gestu jestem obecna w teraĹşniejszoĹci jak maĹo kiedy w ciÄ gu caĹego tygodnia. Kiedy jestem tam, by podawaÄ Ĺniadanie, jestem caĹa w napiÄciu nastawiona na to, by odpowiadaÄ na potrzeby, jakie tam sÄ , od podania cukru po zmywanie naczyĹ. Bycie tak ĹwiadomÄ tego, co siÄ wydarza, pozwala mi cieszyÄ siÄ bardziej wszystkim, i sprawia, Ĺźe jestem bardziej uwaĹźna. Bardziej kocham to, co jest, jestem bardziej dyspozycyjna na przyjÄcie wszystkiego, odkrywam, Ĺźe bycie takÄ odpowiada mi nieskoĹczenie. W tym miejscu przeĹźywam tÄ âmoĹźliwÄ do zweryfikowaniaâ odmiennoĹÄ, o ktĂłrej mĂłwi tekst SzkoĹy WspĂłlnoty. UdziaĹ w geĹcie charytatywnym pomaga mi lepiej rozumieÄ potrzeby wszystkich ludzi, ktĂłrych spotykam. Pewnego ranka jeden z bezdomnych przyniĂłsĹ mi wycinek z gazety ze zdjÄciem jakiejĹ dziewczyny. PodarowaĹ mi go, mĂłwiÄ c, Ĺźe jego zdaniem jestem do niej podobna. Bardzo wzruszyĹ mnie ten gest, poniewaĹź ja robiÄ to samo w mojej relacji z Jezusem: w tym wszystkim, co robiÄ, we wszystkich obliczach, ktĂłre spotykam, poszukujÄ rysĂłw Tego, ktĂłry mnie kocha i daje mi wszystko, poniewaĹź potrzebujÄ tego dobra. CarrĂłn. ZdumiewajÄ ce jest to, Ĺźe osoba uczestniczy w pewnym geĹcie i moĹźe powiedzieÄ: âNigdy nie zdarza siÄ tak, Ĺźebym wyszĹa stamtÄ d taka sama, jak weszĹamâ. Kto nie byĹby zainteresowany udziaĹem w geĹcie, poprzez ktĂłry moĹźe zdarzyÄ siÄ coĹ, co moĹźe zmieniÄ sposĂłb, w jaki pojmujemy siebie, w jaki Ĺźyjemy? Kiedy ksiÄ dz Giussani zapraszaĹ nas â ze wzglÄdu na wychowanie nas samych â do podejmowania tego gestu, wyznaczyĹ drogÄ, dziÄki ktĂłrej moĹźna zobaczyÄ, w jaki sposĂłb wydarza siÄ to, o czym opowiedziaĹa juĹź nasza przyjaciĂłĹka: stawanie siÄ wciÄ Ĺź coraz bardziej obecnym w teraĹşniejszoĹci, czyli to, czego pragniemy, zamiast znajdowaÄ siÄ w teraĹşniejszoĹci, czekajÄ c, aĹź siÄ skoĹczy, by potem zaczÄ Ä ĹźyÄ, jak robimy to wiele razy. UdziaĹ w tym geĹcie, mĂłwiĹa nasza przyjaciĂłĹka, âsprawia, Ĺźe bardziej cieszÄ siÄ wszystkim, sprawia, Ĺźe jestem bardziej uwaĹźnaâ na to, co siÄ wydarza. Przeczytam teraz kilka fragmentĂłw wypowiedzi dziewczyny, ktĂłra nie mogĹa tu przyjĹÄ, poniewaĹź mieszka daleko stÄ d. Chiara pisze: âStudiujÄ pedagogikÄ w Katanii. BiorÄ udziaĹ w tym samym geĹcie charytatywnym od siedmiu juĹź lat, to znaczy od kiedy spotkaĹam Ruch w liceum; co wiÄcej, to wĹaĹnie gest charytatywny pokazaĹ mi naturÄ i piÄkno tego, co spotkaĹam. Gest charytatywny jakby ÂŤzmonopolizowaĹÂť caĹe moje Ĺźycie i moje decyzje, poczÄ wszy od decyzji zwiÄ zanej ze studiami: otóş pragnÄĹam, by nowoĹÄ w relacji z drugim czĹowiekiem znajdowaĹa siÄ rĂłwnieĹź w centrum mojej pracy. OstatniÄ okolicznoĹciÄ , dziÄki ktĂłrej odkryĹam rzeczywistÄ wartoĹÄ gestu charytatywnego, byĹa, paradoksalnie, okolicznoĹÄ wyborĂłw, zwĹaszcza dyskusja z jednym z moich braci. OskarĹźaĹ mnie on, Ĺźe jestem bezuĹźyteczna dla spoĹeczeĹstwa, poniewaĹź nie potrafiĹam wskazaÄ partii, na ktĂłrÄ bÄdÄ gĹosowaÄ. Otrzymawszy cios, jakby we wĹasnej obronie, to ja zaczÄĹam go oskarĹźaÄ, poniewaĹź leĹźaĹ sobie wygodnie na kanapie i zrzucaĹ na innych rozwiÄ zanie kaĹźdego problemu. Po zakoĹczeniu dyskusji, ĹźaĹowaĹam, Ĺźe go zganiĹam, poniewaĹź tak naprawdÄ dynamika, ktĂłra w nim zwyciÄĹźa, jest dogĹÄbnie ludzka: kaĹźdy podejmuje dziaĹania tylko i wyĹÄ cznie w osobistym interesie. Ja takĹźe w gruncie rzeczy dziaĹam tylko ze wzglÄdu na pewnÄ korzyĹÄ, niewaĹźne czy materialnÄ , czy duchowÄ . MoĹźna dziaĹaÄ na rzecz drugiego czĹowieka, a nie jedynie z myĹlÄ o sobie, tylko jeĹli siÄ uznaje, Ĺźe drugi czĹowiek jest dobrem. To wĹaĹnie z tej perspektywy gest charytatywny w tych latach byĹ dla mnie najwiÄkszÄ ÂŤszkoĹÄ politykiÂť, jeĹli tak moĹźna go nazwaÄ: nie tylko dlatego, Ĺźe jest prĂłbÄ odpowiedzi na potrzebÄ, ale poniewaĹź od osĂłb spotkanych w tych latach otrzymaĹam wiÄcej, niĹź im daĹam, i w ten sposĂłb odkryĹam, Ĺźe drugi czĹowiek jest dobrem dla mojego Ĺźyciaâ. W dyskusji z bratem widaÄ dwa sposoby pojmowania polityki: czy chodzi tylko o wskazanie partii, czy teĹź o zainteresowanie polis, zainteresowanie dobrem wspĂłlnym, zainteresowanie potrzebÄ innych. Brat oskarĹźa jÄ , Ĺźe nie wskazaĹa stronnictwa, ale robi to z balkonu! SÄ to dwie postawy wobec polityki. WĂłwczas problem polega na tym, Ĺźeby odkryÄ, co moĹźe skĹoniÄ czĹowieka do podniesienia siÄ z fotela, aby mĂłgĹ zaangaĹźowaÄ siÄ jako protagonista w odpowiedĹş na potrzebÄ. Trzeba, jak zaĹwiadczyĹa nam o tym nasza przyjaciĂłĹka, by wziÄ Ĺ udziaĹ w czymĹ, co jest prawdziwÄ âszkoĹÄ politykiâ, to znaczy zainteresowania polis, dobrem wspĂłlnym, drugim czĹowiekiem i jego potrzebÄ . To wĹaĹnie w to wychowanie staramy siÄ angaĹźowaÄ poprzez gest charytatywny.
Tommaso. W tych ostatnich latach odkryĹem, Ĺźe gest charytatywny nie jest gestem oderwanym od reszty mojego Ĺźycia, ale warunkuje do koĹca kaĹźdy jego aspekt. Kiedy zaczynaĹem, byĹem jeszcze w liceum. ByĹa tam nauczycielka, ktĂłra za kaĹźdym razem przypominaĹa nam, Ĺźe chodziliĹmy tam, by nauczyÄ siÄ kochaÄ tak, jak kocha Jezus. Mniej wiÄcej przez rok miaĹem na uwadze to zdanie, nie rozumiejÄ c jego sensu, myĹlÄ c, Ĺźe byĹ to jeden z klasycznych frazesĂłw. DopĂłki, za sprawÄ okolicznoĹci Ĺźycia, nie zaczÄĹo mi zaleĹźeÄ na dobru pewnej osoby, ktĂłra traktowaĹa mnie Ĺşle; nie zĹoĹciĹem siÄ na niÄ , mimo Ĺźe odpychaĹa mnie od siebie na wszystkie moĹźliwe sposoby. Wtedy zrozumiaĹem, co znaczy wypowiedzieÄ to zdanie. Kiedy idÄ na gest charytatywny, stajÄ wobec osĂłb, ktĂłre byÄ moĹźe mnie nie znoszÄ albo ktĂłrych ja sam nie znoszÄ; otóş to nie ja decydujÄ, komu mam pomĂłc w nauce tego popoĹudnia: mogÄ tylko zdecydowaÄ, czy to zaakceptowaÄ czy nie. To nasuwa mi pewien przykĹad, ktĂłry pozwala zrozumieÄ, dlaczego twierdzÄ, Ĺźe gest charytatywny warunkuje kaĹźdy aspekt mojego Ĺźycia. Dotyczy on trwajÄ cej sesji egzaminacyjnej. UczyĹem siÄ z jednym z przyjaciĂłĹ, mimo Ĺźe nie za bardzo lubiÄ uczyÄ siÄ z innymi, a przede wszystkim wtedy, gdy mam nóş na gardle, poniewaĹź w ten sposĂłb tracÄ tylko czas. Rok temu w pewnym momencie staraĹbym siÄ znaleĹşÄ wymĂłwkÄ, Ĺźeby siÄ wycofaÄ i mieÄ czas na naukÄ w pojedynkÄ. Tym razem natomiast zostaĹem do koĹca, nie zawsze z lekkim sercem, poniewaĹź rzeczywiĹcie miaĹem nóş na gardle. ZadaĹem sobie pytanie, dlaczego tak jest. A powĂłd byĹ dla mnie oczywisty. Od dwĂłch lat gest charytatywny nie jest gestem piÄknym âsam w sobieâ: kaĹźdego tygodnia, podczas zajÄÄ w Ĺwietlicy Martinengo, spotykam mĹodzieĹź, ktĂłra nie ma Ĺźadnej ochoty na naukÄ ani teĹź na przebywanie ze mnÄ , z ktĂłrÄ nie zawsze tworzÄ siÄ relacje; z niektĂłrymi tak siÄ dzieje, ale po wielu usiĹowaniach i dĹugich miesiÄ cach. Nie mogÄ jednak stamtÄ d uciec, jestem âzmuszonyâ na nich patrzeÄ i wciÄ Ĺź znajdowaÄ nowe sposoby zbliĹźania siÄ do nich i ich potrzeb. Dlatego teĹź gest charytatywny jest dla mnie szkoĹÄ , w ktĂłrej uczÄ siÄ nowego sposobu przeĹźywania kaĹźdej rzeczy, takĹźe nauki â ktĂłra staĹa siÄ bardziej owocna â ktĂłra pozwala mi przeĹźywaÄ relacje w prawdziwszy sposĂłb, od relacji z rodzinÄ po relacjÄ z niesympatycznym kolegÄ z roku. UznajÄ, Ĺźe potrzebujÄ ĹźyÄ w ten sposĂłb. Jest to uznanie wypĹywajÄ ce z dwĂłch czynnikĂłw: z mojego Ĺźyciowego doĹwiadczenia oraz z konfrontacji z innymi osobami, ktĂłre sÄ dalej ode mnie â na poczÄ tku nauczycielka, o ktĂłrej mĂłwiĹem, a teraz inne osoby. Po drugie, zasadnicze byĹy dwa inne elementy: ksiÄ Ĺźeczka Sens gestu charytatywnego, nieodzowny przewodnik, oraz wiernoĹÄ gestowi charytatywnemu, ktĂłra rodzi siÄ zarĂłwno z zaufania temu, kto proponuje mi ten gest, jak i z zainteresowania tÄ propozycjÄ . CarrĂłn. Dlaczego wymieniasz te dwa elementy? Jak odkryĹeĹ wartoĹÄ ksiÄ Ĺźeczki dla przeĹźywania gestu? Tommaso. Przez dĹugi czas nie rozumiaĹem pawie nic, na poczÄ tku wrÄcz wydawaĹa mi siÄ ona czymĹ âcl-owskimâ, formalnym; stopniowo zaczÄ Ĺem rozumieÄ, Ĺźe to, co jest napisane w ksiÄ Ĺźeczce, jest prawdziwe: nie daĹo siÄ opisaÄ lepiej przeĹźywanego przeze mnie doĹwiadczenia. CarrĂłn. A wiernoĹÄ? Jakie znaczenie ma dla ciebie wiernoĹÄ? Tommaso. ChociaĹźby to, Ĺźe chodziĹem tam zawsze, nie odpuszczajÄ c sobie nigdy; nastÄpnie zmiana sposobu bycia w rodzinie, na przykĹad. CarrĂłn. SpĂłjrzmy na to, czego Ĺwiadectwo daje nam Tommaso. Kto nie chciaĹby podejmowaÄ gestu, ktĂłry, jak powiedziaĹ, wpĹywa, warunkuje, odnawia, sprawia, Ĺźe naprawdÄ rozkwita kaĹźdy aspekt Ĺźycia? Nie jest to gest oderwany od reszty, ale jest tym, co wypeĹnia ĹwiatĹem inne aspekty Ĺźycia. Kiedy komuĹ przytrafia siÄ podobna rzecz, jest to dobro dla nas wszystkich. Pod dwoma warunkami. Po pierwsze, nie wolno przeĹźywaÄ tego gestu, jak to siÄ czÄsto dzisiaj zdarza, po prostu jako odpowiedzi na potrzebÄ, jak gdyby byĹo siÄ w jakiejĹ organizacji poĹźytku publicznego, ale zgodnie z proponowanym wzorcem. KaĹźdy musi go odkryÄ, stopniowo, tak jak on odkryĹ go przy pomocy ksiÄ Ĺźeczki Sens gestu charytatywnego. Wiele osĂłb dzisiaj jest wolontariuszami, ale ile z nich moĹźe powiedzieÄ, Ĺźe ten gest warunkuje ich Ĺźycie? Nie jest to drugorzÄdny dodatek, rozumiecie? Dlatego ksiÄ dz Giussani chciaĹ, by gest byĹ prowadzony, jak powiedziaĹ nasz przyjaciel, opowiadajÄ c o nauczycielce. Przez jakiĹ czas, jak to byĹo w jego przypadku, moĹźna nie rozumieÄ, dlaczego â zaĹóşmy â nauczycielka prowadzi go, albo dlaczego nalegamy na bycie wiernym tej sugestii ksiÄdza Giussaniego; ale z czasem, jeĹli czĹowiek jest wierny â oto drugi element â rozumie to i odkrywa caĹÄ doniosĹoĹÄ gestu, ktĂłry podejmuje. Musimy wiÄc, tak jak zrobiĹ to Tommaso, daÄ sobie konieczny czas â to jest wiernoĹÄ â Ĺźeby mogĹa wyĹoniÄ siÄ caĹa obietnica, jakÄ gest taki jak gest charytatywny w sobie zawiera. JeĹli natomiast przeĹźywamy wszystko w wielkim poĹpiechu, jeĹli wolimy coĹ mechanicznego â wrzucamy monety do maszyny z napojami i wylatuje Coca-Cola â tracimy to, co najlepsze, to znaczy nie doĹwiadczamy. Trzeba daÄ sobie czas, aĹźeby gest, ktĂłry zgadzamy siÄ podjÄ Ä, ukazaĹ caĹÄ swojÄ zdolnoĹÄ przemiany i wpĹywania na Ĺźycie. W uczestnictwie w geĹcie waĹźne jest to, by nie utraciÄ dwĂłch przed chwilÄ wskazanych czynnikĂłw: przeĹźywaÄ go tak, jak wskazaĹ to ksiÄ dz Giussani, poniewaĹź w przeciwnym razie nie przynosi tego, o czym mĂłwimy, oraz z wiernoĹciÄ . Przeczytam innÄ wypowiedĹş, ktĂłra nadeszĹa z Reggio Calabrii. Santina pisze: âKilka lat temu przyjaciel zapytaĹ mnie, czy chciaĹabym podjÄ Ä gest