Ślady
>
Archiwum
>
2018
>
marzec / kwiecieĹ
|
||
Ślady, numer 2 / 2018 (marzec / kwiecieĹ) Listy âWiÄcej piÄkna, niĹź mogĹabym sobie wyobraziÄ!â i inne... Zaproszenie na rekolekcje studenckie w Czernej pojawiĹo siÄ w najlepszym momencie â zagubienia i poczucia przytĹoczenia codziennymi obowiÄ zkami i rutynÄ . CzuĹam, Ĺźe Ĺźycie przygniata mnie do ziemi, i coraz czÄĹciej ogarniaĹ mnie smutek, mimo obiektywnie cudownych okolicznoĹci â wspaniaĹego mÄĹźa i dwĂłch Ĺlicznych, zdrowych cĂłreczek. KtĂłregoĹ dnia odwiedziĹa nas Daga i spytaĹa, czy nie chcielibyĹmy przyjechaÄ i powiedzieÄ Ĺwiadectwa o czystoĹci przedmaĹĹźeĹskiej. Bez zastanowienia odpowiedzieliĹmy, Ĺźe jedziemy. Jednak im bliĹźej byĹo wyjazdu, tym wiÄcej pojawiaĹo siÄ wÄ tpliwoĹci: jak to bÄdzie z dwĂłjkÄ dzieci, z ktĂłrych jedno ma dopiero trzy miesiÄ ce. Za kaĹźdym razem jednak odganiaĹam te myĹli, mĂłwiÄ c sobie, Ĺźe przecieĹź Pan BĂłg siÄ tym zajmie, bo to dla Niego tam jedziemy. WierzyĹam, Ĺźe nas nie zostawi, lecz poprowadzi. I faktycznie tak siÄ staĹo. WydarzyĹo siÄ wiÄcej piÄkna, niĹź mogĹabym sobie wyobraziÄ! UczestniczÄ c w lekcjach, spotykajÄ c przyjacióŠi patrzÄ c na studentĂłw, w ktĂłrych wibrujÄ pytania â te same, ktĂłre ja noszÄ w sercu â z kaĹźdÄ chwilÄ czuĹam mocniej, Ĺźe moje serce siÄ budzi, a ja stajÄ siÄ coraz bardziej szczÄĹliwa i wolna. ByĹam teĹź wzruszona uwaĹźnoĹciÄ studentĂłw i troskÄ o nas, oferowanÄ mi pomocÄ w opiece nad dzieÄmi. Jak mĂłwiĹ ksiÄ dz Marek, potrzebujÄ widzieÄ kaĹźdego dnia, Ĺźe Jezus mnie kocha i Ĺźe moje bycie szczÄĹliwÄ nie zaleĹźy od okolicznoĹci, ale od sposobu patrzenia na nie. WyjeĹźdĹźaĹam z rekolekcji z pragnieniem zachowania tego spojrzenia, ktĂłre obudziĹo siÄ w Czernej. I od tamtej pory codziennie pragnÄ, aby ono wrĂłciĹo, tÄskniÄ za nim. StÄ d teĹź nasz udziaĹ w studenckiej Szkole WspĂłlnoty czy teĹź wewnÄtrzna koniecznoĹÄ podzielenia siÄ tym, co siÄ wydarzyĹo w Czernej, z przyjaciĂłĹmi czy na Ĺamach âĹladĂłwâ. Rekolekcyjne treĹci mogĹam szybko zweryfikowaÄ w trudach codziennoĹci, ktĂłre nagle pojawiĹy siÄ ze zdwojonÄ mocÄ (m.in. wszyscy siÄ rozchorowaliĹmy, co pokrzyĹźowaĹo wiele naszych planĂłw). DziÄki rekolekcjom widzÄ, Ĺźe podejmujÄ te trudy inaczej, moje spojrzenie siÄ zmieniĹo. Czy to jest moja zasĹuga? Nie, to jest Ĺźywy Chrystus, ktĂłry dziaĹa. I wiem, Ĺźe kaĹźdego dnia potrzebujÄ widzieÄ Jego miĹoĹÄ do mnie. Beata, WrocĹaw ZROZUMIAĹAM, CO ZOBACZYĹAM W JEGO OBLICZU Drogi ksiÄĹźe CarrĂłnie, kilka dni temu odszedĹ mĂłj najbliĹźszy przyjaciel. Okres ten byĹ dla mnie odkrywaniem na nowo, co znaczy znaleĹşÄ miejsce, w ktĂłrym zostaje nam zakomunikowana prawda. Kiedy mĂłj przyjaciel leĹźaĹ w szpitalu, poszĹam go odwiedziÄ; jego widok w takim stanie wstrzÄ snÄ Ĺ mnÄ i sprawiĹ mi ogromny bĂłl. Po wyjĹciu z sali, ze Ĺzami w oczach, natychmiast pomyĹlaĹam: âAle dlaczego? Dlaczego, Panie, mu to robisz? Jemu, ktĂłry byĹ zawsze tak uprzejmy i wierny. Jemu, ktĂłry zawsze Tobie ufaĹ. Dlaczego? To niesprawiedliwe!â. Ale zaraz potem, gdy tak sobie pomyĹlaĹam, coĹ siÄ we mnie zmieniĹo. ChciaĹam siÄ tylko zatrzymaÄ i pomodliÄ z caĹych moich siĹ. WystarczyĹo naprawdÄ niewiele, by zrozumieÄ to, co zobaczyĹam na jego obliczu: caĹkowite przylgniÄcie do Chrystusa, zawierzenie, umiejÄtnoĹÄ caĹkowitego oddania siÄ bez lÄku; bez pytania o przyczynÄ tego ogromnego cierpienia. Na twarzy miaĹ niewiarygodny spokĂłj. UĹmiechaĹ siÄ jak zawsze, poniewaĹź wiedziaĹ, Ĺźe ta droga byĹa wĹaĹciwa, Ĺźe byĹ KtoĹ, kto go wzywaĹ. WidzÄ c to w nim konkretnie, ja takĹźe zapragnÄĹam mieÄ takie spojrzenie na rzeczywistoĹÄ, odczuĹam wĹaĹnie potrzebÄ powrotu do miejsca, w ktĂłrym zostaje nam zakomunikowana prawda o nas, w ktĂłrym zostaje wciÄ Ĺź rozbudzana nasza prawda, aĹźeby nie przewaĹźyĹo zapomnienie. CzytajÄ c SzkoĹÄ WspĂłlnoty, dostrzegĹam, Ĺźe to miejsce nigdy mnie nie opuszcza, Ĺźe takĹźe w cierpieniu przypomina mi, iĹź jest KtoĹ Inny, Ĺźe jest wiÄcej i Ĺźe nic nie koĹczy siÄ wraz ze ĹmierciÄ . Lucia ĹMIERÄ FRANCESCO I ĹPIEW MĹODZIEĹťY Od niedzieli, kiedy zaczÄĹy nadchodziÄ wiadomoĹci o Francesco, obsesyjnie sprawdzaĹam WhatsAppa co dwie minuty, czekajÄ c na najĹwieĹźsze informacje, czujÄ c ogromny ciÄĹźar na sercu. Za kaĹźdym razem, gdy telefon wibrowaĹ, drĹźaĹy mi rÄce, baĹam siÄ najgorszego. ByĹa to walka, ktĂłrÄ prĂłbowaĹam ofiarowaÄ za cierpienie Francesco i jego rodzicĂłw, proszÄ c jednoczeĹnie o cud. W nastÄpny piÄ tek z wyprzedzeniem przeĹźyĹam Wielki PiÄ tek: od godziny 12.00 nieustannie patrzyĹam na zegarek, myĹlaĹam o Francesco znajdujÄ cym siÄ w szpitalu, i nie mogĹam nie myĹleÄ o Jezusie na krzyĹźu oraz o Maryi znajdujÄ cej siÄ u Jego stĂłp. Kiedy o godzinie 18.00 dowiedziaĹam siÄ, Ĺźe Francesco jest w Niebie, nie byĹam w stanie zwalczyÄ gĹÄbokiego wstrzÄ su, poczuĹam siÄ zagubiona. PobiegĹam do przyjaciĂłĹki, ktĂłra gdy tylko usĹyszaĹa, Ĺźe przyszĹam, powiedziaĹa mi, niemal oziÄble: âWiemâ. Ja pĹakaĹam, a ona byĹa niewzruszona. Zaraz potem powiedziaĹa mi: âJadÄ do szpitala. Zawieziesz mnie?