charytatywny jako katechetka. Od razu odpowiedziaĹam ÂŤtakÂť, poniewaĹź mu ufam. Z czasem jednak ja sama musiaĹam podaÄ racje mojego ÂŤtakÂť, by przede wszystkim dalej tam byÄ. W ciÄ gu tych wszystkich lat jasne byĹo dla mnie to, Ĺźe gest charytatywny sĹuĹźy przede wszystkim mnie, i zauwaĹźyĹam, Ĺźe dokonaĹa siÄ we mnie przemianaâŚâ InteresujÄ ce jest to, Ĺźe wszyscy to podkreĹlacie: pierwsza âkorzyĹÄâ z gestu charytatywnego pĹynie dla tego, kto go podejmuje. W ten sposĂłb nie ma tylko tego, kto swoim autorytetem mĂłwi ci: âRĂłb toâ, ale ty sam masz okazjÄ zweryfikowaÄ w swoim doĹwiadczeniu, czy to, co ci mĂłwi, jest prawdziwe. Zdumiewa mnie zawsze to, Ĺźe Jezus wiÄ Ĺźe wezwanie do podÄ Ĺźania za Nim ze stokroÄ wiÄcej: âPĂłjdĹş za MnÄ , jeĹli chcesz ĹźyÄ; pĂłjdĹş za MnÄ , a bÄdziesz miaĹ stokroÄ wiÄcej juĹź tu, na ziemiâ. Nie mĂłwi: âChodĹş za MnÄ , poniewaĹź ja tak mĂłwiÄâ, nie, ale: âPĂłjdĹş za MnÄ , poniewaĹź obiecujÄ ci coĹ, co podÄ ĹźajÄ c za MnÄ , bÄdziesz mĂłgĹ zweryfikowaÄ w twoim Ĺźyciuâ. Co takiego? StokroÄ wiÄcej, przemianÄ, ktĂłrÄ moĹźesz zobaczyÄ, Ĺźe dokonuje siÄ takĹźe w tobie. StokroÄ wiÄcej to nie sukces, ktĂłry mogÄ odnieĹÄ w geĹcie charytatywnym na przykĹad; czasem, kiedy ktoĹ pracuje z osobami chorymi albo ktĂłre sÄ w jakimĹ stopniu niepeĹnosprawne, nie widaÄ Ĺźadnego sukcesu pojmowanego w zwyczajny sposĂłb. Prawdziwym sukcesem jest wzrost âjaâ, ktĂłry dostrzegasz w sobie, jest to intensywnoĹÄ Ĺźycia sto razy wiÄksza: w relacjach, w nauce, w sposobie, w jaki stawiasz czoĹa rzeczywistoĹci. Santina pisze dalej: âDokonaĹa siÄ we mnie przemiana, ktĂłra wydawaĹa mi siÄ niemoĹźliwaâ. DokonaĹa siÄ w niej przemiana, ktĂłra wczeĹniej wydawaĹa jej siÄ niemoĹźliwa. Uwaga, nie moĹźna zobaczyÄ tej przemiany, nie moĹźna zobaczyÄ stokroÄ wiÄcej, zanim czĹowiek siÄ nie zaangaĹźuje: widzi jÄ tylko wtedy, gdy podÄ Ĺźa za. Gdyby powiedziaĹ: âNie, ja chcÄ zobaczyÄ jÄ wczeĹniejâ, wĂłwczas nie zobaczyĹby jej nigdy, poniewaĹź chodzi o coĹ, co trzeba zweryfikowaÄ w swoim doĹwiadczeniu. Nasza przyjaciĂłĹka dodaje: âJeĹli spojrzÄ, jaka byĹam wczeĹniej i jaka jestem dzisiaj, nie mogÄ siÄ nie zdumiewaÄ. WczeĹniej tylko patrzyĹam, zrzucaĹam na innych, nie chciaĹam Ĺźadnej odpowiedzialnoĹci, tymczasem dzisiaj jestem protagonistkÄ i w moim Ĺźyciu wszystko siÄ zmieniĹo, poniewaĹź angaĹźujÄ c siÄ i lgnÄ c do propozycji, mogĹam stwierdziÄ, Ĺźe nie wszystko jest owocem mojej brawury albo mojej performance. Poprzez moje ÂŤtakÂť KtoĹ zmienia w pierwszej kolejnoĹci mnie, a takĹźe rzeczy, nie pozwalajÄ c mi niczego utraciÄ. Kim jesteĹ Ty, ktĂłry poszukujesz mnie zawsze, bym wzrastaĹa, Ty, ktĂłry nigdy siÄ mnÄ nie mÄczysz? Jestem wdziÄczna za to wszystko, poniewaĹź zrozumiaĹam, Ĺźe nie mogÄ zatrzymaÄ siÄ na tym, co mam w gĹowie, przede wszystkim w chwilach trudu, kiedy wydaje mi siÄ, Ĺźe nie dam rady, poniewaĹź tak naprawdÄ jest KtoĹ, kto poprzez moje ÂŤtakÂť przychodzi, by mnie pochwyciÄ i uczyniÄ wszystko nowymâ. Jak to moĹźliwe, Ĺźe gdy sĹucha siÄ Ĺwiadectwa takiego jak to, nie rodzi siÄ w nas ciekawoĹÄ, pragnienie dokonania tej samej weryfikacji, zobaczenia, w jaki sposĂłb zmienia siÄ Ĺźycie, gdy podÄ Ĺźa siÄ za kimĹ? W naszej kulturze, jak mĂłwi ksiÄ dz Giussani, nie do pomyĹlenia staĹo siÄ, Ĺźeby za sprawÄ podÄ Ĺźania za kimĹ moje Ĺźycie mogĹo siÄ zmieniÄ, Ĺźebym mĂłgĹ zrozumieÄ i siÄ zmieniÄ. Tymczasem ta dziewczyna pokazuje wĹaĹnie to, Ĺźe tylko podÄ ĹźajÄ c za kimĹ, ona siÄ zmienia, staje siÄ protagonistkÄ swoich dni i lepiej rozumie, czym jest Ĺźycie. Niech ten, kto nie chce straciÄ tej okazji, podejmie decyzjÄ.
Federica. Od trzech lat podejmujÄ gest charytatywny w Precotto, dzielnicy Mediolanu. Chodzi o pomoc w nauce dzieciom z gimnazjum. Pierwszego roku â przyznajÄ â byĹ to bardzo powierzchowny gest; racjÄ mojego chodzenia tam byĹa moĹźliwoĹÄ poznania kogoĹ z moich kolegĂłw, zwaĹźywszy Ĺźe dopiero co rozpoczÄĹam studia na Uniwersytecie Katolickim. Moja postawa w stosunku do gestu charytatywnego zmieniĹa siÄ, kiedy jedna z moich przyjaciĂłĹek poprosiĹa mnie, bym zajÄĹa jej miejsce i zostaĹa osobÄ bÄdÄ cÄ odniesieniem dla jednej ze zmian oraz abym zaprosiĹa nowych studentĂłw z pierwszego roku do podjÄcia wspĂłlnie gestu charytatywnego. To âzmusiĹoâ mnie do potraktowania na powaĹźnie, ze wzglÄdu na samÄ siebie, tego gestu, w przeciwnym razie nie mogĹabym go nikomu proponowaÄ. KsiÄ dz Pino pewnego razu powiedziaĹ nam, Ĺźe gest charytatywny jest byÄ moĹźe najbardziej wychowawczym gestem z tych, ktĂłre podejmujemy, i Ĺźe jest jak Ferrari: jeĹli chcÄ mieÄ Ferrari, chcÄ, Ĺźeby byĹo piÄkne w caĹoĹci, a nie bez jednego lusterka albo z zepsutÄ szybÄ . Gest charytatywny jest nam proponowany jako kompletny gest: nie wybiera siÄ tego czy tamtego aspektu, przychodzi siÄ punktualnie i siÄ go nie opuszcza, poniewaĹź opuszczanie albo chodzenie wtedy, gdy ma siÄ na to ochotÄ, jest budowaniem gestu charytatywnego wedĹug wĹasnego upodobania, a wĂłwczas lepiej go nie podejmowaÄ, Ĺźeby nie traciÄ czasu. ZaufaĹam i sprĂłbowaĹam potraktowaÄ na powaĹźnie propozycjÄ. Stopniowo, po trzech latach, zaczynam rozpoznawaÄ, jakÄ doniosĹoĹÄ w stosunku do mojej osoby zaczyna mieÄ ten gest bardziej niĹź inne, a zauwaĹźyĹam to podczas dopiero co zakoĹczonej sesji egzaminacyjnej. Wszystkie egzaminy miaĹam w ĹrodÄ, a we wtorek po poĹudniu chodzÄ zawsze na gest charytatywny. KaĹźdego tygodnia nie byĹo niczym oczywistym âstracenieâ popoĹudnia nauki przed egzaminem, zwĹaszcza w okresie, gdy gest charytatywny byĹ nieco mÄczÄ cy, nie miaĹam ochoty tam pĂłjĹÄ, a dzieci, ktĂłrymi siÄ zajmowaĹam, maĹo rozumiaĹy. OdbyĹam dwie pogawÄdki z mojÄ przyjaciĂłĹkÄ SofiÄ . Obydwie zastanawiaĹyĹmy siÄ nad opuszczeniem tego dnia gestu charytatywnego, by uczyÄ siÄ do egzaminu majÄ cego odbyÄ siÄ nastÄpnego dnia. Ale rozmowa powoli zeszĹa na prawdziwe pytanie: co takiego jest dla nas waĹźne w Ĺźyciu? Czy interesuje nas to, byĹmy to my decydowaĹy o czasie, jaki mamy, a nastÄpnie o tym, Ĺźe jedynÄ perspektywÄ dnia jest nauka, by wypaĹÄ dobrze na egzaminie, czy teĹź jest dla nas waĹźne coĹ innego? Dlaczego zdecydowaĹyĹmy siÄ podjÄ Ä gest charytatywny w tym roku? Co takiego odkrywamy takĹźe w trudzie przylgniÄcia do bycia wiernymi tej propozycji? Sprawa przesunÄĹa siÄ z kwestii: âCo robimy? Co jest opĹacalne dla moich studiĂłw?â na: âCo jest dla mnie waĹźne dzisiaj? Co takiego mogÄ odkryÄ i odkrywam w geĹcie charytatywnym?â. RozstaĹyĹmy siÄ, nie majÄ c Ĺźadnej wÄ tpliwoĹci, nie dlatego, Ĺźe moralistycznie wĹaĹciwÄ rzeczÄ byĹo pĂłjĹcie na gest charytatywny â âgestu charytatywnego siÄ nie opuszczaâ â ale poniewaĹź dla mnie pĂłjĹcie tam jest przede wszystkim zadaniem sobie ponownie pytania o to, co takiego naprawdÄ interesuje mnie w Ĺźyciu, a o czym ja codziennie zapominam. Sens gestu charytatywnego wĹaĹnie w tamten wtorek stanÄ Ĺ nam ponownie przed oczami i przed sercem, poniewaĹź w krĂłtkim paragrafie Konsekwencje II czytamy: âChodzi o odkrycie faktu, iĹź wĹaĹnie dlatego, Ĺźe ich kochamy, to nie my czynimy ich szczÄĹliwymi; i Ĺźe nawet najdoskonalsze spoĹeczeĹstwo, nawet najmÄ drzejszy organizm spoĹeczny o najlepszym ustawodawstwie, nawet najwiÄksze bogactwo, doskonaĹe zdrowie, najczystsza piÄknoĹÄ czy najbardziej rozwiniÄta cywilizacja nie bÄdÄ nigdy w stanie uczyniÄ ich szczÄĹliwymi. Tylko KtoĹ Inny moĹźe ich usatysfakcjonowaÄ. Kto jest racjÄ wszystkiego? Kto wszystko stworzyĹ? BĂłg. WĂłwczas Jezus nie jest dla mnie tylko tym, kto gĹosi mi najprawdziwsze sĹowo, kto wyjaĹnia mi prawo rzÄ dzÄ ce mojÄ rzeczywistoĹciÄ , nie jest tylko ĹwiatĹem dla mojego umysĹu: odkrywam, Ĺźe Chrystus jest sensem mojego Ĺźycia. PrzepiÄkne jest Ĺwiadectwo kogoĹ, kto doĹwiadczyĹ tej wartoĹci: ÂŤJa podejmujÄ nadal gest charytatywny, poniewaĹź caĹe moje i ich cierpienia majÄ sensÂť. JeĹźeli pokĹada siÄ nadziejÄ w Chrystusie, wszystko ma sens. Tym sensem jest wĹaĹnie Chrystus. Ostatecznie odkrywam to w Ĺrodowisku, w ktĂłrym podejmujÄ gest charytatywny, wĹaĹnie poprzez kraĹcowÄ bezradnoĹÄ mojej miĹoĹci: jest to doĹwiadczenie, w ktĂłrym rozum zagĹÄbia siÄ w mÄ droĹÄ, w prawdziwÄ kulturÄâ. Po powrocie do domu razem z SofiÄ zabraĹyĹmy siÄ do nauki i uczyĹyĹmy siÄ do późnego wieczora, nie tracÄ c ani sekundy. PomijajÄ c fakt, Ĺźe egzamin poszedĹ nam dobrze, byĹam bardzo zadowolona z tego, jak siÄ uczyĹam. I zastanawiajÄ c siÄ nad tym ponownie, wciÄ Ĺź coraz bardziej wzrasta moja miĹoĹÄ do gestu charytatywnego, poniewaĹź widzÄ, Ĺźe ĹciĹle wiÄ Ĺźe siÄ z moim Ĺźyciem, z pozostaĹymi dniami tygodnia, pomaga mi organizowaÄ czas, naukÄ, pozwala mi odkrywaÄ, Ĺźe tak naprawdÄ czas nie naleĹźy do mnie, a nauka nie idzie mi dobrze dlatego, Ĺźe rezygnujÄ w Ĺźyciu z róşnych rzeczy: co wiÄcej, wĹaĹnie dlatego, Ĺźe angaĹźujÄ siÄ w pewne sprawy, mogÄ potem ponownie zabraÄ siÄ do nauki z nowÄ perspektywÄ , ktĂłrÄ nie jest tylko zdanie egzaminu. Co jest dla mnie waĹźne? Odkrycie, Ĺźe Chrystus jest sensem mojego Ĺźycia, przekonanie siÄ, czy jest to prawdziwe nie tylko w geĹcie charytatywnym, ale w mojej relacji z moimi rodzicami, w moim egzaminie, w relacji z moim chĹopakiem oraz w mieszkaniu, ktĂłre wynajmujÄ. ChodzÄ c na gest charytatywny, uczÄ siÄ powoli kochaÄ drugiego czĹowieka tylko dlatego, Ĺźe on jest: nie dlatego, Ĺźe poprawia mi humor albo jest sympatyczny, albo odrabia dobrze lekcje, ale poniewaĹź istnieje. I tego wĹaĹnie pragnÄ w stosunku do wszystkich. Wydaje mi siÄ to zbyt zasadnicze dla mojego wzrostu, aĹźebym opuszczaĹa gest charytatywny, nawet jeĹli jest w dniu poprzedzajÄ cym egzamin. WciÄ Ĺź nie rozumiem wszystkiego, ale mam wiele maĹych intuicji, odpowiedzi i nowych pytaĹ, ktĂłre pozwalajÄ mi dalej wiÄ zaÄ nadzieje z tym miejscem. CarrĂłn. KaĹźdy oferuje nam elementy, ktĂłrych nie moĹźna straciÄ. Federica podkreĹla zasadniczÄ rzecz, jakÄ jest kompletnoĹÄ gestu: âNie wybiera siÄ, przychodzi siÄ punktualnie i siÄ nie opuszczaâ. Jest to inny sposĂłb potwierdzenia dwĂłch czynnikĂłw, o ktĂłrych mĂłwiliĹmy wczeĹniej: koniecznoĹci przyĹÄ czania siÄ do inicjatywy w takiej postaci, w jakiej zostaje nam zaproponowana, oraz wiernoĹci. Gest charytatywny ma moc zmieniÄ Ĺźycie pod warunkiem, Ĺźe przeĹźywamy go w taki sposĂłb, w jaki zostaje nam zaproponowany. Ona juĹź zaczyna widzieÄ, jak powiedziaĹa, Ĺźe âten gest bardziej niĹź inneâ jest decydujÄ cy dla tego, by zmieniÄ caĹÄ resztÄ. CiekawÄ rzeczÄ jest takĹźe zobaczenie, w jaki sposĂłb zaproszenie do wiernoĹci zmusiĹo jÄ do zadania sobie pytania: âCo takiego jest dla mnie waĹźne w Ĺźyciu?â. To pytanie musiaĹo siÄ pojawiÄ w pewnym momencie, w obliczu egzaminu, ktĂłry miaĹa mieÄ nastÄpnego dnia: samo Ĺźycie nie oszczÄdza jej tego pytania. Kwestia wiernoĹci jest zasadnicza, poniewaĹź zmusza ciÄ, chcÄ c nie chcÄ c, do zadawania sobie pytaĹ i podejmowania decyzji. CiekawÄ rzeczÄ jest nastÄpnie weryfikacja, czy przylgniÄcie wiÄ Ĺźe siÄ z rezygnacjÄ z nauki, czy teĹź jest tym, co potÄguje pragnienie uczenia siÄ oraz dobrego wykorzystania czasu. W przeciwnym razie lepiej, Ĺźebym sobie odpuĹciĹ, jeĹli robiÄ za wspaniaĹego chrzeĹcijanina, ale siÄ nie uczÄ. Nie, ona odkrywa, Ĺźe gest charytatywny ĹÄ czy siÄ ĹciĹle z Ĺźyciem, a wiÄc zaczyna dostrzegaÄ zwiÄ zek miÄdzy gestem charytatywnym a naukÄ , uĹwiadamia sobie, Ĺźe gest charytatywny nie sĹuĹźy rezygnacji z nauki, ale pomaga jej inaczej przeĹźywaÄ naukÄ oraz dostrzegaÄ sposĂłb wykorzystania czasu, o ktĂłrym wczeĹniej nawet jej siÄ nie ĹniĹo.