â. Potem poszĹyĹmy razem na Róşaniec. KoĹcióŠbyĹ wypeĹniony po brzegi, mnie wciÄ Ĺź ogarniaĹ strach, mimo Ĺźe towarzyszyĹo mi bĹaganie skierowane do Matki BoĹźej. Kiedy jednak zaraz po modlitwie Wieczne odpoczywanie⌠mĹodzieĹź zaĹpiewaĹa: Quando uno ha il cuore buono, non ha piĂš paura di niente, è felice di ogni cosa, vuole amare solamente [âKiedy ktoĹ ma dobre serce, juĹź niczego siÄ nie boi, cieszy siÄ kaĹźdÄ rzeczÄ , pragnie tylko kochaÄâ], wszystko siÄ zmieniĹo. BoleĹÄ przemieniĹa siÄ w proĹbÄ, niemal w krzyk wydobywajÄ cy siÄ z gĹÄbi mojego serca: Panie, to jest doĹwiadczenie Zmartwychwstania. To, Ĺźe setka mĹodych ludzi, moja cĂłrka i jej zaledwie 15-letni koledzy mogÄ tak ĹpiewaÄ w obliczu Ĺmierci swojego kolegi, jest naprawdÄ Twoim zwyciÄstwem nad ĹmierciÄ . ByĹmy niczego juĹź siÄ nie bali â o to proszÄ dla siebie. W przeciwnym razie Ĺźyciu nie sposĂłb stawiÄ czoĹa, wszystko zaczyna przeraĹźaÄ, wszystko blokuje. ByĹmy chcieli tylko kochaÄ, nawet ĹmierÄ chĹopaka, ktĂłry mĂłgĹ byÄ dzieckiem kaĹźdego z nas. Tylko towarzystwo czĹowieczeĹstwa wibrujÄ cego z pasji do Chrystusa moĹźe wyzwoliÄ mnie z tego zagubienia, naprawdÄ pozwala mi doĹwiadczaÄ Zmartwychwstania. Chiara PO WAKACJACH GS W SAMYM SERCU SPRAW, BEZ MASEK DotarĹo do mnie, Ĺźe potrzebowaĹam wĹaĹnie wakacji GS, poniewaĹź naĹadowaĹy mnie nowÄ energiÄ . Od kiedy jestem tutaj, w Londynie, noszÄ w sercu wszystkie pytania, ktĂłre przywiozĹam z WĹoch i ktĂłre zrodziĹy siÄ w tych dniach. Nadzwyczajne jest to, Ĺźe pytania te mnie nie opuszczajÄ . Zasadniczo codziennie odkrywam, Ĺźe pragnÄ byÄ Jego sĹuĹźebnicÄ : w modlitwie proszÄ, by to On planowaĹ moje Ĺźycie i bym mogĹa byÄ Ĺrodkiem, poprzez ktĂłry ludzie bÄdÄ mogli Go spotkaÄ. PiÄkne w tym pragnieniu jest to, Ĺźe czyni mnie ono wolnÄ , a nie niewolnicÄ : wolnÄ , poniewaĹź, jeĹli moje Ĺźycie jest podÄ Ĺźaniem za Nim, wiem, Ĺźe wszystko sĹuĹźy dobru. JednoczeĹnie nie czujÄ siÄ âniewolnicÄ â tego pragnienia oraz rezultatu: nie wiem, czy moi towarzysze, widzÄ c, jak ĹźyjÄ, mĂłwiÄ : âOna Ĺźyje dla Chrystusaâ, wiem jednak, Ĺźe takie Ĺźycie dla Niego czyni mnie szczÄĹliwÄ . Odkrywam takĹźe, Ĺźe mam niezmierzonÄ potrzebÄ, by patrzono na mnie takÄ , jakÄ jestem, i takÄ akceptowano. Odczuwam to mocno, kiedy idÄ na spotkania Student Youth (GS w Wielkiej Brytanii â przyp. red.), poniewaĹź tam jasne jest to, co znaczy, Ĺźe kaĹźdy moĹźe byÄ sobÄ . A wiÄc nie przejmujÄ siÄ juĹź tym, Ĺźeby byÄ âjak trzebaâ. CzÄsto jestem niewolnicÄ owej wizji ludzi, zgodnie z ktĂłrÄ jeĹli nie speĹniasz pewnych wymagaĹ, jesteĹ gorszy. Kiedy uwolniÄ siÄ od wszystkich roszczeĹ zwiÄ zanych z mojÄ osobÄ (pokazywaÄ siÄ w pewien sposĂłb, zachowywaÄ siÄ koniecznie w inny), mogÄ dotrzeÄ do istoty rzeczy w prawdziwszy sposĂłb, bez masek albo czegoĹ innego. Maria, Londyn (Wielka Brytania)
PLAKAT BIEG, PORANEK I ĹšRENICA Eugène Burnand w jednym z listĂłw z 1897 roku w ten sposĂłb streĹciĹ swoje artystyczne credo: âMistycyzm polega dla mnie bardziej na intensywnoĹci i gĹÄbi wizji niĹź na wyobraĹźeniu wyzwolonym od samego siebie. Jestem realistÄ z natury i z przeznaczeniaâ. UwaĹźnoĹÄ na rzeczywistoĹÄ leĹźy takĹźe u podstaw metody, jakÄ posĹuĹźyĹ siÄ przy tworzeniu dzieĹa, ktĂłrego peĹny tytuĹ brzmi: Uczniowie. Jan i Piotr biegnÄ cy do grobu w poranek Zmartwychwstania. Bieg i poranek sÄ w istocie kluczowymi jego elementami. âWstajÄ o Ĺwicie, by studiowaÄ w bĹysku oka mojego modelu pĹonÄ cy odblask sĹoĹca, ktĂłre wyĹania siÄ na horyzoncieâ â pisze w liĹcie do przyjaciela Paula Roberta. NastÄpnie wyjaĹnia, Ĺźe w âĹwietlistej kondensacjiâ spotykajÄ siÄ ze sobÄ sens teologiczny, atmosferyczny realizm oraz poszanowanie chronologiczne momentu, w ktĂłrym ten fakt siÄ dokonaĹ. ĹwiatĹo wschodzÄ cego sĹoĹca rzeczywiĹcie bĹyszczy, zwĹaszcza w otwartej szeroko Ĺşrenicy Piotra: jest to jeden z najpiÄkniejszych detali dzieĹa. NastÄpnie jest bieg: dwĂłch mÄĹźczyzn biegnie, co sugeruje zarĂłwno ich pochylona do przodu sylwetka, zmierzwione od powiewu wĹosy, jak i powietrze, ktĂłre sprawia wraĹźenie przeorywanego przez nich. Za sobÄ pozostawiajÄ widoczne na horyzoncie trzy krzyĹźe, by iĹÄ objÄ Ä tÄ nieoczekiwanÄ nadziejÄ. WciÄ Ĺź niedowierzajÄ , przepeĹnia ich zdumienie graniczÄ ce z dezorientacjÄ (co czyni zdumienie jeszcze bardziej prawdziwym). Widzimy chĹopaka i mÄĹźczyznÄ, ktĂłrych Burnand staraĹ siÄ przedstawiÄ, szanujÄ c takĹźe ich antropologicznÄ toĹźsamoĹÄ PalestyĹczykĂłw pochodzÄ cych z tego konkretnego okresu historycznego. Osoby proste (spĂłjrzcie na rÄce Piotra), ktĂłrych twarze sÄ okreĹlone przez to, na co patrzÄ . Giuseppe Frangi REKOLEKCJE âTO, CO MAM NAJPIÄKNIEJSZEGOâ W tych ostatnich miesiÄ cach tym, co zmieniĹo mnie zdecydowanie, byĹa relacja z jednym z przyjaciĂłĹ. PoznaliĹmy siÄ, poniewaĹź nasze najstarsze dzieci chodziĹy do tej samej szkoĹy. Od razu pojawiĹo siÄ szczegĂłlne zaciekawienie oraz sympatia wobec niego, do tego stopnia, Ĺźe pragnÄ Ĺem znĂłw siÄ z nim zobaczyÄ, poznaÄ go. W ten sposĂłb zaczÄliĹmy siÄ spotykaÄ wieczorami. MinÄĹo kilka lat, jesteĹmy tak dobrymi przyjaciĂłĹmi, Ĺźe w ubiegĹym roku pojechaĹ ze mnÄ na rekolekcje dla pracujÄ cych. Kilka miesiÄcy później powaĹźnie zachorowaĹem, byĹem o krok od Ĺmierci, w szpitalu nazywano mnie Ĺazarzem. Po dwĂłch dniach moja Ĺźona przyniosĹa mi telefon i wĹrĂłd wielu wiadomoĹci