Anna. ChodzÄ na gest charytatywny do Bresso, gdzie znajduje siÄ Ĺwietlica dla dzieci i mĹodzieĹźy ze szkoĹy podstawowej i Ĺredniej. Dwa fakty, ktĂłre miaĹy miejsce w ostatnich miesiÄ cach, sÄ drogie mojemu sercu. Pierwszy wydarzyĹ siÄ podczas dyĹźuru, w czasie ktĂłrego uczyĹam siÄ z trĂłjkÄ dzieci ze szkoĹy podstawowej. Jedno z nich jest ChiĹczykiem; byĹo bardzo leniwe, nie odpowiadaĹo mi, w Ĺźaden sposĂłb nie udawaĹo mi siÄ wydobyÄ z niego ani jednego sĹowa, a gdy mi odpowiadaĹo, mĂłwiĹo o przypadkowych rzeczach. ZaczÄĹam siÄ wkurzaÄ: prĂłbowaĹam na róşne sposoby, przy pomocy róşnych strategii, ale nie znajdowaĹam Ĺźadnego punktu zaczepienia, by do niego dotrzeÄ i skĹoniÄ do odrabiania zadaĹ. MiaĹam przed sobÄ mur. Dwoje pozostaĹych dzieci natomiast odrabiaĹo swoje zadania i pytaĹo mnie o tysiÄ ce rzeczy, miaĹo takĹźe wiele pytaĹ zadawanych z ciekawoĹci. W pewnym momencie, wykoĹczona, w obliczu oczywistoĹci mojej niemocy w stosunku do niego, patrzÄ c na pozostaĹÄ dwĂłjkÄ, powiedziaĹam sobie: âJakĹźe pragnÄ, by ta rzeczywistoĹÄ dotarĹa do ciebie, byĹ cieszyĹ siÄ wszystkim tak jak pozostaĹa dwĂłjka!â, przekonana, Ĺźe nie uda mi siÄ do niego dotrzeÄ, ale Ĺźe musi siÄ wydarzyÄ coĹ dla niego. Jedyne, co mogĹam zrobiÄ, to byÄ z pozostaĹÄ dwĂłjkÄ , ktĂłra mnie wzywaĹa. ZaczÄĹam zajmowaÄ siÄ dwojgiem pozostaĹych dzieci, nie przejmujÄ c siÄ nim. Po jakimĹ czasie, pyta mnie: âCzy to jest dobrze?â, pokazujÄ c mi kartkÄ, na ktĂłrej zrobiĹ Äwiczenie. Wtedy zaczÄliĹmy znĂłw robiÄ razem zadania. Bardzo uderzyĹ mnie ten fakt z dwĂłch powodĂłw. Po pierwsze: czymĹ nowym jest dla mnie owo szczere pragnienie, by dotrzeÄ do drugiego czĹowieka. Pod koniec dyĹźuru mĂłwiĹam sobie: jakie to dziwne, jeszcze wczoraj to dziecko byĹo nikim, nie wiedziaĹam nawet o jego istnieniu, a przez chwilÄ zapragnÄĹam, by byĹo szczÄĹliwe. ZadaĹam sobie pytanie: czy jest to tylko naturalny impet? PowiedziaĹabym, Ĺźe nie, poniewaĹź o wiele czÄĹciej przewaĹźa raczej zdenerwowanie niĹź to pragnienie. A wiÄc co takiego mi siÄ przydarzyĹo, Ĺźe wzbudziĹo we mnie to pragnienie? Drugi powĂłd to to, Ĺźe wydarzyĹo siÄ coĹ â nie wiem nawet dobrze co â co je przebudziĹo, bo przecieĹź ja nie zrobiĹam nic. Podczas rekolekcji w listopadzie mĂłwiĹeĹ: âZdumiewa potÄga rzeczywistoĹci, kiedy pozwolimy, by przemawiaĹa ona do serca (âŚ). ZdumiewajÄ ce! JakÄ Ĺź zdolnoĹÄ przeobraĹźania codziennoĹci posiada rzeczywistoĹÄ!â. Drugi fakt miaĹ miejsce jakiĹ czas później. Pewnego popoĹudnia byĹam z trĂłjkÄ innych dzieci, ktĂłre na poczÄ tku byĹy bardzo grzeczne; nigdy nie przytrafiĹo mi siÄ coĹ podobnego, ale siedziaĹam tam z trĂłjkÄ tych dzieci i patrzyĹam, jak w ciszy zajmowaĹy siÄ swoimi rzeczami. W tamtej chwili poczuĹam siÄ niepotrzebna i zadaĹam sobie pytanie: co ja tu wĹaĹciwie robiÄ? Zaraz potem jednak moje pytanie zmieniĹo siÄ: czy moĹźe posiadaÄ wartoĹÄ takĹźe sam tylko fakt, Ĺźe tutaj jestem, Ĺźe jestem obecna? JedynÄ rzeczÄ , jakÄ im dajÄ w tej chwili, jest to, Ĺźe jestem tu z nimi. PrzypomniaĹam sobie punkt z tekstu o geĹcie charytatywnym, ktĂłry mĂłwi: âNajwyĹźszym prawem naszego bytu jest wspĂłĹdzielenie bytu innych, jest dzielenie siÄ sobÄ z innymiâ. To wĹaĹnie mi siÄ przydarzaĹo. DostrzegĹam, Ĺźe nawet samo moje bycie obecnÄ mogĹo byÄ przydatne, nie dlatego, Ĺźe coĹ robiĹam, ale poniewaĹź wspĂłĹdzieliĹam ich byt, dzieliĹam siÄ sobÄ . W tych dwĂłch epizodach zobaczyĹam, Ĺźe podczas gestu charytatywnego bardziej odkrywam prawdÄ o mnie. Coraz czÄĹciej zdarza mi siÄ, wobec spraw, ktĂłre siÄ wydarzajÄ â relacji z przyjaciĂłĹmi, nauki, relacji z rodzicami, siostrami, koleĹźankami z oddziaĹu â mĂłwiÄ: potrzebujÄ powrĂłciÄ do gestu charytatywnego. Im wyraĹşniej widzÄ obietnicÄ, ktĂłra siÄ tam znajduje, to znaczy im bardziej zaczynam widzieÄ, Ĺźe coĹ siÄ we mnie zmienia, tym bardziej uĹwiadamiam sobie, jak bardzo potrzebujÄ tego gestu dla mojego Ĺźycia. CarrĂłn. To jest zdumiewajÄ ce: przy caĹym trudzie, jaki opisaĹa, wielu momentĂłw, wĹaĹnie ze wzglÄdu na to, co siÄ w niej dokonuje, zapragnÄĹa nie utraciÄ gestu charytatywnego. JeĹli nie osiÄ gniemy tego poziomu, wczeĹniej czy później przestaniemy go podejmowaÄ. To kwestia czasu.