byĹa wiadomoĹÄ od tego dobrego przyjaciela: âKiedy ciÄ operowali, obiecaĹem Panu, Ĺźe niezaleĹźnie od tego, co ci siÄ stanie, bÄdÄ kontynuowaĹ drogÄ, ktĂłrÄ teraz idziemy razemâ. Kiedy przyszedĹ mnie odwiedziÄ na oddziale intensywnej terapii, uĹmiechaĹ siÄ szeroko, a jego oczy przepeĹniaĹa radoĹÄ. W prezencie przyniĂłsĹ mi kopertÄ. OtwarĹem jÄ : w Ĺrodku byĹy Rekolekcje Bractwa wydrukowane w wielkim formacie. PowiedziaĹ mi: âPrzyniosĹem ci najpiÄkniejszÄ i najdroĹźszÄ rzecz, jakÄ posiadam, dobrej pracy!â. Cud nawrĂłcenia tego przyjaciela nawrĂłciĹ takĹźe mnie i po ludzku byĹ bardziej odpowiedni niĹź cud mojego uzdrowienia. Beppe LIST DO BRACTWA TEN SAM AKCENT DZISIAJ Drogi JuliĂĄnie, w NiedzielÄ PalmowÄ w 1975 roku staĹam na tyĹach Auli PawĹa VI, PapieĹź zaprosiĹ nas bowiem na spotkanie po Mszy Ĺw. na placu Ĺw. Piotra. Nie miaĹam wtedy jeszcze 17 lat i siedzÄ c tam, sĹyszaĹam rozbrzmiewajÄ cy gĹos ksiÄdza Giussaniego, ktĂłry mĂłwiĹ: âOjcze ĹwiÄty, powiedziaĹeĹ mi: ÂŤOdwagi, odwagi, dla ciebie i twojej mĹodzieĹźy, poniewaĹź to jest wĹaĹciwa drogaÂťâ. Z tamtego dnia, w ktĂłrym po raz pierwszy poprzez moje przygotowanie i udziaĹ w tym spotkaniu nauczyĹam siÄ wartoĹci Piotra w KoĹciele, pamiÄtam tylko to oraz na wpóŠpusty plac z PapieĹźem w oddali, ktĂłry wchodziĹ na tron papieski. âOdwagi, dla ciebie i twojej mĹodzieĹźyâŚâ. Ten sam akcent usĹyszaĹam rozbrzmiewajÄ cy dzisiaj w sercu, kiedy przeczytaĹam twĂłj list po audiencji u papieĹźa Franciszka (zob. âĹladyâ 1/2018, s. 1). OdczuĹam echo tego poruszenia oraz pasji ksiÄdza Giussaniego, ktĂłra trwa dalej i siÄ odnawia w podÄ Ĺźaniu za charyzmatem. Z tego powodu nagle, pomimo tysiÄ ca moich wÄ tpliwoĹci i zniechÄcenia, gdy tylko skoĹczyĹam go czytaÄ, zadzwoniĹam do moich przyjacióŠze Stowarzyszenia Portofranco w Rimini, by zgĹosiÄ mojÄ gotowoĹÄ pomocy. PoniewaĹź ja takĹźe pragnÄ uczestniczyÄ w owej âgorÄ czce Ĺźyciaâ, o ktĂłrej zakomunikowaĹ nam ksiÄ dz Giussani i ktĂłrÄ czujÄ wibrujÄ cÄ w tobie. Letizia, Rimini (WĹochy) DONACJA âPOWĂDâ MOJEGO GESTU Drogi ksiÄĹźe JuliĂĄnie, od jakiegoĹ juĹź czasu pragnÄ Ĺem przekazaÄ darowiznÄ dla Bractwa i pytajÄ c siÄ o powĂłd tego, powiedziaĹem sobie: z miĹoĹci, poniewaĹź moje Ĺźycie od 50 lat upĹywa w Ruchu. Ale co za uderzenie, SzkoĹa WspĂłlnoty w ĹÄ cznoĹci z tobÄ . Kiedy indziej ĹźaliĹbym siÄ, Ĺźe brakuje mi ubĂłstwa ducha, narzekajÄ c na formalizm, ktĂłry nade mnÄ przewaĹźa. Ostatnio straciĹem ĹźonÄ i spaliĹ mi siÄ dom. Nie zaĹamaĹem siÄ. PowiedziaĹeĹ nam: âJeĹli wtedy, gdy Pan mnie wybiera, by daÄ o sobie znaÄ, wyciÄ gnÄ Ä mnie z moich rozproszeĹ i na nowo uczyniÄ mnie ubogim, nie odzyskam ĹwiadomoĹci siebie i nie bÄdÄ przyjmowaĹ Go nieustannie, On nie przejdzie, nie przejdzie przeze mnieâ. Ale na Szkole WspĂłlnoty wszystko byĹo dla mnie, przyjaciele, ktĂłrzy zabierali gĹos, byli dla mnie, ty byĹeĹ dla mnie: po raz kolejny Bractwo przedstawia siÄ jako miejsce, ktĂłre przebudza mojÄ zdolnoĹÄ bycia prawdziwym i lojalnym przede wszystkim wobec samego siebie, ktĂłre przywraca mi oddech i sens rzeczywistoĹci. Ale przede wszystkim w moim Ĺźyciu to wĹaĹnie Bractwo jest miejscem, w ktĂłrym On siÄ objawiĹ i dalej siÄ objawia, podsycajÄ c niepowstrzymanÄ pasjÄ do Ĺźycia i do moich przyjaciĂłĹ. Gilberto, Lecce (WĹochy) WIELKIE RZECZY, KTĂRE RODZÄ SIÄ W TALLAHASSEE WĹaĹnie byĹem na Szkole WspĂłlnoty u przyjacióŠw Tallahassee (zob. s. 27). Jestem naprawdÄ poruszony tym, co tam zobaczyĹem, oraz wielkimi rzeczami, ktĂłre Tajemnica powoĹuje do istnienia. Opowiedzieli mi o geĹcie charytatywnym. PociÄ gniÄci propozycjÄ ksiÄdza CarrĂłna zĹoĹźonÄ podczas Rekolekcji Bractwa, raz w miesiÄ cu w sobotÄ jedzÄ Ĺniadanie z bezdomnymi z okolicy. UderzyĹo mnie to, poniewaĹź odkryli, jak mi opowiadali, Ĺźe o wiele bardziej niĹź z powodu jedzenia, ktĂłrym czÄstowali te osoby, byĹy one szczÄĹliwe i wdziÄczne za to, Ĺźe ktoĹ spÄdzaĹ z nimi czas, Ĺźe ktoĹ je wysĹuchaĹ i wspĂłĹdzieliĹ ich potrzeby. A to odkrycie mĹodzieĹźy z Ruchu byĹo owym czymĹ wiÄcej z czĹowieczeĹstwa i radoĹci z powodu ich Ĺźycia. To, co robiÄ , jest jedyne w swoim rodzaju, autonomiczne w pewnym sensie, poniewaĹź zazwyczaj parafie oferujÄ jedzenie, ale nie poĹwiÄcajÄ czasu bezdomnym. Tymczasem podÄ ĹźajÄ c za swoim doĹwiadczeniem oraz propozycjÄ zaprzyjaĹşnionego ksiÄdza (ktĂłry wraz z nimi spotyka Ruch), przeĹźywajÄ gest charytatywny tak, jak proponuje to ksiÄ dz Giussani. NastÄpnie SzkoĹa WspĂłlnoty: dziĹ wieczorem byĹo 30 osĂłb, ludzi mĹodych, ktĂłrzy juĹź pracujÄ , oraz maĹĹźeĹstw, niektĂłrych znaĹem, inni byli nowi. PoniewaĹź w miarÄ tego, jak doĹwiadczajÄ odpowiednioĹci i ludzkiego wzrostu, kaĹźdy zaprasza przyjaciĂłĹ. Porusza mnie widok krokĂłw, ktĂłre stawiajÄ , rodzÄ ca siÄ przyjaĹşĹ, ich pragnienie poznania ksiÄdza Giussaniego oraz Ruchu. CzÄsto nie znajÄ nawet dobrze treĹci, a jednak to pragnienie przewyĹźsza wszystko i otwiera kaĹźdego na podÄ Ĺźanie drogÄ prowadzÄ cÄ do poznania. CzujÄ siÄ naprawdÄ maĹy i niegodny tego, w czym Jezus pozwala mi uczestniczyÄ. Ale jednoczeĹnie potrzebujÄ tego, potrzebujÄ widzieÄ, jak On dziaĹa, powracaÄ do ĹşrĂłdĹa tego, co fascynuje moje serce. Luca, Gainesville (USA) |