Margherita. Ja takĹźe chodzÄ na gest charytatywny do Martinengo, pomagam dzieciakom w nauce. JakiĹ czas temu miaĹam trudnoĹci z pewnÄ dziewczynkÄ . Dlatego tuĹź przed pĂłjĹciem tam spotkaĹam siÄ z jednÄ z zakonnic, ktĂłre prowadzÄ gest. PowiedziaĹa mi: âTak czy inaczej, nie wiesz, jak to siÄ dzieje, ale ona jest dla ciebie, a ty jesteĹ dla niejâ. To rzuciĹo nowe ĹwiatĹo na moje chodzenie do tego miejsca. W kolejnych tygodniach, w obliczu tych samych dziewczynek, majÄ c w gĹowie hipotezÄ, Ĺźe one sÄ dla mnie, a ja dla nich, zauwaĹźyĹam nastÄpujÄ cÄ rzecz: one do mnie nie naleĹźÄ i nie chodzÄ tam, by nad nimi zapanowaÄ. Tak samo ich potrzeby nie sÄ potrzebami, ktĂłre uwaĹźam, Ĺźe sÄ ich potrzebami, ale sÄ one dla mnie. To samo dzieje siÄ z dziewczynami, z ktĂłrymi mieszkam, albo z przyjaciĂłĹmi lub tymi, ktĂłrych widzÄ na uczelni: nie naleĹźÄ do mnie i to nie ja nad nimi panujÄ. Potrzeby innych ludzi, ktĂłrych czÄsto nawet do koĹca nie rozumiem, coraz czÄĹciej postrzegam jako drogÄ dla mnie. CarrĂłn. Zobaczmy, w jaki sposĂłb odkrycie tych rzeczy poprzez wykonywanie tak prostego gestu, jest kluczowe dla wszystkich relacji: z chĹopakiem, dziewczynÄ , przyjaciĂłĹmi, z innymi ludĹşmi. Kiedy nie rozumiesz, jaka jest potrzeba drugiego czĹowieka, chĹopaka albo dziewczyny, i sÄ dzisz, Ĺźe ty jesteĹ odpowiedziÄ , zaczyna siÄ wĹaĹnie tragedia. Wydaje siÄ to bĹahostkÄ , ale warto byĹoby podejmowaÄ gest charytatywny tylko po to, by siÄ tego nauczyÄ. Do 99 procent kĹĂłtni dochodzi dlatego, Ĺźe ludzie tego nie rozumiejÄ : wyrzucasz drugiemu czĹowiekowi, Ĺźe nie daje ci tego, czego nie moĹźe ci daÄ, poniewaĹź twoje pragnienie jest nieskoĹczenie wiÄksze od niej albo od niego. Drugi czĹowiek jest jak kropla, ktĂłra nigdy nie bÄdzie mogĹa wypeĹniÄ szklanki. A tego nie odkrywa siÄ tylko dlatego, Ĺźe powtarza siÄ wĹaĹciwe zdanie, ale poniewaĹź ĹcierajÄ c siÄ raz po raz z potrzebÄ drugiego czĹowieka, zaczyna siÄ patrzeÄ na drugiego czĹowieka ze wzglÄdu na jego prawdziwÄ potrzebÄ i zaczyna siÄ postrzegaÄ w ten sam sposĂłb swojÄ potrzebÄ. JakĹźe wszystko byĹoby bardziej ludzkie, gdybyĹmy naprawdÄ zrozumieli te rzeczy!
Paolo. Nauczenie siÄ darmowoĹci w relacjach jest byÄ moĹźe najwiÄkszÄ rzeczÄ , jaka mi siÄ przydarzyĹa podczas chodzenia na gest charytatywny. Pewnego popoĹudnia pilnowaĹem przy nauce dziewczynkÄ, z ktĂłrÄ miaĹem juĹź do czynienia od jakiegoĹ czasu i ktĂłra mnie nawet polubiĹa. Tamtego dnia nie chciaĹa nic zrobiÄ. PrĂłbowaĹem jÄ zachÄciÄ: âDalej, dasz radÄ!â. Nic. WĂłwczas wykorzystaĹem plan âbâ: zaprowadziĹem jÄ do zakonnicy, co zazwyczaj skutkuje. Ale nic. ZnalazĹem siÄ wobec dwĂłch moĹźliwych postaw: mogĹem dalej nalegaÄ, forsujÄ c to, co miaĹem w gĹowie, to znaczy myĹleÄ, Ĺźe wiem, co jest dla niej dobre i czego potrzebuje, albo teĹź pokochaÄ punkt drogi, do ktĂłrego dotarĹa. Ta alternatywa dla mnie byĹa zasadnicza w relacjach. Od dwĂłch lat jestem ze swojÄ dziewczynÄ i kiedy ja zaczÄ Ĺem coraz bardziej przywiÄ zywaÄ siÄ do Ruchu, ona zaczÄĹa siÄ oddalaÄ, wreszcie rzuciĹa wszystko: Ruch, KoĹcióŠitd. ByĹo to dla mnie bardzo trudne, a takĹźe bolesne. Na poczÄ tku chciaĹem jÄ przymuszaÄ: âDalej, chodĹş na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, wiem, Ĺźe tego potrzebujeszâ. I tak byĹo przez wiele miesiÄcy, w czasie ktĂłrych ona nie czuĹa siÄ ogarniana spojrzeniem. Ja sam dostrzegaĹem jednak, Ĺźe coĹ siÄ nie zgadza. Pewnego dnia zabraĹem jÄ ze sobÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty: dla mnie to spotkanie byĹo przepiÄkne, ale kiedy odprowadziĹem jÄ do domu, ona byĹa smutna. WĂłwczas ponownie stanÄ Ĺem wobec owej alternatywy i powiedziaĹem jej: âProszÄ ciÄ, nie przychodĹş juĹź wiÄcej na Ĺźaden z tych gestĂłw, jeĹli idziesz tylko dlatego, Ĺźe ja na to nalegam!â. ZaczÄ Ĺem jÄ kochaÄ ze wzglÄdu na punkt drogi, do ktĂłrego dotarĹa. Ta rzecz sprawiĹa, Ĺźe wszystko zaczÄĹo siÄ na nowo i kto wie, jak zakoĹczyĹaby siÄ ta relacja, gdyby nie ten krok. To jest najpiÄkniejsze spojrzenie, jakie mogÄ mieÄ na innych ludzi, a mogÄ je mieÄ tylko dlatego, Ĺźe wĹaĹnie takie spojrzenie otrzymujÄ w moim Ĺźyciu. Kiedy w Sensie gestu charytatywnego jest napisane: âPodejmujemy gest charytatywny, Ĺźeby uczyÄ siÄ ĹźyÄ tak jak Chrystusâ, jest to moĹźliwe nie po to, Ĺźeby ktoĹ poczuĹ siÄ jak BĂłg, ktĂłry zszedĹ na ziemiÄ, ale poniewaĹź to spojrzenie miĹoĹci â tak jak spojrzenie wiÄĹşnia na straĹźnikĂłw, o ktĂłrym nam mĂłwiĹeĹ â czujÄ na sobie, doĹwiadczam go na sobie, i to jest to, co pragnÄ dawaÄ innym, w pierwszej kolejnoĹci mojej dziewczynie. A wczeĹniej przywoĹana wiernoĹÄ jest konieczna, poniewaĹź nie jest tak, Ĺźe rozumiesz wszystko raz na zawsze: ja wciÄ Ĺź potrzebujÄ, by byÄ na nowo wychowywanym do tego spojrzenia. CarrĂłn. PrzepiÄkne jest odniesienie, ktĂłre zrobiĹ Paolo. Jest udokumentowaniem tego, o czym mĂłwiĹem wczeĹniej. JeĹli czĹowiek Ĺźyje, myĹlÄ c, Ĺźe juĹź wie â âJuĹź wiem, jaka jest twoja potrzebaâ â nawet wtedy, gdy zaciÄ ga swojÄ dziewczynÄ na SzkoĹÄ WspĂłlnoty, jedyne, co otrzymuje, to to, Ĺźe ona staje siÄ smutna. KochaÄ wolnoĹÄ drugiego czĹowieka, kochaÄ punkt drogi, w ktĂłrym znajduje siÄ drugi czĹowiek, oznacza czekaÄ na rozwĂłj planu, ktĂłry nie jest naszym planem. Zawsze przypominam epizod, o ktĂłrym opowiadaĹ Giussani; moĹźna go odnieĹÄ do tego, co powiedziaĹ Paolo. Pytano go: âCzy zgodnie z logikÄ tej siĹy obecnoĹci oraz objÄcia potrzeby zwracam siÄ do drugiego czĹowieka, do kolegi, ktĂłrego spotykam na uczelni, a ten w pewnym momencie mĂłwi mi: ÂŤSpĂłjrz, to jest twoja potrzeba, ale to nie jest moja potrzebaÂť?â. ZdumiewajÄ ce jest zobaczenie, w jaki sposĂłb ksiÄ dz Giussani reaguje wobec pewnych prowokacji. KaĹźdy moĹźe powiedzieÄ: âA ja jakbym siÄ zachowaĹ?â, a potem skonfrontowaÄ swoje posuniÄcie z jego. Zamiast zachÄcaÄ do prĂłby przekonania drugiego, Ĺźe on takĹźe ma to samo pragnienie, ksiÄ dz Giussani mĂłwi: âTy wiesz, co znajduje siÄ w sercu czĹowieka, poniewaĹź to samo znajduje siÄ w tobie. (âŚ) I rozumiesz, Ĺźe drugi nie rozumie tego, co ty rozumiesz, poniewaĹź jest zablokowanyâ. A wiÄc jak mu pomĂłc? Punktem wyjĹcia nie jest dyskusja (âTeraz ciÄ przekonam, Ĺźe ty to maszâ), ale ĹwiadomoĹÄ, Ĺźe drugi czĹowiek musi przejĹÄ drogÄ, jak to byĹo i jest z nami. A wiÄc przede wszystkim, kontynuuje ksiÄ dz Giussani, po pierwsze, musisz âprosiÄ Ducha Stworzyciela, by odnowiĹ oblicze ziemi tego czĹowieka, poniewaĹź my nie moĹźemy tego zrobiÄâ, zacznij siÄ modliÄ, by drugi czĹowiek uĹwiadomiĹ sobie, i, po drugie, âmusisz byÄ przy nim, nie naciskaÄ na niegoâ (Lâio rinasce in un incontro. 1986-1987, s. 364-366). Tak samo jest z dzieÄmi: trzeba byÄ przy nich, poniewaĹź tylko wtedy, gdy dziaĹacie na ich oczach, jak powiedzieliĹcie, coĹ siÄ wydarza. OpowiadaĹa o tym wczeĹniej nasza przyjaciĂłĹka, mĂłwiÄ c o trĂłjce dzieci: dwoje z uwagÄ odrabiaĹo zadania, a trzecie nie; ona naciskaĹa na trzecie dziecko, bez Ĺźadnego rezultatu; gdy tylko zostawiĹa je w spokoju i zaczÄĹa pracowaÄ z pozostaĹÄ dwĂłjkÄ , poprzez to, co one przeĹźywaĹy, przyszĹa ochota teĹź trzeciemu, i wystartowaĹo. Ale to jest metoda Boga: BĂłg wybiera jednego czĹowieka â tÄ dwĂłjkÄ, ktĂłra zaczÄĹa â by pociÄ gnÄ Ä drugiego. Dlatego nie trzeba siÄ blokowaÄ, mĂłwiÄ c: âMusi przytrafiÄ siÄ jej to samo, co mnieâ. Nie. CoĹ zostaĹo dane Paolo, by mĂłgĹ dotrzeÄ takĹźe do swojej dziewczyny, ale zgodnie z planem, ktĂłry nie jest jego. W pewnym momencie on takĹźe zaczyna widzieÄ: nie chodzi o naciskanie na niÄ , ale o bycie przy niej. To znaczy zbliĹźenie do czĹowieczeĹstwa drugiego, ktĂłre nie jest mechanizmem, ktĂłrym mogÄ manipulowaÄ. Drugi czĹowiek nie porusza siÄ, poniewaĹź ja zapalam silnik, tak jak Paolo zapala motocykl i jedzie. Dziewczyna nie jest motocyklem, posiada autonomiczny silnik, a wiÄc nie ugina siÄ pod wpĹywem tego nalegania, trzeba wiÄc sprowokowaÄ jÄ w inny sposĂłb, stawiajÄ c przed jej oczy Ĺźycie, tak aĹźeby w pewnym momencie â zgodnie z planem, ktĂłrego my nie znamy â mogĹa wyzwoliÄ siÄ iskra. Tak jak w Ĺwiadectwie przeczytanym podczas ostatniej SzkoĹy WspĂłlnoty: przez lata mÄ Ĺź ĹźyĹ doĹwiadczeniem Ruchu, a Ĺźona nie chciaĹa o nim nawet sĹyszeÄ, dopĂłki ona sama â po 30 latach â nie wysĹaĹa listu, by zapisaÄ siÄ do Bractwa. MÄ Ĺź czekaĹ caĹy konieczny czas. Tylko BĂłg kocha w ten sposĂłb wolnoĹÄ. Nie jest tak, Ĺźe siÄ tym nie przejmuje: posyĹa swojego Syna, a potem tych wszystkich, ktĂłrych Chrystus wybiera, by pozostaÄ w historii jako obecnoĹÄ â zastÄp ĹwiadkĂłw â i by pokazaÄ, Ĺźe jest moĹźliwa przemiana; nie stoi sobie na balkonie, dalej dziaĹa, dalej rzuca wyzwanie ludziom, ale kochajÄ c ich wolnoĹÄ. W ten sposĂłb my dalej Ĺźyjemy wobec innych ludzi, ale nie wiemy, kiedy oni zrozumiejÄ i przylgnÄ . ĹaskÄ jest wiÄc to, Ĺźe ofiarowany nam zostaĹ gest, o ktĂłrym rozmawialiĹmy dziĹ wieczorem, z tÄ siĹÄ przemiany, ukazania nam natury potrzeb naszych oraz innych ludzi, oraz wpĹywania na caĹÄ resztÄ Ĺźycia. Dalej wiÄc proponujmy go wszystkim, zgodnie ze sposobem, jaki wymyĹliĹ ksiÄ dz Giussani. KaĹźdy musi go przeĹźywaÄ w jego integralnoĹci. JeĹli ktoĹ chodzi na gest nieregularnie, a potem mĂłwi: âMnie nie przydarza siÄ nic z tego, o czym sĹyszaĹem dziĹ wieczoremâ, rozumiem to, ale to tak, jakby mĂłwiĹ: âChcÄ, Ĺźeby motocykl dziaĹaĹ bez benzyny, poniewaĹź benzyna kosztujeâ. Nie jest to moĹźliwe. Gest trzeba przyjÄ Ä w caĹoĹci: posiada on swojÄ naturÄ i jeĹli jest nam proponowany w pewien sposĂłb, dzieje siÄ tak, poniewaĹź tylko w ten sposĂłb moĹźe przynieĹÄ owoce w naszym doĹwiadczeniu. To, co mĂłwi nam autorytet, osoba autorytatywna, weryfikujemy ze wzglÄdu na stokroÄ wiÄcej, ktĂłre wprowadza do naszego Ĺźycia. Jest to potwierdzenie, Ĺźe my, kiedy podÄ Ĺźamy za kimĹ, nie podÄ Ĺźamy za nim nierozumnie, ale dlatego, Ĺźe jesteĹmy przepeĹnieni racjami. WeryfikacjÄ podÄ Ĺźania za jest stokroÄ wiÄcej. WidaÄ wiÄc dlaczego po ludzku opĹaca siÄ podÄ ĹźaÄ za. Kiedy nie rozkwita stokroÄ wiÄcej, musimy zadaÄ sobie pytanie: ale czy ja podÄ Ĺźam za? MoĹźemy wyjĹÄ od podÄ Ĺźania za, by zweryfikowaÄ stokroÄ wiÄcej, albo od stokroÄ wiÄcej, by zweryfikowaÄ, czy podÄ Ĺźamy za. JeĹli nie doĹwiadczamy stokroÄ wiÄcej, byÄ moĹźe jest tak, poniewaĹź rozporzÄ dzam sprawami po swojemu, nie przyjmujÄ gestu w caĹoĹci, tak jak zostaje mi on zaproponowany. Wszyscy mieliĹmy okazjÄ zobaczyÄ, w Ĺwiadectwach tego wieczoru, Ĺźe jeĹli gest jest przeĹźywany w taki sposĂłb, w jaki zostaje nam zaproponowany, wydarza siÄ stokroÄ wiÄcej. JeĹli komuĹ siÄ nie wydarza, niech zweryfikuje, czy na powaĹźnie traktuje gest.
Dima. Ostatnie pytanie, ktĂłre wiÄ Ĺźe siÄ z naturÄ gestu. WczeĹniej powiedziaĹeĹ: âGest charytatywny nie jest wolontariatemâ. Czy moĹźesz pospiesznie rozwinÄ Ä tÄ uwagÄ? CarrĂłn. Jest to pytanie, ktĂłre pozostawiĹbym otwartym. MĂłwiÄ jednak: jedna rzecz to odpowiedĹş na pewnÄ koniecznoĹÄ, na potrzebÄ, a czym innym jest odkrywanie natury potrzeby i tego, kto moĹźe na niÄ odpowiedzieÄ. KtoĹ moĹźe powiedzieÄ: âIdÄ tam, robiÄ coĹ dla innychâ. Jest to dobra rzecz â litoĹci! â ale rzecz w tym, by zrozumieÄ, jaka jest potrzeba drugiego czĹowieka, odkryÄ naturÄ potrzeby. Czy zjedzenie Ĺniadania to tylko potrzeba? Zaczynamy zawsze od potrzeb bardziej zewnÄtrznych: Ĺniadanie, nauka, towarzyszenie w zwiÄ zku z konkretnÄ niepeĹnosprawnoĹciÄ itd. Zaczyna siÄ od tego, ale powoli wyĹania siÄ, jak zobaczyliĹmy, caĹa gĹÄbia potrzeby, a wĂłwczas rozumie siÄ, Ĺźe sam wolontariat nie moĹźe odpowiedzieÄ, poniewaĹź potrzeba jest przeogromna w stosunku do tego, co mogÄ zrobiÄ. W ten sposĂłb czĹowiek zaczyna rozumieÄ, Ĺźe jest coĹ innego, czego trzeba siÄ nauczyÄ. To jest to, do czego ksiÄ dz Giussani chce nas wprowadziÄ poprzez gest oraz tekst poĹwiÄcony gestowi charytatywnemu. Jakby nam mĂłwiĹ: âSpĂłjrzcie, jest wiele rzeczy do nauczenia siÄ w tym geĹcieâ. JeĹli my redukujemy go do tego, do czego redukuje go powszechna mentalnoĹÄ, potem jesteĹmy rozczarowani, my i inni, poniewaĹź wczeĹniej czy później naprawdÄ wyĹoniÄ siÄ potrzeby, a jeĹli gest, w ktĂłrym uczestniczymy, nie daje nam do zrozumienia, kto moĹźe odpowiedzieÄ na prawdziwÄ potrzebÄ, staniemy siÄ sceptyczni albo bÄdziemy rozpaczaÄ. Jezus na swĂłj sposĂłb odpowiedziaĹ na bezpoĹredni aspekt potrzeby, na przykĹad gĹĂłd. Zaraz potem mĂłgĹ zaĹoĹźyÄ organizacjÄ poĹźytku publicznego: dlaczego zakĹada KoĹciĂłĹ? PoniewaĹź wie, Ĺźe ci ludzie majÄ o wiele wiÄkszÄ potrzebÄ. Nie chodzi o to, Ĺźe ci, ktĂłrzy zostali nakarmieni za sprawÄ rozmnoĹźeniem chleba i ryb, nie byli zadowoleni: chcieli obwoĹaÄ Go krĂłlem, tak byli zaskoczeni! Ale, rozumiejÄ c naturÄ czĹowieka, Jezus mĂłwi: âCzy nie zdajecie sobie sprawy, Ĺźe to nie jest wam potrzebne, Ĺźe wam nie wystarczy? JeĹli nie spoĹźywacie CiaĹa Syna BoĹźego i nie pijecie Jego Krwi, nie moĹźecie byÄ naprawdÄ szczÄĹliwi. Potrzeba jedzenia, jakÄ macie, jest tylko wprowadzeniem do zrozumienia prawdziwej natury waszej potrzebyâ. JeĹli wy takĹźe zaczniecie rozumieÄ gĹÄbiÄ ludzkiej potrzeby, jednoczeĹnie stanie siÄ jasne, Ĺźe to nie wy moĹźecie odpowiedzieÄ na potrzebÄ waszÄ oraz innych â potrzebÄ chĹopaka, dziewczyny, dzieci itd. WiÄkszoĹÄ tych, ktĂłrzy sÄ wolontariuszami, sÄ dzi â w dobrej wierze â Ĺźe odpowiada na potrzebÄ drugiego czĹowieka, nie dostrzega tej gĹÄbi, a wiÄc ostatecznie to, co robi, nie jest naprawdÄ kochaniem przeznaczenia drugiego czĹowieka w caĹej jego peĹni. Tylko wtedy, gdy zaczynamy dostrzegaÄ naturÄ potrzeby, pojmowaÄ, Ĺźe to nie my na niÄ odpowiadamy i Ĺźe chodzi o otwarcie siÄ na KogoĹ Innego (âTo KtoĹ Inny moĹźe uczyniÄ ich szczÄĹliwymiâ), moĹźemy rzeczywiĹcie stawaÄ wobec czĹowieczeĹstwa naszego oraz naszych braci, bez lÄku, co wiÄcej, nieustannie otwierajÄ c je szeroko. ByÄ moĹźe zaczynamy rozumieÄ, jaka jest róşnica miÄdzy gestem charytatywnym a wolontariatem. Ale sÄ to tylko sugestie, ktĂłre moĹźemy rozwinÄ Ä nastÄpnym razem. Pozostawiam tÄ kwestiÄ otwartÄ : gdzie widzicie róşnicÄ miÄdzy tym, czym ĹźyjÄ niektĂłrzy wasi koledzy ze studiĂłw, kiedy idÄ pracowaÄ jako wolontariusze, a tym, co przeĹźywacie wy w geĹcie charytatywnym? Zacznijcie patrzeÄ, czego doĹwiadczajÄ oni i czego doĹwiadczacie wy, poniewaĹź oprĂłcz wyjaĹnieĹ trzeba zweryfikowaÄ w praktyce rzeczy, o ktĂłrych sĹyszeliĹcie tego popoĹudnia. Tylko wtedy, gdy wyĹoniÄ siÄ one w naszym doĹwiadczeniu, bÄdziecie mogli zrozumieÄ, Ĺźe gest charytatywny, w taki sposĂłb, w jaki jest on proponowany, posiada bogactwo i zdolnoĹÄ wychowawczÄ , ktĂłre sÄ potÄĹźniejsze niĹź dziaĹalnoĹÄ wolontariacka. Wolontariat jest dobrÄ rzeczÄ , zrozummy siÄ: lepiej jest coĹ robiÄ, niĹź traciÄ czas. Trzeba uznaÄ jego wartoĹÄ, ale jednoczeĹnie zrozumieÄ â dziÄki temu, o czym powiedzieliĹcie dzisiaj, oraz temu, co zauwaĹźycie, podÄ ĹźajÄ c dalej â gdzie znajduje siÄ róşnica w stosunku do gestu charytatywnego. Niech kaĹźdy zrobi porĂłwnanie. Tym, co przekona nas do podejmowania gestu w taki sposĂłb, w jaki jest on nam proponowany, bez redukowania go, ze wzglÄdu na wpĹyw powszechnej mentalnoĹci, do dziaĹalnoĹci wolontariackiej, bÄdzie tylko doĹwiadczenie oraz porĂłwnanie z tym, co widzimy wokĂłĹ. By uniknÄ Ä jego zredukowania, gest jest prowadzony, i to, Ĺźe tak jest, nie jest zewnÄtrznym dodatkiem. Wraz z tym ofiarujemy sobie narzÄdzie, tekst, ktĂłry pomaga nam go nie redukowaÄ. Kompletny gest skĹada siÄ wiÄc z gestu oraz ĹciĹle zwiÄ zanych z nim sĹĂłw: po to, by nie zredukowaÄ tekstu oraz nie zredukowaÄ gestu. Dalej, odwagi, gĹowa do gĂłry!
CYTATY âJeĹli spojrzÄ, jaka byĹam wczeĹniej i jaka jestem dzisiaj, nie mogÄ siÄ nie zdumiewaÄ. W moim Ĺźyciu wszystko siÄ zmieniĹoâ.
âSiedziaĹam tam z trĂłjkÄ tych dzieci i patrzyĹam, jak w ciszy zajmowaĹy siÄ swoimi rzeczami. W tamtej chwili poczuĹam siÄ niepotrzebna: co ja tu wĹaĹciwie robiÄ? Zaraz potem jednak moje pytanie zmieniĹo siÄ: czy moĹźe posiadaÄ wartoĹÄ takĹźe sam tylko fakt, Ĺźe jestem tu obecna? JedynÄ rzeczÄ , jakÄ im dajÄ w tej chwili, jest to, Ĺźe jestem tu z nimiâ.
âJeĹli wy takĹźe zaczniecie rozumieÄ gĹÄbiÄ ludzkiej potrzeby, jednoczeĹnie stanie siÄ jasne, Ĺźe to nie wy moĹźecie odpowiedzieÄ na potrzebÄ waszÄ oraz innychâ. |